opublikowano: 26-10-2010
PORADNIK MŁODEJ SĘDZI
Mając na uwadze wzrastający poziomo świadomości swoich praw jaki dokonuje się
u polskich ojców, w celu wyrównania szans i w trosce o dalszy rozwój zawodowy
oraz wzrost kompetencji sędziów sądów rodzinnych, w tym miejscu zamieszczać
będziemy pomocne dla nich wskazówki jak postawić na swoim. Pamiętając o
praktycznym przeznaczeniu niniejszego opracowania nasze rady wspierać będziemy
przykładami z orzecznictwa. Niestety nie będzie obrazków, ale mam nadzieję,
że chociaż części uda się przebrnąć przez tę przeszkodę.
Problem 1. Jak zgodnie z prawem nałożyć na ojca karę finansową za złożony
wniosek o wykluczenie sędziego pomimo braku ku temu możliwości prawnych?
Rozwiązanie problemu numer 1:
Krok 1. W pierwszej instancji nałożyć na podsądnego grzywnę na mocy
nieistniejącego aktu prawnego.
Krok 2. Jeśli podsądny odwoła się do drugiej instancji należy jego odwołanie
obarczyć wpisowym.
Krok 3. Sąd II instancji bezprawnie nałożoną grzywnę anuluje, ale forsa za
odwołanie pozostaje w kasie, a ojciec jest o parę złotych szczuplejszy i nie
ma już na klocki Lego. No i wybije mu się z głowy dochodzenie swoich praw w
przyszłości.
Jak to robią zawodowcy, czyli przykład praktyczny dla problemu numer 1:
Pozwany złożył wniosek o wyłączenie SSR Ewy Cywińskiej z rozpatrywania
jego sprawy (SR w Pruszkowie – sygn. III RC 165/01).
Dnia 21.01.2003r SR w Pruszkowie w składzie : (przewodnicząca) SSR Izabella Wiśniewska,
SSR Hanna Fischer, SSR Bożena Kosieradzka postanowił:
I .Oddalić wniosek pozwanego o wyłączenie sędziego Ewy Cywińskiej.
II. Na mocy art. 53 kpc ukarać pozwanego grzywną w wysokości 500.- /pięćset/
zł.
Dnia 2.02.2003r pozwany złożył zażalenie, w którym przywołał uchylenie
art. 53 kpc przez Trybunał Konstytucyjny.
Sąd nie skorzystał z art. 395 par 2 i nie uchylił zaskarżonego postanowienia
we własnym zakresie i wezwał pozwanego do uiszczenia wpisu 15zł.
Wniosek dla adepta sztuki sądowniczej:
Pamiętaj, że musicie trzymać się razem. Najważniejsza jest solidarność
zawodowa (nie tylko ta oczywiście, ale ta też). W jedności siła! Zjednoczone
możecie nie tylko prawo stosować (to cholernie nużące), ale i tworzyć
otaczającą Was rzeczywistość prawną (to dopiero jest godne Was wyzwanie).
Zagadka dla prymusa: Czy jeśli ojciec nie zapłaci wpisowego to bezprawny wyrok
się uprawomocni i będzie on musiał zapłacić grzywnę 500 zł czy nie?
Uwaga. Ilość kobiet (a tym bardziej ich jakość) zaangażowanych w tę sprawę
jest przypadkowa i o niczym nie świadczy. Innymi słowy to szara codzienność
sądownictwa rodzinnego.
10 MITÓW NA TEMAT OJCÓW I POLSKIEGO
SĄDOWNICTWA RODZINNEGO
Polska ma jeden z najlepszych na świecie Kodeksów Rodzinnych i Opiekuńczych
Polscy ojcowie nie chcą płacić alimentów na swoje dzieci
Przemoc w rodzinie jest wyłączną domeną polskich mężczyzn
Płeć nie gra roli
Sądy rodzinne nie mają możliwości egzekwowania kontaktów dziecka z ojcem
Polska ma jeden z najlepszych na świecie Kodeksów Rodzinnych i Opiekuńczych.
To jedna z najbardziej oklepanych bzdur. Niestety często powtarzana także
przez środowiska podające się jako obrońcy praw ojców. W rzeczywistości
obecny Kodeks Rodzinny i Opiekuńczy (KRiO) jest ustawą niezgodną z Konstytucją
RP właśnie w aspekcie równouprawnienia kobiety i mężczyzny.
Wniosek w tej sprawie został zgłoszony przez Rzecznika Praw Obywatelskich do
Trybunału Konstytucyjnego w kwietniu roku 2002 i do tej pory pozostaje on bez
odpowiedzi (co znakomicie komponuje się z całokształtem indolencji wymiaru
sprawiedliwości w zakresie zwalczania patologii w sądownictwie rodzinnym). Według
tej ustawy kobiety wiedzą z kim do łóżka idą, a mężczyźni nie. Bo jak
inaczej wytłumaczyć fakt, że kobieta może doprowadzić do ustalenia ojcostwa
nawet wbrew woli mężczyzny (poprzez orzeczenie sądowe), ale aby na wniosek mężczyzny
uznać go za ojca dziecka niezbędna jest zgoda matki (tutaj jurysdykcja sądów
nie sięga).
KRiO jest ustawą, która np. nie definiuje pojęcia ojca. Pochodzenie dziecka
natomiast określa od matki i jej męża. W tym kontekście słowo
"ojciec" w tej ustawie nie pada. Nic zatem dziwnego, że w praktyce
sprowadza się to do tego, że po rozwodzie mężczyzna przestając być mężem
matki traci również prawo do dziecka.
O ojcostwie niezamężnego mężczyzny lepiej nawet nie wspominać - KRiO nakłada
na mężczyznę szereg obowiązków nie dając ani jednego prawa do dziecka, a
wręcz przeciwnie - z urzędu ustawa ta część praw ojca (czy raczej "niemęża"
matki) mu odbiera. Z góry zakłada, np. że niepewność mężczyzny co do
ojcostwa jest wynikiem jego łajdactwa, a nie np. złego prowadzenia się matki
dziecka. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że w przypadku sądowego ustalenia
ojcostwa mężczyźnie z urzędu odbiera się władzę rodzicielską? I to wbrew
temu co mówią najwyższe autorytety naukowe czyli, że stosunek mężczyzny do
dziecka po rozwiązaniu jego wątpliwości dotyczących ojcostwa ulega
diametralnej zmianie.
Ustawa, która ma chronić przede wszystkim dziecko, paradoksalnie dyskryminując
jego ojca wyrządzą wielką i nieodwracalną szkodę właśnie temu dziecku.
Ustawa nie precyzuje zresztą jak należy rozumieć samo pojęcie dobra dziecka.
Tym samym zezwala na nadużywanie władzy przez często niedouczonych i przepełnionych
stereotypami sędziów. Stan taki jest powszechną patologią i zmorą sądownictwa
rodzinnego. Te same sądy raz warunki materialne przytaczają jako argument za
pozostawieniem dziecka przy matce (albo np. babce - jak w przypadku Tomka z
Zielonej Góry), a innym razem argumentują, że lepsza sytuacja materialna ojca
nie ma znaczenia i dziecko pozostawiają z matką.
Profesorowie prawa apelują, że ojcowie są dyskryminowani zarówno przez obowiązujące
akty prawne jak i przez orzecznictwo. Podstawowy akt prawny jakim jest KRiO
pozostaje wstydliwym świadectwem dyskryminacji i bezprawia mającego miejsce w
sądownictwie rodzinnym.
Ojcowie nie chcą płacić alimentów na swoje dzieci
Badania naukowe wskazują na fakt, że mężczyźni nie identyfikują się z
potomstwem, z którym nie mają kontaktu i na którego wychowanie nie mają wpływu
(z potomstwem, które często nie tyle jest wychowywane co wręcz tresowane w
nienawiści do nich).
Słynący ze swego pragmatyzmu Amerykanie wprowadzili w swoim prawie prostą
zasadę, że rodzic, któremu utrudniane są kontakty z dzieckiem ma prawo do
zawieszenia płacenia alimentów. Z pozoru wydaje się to być bardzo
kontrowersyjnym pomysłem bowiem czy można obciążać dziecko konsekwencjami
nieodpowiedzialności jednego lub dwojga swoich rodziców? Niemniej stosowanie
tej zasady doprowadziło w praktyce do zdyscyplinowania rodziców dziecka do
szanowania prawa dzieci do kontaktu z obojgiem rodziców.
Ograniczając ojcom i dzieciom prawo do wzajemnych kontaktów sądy same nakręcają
spiralę krzywdy i nienawiści, której później próbują nieudolnie
przeciwdziałać (chociaż wcale nie jestem pewien czy rzeczywiście chociażby
próbują).
Zamiast alimentów płatnych do rąk matki wyliczanych na podstawie opłat (za
szkołę, rachunków za odzież, pływalnię, rozrywki) sądy mogłyby (jeśli
to już naprawdę byłoby konieczne gdyż stanowcza większość rodziców - zarówno
ojców jak i matek - nie uchyla się od obowiązku utrzymywanie dzieci) nakazywać
alimentację naturalną w postaci obowiązku zapłacenia za szkołę, kupna butów
zimowych itp. itd. Niby to to samo, ale przecież każdy ojciec wie, że tak
naprawdę to zupełnie co innego. W tym drugim przypadku trzeba pójść do szkoły
dziecka, pójść z nim do sklepu, na trening, do kina itp. To jest właśnie
troska o dobro dziecka, a nie (jak w przypadku zmuszania do płacenia
znienawidzonemu partnerowi pieniędzy, a w konsekwencji niejednokrotnie
odbieranie ojcu szansy/pieniędzy na kupienie dziecku zabawki, ubrania, pójścia
do kina) nakręcanie spirali nienawiści w centrum, której znajduje się
dziecko.
Czyż nie właśnie o to proszą ojcowie na rozprawach? Ostatnio rozmawiałem z
ojcem, którego Pani sędzia (z Sądu Okręgowego w Poznaniu, XII Wydział
Cywilny) spytała się ile wydaje na zabawki, które daje dziecku podczas wizyt,
po czym zaproponowała, że o tyle zwiększy alimenty, a on nie będzie musiał
kupować zabawek. (Czy ona jest mądra, czy może tylko skończyła prawo? Nieważne,
bo jest niezawisła.) Kodeks powinien wręcz zakazywać aby można było wystąpić
z wnioskiem alimentacyjnym wobec normalnego człowieka, który może i chce
utrzymywać swoje dzieci. Wprawdzie prawo (wbrew potocznym opiniom) nie zmusza sądu
do zasądzenia alimentów wypłacanych do rąk drugiego rodzica, ale w praktyce
po pierwsze sędziowie go nie znają, a po drugie działają tak jak im starsze
koleżanki powiedziały, że się robi.
O dziwacznych regulacjach komorniczych, które zezwalają na obciążanie ojca
opłatami wnoszonymi na rzecz komornika nawet w sytuacji, gdy nie uchyla się on
od terminowego wnoszenia alimentów szkoda nawet wspominać. Gdyby wymiarowi
tzw. sprawiedliwości rzeczywiście zależało na zabezpieczeniu dobra dziecka
(w tym na poprawie jego sytuacji materialnej) to wręcz karałby finansowo
rodzica (w praktyce matkę), który złośliwie obciąża drugą stronę
dodatkowymi i zupełnie niepotrzebnymi kosztami komorniczymi. Sądy rodzinne wolą
jednakże stać na straży swojej wygody i lenistwa sędziów aniżeli dobra
dzieci. No i komorników, na których wdzięczność pewnie potem mogą liczyć.
Nie widać szans na to by w Polsce zaczęło panować prawo i zdrowy rozsądek w
zakresie zasądzania i egzekucji alimentów. Póki co regulacje prawne są
takie, że czynią z alimentów idealne narzędzie zemsty (o czym wkrótce też
napiszemy). W świetle prawa oczywiście i dla dobra dziecka. 3.
Przemoc w rodzinie jest dziełem wyłącznie mężczyzn
Zupa była słona. Nieobiektywna propaganda środowisk feministycznych za
publiczne pieniądze wyrządziła krzywdę niejednemu już przyzwoitemu ojcu.
Skandalem jest zaangażowanie się w tę nagonkę wymiaru tzw. sprawiedliwości,
który wyraził swego czasu zgodę na uprawianie tej nieodpowiedzialnej
propagandy w budynkach sądów poprzez zamieszczanie w nich plakatów z
wizerunkiem mężczyzny w krawacie za kratkami i napisem "Przemoc wobec
kobiet jest przestępstwem. STOP". Skojarzenie miało być przy tym
oczywiste. Każdy mężczyzna to sadysta. Także ten na co dzień uśmiechnięty,
dobrze ubrany i lubiany w pracy przez koleżanki.
Siła myślenia stereotypowego jest porażająca. Weźmy na ten przykład
pierwszego z brzegu Pana Pawła Jarosa (Rzecznika Połowy Praw Dziecka), który
sugeruje, że w patologicznych rodzinach mężczyźni są z marginesu społecznego,
a kobiety z elit ekonomiczno-kulturowych. W ten sposób argumentuje statystyki,
które nakazują mu wierzyć, że po rozwiązaniu małżeństwa w środowiskach
patologicznych dzieci nagle stają się szczęśliwe, dobrze ubrane i odżywione.
Prawda jest tymczasem zupełnie inna: mężczyźni z marginesu łączą się z
kobietami z marginesu. Po rozwodzie taka kobieta najczęściej nadal pije
denaturat. Dzieci włóczą się głodne po ulicach i zaczynają popełniać
przestępstwa bez względu na stan cywilnych ich rodziców. Jedyna różnica
jaka dokonuje się w ich życiu jest taka, że teraz, za wiedzą, przyzwoleniem,
a nieraz i przy współudziale matki, zamiast ojca znęcają się nad nimi
kolejni jej konkubenci. Lepiej zatem wrócić do poważnej dyskusji o naprawie
tego co naprawić można, aniżeli pleść głupoty, które mają uzasadniać
bezprawie i nieuczciwość sądownictwa rodzinnego. Zresztą za te głupoty Pan
Jaros nagrodę już dostał ... od KOPD - order uśmiechu. Rzeczywiście niezły
z niego jajcarz.
Statystyki są jakie są i bezrozumni często chętnie po nie sięgają jak po
prawdę objawioną. Nikt się nie zastanawia czy mierzącemu 190 cm wzrostu
facetowi wypada pójść na Policję powiedzieć, że dostał w buzię od żony
w związku z tym prosi o interwencję. W Poznaniu znany jest mi przypadek gdy
pani (a jakże) prokurator zaniedbuje pomimo ewidentnych dowodów (w tym zeznań
podejrzanych) sprawę o pobicie i groźby karalne kierowane pod adresem ojca
dziecka. Zachowanie matki dziecka i jej ciotki (wspólnie zamieszkują)
usprawiedliwia w pisemnych postanowieniach tym, że "taki mają
temperament". Tym samym potwierdza zdarzenia, o których donosił ojciec i
umarza postępowanie. Takich głupot nawet sąd nadzorujący sprawę nie może
znieść i cofa umarzane sprawy do ponownego rozpatrzenia. A pani pożal-się-boże-prokurator
dalej swoje. Wkrótce będzie może okazja bliżej opisać tę wschodzącą
gwiazdę wymiaru sprawiedliwości.
Także na niebieskiej linii panie psycholog wprost odmawiają zgłaszającym się
mężczyznom pomocy. Nawet jeśli proszą o nią w imieniu swych maltretowanych
przez matki dzieci. Facet, który nie potrafi dać sobie rady z własną żoną
budzi w naszym społeczeństwie wzgardę i politowanie. Nikt mu nie pomoże. Mógłby
wprawdzie udać się do sądu rodzinnego po rozwód z żoną, ale wówczas jak w
banku ma, że odbiorą mu też dzieci. Nierzadko także cały materialny dobytek
swojego życia. Przemoc psychiczna ze strony żony nie będzie dla sądu
rodzinnego żadnym argumentem albowiem w świetle prawa sama w sobie nie jest
przestępstwem. Nie wolno mu się też bronić. Niechby tylko spróbował! Wówczas
będzie siniak, a zaświadczenie o przemocy psychicznej zawsze chętnie koleżance
wyda pani psycholog z niebieskiej linii.
Skandalem jest to, że prawo nie ściga samej w sobie przemocy psychicznej, której
sprawczyniami znacznie częściej są Panie. A przecież obie formy przemocy -
zarówno psychiczna jak i fizyczna zasługują na potępienie. (mówią o tym
największe autorytety, jak chociażby Stanisław Lem, który osobiście tego doświadcza
pod nosem sądu rodzinnego). Tajemnicą poliszynela jest, że właśnie brak
latami reakcji na ową przemoc psychiczną niejednokrotnie wywołuje niestety
niekontrolowaną obronę w niedopuszczalnej formie przemocy fizycznej. Wówczas
wkracza prawo, a statystycy się cieszą, że im słupek rośnie. A przecież
przemoc jest złem bez względu na jej formę i płeć ofiary. Nie jest
przypadkiem fakt, że to właśnie mężczyźni kilkakrotnie częściej niż
kobiety popełniają samobójstwa z powodu rozpadu rodziny i izolacji ich od
dzieci (patrz m.in. prace profesor Marii Jarosz). Samobójstwo to szczególna
sytuacja, gdy przemoc psychiczna także zostawia ślady na ciele, np. w postaci
sinej pręgi na szyi, rozciętego nadgarstka lub plam opadowych. Wówczas jednakże
najbliżsi ofiary są rzuceni na kolana i nie mają już siły dalej walczyć...
"Zwycięzców" się bowiem nie sądzi. Ale o tym sza!
Czy któryś z sędziów wymierzających sprawiedliwość zastanowił się kiedyś
ile przemocy psychicznej jest np. w postawie sądów rodzinnych, które nie chcą
skutecznie egzekwować praw dzieci do kontaktu z ojcem nawet wówczas gdy same
takie kontakty nakazują? Lepsza bowiem najgorsza matka niż najlepszy ojciec.
Tyle na temat relacji damsko-męskich. A co z dziećmi? W Polsce orzeka się
rocznie ponad 40.000 rozwodów, w wyniku których praktycznie zawsze dzieci
pozostają z matkami. Po 10 latach (kiedy te dzieci dorastają) daje nam to
liczbę 400.000. 50% kobiet utrudnia lub uniemożliwia dzieciom kontakt z byłymi
mężami. Daje to liczbę około 200.000 dzieci, które padają ofiarą przemocy
w rodzinie ze strony swoich matek. Na próżno by tego szukać w oficjalnych
statystykach.
Płeć sędziego nie gra roli
Temat jest trudny, ale nie można udawać, że problem nie istnieje. Z góry
przepraszam za może zbyt mocne i bezpośrednie argumenty. Nie chodzi jednakże
o to by czepiać się rozwiązań, w których zwyciężył rozsądek i górę
wziął interes obywatela. Chodzi o to by przedstawiać sprawy uczciwie, a
problemy nazywać po imieniu. Na początek zatem drastyczny przykład, gdzie
uznano jednakże, że płeć bogu ducha winnego funkcjonariusza ma jednakowoż
znaczenie dla prawidłowego toku spraw: dopiero co doczekaliśmy się uregulowań
gwarantujących kobietom, które padły ofiarą gwałtu, że nie będą przesłuchiwane
przez mężczyzn Policjantów. Dlaczego skoro to nie oni je gwałcili? Dlatego,
że o pewnych sprawach kobietom jest łatwiej porozmawiać, dlatego, że
funkcjonariusz kobieta nie kojarzy się z napastnikiem, a dzięki temu ofiara
(chociażby podświadomie) nie zablokuje się, dlatego, że sprawa dotyczy spraw
intymnych, a te z definicji napotykają na naturalną barierę komunikacyjną
pomiędzy osobami różnej płci, podczas gdy pomiędzy osobami tej samej płci
nawiązuje się niewidzialna nić zrozumienia, której źródłem są doświadczenia
właściwe wyłącznie dla przedstawicieli danej płci od czas najwcześniejszego
dzieciństwa po późną starość.
Podsumowując trochę może już bardziej na luzie: Linda może i wie najwięcej
o zabijaniu, ale co on k... może wiedzieć o tym jak boli, gdy cię ciągną za
warkoczyk? (Pana aktora przepraszam, że się nim posłużyłem. Mam do niego słabość
bo w roli Taty był naprawdę dobry chociaż marynarz z niego do d... Chciałem
mu o tym osobiście powiedzieć, gdy płynąc Polpharmą 2000 z Juraty na Hel
zawadziliśmy kilem o dno, ale się zablokowałem :)
W sądzie te proste prawdy nie obowiązują. Pani sędzia i jej koleżanki ławniczki
podparte opiniami koleżanek biegłych wiedzą, bowiem o nieszczęsnym chłopie
wszystko, co on by chciał, aby wiedziały + to, co żona dodała lub wymyśliła.
Załóżmy zatem nawet to w co nikt z nas i nich nie wierzy, a więc, że są na
tyle nieskazitelnie idealne, że płeć zostawiają w domu na tyle skutecznie,
że zdarza im się w pracy pomylić toalety (i że nie pomyślą o nas złego słowa
nawet wówczas gdy usiądą na posiusianą deskę). Załóżmy, że na tych
wszystkich szkoleniach, na których nigdy nie były i we wszystkich książkach,
których nigdy nie przeczytały właśnie tego uczą. Załóżmy w ostateczności,
że to wszystko naprawdę umieją, bo zdolne z nich, kurczę, bestie!
Czy to wystarczy do sukcesu? Czy to dowodzi już, że ich płeć nie będzie grała
roli i, że przy wydawaniu orzeczenia kierować się będą tylko już oceną
postaw małżonków?
Niestety nie. Dlaczego? Ba mamy jeszcze w sądzie chłopa, który już z pewnością
taki idealny nie jest i gdy zobaczy wkoło tyle bab gotowych by pomóc mu rozwiązać
jego problem z jedną babą to z pewnością coś się w nim zacznie blokować.
Nie o kwiatkach i pszczółkach idzie przecież rozprawa, a o najbardziej
intymnych sprawach ludzi - o nich samych i o ich rodzinie. Na szczęście Wysoki
Sąd to nie jakaś tam Policja kryminalna toteż ma lepsze metody na
odblokowanie: badania u biegłych (najczęściej rozwiedzionych) pań psychologów
albo w ostateczności grzywna, która odblokuje największego nawet twardziela.
Dużo w tym drwin i kpin. Prawda jednakże jest taka, że zetknięcie się mężczyzny
przeżywającego poważny kryzy i mającego duże problemy osobiste z taką ilością
kobiet może i w praktyce często powoduje włączenie się bardziej lub mniej
świadomych mechanizmów obronnych, które nie mają niczego wspólnego z tym co
taki człowiek sobą reprezentuje na co dzień. Do tego wystarczy dodać mu 3
godziny widzenia z własnymi dziećmi w tygodniu i proszę ... wyszło szydło z
worka. "A nie mówiłam?"
Wniosek dla mnie płynie z tego tylko jeden: czy się to komuś podoba czy nie płeć
sędziego zawsze odgrywa rolę. Potwierdzają to bezlitośnie również
statystyki, które dup nie pokazują, że racje pań i ich punkt widzenia trafia
na podatniejszy grunt w sądach rodzinnych aniżeli argumenty panów. No chyba,
żeby założyć, że w chłopach rzeczywiście siedzi coś niedobrego. Jeśli
tak, to proszę bardzo, ale bądźmy konsekwentni. Znaczy to, że owo tajemnicze
zło siedzi w około 50% populacji, a to pozwala już założyć, że to nie
patologia, a norma, która powinna być usankcjonowana prawnie i chroniona. Wróćmy
zatem lepiej na ziemię i powiedzmy wprost: bezstronność werdyktu w sprawach
rodzinnych (a więc póki co pomiędzy kobietą i mężczyzną) wymaga dbałości
o zachowanie parytetu płci zarówno w składach orzekających, jak i osobach
powoływanych przez Sąd do uczestnictwa w procesie. Nie jest to warunek
wystarczający, ale z całą pewnością konieczny.
Sądy rodzinne nie mają możliwości egzekwowania kontaktów dziecka z ojcem.
za witryną: http://www.tata.pl/
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
A dla odreagowania
sympatyczne linki dla poszkodowanych przez schorowane organy sprawiedliwości :-))
10
przykazań dla młodych adeptów prawa, czyli jak działa głupota prawników +
modlitwa...
"walczący
z wilkami, szeryf z Bieszczad czyli z impotentnymi organami (nie)sprawiedliwości?"
takie sobie dywagacje Z. Raczkowskiego
Wilk
Zygfryd - CZARNA BIESZCZADZKA RZECZYWISTOŚĆ...
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński i sympatycy SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.