opublikowano: 26-10-2010
Syndrom
Olewnika - z cyklu patologie wymiaru władzy...
Czy znów
potrzeba tragedii, wielokrotnej tym razem, by państwo po raz kolejny odkrywało
swą niemoc? I czy ta niemoc to efekt braku profesjonalizmu? Czy też może
niemoc sterowana?
Nie po raz pierwszy jesteśmy świadkami słabości państwa wobec przestępstw, które swoimi wątkami sięgają tzw. władzy. Szeroko rozumianej władzy, bez względu na jej szczebel. Sprawa zbrodni dokonanej na Krzysztofie Olewniku zdaje się odkrywać ciemną materię mechanizmów, jakie funkcjonują w naszym demokratycznym państwie prawnym.
Setki
podobnych spraw rozgrywa się od wielu lat i tylko dlatego, że nie mają aż
tak tragicznych skutków oraz takiej determinacji, jaką wykazuje rodzina
zamordowanego w dążeniu do wyjaśnienia kulis śmierci, nie trafiają na
pierwsze strony gazet i do głównych wiadomości.
Gdyby nie
powaga sytuacji, niepomierną wesołość budziłyby wypowiedzi całej plejady
polityków i wysokich urzędników państwowych na temat potrójnej śmierci –
jak się twierdzi samobójczej – trzech głównych oskarżonych i skazanych.
Tych, którzy mogliby mieć wiedzę szczegółową, niebezpiecznie szczegółową
o powiązaniach, związkach i udziale innych osób.
Trudno się
dziwić siostrze ofiary, gdy stwierdza, że ten kraj to już nie jej Polska, że
w żadną Polskę już nie wierzy. To, z czym mamy do czynienia od dawna, na tle
wielu podobnych spraw może kojarzyć się z minionym ustrojem a nawet może
nasuwać pytanie, czy ów miniony ustrój rzeczywiście jest minionym. Gorzej,
bo w ustroju poprzednim przynajmniej było wiadomo kto jest kim i czego się po
kim można spodziewać. Zwłaszcza po tamtej władzy.
Dziś, na
przykładach zarówno sprawy Krzysztofa Olewnika, jak i śmierci gen. Papały i
wielu innych podobnych tragicznych wydarzeń, dla wielu obywateli Polska może
się jawić niczym wrogie dla obywatela terytorium, na którym dzieją się
historie rodem z republik bananowych. Pod hasłami, a jakże, demokratycznego państwa
prawnego.
Perspektywa oglądu i oceny podobnych zdarzeń poprzez pryzmat obecnej władzy nie wydaje się perspektywą właściwą. Przez ponad siedem lat, bez względu na to, kto aktualnie rządził, nikt nie był i nadal nie jest w stanie wyjaśnić sprawy tego zabójstwa. Sprawy, na pierwszy rzut oka, prostej.
Brak
profesjonalizmu?
Podobną
niewiedzę i niemoc państwo wykazuje w wielu innych sprawach. Równolegle kipi
aż od informacji o niewiarygodnych sukcesach w zwalczaniu przestępczości
zorganizowanej. Tu państwo sobie radzi. Na ogół sobie radzi. Przynajmniej w
medialnych przekazach.
Śmiesznie w
tym kontekście brzmią słowa, jakie od kilku dni serwują nam głównie
politycy, ale też i urzędnicy państwowi, gdy twierdzą, że w tej konkretnej
sprawie nie ma co się doszukiwać żadnej spiskowej teorii dziejów o jakichś
powiązaniach ze sferą rządową. Jeśli już, jak twierdzą, to co najwyżej
można mówić o sitwach lokalnych.
Znaczy, państwo
przez siedem lat nie potrafi sobie poradzić z jakąś sitwą lokalną? To co to
za państwo? Chyba krótką pamięcią mogą się poszczycić „zwolennicy”
ewentualnych sitw lokalnych. Wystarczy wspomnieć aferę starachowicką, która
swą „lokalnością” sięgnęła do sfer rządu i parlamentu. W sprawie
Krzysztofa Olewnika, jeśli nawet korzenie sięgają sfer lokalnych, to można
spokojnie założyć, iż właśnie te sfery szukają potem wsparcia znacznie wyżej.
Gorzki śmiech,
a raczej zimny gniew wywołują wypowiedzi szeregu osób, które same będąc
odpowiedzialnymi za obecny stan rzeczy, ręce załamują nad stanem państwa.
Tym stanem, który jest skutkiem działań i zaniechań owych teraz
zdruzgotanych i zbulwersowanych person.
Niesmak, by
nie używać mocniejszych określeń, budzi to, że wszyscy, spod każdej barwy
politycznej, starają się wykorzystywać podobne tragedie dla tworzenia własnych
świetlanych wizerunków. Tak było w sprawie dotąd niewyjaśnionej śmierci
gen. Papały, tak było i jest nadal w sprawie śmierci Barbary Blidy i –
wszystko na to wskazuje – tak będzie nadal przy każdej podobnej okazji.
Przyzwoitość odeszła do lamusa. Zastąpiona przez tzw. politykę. Tak zwaną,
bo nawet w polityce są granice przyzwoitości. Tyle, że nie u nas, jak się
okazuje.
Fala dymisji
po tej trzeciej samobójczej śmierci miała chyba przekonać społeczeństwo
o…no właśnie, o czym? Co robił premier Tusk przez półtora roku rządzenia,
co robił jego minister sprawiedliwości Ćwiąkalski? Jeszcze kilka dni temu słychać
było wyłącznie peany pochwalne na cześć całego gabinetu, z ministrem
sprawiedliwości na czele. Również i z innymi ministrami i szefami w resorcie
sprawiedliwości i bezpieczeństwa, którzy w tej konkretnej sprawie w jakiś
sposób ponoszą odpowiedzialność za tę, nazwijmy to umownie, niemoc państwa.
Znamienne
jest to, co się premierowi wymknęło, chyba nieopatrznie, przy okazji
informowania o dymisji ministra sprawiedliwości. Mianowicie dymisja ta została
spowodowana sprawą tak bardzo nagłośnioną przez media i reakcje społeczeństwa.
Należy przez to rozumieć, że każde niechlujstwo, każde zaniechanie,
szalbierstwo, a może wręcz przestępstwa urzędników państwowych pozostawać
będą w zaciszu gabinetów, dokąd wieść o nich nie przedostanie się do
opinii publicznej? To kto w tym państwie rządzi? Media?
Nadużycie?
Może niekoniecznie. Od blisko roku premier Tusk jest w posiadaniu wyroku Sądu
Najwyższego – sygn. akt II PK 256/07 – w którym ze sformułowań
uzasadnienia należy stwierdzić, iż na wysokich stanowiskach państwowych
zasiadają nieuczciwi urzędnicy. Co premier Tusk z tą wiedzą robi? Nic. A w
tym przypadku nie ma mowy o jakiejś wirtualnej odpowiedzialności politycznej.
Jest za to całkiem materialny wyrok Sądu Najwyższego.
W połowie
grudnia ubiegłego roku Szef Kancelarii Premiera, Tomasz Arabski podany został
do prokuratury z powiadomieniem o popełnieniu przestępstwa polegającym na
uniemożliwianiu dostępu do oryginałów dokumentów urzędowych – art. 23
ustawy o dostępie do informacji publicznej. Te dokumenty mogą świadczyć o
dokonaniu fałszerstwa przez innych urzędników państwowych w sprawie ściśle
związanej z wyrokiem SN, o którym wyżej.
Tymczasem
Szef Kancelarii, na wniosek o dostęp do oryginałów – o ile takowe w ogóle
istnieją – frywolnie stwierdza, że część gdzieś zaginęła, do części
dostępu nie da z uwagi na ochronę danych osobowych, a co do dostępu do
oryginałów, których kopie, owszem, nadesłał, nie wypowiada się w ogóle.
Brak
profesjonalizmu? Niechlujstwo? Zaniedbanie? Czy też może świadome uniemożliwianie
ustalenia stanu faktycznego i uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy w sprawach
przed sądami urzędnicy i ich pełnomocnicy posługują się kopiami dokumentów
sfałszowanych?
Co stoi na
przeszkodzie w udostępnieniu wglądu w oryginały dokumentów urzędowych,
zgodnie z obowiązkiem wywodzącym się z przepisów ustawy o dostępie do
informacji publicznej? Co robi Szef Kancelarii w kwestii wyjaśnienia, kto jest
odpowiedzialny za zaginięcie części dokumentów? Osobliwie akurat tych, które
mogą mieć w powyższej sprawie kluczowe znaczenie.
Tym samym
nasuwa się pytanie, jakimi motywami kieruje się Szef Kancelarii Premiera, by
łamać prawo w dostępie do informacji dotyczącej innych wysokich urzędników
państwowych? Tych, których premier Tusk utrzymuje na wysokich stanowiskach w
administracji rządowej.
Premier
milczy, prokuratura milczy, nie dzieje się nic. A co ciekawsze, od ponad trzech
lat sądy stronią od uwzględnienia wniosków dowodowych w postaci
przedstawienia oryginałów tych właśnie dokumentów. Podobnie jak pełnomocnicy
wystrzegają się osobistego uwierzytelnienia kopii za zgodność z oryginałem.
Czy chodzi o
to, że milczenie i niemoc państwa przejawiają się wówczas, gdy w sprawie
mieć mogą udział aktualni funkcjonariusze publiczni i aktualnie działający
parlamentarzyści? Pytanie stąd się bierze, że na przykład w sprawach fałszerstw
dokumentów byli parlamentarzyści – Renata Beger i Wanda Łyżwińska skazane
zostały całkiem sprawnie po równie sprawnym śledztwie, zebraniu i
przedstawieniu dowodów.
W tej właśnie
sprawie postawa ministra Ćwiąkalskiego również przypominała piłatowe
umywanie rąk. Zarówno w kwestii skandalicznego wyroku Sądu Okręgowego w
Warszawie, uchylonego potem przez Sąd Najwyższy, jak również w sprawie
uporczywego pomijania przez sądy wniosków dowodowych, a przede wszystkim w
sprawie powiadomienia prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez Szefa
Kancelarii Premiera.
Czy to też
lokalne sitwy? Przynajmniej do czasu, gdy media nie wywloką na światło
dzienne całego wachlarza zdarzeń, zaniechań, uników i niewyjaśnionych
aspektów? Kto i jak wówczas będzie mówił o godności urzędnika
Rzeczypospolitej Polskiej? Premier, minister sprawiedliwości, minister do spraw
nieprawidłowości w administracji rządowej?
To takie właśnie
mechanizmy, taka ciemna materia doprowadzają do spraw tragicznych, jak w
przypadku śmierci Krzysztofa Olewnika. I potem takie mechanizmy uniemożliwiają
wyjaśnienie szczegółów, a zwłaszcza osób, których na pierwszym planie
nigdy nie widać. A gdy już się nie da nic zrobić, bo wieść poszła w cały
kraj i poza granice, robi się medialny spektakl z falą dymisji.
Organizuje
swoiste sympozjum na posiedzeniu Sejmu, z którego i tak nic nie wynika, a
jedynie wszyscy wszystkich wytykają palcami, że każdy winien tylko nie ten,
który akurat wszedł na mównicę. Powołuje się sejmową komisję śledczą ku uciesze gawiedzi i wszystko
wraca w koleiny.
Mamy właśnie
następcę ministra Ćwiąkalskiego, szefa sejmowej komisji śledczej do spraw
nacisków, Andrzeja Czumę. Co ta komisja od lutego ubiegłego roku ustaliła,
nie wiadomo. Poza widowiskiem dla telewidzów, konkretów jak kot napłakał.
Lepiej dla wszystkich by było, gdyby takich samych efektów nie osiągał teraz
resort sprawiedliwości, szczególnie w obszarze bezpieczeństwa obywateli i
pewności oraz mocy państwa.
A winnych,
tych faktycznych, mocodawców lub tych, którzy z jakichś powodów utrudniali i
nadal utrudniają wyjaśnienie sprawy Krzysztofa Olewnika, jak i w wielu innych
spraw, jak nie było tak nie ma.
Witold Filipowicz
Warszawa, styczeń 2009
mifin@wp.pl
Od redakcji:
Po naciskiem mediów w końcu prokuratura umorzyła sprawę napaści na
sopockiego prokuratora (typowego gluta) Grzegorza Pluta przez Włodzimierza
Olewnika.
Uzasadnieniem umorzenia postępowania była niska szkodliwość czynu.
CZEKAMY KIEDY KARNIE ODPOWIEDZĄ PROKURATORZY ZAMIESZKAMI W PRZESTĘPSTWA NA RODZINIE OLEWNIKÓW.
Więcej w sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika:
KRĘGI PIEKŁA - dlaczego i jak "dobierano" się do Olewnika...
APEL WŁODZIMIERZA OLEWNIKA do osób, które mają wpływ na kształtowanie praworządności w Polsce.
W Olsztynie rozpoczęła działalność Fundacja na Rzecz Pomocy Ofiarom Porwań im. Krzysztofa Olewnika.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.