Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 30-05-2014

Zakłamywanie prawdy o długach Gierka czyli jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce

Polska Gierka i Polska antygierkowska

Autor tekstu:
W sytuacji degrengolady polskiego przemysłu i zamykania kolejnych zakładów produkcyjnych, wzrasta zainteresowanie „Dekadą Gierka”, tym wyjątkowym okresem historii Polski, kiedy industrializacja kraju osiągnęła najwyższe obroty i pułap. Można być nastawionym antykomunistycznie i antypeerelowsko, a jednocześnie doceniać to, co wówczas zrobiono w kraju. Faktem jest, że nie było wówczas wielu dóbr konsumpcyjnych, gdyż gospodarka olbrzymią większość swego potencjału skierowała w budowę przemysłu ciężkiego i chemicznego.Z przemysłowego punktu widzenia historię Polski można podzielić na okres gierkowski i pogierkowski, przy czym ten drugi to okres lat 80 i III RP. Rok 1980 był szczytem zatrudnienia w polskim przemyśle. Później był już tylko spadek. W okresie pogierkowskim zniszczono olbrzymią większość tego, co zbudowano w okresie Gierka. Lata 80 pasują tutaj bardziej do III RP niż do dekady Gierka. Warto pamiętać, że nasze obecne członkostwo w Międzynarodowym Funduszu Walutowym to ani Gierek, ani III RP, lecz lata 80.: Polska złożyła wniosek o przyjęcie do MFW w roku 1981 a została doń przyjęta w roku 1986.

Oto zestawienie pokazujące ile nowych zakładów powstawało w poszczególnych dekadach PRLu:

1951 — 1960 — 519 zakładów

1961 — 1970 — 381 zakładów

1971 — 1980 — 617 zakładów

1980 — 1988 — 90 zakładów

W okresie Gierka powstawało rocznie ponad 60 nowych zakładów! 

Największa część majątku zakładów zbudowanych w PRL koncentrowała się w hutnictwie i energetyce, co stanowiło 1/3 całego majątku nowych zakładów. Następne były branże: chemiczna (głównie fabryki nawozów sztucznych), spożywcza, mineralna. W sumie na owe pięć gałęzi przypadało ponad 50 proc. całego majątku nowych zakładów. Tuż za nimi lokowały się — górnictwo węglowe i przemysł budowy maszyn. Jeśli natomiast weźmiemy pod uwagę 15 głównych branż przemysłowych dominujących w nowo budowanych zakładach, to aż 74 proc. przypadało na przemysł ciężki i chemiczny. W okresie PRL od podstaw zbudowano nowe przemysły dotąd nie istniejące w Polsce: miedziowy, aluminiowy, siarkowy, stoczniowy, elektroniczny, cementowy, samochodowy. Uruchomiono też po raz pierwszy produkcję i eksport srebra, w którym dziś Polska zajmuje pierwsze miejsce na świecie.

Gierek został zdemonizowany rzekomo olbrzymimi kredytami. Paweł Bożyk wytykał jakiś czas temu Wyborczej, że stara się nastraszyć czytelników tym, że dług Gierka w przeliczeniu na obecne dolary to 72 mld dolarów: było to typowe żerowanie na ignorancji ekonomicznej czytelników, bowiem sama informacja przeliczeniowa długu gierkowskiego ma charakter pozytywny: w okresie spłaty długu dolar znacznie tracił na wartości, czyli 1 dolar pożyczki inwestycyjnej Gierka spłacany był dolarami o kilkakrotnie mniejszej sile nabywczej. Poniżej wymowne porównanie.

Zapewne wielu internetowych hejterów zakrzyknie zaraz, że to propaganda. Naturalnie, do porównania tego należałoby napisać obszerny komentarz, lecz rzeczywista wymowa tego porównania jest jeszcze dobitniejsza niż suche zestawienie liczb. Otóż rzekomy straszny dług Gierka to były kredyty inwestycyjne, czyli takie, które nie zostały przejedzone, lecz powiększyły majątek narodowy kreując jego wytwórczy potencjał.

Kredyty Gierka zostały już spłacone. Tymczasem demolka przemysłowa tego dorobku wciąż trwa. Jakkolwiek od 2012 są pozytywne tendencje odkąd ministrem gospodarki został Janusz Piechociński.

W Tygodniku Przegląd prof. Paweł Bożyk, szef zespołu doradców Edwarda Gierka, pisze: „Gierek nie tylko importował na kredyt, ale też kredyty spłacał (wraz z odsetkami). Łącznie w latach 70. spłaty wyniosły ok. 40 mld dolarów. Obecnie łączne zadłużenie Polski wynosi 324 mld dolarów i jest ponad pięciokrotnie wyższe niż w latach 70. Nie jest prawdą, że długi zaciągnięte w latach 70. zostały przejedzone. Wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw i 2,5 mln nowych mieszkań. Dzięki rozwojowi inwestycji w latach 70. uniknięto bezrobocia, mimo że w wiek produkcyjny weszło 2 mln młodych ludzi. W samym przemyśle przybyło 800 tys. miejsc pracy”.

Dorobek dekady Gierka Bożyk podsumowuje tym, co wówczas powstało:

  • 71 fabryk domów,
  • 18 zakładów mięsnych,
  • 16 fabryk odzieżowych,
  • 14 chłodni,
  • 10 zakładów elektronicznych,
  • 10 fabryk mebli,
  • 9 zakładów hutnictwa żelaza i metali nieżelaznych,
  • 9 elektrociepłowni,
  • 7 elektrowni,
  • 7 fabryk samochodów i ich części,
  • 5 cementowni,
  • 5 kopalni węgla kamiennego.

Poniżej konkretniejsze zestawienie tego, co wówczas zbudowano (lista fragmentaryczna):

  • trasa Warszawa-Katowice (GIERKÓWKA, niecałe 300 km — jedna z nielicznych dziś dróg dwujezdniowych o tej długości w Polsce),
  • Centralna Magistrala Kolejowa — jedyna na której dziś sensownie może jeździć Pendolino, jest to linia kolejowa na której pobito rekordy prędkości dla Europy Środkowej i Wschodniej (ostatni: 293 km/h w dniu 24 listopada 2013 jest jednocześnie rekordem własnym Pendolina),
  • trasa Łazienkowska wraz z drogami dojazdowymi w Warszawie,
  • dwujezdniowa droga Tuszyn-Łódź,
  • szpital „Centrum Zdrowia Dziecka”,
  • szpital „Centrum Zdrowia Matki Polki”,
  • rafineria ropy naftowej w Gdańsku,
  • odlewnia żeliwa w Koluszkach,
  • Zakłady Dziewiarskie „Kalina” w Łodzi,
  • zakłady produkcji dywanów „Dywilan” w Łodzi,
  • zakłady odzieżowe „Cotex”,
  • zakład produkcji profili giętych w Bochni,
  • zakłady przetwórstwa owocowo-warzywnego w Leżajsku i Lipsku,
  • huta miedzi w Głogowie,
  • produkcja blach walcowanych na zimno w Hucie im. Lenina (obecnie im. Tadeusza Sendzimira),
  • Płocka Fabryka Maszyn Żniwnych (wyd. 2,5 tys. sztuk kombajnów zbożowych BIZON),
  • zakłady mleczarskie w Węgrowie, Ciechanowie, Chodzieży, Zabrzu,
  • produkcja autobusu Jelcz w Kowarach,
  • zakłady mięsne w Ostródzie, Sokołowie Podlaskim, Zielonej Górze,
  • Port Północny i naftoport (mieliśmy wtedy własne tankowce),
  • zakład kineskopów kolorowych na licencji amerykańskiej w Piasecznie (wtedy jedyny zakład w Europie produkujący tej klasy sprzęt),
  • produkcja układów scalonych i półprzewodników w Naukowo-Produkcyjnym Centrum Półprzewodników CEMI w Warszawie,
  • 11 elektrowni (w tym największa — Kozienice I — o mocy 1200 MW)
  • dwie największe elektrownie szczytowo-pompowe racjonalizujące zużycie energii ze zwykłych elektrowni: Elektrownia Wodna Żarnowiec, Elektrownia Porąbka-Żar,
  • w latach 70′ oddawano do użytku ok. 300 tys. MIESZKAŃ rocznie, a obecnie ok. 1/3 tej liczby, w latach 90′, jeszcze mniej.
  • w latach 1970-75 płace wzrosły o 40%,
  • w dekadzie 1970-80 — wzrost PKB o ok. 80% (po 1989 r. potrzeba było na taki sam wyczyn 20 lat),
  • spożycie mięsa na głowę było wyższe niż dziś, mięsa nie myto i nie nasączano (CONSTAR),
  • Liczba osób żyjących poniżej minimum socjalnego: 1982 — 24%, 2013 — powyżej 60%.

We wrześniu 1980 r. (kiedy Gierek odchodził) zadłużenie Polski w Klubach Paryskim i Londyńskim wynosiło ok. 17,6 miliardów dolarów. Na osobę (615 USD) było ono mniejsze niż na Węgrzech (836 USD) lub Jugosławii (856 USD). Pod względem zadłużenia byliśmy na 12-13 miejscu w świecie, co odpowiadało naszej ówczesnej produkcji. Przypominam, że Polska posiadała wówczas rezerwy walutowe w wysokości ok. 1,3 mld USD, 4 mld USD w surowcach i półfabrykatach, jak również blisko miliardową nadwyżkę eksportu nad importem (wartość eksportu w 1980 to ok 10 mld USD). Dług Gierka został prawie całkowicie spłacony w roku 2009. Gierek, kiedy rządził, mieszkał w rządowych willach (które przy niektórych dzisiejszych chałupach wyglądały jak psia buda). Po internowaniu mieszkał w domku typu klocek w Ustroniu. Jeździł maluchem 126p kupionym na talon. Żył tylko z emerytury belgijskiej za okres przepracowany w tamtejszych kopalniach.

O losach tego, co wówczas wybudowano nie musimy już dzis dyskutować na poziomie publicystycznych przypuszczeń. Kilka miesięcy temu w wydawnictwie Muza ukazała się bardzo interesująca pozycja: Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce (344 strony), której autorami są Andrzej Karpiński, Stanisław Paradysz, Paweł Soroka i Wiesław Żółtkowski. Autorzy przeprowadzili analize losów niemal wszystkich zakładów wybudowanych w okresie PRL. Ich konkluzja jest wymowna:

„Analiza prowadzi do tezy, że koszty transformacji w Polsce, zwłaszcza w jej przemyśle, były zbyt wysokie. Skala likwidacji majątku przemysłowego stworzonego w poprzednim systemie była w Polsce znacznie większa niż w innych krajach transformacji (z wyjątkiem byłej NRD). W żadnym z krajów transformacji spadek zatrudnienia w przemyśle nie był tak duży jak w Polsce… Jest to spadek bez precedensu w Europie. (…) W rezultacie Polska stała się jednym z krajów najgłębszej deindustrializacji„.

Liczby mówią same za siebie. Liczba zatrudnionych w polskim przemyśle:

1980 — 5,24 mln osób

2011 — 2,91 mln osób

Spadek o 45%.

W ramach dalszych lektur polecam artykuł z Przeglądu: Paweł Bożyk — Zakłamywanie prawdy o długach Gierka. Następnie wspomnianą książkę Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce, której fragment można przeczytać na stronach wydawnictwa. I wreszcie: sławną Przerwaną dekadę — wywiad-rzekę z Gierkiem z roku 1990.

Prywatyzacja w akcji: hutnictwo

Jestem zwolennikiem prywatyzacji, ale z wyłączeniem gałęzi strategicznych dla gospodarki i z oparciem jej głównie na formie prywatyzacji pracowniczej. W Polsce prywatyzacja, niestety, w dużej mierze była elementem eutanazji dla przemysłu. Apogeum prywatyzacji miało miejsce w 2010 roku. Pod wieloma względami był to okres dla władz bardzo wygodny: całe społeczeństwo żyło wówczas tragedią smoleńską, czyli mechanizmy kontroli społecznej były najsłabsze. W konsekwencji zawarto umowy prywatyzacyjne o wartości niemal 30 mld zł, co stanowiło 120% planu! Proszę pomyśleć, gdzie nasz rząd realizuje coś ponad plan? Na ogół wszystko jest poniżej planu i to sporo, jeśli jednak chodzi o prywatyzację wyrobiono 120%. Rok 2010 — najwyższym wynikiem w historii prywatyzacji.

Bardzo łatwo dostrzec prawidłowość, że kiedy jako społeczeństwo najwięcej tracimy, wówczas media biją najwięcej piany wokół tematów trzeciorzędnych lub nieistotnych. I dlatego jest jak jest.

Hutnictwo polskie stało się ofiarą prywatyzacji polegającej na tym, że — mówiąc obrazowo — najpierw zostało podduszone, a zaraz potem wrzucone na głęboką wodę. W ramach dopraszania się o przyjęcie do UE, ta narzuciła wcześniej polskim hutom redukcję wytopu stali. W konsekwencji eksport polskiej stali zaczął maleć 25% rocznie, jednocześnie import rósł 40-50% rocznie.

Operacje polityczne przeprowadzane na polskim hutnictwie niewiele miały wspólnego ze wzmacnianiem jego potencjału i konkurencyjności. Bardziej przypominało to oporządzanie do przejęcia. Wymowną ilustracją tego procesu była sytuacja w Hucie Katowice, która wcześniej najmocniej się buntowała w zakresie płac. Jeszcze 12 kwietnia 1999 otrzymała nagrodę Najwybitniejszego Polskiego Eksportera. Wówczas tak ją zrestrukturyzowano, że rok później stanęła u progu bankructwa i nawet czasowo zablokowano jej konta bankowe. Każdego roku redukowano kolejne tysiące pracowników, aż doszło do poziomu 26,4 tys. osób w 2002 (wobec 147 tys. w 1990), kiedy Wiesiek Kaczmarek doszedł do wniosku, że czas dojrzał do tego, by rozchwiane polskie huty pospinać cuzamen do kupy, dzięki czemu staną się atrakcyjniejszym kąskiem. W ten sposób 6 maja 2002 powołano spółkę Polskie Huty Stali SA, która zaczęła zbierać polskie huty, aż uzbierała 70% rynku stali w Polsce. Wówczas wystawiono je na sprzedaż i 27 października 2003 wziął je Król Stali, Lakshmi N. Mittal, znany z polityki drastycznego obniżania kosztów w swoich zakładach.

To co zostało z Polskich Hut Stali funkcjonuje w ramach koncernu ArcelorMittal z siedzibą w Luksemburgu. Polska jest wygodnym polem cięcia kosztów. W 2007 koncern zwolnił w Polsce ok. 7 tys. pracowników (zatrudnienie spadło do 10,4 tys.), w 2009 zaplanował zwolnienie w Polsce 1,5 tys. pracowników, a w 2012 do redukcji przeznaczono ok. tysiąc kolejnych pracowników.

Tymczasem kiedy w 2012 ArcelorMittal zapowiedział zamknięcie i rozebranie dwóch pieców w hucie Florange we Francji, rząd Francji zagroził nacjonalizacją huty! Zawarto kompromis: koncern wygasił piece bez ich rozbierania, by za kilka lat sprawdzić perspektywy wznowienia wytopu. W styczniu 2013 koncern zapowiedział z kolei zamknięcie większej części huty w Liege, co grozi zwolnieniem ok 1,3 tys. pracowników, rząd regionu Walonia analogicznie zagroził nacjonalizacją huty. Jean-Claude Marcourt, rzecznik ministerstwa gospodarki Walonii powiedział o nacjonalizacji: „To środek stosowany także w innych krajach. Kiedy interes publiczny jest zagrożony, państwa mogą przejmować największe zakłady, jeżeli stawiają ekonomię w trudnym położeniu”.

ArcelorMittal posiada w Polsce także koksownie. Polska jest największym producentem koksu w Europie i szóstym na świecie. Dla wielu odbiorców zagranicznych, zwłaszcza hut niemieckich, polskie koksownie są partnerem strategicznym. Doszło jednak do sytuacji absurdalnej: pojawiły się u nas niedobory węgla koksowego z którego wytwarza się koks. W konsekwencji rośnie import. Brak dziś w Polsce tego węgla, który w 2000 minister gospodarki rozkazał pogrzebać wraz z kopalniami Morcinek i Dębieńsko. Rozkaz wykonano skrupulatnie: za pomocą ładunków wybuchowych. W złożach obu rozwalonych kopalni jest właśnie węgiel tej klasy, jakiej brak dziś polskiemu koksownictwu!

za: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,9524

Paweł Bożyk – Zakłamywanie prawdy o długach Gierka

„Gazeta Wyborcza” informuje, że dług Gierka w przeliczeniu na obecne dolary wynosi 72 mld i zamiast cieszyć się z tego, stara się nastraszyć czytelników. Dlaczego należy się cieszyć? Bo 1 dolara długu zaciągniętego na początku lat 70. spłaciliśmy dolarem o pięć razy mniejszej sile nabywczej. Gierek nie tylko importował na kredyt, ale też kredyty spłacał (wraz z odsetkami). Łącznie w latach 70. spłaty wyniosły ok. 40 mld dolarów. Obecnie łączne zadłużenie Polski wynosi 324 mld dolarów i jest ponad pięciokrotnie wyższe niż w latach 70. Nie jest prawdą, że długi zaciągnięte w latach 70. zostały przejedzone. Wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw i 2,5 mln nowych mieszkań. Dzięki rozwojowi inwestycji w latach 70. uniknięto bezrobocia, mimo że w wiek produkcyjny weszło 2 mln młodych ludzi. W samym przemyśle przybyło 800 tys. miejsc pracy. Prof. Paweł Bożyk, szef zespołu doradców Edwarda Gierka, polemizuje z „Gazeta Wyborczą”.

POLEMIKA Z „GAZETĄ WYBORCZĄ”

Kredyty zaciągnięte w latach 70. nie zostały przejedzone. Wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw i 2,5 mln nowych mieszkań. Uniknięto bezrobocia

W latach 70. wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw, w tym:

71 fabryk domów,
18 zakładów mięsnych,
16 fabryk odzieżowych,
14 chłodni,
10 zakładów elektronicznych,
10 fabryk mebli,
9 zakładów hutnictwa żelaza i metali nieżelaznych,
9 elektrociepłowni,
7 elektrowni,
7 fabryk samochodów
i ich części,
5 cementowni,
5 kopalni węgla kamiennego.

Temat długu Gierka co jakiś czas pojawia się w mediach; obecnie pretekstem jest informacja, że Polska spłaciła swoje zadłużenie zagraniczne z czasów PRL. „Gazeta Wyborcza” w numerze 276. z 26 listopada 2012 r. koryguje wiadomość „spłaciliśmy dług Gierka”, dodając: „nowym długiem”. Stąd tylko krok do następnej konkluzji: Polska dlatego jest obecnie zadłużona, że musi spłacać dług Gierka, i tak będzie jeszcze przez wiele lat.
Czy można skuteczniej otumaniać Polaków? Zwłaszcza tych, którzy nie zajmują się tematem na co dzień i o długach Gierka wiedzą niewiele więcej, niż przeczytają w „Gazecie Wyborczej” i innych tytułach, zobaczą w telewizji lub usłyszą w radiu.

Wielkość długu Gierka

„Gazeta Wyborcza” informuje, że dług Gierka w przeliczeniu na obecne dolary wynosi 72 mld, i zamiast cieszyć się z tego, stara się nastraszyć czytelników. Dlaczego należy się cieszyć? Bo
1 dolara długu zaciągniętego na początku lat 70. spłaciliśmy dolarem o pięć razy mniejszej sile nabywczej. W latach 70. kupowaliśmy przecież na rynkach światowych towary po innych cenach niż dzisiaj. Przeliczanie długów Gierka na dzisiejsze dolary nie ma więc żadnego sensu poza epatowaniem czytelnika wielkością liczb.
Dług Gierka trzeba liczyć w ówczesnych „twardych” dolarach, a nie w dolarach dzisiejszych, „miękkich”. Według „Gazety Wyborczej” w roku 1980 wyniósł on 24,1 mld dol. Nie jest to dokładnie taka sama liczba, jaką podawano parę lat temu – wtedy dług Gierka wyceniono na 23 mld dol. Różnica nie jest wielka, ale jest.
To nie wszystko. Do długu Gierka zaliczono też kredyty handlowe zaciągnięte przez przedsiębiorstwa handlu zagranicznego na sfinansowanie bieżących transakcji towarowych; według szacunków wyniosły one 3 mld dol. Bez kredytów handlowych nie byłoby handlu zagranicznego. Od dziesiątków lat nikt bowiem nie rozlicza się w gotówce. Kredyty te muszą być jednak spłacane na bieżąco. Te z końca lat 70. zostały spłacone już dawno.
Do zwrotu pozostały natomiast kredyty inwestycyjne o wartości ok. 20 mld dol. Część (ok. 15%) została wykorzystana na sfinansowanie importu zaopatrzeniowego, część – na zakup pasz dla rolnictwa. Z tego stwierdzenia (wbrew temu, co sugeruje „Gazeta Wyborcza”) nie wynika jednak, że kredyty te zostały przejedzone; pasze przeznaczone zostały bowiem dla zwierząt hodowanych na eksport. Import zaopatrzeniowy też posłużył rozwojowi produkcji na rynki zagraniczne.

Kredyty Gierka czy kredyty PRL?

Zgodnie z szacunkami Europejskiej Komisji Gospodarczej zadłużenie z lat 70. stanowiło 9,8% ówczesnego dochodu narodowego. W zestawieniu z obecnymi długami wielu krajów jest to obciążenie niewielkie, ale według kryteriów zadłużenia z tamtych lat wręcz katastrofalne. Z tego przecież powodu Edward Gierek został odsądzony od czci i wiary, zwolniony ze stanowiska i internowany.
Za jaką część tych długów odpowiada Gierek? Formalnie został odsunięty od władzy 5 września 1980 r., faktycznie nie miał żadnego wpływu na sytuację w kraju już od 1 sierpnia 1980 r., gdy wyjechał na Krym, by spotkać się z Breżniewem. W tym czasie zastępował go na stanowisku I sekretarza KC PZPR Stanisław Kania, który podejmował najważniejsze decyzje strategiczne. Po powrocie do kraju w połowie sierpnia Gierek był już „na wylocie”, czekając na dymisję. Po jego odejściu w drugiej połowie 1980 r. podjęto wiele decyzji dotyczących stosunków gospodarczych z zagranicą, mających poważny wpływ na zadłużenie Polski. Czy Gierek też za to odpowiada? Z pewnością ten dług nie był już długiem Gierka, lecz innych polityków PRL.
Jeszcze ważniejszą sprawą, która nie może być pominięta przy ocenie długów Gierka, jest zanotowana w pierwszej połowie 1980 r. tendencja do szybszego wzrostu polskiego eksportu niż importu. Import, mocno trzymany w ryzach przez państwo, nie zwiększał się jak poprzednio, rósł za to eksport na skutek ograniczenia barier w dostępie do rynków Europy Zachodniej. Zostały one wprowadzone tuż po kryzysie naftowym, gdy w wyniku olbrzymiego wzrostu cen paliw zwiększyły się wielokrotnie wydatki państw zachodnioeuropejskich na zakup ropy, a ich bilanse handlowe stały się ujemne. Kraje zachodu kontynentu zaczęły szukać ratunku w ograniczaniu importu, nie tylko ropy naftowej, lecz także wielu innych towarów, również z Polski. Gdy w roku 1980 ograniczenia te zostały przez Zachód zmniejszone, pojawiły się szanse, by Polska przyspieszyła eksport. Wykorzystano to tylko częściowo, w pierwszej połowie roku. Potem rozpoczęły się strajki. Najpierw w lipcu, później w drugiej połowie sierpnia i w następnych miesiącach.
Gierek był gotowy rozmawiać z robotnikami, zwłaszcza że personalnie go nie krytykowano (jeżeli nawet, to rzadko). Być może przekonałby strajkujących, że są lepsze metody niż przerywanie pracy. Miał w końcu doświadczenia z rozmów z robotnikami w grudniu 1970 r. Jego koledzy z kierownictwa partii nie dali mu jednak takiej szansy, wiedząc, że w czasie rozmów z Breżniewem na Krymie odrzucił możliwość wykorzystania wojska i milicji do „negocjacji” ze strajkującymi. W rezultacie w drugiej połowie 1980 r. zamiast zwiększenia polskiego eksportu na Zachód nastąpiło jego drastyczne załamanie. „Gazeta Wyborcza” milczy na ten temat.
Gierek przy tym nie tylko importował na kredyt, lecz także kredyty spłacał (wraz z odsetkami). Łącznie w latach 70. spłaty wyniosły ok. 40 mld dol. Po wprowadzeniu stanu wojennego Zachód w ramach retorsji odmówił Jaruzelskiemu udzielenia nisko oprocentowanych kredytów handlowych. W rezultacie Polska musiała kupować towary niezbędne do konsumpcji i zaopatrzenia przemysłu za wysoko oprocentowane kredyty, zaciągane na spekulacyjnym rynku eurodolarowym w Londynie. W efekcie w latach 80. zadłużenie na Zachodzie zwiększyło się w stosunku do poprzedniej dekady, osiągając w 1989 r. 42,3 mld dol.,
choć Polska w tym czasie nie wybudowała ani jednej fabryki. Kto jest zatem sprawcą tego wzrostu zadłużenia?
Jak wynika jednak z artykułu „Gazety Wyborczej” to właśnie Gierek odpowiada za podwojenie polskiego zadłużenia w latach 80. Przedmiotem renegocjacji z Klubem Paryskim była bowiem kwota kredytów rządowych zaciągniętych przez Polskę (32,8 mld dol.) zarówno w latach 70., jak i 80., dwukrotnie przekraczająca poziom zadłużenia z lat 70.
Nieco mniejsze zadłużenie przedsiębiorstw (14,4 mld dol.) renegocjowano z Klubem Londyńskim. Łącznie uzyskano w obu Klubach obniżkę o ok. 14 mld dol.
Proponuję nazwać te kredyty kredytami PRL zamiast kredytami Gierka. W innym przypadku należy postawić pytanie, co Gierek miał wspólnego z wprowadzeniem stanu wojennego, z nałożeniem retorsji kredytowych na Polskę i z lawinowym wzrostem naszego zadłużenia. Po zdymisjonowaniu nie miał przecież żadnego wpływu na rzeczywistość polityczną i gospodarczą. Przez prawie półtora roku siedział w izolacji w domu, po 13 grudnia 1981 r.
– w ośrodku dla internowanych, a po uwolnieniu w grudniu 1982 r. do chwili śmierci (lipiec 2001 r.) przebywał w Ustroniu, pozostawiony na uboczu życia politycznego.

Na co poszły długi Gierka

Kredyty zaciągnięte za czasów Edwarda Gierka nie zostały przejedzone, jak napisała „Gazeta Wyborcza”. Wręcz przeciwnie – w latach 70. wyraźnie zwiększył się udział akumulacji w dochodzie narodowym Polski; w połowie tej dekady stanowiła ona 38% dochodu narodowego i była na poziomie tzw. tygrysów azjatyckich, znajdujących się pod tym względem w światowej czołówce. W porównaniu z dekadą wcześniejszą Polska zwiększyła udział akumulacji w dochodzie narodowym o 10 punktów procentowych. Obecnie akumulacja nie przekracza 20% dochodu. Jeżeli już mielibyśmy mówić o przejadaniu dochodu narodowego, to ma ono miejsce właśnie dzisiaj.
Oczkiem w głowie Gierka była modernizacja gospodarki – nie tylko przemysłu, lecz także rolnictwa, infrastruktury, dróg, linii kolejowych i dworców, jak również budowa mieszkań. W latach 70. wybudowano 557 nowych przedsiębiorstw, w tym 71 fabryk domów, 10 fabryk mebli, 16 fabryk odzieżowych, 18 zakładów mięsnych, 14 chłodni, 7 fabryk samochodów i ich części, 10 zakładów elektronicznych, 5 cementowni, 5 kopalni węgla kamiennego, 7 elektrowni, 9 elektrociepłowni, 9 zakładów hutnictwa żelaza i metali nieżelaznych. Zelektryfikowano ok. 2 tys. km linii kolejowych; twardą nawierzchnię uzyskało ponad 10 tys. km dróg.
Zbudowano prawie w całości polską energetykę, w tym elektrownie węglowe – Bełchatów (4400 MW), Kozienice (2600 MW), Jaworzno III (1200 MW), Dolna Odra (1800 MW), Rybnik (1800 MW), Połaniec (I blok) – oraz wodne w Żarnowcu (700 MW) i Włocławku (160 MW), które wciąż dostarczają połowę zużywanego w Polsce prądu. W ciągu 30 lat, które minęły od tego czasu, wybudowano tylko jedną elektrownię (o mocy 4400 MW). Reszta wymaga modernizacji – według szacunków pochłonie to 100 mld euro. W latach 70. poprowadzono też dziesiątki tysięcy kilometrów linii przesyłowych prądu; po 30 latach i one wymagają wymiany, co będzie kosztować przynajmniej 100 mld euro.
To pokazuje skalę wysiłku inwestycyjnego Polski tamtego okresu. W efekcie uniknięto bezrobocia, mimo że w wiek produkcyjny weszło wtedy
2 mln młodych ludzi, którzy ukończyli
18 lat. W samym przemyśle liczba miejsc pracy zwiększyła się o 800 tys.
Szybszy wzrost dochodu narodowego do podziału niż wytworzonego (w wyniku większego importu niż eksportu) umożliwił także wyraźne podniesienie poziomu życia ludności. Warto o tym pamiętać bez względu na to, co piszą gazety – prawdy nie da się zakrzyczeć. Wzrosły przede wszystkim płace i inne dochody ludności, jak również renty i emerytury, stypendia i zasiłki z ubezpieczenia społecznego. Ludność wsi została objęta bezpłatną opieką lekarską, zwiększyła się liczba szpitali i łóżek szpitalnych.
Oddano do użytku 2,5 mln nowych mieszkań; gdyby nie one, do dziś miliony rodzin nie miałyby własnego kąta. Oczywiście mieszkania były gorsze niż dzisiaj. Prawie zawsze budowano je z tzw. wielkiej płyty, produkowanej przez fabryki domów. Z mieszkań uciekało też ciepło, przez co były niedogrzane. Ale miały łazienki i WC, a dla 10 mln ludzi, którzy wprowadzili się do nowych domów, były pierwszymi samodzielnymi mieszkaniami.
Polska starała się budować tak samo jak Niemcy i Francja, Włochy i Hiszpania. To od nich kupowaliśmy fabryki domów, od nich uczyliśmy się, jak budować z wielkiej płyty. Ale dużo wody musiało upłynąć w Wiśle, zanim opanowaliśmy tę technologię, tak jak trzeba. Innej technologii wielkoprzemysłowej budowy mieszkań wtedy jeszcze nie było. Pojawiła się dopiero w następnych dekadach, a czas naglił. Ludzie bez mieszkań, zwłaszcza młodzież, czekali na nie.
Jak wyglądałaby dziś Warszawa bez Ursynowa i Bielan, Bródna, Służewca i Stegien? Czy ktoś policzył dokładnie setki tysięcy mieszkań, które powstały w tym czasie w stolicy? Jak jeździlibyśmy po Warszawie bez Trasy Łazienkowskiej, Wisłostrady i wielu innych dróg, ostentacyjnie nieremontowanych przez dziesiątki ostatnich lat?

Technologie jak na Zachodzie

„Ludzie odpowiedzialni za gospodarkę w Polsce kupowali technologie nowoczesne jak na standardy PRL, ale przestarzałe według standardów zachodnich”, napisała „Gazeta Wyborcza”. To nie do końca jest prawdą. Zdarzały się takie przypadki, ale regułą była sprzedaż takich samych technologii, jakie były stosowane w Niemczech, we Francji czy we Włoszech. Nie zmieniło to jednak faktu, że wytwarzane z ich wykorzystaniem produkty nie były takie same, zwłaszcza jeśli chodzi o jakość i niezawodność. Np. produkowane na Śląsku fiaty 126p dopiero po roku zbliżyły się pod tym względem do włoskiego pierwowzoru. Inne były bowiem kwalifikacje polskich robotników, ich kultura i dyscyplina (nawet na Śląsku, gdzie różniły się na korzyść w stosunku do reszty kraju). Inna niż na Zachodzie była też polska stal.
Dlatego trzeba było budować nie tylko fabryki przemysłu przetwórczego, lecz także huty, stalownie i inne zakłady tego typu. Z biegiem czasu jednak, choć powoli, standard polskich wyrobów zbliżał się do zachodniego.
Wszystkie technologie stosowane w Polsce i na Zachodzie były od połowy lat 70. przestarzałe z punktu widzenia potrzeby przeciwdziałania kryzysowi energetycznemu. Stworzono je przed kryzysem, kiedy nikt się nie liczył z zużyciem prądu czy benzyny. Dlatego od połowy lat 70. namawiałem Gierka, by zdecydowanie ograniczyć import fabryk i maszyn z Zachodu, mimo że otrzymywaliśmy na ich zakup kredyty oprocentowane na 5%, co przy ówczesnej inflacji (7%) było niezwykle opłacalne. Skoro wytwarzane przez nie produkty były przestarzałe, bo pożerały energię i surowce, lepiej było poczekać na nowe technologie, które powstawały w biurach konstrukcyjnych od czasu kryzysu energetycznego.

Czego nie widzą redaktorzy „Wyborczej”

Niestety, redaktorzy „Gazety Wyborczej” nie mogą się oderwać od tradycyjnego pojmowania zadłużenia zagranicznego. Ciekaw jestem, jak oceniają oni dług zagraniczny Stanów Zjednoczonych, sięgający bilionów dolarów. Bo ocena obecnego zadłużenia zagranicznego Polski zawarta w artykule z „Gazety Wyborczej” jest nieprawdziwa. Zamiast porównywać je z dochodem narodowym, za punkt odniesienia przyjęto porównanie z abstrakcyjną wielkością długu Gierka, wynikającą z przeliczenia go na obecną wartość dolara. Jakie to ma znaczenie i czemu ma służyć?
Żeby zbagatelizować obecne zadłużenie Polski, „Gazeta Wyborcza” wzięła ponadto pod uwagę tylko długi rządów i samorządów, pomijając zobowiązania firm prywatnych i banków. Państwo – stwierdza „Gazeta Wyborcza” – nie gwarantuje ich spłaty. Ale to nieprawda. Co się stanie, gdy przedsiębiorstwo bądź prywatny bank splajtuje? Czy ich długi zagraniczne pójdą w zapomnienie? Wtedy bankructwa następowałyby lawinowo. Niestety, również za nie odpowiada rząd.
Łącznie zatem obecne zadłużenie Polski wynosi 324 mld dol., w tym zadłużenie rządu i samorządów – 128 mld dol.,
banków – 61 mld i przedsiębiorstw prywatnych – 135 mld. Stanowi to ok. 55% dochodu narodowego Polski. Dług jest więc ponadpięciokrotnie większy niż ten z lat 70.
To porównanie nie wyczerpuje jednak tematu. Wymaga uzupełnienia o efekty długów Gierka. Bez fabryk wybudowanych w latach 70. obecnie nie byłoby czego prywatyzować. W roku 2004 media obiegła wiadomość, że za majątek sprzedany przez Polskę inwestorom zagranicznym, zwłaszcza za fabryki i inne obiekty, wpłynęło ok. 40 mld dol. A ile wpłynęło w latach 2005-2012? Zapewne więcej. Niestety, nie znalazłem dotyczących tego informacji. Kwoty te zasiliły rezerwy dewizowe państwa bądź jego budżet.
W świetle kryteriów, które „Gazeta Wyborcza” przyjęła do oceny długów Gierka, obecne zadłużenie Polski jest alarmująco wysokie. Jeżeli jednak przyjmiemy kryteria wykorzystywane współcześnie do oceny stopnia zadłużenia innych krajów, Polska mieści się w grupie państw wysoko zadłużonych, ale bez powodu do alarmu. Ubiegłoroczny eksport wynosił 190 mld dol., czyli dług był prawie dwukrotnie wyższy niż eksport, a zgodnie z kryteriami z lat 70.  spłaty kredytów i odsetek nie powinny stanowić więcej niż 30% eksportu.
I mimo to nikt nie trąbi na alarm, bo współcześnie polityka kredytowa została oderwana od wielkości eksportu i importu. Przy ocenie polityki kredytowej lat 70. też trzeba to zrobić, bo wtedy nowa polityka finansowa (kredytowa) była już w świecie faktem, tylko krytycy Gierka albo o tym nie wiedzieli, albo nie chcieli wiedzieć. Dziś jest podobnie.

Tekst wysłany do „Gazety Wyborczej” jako polemika nie został opublikowany.

Autor jest profesorem doktorem habilitowanym, dyrektorem Centrum Studiów Wschodnich, profesorem Akademii Ekonomicznej Vistula. Przez osiem lat pełnił funkcję osobistego doradcy ekonomicznego Edwarda Gierka, był szefem jego zespołu doradców

http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/pawel-bozyk-zaklamywanie-prawdy-o-dlugach-gierka

Więcej:

Dług publiczny to kradzież obywateli przez rząd - prof. Michał Wojciechowski
Pieniądze – Banki – Nędza – Niewola. Prawda ukryta za Globalnym Długiem. Opracował: Roman Kafel
Minister Rostowski ma go dość – Balcerowicza zegar długu publicznego musi zniknąć
Zabawy z długiem publicznym, czyli "twórcza księgowość" ministra Jacka Rostowskiego
Ostrzeżenie dla skorumpowanych urzędników państwowych w Polsce – że nie są bezkarni i że niedługo mogą zostać boleśnie rozliczeni za swoje przestępstwa.
SALON WŁADZY NIE ODDA ŁATWO - PRZYGOTUJMY SIĘ NA DŁUGI MARSZ DLA ZATOPIENIA KLIKI PLATFORMY TUSKA I KOMOROWSKIEGO.
Bankructwo Polski - ZEGAR DŁUGU POLSKIEGO - POPRZYJ PETYCJE ZAKAZUJĄCA ZADŁUŻANIE PAŃSTWA POLSKIEGO !!!

Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA

Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY PROKURATURA ADWOKATURA
POLITYKA PRAWO INTERWENCJE - sprawy czytelników

"AFERY PRAWA"
Niezależne Czasopismo Internetowe 
redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA

uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm - Polska
aferyprawa@gmail.com
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje.

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.


Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.

~Fundamenty
26-07-2014 / 17:42
„Wszystkie dotychczasowe wypowiedzi o Solidarności, także Płażyńskiego, którego próbowałam nawrócić do prawdy, lecz wolał stanowiska od prawdy, są całkowicie fałszywe - zdaniem Anny Walentynowicz - z wyjątkiem prac na ten temat w piśmie pt. Studentka, dla którego dałam wywiad”. (Anna Walentynowicz: „A także artykułów we Wrocławskiej Gazecie Polskiej i Cosmos-Logos”. Pismo Studentka ukazywało się w Politechnice Wrocławskiej). Wyraziła to w pismach do św. Jana Pawła II przez księdza Mokrzyckiego i o. Hejmę. Ponieważ w każdym strajku Solidarność tworzyła MKR-y i MKS-y, które były radami, czyli sowietami, to ukrywa się te zdolności pracowników. Oczywiście, antykomunistyczna Solidarność zwalczała sowieckie komunistyczne sowiety z ZSRR, z Moskwy. Dla mediów jest to za trudne, od r.89, do pojęcia. Nie do przeskoczenia. Pomimo miliardów zdań wypowiedzianych w mediach, ani jedno nie jest prawdą. Tylko raz Kiszczak powiedział w telewizji prawdę, po kilkunastu latach od okrągłego stołu, że Solidarność nie chciała kapitalizmu, ale bezpieka do tego nie dopuściła. Kiszczak powiedział to w niezwykle uczciwy sposób. Solidarność chciała poprawienia systemu nakierowanego na bezpieczeństwo bardziej korzystnego dla sytuacji ekonomicznej człowieka, aniżeli przed Solidarnością. Aparat SB zaś pokazywał, że nie jest możliwa realizacja planu nacjonalizacji i parcelacji AK/Solidarności. Solidarność chciała przejąć nadzór nad gospodarką, ale myśmy do tego nie dopuścili i nie oddaliśmy pracownikom naszych praw kontroli nad gospodarką. Moce produkcyjne pracownicy stworzyli dla imperium, nie dla pracowników, a jeśli imperium rozwiązuje socjalizm, to zakłady pracy muszą zostać zniszczone, a nie oddane pod nadzór 13-milionowej Solidarności i ich rodzinom. Kierowaliśmy się zasadą, aby nie powstało wzmożenie opcji socjalistycznej i prywatnej w sensie Solidarności i AK: kto nie chce w produkcji państwowej pod kontrolą pracowników, niech pracuje na własnym, tak jak artyści, rzemiosło, adwokaci. Skoro statki mają nie odpływać do ZSRR z polskich stoczni, to niech ich w ogóle nie będzie. Kontrolowaliśmy sytuację do tego stopnia, że nie zezwoliliśmy pracownikom wzmóc socjalizm. Skoro nie socjalizm imperium ZSRR, to niech nie będzie socjalizmu ruchu społecznego Solidarności i AK.
~jerozolita
31-05-2014 / 00:15
https://www.youtube.com/watch?v=XUMtNcv6g4Q Hermaszewski i stan wojenny, Teściu posła ryszarda czarneckiego https://www.youtube.com/watch?v=rcX2Qz6hc0Y i dziadzia i kuma kardynała gulbinowicza? https://www.youtube.com/watch?v=Q4AhWTM5AvM