Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 26-10-2010

Chicagostan    WALDEMAR ŁYSIAK      

,,Nie ma  nic nowego pod słońcem... Jeśli jest coś, o czym mówią:

To jest nowe! - już to było w czasach, które były przed nami"

(Stary Testament, księga “Kohelet").

 

W księgach Starego Testamentu moż­na prawie wszystko znaleźć, łącznie z pu­entą uniwersalną, że wszystko to marność nad marnościami. Prawie wszystko moż­na znaleźć również w wersach dramatów Szekspira i w tekstach piosenek Presleya. Prawie, bo nie ma tam nic, na temat. Lechistanu. Kto by pomyślał, że ten brak uzupełni świeża (z roku 1992) biografia Ala Capone? Kilkusetstronicowe dzieło Roberta J. Schoenberga “Mr Capone" tylko formalnie jest biografią sławnego bandyty. W. istocie jest to obejmująca ponad pól. wieku monografia Chicago rządzonego przez bezprawie, korupcję i zbrodnię. "Lektura'' niczym muzyka - “lekka, łatwa i przyjemna"- bo czytelnik (nadwiślański) ma ten komfort, że od pierwszej strony do ostatniej czuje się jak u siebie w domu. Wszystko swoj­skie takie. Na przykład wszechobecna korupcja:

“Był to okres, gdy korupcja w Chi­cago stała się, jak nigdy dotąd, nor­malną praktyką. Politycy, policja, prokuratorzy, adwokatura, sędzio­wie, obywatele i przestępcy tak uwi­kłali się w więzy przekupstwa i za­straszania, że uczciwość wydawała się czymś ekscentrycznym "...

Obywatelowi kraju,  który niedawno przeżył wybory do miejskich i regional­nych władz, czegoś w powyższym cytacie brakuje. Brakuje radnych, co czyni lustro niezupełnie wiernym; czyżby Schoenberg zapomniał  o roli radnego? Nie, nie zapomniał, tylko pisze o tym w innym miejscu:

Radni, już całkiem otwarcie sprzedawali swoje głosy decydują­ce o przyznaniu koncesji na usługi lub przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. Wzięcie łapówki nie od­bierało nikomu spokojnego snu. Nikomu, a więc również elektoratowi,  czyli,, społeczeństwu, co dla  autentycznego idealisty zawsze było, jest i będzie zjawiskiem z kręgu cudów produkowanych przez diabła”.

Szczerzy zwolennicy reform ni­gdy nie mogli pojąć, dlaczego społe­czeństwo ich nie popiera} skoro jest przerażone jawną  korupcją; dlaczego tak rzadko ludzie decydują się usunąć łotrów i dlaczego ,jeśli wre­szcie ich wyrzucą, w następnych wyborach zwykle znowu głosują na kandydatów tego samego pokroju albo jeszcze gorszych".

Zupełnie to. samo -mówi stare, prawo Kopernika — że zły pieniądz jest wypierany przez pieniądz jeszcze gorszy. Są to wszakże pojęcia względne (o czym mówi teoria względności Einsteina), bo dla zło­dzieja każdy; ukradziony .pieniądz jest lepszy od nie ukradzionego. Dla polityka i biurokraty również. Społeczeństwo ma dość rozumu, by cenić ludzi, którym “pecunia non olet", więc wybiera takich ludzi na urzędy, bardzo często. A politycy i biurokraci mają dość rozumu by speł­niać oczekiwania, elektoratu. Elektoratu Bogobojnego, bijącego własne dzieci po pupie, gdy ukradną zabawkę, ale głosujące­go wbrew wyznawanym ideałom — za pragmatyzmem świata dorosłych. Schoenberg przytacza kilka konkretów doku­mentujących wspomnianą, z pozoru (ale tylko z pozoru) masochistyczną, tenden­cję:

“Gdy burmistrz John Wentworth  zbyt mocno przykręcił śrubę, wyborcy usunęli go. Kiedy ponownie objął urząd, postępował ostrożnie, zdając sobie sprawę, że niezależnie od tego jak żarliwie wierni modlą się w niedzielę, podczas głosowania okazuje się, że większość hołduje zasadzie, iż wszystko jest dla ludzi. Z kolei, gdy reform próbował bur­mistrz Joseph Medill - Michael Cassius McDonald, największy wła­ściciel domów gry, zwołał wiec, na którym właściciele salonów, hazardowych złodzieje, ogłosili własny, antyrestrykcyjny program, z którym ich kandydat stanął do wyborów i wygrał".

Jak miał nie wygrać, kiedy głosują pełnoletni ludzie? Pełnoletni ludzie to takie zwierzęta, które uważają, że wszy­stko jest dla pełnoletnich ludzi prócz restrykcji, czyli pedantycznego stosowa­nia Dekalogu. Oto czemu Savonarolę unicestwił ten sam lud, co go ukoronował

-błędem brata Girolamo było traktowa­nie Dekalogu serio. Tymczasem wiado­mo, że serio można przykazania trak­tować w pedagogice i w retoryce, ale nie w praktyce i w polityce. Słowem - trze­ba oburzać się na Zło, ale głosować na Zło:

 “Gdy dana społeczność publicznie twierdzi,  że praktyki występne są __

 grzechem, lecz tylko mniejszość tak naprawdę, rodzi się korupcja. W Chicago obywatele wielokrotnie opowiadali się większością głosów za tolerowaniem niemoralnych praktyk."

 Dotykamy tu już sfery psychologii, czyli zagadnień z kręgu dwoistości natury człowieka, i sam pan Freud się kłania ,- nisko, kiedy mowa o tym, że szczególnie "wierny elektorat skurwysynów (zwłaszcza przystojnych skurwysynów,  w typie fryzjerów prowincjonalnych i działaczy ligowych) tworzy płeć piękna. Kobiety 'czasami świątków chwalą, łotrów wybie­rają zawsze. Analizując to zjawisko Schoenberg cytuje — by nie zostać posądzonym o, “męski szowinizm"— damę, głośną dziennikarkę i właścicielkę “Heralda" oraz “Timesa" (które połączyła), Eleono­rę Pattersori, zwaną “Cissie". Mme Patterson, której Al Capone udzielił wywia­du, orzekła m.in. co następuje:

 “Nieraz już powiedziano - zresz­tą zgodnie z prawdą - że kobiety darzą gangsterów szczególnego ro­dzaju sympatią. Jeśli nie możecie tego zrozumieć, zapytajcie doktora Freuda".

Kłopot państwa lub miasta zwiększa się wtedy, gdy nie tylko białogłowy, lecz i tzw. stróże prawa "darzą przestępców “szczególnego rodzaju sympatią". Tutaj doktor Freud nie jest nam już potrzebny jako diagnosta, sam Schoenberg sensow­nie to tłumaczy:

“Jeśli obywatele nie chcą, by wy­muszano przestrzeganie prawa; je­śli szefowie policji l politycy nie stronią od towarzystwa przestęp­ców; jeśli policjanta zamiast awansu spotyka szyderstwo i degradacja za postępowanie zgodne z regulami­nem, ogól zaś nazywa je nadgor­liwością, a zdrowy rozsądek szaleń­stwem - wówczas policjant odma­wiający wzięcia łapówki za zanie­chanie działań, których prawie nikt sobie nie życzy, jest fanatykiem albo głupcem".

Cóż, fanatyzm i głupota to przebrzydłe cechy, a do tego najczęściej wzajemnie ze sobą powiązane, jednak nie bądźmy zbyt surowi dla (nielicznych, dzięki Bogu) glin-durniów i glin-fanatyków, skoro sam Al nic przeciwko nim nie miał:

“— Nie mam nic przeciwko uczciwym glinom — powiedział kiedyś Capone. — Jak już jaki się trafi, nie daje się kupić, zawsze można go przenieść gdzieś gdzie nikomu ni będzie przeszkadzał. Ale nie gadajcie mi o honorze kapitanów i sędziów. Ci, którzy nie są do kupienia muszą zmienić pracę".

- Tę samą radę dawał Al (nielicznym dzięki Bogu) głupim pismakom gazeto wym. Pewien chicagowski reporter, prowadząc z Alem wywiad, otrzymał precyzyjną instrukcję w tej kwestii;  

“- Ilu dziennikarzy miał Pan na swojej liście płac?   

Capone zastanowił się, a potem wzruszył ramionami.       

- Mnóstwo.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Pochylił się i ojcowsko-braterskim gestem objął Brundidge'a za ramiona.

- Słuchaj, Harry - powiedział. — Podobasz mi się. Dam ci dobrą radę. Rzuć Chicago i tych łasych na pieniądze reporterów. Jesteś uczciwy, a ponieważ jesteś uczciwy, więc się mylisz l nie masz racji. Nic nie zwoju­jesz. Nawet przy poparciu tej twojej gazety. To jest zbyt poważny interes. Nikt nigdy nie dowie się jak duża jest to sprawa. Dlatego zostaw ją. .

— To znaczy?

— To znaczy, że nawet się nie połapiesz jak zrobią z ciebie durnia. Nieważne, co powiesz przed sądem. Chłopaki i tak udowodnią, żeś łgarz i oszust. Zrobią cię na cacy.

-         Mam zamiar wydrukować to, co pan mówi.

-          A ja wszystkiemu zaprzeczę".

Trzeba się z tym bezwzględnie zgo­dzić. W rzeczy samej bowiem władza to istotnie zbyt “duża sprawa", zbyt “po­ważny interes", aby można było zezwalać na wtrącanie się, grzebanie u żłobu i mie­szanie przy stoliku gry don Kichotom, marzycielom, altruistom oraz podobnym harcerzykom. Od stawiania szlabanu fra­jerom były i są “chłopaki", a od sadzania “chłopaków" na odpowiednich fotelach (urzędniczych, bankowych, policyjnych i w ogóle wszystkich decyzyjnych) jest stały kilkumilionowy elektorat i są wolne wybory, w końcu mamy demokrację, no nie?, he, he, he, he!... Wierność stałego elektoratu gangsterów warunkują byle i aktualne, całkowicie pragmatyczne zwrotne sprzężenia typu “rąsia rąsię myje", “kruk krukowi oka nie wykole" oraz  “bliższa koszula ciału". I jest klawo. Schoenberg to rozumie:

,,Ze strony wyborcy byłoby czymś nienaturalnym, gdyby przy urnie nie odpłacił się za przysługi, oczekując na dalsze. Byłoby samobójstwem

głosować na jakichś świeckich świę­tych, którym zasady zabraniają po­tem brać na lewo z kasy miejskiej, udzielać protekcji, owijać sobie sę­dziów wokół palca, i którzy mają w swoim programie jedynie uczciwe rządy".

Na uczciwe (no, może niecałkowicie ale przynajmniej uczciwsze) rządy Chica­go musiało czekać kilkadziesiąt lat. Było to kilkadziesiąt lat walki, którą Schoenberg tak sumuje:

“Prawdziwi reformatorzy opowia­dali się energicznie również za usta­wami o płacy minimalnej i maksymal­nym czasie pracy, za sprawiedliwym prawem mieszkaniowym oraz inny­mi posunięciami, które wreszcie zli­kwidowałyby zależność biedaków od samowoli lokalnych bossów. Ale za nim przyszły takie reformy, a wraz z nimi względna “prosperity”, mó­wienie choćby tylko o umiarkowanie przyzwoitej władzy miejskiej pozo­stawało wołaniem na puszczy".

Co nie znaczy, że przez wspomniane lata dżumy uczciwi politycy nie wchodzili do władz. Wchodzili, a jakże, zdrowsza (mniejsza) część społeczeństwa wybierała czasami idealistów. Z reguły jednak nie tylu, by mogli sprawować władze samo­dzielnie. Żeby więc móc sprawować wła­dzę (władza jest celem każdego polityka, uczciwego i nieuczciwego, taki zawód), uczciwi musieli wchodzić w alianse ze skurwysynami, co się fachowo nazywa: zawiązywać koalicje, dzięki czemu sami ulegali skurwieniu naturalnym biegiem rzeczy, jak to w przyrodzie:

“ Idealista, aby przetrwać  jako po­lityk, musiał iść na ustępstwa. W erze Ala Capone ta konieczność kryla się za wieloma aliansami. Ina­czej niewytłumaczalnymi. Uczciwi politycy musieli zawierać kompro­misy ze złem, po to, by przysporzyć więcej dobra. Ludzie skorumpowani i przestępcy mieli przewagę w zbyt wielu sytuacjach. Nie można było ich ignorować. Jeśli od czasu do czasu nie szło się z nimi na współ­pracę, mogło to kosztować przegra­ną w wyborach, gdy chciało się wybrać naprawdę przyzwoitego człowieka. Nawet prawi ludzie musieli korzystać z tego rodzaju poparcia. System, jaki się w ten oto spo­sób ukształtował, uprawomocnił ko­rupcję".

To prawda — nic bardziej nie uprawo­mocnia gangreny politycznej i admini­stracyjnej jak współudział “prawych lu­dzi" vel “naprawdę przyzwoitych ludzi" w jej funkcjonowaniu i rozszerzaniu. Dlatego Al miał słuszność, gardząc bar­dziej “uczciwymi politykami" klejącymi się do zawodowych przestępców niż gangsterami swojego pokroju:

“- Kanciarz to jest kanciarz — rzekł Capone. — W szczerości intencji kanciarza jest coś zdrowe­go. Lecz każdy gość, który udając, że pilnuje prawa, wykorzystuje swą władzę dla kradzieży, jest wredną żmiją. Najgorszym gatunkiem tej zgnilizny jest polityk. Może ci po­święcić bardzo mało swego czasu, bo większą jego część spędza na maskowaniu się i zacieraniu śladów, żeby nikt nie wiedział jakim jest złodziejem",

To był inteligentny facet ten Al. Kapo­wał o co chodzi i gadał o tym do rzeczy. Dlatego, kiedy w 1940 roku odbywały się w Stanach wybory prezydenckie, dużo ludzi głosowało na Ala Capone. Spytacie:

jak to możliwe, przecież nie było go wśród kandydatów?! Nie było, ale wy­borcy sami wpisywali jego nazwisko na kartach do głosowania. Komentując ten fakt Schoenberg cytuje opinię Katherine Gerould:

“To, co w Capone'm «bierze» jego adoratorów, to skuteczność działa­nia (...) Akceptacja Capone'a była tym samym, co uwielbienie dla For­da i Rockefellera (...) Mniej wagi przywiązujemy do pochodzenia bo­gactwa. Ważne jest tylko, czy ktoś ma pieniądze".

Ty, Czytelniku, jesteś w lepszej sytua­cji niż jankesi — będziesz miał swojego Ala wydrukowanego już wkrótce na kar­tach do głosowania, lub nawet kilku Alów; żadnego ze swoich forsiastych fa­worytów nie będziesz musiał sam wpisy­wać. Dlatego twój glos będzie prawomo­cnym głosem, a twój Al może zostać obrany prezydentem. Jeśli tak się stanie, potwierdzisz tezę Schoenberga:

“Chicago i Capone byli siebie go­dni. Do nauki tańca potrzeba pary, a miasto i Al byli stworzeni dla siebie".    

Chodzi o taniec zwany różnie w róż­nych strefach językowych: “danse macabre", “la danca de la muerte", “dance  of death", “Totentanz", co się na nasze tłumaczy chyba: “polka kajdaniarska" (jestem kiepskim lingwista, więc proszę ewentualnie skorygować tłumaczenie).

Schoenberg w klarowny sposób wy­kłada dlaczego Al zdobył Chicago:

“Bo ci, co rządzili przed nim; rządzili tak, jak tego chciała skorum­powana większość mieszkańców, i wystarczająco długo pozostawali u władzy, by przygotować teren dla Ala Capone".

Mógłbym z księgi Schoenberga o zadżumionym Chicago wyjąć jeszcze sporo równie adekwatnych cytatów. Czytając tę księgę jestem jak ów przysłowiowy kapral, któremu wszystko kojarzyło się z tylną wypukłością damskiej anatomii. Mnie się tutaj również wszystko jednoznacznie . (swojsko) kojarzy. Co zdradza, że należę do niepoprawnych “oszołomów", do “zoolo­gicznych "malkontentów, do kłusowników “polujących na czarownice" do notorycz­nych destabilizatorów “ładu społecznego ". Mówiąc serio — do śmiertelnych wrogów obecnie funkcjonującej czerwonej pseudo-demokracji i rustykalizacji, inaczej: do wro­gów rozkradania, prostytuowania i chamie­nia Lechistanu. Gdybym był Bogiem, ze­słałbym potop, ale będąc pisarzem mam tylko jeden oręż - słowa. Wytaczam prze­ciwko Złu słowa. Robię to od dawna i będę robił póki zaraza nie zniknie (lub póki ja nie zniknę). Dlaczego uwziąłem się tak bardzo? Bo “noblesse oblige". Już kilka razy prze­zwano mnie publicznie (również na łamach  “Tysola") ,,Sumieniem Narodu". Taki za­wód.

Wszystkie cytaty z książki J. Schoenberga „Mr Capone" w tłumaczeniu Władysława Masiulanisa.

www.aferyprawa.com - Niezależne Wydawnictwo Internetowe "AFERY KORUPCJA BEZPRAWIE" Ogólnopolskiego Ruchu Praw Obywatelskich i Walki z Korupcją.
prowadzi: (-)  ZDZISŁAW RACZKOWSKI.
Dziękuję za przysłane opinie i informacje. 
    uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: Z.Raczkowski@aferyprawa.com 

zdzichu

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.

~Woods
04-01-2015 / 17:21
At last! Someone with the insight to solve the prleobm! djrktaodz.com [url=hirpmk.com]hirpmk[/url] [link=eugupot.com]eugupot[/link]
~Steve
20-12-2014 / 12:37
This entry broke my heart! I remember when my dog of 16 years pasesd, it was hard for others to understand the heartbreak/anguish I felt, mainly because they were never dog owners (how sad). Like they say, you'll never live life to the fullest unless you have a dog. Even though Capone is gone, I hope to see him live on in your art! :)