opublikowano: 28-08-2014
17
sierpnia w radio i prasie lokalnej i ogólnopolskiej
podano informację o odnalezieniu w lesie pod Olsztynem ciała
„członka grupy przestępczej działającej m.inn. na terenie
Suwałk“. Jest nim Tomasz S.
Prokurator
Rejonowy w Olsztynie Arkadiusz Szwedowski poinformował PAP, iż
„prokuratura zajęła się sprawą morderstwa sprzed 15
lat...Wykonaliśmy
już ekspertyzy DNA i opinię z zakresu śladów linii
papilarnych.
Opinie te potwierdziły tożsamość zamordowanego…”
Prokuratura
“…dotarła
już
także do sprawcy morderstwa…Sąd w piątek zdecydował o
zastosowaniu wobec niego aresztu na 3 miesiące". Interia .pl
informację tę zatytułowała “Po 15 latach aresztowano sprawcę
zabójstwa”.
Sama
informacja prokuratury olsztyńskiej nie zawiera żadnych
nadzwyczajnych czy zaskakujących faktów.
Sprawni śledczy
zajęli
się morderstwem,
zidentyfikowali
ofiarę,
dotarli
do
podejrzanego o morderstwo, (którego
prokurator nazwał naruszając zasadę domniemania niewinności
„sprawcą“)
i mają go pod kluczem. Tyle tylko, że dokładnie 15 lat temu, ta
właśnie prokuratura zajmowała
się
znalezionymi w tej samej okolicy szczątkami ludzkimi. 15 lat temu
także
na
podstawie badań
DNA
(wykonanych przez Instytut AM w Białymstoku
przez prof. dr hab Witolda
Pepińskiego i dr hab. Jerzego Janicę),
a także
dodatkowo
dwóch
badań
antropologicznych
(wykonanych przez dr Dorotę
Lorkiewicz z AM w Poznaniu)
ta sama prokuratura zidentyfikowała
tożsamość
zamordowanego i był to również Tomasz S. (!)
Co
wiecej do tego samego „sprawcy
morderstwa“
Wiesława S. ta sama prokuratura dotarła
już raz 15
lat temu, jak i
do trzech innych sprawców.
Sądy
11 lat
temu
skazały tych 3 mężczyzn i sprawcę
Wiesława S.
za
porwanie i zabójstwo Tomasza S. którego ciało
odnaleziono i
zidentyfikowano po raz pierwszy w 1999r. i drugi raz kilka miesięcy
temu. Jeden ze skazanych odbywa dzisiaj karę dożywotniego
więzienia. Pozostali czterej, w tym „ponownie
wykryty sprawca“
Wiesław
S., odbyli kary, lub
zostali warunkowo zwolnieni.
Tydzień
póżniej prokuratura podaje do wiadomości
publicznej, iż wyrok
dożywotniego więzienia za zabójstwo sprzed 15 lat może
odbywać
niewłaściwa osoba.
Prawdopodobnie
błędnie też ustalono tożsamość zwłok. To precedens w skali
kraju.
http://wiadomosci.wp.pl/martykul.html?kat=1348&wid=16831246&ticaid=113514&_ticrsn=3
Poniżej
geneza tego procederu, tfu...miało być precedensu
czyli
raz dwa, trzy winny jesteś ty...
W
sierpniu 1999 roku w okolicach Olsztyna, letnicy znaleźli na brzegu
jeziora torbę plastikową z czaszką ludzką. Kilka dni póżniej
Policja przeszukała jezioro i znalazła część rozkawałkowanych
szczątków ludzkich – jedno lub dwa podudzia i dwie
dłonie.
Śledztwo prowadził asesor Prokuratury Rejonowej w Olsztynie Piotr
Jasiński. Policja i prokuratura już w pierwszych dniach śledztwa
założyła, że czaszka i część rozkawałkowanych szczątków, to
zaginiony wiosną tego roku mieszkaniec Suwałk, Tomasz S.
Z
tym założeniem wiązało się również wytypowanie podejrzanych,
a
byli nimi Krzysztof A., Jarosław R., Damian D., Marek J., Wiesław
S., Jacek W. i 6 innych mężczyzn. Wszyscy podejrzani byli w
przeszłości karani; za kradzieże samochodów, włamania,
przemyt
papierosów i alkoholu. Jacek W. jest moim bratem.
Hipoteza asesora Jasińskiego opierała się na następujących przesłankach:
-
Tomasz S. był podejrzany o podłożenie bomby w domu Krzysztofa A. Podczas wybuchu stracił on nogę.
-
W miejscowości Pluski kilka kilometrów od miejsca znalezienia ciała, mieszkał kolega Jacka W., Wiesław S.
-
Była żona Jacka W. miała przelotny romans z Tomaszem S.
W
pierwszych dniach, czy nawet tygodniach śledztwa hipoteza ta była
logiczna i zasadna.
Patomorfolog
A.Z.Gidzgier przeprowadził 27 września autopsję czaszki i w
protokole opisał jeden śmiertelny postrzał - w potylicę.
Zdeterminował również, po śladach na kręgach szyjnych, iż
głowa
została oddzielona od reszty ciała przy użyciu siekiery lub
topora. 3 września biegły przeprowadził autopsję dłoni i podudzi
znalezionych po przeszukaniu jeziora. W protokole autopsji opisał
dwie dłonie i dwa podudzia. Z dwóch podudzi pobrał
próbki do
badań DNA. Doktor Gidzgier opisał podudzia jako masywne, bardzo
mocno owłosione i stwierdził, iż ofiara była otyła. Na
podudziach nie zaobserwował żadnych znaków
szczególnych jak
znamiona, blizny czy tatuaże.
Na
początku pażdziernika, kiedy prokuratura nie zidentyfikowała
jeszcze ofiary (badania indentyfikacyjne zakończono 15 marca
następnego roku) Policja
rozpoczęła działania operacyjne pod kryptonimem - nomen omen -
„Czacha”, którymi objęto wszystkich
podejrzanych.
W celu zidentyfikowania ofiary, Piotr Jasiński zlecił biegłej antropolog odtworzenie przypuszczalnego wyglądu twarzy osoby, której czaszkę znaleziono. Biegła po oczyszczeniu czaszki z tkanki miękkiej, odkryła w żuchwie otwór po postrzale. Miejsce, w którym był ten otwór opisane jest w protokołach oględzin, autopsji, a także w protokole stanu czaszki przed badaniami antropologicznymi, jako zabliźniony zębodół -6. Całkowicie zagojony otwór po postrzale w dziąśle po prawej stronie żuchwy oznaczał, iż ofiara była postrzelona w twarz przynajmniej kilka miesięcy przed śmiercią, a więc miała zdeformowaną prawą dolną część twarzy blizną po postrzale. Odtworzony przez antropolog (data opinii 18.10.1999r.) przypuszczalny wygląd ofiary nie uwzględniał uszkodzenia i zniekształcenia twarzy postrzałem. Ta manipulacja biegłej niewiele pomogła, odtworzony wizerunek, ani na jotę nie przypominał Tomasza S.
Policja w Suwałkach jesienią 1999r przepytywała rodzinę i znajomych Tomasza S. czy był on w przeszłości postrzelony w twarz. Można przypuszczać, że biegła po odkryciu starego postrzału powiadomiła asesora Jasińskiego i to przepytywanie miało związek z odkryciem antropolog. Zabliźnione dziąsło żuchwy w miejscu postrzału eliminowało definitywnie założenie, iż ofiarą jest Tomasz S. Nie był on nigdy postrzelony.
Po
otrzymaniu opinii antropologicznej śledztwo utknęło w martwym
punkcie. Przez dwa miesiące jedyną istotną czynnością było
włączenie do akt sprawy (20.11.1999r.) protokołów oględzin
na
miejscu znalezienia czaszki i reszty znalezionych szczątków
i
protokołów autopsji. Dokumenty te niezgodnie z przepisami
przetrzymywał asesor Jasiński przez niemal 3 miesiące. W protokole
oględziń podudzi i dłoni opisane jest znalezienie jednego
podudzie, a protokól nie jest podpisany przez medyka
sądowego A.Z.
Gidzgiera.
To
pomiędzy 18 pażdziernika 1999r. a 13 grudnia 1999r. przełożeni
asesora Jasińskiego w Prokuraturze Okręgowej i Apelacyjnej łamali
sobie głowy, co teraz począć. Nie podlega dyskusji, iż doskonale
wiedzieli, że ofiarą nie jest Tomasz S. Dlaczego decydenci na
jakimś szczeblu hierarchii prokuratury zdecydowali dać asesorowi
zielone światło na kontynuowanie śledztwa
w sprawie zabójstwa
Tomasza
S., czyli de facto na fałszowanie identyfikacji ofiary i
sfabrykowanie dowodów zabójstwa,
którego nie było - do dzisiaj
nie wiadomo.
13
grudnia 1999r. asesor zlecił badanie porównawcze DNA
szczątków z
profilami DNA matki i siostry Tomasza S. W postanowieniu zlecającym
badania P. Jasiński określił zakres badań - czy NN jest “bliskim
krewnym”
tych kobiet. Dlaczego asesor nie chciał się dowiedzieć - czy NN
jest synem i bratem badanych kobiet? Zgodnie z zakresem
badań
biegli genetycy 1 lutego 2000r przedstawili opinię DNA zawierającą
literalnie dwa zdania. Drugie zdanie opinii – „badane
szczątki to bliski krewny badanych kobiet“.
Biegli doskonale zrozumieli intencje i potrzeby asesora i nie
wykonali obliczeń statystycznych, a więc nie doprecyzowali jak
„bliskim“
krewnym badanych kobiet jest NN.
Śledczy
nie był jednak zachwycony opinią genetyków i zdecydował, iż
potrzebuje twardszych dowodów.
Natychmiast zlecił następną ekspertyzę identyfikacyjną - drugą
opinię antropologiczną. Tym razem zlecił odtworzenie
wyglądu osoby (?). Biegła
odtwarzała
wygląd
osoby
metodą
Super Projekcji, czyli nakładała zdjęcia twarzy Tomasza S. na
zdjęcia czaszki. Ta powszechnie stosowana metoda identyfikacji, w
rękach dyspozycyjnego i nieuczciwego naukowca, może zamienić się
w niebezpieczne narzędzie fałszowania prawdy. I tak było w tym
przypadku. Czaszka miała np. wyraźny tyłozgryz, podczas gdy
Tomasz S. miał prawidłowy zgryz, znacznie różnice miały też
- kształt czoła, brody, łuków brwiowych, masywność budowy
kostnej
itd, co ewidentne widać na nakładanych zdjęciach. Laik oglądający
poszczególne etapy projekcji może zaobserwować, jak kontury
poszczególnych elementów twarzy Tomasza S. i
czaszki diametralnie
nie pasują do siebie. Nawet zasłanianie czoła i łuku brwiowego
domalowanymi przez biegłą kosmykami włosów, nie ukryło
różnić.
Biegła stwierdziła, iż ma 100% pewność, że czaszka należy do
Tomasza S. Opinię tę sporządziła 15 marca 2000r.
Pierwsze
7 miesięcy pracy asesora Jasińskiego i Policji olsztyńskiej
trudno, nawet przy najlepszych chęciach nazwać śledztwem. Od 24
sierpnia 1999r – dnia w którym znaleziono czaszkę
do 15 marca
2000r – dnia otrzymania przez prokuraturę ostatniej
ekspertyzy
identyfikacyjnej znalezionych szczątków – poza
zlecaniem tychże
ekspertyz identyfikacyjnych i oczekiwaniem na kolejne wyniki,
prokuratura i Policja robiły literalnie zero (poza rozpracowywaniem
podejrzanych w ramach operacji Czacha). Nie przeprowadzono nawet
takich oczywistych i podstawowych czynności jak: przeszukanie terenu
w okolicy znalezienia szczątków czy przesłuchanie
mieszkańców
Plusk. Ba, nawet zabezpieczonych podczas autopsji śladów
biologicznych – włosów i śliny, czy
odcisków palców jeszcze
nie zbadano! Dopiero, kiedy nareszcie śledczy uporał się
z identyfikacją
szczątków
i udowodnił,
iż należą do Tomasza S., śledztwo troszkę ruszyło.
8
miesięcy po zebraniu śladów biologicznych i
odcisków palców,
asesor Jasiński zlecił wykonanie ekspertyz. 8 miesięcy!
Z włosów
nie wyizolowano DNA genomowego i biegli zasugerowali badanie DNA
mitriochondrialne, którego nigdy nie zrobiono. Innymi słowy
jedyny
dowód, które przeprowadzenie odpowiedziałoby na
pytanie – czy
podejrzani mieli coś wspólnego z tym
zabójstwem – nie
został przeprowadzony!
Natomiast badanie DNA śliny pozostawionej na workach wykazało, iż zostawiła ją kobieta. I tutaj prokuratura nie podjęła literalnie żadnych kroków, aby znaleźć tę kobietę zamieszaną w zabójstwo. Genetycy nie oznaczyli nawet jej profilu DNA (poza oznaczeniem płci). Odciski palców nie pasowały do żadnego z podejrzanych.
Prokurator
Generalny twierdził w odmowie wywiedzenia kasacji w tej sprawie, że
nieprzeprowadzenie dowodu mDNA z włosów
było korzystne (sic!)
dla
oskarżonych! Od kiedy to prokurator dba o korzyści oskarżonego?
Zaniechanie przeprowadzenia tego dowodu byłoby korzystne w
przypadku, gdyby podejrzani popełnili zbrodnię. Jeżeli jej nie
popełnili, zaprzepaszczona zostala jedyna szansa uprawdopodobnienia
wykluczenia ich udziału, na podstawie materialnego dowodu.
W
tej odmowie wywiedzenia kasacji PG twierdził też, że nie szukano
kobiety, której DNA znaleziono na szczątkach ponieważ
...uwaga...nie było przecież kobiety wśród podejrzanych!
Wracając
do śledztwa, latem 2000r, na polecenie prokuratury, Policja w
Olsztynie poprosiła doktora A.Z.Gidzgiera o sprostowanie
rozbieżności pomiędzy ilością podudzi w protokole oględzin i
protokole autopsji. Biegły posiłkując swoją pamięć materiałem
zdjęciowym, twierdził kategorycznie, że w jeziorze znaleziono dwa
podudzia.
W
lipcu 2000r decydenci Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku doszli
do wniosku, że zadanie przerasta asesora P. Jasińskiego i
przenieśli śledztwo do PO w Białymstoku. Nowym śledczym został
prokurator Tomasz Kamiński.
Miał
ten zabieg i praktyczne znaczenie. Tomasz S. mieszkał w Suwałkach.
I to tutaj od czasu jego zaginięcia miasto trzęsło się od plotek,
domysłów i spekulacji na temat jego losów.
Miejscowa Policja i
prokuratura świetnie znała to środowisko i wiedziała na kogo
można liczyć w zdobyciu informacji, jakiego świadka przycisnąc,
jakiego postraszyć i czym.
Scenariusz,
który napisał prokurator T. Kamiński i który
musiał poprzeć
dowodami, wyglądał mniej wiecej tak. Jacek W. i jego kolega
Krzsztof A. byli mózgiem planowanego zabójstwa.
Krzysztof A.
stracił nogę podczas wybuchu bomby podłożonej w jego domu.
Ponieważ organy ścigania umorzyły śledztwo w tej sprawie i nie
wykryły sprawców, prowadził on prywatne
śledztwo i dowiedział się, że jego wspólnik,
który winny był
mu dużą sumę pieniędzy i Tomasz S. byii podejrzani o podłożenie
tej bomby. Jacek W. pomagał mu w śledztwie i też miał motyw,
ponieważ Tomasz S. miał romans z jego ex-żoną. 16 kwietnia
1999r. na zlecenie Krzysztofa A., Damian D. i Marek J. porwali
Tomasza S. i przewieźli go w nieznane miejsce w Suwałkach lub
okolicy, gdzie był torturowany. Po jakimś czasie przewieziono go w
okolice Plusk pod Olsztynem, bo tam znaleziono szczątki. W te
okolice przewieziono też metalową klatkę, którą
zamówił
Krzysztof S. u suwalskiego rzemieslnika dla psa rasy Amstaf,
którego
właśnie kupił. W Pluskach mieszkał znajomy Jacka W, Wiesław S.
To właśnie ta znajomość i fakt, że Jacek W. odwiedzał go,
pozwoliła prokuraturze uprawdopodobnić ten scenariusz, a Wiesław
S. został wytypowany jako drugi zabójca.
Śledztwo
w Suwałkach powoli się posuwało, prokurator nie miał problemu ze
zdobyciem dowodów dotyczących części scenariusza,
który opierał
się na faktach jak np. zamówienie klatki, prowadzenie
prywatnego
śledztwa, oziębłe czy nawet wrogie nastawienie podejrzanych do
Tomasza S., etc. Co do reszty scenariusza,
z dziesiątków
zeznań z plotek i spekulacji od biedy można było wyprodukować
parę poszlak.
Dopiero
po przejęciu śledztwa przez prokuraturę w Białymstoku przeszukano
- po roku od rozpoczęcia śledztwa okolice znalezienia
szczątków i
posesję Wiesława S. Przesłuchano też część mieszkańców
Plusk. Ani przeszukania, ani przesłuchania nie wniosły nic, co
mogłoby wiązać tę okolicę z zaginięciem, a tym bardziej
zabójstwem Tomasza S. Zabezpieczonej w domu Wiesława S. piły
nie
zbadano i nie zabezpieczono ewentualnych śladów
zabójstwa.
Prokurator
nie miał żadnego zeznania i żadnego dowodu, że ofiarę i klatkę
przewieziono w okolice Olsztyna. Wszystkie plotki i spekulacje
„na
mieście“ dotyczyły różnych miejsc w Suwałkach i
okolicy, a
przecież ciało znaleziono pod Olsztynem. W grudniu 2000r.
prokurator w myśl starej sprawdzonej komunistycznej zasady, iż nie
ma niewinnych, są
tylko źle przesłuchiwani, zajął się jednym
z podejrzanych, Jarosławem R. Był on młody, podatny na manipulacje
i zbliżały się
też święta Bożego Narodzenia. 21 grudnia
prokurator przesłuchał Jarosława R. Pokazał przesłuchiwanemu
postanowienie o przedłużeniu aresztu, którego podstawą miały
być
zeznania Jacka W. obciążające Jarosława R. Takich zeznań nie
było, ale skąd miał to wiedzieć przesłuchiwany? Prokurator
obiecał też, iż jeżeli złoży zadowalające zeznania to uchyli
mu areszt.
Jarosław
R. złożył zeznania obciążające Krzysztofa A., Jacka W. i
Wiesława S., a co najważniejsze zeznał, iż Tomasz S. był
przetrzymywany w klatce w okolicach Plusk i tam został zabity.
Według tych zeznań po dwóch, trzech dniach od zaginięcia
Tomasza
S. (16 kwietnia), podsłuchał rozmowę Krzystofa A. z Jackiem
W., z której wynikało, iż Tomasz S. i nie żyje.
Jacek W.
powiedział „ co miałem robić, spał z moją
żoną“. A po
jakimś czasie twierdził też, że Jacek W. powiedział, że zabił
ofiarę Wiesław S. „bo przeholował“. Jaroslaw R.
Boże
Narodzenie 2000r. spędził w domu, a prokurator umorzył śledztwo
co do jego udziału w zabójstwie.
Teraz
prokurator potrzebował juz tylko zeznań kogoś z okolic
Olsztyna, kto widział tam zabójców. W styczniu
2001r, po
zeznaniach Jarosława R. prokurator osobiście pojechał do Plusk
przesłuchać Jerzego B., ojczyma Wiesława S.
Jerzy
B. opowiedział, iż słyszał „od kwietnia do
czerwca” dwa strzały. W tym czasie,
pasierb udał się
do lasu
z piłą mechaniczną
i kolegą Romualdem W. Po około 2 godzinach przynieśli drewno z
lasu i załadowali je do bagażnika samochodu R.W.
Tego
dnia świadek nie widział ani Jacka W., ani Damiana D., ani innych
podejrzanych w Pluskach, natomiast twierdził, iź byli jacyś
mężczyźni
na posesji. Prokurator nie dopytywał jacy.
Ojczym Wiesława S. widział też jak jacyś
mężczyźni wiosną 1999r przywieźli na posesję pręty
metalowe, zawinięte w szary papier i wnosili je na strych.
18.04.2001r. na posesję Jerzego B. przyjechało dwóch nieznanych mu mężczyzn. Przeszukiwali oni budynek gospodarczy, podwórko, weszli też do domu i na strych. Podczas tych przeszukiwań Jerzy B. nie zadzwonił na Policję, a nawet nie usiłował się dowiedzieć, co robią w jego domu i czego szukają. Po odjeździe nieznanych mężczyzn, podjechał wózkiem inwalidzkim pod pomieszczenie gospodarcze i tam za starą wersalką znalazł 8 metalowych prętów. Natychmiast zadzwonił do podkomendanta A. Mickiewicza z CBŚ w Białymstoku.
Na
podstawie postanowienia prokuratura T.Kamińskiego o przeszukaniu i
zatrzymaniu datowanego 19.04.2001, pręty znalezione przez J.B.
przewieziono do Białegostoku. W treści postanowienia czytamy m.in.
“...
w sprawie… przeciwko Wiesławowi S. i innym… po
rozpatrzeniu
wniosku KGP CBS
z dnia 15.01.2001 o
zatwierdzenie zatrzymania rzeczy dokonanego na podstawie art.217
&
1 i 3… u Jerzego B. zam…”
U
wróżki CBŚ zasięgło jezyka? 15.01.2001 wiedzieli, że w
kwietniu Jerzy B. znajdzie pręty
i będzie
im potrzebne takie postanowienie? Przecież fachowcy CBŚ przeszukali
kilkakrotnie posesję, a Wiesław S. już dawno siedział w areszcie.
Czy to odkrycie metalowych prętów ma związek z gwałtowną
potrzebą dowodu na to, że klatka była przewieziona do Plusk?
Sukcesywnie od lata 2000r. do jesieni 2001r. wszyscy podejrzani zostali zatrzymani i przebywali w areszcie. W sierpniu 2001r. prokurator wezwał do Białegostoku doktora A.Z. Gidzgiera, aby wyjaśnił rozbieżności pomiędzy jego obserwacjami podczas oględzin i autopsji, a zeznaniami innych świadków (!). Minęly dokładnie dwa lata od tych czynności i doktor podczas składania tych wyjaśnień hurtowo przypomniał sobie, że widział zupełnie co innego, niż utrwalił w protokołach. Innymi słowy przyznał, że albo łgał, sporządzając te dokumenty, albo że łże składając te zeznania. Twierdził, ze ciało rozkawałkowano piłą mechaniczną, w jeziorze znaleziono tylko jedno podudzie, a do ofiary w chwili śmierci oddano dwa strzały.
Prokurator
Kamiński podczas przygotowań do sporządzenia aktu oskarżenia
podjął kroki w celu ekshumacji szczątków. Nie wiadomo jakie
były
motywy tego dziwnego kroku, pewne jest, że konsekwencje były
niezbyt przyjemne. Kamińskiego odsunięto od śledztwa, a
krótko po
tym przestał pracować w prokuraturze. Akt oskarżenia przygotował
prokurator Wojdakowski. On też reprezentowal prokuraturę podczas
procesu.
Cdn.
PS Drugie śledztwo w sprawie zabójstwa NN znalezionego kilka miesięcy temu i zidentyfikowanemu jako Tomasz S. prowadzi Prokuratura Rejonowa Olsztyn-Południe. Nadzór nad postępowaniami przygotowawczymi ma Prokuratura Okręgowa w Olsztynie. Naczelnikiem Wydziału Nadzoru Nad Postępowaniem Przygotowawczym jest prokurator Piotr Jasiński, ten sam, który 15 lat temu, jeszcze jako asesor szlifował swoje umiejętności śledczego w postępowaniu przygotowawczym w pierwszym śledztwie w sprawie zabójstwa innego NN, którego zidentyfikował jako Tomasza S.SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać
na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ
WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54
KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw
mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w
demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony
środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych
osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów
oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz
koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.