opublikowano: 07-01-2014
Wywiad z profesorem Andrzejem Zybertowiczem dotyczący korupcji przeżerającej
Rzeczpospolitą.
Czy polskie państwo jest przeżarte korupcją?


SLD: wystąpienie Donalda Tuska bez konkretów i wizji
- Są obszary administracji i na przykład edukacji, gdzie korupcja jest
marginalna. Ale kluczowe ogniwa, gdzie występują znaczne przepływy finansowe,
są już korupcji poddane.
- Są obszary administracji i na przykład edukacji, gdzie korupcja jest
marginalna. Ale kluczowe ogniwa, gdzie występują znaczne przepływy finansowe,
są już korupcji poddane.
A możliwe jest, że wysoko postawieni urzędnicy, przy takiej aferze jak
informatyczna, działają bez wiedzy swoich szefów?
- To jest nieprawdopodobne. Z mojej wiedzy o funkcjonowaniu zamówień
publicznych w administracji samorządowej wynika, że z konkretnych praktyk
korupcyjnych korzysta niekiedy kilka, kilkanaście osób, ale często większość
pracowników danego urzędu jest świadoma nieprawidłowości i zarazem
przekonana, że nie ma do kogo się zwrócić po
sprawiedliwość. Próba stanięcia po stronie uczciwości jest obciążona zbyt
dużym ryzykiem, jest zbyt kosztowna zawodowo i środowiskowo. To zjawisko
szersze niż tylko korupcja. W najnowszej książce „III RP. Kulisy systemu”
użyłem określenia, które obejmuje całość zjawiska: wielopiętrowy
klientelizm. Korupcja jest tylko jednym z wymiarów tej układanki.
Sugeruje pan, że szefowie tych urzędników też są skorumpowani?
- Nie, występuje przyzwolenie wśród osób, które same nie są skorumpowane.
A dochodzi do tego jeszcze to, że w wielu kluczowych instytucjach służby mają
swoich informatorów. Pracują tam również funkcjonariusze na etatach
niejawnych. Jeśli korupcja
ma tam miejsce to albo ludzie służb biorą pieniądze za darmo albo są współbeneficjentami
i za przymykanie oczu uzyskują korzyści. Proszę pamiętać, że w Polsce około
10 instytucji ma uprawnienia do prowadzenia pracy operacyjnej a tylko założone
za rządów PiS CBA wykazało się pewną determinacją w rozpoznawaniu
korupcji. Chcąc zrozumieć całość zobaczymy, że wielopiętrowy klientelizm
sięga najwyższego piętra.
Ministrów? Premiera?
- Premiera Donalda Tuska. Nie chodzi o to, że on sam jest skorumpowany. Ale
jest patronem układu władzy, który na korupcję przyzwala. Żeby ten
klientelizm w ostatnich 6 latach mógł się rozwinąć, premier bez uzyskania
opinii prezydenta, czyli omijając barierę w postaci Lecha Kaczyńskiego, powołał
na szefa ABW Krzysztofa Bondaryka, który był w rażącym konflikcie interesów.
Szefem największej tajnej służby uczynił osobę wcześniej związaną z
firmami, które były rozpracowywane przez tę tajną służbę. Wówczas większość
mediów głównego nurtu, mimo że była tego świadoma, premiera za to nie piętnowała.
Drugi raz Tusk barierę antykorupcyjną osłabił, kiedy odwoływał Mariusza
Kamińskiego z funkcji szefa CBA, w momencie, gdy ten odkrywał aferę hazardową.
Tą drogą premier wysłał sygnał do wszystkich szczebli władzy, od góry do
dołu: teraz już można, nie będziemy przyglądali się, w jaki sposób
korzystacie z owoców władzy.
I naprawdę według Pana to Donald
Tusk jest za to wszystko personalnie odpowiedzialny?
- A dlaczego mianuje szefem tajnej służby człowieka, który wcześniej
pracował dla podmiotów rozpracowywanych przez ABW? Dlaczego wpuszcza lisa do
kurnika? Jak Pani sądzi, dlaczego Donald Tusk to robi? Trudno uciec od myśli,
iż sam jest w coś uwikłany. Ale spójrzmy na problem korupcji jeszcze z innej
strony. W „Superwizjerze” był wywiad z wiceprezesem firmy informatycznej
Netline, zaangażowanym w te korupcyjne sprawy. O Andrzeju M., dyrektorze
Centrum Projektów Informatycznych MSWiA mówi: „On tak naprawdę ze
wszystkich się śmiał. (...) w każdej instytucji miał kolegę bardzo wysoko
postawionego. Nie bał się służb. Ja na tym rynku pracuję kilkanaście lat i
proszę mi wierzyć, pierwszy raz od tych kilkunastu lat spotkałem się z tak
bezczelną korupcją”. Nie chodzi o to, czy faktycznie Andrzej M. był częścią
patologicznego układu ludzi ze służb. Kluczowe jest to, że wielu biznesmenów
sądzi, że takie układy działają. Bo gdy premier mianuje szefem tajnej służby
osobę w rażącym konflikcie interesów, to takie wrażenie, że mamy we
wszystkich służbach ludzi z naszego układu, wydaje się przekonujące.
Premier mianując Bondaryka szefem ABW i zdejmując Kamińskiego z szefostwa CBA,
chcąc nie chcąc wysłał sygnał, że pasożytnicze sieci powiązań mogą wszędzie
działać, bo jedna służba jest poddana jakimś uwikłaniom, a druga została
sparaliżowana. Już tylko te dwie decyzje kadrowe premiera czynią go
jednoznacznie odpowiedzialnym. Nawet jeśli Bondaryk nie był zaangażowany w żadne
działania korupcyjne i nawet jeśli szef CBA Paweł Wojtunik okazał się mniej
uległy niż to mogło się wydawać, przez kilka lat ta aura przyzwolenia
parowała. Dziś poznajemy jej owoce.
To znaczy, że możemy spodziewać się, że więcej takich afer wkrótce
wyjdzie na jaw?
- Gdyby PiS objęło władzę to zobaczylibyśmy ich znacznie więcej. Kryterium
wielkości afery jest wysokość przepływów finansowych. Przy budowie stadionów,
autostrad czy obwodnic, środki były większe niż przy informatycznych
przetargach. Ujawniono niektóre aferowe transakcje przy kontraktach
autostradowych.
Ale należy zakładać, że został odsłonięty jedynie rąbek.
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.