opublikowano: 31-12-2014
Sędzia Wojciech Głowacki ochraniał gliwickiego lichwiarza?
Podobno usługi prawnicze są już tak drogie, że taniej jest kupić sędziego, niż nająć adwokata.
1.
Oficjalnie mafii w
Gliwicach już nie ma. Jeszcze w latach 1990-tych zatrzymano i skazano
potem na 25 lat pozbawienia siostrzeńca znanego miejscowego adwokata o
nicku Pokid.
Zarzucono mu udział w wyjątkowo brutalnym mordzie (zakopanie żywcem
ofiary), szereg wymuszeń, podpaleń itp. czynności, jakimi trudniły się
osoby tej profesji, a nawet płatne zabójstwa i uprowadzenie
biznesmena w Austrii.
W 2009 roku pisała o nim m.in. Gazeta Krakowska:
http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/168919,przypadek-sciganego-grzegorza-sz,id,t.html
2.
Na początku lat 90. w tym
mieście na Śląsku działały najbardziej brutalne gangi i groźni
przestępcy. Policja nie chciała albo nie potrafiła sobie z tymi
patologiami poradzić. Zastraszano prokuratorów, przekupywano
policjantów. Doradcami gangsterów byli
eksoficerowie SB. Sytuacja była tak dramatyczna, że UOP swojego oficera
umieścił „pod przykryciem” w urzędzie miasta
– mówi oficer ABW.
To w Gliwicach działał brutalny gang „Sandokana”
powiązany z grupą „Krakowiaka”. Postrachem
biznesmenów był „Don Antoni”,
bezwzględnością przerażał gang „Pokida”. Tu poprzez
spółkę „M and S” swój
przyczółek rozwinęła rosyjska mafia reprezentowana przez
Ricardo Fanchiniego, przejmując kontrolę nad radiem Flash. A w aferze
sznapsgate rodziły się początki fortun wielu lokalnych
przedsiębiorców.
(http://gpcodziennie.pl/10964-od-sznapsgate-do-wyborow-prezydenta.html#.VJ2HBcQk
)
Dodajmy, że wspomniana spółka „M&S”
poprzez żonę jednego z udziałowców sięgała po wpływy
polityczne w mieście – Małgorzata K.-M.
(obecnie poważny dyrektor poważnej firmy ubezpieczeniowej z Wybrzeża)
była wiceprezydentem miasta (wtajemniczeni mówią, że
wiceprezydentem faktycznie zarządzającym, a przynajmniej rozdającym
karty).
3.
Gliwice są
jednym z najpiękniejszych miast na Śląsku. Warto przejść
się reprezentacyjną ulicą Zwycięstwa, od Dworca do Rynku.
Prócz banków, które wyparły inną
działalność gospodarczą do tego stopnia, że mieszkańcy coraz głośniej
mówią o konieczności przemianowania ulicy na Bankową, te
placówki, które pozostały, należą do firmy DAKO.
Jak ustaliła cytowana już „Gazeta Polska”
źródłem bogactwa tej firmy (możemy ją spotkać w centrum
Wisły, innych miastach, ponoć również w krajach b. ZSRR) była afera
alkoholowa (tzw. sznapsgate). Kto nie pamięta – na początku
lat 1990-tych poprzez celowe przeoczenie powstała luka w przepisach
celnych pozwalająca na bezcłowy import alkoholu do kraju.
Co prawda główny udziałowiec firmy Jacek Krzyżanowski
(właśc. Bleichenbach) stwierdza, że z tą sprawą nigdy niepostawiono mu
żadnego zarzutu, ale przecież źródło fortuny tkwi w
„aferze dla warszawki”, która i na
prowincji ludzie potrafili wyzyskać dla swoich celów.
4.
W cieniu „don
Antonia”, niedaleko centrum, w biurowcu przy ul. Toszeckiej,
rozwijał się inny biznes.
Oto wyrosłe pozornie z niczego Konsorcjum
Kapitałowe ENERGOTECH sp. z o.o. i dwuosobowa
spółka cywilna Mirosława Ewiaka i Józefa Gąsiora
działająca pod nazwą CARBOTECH
nagle stają się potentatem na rynku wierzytelności PKP. Ni stąd, ni
zowąd oferują w kilku pakietach nawet 12 milionów zł
zadłużenia polskiego przewoźnika!
Jeśli ktoś pamięta te czasy (koniec lat 1990-tych) to wie, że tzw.
długi PKP były wyjątkowo trudno dostępne i to w o wiele mniejszych
ilościach.
Co stało się z tymi pieniędzmi?
Kto je nabył i na jakie konto wysłał należność?
Dlaczego właśnie niepozorna spółka z Gliwic stała
się dysponentem takiego majątku?
5.
W Carbotechu
pracuje jako referent niczym nie wyróżniający się (poza
chorobliwie potężną tuszą) człowiek. Stoi z boku, boryka się ze
studiami (ukończenie prawa zajęło mu… kilkanaście lat). Nic
nie wskazuje, by kiedykolwiek stał się bossem. Ten cichy, posapujący i
wiecznie spocony człowieczek to Grzegorz Kaziewicz, o mały włos
gliwicki adwokat (2013).
Były już prezes SILESII sp. z o.o.,
który ostatnie miesiące swojego zarządzania pracowicie
spędził na nie odpowiadaniu na pozwy sądowe za weksle, jakie w imieniu
SILESII podpisywał na prawo i lewo.
Dzięki temu nakazy uprawomocniły się i komornik
mógł wyczyścić konta firmy. Lwia część pieniędzy popłynęła
na rzecz trudniącego się naprawą sprzętu komputerowego syna
Józefa Gąsiora oraz na rzecz firmy należącej do…
ojca chrzestnego syna Grzegorza Kaziewicza! Spora część do firmy, w
której świadczył usługi jako prawnik.
6.
Kaziewicz i Gąsior od połowy lat 1990-tych trudnili się lichwą. Przy czym, przynajmniej na początku, Kaziewicz był jedynie osobą wypłacającą pożyczki (nasi informatorzy twierdzą, że w 1998 r. koszt takiej „chwilówki” to 20% miesięcznie, przy czym kwota bazowa była określana w markach niemieckich), a następnie inkasującą raty.
7.
Swoista gra psychologiczna, jaką prowadził Kaziewicz z ofiarami tego „parabanku” polegała na umiejętnym sugerowaniu, że faktycznie udzielającym pożyczek jest wspomniany w akapicie pierwszym „Don Antonio”, co w sposób znaczący dyscyplinowało pożyczających.
8.
Czy Mirosław
Ewiak stał na drodze Grzegorzowi Kaziewiczowi?
Na to pytanie pewnie nigdy nie uzyskamy
odpowiedzi, aczkolwiek historia notuje przypadki zeznań składanych na
łożu śmierci nawet przez najbardziej zatwardziałych bandytów.
Jedno jest pewne – pan nikt
Grzegorz Kaziewicz stał się gangsterem „Spaślakiem”
dopiero po zniknięciu Ewiaka.
9.
W czerwcu 2000 roku
Mirosław Ewiak wyjeżdża na wczasy. Na Mauritius. Rankiem wchodzi do
morza, nurkuje, i, wedle jedynego świadka, swojej ówczesnej
konkubiny, nie wraca już do niej na plażę.
Tymczasem w Gliwicach, już po jego zniknięciu, giną
pieniądze z konta Carbotechu, przeznaczone na zapłatę
podatków.
Nie mająca o niczym pojęcia żona Mirosława aż do dzisiaj
musi się tłumaczyć przed Urzędem Skarbowym.
Miasto obiega plotka, że kasa (mówią o ponad 6 milionach!)
została tuż przed wyjazdem Ewiaka wyprowadzona z kont.
Józef Gąsior chodzi w aureoli oszukanego
wspólnika.
Ewiak ponoć urządził sobie nowe życie w ciągle jeszcze lepszej części
świata…
10.
Bo te 6.000.000,- zł to
nie tylko należności za długi PKP, ale i wyłudzony kredyt na
podaugustowski zajazd „Pod krokodylem” –
kolejne trzy miliony.
http://3obieg.pl/pod-krokodylem-hula-tylko-wiatr
11.
Dopiero w 2012 roku
okazuje się, że Mirosław Ewiak zginął na Mauritiusie – 16
czerwca 2000 roku. Tymczasem dwaj radcowie prawni z Wrocławia, Wojciechowski
i Skiba, tuż przed wyjazdem Ewiaka w jego
ostatnią podróż składają w sądzie rejonowym
Wrocław-Fabryczna pozew. Oczywiście na podstawie… weksla.
I jakoś tak dziwnie tuż przed wyjazdem Mirosława. Jakby
wiedzieli, że nigdy się nie odwoła od wyroku…
12.
Pan nikt,
czyli Grzegorz Kaziewicz, nabywa wierzytelność stwierdzoną już
prawomocnym nakazem, pod koniec roku.
Pechowo obaj radcowie prawni giną. Oczywiście z przyczyn naturalnych,
czyli jeden w wyniku wypadku samochodowego, a drugi zawału serca
– w wieku trzydziestu kilku lat.
Ale…
Czy Kaziewicz zapłacił za nabytą wierzytelność?
c.d.n.
za: http://3obieg.pl/sedzia-wojciech-glowacki-ochranial-gliwickiego-lichwiarza-1
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać
na adres: |
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.