opublikowano: 29-06-2013
Prawo do sądu – i co z tego? - gdy paranoje i miernota funkcjonariuszy sądowych nie zna granic...Proszę zajrzeć do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych czy do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – w każdym z tych aktów prawa międzynarodowego są zawarte zapisy o prawie człowieka do sprawiedliwego i publicznego rozpatrzenia jego sprawy przez niezawisły, bezstronny sąd.
Podobnie polska Konstytucja zapewnia każdemu sprawiedliwe i jawne rozpatrzenie jego sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny, niezawisły sąd.
Piękny to zapis, ale jak wygląda w praktyce? Ostatnio wymiar sprawiedliwości został poddany wyjątkowo surowej ocenie społecznej. Niestety, słusznie. Dlaczego niestety? Bo chciałbym, aby polskie sądy spełniały standardy demokratycznego państwa, ale w wielu wypadkach tak nie jest i ta krytyka jest w pełni uzasadniona.
Na usługach władzy
Przypominam sobie takie powiedzenie jednego z peerelowskich sędziów: „My, sędziowie, nie od Boga, ale od władzy ludowej”. Dziś, gdy oddajemy należny hołd żołnierzom wyklętym, trudno nie wspomnieć o tych sędziach „nie od Boga”. Wydawali zbrodnicze wyroki i co? I nic! Późniejsi bohaterowie sal sądowych skazywali na wieloletnie więzienia działaczy opozycyjnych. I co? I nic! Wreszcie sędziowie stanu wojennego. Czy ktoś ich rozliczył za urągające elementarnej sprawiedliwości wyroki? Nikt!
Profesor Adam Strzembosz, pierwszy prezes Sądu Najwyższego, zapowiedział, że środowisko sędziowskie samo się oczyści. Taki mądry człowiek i taki naiwny. Nie miało znaczenia, że Trybunał Konstytucyjny uznał dekrety stanu wojennego za nielegalne, że większość wyroków w wyniku rewizji nadzwyczajnych (później kasacji) zostało uchylonych, a skazanych uniewinniono. Sędziowie ani się nie oczyścili, ani nie ponieśli żadnych konsekwencji za swoje „wojenne” orzecznictwo. Sądzili dalej i sądzą po dziś dzień.
A młodzi biorą przykład. Wystarczy przypomnieć występ Igora Tulei i jego słowa o stalinowskich metodach funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego wykonujących czynności operacyjne w sprawie doktora G. Czy ten młody sędzia miał jakąkolwiek wiedzę o działalności stalinowskich oprawców? Mam nadzieję, że specjalnej wiedzy nie miał, bo tych słów ocenić inaczej nie można jak kompromitacja. A do tego jeszcze te próby uruchomienia prokuratury, która miałaby wszcząć postępowanie przeciwko oficerom z CBA. No i komentarze przed telewizyjnymi kamerami dotyczące własnego wyroku. Beznadziejność!
Kolejny popis sędziowskiego rozumowania. Wyrok warszawskiego sądu apelacyjnego w sprawie Beaty Sawickiej. I znów się dostało funkcjonariuszom CBA. Zdaniem sędziego Pawła Rysińskiego, dowody obciążające Sawicką zebrano w sposób nielegalny. Pan sędzia chyba zapomniał, że na podsłuch rozmów telefonicznych i kontrolowane wręczenie łapówki CBA miało zgodę prokuratora generalnego i sądu. Nie przekonało pana sędziego postanowienie sądu w Lublinie, że dowody przeciwko Sawickiej zebrano zgodnie z obowiązującym prawem. No cóż, sędzia Rysiński jest niezawisły w swoim orzecznictwie i wydał wyrok taki, jaki chciał wydać.
A Kiszczak i Jaruzelski?
Mam mnożyć te przykłady? Chyba nie ma potrzeby, ale na jednym incydencie chciałbym się zatrzymać. Zaatakowanie tortem sędziego. Obrazek z warszawskiego sądu pokazywały wszystkie telewizje. Grzmiały głosy oburzenia, mówiono o bezpieczeństwie sędziów, o bardziej wnikliwym sprawdzaniu osób wchodzących na salę sądową. Jakoś nie przypominam sobie podobnych ataków na sędziów.
O co właściwie poszło? Po ogłoszeniu postanowienia o zawieszeniu postępowania ze względu na zły stan zdrowia oskarżonego Kiszczaka jeden z dawnych działaczy „Solidarności” nie wytrzymał i rzucił w kierunku wychodzącej z sali sędzi tortem z bitą śmietaną. Rzut okazał się celny.
W najmniejszym stopniu nie zamierzam usprawiedliwiać takiego zachowania. Nie ulega wątpliwości, że nietykalność sędziego została naruszona i sprawca poniesie odpowiedzialność. Z drugiej jednak strony zdziwiło mnie zachowanie pani sędzi. Nie zdarzają się takie sytuacje, by sędzia w obecności publiczności zdejmowała łańcuch i togę. To tak jakby w tym momencie odkładała na bok majestat władzy sędziowskiej.
Jako prawnik i sędzia w stanie spoczynku oczywiście potępiam takie zachowanie. Natomiast staram się zrozumieć emocje tego człowieka. Może był w stanie silnego wzburzenia. Proszę zauważyć, jak błyskawicznie zadziałała policja – już tego samego dnia była w domu miotającego tortem. Wyjątkowa sprawność organów ścigania. Ile lat trzeba czekać, by sprawcy stanu wojennego zostali osądzeni! Obawiam się, że na Jaruzelskiego i Kiszczaka wyroków się nie doczekamy.
Sprawa organizatorów stanu wojennego – pomijając incydent z tortem – daje wiele do myślenia o kondycji polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nie zamierzam kwestionować wyroków, od tego są instancje odwoławcze, pragnę zwrócić uwagę na podstawową bolączkę – przewlekłość postępowania. Na przykład przeciętna sprawa gospodarcza w Polsce trwa około 800 dni, we Francji niewiele ponad 70.
Pół biedy, gdy ciągnące się w nieskończoność sprawy dotyczą postępowań cywilnych, w sprawach karnych długotrwałość procesu prowadzi do przedawnienia karania i w konsekwencji do umorzenia postępowania. Wcale mnie nie dziwi, że ludzie skarżą Polskę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. I tam nasz wymiar sprawiedliwości dostaje po łapach. Trzeba płacić skarżącym odszkodowania za naruszenie art. 6 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka (przepis nakazujący rozpoznanie sprawy w rozsądnym terminie).
Co w tym wszystkim jest interesujące? Brak konkretnej reakcji ze strony Krajowej Rady Sądownictwa, owszem, słychać głosy polemizujące z medialnymi doniesieniami, najczęściej wówczas, gdy krytykuje się sądy i sędziów. Może tak należy rozumieć konstytucyjny obowiązek Rady stania na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziowskiej.
We własne ręce
Spotkałem się ostatnio z pytaniem, czy społeczeństwo, naród jako suweren, sprawujący zwierzchnią władzę w Rzeczypospolitej może mieć wpływ na działalność wymiaru sprawiedliwości. Nie bardzo. Nie ma takich prawnych instrumentów, które skutecznie wpływałyby na jakość pracy sądów. Nie wiem, co zamierza zrobić minister sprawiedliwości Marek Biernacki. Możliwości jest niewiele. Nie wiadomo, co dalej z reformą Jarosława Gowina. Trybunał Konstytucyjny w rozporządzeniu zmieniającym organizację sądów nie dostrzegł naruszenia Ustawy Zasadniczej.
Na pomysł Michała Ziembińskiego warto jednak zwrócić uwagę. W ubiegłym roku założył portal „Forum na rzecz naprawy wymiaru sprawiedliwości”. Pisze tam m.in.: „Nasz wymiar sprawiedliwości jest ciężko chory i od ponad dwudziestu lat nikt nie podjął skutecznej walki o jego naprawę. (…) Jego głównym problemem są kadry prokuratorów i sędziów, które pracują nieudolnie. (…) Aktualny stan wymiaru sprawiedliwości hamuje rozwój kraju. Potrzebna jest generalna naprawa”. Czy ta lub podobne inicjatywy społeczne mają szansę wpływu na wymiar sprawiedliwości? Prawdę mówiąc niewielkie, ale trzeba je wspierać. Przecież to nic innego jak realizacja jednej z podstawowych zasad ustrojowych Rzeczypospolitej – zasady społeczeństwa obywatelskiego, ściśle związanej z zasadą suwerenności Narodu.
Naród sprawuje władzę zwierzchnią za pośrednictwem swoich przedstawicieli – posłów i senatorów, których aktywność raczej koncentruje się na parlamentarnych potyczkach niż konkretnej dbałości o prawa i wolności obywatelskie.
A obywatele mogą skorzystać z zagwarantowanej przez Konstytucję inicjatywy ustawodawczej lub mogą też doprowadzić do referendum zmierzającego do zmian organizacyjnych w sądach.
Pojawiający się postulat pozbawienia sędziów i prokuratorów immunitetu ma w obecnym stanie prawnym małe możliwości realizacji. Niezbędna byłaby zmiana Konstytucji, a tej obywatele przeprowadzić nie mogą (zmiana Konstytucji jest zastrzeżona dla posłów, Senatu i prezydenta). Inny postulat – zmiana trybu powoływania sędziów – może mieć szansę na powodzenie właśnie w drodze nowelizacji ustawy o ustroju sądów powszechnych.
Czy można w inny sposób wpływać na działalność wymiaru sprawiedliwości? Widzę spore pole do działania dla Rzecznika Praw Obywatelskich, który ma ogromne możliwości: od zbadania indywidualnej sprawy, poprzez funkcje kontrolne, aż do wniesienia kasacji od prawomocnego wyroku włącznie. Ujawnione przez rzecznika nieprawidłowości mogą stanowić podstawę do rozwiązań legislacyjnych w parlamencie, któremu rzecznik składa corocznie informację o swoich działaniach.
Prawda jest taka: trzeba sprawy obywatelskie brać we własne ręce i nie oglądać się na działania rządu i parlamentu. Nieliczenie się ze społeczeństwem może władze drogo kosztować. Kilka rządów w Rzeczypospolitej się o tym przekonało. Najwyższy czas, aby Platforma Obywatelska o tym sobie przypomniała. Władza zwierzchnia należy do Narodu (art. 4 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej).
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.