opublikowano: 26-10-2010
- Głównym założeniem niniejszego projektu jest stworzenie mechanizmów
pozwalających na dobór fachowych, odpowiedzialnych i bezstronnych osób do
wykonywania obowiązków biegłych - mówi Andrzej Kryże, wiceminister
sprawiedliwości.
Wystarczy, żeby ktoś okazał się nadmiernie zdenerwowany, w skardze czy powództwie
użył niekulturalnych słów, żeby sąd wysłał
go do szpitala psychiatrycznego. Prywata skorumpowanych sędziów w żaden
sposób nie jest ograniczona. Sąd może skierować oskarżonego na obserwację psychiatryczną do zakładu
leczniczego nawet bez określenia maksymalnego czasu jej trwania co wyraźnie
jest naruszeniem nie tylko praw konstytucyjnych obywateli, ale i ich dobra
osobistego. Osoba taka zostaje "oznakowana etykietą wariata" i pomimo
że wykaże nieetykę sędziego ( w końcu każdy z nich jako dziecko kiedyś
upadł na głowę:-) i swój stan zdrowia - przypisana etykieta zostaje. Rzecznik praw
obywatelskich uważa to za sprzeczne z konstytucją i nieetyczne postępowanie
sędziów, niejednokrotnie mające na celu ukrycie osobistego zaangażowania w
sprawie.
Artykuł 203 kodeksu postępowania karnego przewiduje, że na wniosek biegłych psychiatrów oraz prokuratora w postępowaniu przygotowawczym sąd może skierować oskarżonego na obserwację psychiatryczną. Przy czym nie powinna ona trwać dłużej niż sześć tygodni - ale na wniosek zakładu leczniczego sąd może ją przedłużyć.
Ten właśnie przepis zastosował Sąd Rejonowy w Starogardzie Gdańskim
wobec Zbigniewa O. Ciąży na nim zarzut pomówienia sędziego z Tczewa o
przyjęcie łapówki. Po jednorazowym badaniu biegli złożyli wniosek o
skierowanie go na obserwację sądowo-psychiatryczną. Sąd zaś orzekł, że
Zbigniew O. ma być poddany obserwacji w celu sporządzenia opinii o jego
poczytalności. Sąd Okręgowy w Gdańsku nie uwzględnił zażalenia.
Wykonanie orzeczenia wstrzymał dopiero Trybunał Konstytucyjny.
W kwietniu tego roku Trybunał wstrzymał również wykonanie orzeczenia o
przymusowej obserwacji psychiatrycznej Hanny R. Odpowiada ona przed Sądem
Rejonowym w Poznaniu za nakłanianie do składania w prokuraturze fałszywych
zeznań w sprawie nieporozumień rodzinnych.
Zarówno Hanna R., jak i Zbigniew O. złożyli do Trybunału skargi
konstytucyjne. Swój udział zgłosił również rzecznik praw obywatelskich.
Jego zdaniem art. 203 k.p.k. jest niezgodny z art. 41 konstytucji, który
chroni wolność człowieka.
Mimo że poddanie oskarżonego obserwacji
psychiatrycznej pozbawia go tej wolności - a więc powinno podlegać szczególnym
rygorom - ów przepis jedynie w sposób ogólny wskazuje podstawę działania
sądów i prokuratur - wytyka dr Janusz Kochanowski. Przepis stwierdza tylko,
że oskarżonego poddaje się takim badaniom, gdy wystąpią okoliczności
uzasadniające wątpliwości, czy był on poczytalny w chwili popełnienia
czynu oraz w trakcie prowadzonego przeciw niemu postępowania. Umożliwia to
dużą dowolność decyzji. Najczęściej są to bowiem badania jednorazowe i
wystarczy, żeby ktoś okazał się nadmiernie zdenerwowany, aby sąd wysłał
go do szpitala psychiatrycznego.
Sąd nie jest też zobowiązany do określenia maksymalnego czasu trwania
obserwacji. Można ją przedłużyć do ponad sześciu tygodni, ale nie
wiadomo, z jakich przyczyn. Na postanowienie o przedłużeniu obserwacji przysługuje
wprawdzie zażalenie, ale bez terminu jego rozpoznania przez sąd. A ponieważ
zaskarżony przepis znajduje zastosowanie do różnych postępowań, niezależnie
od wagi przestępstwa, w efekcie na obserwację psychiatryczną mogą zostać
skierowane osoby odpowiadające z oskarżenia prywatnego lub takie, które
prawdopodobnie nie zostałyby skazane na karę wyższą niż grzywna. Jest to więc przepis na tyle nieprecyzyjny, a zarazem tak arbitralny i
szeroki, że narusza istotę konstytucyjnie chronionej wolności.
Istotna jest też opinia biegłych - która
podobnie jak postanowienie sądowe - nie ma podstaw dokumentujących i weryfikujących
zarówno przebyte choroby oskarżone, jak też umiejętności oceny
merytorycznej przez samych biegłych. W tej sytuacji może się okazać, że zwykły
katar, czy uszkodzenie palca staje się podstawą do wysłania na 6-cio
tygodniowe obserwacje, ponieważ biegli nie są w stanie umysłowym ocenić jego
stan psychiczny.
Celem wyeliminowania nieetycznych orzeczników Ministerstwo Sprawiedliwości chce
stworzyć krajową listę biegłych z kontrolą ich
kompetencji. Logiczne, że sami biegli wolą listy prezesów sądów i sprawdzania umiejętności
na sali rozpraw.
Wyciągnięcie wniosków z tzw. sprawy Wieczerzaka jest obowiązkiem - uważa
Ministerstwo Sprawiedliwości. Występująca w tej sprawie biegła, której
opinia stała się podstawą aktu oskarżenia, skompromitowała się przed sądem
nie tylko brakiem niezbędnej wiedzy fachowej. Duże fragmenty jej opinii pokrywały się z raportem firmy doradczej,
ujawniono też jej współpracę z rewidentami spółki uważanej za własność
byłego prezesa PZU Życie. Po tej i kilku innych wpadkach z opiniami biegłych
MS chce zmienić zasady ich funkcjonowania. Uznało, że rola biegłych w postępowaniach
sądowych "zbliża się do roli sędziego". Dlatego powinni nimi być
najlepsi fachowcy, a dzisiaj tego nie ma.
Należy zaznaczyć, że na opinie, które często
nie wnosiły nic nowego do sprawy, skarb państwa wydał ponad 1,3 mln zł.
Sprawa FOZZ została zakończona jedynie dzięki szybkiej i sprawnej pracy sędziego
Andrzeja Kryże, który dzisiaj jest wiceministrem sprawiedliwości.
W myśl projektu biegłymi mogłyby być osoby wpisane na ogólnokrajową listę prowadzoną przez MS, tylko wyjątkowo można by dopuszczać do wykonania czynności osobę spoza listy. O wpisie na listę zadecyduje poziom fachowości i etyki, rękojmia prawidłowego wykonywania czynności; posiadanie teoretycznych wiadomości specjalnych uzupełnionych pięcioletnią praktyką zawodową w określonej dziedzinie.
Zaletą listy ma być możliwość kontroli i weryfikacji ubiegających się
o wpis. Powstać też ma Komisja Kwalifikacyjna (przy MS). Zajmie się doborem
osób fizycznych i instytucji naukowych uprawnionych do sporządzania i
wydawania opinii; opiniowaniem wniosków o wpis na listę na kolejne pięć lat;
bieżącą oceną wykonywania czynności w postępowaniach oraz wnioskowaniem do
MS o zawieszenie bądź skreślenie z listy.
Odmowa wpisu na listę i skreślenie z niej następowałoby w decyzji
administracyjnej, a ta podlegałaby zaskarżeniu w trybie przepisów o postępowaniu
administracyjnym.
Nie może być tak jak dzisiaj, że wartość biegłego jest wyceniana (za łapówkę?)
przez sędziego okręgowego który nie ma "zielonego pojęcia" w danej
branży. Takie postępowanie prowadzi do korupcji i niefachowych opinii.
Ustanawianie i korzystanie z pomocy biegłych sądowych w postępowaniu karnym
i cywilnym z pewnością wymaga nowej ustawowej regulacji.
Przekonują o tym choćby praktycznie niekontrolowany w ostatnich
latach napływ do sądów nie zawsze odpowiednio wykwalifikowanych ekspertów
oraz głośne, przykłady ich niekompetencji
lub nierzetelności.
Dlatego pojawiły się dwa projekty ustaw o biegłych: poselski oraz powstały w Ministerstwie Sprawiedliwości. Oba zmierzają do centralizacji funkcjonowania i zarządzania instytucją biegłych, bo ma to zapewnić lepszy ich dobór i efektywniejsze korzystanie z opinii biegłych. Sugerowane w nich drogi i środki dojścia do celu są jednak zróżnicowane.
Według projektu ministerialnego biegli sądowi mają być
wpisywani na ogólnokrajową listę prowadzoną przez ministra sprawiedliwości
(minister); podobna lista prowadzona byłaby także dla opiniujących instytucji
naukowych i specjalistycznych.
Decyzję o wpisie oraz wykreśleniu z listy biegłego lub instytucji ma
podejmować sam minister po zasięgnięciu opinii specjalnie powołanej Komisji
Kwalifikacyjnej. W ten sposób pełnię uprawnień dzierżyłby
minister, mający na dodatek prawo podejmowania z urzędu wielu kluczowych
decyzji, który zastąpiłby w tym prezesów sądów okręgowych, obecnie
prowadzących nadzór nad biegłymi.
Dodatkowo projekt zezwala w szczególnie
uzasadnionych sytuacjach, zwłaszcza gdy powołanie biegłego lub instytucji
wpisanych na listę jest niemożliwe lub znacznie utrudnione, na powoływanie do
wykonywania ich czynności osoby lub instytucji nie wpisanych na listę. Sama
ustawa w wersji z marca 2006 r. (o
osobach fizycznych oraz instytucjach naukowych lub specjalistycznych,
uprawnionych do wydawania opinii w postępowaniach prowadzonych na podstawie
ustawy), stwierdza iż zasadą
będzie powoływanie biegłych i instytucji z listy, a korzystanie z pomocy biegłych
(i instytucji) ad hoc ma być możliwe, gdy zajdzie potrzeba dotarcia do wiedzy
szczególnej, rzadko posiadanej lub nie posiadanej przez krajowych specjalistów.
Istotną zmianą jest możliwość opiniowania
przez podmioty instytucjonalne, będąca novum w polskiej tradycji i
praktyce. Wprowadza się zasadę, iż prawo do sporządzania i
wydawania opinii będą miały wyłącznie instytucje naukowe i specjalistyczne,
które uzyskały wpis na ogólnokrajową listę, przy czym decydujący głos
przy wpisie i wykreśleniu z rejestru miałby minister.
I ten wpis najbardziej boli korporacyjnych biegłych, którzy podobnie jak
korporacje prawnicze nie chcą dopuścić "obcych" do tego intratnego
interesu.
Zarzucają nadmierną ingerencje ministra i upaństwowienie instytucji biegłych,
ponieważ minister powołuje Komisję i jednocześnie jest też jej przewodniczącym.
Co więcej, minister może jednocześnie
podejmować wiele działań z urzędu, w tym zawieszać w wykonywaniu czynności
biegłego (lub instytucję specjalistyczną) albo skreślać go (instytucję) z
listy co osłabia rolę samej Komisji.
Projekt zakłada także, że Komisja Kwalifikacyjna będzie miała prawo
sprawdzać warunki techniczne i organizacyjne oraz wyposażenie
laboratoryjno-badawcze. W przypadku gdy instytucja odmówi poddania się
takiej kontroli, automatycznie zostanie skreślona z listy instytucji
uprawnionych do wydawania opinii. Przesłanką skreślenia z listy będzie także
niesamodzielne wykonanie opinii oraz jej nienależyte sporządzenie lub
nieuzasadniona odmowa jej sporządzenia. Poprzednia wersja projektu (z
lutego 2006 r.) ograniczała takie działania ministra do sytuacji, kiedy sama
Komisja występuje z wnioskiem o wpis lub odmowę wpisu.
Rozszerzenie uprawnień ministra odnosi się też do samodzielnej oceny przez ministra
nieposzlakowanej opinii i rękojmi prawidłowego wykonywania czynności przez
kandydata na biegłego (pracownika instytucji naukowej lub specjalistycznej, która
ubiega się o wpis) czy też do oceny, że opinia została opracowana wadliwie
lub nierzetelnie.
Ma to być sposób do zobligowania biegłych do rzetelności i do uniknięcia
nierzadkiej sytuacji, kiedy w jednej sprawie wydawane są dwie
sprzeczne opinie.
Oczywiście, trzeba rozwiązać problem: kto i jak miałby decydować, że rzeczywiście były
one przygotowane wadliwie bądź nierzetelne. Czy to ma być trzeci biegły powołany
już przez ministra? Odmawiając wpisu biegłego na listę, minister musiałby swoją decyzję uzasadnić.
Aby zapewnić większą fachowość opinii, projekt ustawy nakłada na
kandydatów na biegłych wiele dodatkowych wymagań, które muszą spełnić
kandydaci. Osoby te muszą posiadać teoretyczne wiadomości specjalne z
dziedziny, w której chcą wykonywać czynności biegłego, oraz mieć co
najmniej pięcioletnią praktykę zawodową. Dodatkowo muszą posiadać wiedzę
z zakresu postępowania sądowego i nie mogą być osobami karanymi. Warunkiem wpisu biegłego
(instytucji) na listę ministerialną, obok kryteriów fachowości stawiane kandydatom na biegłych,
ma być też przeprowadzenie "rozmowy
kwalifikacyjnej" z wnioskodawcą (dla instytucji naukowej lub
specjalistycznej - z jej przedstawicielem) bądź też możliwość wezwania do
sporządzenia próbnych opinii w zakresie specjalności objętej wnioskiem.
Wszystko celem lepszej kontroli kwalifikacji biegłych oraz zwiększenia
efektywności pracy organów wymiaru sprawiedliwości.
Bez wątpienia zorganizowanie tej procedury będzie problemem dla
ministerstwa.
Aktualnie listy biegłych
obejmują dzisiaj ponad 200 różnych specjalności, a liczba biegłych
wpisanych na listy sięga nawet kilkunastu tysięcy. Dlatego powstają wątpliwości,
czy
jedna Komisja złożona, jak się przewiduje, z przedstawicieli ośmiu ministrów
resortowych będzie w stanie - ze względów merytorycznych i czasowych - dokonać
rzetelnej weryfikacji biegłych. Spowodować to może brak odpowiedniej kontroli merytorycznej kandydatów na biegłych
albo bardzo długą i żmudną procedurę weryfikacyjną, której konsekwencją
będzie wydłużenie postępowań sądowych z powodu ograniczonej liczby ekspertów
lub instytucji wpisanych w końcu na listę.
Naiwna za to jest koncepcja poselska, zakładająca
że organem nadzorującym pracę biegłych i weryfikującym ich kwalifikacje
byliby prezesi sądów apelacyjnych.
Niby w jaki sposób prezes - z wykształcenia przecież prawnik - miałby
opiniować o fachowości biegłego lekarza nie mając "zielonego pojęcia"
z medycyny? Zresztą taki fatalny system aktualnie działa i nie sprawdza się o
czym dowodzą wiele skarg poszkodowanych i wpadek biegłych. A dowolność ich
interpretacji faktów niejednokrotnie mija się nawet z podstawową wiedzą
naukową.
Dodatkowo projekt poselski zakłada
odpowiedzialność dyscyplinarną biegłych przed sądem koleżeńskim, którego
orzeczenia kontrolowałby sąd apelacyjny. Mamy od dawna takie korporacyjne sądy
dyscyplinarne choćby lekarzy, czy adwokatów. Tylko że ich dotychczasowym ich
działaniem było "wybielenie kolegi po fachu", a nie skazanie za popełnione
błędy. To środowisko
samo nie jest nic w stanie zrobić, żeby wyeliminować ze swego grona
nierzetelnych i niewykwalifikowanych psedo-fachowców.
Dlatego ta instytucja wzajemnie zależnych od siebie korporacyjnych sądów
nie zdała do tej pory egzaminu. Tytko niezależna zewnętrzna kontrola jest w
stanie zlikwidować wewnętrzne korporacyjne układy zależności.
Eksperci jednocześnie podkreślają, że po wprowadzeniu ustawy w życie należy także
zweryfikować obecnie funkcjonujące listy biegłych.
- Listy biegłych wymagają natychmiastowej kontroli. Dzisiaj nie ma żadnej
kontroli nad listami i trafiają się przypadki, że znajdują się na nich
osoby, których nigdy nie powinno tam być - mówi Mieczysław Goc, prezes
Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. Podaje on przykład dwóch biegłych
wpisanych na listę w Sądzie Okręgowym w Olsztynie. Wydawali oni opinie, posługując
się sfałszowanymi dyplomami wyższej uczelni. Było to możliwe tylko
dlatego, że nikt nie zweryfikował przedstawionych przez nich dokumentów. Po
jakimś czasie, dzięki zainteresowaniu Polskiego Towarzystwa
Kryminalistycznego, zostali oni skreśleni z listy, jednak do tego momentu
wydali wiele opinii, które często miały decydujące znaczenie przy
rozstrzyganiu sprawy, a zmienione nigdy już nie zostaną.
- Obecne kryteria powoływania na stanowisko biegłego są określone bardzo
ogólnie i z tego powodu prezesi sądów okręgowych mają często problemy, w
jaki sposób należycie zweryfikować kwalifikacje osoby, która składa
wniosek o wpis na listę - mówi Michał Laskowski, prezes Sądu Okręgowego w
Poznaniu.
Dodaje on, że pomysł ministerstwa stworzenia jednej listy biegłych
jest dobry, jednak jak w każdym projekcie pojawiają się również wątpliwości.
zredagował: Zdzisław Raczkowski
Artykuły
o przekrętach przebiegłych biegłych stale uzupełniane :-)
Dziennikarze
są stale skazywani za zniesławienie. Trybunał Konstytucyjny udaje że bada,
czy przepisy kk. dot. zniesławienia są zgodne z konstytucją RP.
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com Redaktor Naczelny: mgr inż. ZDZISŁAW RACZKOWSKI |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.