opublikowano: 02-07-2012
Zasady
procesowe
Rozpoczęłam
mój cykl MITY
I HITY III WŁADZY
od
omówienia
konstytucyjnych
gwarancji rzetelnego wymiaru sprawiedliwości
pt.
W
tym i następnych
odcinkach zajmę
się zasadami procesowymi, które w teorii gwarantują rzetelne postępowanie sądowe
i
zawarte są w
ustawie Kodeks Postępowania Karnego i innych ustawach.
Na
pierwszym miejscu w art.2 k.p.k. zawarto zasadę
prawdy.
Jest to zasada procesowa dotycząca postępowania dowodowego i tymi zajmę się w pierwszym rzędzie.
A więc również zasadami
-
bezpośredniości
-
koncentracji
materiału dowodowego
-
swobodnej
oceny dowodów – art. 7 k.p.k.
-
rozstrzygania
wątpliwości
na korzyść oskarżonego (in
dubio pro reo) art. 5 & 2 k.p.k
-
badania
oraz uwzględniania okoliczności przemawiających zarówno na korzyść, jak i
na niekorzyść oskarżonego (art. 4 k.p.k.)
Zanim
przejdę
do omówienia
tych
zasad, podkreślić muszę,
iż sama
ocena dowodów i ustalenie stanu faktycznego podczas procesu w sądzie jest
zadaniem nie wymagającym posiadania jakiejś tajemnej i niedostępnej zwykłym
śmiertelnikom wiedzy czy też wykształcenia
prawniczego. Twierdzenie, iż
„..sędziowie,
czyli
osoby
specyficznie wykształcone,
wyselekcjonowane
i doświadczone…” [1]
mogą tylko podołać temu zadaniu jest kolejnym
mitem.
Jeżeli
udowadniany fakt uznaje się za udowodniony
wtedy, kiedy każdy normalny, przeciętnie inteligentny,
doświadczony
człowiek, zostanie przekonany ponad wszelkie rozsądne wątpliwości, że ten
fakt jest zgodny z rzeczywistością,
to oznacza to również, że ten człowiek jest w stanie ocenić ten fakt
zgodnie z logiką, wiedzą i doświadczeniem życiowym no i zdrowym rozsądkiem
i nie musi być sędzią specyficznie wykształconym i wyselekcjonowanym.
Wiele
skomplikowanych czynników, jak organizacja państwa, potrzeba organizacji i
unifikacji wymiaru sprawiedliwości
i uwarunkowania historyczne
zdeterminowały jaki system prawny obowiązuje w Polsce, a co za tym idzie, również
to, że dowody są przeprowadzane i oceniane przez sędziów podczas rozprawy.
W
krajach byłego imperium brytyjskiego, co oznacza połowę populacji na świecie,
obowiązuje system prawny, gdzie dowody przeprowadzają strony, a sędzia
pilnuje, aby strony przestrzegały zasad dowodzenia. Natomiast ocenia dowody ława
przysięgłych, czyli zwykli
zjadacze chleba. Pryncypia samego dowodzenia i oceny dowodów w obu systemach są
takie same.
Zasada
prawdy -
nakazuje sędziom, aby wszystkie ich decyzje, były ustaleniami faktycznymi
zgodnymi z
rzeczywistym stanem rzeczy. Taka prawda nazwana
jest prawdą
materialna.
Przeciwieństwem
prawdy materialnej jest prawda formalna lub inaczej prawda sądowa, kiedy za
prawdę uznaje sędzia
ustalenia
dokonane na podstawie domniemań, fikcji prawnych lub naukowych, co nie
pozostaje w zgodzie z rzeczywistym stanem rzeczy.
Zasada
prawdy ma w procesie karnym charakter nadrzędny,
bowiem celem procesu jest wydanie
orzeczenia zgodnego z prawdą.
Taka
też
jest dyrektywa art.
2 § 2 k.p.k. - podstawę wszelkich rozstrzygnięć powinny stanowić prawdziwe
ustalenia faktyczne. Sędziowie
mają obowiązek
badać oraz uwzględniać okoliczności przemawiające zarówno na korzyść,
jak i na niekorzyść oskarżonego (art. 4 k.p.k.), a nie dające się usunąć
wątpliwości rozstrzygać na korzyść oskarżonego (art. 5 § 2 k.p.k.).
Nie
jest możliwe
zrealizowanie zasady prawdy bez zachowania
wszystkich zasad dowodzenia.
Pierwsze
dwie zasady: bezpośredniości
i koncentracji materiału dowodowego
nie
są
w polskim prawie skodyfikowane.
Być
może z tego powodu w czasie procesu karnego niewielką wagę przywiązuje się
do nich w ogóle. Tych
zasad ortodoksyjnie przestrzega się w systemie brytyjskim.
Bezpośredniość
oznacza, że sędziowie ustalają stan faktyczny opierając się na dowodach, które
sami przeprowadzili na rozprawie,
bez dopuszczania odczytania na rozprawie protokołów z przesłuchania oskarżonego,
świadka lub biegłego, które zostały sporządzone w postępowaniu
przygotowawczym albo na rozprawie, a jeżeli
już to tylko w wyjątkowych sytuacjach uregulowanych przepisami kpk.
Teoretycy
doszukują się
w art. 410 k.p.k. -
podstawę
wyroku może stanowić tylko całokształt okoliczności ujawnionych w toku
rozprawy głównej.
Moim zdaniem, wręcz
przeciwnie, art.
410 k.p.k. dopuszcza brak bezpośredniości bez żadnych
ograniczeń,
nakazując
tylko ujawnienie całokształtu
wszystkich
okoliczności,
na rozprawie. Ujawnienie nie oznacza dowodzenia
przed sądem.
Oznacza że
sąd ma obowiązek wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności, a nie że ma
przeprowadzić wszystkie dowody. Teoretycznie
więc sąd nie naruszy zasad procesowych, jeżeli na rozprawie głównej
ograniczy swoją rolę do ujawnienia całokształtu okoliczności sprawy ustalonych przez prokuraturę w postępowaniu
przygotowawczym, nie stosując zasady bezpośredniości w ogóle!
I
tak wygląda niestety praktyka. Przyzwyczajenia sędziów, tendencja do ułatwiania
sobie życia i „chodzenie na skróty“, uprawnienia
prokuratury i ukształtowanie procedury powodują, że rozstrzygnięcie
sądu jest w większości uzależnione od uzyskanych dowodów w śledztwie
czy dochodzeniu.
Sąd na rozprawie ogranicza większość postępowania dowodowego
do ujawniania protokołów z postępowania przygotowawczego. Często –
jak przedstawię na przykładach - nie weryfikuje nawet zeznań przepytując na
rozprawie świadków i oskarżonych, a podstawą ustaleń faktycznych są
ustalenia prokuratura. Co więcej najczęściej wynik postępowania
przygotowawczego nie tylko kształtuje całkowicie podstawę orzekania, ale
przesądza o winie oskarżonego.
A
przecież
sąd powinien korzystać z dowodów nie tylko przeprowadzonych bezpośrednio
przed sądem, ale powinien korzystać z dowodów pierwotnych, bowiem tylko
takowe pozwalają na poznanie prawdy bez niebezpieczeństwa zniekształceń -
np. nie powinien dopuszczać dowodów
z „drugiej ręki“ – plotek, zasłyszeń etc, co jest powszechną
praktyką.
Wspomnę
tylko o
zasadzie koncentracji materiału dowodowego.
Zgodnie
z tą zasadą -
proces
powinien stanowić zwarty ciąg czynności, które dokonywane są bez zbędnej
zwłoki.
W
polskim porządku
prawnym realizuje się tę zasadę poprzez dyskrecjonalną władzę sędziego,
co umożliwia sądowi uwzględnianie faktów i dowodów powoływanych przez
strony w dalszym etapie procesu, pomimo możliwości ich powołania na początku
tegoż.
Nieustannie
zadziwia praktyka planowania rozpraw w procesie, gdzie powiedzmy 20 rozpraw
odbywa się
często po kilka miesięcznie, z przerwami wielotygodniowymi
i taki proces trwa pół
roku do roku, zamiast miesiąc – gdyby stanowił zwarty ciąg czynności.
Ilość
spraw na przewlekłość
postępowania wygranych
przez obywateli polskich w ETPC mówi sama za siebie - jak w ich przypadkach
zwarty ciąg
czynności był dokonywany bez zbędnej zwłoki.
Warto
wspomnieć, iż k.p.k. z 1928r.
przewidywał
prekluzję w przytaczaniu faktów i dowodów.
Strony były
zobowiązane
do przytaczania od razu wszystkich znanych przez nią faktów i dowodów pod
rygorem utraty prawa do ich przytaczania w dalszym etapie procesu.
Zasady
-
swobodnej
oceny dowodów (art.
7 k.p.k.)
-
rozstrzyganie
na korzyść oskarżonego niedających
się usunąć wątpliwości (5
§ 2 k.p.k.)
-
badania
oraz uwzględniania okoliczności przemawiających zarówno na korzyść, jak i
na niekorzyść oskarżonego
(art.
4 k.p.k.)
zawierają
określone dyrektywy dotyczące przeprowadzania i oceny dowodów skierowane do
prokuratorów podczas postępowania przygotowawczego i sędziów podczas postępowania
sądowego.
Przypomnę,
iż osiągnięcie prawdy materialnej możliwe
jest tylko wtedy, kiedy ustalenia
faktyczne zostaną udowodnione, a to
z kolei ma miejsce, gdy jednocześnie spełnione są dwa warunki:
-
warunek
obiektywny
– przeprowadzone dowody muszą
u każdego normalnego, średnio
inteligentnego
i zdrowo myślącego
człowieka
rodzić przekonanie, iż ustalenia faktyczne są zgodne z prawdą;
-
warunek
subiektywny
– sędziowie
powinni
być przekonani, iż dokonane przez nich ustalenia stanu faktycznego, są zgodne
z rzeczywistym stanem rzeczy.
Zgodnie
z art. 7 k.p.k. ocena dowodów
oparta
jest na zasadzie swobodnej, czyli dowody nie mają z góry określonej mocy i
wagi, a sama ocena zależy
od przekonania
sądu. Przekonanie to winno być kształtowanego na podstawie doświadczenia życiowego,
wiedzy o rzeczywistości,
zasad
logicznego myślenia, zwykłego
zdrowego rozsądku
oraz wszystkich pozostałych dowodów. W teorii sędzia
stosując powyższe
kryteria oceny dowodów
nie
może ocenić
ich
dowolnie. Sędzia
ma też
ustawowy
obowiązek
uzasadnienia swoich ocen. Oceny te w teorii podlegają kontroli wyższej
instancji. Taki rodzaj swobodnej oceny
dowodów
nazwano - kontrolowaną.
W
innych systemach prawnych występuje też –
swobodna
niekontrolowana ocena dowodów
i wtedy sąd nie ma obowiązku uzasadniania swoich orzeczeń, a dokonana przez
niego ocena dowodów nie podlega kontroli instancyjnej. W anglo-saskim systemie
prawa ława
przysięgłych korzysta ze swobodnej niekontrolowanej oceny dowodów,
nie muszą uzasadniać
swoich ocen, a sam werdykt ławy przysięgłych nie podlega kontroli
instancyjnej.
Następne
dwie zasady nie wymagają wyjaśnień, obowiązki sędziego wynikające z nakazów
tych zasad są jasne i proste. Wrócę do nich w części omawiającej
praktyczne stosowanie.
Praktyka
Ustalenie
winy oskarżonego zależy od prawidłowo przeprowadzonych dowodów i prawidłowego
ustalenia stanu faktycznego zgodnego z rzeczywistością.
Nie
dysponujemy żadnymi
danymi statystycznymi, które przybliżyłyby
skalę
problemu
o ilości faktycznie niewinnych, skazanych
na podstawie „błędów“ w ustaleniach faktycznych sądów. Pod
eufemizmem „błędy“,
kryją się nie tylko faktyczne i nieuświadomione błędy sędziów,
ale, co trzeba podkreślić, w większości
przypadków są to świadome manipulacje dowodami, świadome pomijanie części
dowodów i świadome fałszowanie
dowodów przez sędziów.
Sądy
rejonowe i okręgowe rozpatrują rocznie około 450 tys. spraw karnych. „ ...
Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdziło, że w Polsce jest niesłusznie
skazanych co roku od 70 do 100 tysięcy osób. To
są tylko te udowodnione przypadki, w których osoby poszkodowane dochodziły
swoich roszczeń i dostały odszkodowanie od skarbu państwa ...”[2]
Jeżeli
„oficjalnie“ co 5 skazany jest niewinny, jaka jest nieoficjalna
rzeczywistość?
Bezmiar
bezprawia i łajdactwa sędziów
w ustalaniu stanu faktycznego i udowadnianiu winy znam w detalach w sprawie, z której
wzięłam moje przykłady. Jest to sprawa o zabójstwo sygnatura
SO K 65/2002 Sądu
Okręgowego w Suwałkach -
rozpatrzona przez sędziów Jacka
Sowula i Waldemara Malca.
Okoliczności
sprawy – w jeziorze w miejscowości P. pod Olsztynem znaleziono część
rozkawałkowanych zwłok. Jeden z oskarżonych Jacek W. był kolegą też oskarżonego
w tej sprawie – Wiesława S i często bywał w P.
W
Suwałkach zaginął w kwietniu 1999r Tomasz S. – znajomy oskarżonych.
Wiesław S. i Jacek W. razem z kilkoma innymi osobami zostali oskarżeni
o zamordowanie Tomasza S – szczątki odkryte w jeziorze były wg prokuratury szczątkami
Tomasza S.
Jednym
z najważniejszych świadków oskarżenia był Jerzy B. – ojczym Wiesława
S. Elementy jego zeznań były jedynym źródłem wiedzy sędziów,
niepotwierdzonym żadnymi innymi dowodami podczas dowodzenia fundamentalnych
faktów i okoliczności zarzucanego zabójstwa.
Nie
znaleziono świadków – wśród sąsiadów
Jerzego B., czy mieszkańców P. i okolic, którzy potwierdziliby zeznania tego
świadka. Dodać trzeba, iż prokuratura, policja i CBŚ przeszukiwała okolice
P. i przesłuchiwała mieszkańców P. 10
miesięcy
po odkryciu szczątków, a sam Jerzy
B. został
po raz pierwszy przesłuchany ponad półtora roku po odkryciu szczątków,
kiedy wszyscy oskarżeni siedzieli w
areszcie z zarzutem zabójstwa.
Jedynym
świadkiem w
P., który
miał coś do „zeznania“ i mogłyby te zeznania mieć związek ze sprawą -
był Norbert D. – dozorca plaży w P. W
czerwcu 1999r
widział zaparkowany samochód z suwalskimi numerami i obcych mężczyzn na
plaży.
Sędziowie
dysponowali dwoma dowodami rzeczowymi, które
według ich oceny
potwierdzały
elementy zeznań tego świadka. Były to – 8 prętów
metalowych i
piła
spalinowa.
Wybrałam
ten przykład, ze względu na ograniczony materiał dowodowy -
co ułatwia przedstawienie dokładnie
i z detalami dochodzenie sędziów
do prawdy.
Zeznania
Jerzego B. w śledztwie: najważniejsze
fragmenty. Zeznanie
złożone
29.01.2001 .
„...Wiem,
że mój pasierb jest aresztowany – sprawa zabójstwa T.S. Wiosną 1999r przyjeżdżał
do nas do domu mężczyzna. Nie znam go. W tym miejscu okazano tablicę poglądową
nr.5. Po zapoznaniu się z tablicą, świadek pokazuje na zdjęcie nr.2 –
to jest ten mężczyzna o którym mówię. Odczytano z legendy zdjęcia nr
2 Romuald W . W tym miejscu okazano tablicę nr.6 . Po zapoznaniu się z tablicą,
świadek pokazuje na zdjęcie nr.1- na tym zdjęciu widnieje drugi mężczyzna
który wiosną przyjeżdżał do W. Odczytano z legendy Jacek W. Przyjeżdżał
jeszcze jeden mężczyzna z Suwałk, nie jestem w stanie rozpoznać go,
Wiem tylko ze on kulał widocznie na nogę. Mężczyzna ten miał gdzieś ze 40
lat. Najwięcej takich wizyt było od marca do czerwca
1999r.... (przyjeżdżali) osobowymi samochodami koloru czarnego
bordowego. Przyjeżdżali także takimi busami dostawczymi. Takich wizyt było
co najmniej trzy...
....Przypominam sobie, że do Wieśka były przywożone takie jakieś paczki z
metalowymi prętami ze stali zbrojeniowej, ale co to było to nie wiem bo
wszystko wnosili na strych a ja jeżdżę na wózku inwalidzkim i nie mogłem
tego sprawdzić. Nie wiem po co ci mężczyźni przyjeżdżali do Wieśka....
nieczytelne...
…Wizyty
te skończyły się gdy w radiu podali że znaleziono głowę w jeziorze...
...O okolicznościach zabójstwa tego człowieka z jeziora – teraz wiem
że nazywał się S. nic nie wiem.
Na
pewno słyszałem strzały od kwietnia do czerwca 1999r. Strzały dobiegały z kierunku
lasu gdzie jest pusta czerpalnia wody. Było to w dzień po południu około 17.
Myślałem ze to leśniczy strzelał, ale kto strzelał nie wiem. Nie pytałem
leśniczego strzałów było dwa raz za razem. Nie potrafię powiedzieć, kto
wtedy był u nas. Jacyś mężczyźni byli u nas w tym okresie ale jacy nie pamiętam.
Wiesiek w tym momencie był w lesie bo poszedł do lasu powiedział że idzie po
drzewo. Trochę tego drzewa przywiózł ale niewiele. Wtedy też jak Wiesiek wrócił
do domu umył piłę dokładnie rozbierając ją na części przy użyciu
benzyny. W lesie był ze dwie godziny dziwiło mnie to bo w domu i przy domu było
dużo drzewa. Przypomniałem sobie, że z Wieśkiem był mężczyzna którego
wskazałem to znaczy Romuald W, bo mu Wiesiek dawał później drzewo które włożyli
do bagażnika....“
Na
rozprawie na sesji wyjazdowej sądu
w miejscu zamieszkania Jerzego B., którą prowadził sędzia W.Malec, świadek
powtórzył powyższe zeznania. Nowym elementem było stwierdzenie, że w
czasie, kiedy słyszał strzały, na podwórku posesji odbywała się libacja.
Przypomniał sobie, że pręty metalowe były zapakowane w szary papier i związane
sznurkiem.
Jerzy
B. przepytywany przez jednego z obrońców, powiedział, że przed złożeniem
zeznań w śledztwie kilka razy ( pomiędzy lipcem a grudniem 2000r)
odwiedził go funkcjonariusz CBŚ z Białegostoku, a
podczas
tych wizyt nie składał zeznań, tak
sobie rozmawiali.
Zeznania
świadka Jerzego B. były podstawą następujących ustaleń faktycznych sędziów
J.Sowula i W.Malca:
-
Tomasza
S przywieziono w okolice P. w kwietniu 1999r.
-
w
okolice P. przewieziono klatkę zespawaną w Suwałkach i Tomasza S.
przetrzymywano w tej klatce, usytuowanej gdzieś w lesie, w niedostępnym
miejscu w okolicach P.
-
Jacek
W, pasierb świadka Wiesław S. i co najmniej 3 innych mężczyzn torturowali
Tomasza S.
w miejscu przetrzymywania przez około 8 tygodni.
-
zabójstwa
dokonano oddając dwa strzały do ofiary – od marca do czerwca, w
dniu kiedy
świadek Jerzy B. dwa słyszał strzały
-
w
dniu zabójstwa Jacek W. był w P.
-
po
zabójstwie ciało rozkawałkowano piłą, którą Wiesław S. zabrał do lasu i
zapakowano w worki, które wrzucono do jeziora i w
inne
nieznane miejsca. W tych działaniach brali udział Wiesław S., Jacek W. i
Damian D.
-
Jacek
W. był na miejscu zbrodni ponieważ miał chęć zatarcia śladów.
-
Ślady
przetrzymywani ofiary w klatce w okolicach P. przez około 8 tygodni i ślady
zabójstwa bardzo dokładnie usunięto. Tak dokładnie , iż rok później CBŚ
nie znalazło jednego śladu tych wydarzeń i nie ustaliło miejsca
przetrzymywania i zabójstwa.
- fakt, że śladów przetrzymywania, torturowania i zabójstwa nie znaleziono wskazuje, że Jacek W. był obecny przy zbrodni.
Fragmenty
uzasadnienia wyroku skazującego Jacka W. na karę dożywotniego więzienia za
przetrzymywanie, torturowanie i zabójstwo Tomasza S.
„...Bezsprzecznie
Tomasz S. został zamordowany w okolicach posesji Wiesława S, w dniu w którym
Jerzy B. słyszał strzały szybko następujące po sobie z pomieszczeń które
zajmował...
...Jerzy B. rozpoznał Jacka W. jako przyjeżdżającego na posesję...
...Jacek W był obecny podczas oddawania strzałów w głowę Tomasza S, które
spowodowały jego zgon....
....zeznanie Jerzego B., według którego słyszał on dwa strzały następujące
bezpośrednio po sobie, a następnie z lasu powrócił Wiesław S. i
Romuald Wiśniewski. Świadek ten nie wymienił osoby Jacka W., jako powracającego
z lasu – jednakże co znamienne – świadek ten stwierdził, że na
posesji Wiesława S. było wiele osób i samochody były parkowane w sposób
uniemożliwiający obserwację świadka....
...Świadek nie może wykluczyć, że poza tymi osobami do lasu przed oddaniem strzałów
poszły i inne osoby, gdyż samochody były parkowane za budynkiem, tak,
że ich nie było widać...
...Podczas wykonywania egzekucji był obecny Jacek W, Wiesław S
...Bezpośrednio po uzyskaniu informacji (
o znalezieniu głowy w jeziorze 24 sierpnia 1999r – przypisek autorki) w
miejscu zamieszkania Wiesława S. pojawił się szereg osób, które dokonały
zatarcia śladów działalności przestępczej. Zostały wyniesione ze strychu
posesji elementy metalowe, które służyły do skonstruowania klatki w której
przetrzymywany był Tomasz S...“
Co
do zeznań Norberta D. w
uzasadnieniu wyroku czytamy;
„...Zeznania
tego świadka są o tyle istotne, iż wśród mężczyzn z Suwałk
przebywających na terenie plaży nie
rozpoznał on ani Jacka W, ani Krzysztofa A ( inny oskarżony – przypisek
autorki) oskarżonych o pozbawienie życia Tomasza S, natomiast rozpoznał Adama
S. i Marka J...“
Interesujący
jest fakt, iż prokurator Tomasz Kamiński z prokuratury białostockiej
po odebraniu zeznań od Jerzego B. nie aresztował Romualda W.,
jak również nigdy nie przepytał go co robił i czego był świadkiem –
kiedy poszedł do lasu z Wiesławem S.?
Sędziowie
również przesłuchując Romualda W.
jako świadka nie pytali co robił w
lesie podczas - jak sami ustalili zabójstwa, rozkawałkowania,
pakowania i ukrycia szczątków, a także usuwania śladów.
Próba
jakiejkolwiek normalnej analizy zeznań
Jerzego
B. jest praktycznie
niemożliwa.
Zeznania
te nie zostały poparte żadnymi
innymi dowodami i niemożliwe jest ich zweryfikowanie. Ich
lakoniczność i nieprecyzyjność praktycznie nie może być podstawą
jakichkolwiek ustaleń faktycznych. Sędzia W.Malec
podczas sesji wyjazdowej sądu w miejscu zamieszkania Jerzego B. nie próbował
ani uszczegółowić tych zeznań, ani też
wyjaśnić naturalnie nasuwających się wątpliwości.
Praktyka
– postępowanie dowodowe cz.II
-
Czy
fakt znalezienia szczątków
w jeziorze w okolicach P. i udowodnienie (więcej
niż
wątpliwe),
iż
są to szczątki Tomasza S. jest wystarcząjący do uznania, że był on
przetrzymywany i zamordowany w okolicach P. ?
Sędziowie
stwierdzili w uzasadnieniu,
iż
zeznania Jerzego B. i funkcjonariusza policji dowodzą tego.
Jerzy
B. zeznał, że widział u pasierba dużą ilość pieniędzy. Było to podczas
interwencji pogotowia ratunkowego 15 sierpnia 1999r. Sędziowie
ustalili, iż ta duża ilość pieniędzy
to była zapłata Jacka W. za „udostępnienie miejsca przetrzymywania Tomasza
S.“ przez Wiesława S. Potwierdzać to ustalenie miał fakt z zeznań
oficera operacyjnego, który podsłuchał rozmowę, w której była mowa o żądaniu
Wiesława S. zapłaty “za
coś“ od Jacka W.
Sędziowie nie przepytali podsłuchanych rozmówców,
ani też Jacka W. i Wiesława S., żeby ustalić o jakich zobowiązaniach
finansowych rozmawiano. Uznali arbitralnie i dowolnie, iż rozmowa dotyczyła
zapłaty za „udostępnienie miejsca przetrzymywania“, a
pieniądze z zapłaty widział
Jerzy B. u pasierba. Nie wzięli też pod rozwagę faktu, iż
w okolicy P. lasy są publiczne,
jak więc Wiesław
S.
mógł
„udostępniać miejsce przetrzymywania„ w publicznym lesie?.
Ponadto sędziowie ustalili też, iż był jednym z aktywnych
uczestników zbrodniczych działań, a nie osobą, której zaangażowanie
ograniczone było do udostępniania czegokolwiek za wynagrodzeniem.
Powyższe
„błędy i pominięcia“ to pikuś
w porównaniu z faktem, iż podsłuchana rozmowa telefoniczna, w której
omawiano zamiar i potrzebę uregulowania zobowiązań
Jacka W. w stosunku do Wiesława S.
odbyła się 12 września 1999r., a więc
prawie miesiąc po tym, jak Jerzy B. widział tę zapłatę u Wiesława S.
Fakt,
że Tomasza S. przewieziono do P. i tam przetrzymywano tygodniami w klatce,
torturowano i zamordowano - ma też potwierdzać zeznanie Jarosława R. Ten świadek relacjonował
podsłuchaną rozmowę pomiędzy oskarżonymi Jackiem W. i Krzysztofem A.
Podczas rozprawy odwołał te zeznanie i twierdził, że „zredagował
je i zawarł fakty,
których nie podawał“ –
prokurator. Za obietnicę uchylenia aresztu, zgodził się je podpisać,
Zeznanie złożył 21 grudnia 2000r,
a na Święta Bożego Narodzenia był już w domu.
Sędziowie
uznali, że zeznania na rozprawie są
absurdalne, bo przecież takie działania prokuratora są niemożliwe i oceniali
tylko zeznanie z 21.12.2000r. Miało ono potwierdzać zeznania Jerzego B. i
ustalenia faktyczne jak przedstawione powyżej.
Nie
wzięli sędziowie pod uwagę w tych rozważaniach i ocenach faktu
fundamentalnego dla tej oceny - rozmowę tę
Jarosław R. miał podsłuchać – jak wynika z zeznania – 2-3
dni po zarzucanym porwaniu Tomasza S. a więc najpóźniej 20
kwietnia 1999r.
Jak więc te zeznania mogą potwierdzać 8 tygodni „działań“ oskarżonych
w okolicach P. – przetrzymywanie w klatce, torturowanie i zabójstwo
– 9 czerwca 1999r, jeżeli Tomasz S. nie żył
– zgodnie z tym zeznaniem - już
19 kwietnia?
Następne
bardzo istotne zeznanie, które dotyczyło miejsca zabójstwa i kto brał udział
w zabójstwie, to relacja świadka incognito
nr 2, który
relacjonował rozmowę z Markiem J.
( skazanym za porwanie Tomasza S,)
„...J.
powiedział... że z Damianem D. pojechali po Tomasza S. Nie mówił jakim
samochodem... zawieźli ( Tomasza S.) do domu Adama S. Tam znajduje się również
klub nocny....Słyszałem na mieście... że Sadowski nie przeżył tortur u
Adama S. w domu...”
Sędziowie
doszli do swobodnego wniosku, iż
wszystkie fakty podane przez świadka są OK,
oprócz miejsca gdzie przewieziono i zamordowano Tomasza S.
Tutaj sędziowie doszli do wniosku, że żadne inne dowody nie
potwierdzają faktu przewiezienia Tomasza S. do domu Adama S. i nie mogą uznać
tej części zeznania za prawdziwe.
Fakt,
że takie same argumenty --
żadne dowody ( oprócz dowodu z wykorzystaniem teorii bezwzględności
omówionego powyżej) nie potwierdzały, iż Tomasza S. był w ogóle
przewieziony i zamordowany w P. jakoś nie przeszkadzał sędziom.
Jest
też oczywistym, że świadek nie posiadał żadnej bezpośredniej wiedzy ani na
temat porwania , ani też zabójstwa. Co więcej wiedzę swoją czerpał nie
tylko z rozmowy z Markiem J., ale z plotek na mieście. Jest
oczywistym, że sędziowie nie mogli zweryfikować tych zeznań i nie powinny
one być podstawą ustaleń faktycznych.
Ciekawostka
- Sąd w Olsztynie przeprowadził
w tej kwestii również dowody w
sprawie jednego z zabójców Tomasza S. – Damiana D. (rozpatrywanej
oddzielnie) i doszedł
- stosując te same przepisy procesowe i oceniając te same zeznania i okoliczności
do diametralnie różnych ustaleń faktycznych
“…
(Tomasz S.) został przewieziony na teren
posesji…mieszkańca Suwałk, Adama
S … potem w inne nieustalone miejsce, najprawdopodobniej do zabudowań
rodziny Krzysztofa A. … bądź nieruchomości Marka P. … W wyniku przetrzymywania …został pozbawiony życia … a jego zwłoki rozkawałkowano, przewieziono w okolice Olsztyna i zatopiono w
jeziorze…”
-
Sam
fakt, że świadek słyszał dwa strzały może, ale nie musi mieć związek
przyczynowo - skutkowy z faktem znalezienia szczątków w jeziorze.
Sędziowie
nie wyeliminowali innych możliwych przyczyn słyszanych przez świadka strzałów.
Miejscowość P. otoczona jest tysiącami hektarów lasu. W lasach tych od
zawsze był problem z kłusownikami używającymi również nielegalnie
broni palnej,
działały tam też koła łowieckie,
wreszcie używali broni pracownicy
okolicznych leśnictwa
i nadleśnictwa. Dlaczego sędziowie a priori wyeliminowali wszystkie powyższe
ewentualne i dużo bardziej prawdopodobne źródła strzałów, a przyjęli
najmniej prawdopodobne – zabójstwo – nie poparte literalnie żadnym
dowodem? Jest też oczywistym, że
taką weryfikację tym bardziej byli zobowiązani ustawowo przeprowadzić w
sytuacji, kiedy nikt w P. nie tych słyszał strzałów poza Jerzym B. Sędziowie
nie zaoferowali żadnego logicznego, zgodnego ze zdrowym rozsądkiem, wiedzą i
doświadczeniem życiowym dowodu, który potwierdził, iż strzały słyszane
przez Jerzego B, były strzałami, które spowodowały śmierć
osoby,
której szczątki znaleziono w jeziorze.
Prokuratura nie znalazła świadka, który widział lub miał wiedzę, że Jacek
W. miał czy dysponował bronią palną.
-
Czy
na podstawie faktu, że nie znaleziono żadnych śladów przetrzymywania, można
ustalić, że Jacek W. usunął te ślady?
Zastanówmy
się najpierw - czym
w praktyce były te ślady?
Dorosły
człowiek eliminuje dziennie przeciętnie około 2 -3 litrów moczu i około
800g – 1500g kału. W
nieodnalezionym miejscu przetrzymywania i zabójstwa przez około 8 tygodni
w miejscu gdzie stała klatka – na powierzchni 2 metrów kwadratowych -
w ziemię wsiąkło ( przyjmując za podstawę obliczeń minimalne ilości) 110
l moczu i rozkładało się wsiąkając częściowo w ziemię ponad 50 kg kału.
Do tego trzeba dodać krew i drobne kawałki kości i tkanki miękkiej pozostałe
po zabójstwie i rozkawałkowaniu.
W
polskim klimacie, rozkład takiej ilości
odchodów przez
bakterie ciepłolubne może nastąpić, tylko wtedy kiedy ludzkie odchody będą
trzymane w kompostowniku przez co najmniej rok, przesypywane materią organiczną
i napowietrzane.
W
ustalonych przez sędziów realiach – „przetrzymywanie w klatce w niedostępnym
miejscu“ przemiana chemiczna tych
odchodów była bardzo powolna, ze względu na skondensowanie fekali na
małej powierzchni i brak napowietrzenia. Wysychanie było też niemożliwe z tych
samych powodów – mała powierzchnia i codzienne systematyczne „dodawanie“
szczególnie moczu. Obrazowo była to cuchnąca wydzielanym m.in amoniakiem i
siarkowodorem maź, utrudniająca
lub wręcz uniemożliwiająca oddychanie. Ta
maź była co najmniej
20-30cm głęboka,
a na tej mazi
żerowały
miliony much, larw i innych insektów.
Wg ustalenia sędziów ofiara była
torturowana, (zarzuty oskarżenia dotyczyły zabójstwa kwalifikowanego). Jak
odbywało się praktycznie torturowanie w takich warunkach?
Zasadnym
jest też pytanie - czy ofiara mogła w ogóle
przeżyć w takich warunkach
8 tygodni?
Równie
zasadnym jest pytanie jak zabójcy -
bez masek gazowych i odpowiedniego zabezpieczenia przed patogenami i
ekstrementami w okolicy klatki i w samej klatce dokonali samego zabójstwa i
poćwiartowania
ofiary?
Można
domniemywać z dużą dozą prawdopodobieństwa, iż samo
skondensowanie wydzielającego
się amoniaku
i siarkowodoru w miejscu gdzie stała
klatka i wokół niej było wystarczające, by prowadzić do zawrotów głowy
czy omdlenia z braku tlenu. Jerzy B. nie widział , aby
Wiesław B. wziął ze sobą jakieś inne przedmioty poza piłą.
Czy
zważywszy na powyższej rozważane okoliczności i fakty – dwie
godziny (tyle czasu spędzili w lesie Wiesław S. i Romuald W. ) były
wystarczające aby zabić ofiarę, poćwiartować
ciało, zapakować w plastykowe worki, część z tych worków wrzucić do
jeziora, a resztę ukryć w nieznanym miejscu. Następnie
zmienić ubranie i dokładnie wyszorować się, umyć włosy, tak
aby pozbyć się skutecznie
fetoru,
którym musieli przesiąknąć podczas tych działań.
Jerzy
B. nie zauważył, aby Wiesław S. czy Romuald W. mieli mokre włosy.
Sędziowie
ustalili, że zabójcy byli pozbawieni jakichkolwiek skrupułów,
ponieważ z zimną krwią poćwiartowali ciało.
Każdy rozsądny człowiek zgodzi się z taką oceną. Ale, czy brak skrupułów był wystarczający, żeby zabezpieczyć zabójców
przed naturalnymi reakcjami organizmu na fetor, widok
i dotyk takiej ilości
ekskrementów?
To
były te “ślady“
i „warunki“ w jakich Jacek W. je usuwał. Jak,
gdzie i czym wywiózł czy wyniósł te „ślady“ – jeżeli miejsce
przetrzymywania wg ustalenia sędziów znajdowało się w „niedostępnym
miejscu“. Czy to dowodzenie jest zgodne z zasadami logicznego myślenia,
a rozsądny
i posiadający doświadczenie życiowe,
przeciętnie inteligentny człowiek
może
być przekonany ponad wszelkie rozsądne wątpliwości, że możliwe było usunięcie
powyżej opisanych śladów, tak że fachowcy CBŚ nie znaleźli śladu po tych
„śladach“?
Sędziowie
nie rozstrzygnęli czy Jacek W.
„usuwał ślady“ – czy też „dopilnował zatarcia śladów“ – i
naprzemiennie używają obydwu wykluczających się ustaleń w uzasadnieniu
wyroku. Świadczy to
o beztrosce sędziów w ustalaniu stanu faktycznego w sprawie o zabójstwo,
abstrahując od łamania zasad procesowych dowodzenia.
Na
poparcie swojego ustalenia, iż Jacek W. usunął
ślady,
sędziowie przedstawiają w uzasadnieniu wyroku część zeznań Jerzego
B., w którym zeznał on, że po podaniu w mediach wiadomości
o znalezieniu głowy w jeziorze, na posesję w P. przyjechało
wielu nieznanych mu mężczyzn, a o obecności Jacka W.
na posesji tego dnia świadczył fakt, ze świadek słyszał kilka razy
„wymawiane imię Jacek“.
Powyższe
ustalenie, iż ślady usuwano prawie trzy
miesiące po zabójstwie (zabójstwa dokonano wg ustaleń sędziów najpóźniej
9 czerwca 1999r, a głowę znaleziono w jeziorze 24 sierpnia 1999r.)
zgodnie z zasadami logicznego myślenia i zgodnie ze zdrowym rozsądkiem,
eliminuje ustalenie:
-
„..
Obecność Jacka W. przy egzekucji wynikała między innymi z chęci
dopilnowania zatarcia śladów...“
bowiem
bezpośrednią przyczyną usuwania śladów zgodnie z tym ustaleniem było
odkrycie szczątków w jeziorze, a
nie „chęci“ Jacka W. Stąd nie jest zgodne z logiką ustalenie, iż
„był obecny przy egzekucji“, jeżeli nie spełniony został warunek
tej obecności - „chęć dopilnowania zatarcia śladów“.
-
Czy
z faktu, że świadek Jerzy B. nie widział Jacka W. w dniu w którym słyszał
strzały, można ustalić, że był obecny czy też brał udział w zabójstwie,
rozkawałkowaniu i ukryciu zwłok?
Stwierdzenie
„...Świadek
ten nie wymienił osoby Jacka W., jako powracającego z lasu..“
jest
nieuprawnioną
manipulacją, bowiem sugeruje, iż
świadek
widzial Jacka W. udającego się do lasu, a
takie domniemanie nie znajduje potwierdzenia w zeznaniu świadka
– jedynym źródle wiedzy sędziów w tej kwesti. Dalszą część ustalenia
faktycznego sędziów „...jednakże
co znamienne – świadek ten stwierdził, ze na posesji Wiesława S. było
wiele osób i samochody były parkowane w sposób uniemożliwiający obserwację
swiadka...“ jest wynikiem związku przyczynowo - skutkowego jaki
znaleźli sędziowie w
stwierdzeniu
Jerzego B. „...
Nie potrafię powiedzieć, kto wtedy był u nas. Jacyś mężczyźni byli u nas
w tym okresie, ale jacy nie pamiętam...“ i w innym miejscu
„...jakieś samochody były zaparkowane...ĺ z faktem, że świadek
nie widział Jacka W. w P. tego
dnia.
Żeby
udowodnić taki związek sędziowie winni wyjaśnić – przepytując świadka
– czy ci mężczyźni byli „u świadka“ tego dnia, w którym świadek słyszał
strzały? Bo cóż oznacza samo określenie
„ ten okres“? Czy jest to
przedział czasu „ od kwietnia do czerwca“ kiedy świadek słyszał strzały?
Czy też oznacza konkretny dzień, w którym świadek słyszał strzały? Czy
jest to okres „od marca do czerwca“ kiedy przyjeżdżali na posesję rożni
mężczyźni – a świadek rozpoznał wśród nich Romualda W. i Jacka
W.? Czy wreszcie świadek miał
na myśli okres od wiosny 1999r. do momentu podania w radio wiadomości o
znalezieniu głowy w jeziorze w P – co miało miejsce 24 sierpnia 1999r i po
tym wizyty ustały? Po ustaleniu
precyzyjnie, kiedy ci nieznani mężczyźni przebywali
u świadka,
sędziowie mieli ustawowy obowiązek ustalić – iloma samochodami i czy w ogóle
samochodami - mężczyźni przyjechali do P? Z zeznania nie wynika
jasno,
aby jakieś samochody w ogóle były zaparkowane w dniu zabójstwa.
Przy
tych rozważaniach sędzia W. Malec winien podzielić się z sędzią J.Sowulem
swoimi obserwacjami
z pobytu w domu Wiesława
S. A mianowicie, że droga do lasu jest niewidoczna z podwórka posesji,
gdzie jest wejście/wyjście z budynku, ponieważ znajduje się ona po
przeciwnej stronie tego budynku, czyli jest równoległa do podwórka. Samochody
były parkowane z boku budynku i nie mogły zasłaniać drogi do lasu,
ponieważ była ona prostopadła do usytuowania parkingu, a bok budynku od
miejsca gdzie parkowano samochody oddziela droga wewnętrzna na posesji
i pasy trawy po obu stronach drogi wewnętrznej,
w sumie około
kilkudziesięciu metrów wolnej
przestrzeni pomiędzy bokiem budynku i miejscem parkowania.
Innymi
słowy świadek Jerzy B. żeby obserwować drogę do lasu musiał przejechać wózkiem
po podwórku do rogu budynku, minąć ten róg i dopiero wtedy widział drogę
do lasu. Samochody zaparkowane z boku budynku pod płotem posesji nie zasłaniały
więc praktycznie drogi do lasu i
fakt czy byly tam zaparkowane, czy tez nie - był bez znaczenia.
Znamienny
jest fakt, jak sędziowie sami
zaprzeczyli temu ustaleniu: „...Świadek nie może wykluczyć, że poza tymi osobami do lasu przed
oddaniem strzałów poszły i inne osoby, gdyż
samochody były parkowane za budynkiem, tak, że ich nie było widać...“ To ustalenie miało hurtowo wyjaśnić, dlaczego świadek nie widział w
tym dniu ani Jacka W. ani Damiana D.
Jest
oczywistym, że albo parkujące samochody zasłaniały widoczność świadkowi i
dlatego nie widział Jacka W. i innych, albo nie widział zaparkowanych samochodów „za
budynkiem“, a wtedy całe to dowodzenie sędziów jest fałszywe. Bowiem
nie
mogły samochody, których - jak ustalili sędziowie – świadek nie widział – uniemożliwiać równocześnie
temu świadkowi
obserwowanie powrotu Jacka W. z lasu.
Na
marginesie dodam, że świadek znał i Jacka W. i Romualda W. ponieważ od lat
przyjeżdżali do jego pasierba Wiesława S. z pobliskiego Olsztyna,
co potwierdzają zeznania wielu świadków, a co sędziowie
pominęli w swoich ustaleniach i nie wyjaśnili, dlaczego świadek twierdził w
zeznaniach, że ich nie znał.
-
Czy
ciało rozkawałkowano piłą, którą Wiesław S. wziął do lasu tego dnia,
kiedy Jerzy B. słyszał strzały?
Podczas
rozprawy biegły zeznał, że ciało
rozkawałkowano piłą mechaniczną.
Trzy
lata wcześniej w
dwóch
protokołach
oględzin i dwóch protokołach autopsji opisał swoje obserwacje szczątków i
stwierdził w nich, że cialo rozkawałkowano siekierą lub toporem. Prokurator
brał udział w czynnościach oględzin ciała 24.08 i 2.09. 1999r i potwierdził
swoim podpisem fakty i obserwacje z oględzin. Przy
ustaleniu jakim narzędziem rozkawałkowano zwłoki, sędziowie mieli
ustawowy obowiązek wziąć pod uwagę:
§
zawartość
protokołów oględzin i autopsji,
albowiem są to tzw. fakty znane z urzędu,
czyli domniemanie prawne, które uważa
się za
udowodnione mimo, że do udowodnienia nie doszło ( art. 168 k.p.k.)
Wynika to z zaufania jakim sąd obdarza biegłego
medyka sądowego co do
jego wiedzy i bezstronności. Dlatego też
art. 393
§ 1 dopuszcza ujawnienie protokołów
autopsji i oględzin na rozprawie, a biegły medyk sądowy nie musi składać żadnych
wyjaśnień na rozprawie.
§
Stąd
też wynika
jedyny logiczny wniosek, iż
obserwacje
medyka sądowego udokumentowane w protokołach nie mogą być zmienione, bez
dokonania ponownie tych czynności.
Ponadto zakładając,
że biegły był rzeczywiście godny zaufania sądu, jest oczywistym, iż biegły
nawet jeżeli popełnił pomyłkę – cztery razy – to nie mógł o niej
wiedzieć, bez ponownego obejrzenia kości.
§
Samo
zdeterminowanie do jakiej grupy narzędzi należało narzędzie użyte do
rozkawałkowania zwłok jest stosunkowo proste, szczególnie kiedy dotyczy to różnicy
śladów na kościach pozostawionych przez siekierę czy topór, a tych
pozostawionych przez piłę mechaniczną.
§
Po
zabezpieczeniu i zatrzymaniu piły przez CBŚ i po odebraniu zeznań od Jerzego
B.- w dwa lata po znalezieniu szczątków
- biegły wezwany przez prokuratora do złożenia „dodatkowych“ wyjaśnień, stwierdził między innymi, że ciało
rozkawałkowano piłą.
Ustalenie
przez sędziów, iż ciało rozkawałkowano piłą, jest oburzającym przykładem,
jak nie dochodzenie prawdy, a ukrywanie fałszywego zeznania biegłego i
udowodnienie fałszywych tez
zawartych w oskarżeniu prokuratury było jedynym celem tego procesu. A
wszystkie zasady
procesowe zawarte w przepisach k.p.k, logika, wiedza i doświadczenie życiowe,
zdrowy rozsądek, moralność, etyka zawodowa czy zwykła przyzwoitość, którymi
winni kierować się sędziowei to bajka
i fikcja.
-
Czy
fakt, że Jerzy B. widział przywiezione do P. pręty metalowe, jak również
znalazł za pomieszczeniem gospodarczym 8 prętów dowodzi, iż do P.
przywieziono zespawaną w Suwałkach klatkę?
Świadek
zeznał„....Przypominam
sobie, że do Wieśka były przywożone takie jakieś paczki z metalowymi prętami
ze stali zbrojeniowej, ale co to było to nie wiem bo wszystko wnosili na strych
a ja jeżdżę na wózku inwalidzkim i nie mogłem tego sprawdzić...“
a na rozprawie świadek dodał, że pręty były zapakowane w szary
papier i zawiązane sznurkami.
Sędziowie
dysponowali
również
dowodem rzeczowym – świadek znalazł za starą wersalką 8 prętów
metalowych i powiązali fakty podane w zeznaniach świadka ze znalezionymi przez
niego prętami. Ustalili. iż fakt
przywiezienia i wniesienia na strych prętów metalowych dowodzi, że klatka
zespawana w Suwałkach została przewieziona do P. a więc Tomasz S. był
przetrzymywany w klatce
zespawanej
w Suwałkach.
Żeby
jednak dojść do takiego wniosku, najpierw
sędziowie
winni wyjaśnić jak klatka zespawana w Suwałkach (przez fachowca ) „rozspawała“
się w drodze do P. i na posesji
Wiesława S. jego ojczym Jerzy B. widział pręty metalowe wnoszone na strych.
Następnie wyjaśnienia wymagało jak zabójcy znieśli te pręty ze strychu i
Jerzy B. przebywający non stop w domu lub na podwórku nie zauważył tego.
Dalej wyjaśnienia wymagało jak te pręty ponownie „złożono”
w funkcjonalną klatkę, z której nie wydostał się zdrowy, młody Tomasz
S.
Przy tym wyjaśnieniu, pod
rozwagę powinni wziąć sędziowie domniemanie, iż zabójcy zamówili zespawaną
klatkę, ponieważ prawdopodobnie nie umieli spawać i/lub nie mieli spawarki.
Odpowiedzi,
wymagało
też pytanie – jaki był sens i
racjonalne powody w ogóle zamawiania zespawanej klatki, ponoszenie kosztów jej
wykonania, aby w drodze do P. jakoś ją „rozspawać“ (co nie jest takim łatwym
zadaniem w podróży), a nawet popakować tę klatkę w szary papier i zawiązać
sznurkiem? Czy nie prościej byłoby kupić po prostu pręty?
Po
zabójstwie wg ustaleń sędziów ponownie w
postaci prętów, umieszczono klatkę
na strychu i tego wnoszenia też nie zauważył świadek.
Umieszczenie
na strychu prętów oznacza, że klatka ponownie została „rozspawana“ czy w
jakiś inny sposób „rozłożona“ na pręty. Podstawą
tego ustalenia faktycznego, są zeznania Jerzego
B. iż
pod koniec sierpnia 1999r. (po znalezieniu głowy) zabójcy przyjechali do P. i
ze strychu znosili „różne rzeczy“. Te „różne rzeczy“ dla sędziów
to były pręty metalowe/ elementy metalowe –
bo takie
zamienne określenia znajdujemy
w uzasadnieniu wyroku.
Jedyny
wniosek, który nasuwa się przy analizowaniu tych absurdalnych ustaleń – ile
potrzeba arogancji,
bezczelności
i poczucia absolutnej bezkarności,
a także
braku elementarnego poczucia zwykłej ludzkiej przyzwoitości,
aby udowadniać
z taka determinacją
i udowodnić, że zespawana klatka,
to to samo co zawinięte w szary papier
metalowe pręty, podczas gdy jedyną wspólną cechą tych dwóch
„bytów“ jest to, ze i klatka to metal i pręty też! Przy powyższym - różne
rzeczy z zeznania, zamienione
na potrzeby ustalenia faktycznego w
pręty metalowe/elementy metalowe już nawet szokują
jako metoda dochodzenia prawdy.
Interesujące
są okoliczności w jakich Jerzy B. znalazł pręty schowane za wersalką.
Otóż wg zeznań świadka na
wiosnę 2001 roku (dawno po
przeczesaniu posesji przez fachowców CBŚ w lipcu 2000r i jeszcze raz we wrześniu
2000r) – na posesję W P. przyjechało samochodem 2 młodych
nieznanych świadkowi mężczyzn. ( nie był to żaden z 9 podejrzanych,
ponieważ w tym czasie wszyscy siedzieli już w areszcie). Mężczyźni ci
nie zwracając uwagi na świadka weszli na strych i „czegoś
szukali“ a później
kontynuowali poszukiwania w pomieszczeniach gospodarczych i na terenie posesji.
Nic nie znaleźli i odjechali. Jerzy B. zaintrygowany pojechał wózkiem na tyły
pomieszczenia gospodarczego i tam za starą wersalką odkrył 8 prętów
metalowych. Zadzwonił natychmiast na policje,
ale nie do lokalnego posterunkowego,
a bezpośrednio do znajomego funkcjonariusza
CBŚ w odległym Białymstoku, tego samego co to przyjeżdżał do niego towarzysko
i który prowadził śledztwo w tej sprawie. Podkomendant przyjechał następnego
dnia – 19 kwietnia 2001roku i odebrał zeznanie Jerzego B. Natomiast 30
kwietnia „zatrzymano
rzeczy od Jerzego B.“ na podstawie postanowienia prokuratora „o
zatwierdzeniu przeszukania, zatrzymania rzeczy“, które prokurator wydał 23
kwietnia 2001r. -
po rozpatrzeniu wniosku KGP CBŚ.
I
w procedurze tej nie byłoby nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że sam
wniosek KGP CBŚ o zatwierdzenie
zatrzymania rzeczy od Jerzego B.
nosił datę 15 STYCZNIA 2001r.
Równe dwa tygodnie przed PIERWSZYM przesłuchaniem
Jerzego B. Skąd podkomendant CBŚ, wiedział, że w ogóle będzie potrzeba
zatrzymania jakichkolwiek rzeczy, jeżeli CBŚ już prawie pól roku wcześniej
przeszukało posesję Wiesława B dwukrotnie
i zatrzymało cały szereg potencjalnych dowodów
rzeczowych?
Czy pogawędki ze świadkiem dawały podkomendantowi prawo do takiego
przypuszczenia?
Jeżeli
tak, to ten wniosek był gotowy na czas - przed
pierwszym przesłuchaniem świadka przez prokuratora Tomasza Kamińskiego
29.01.2001r. Niestety w tym zeznaniu nie było żadnej podstawy do przeszukania
i zatrzymania rzeczy. Czy to było
powodem tej wizyty młodych mężczyzn i poszukiwań „czegoś“ na posesji w
kwietniu 2001r.? I dlaczego świadek po ich odjeździe pojechał prosto za
zabudowanie gospodarcze i szukał za starą wersalką?
Praktyka
– postępowanie dowodowe cz. III
Wspomniałam
wcześniej, że obydwaj rozpoznani przez świadka bywali u Wiesława S. od lat i
Jerzy B. znał ich. Świadek nie wspomniał nic o tym w swoich zeznaniach, albo spisujący
protokół
zeznania pominął
ten fakt. W dniu zabójstwa rozpoznał tylko jedną osobę Romualda W, nie
wspomina o Jacku W. czy Damianie D. Co
więcej nie wspomina, że Jacek W. czy Damian D. byli w P., kiedy przywieziono
pręty, które zamieniły się w klatkę, a podczas usuwania śladów pod koniec
sierpnia 1999r „słyszał imię
Jacek“ ale też nie widział ani Jacka W., ani Damiana D.
O
jedynym zeznaniu innego świadka, relacjonującym
wizytę obcych mężczyzn w P. w czerwcu 1999r.
-
Norberta D. sami sędziowie w
uzasadnieniu wyroku stwierdzili,
„...Zeznania
tego świadka są o tyle istotne, iż wśród mężczyzn z Suwałk
przebywających na terenie plaży nie
rozpoznał on ani Jacka W, ani Krzysztofa A. oskarżonych o pozbawienie życia
Tomasza S, natomiast rozpoznał Adama S. i Marka J...“
Na
zdrowy chłopski rozum, istota tego zeznania polega na tym, że nie potwierdza
zeznań Jerzego B. Dlaczego podczas
rozprawy sędziowie nie przepytali ani Adama S, ani Marka J.
co robili w P.? Dlaczego nie wzięli pod uwagę tego zeznania w swoich rozważaniach?
Ponadto Jacek W. nie był mężczyzną z Suwałk, jak sugerują sędziowie, mieszkał w
Olsztynie i jego samochód miał olsztyńskie numery.
-
Czy
podane przez sędziów w uzasadnieniu wyroku dowody mające potwierdzać
ustalenia poczynione
z zeznań
Jerzego B. o uczestnictwie Jacka W.,
Wieława S. i Damiana D. z torturowaniu i zabójstwie Tomasza S. rzeczywiście
je potwierdzają?
1.
zeznania świadka incognito
nr.1 „...o
zabójstwie wiedzą Anucha,
Czarny, Jacek, Siwy i były to osoby, które znały okoliczności zabójstwa,
ale nie wiem czy brały
w nim udział…”
a to zdanie jest przesądzające
w uznaniu, że Jacek W. brał udział w zabójstwie Tomasza S.
2.
zeznania
świadka incognito nr.2, który
podczas śledztwa twierdził, że słyszał
na mieście, że Tomasza S. torturował Damian D. ( w domu Adama S.) i
Tomasz S. nie przeżył tych tortur. W
trzy lata później na rozprawie przypomniał sobie, że w torturował Jacek W.
( też w domu Adama S.), a ofiara nie przeżyła tortur. Gdzie słyszał
tę wersję nie powiedział, a sędziowie nie byli zainteresowani.
3.
zeznanie Jarosława R.
(odwołane na rozprawie). Swiadek zeznał w śledztwie,
że po
znalezieniu głowy w jeziorze Jacek W. mówił, że to niemożliwe, że jest to
głowa Tomasza S. Sędziowie
orzekli, iż świadczy to o dokładnej wiedzy Jacka W. na temat zabójstwa i
rozkawałkowania zwłok.
Powyżej
przedstawione „metody“ dowodzenia winy, a także inne takie przypadki
znane z mainstream mediów i ze stron internetowych wałczących z bezprawiem
sądów uprawniają twierdzenie, że sędzia polski może orzec, że ziemia jest
płaska i ten krażek leży na plecach trzech słoni czy żólwi i to orzeczenie
uzasadnić, a przy odwołaniu się od tego orzeczenia, prawdopodobieństwo, że
sąd odwoławczy nie uzna tego orzeczenie za zgodne z zasadami
logiki, wiedzy i doświadczenia życiowego, a także zdrowego rozsądku
jest mniejsze niż prawdopodobieństwo wygrania na loterii. Ewentualna
kasacja w SN ma takie same szanse.
Twierdzenie,
iż “…sędzia
wydając wyrok musi (w przeciwieństwie do przysięgłego) przygotować jego
uzasadnienie… sędzia, choć przekonany (np. niedopuszczalnym dowodem) o winie
oskarżonego, wyda wyrok uniewinniający ze względu na brak argumentów, których
mógłby użyć w uzasadnieniu decyzji odwrotnej..”.[1]
i ten obowiązek
uzasadniania ma nas chronić przed arbitralną, absurdalną czy bezprawną oceną
dowodów jest taką samą bajką jak
wszystkie inne gwarancje konstytucyjne i procesowe rzetelnego procesu.
Jak
wykazałam powyżej, każdy absurd da się udowodnić i uzasadnić w polskim sądzie.
Kontrola
apelacyjna swobodnej oceny dowodów jest zwykłą fikcją – vide fragment
uzasadnienia SA w tej sprawie.
“(...zarzuty)
sprowadzają się do obrazy przepisów
prawa procesowego, także błędu w ustaleniach faktycznych, w istocie zmierzają
do podważenia wiarygodności zeznań głównych świadków, które stały się
podstawą ustaleń faktycznych sądu meriti. W ocenie zaś Sądu Apelacyjnego
dokonana przez sąd I instancji analiza i ocena przeprowadzonych dowodów…
zasługuje na aprobatę(...)”
Spektakularny
przykład tej fikcji - zastosowanie
zasady
rozstrzygania
wątpliwości
na korzyść oskarżonego (in
dubio pro reo)
na przykładzie orzeczenia w tej samej sprawie - Sądu
Apelacyjnego w Białymstoku
przez sędziów Tamarę Grygoruk, Andrzeja Czapkę, Jacka Dunikowskiego i
Nadzieję Surowiec, przy udziale prokuratora PA w Białymstoku. Małgorzaty Gasińskiej-Werpachowskiej
–
sygnatura
akt II aKA 333/03
Sędziowie
poddali ocenie fragmenty zeznania świadka anonimowego, relacjonujący rozmowę
z Damianem D., która miała miejsce w szpitalu aresztu
śledczego. Damian
D. czekał na przeniesienie do szpitala psychiatrycznego na obserwację. Podczas
tej obserwacji biegli stwierdzili, iż jest on chory psychicznie i nie może
odpowiadać za zabójstwo Tomasza S.
Świadek
anonimowy zeznał w czasie
śledztwa:
„...mówił,
że wcześniej u tego co urwało mu nogę pracował w ogrodzie...
Uważał go za bliskiego kolegę, przyjaciela, ale zabójstwa podjął
się nie z przyjaźni, ale dla pieniędzy, bo mu ich brakowało. Opowiadał,
że załatwił sobie wcześniej papiery psychiatryczne, symulując chorobę...
Ten, kto zlecił zabójstwo chciał się zemścić za utratę nogi...
D. mówił, że o zabójstwie wiedzą Anucha,
Czarny, Jacek, Siwy i były to osoby, które znały okoliczności zabójstwa,
ale nie wie czy brały
w nim udział.
Wymieniał też osobę o ps.
Student, o imieniu Marek, że to jego wspólnik... Przypominam sobie,
że zwłoki przewieźli w jakieś odległe miejsce... zlecił zabójstwo, razem
z tym mężczyzną bez nogi innej osobie, ale z jakichś powodów to
nie wyszło i zabójstwa dokonał sam”
Świadek
podał również, że
w domu mężczyzny
bez nogi był lombard, a siostra żony Damiana D, była konkubiną tego mężczyzny.
Sędziowie
SA doszli do wniosku, iż sędziowie
J.Sowul i W.Malec popełnili błąd
oceniając te zeznania i ustalili, iż Krzysztof A.
zlecił zabójstwo Tomasza S., jak również uznali, że dowód z tego
zeznania jest przesądzający, aby uznać, że Jacek W. brał udział w zabójstwie.
Uzasadnienie:
„...stwierdzenie świadka
... na
polecenie mężczyzny, któremu bomba urwała nogę…
są zbyt
ogólne, a nadto sprzeczne z innymi dowodami. Oparcie
zaś w swoim rozstrzygnięciu na tego rodzaju pośrednim dowodzie byłoby więc
sprzeczne także z zasadą określoną w art. 5 & 2 tj. tłumaczenia wątpliwości
na korzyść oskarżonego...”
Gdyby
powyższe
ustalenie
sędziów
SA było prawdziwe, to prawdziwe byłoby
równocześnie
twierdzenie, iż
w Suwałkach była
tak duża
ilość mężczyzn, którym nie tylko bomba urwała nogę,
ale również:
§
w ich
domach mieszczą się
lombardy,
§
Damian D. pracował
u nich w ogrodzie,
§
a ich
konkubiną była szwagierka Damiana D
że
sędziowie SA, nie mieli wyjścia i musieli uznać, że powyższe cechy
identyfikacyjne są tak ogólne, że nie mogą stwierdzić o kim mówił świadek.
W
świetle tak daleko posuniętej ostrożności
sędziów SA w ocenie cech identyfikacyjnych i uznanie podanych cech za „zbyt ogólne“, niezrozumiałe
jest dlaczego oceniając ustalenia dotyczące identyfikacji Jacka W. i Marka J.
uznali, że wspomniany przez świadka jeden raz „Jacek“ i wspomniany dwa razy „Marek“ nie
jest określeniem ani troszkę „zbyt ogólnym“.
Z tego wnioskuję, iż w Suwałkach
nie było ani jednego
osobnika o imieniu „Jacek“, oprócz
Jacka W., (który nawet nie mieszkał w Suwałkach, a w Olsztynie.) i ani
jednego osobnika o imieniu „Marek“ oprócz
Marka J.
Co
więcej, sędziowie ci uznali, iż część zeznania „...o
zabójstwie
wiedzą Anucha,
Czarny, Jacek, Siwy i były to osoby, które znały okoliczności zabójstwa,
ale nie wiem czy brały
w nim udział…”
jest (jak słusznie
ustalili sędziowie
sądu I instancji)- przesądzająca w uznaniu, że Jacek W. brał udział w zabójstwie
Tomasza S. Dlaczego akurat tylko „Jacek“,
a nie
inni wymienieni przez świadka? Tego sędziowie nie wyjaśnili w uzasadnieniu.
Ustalenia
sędziów SA w tej kwestii są nie tylko przeprowadzone z pomięciem zasad logicznego myślenia, wiedzy i doświadczenia życiowego i
zdrowego rozsądku, ale również rażąco naruszają inne zasady
procesowe.
Ocena zeznań świadka icognito miała
cechy
zasady ogólnej,
co oznaczało,
iż
sędziowie mieli obowiązek
zastosować ją do wszystkich oskarżonych,
oceniając ten dowód w tym samym zakresie
– możliwości identyfikacji osób, na podstawie informacji w zeznaniu.
Nie
mogli więc sędziowie uznać cech
identyfikacyjnych oskarżonego
Krzysztofa A. za niewiarygodne, przy równoczesnym
uznaniu ich wiarygodności w tym samym procesie, wobec Jacka W. i Marka J. przy
identycznych przesłankach faktycznych i prawnych.
Samo
decyzja zastosowania zasady in
dubio pro reo przy ocenie zeznań
świadka anonimowego przez sędziów SA była nieprawidłowa. Zasada
ta ma zastosowanie dopiero wówczas, gdy zostały wyczerpane wszystkie możliwości
poznania stanu faktycznego.
Analizując
ocenę zeznań świadka anonimowego przez sędziów sądu meriti, błędy tej
oceny sa diametralnie różne od tych jakie „zauważyli“
sędziowie SA.
Zeznanie
to nie powinno być w ogóle dowodem w tej sprawie, ponieważ:
§
Damian
D. wkrótce po tej rozmowie ze świadkiem został uznany za psychicznie chorego
i nie odpowiadał za zabójstwo Tomasza
S.
§
Jeżeli
po rozmowie ze świadkiem Damian D. był uznany za chorego psychicznie, był też
uznany za chorego psychicznie przed rozmową ze świadkiem,
podczas zabójstwa Tomasza S. to jest oczywistym, iz był też chory
psychicznie podczas tej rozmowy. K.p.k. wyklucza uznanie za dowód zeznań osób
chorych psychicznie, a więc również
zeznań relacjonujących rozmowę z osobą chorą psychicznie.
§
sędziowie
SO nie przesłuchali świadka incognito na rozprawie i swoje ustalenia oparli na
ujawnionych na rozprawie zeznaniach świadka ze śledztwa, a więc nie
zastosowali zasady bezpośredniości.
§
zeznania
świadka nie były dowodem pierwotnym, świadek relacjonował rozmowę z Damianem
D. Nie miał żadnej niezależnej wiedzy na temat zabójstwa Tomasza S. i osób
z tym zabójstwem związanych, ponad
to co twierdził, że usłyszał od Damiana D.
Nawet
uznając wbrew przepisom prawa procesowego to zeznanie za pełnowartościowy dowód
:
§
Nie
mogli też sędziowie SO ustalić, iż Krzysztof A. zlecił zabójstwo, bowiem
żadne inne dowody nie potwierdzały zeznań świadka icognito. Przepytanie na tę
okoliczność świadka było niemożliwe, ponieważ nie stawił się na rozprawę.
§
Nie
mogli sędziowie SO ustalić z tego zeznania, że wspomniany w nim raz „Jacek“ to Jacek W. bez potwierdzenia w innych dowodach.
Przepytanie na tę okoliczność świadka było niemożliwe, ponieważ nie stawił
się na rozprawę.
§
Tym
bardziej nie było zgodne ze stanem faktycznym ustalenie sędziów sądu meriti,
iż „Jacek“ brał udział w zabójstwie, ponieważ świadek nic takiego
nie zeznał.
§
W
tym kontekście absurdem jest ustalenie, że to zeznanie jest przesądzającym
o udziale Jacka W. w zabójstwie.
Przedstawione
w ostatnich trzech odcinkach mity i hity
III władzy dotyczące zasad
procesowych dowodzenia, unaoczniają z porażającą jasnością, jak rażąco
łamią prawo sędziowie. Każdy kto
narusza prawo jest przestępcą. Czym więc różnią się sędziowie od tych,
których osądzają? Nie moralnością, nie zasadami etycznymi i nie przyzwoitością,
bo przecież opisane powyżej metody dowodzenia winy oskarżonych nie są
ani moralne, ani etyczne, ani nie świadczą nawet o zwykłej ludzkiej
przyzwoitości sędziów. Różnica polega na tym, że przestępstwa sędziów włącznie
ze zbrodniami sądowymi są popełniane w imieniu Rzeczpospolitej, przy użyciu
i wykorzystywaniu autorytetu
wymiaru
sprawiedliwości i immunitetu sędziowskiego. Pospolici
przestępcy odpowiadają za swoje przestępstwa, a często i za te, które sędziowie
fałszywie im udowodnią, natomiast przestępcy w togach są bezkarni
absolutnie.
Niestety
tragedią
jest, iż całe
środowisko prawnicze, robi wszystko, aby problem zbagatelizować, zamieść pod
dywan, czy zgrabnie odkręcić kota ogonem. Już sam fakt,
ze
nikt nie nazywa rzeczy po imieniu, uciekając
się do
żałosnych
eufemizmów,
jest jednoznaczny. Były
minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski w wywiadzie dla „Przeglądu“
powiedział miedzy innymi o błędach prokuratorów
i sędziów:
“…To
prawda, pytanie tylko, czy zrobił wszystko, aby się nie pomylić, czy może
prowadził postępowanie na zasadzie „byle odwalić”. Za pomyłki należy
ponosić odpowiedzialność, a prawo do błędu nie jest nieograniczone. Trudno
sobie wyobrazić, by kierowca czy pilot, który spowodował ciężki wypadek,
zasłaniał się tym, że miał prawo do błędu. Podobnie traktuję sędziego i
prokuratora. To są zawody zaufania publicznego i wielkiej odpowiedzialności.
Uważam, że to wstyd, iż Polska należy do liderów pod względem spraw
przegrywanych w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. W
końcu płacą za to podatnicy. Takie przykłady jak historia Janusza
Lewandowskiego, obecnego unijnego komisarza do spraw budżetu, który 14 lat był
podejrzanym i oskarżonym, są żenujące…”
Dobrze
powiedziane! Ale, ale…następne pytanie:
-
Czym
są spowodowane błędy i nieprawidłowe działania ludzi mających strzec
praworządności?
„Przyczyny
są różne, nie wszystkie obciążają prokuraturę i sądy. Jeśli świadek kłamie,
ktoś tworzy fałszywe dowody wyglądające jak prawdziwe, do oceny których z
całą powagą podchodzą prokuratorzy i sędziowie, nie można mówić o ich błędach.
Świadek, który z premedytacją kłamie, może doprowadzić do skazania osoby
niewinnej – i trudno w każdej sytuacji winić za to sąd.”[2]
Tutaj
wymiękłam!
Panie profesorze prawa, po cóż nam więc w ogóle sądy i procesy sądowe? Po
co ta mitręga przeprowadzania postępowania dowodowego? Czy nie jest faktem, iż
prawo procesowe nie dopuszcza skazania kogokolwiek na podstawie zeznania jednego
świadka, bez przeprowadzenia postępowania dowodowego? Żeby przeprowadzić
takie postępowanie trzeba mieć jakieś
dowody, które potwierdzą
lub zaprzeczą zeznaniom świadka, a rzetelne postępowanie dowodowe prokuratora
i sędziów
ujawni kłamstwa świadka. Chyba, że jak sam profesor powiedział, nie zrobili
wszytkiego (jak wyżej), żeby się „nie
pomylić“!
Co
do tego „kogoś“ co to może „tworzyć
fałszywe dowody wyglądające jak prawdziwe“
to nie tylko zdrowy chłopski rozum mi podpowiada, ale też
z autopsji wiem,
że poza właśnie prokuratorami i sędziami,
lub przy ich pomocy – takich możliwości nie ma nikt. Praktycznie
niemożliwym
jest, aby prokurator czy sędzia podchodząc „z całą
powagą do oceny dowodów“ i stosując wszystkie zasady dowodzenia, dał
się nabrać na „stworzony przez kogoś
falszywy dowód“.
Opisałam
ten mechanizm w detalach w tej serii.
No
i ten kawałek
Nastąpił
właśnie zaskakujący zwrot w sprawie zamordowania gen. Papały. Czy skoro
teraz odrzucane są wątki, które starano się udowodnić przez kilkanaście
lat, oznacza to, że wcześniej popełniono rażące błędy?
“
W
sprawach karnych tak się zdarza. …Być
może więc i wątek zamordowania generała przez złodzieja samochodu okaże się
tym właściwym...
Ta wersja jest zdecydowanie bardziej
wiarygodna od wcześniejszych...”
(sic!)
W
tym samym numerze “Przeglądu“
na pytanie: „Czy można zmniejszyć
liczbę pomyłek sądowych i prokuratorskich?“, były szef MSWiA Janusz
Kaczmarek powiedział:
„To
trudne pytanie. Każdy chciałby, aby nie było żadnych pomyłek, jednak
statystyka pokazuje, że 8% uniewinnień bierze się ze złego przygotowania
materiału dowodowego...“
Nie
wiem skąd p. Kaczmarek wziął te statystyki, mam natomiast pytanie – te
pozostałe 92% uniewinnień jaką miały podstawę? Bo jakoś niewiele jest
innych możliwości !
1
. http://biolawgy.files.wordpress.com/2011/03/efekt-niedopuszczalnych-dowodc3b3w_b_kucharzyk.pdf
3. http://biolawgy.files.wordpress.com/2011/03/efekt-niedopuszczalnych-dowodc3b3w_b_kucharzyk.pdf
4. SKAZANI ZA NIC - MAŁGORZATA ŚWIĘCHOWICZ,WWW.PRZEKROJ.PL (2010-09-28 00:00:00) przekroj.pl/wydarzenia_kraj_artykul,7580.html
Więcej:
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA"
- Niezależne Czasopismo
Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP
i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA
SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH
INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST
ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.