Białystok - nepotyzm sądowy, czyli rodzinne sitwy sądowe...
Mamo, tato ja też chcę być sędzią
Na poczatku chciałbym przypomnieć stary kawał żydowski:Na 28 sędziów apelacyjnych w Białymstoku 13 ma dziecko lub krewnego w sądzie, a niektórzy aż po dwie osoby
Zadzwonił informator. – Zdradzę pani tajemnicę – mówi przez słuchawkę
męski głos. – To tajemnica, o której wszyscy wiedzą.
Umawiamy się na mieście, bo choć nie podał nazwiska zapewniał, że
warto porozmawiać. Twarz wydaje się znajoma. Mignęła mi kilka razy
na sądowych korytarzach. – Radca, mecenas? – próbuję sobie
przypomnieć.
– Piszecie w „Porannym" o tym, że adwokatami zostają dzieci
adwokatów, a czemu nie napisaliście, co dzieje się w sądzie? –
przechodzi do rzeczy . – W Białymstoku sądzą już całe rodziny, bo
od lat skąpe etaty, które dostaje białostocki sąd, obsadzane są
krewnymi sędziów. Dzieci sędziów są tak zdolne, że zawsze są
pierwsze na listach aplikantów, którzy się dostali. Potem są
najlepsze, kiedy zdają egzamin sędziowski. Ma pani notes?
Jak się zostaje sędzią?
– Dzieci w sądzie mają sędziowie: Kaluta, Dąbrowska, Kałużna,
Pannert, nazwisko prezesa apelacji pani zna – uśmiecha się. –
Podaję nazwiska tylko sędziów apelacyjnych, wyżej być już w Białymstoku
nie można.
– Mało? – pyta. – No to dalej: sędziowie Danielewicz, Głos,
Szerel. Mają takie zdolne dzieci, że wszystkie zdały bardzo dobrze
egzamin sędziowski. Potem znalazły się im miejsca na asesurze, w końcu
etat. A zdają, a jakże, w Białymstoku przed komisją sędziów sądu
apelacyjnego. Mama się wyłącza, jak zdaje córka, ale na sali
pozostają jej koledzy.
– Niech pan mówi dalej – zachęcam.
– Nie tylko etaty sędziowskie przypadają krewnym. Między dzieci z sędziowskiej
branży rozdzielono też jedyne dwa etaty asystenta sędziego, które
dostał Białystok. W 2003 roku otrzymali je synowie: sędziego sądu
apelacyjnego i znanego białostockiego prawnika – dodaje.
Na twarzy informatora złośliwy uśmieszek. – Chce pani wiedzieć,
jak zostaje się sędzią z poparcia klanu? Rodzynkiem jest aplikacja
etatowa – zaczyna. – Nie dość, że uczysz się za darmo, to
jeszcze ci płacą. I najczęściej dziecko sędziego na taki rodzynek
trafia, bo zdaje po mistrzowsku egzamin na aplikację sędziowską, którą
przeprowadza sąd okręgowy. Dziecię sędziego jest pierwsze, drugie na
liście. Za nim długo, długo nic i dalej reszta młodych naiwnych, którzy
myślą, że się nauczyli to im się uda.
– Aha, przypomniałem sobie jeszcze parę nazwisk... – i tu padają
kolejne.
Gabinet prezesa
– Czy pani chce, żeby dzieci sędziów skończyły jako sprzątaczki
– dziwi się prezes białostockiej apelacji Janusz Dubij.
– Zdolni zdają na piątki i zostają przyjęci. O jakim złym
odczuciu społecznym pani mówi? Złe odczucie ma pewnie tylko kilku
redaktorów, a czasy sędziów z rekomendacji partii dawno minęły. To
co, mamy przyjmować z ulicy? – pyta prezes.
Prezes podaje reguły gry: komisja egzaminująca przyszłego sędziego,
który przez trzy lata uczył się dzielnie na aplikacji, składa się z
ośmiu sędziów sądu apelacyjnego i jednego przedstawiciela
ministerstwa, więc jest osoba z zewnątrz. Pytania na egzamin układane
są centralnie. Egzamin odbywa się w tym samym dniu w całym kraju. Do
Białegostoku pytania przychodzą w dniu egzaminu, albo dzień wcześniej,
żeby członkowie komisji mogli się przygotować.
– Nie od prezesa czy wiceprezesa zależy, kto dostaje etat. Na wolne
stanowiska sędziowskie, o których informuje minister sprawiedliwości
w ogłoszeniu w Monitorze Polskim, ubiegają się kandydaci z całego
kraju. To jest konkurs. Niekiedy na jedno miejsce przypada kilku, a
zdarzyło się, że nawet pięciu kandydatów. Opiniują je zgromadzenia
sędziów, potem lista wszystkich kandydatów trafia do Krajowej Rady Sądownictwa.
Ona decyduje, kto zostanie przedstawiony prezydentowi – mówi Dubij.
Ale prezes nie ukrywa, że największe szanse mają te osoby, które są
znane zgromadzeniu, czyli ludzie stąd.
Nie uważa, żeby Kowalski, który dostał wyrok, z którego jest
niezadowolony, miał mniejsze szanse na uchylenie orzeczenia, bo wydała
je np. córka prezesa apelacji lub syn lub córka pani wiceprezes
apelacji. – Odnoszę wrażenie, że pomieszaliście i poplątaliście
niezawisłość i niezależność. Niby dlaczego błędny wyrok ma się
utrzymać, bo wydało go dziecko sędziego? To bzdura! – oburza się
prezes Dubij.
– Panie prezesie, ja wiem, że to trudne pytania – próbuję łagodzić.
– One nie są trudne, one są po prostu bez sensu – odpowiada
prezes. – Publikując zbyt ogólne sądy czwarta władza podważa
autorytet wymiaru sprawiedliwości – kończy.
W kancelariach adwokackich
– Na 28 sędziów apelacyjnych w Białymstoku 13 ma dziecko lub
krewnego w sądzie, a niektórzy aż po dwie osoby? – pan mecenas K.
jest zaskoczony. Pod ręką kalkulator, więc zaczyna liczyć. – No
tak, odsetek krewnych niezły – mówi i zaraz dodaje: – Tego się
nie uniknie. Są rodziny adwokatów, lekarzy, są też i sędziowskie.
Dzieci sędziów mogą nawet sądzić lepiej, bo nabrały ogłady, której
brakowało w domu dzieciom z innej warstwy – uważa mecenas K. Jemu
dziecko sędziego w todze nie przeszkadza, choć dostrzega i złe
strony. Takich sędziów jest gorzej dyscyplinować do pracy. Przełożeni
nie zwracają im zbyt często uwagi, bo się boją mamy i taty z
apelacji. Takie dziecko szybciej awansuje: dostanie nominację z asesora
na sędziego, z sędziego rejonówki na ... itd. Jest jeszcze drugie
dno. Sędziowie też walczą o stanowiska, głosują nad tym, kto
powinien dostać nominacje wyżej, udzielają poparcia dla kandydatów
na prezesów. Dlatego także w sądzie tworzą się frakcje, więc w
czasie zgromadzenia sędziowskiego syn zawsze odda głos na mamę i tatę.
To trzeba zmienić
Przemysław Gosiewski, poseł Prawa i Sprawiedliwości, autor
projektu ustawy o „ uczciwym dostępie „ do zawodu adwokata, radcy
prawnego i notariusza: Zmieniać trzeba krok po kroku. Najpierw zajęliśmy
się adwokaturą, co wcale nie oznacza, że zmiany nie powinny iść
dalej. To co można zrobić dziś, natychmiast, to zorganizować przyszłym
sędziom obiektywny egzamin. Komisje nie mogą być zdominowane przez
jedno środowisko, a tak jest w przypadku sędziów. Egzaminować
powinni przedstawiciele różnych środowisk prawniczych.
Zbigniew Wasserman, poseł Prawa i Sprawiedliwości: Dziś nie ma
prawnego zakazu i
* Nepotyzm – faworyzowanie krewnych, ulubieńców
przy rozdawaniu godności lub wysokich stanowisk przez osoby wpływowe
(Słownik języka polskiego)
I co w tym dziwnego?
Kurier Poranny: Panie Prezesie, co trzeba zrobić, żeby zostać sędzią?
Janusz Dubij, prezes Sądu Apelacyjnego w Białymstoku: Ukończyć wyższe
studia prawnicze, aplikację, asesurę, ewentualnie inną aplikację
korporacyjną i odbyć staż radcowski, czy adwokacki itd. Wtedy ma się
mniej więcej 29 lat. Ocena z egzaminu sędziowskiego musi być wzorowa.
Piątka daje szansę.
l Zapomniał Pan o jednej ważnej rzeczy, że trzeba mieć jeszcze tatę
lub mamę sędziego!
– To jest potoczne rozumienie spraw. Nie ukrywam, że pewne osłuchanie
prawnicze, rozmowy prowadzone w domu na temat prawa rzeczywiście ułatwiają
zdobywanie wykształcenia prawniczego i pokonywanie tej drabiny.
l Czy to przypadek, że na 28 sędziów białostockiego sądu
apelacyjnego aż 13 ma córkę sędzię, syna sędziego albo synową.
Niektórzy nawet po dwie osoby z rodziny...
– A cóż w tym dziwnego? Ich dzieci zdały bardzo dobrze egzaminy.
l Czy wyłączył się Pan ze składu komisji egzaminacyjnej, kiedy
egzamin sędziowski zdawała pana córka?
– Tak.
l Ale nie wyłączył się Pan, gdy egzamin zdawał pan Tomasz P.?
– Od sześciu lat jestem przewodniczącym tej komisji i nie było ku
takiemu wyłączeniu żadnych ustawowych przesłanek.
l Ale chodziło o syna pana kolegi. Kiedy Pan był wiceprezesem sądu
okręgowego, ojciec pana Tomasza P. był pana zwierzchnikiem – pełnił
funkcję prezesa.
– To nie ma nic do rzeczy. W składzie komisji egzaminacyjnej zasiada
ośmiu sędziów sądu apelacyjnego i przedstawiciel Ministerstwa
Sprawiedliwości, on jest osobą z zewnątrz. Wszystko jest zgodne z
prawem. Ocena zależy od wiedzy kandydata. Zresztą nie wszystkie dzieci
sędziów zdają egzamin. Są tacy, którzy nie zdają.
l A kto nie zdał?
– Nie wymienię nazwisk, bo zabrania tego ustawa o ochronie danych
osobowych.
l Więc nie jest prawdą, że dzieci sędziów z mlekiem matki wysysają
wydawanie wyroków?
– Ja mówię, że osłuchanie prawnicze, przebywanie z rodzicami
prawnikami przynosi pewne efekty. Nie oznacza to, że dziecko sędziego
musi zostać sędzią. Moja rodzina jest też takim przykładem. Córka
została sędzią, a syn od początku nie interesował się prawem.
l Ale Pana syn i tak znalazł w sądzie pracę jako informatyk.
– Tak, jest informatykiem, ale co w tym złego?
Sędziowie Sądu Apelacyjnego w Białymstoku
1. Zygmunt Kaluta – sędzia córka i synowa
2. Anna Dąbrowska, wiceprezes – sędzia syn i córka , synowa
kuratorem zawodowym
3. Władysława Prusator – Kałużna – sędzia syn
4. Jadwiga Żywolewska – Ławniczak sędzia bratanek
5. Zbigniew Pannert asesor syn
6. Mariola Pannert ( małżonkowie) asesor syn
7. Alicja Wojno-Gąsowska sędzia synowa
8. Janusz Dubij, prezes sędzia córka
9. Irena Kujawa (na emeryturze) sędzia syn
10. Edward Głos sędzia syn, sędzia synowa
11. Janina Domańska – Szerel sędzia córka
12. Andrzej Czapka aplikat syn
13. Edyta Danielewicz sędzia córka
Komentowanie nie jest już możliwe.