opublikowano: 23-06-2014
Wprost z
Belką w oku?...
Latkowski, Belka, Sikorski, Sienkiewicz, Sumliński,
Rostowski, nielegalne nagrania, niezależność prokuratury ? ! ? - mity
i hity III RP
Ale
dajemy się
robić w ciula przez sitwę rządową !
Wraz
z młodością, straciłam naiwną wiarę, że wszelkie zło,
nepotyzm, korupcja, machlojki, lobbowanie, etc. są tylko udziałem
bananowych
republik, totalitaryzmów,
innych izmów, a także młodych czy
w budowie - „demokracji“
jak Polska. 300 lat temu Monteskiusz powiedział „...wiekuiste
doświadczenie uczy, że wszelki człowiek, który posiada
władzę,
skłonny jest jej nadużyć; posuwa się tak daleko, aż napotka
granice. Któż
by powiedział! Nawet
sama cnota potrzebuje granic."
Jak
wiadomo diabeł siedzi w szczegółach. Tymi
„szczegółami“
porównując demokrację (jak dotąd na
niby)
w Polsce,
do demokracji „starych“ ten szczegół to
kwestia; gdzie
i kiedy – cnota, ten wszelki człowiek posiadający władzę i
skłonny do jej nadużywania - napotyka granice. Także
kto
i jak
(jeżeli
w ogóle) stawia
te granice
– przestrzeganie prawa, kultura polityczna,
a także
dbanie o zachowianie szacunku dla społeczeństwa,
reguł i
o zachowanie pozorów.
Uważam,
że naszym podstawowym problemem jest brak społeczeństwa
obywatelskiego, co wiąże się z brakiem edukacji
obywatelskiej, zrozumienia czym jest ten twór demokracja i
jakimi
narzędziami dysponują tak rząd jak i społeczeństwo, aby
państwo
było państwem prawa i aby postawić te granice
dla
posiadających władzę.
Jak
wiadomo, jednym
z najważniejszych czynników, które
edukują społeczeństwo i
kształtują jego poglądy są media i same działania, również
propagandowe rządzących. W Polsce praktycznie brak pluralizmu w
mediach, które są tubami rządzących, sprawiają, że duży
odsetek społeczeństwa nie ma bladego pojęcia jaka jest
rzeczywistość w RP. Praktycznie brak jest obiektywnej i neutralnej
informacji o wydarzeniach
przede wszystkim w kraju, ale też
i za
granicą.
Na
marginesie, pisząc
te słowa oglądam akcję prokuratury i ABW w redakcji
„Wprost“ i
budująca jest i obrona tajemnicy dziennikarskiej i solidarność
większości środowiska dziennikarskiego z dziennikarzami
„Wprost“.
Nie
można pominąć
najważniejszego elementu, kształtującego nie tylko świadomość
obywatelską czy opinię społeczeńtwa, ale przede wszystkim zdrowe
fundamenty demokracji, którym jest niezależna władza
sądownicza.
I
chociaż
społeczeństwo (między innymi głównie z powodu
czynników
wspomnianych powyżej), en masse żyje w błogim matryksie i nie ma
pojęcia o stanie i działaniach trzeciej władzy, to stan tej władzy
jest kwestią fundamentalną dla społeczeństwa. To rolą władzy
sądowniczej jest to wyznaczanie granic
cnocie wszelkich ludzi posiadających władzę i skłonnych jej
nadużywania.
Tylko jak to ma działać w naszej rzeczywistości, jeżeli sądzący
w wielu wypadkach sami mają uwalane ręce, a część powinna być
także osądzona. Przez kogo? Brak tej świadomości w społeczeństwie
polskim jest de
facto
przyzwoleniem na bezprawie władzy, także sądowniczej.
Śledzę
uważnie,
jak wielu Polaków
aferę podsłuchową,
która jak dotąd jest sztandarowym przykładem
jak zachowuje sie polska cnotliwa
władza,
kiedy napotka granice
usiłujące
powściągnąć już nie skłonności do nadużyć, ale rażące i
oburzające nadużycia i łamanie prawa.
Złotoustoute
legiony przestraszonych pretorian
i tych zagrożonych
ewentualną utratą stołków i synekur, zaklinają na
gwałt
rzeczywistość. Premier po 50 godzinach zapodał oficjalną
„linię
ataku“. a.) Ignorujemy niekonstytucyjne i żenujące w swojej
formie układanie się władzy wykonawczej z konstytucyjnie
apolitycznym szefem NBP. b.) Nazywamy ten proceder naturalną
„prywatną rozmową“ c.) Odkręcamy kota ogonem i fakt
, że
prezes NBP zgadza się “dodrukować
złotówek“, aby pomóc rządowi i zapobiec
kryzysowi budżetowemu,
co w konsekwencji pomoże rządzącej PO wygrać wybory, stawiając
warunki - zmiana ministra finansów i odpowiednie zmiany w
ustawie o
NBP, bo to przeciez tylko naturalna dykusja przy wódeczce
zatroskanych o Polskę przedstawicieli elity politycznej d.) No i
podkreślamy do upadłego troskę o bezpieczeństwo państwa i
oczywiście obywateli, a więc priorytetem jest wykrycie
przestępców
i zapobiegnięcie destabilizacji ojczyzny. e.) To jest kwestia
polskiej racji stanu. f.) a
tak w ogóle,
to przecież nic się nie stało, chłopaki przecież robili
Kowalskim i Polsce dobrze.
Ale nawet
jak na polskie standardy tego scenariusza, mającego spacyfikować
niebezpieczną dla cnoty władzy sytuację (które, jak
dotychczas
działały perfekcyjnie) jakoś tym razem nie udało się wprowadzić
w życie. Pierwszym dysonansem wskazującym na sypanie się planu,
była zaskakująca i niespotykana dotychczas skala
„obiektywności“ mainstream mediów.
Żenująca
i nieudolna
akcja ABW i prokuratury w redakcji “Wprost”
skonsolidowały
w większości srodowisko dziennikarskie przeciwko cnocie premiera,
ministra Sienkiewicza, podległych mu służb i niezależnej od
prawa prokuratury. I nie tylko. Naczelna Rada Adwokacka
również
broni tajemnicy dziennikarskiej i wydała w tej sprawie ostre
oświadczenie. Obserwatorium
Wolności Mediów w Polsce Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka
uznało, że redakcja wydając nośniki pozwalające na
zidentyfikowanie informatora, złamałaby prawo. Czołowa
(opiniotwórcza)
codzienna prasa na świecie,
prestiżowe agencje prasowe i media telewizyjne podają
szczegóły w
związku z akcją prokuratury i ABW. No
i blamaż
totalny, Organizacja
Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie jest "zaniepokojena"
wkroczeniem ABW do redakcji "Wprost" grozi palcem. "Takie
metody prowadzenia śledztw są nieakceptowalne i mogą wpływać na
wolność słowa w mediach" Dunja Mijatovic, rzeczniczka
wolności mediów w OBWE. Że
do
części
zatwardziałych lemingów ta lekcja demokracji
przemówiła, staje
się powoli oczywiste i bezcenne. I nie mam na myśli ewentualnej
szansy PiS w następnych wyborach, ale polską rację stanu,
która
ma szanse tylko ze świadomymi obywatelami.
Tutaj
niezbędna dygresja. Zdobywanie „dowodów
przestępstwa“
metodami, które
widzieliśmy w „transmisji“ na żywo z tej akcji ABW
i
prokuratury nie jest pierwszą tego typu akcją w czasie
rządów
premiera Donalda Tuska. I o tym doskonale wie red. naczelny
„Wprost“,
szkoda, że o tym nie wspomniał. PG Seremet jakoś też zapomniał o
własnym podwórku, dając przykłady takich akcji
z wysp
brytyjskim. Otóż 13
maja 2008 roku o godzinie 6:00 rano u dziennikarza Wojciecha
Sumlińskiego
zjawiło
się 8 funkcjonariuszy ABW. Niestety nie było
tam mediów
i kolegów, a listy otwarte i apele części dziennikarzy po
fakcie
na nic się zdały.
ABW
poinformowała
dziennikarza, że jest zatrzymany i w jego mieszkaniu rozpoczęto
poszukiwanie “dowodów przestępstwa“.
Chodziło o tzw “Aferę
marszłkowską“ z obecnym prezydentem w roli
głównej. PG
Seremet wyjaśniał
wczoraj
szeroko,
jakie
obowiązują procedury w przypadku zabezpieczania
“dowodów
przestępstwa”, kiedy może zachodzić obawa złamania tajemnicy
dziennikarskiej – to plombowanie, broń Boże zapoznawanie się
z
materiałami/dowodami, przekazanie sądowi tychże zaplombowanych
materiałów/dowodów, który to sąd
niezależnie oceni i orzeknie
czy są one objęte tajemnicą dziennikarską. Nie
trzeba specjalnekj wyobraźni, żeby domyślać się, która
strona
niemal zawsze w sądzie wygrywa.
Tych 8 funkcjonariuszy ABW, (którzy po jakims czasie wezwali posiłki w ilości dodatkowych 4 sztuk) olało takie duperele obowiązujące także tych panów procedury. Redaktor Sumliński protestował, informował o ewentualnej możliwości złamania tajemnicy dziennikarskiej. Najpierw funkcjonariusze metodycznie ptrzeglądali taśmy VHS, płyty DVD, dokumenty, skanowali karty telefoniczne itp. Po paru godzinach pracy zażądali wydania wszystkich znajdujących się w mieszkaniu dokumentów. Pomimo kolejnych protestów, ABW zabrało wszystkie dokumenty – w tym zeznania „Masy”, tajne materiały ze śledztwa w sprawie zamordowania Księdza Jerzego Popiełuszki. kilkunaście tysięcy stron dokumentów, zbieranych przez kilkanaście lat przez dziennikarza, trzy komputery, kilkaset płyt CD i innych nośników elektronicznych, a w nich znajdująca się na ukończeniu książka o operacjach służb specjalnych PRL, z niepublikowanymi nigdzie dotąd unikalnymi dokumentami i materiały zbierane do kolejnej książki, o Wojskowych Służbach Informacyjnych.
Z tymi “dowodami przestępstwa” – domniemaną tajemnicą dziennikarską, wbrew dzisiejszym solennym zapewnieniom oburzonego PG - funkcjonariusz nie ma prawa zapoznać się z dowodem naruszającym tajemnicę dziennikarską - zapoznawali się beztrosko funkcjonariusze ABW w obecności protestującego dziennikarza w jego mieszkaniu, jak również póżniej już w siedzibie ABW, gdzie m.in. włamano się do zabezpieczonych komputerów i poznano personalia informatorów dziennikarza i inne tajemnice dziennikarskie. i
Wojciechowi Sumlińskiemu do dzisiaj nie zwrócono „zabezpieczonych dowodów“ pomimo, że ze śledztwem i później sprawą sądową nie miały one nic wspólnego. Czy można dziwić się Latkowskiemu, że „histerycznie“ bronił swojego laptopa? Kiedy zobaczył kolesi z ABW, chyba napewno przypomniał sobie tragiczne losy Sumlińskiego, jego zniszczoną karierę i pozbawienie przez ABW literalnie całego dorobku życia tak zawodowego jak i materialnego. Tylko kompletni imbecyle lub alternatywnie naiwniacy ufają w praworządne działania prokuratury i organów ścigania.
Wracając do dnia dzisiejszego, premier Donald Tusk w akcji ratunkowej własnych czterech liter i PO, apelował podczas konferencji i z dobroci serca radził redakcji „Wprost“, aby natychmiast opublikowała/oddała wszystkie dowody przestępstwa nielegalnego nagrywania. Z rozpędu łgał odpowiadając na zarzuty dziennikarzy “o nadgorliwość i inicjatywę“ ABW w redakcji “Wprost”, Premier twierdził, że ABW jest jedynie wykonawcą poleceń prokuratury.
Bowiem zdarzały się też sytuacje zgoła odwrotne i to za rządów obecnego premiera, kiedy niezależna prokuratura dreptała na pasku ABW. Np. w sprawie podsłuchiwania przez ABW (w majestacie prawa?) 3 dziennikarzy: Bogdana Rymanowskiego, Cezarego Gmyza i wspomnianego powyżej Wojciecha Sumlińskiego.
I pewnie poszkodowani tymi “nieprzestępczymi“ podsłuchami, żyliby do dzisiaj w błogiej nieświadomości, gdyby nie fakt, że wiceszef ABW Jacek Mąka wytoczył proces „Rzeczpospolitej“ i (podsłuchiwanemu!) red. Cezaremu Gmyzowi i jako dowód przedstawił…te nagrania. Prokuratura warszawska nie dopatrzyła się przestępstwa w quazi- legalnych podsłuchach ABW jak też w działaniach Mąki. Prokuratura poznańska badająca nieprawidłowości w śledztwie prowadzonym przez prokuraturę warszawską nie dopatrzyła się również nieprawidłowości w ocenie mat. dowodowego przez siostrzaną prokuraturę.
Kres tej farsie położył Sędzia Piotr Gonciarek z Sądu Rejonowego w Warszawie, co niekoniecznie jest prawidłowością w naszej rzeczywistości. Ironicznie to orzeczenie nie wywołało wstrząsu w większości mainstream środowiska dziennikarskiego, o solidarności z podsłuchiwanymi dziennikarzami i oburzeniu nie było mowy.
Sędzia Gonciarek napisał w uzasadnieniu; „...ABW i prokuratura ma takie poszanowanie dla prawa w tej sprawie jak człowiek, który widzi na trawniku tabliczkę z napisem „zakaz wchodzenia na trawnik”, po czym wjeżdża na niego koparką i buduje sobie na nim ziemiankę…Premier Donald Tusk po prostu kłamie mówiąc, że prokuratura zleca zadania ABW. Często jest odwrotnie…”
Warto też wspomnieć o przygodzie z ABW dziennikarza Wojciecha Wybranowskiego, na szczęście lżejszego kalibru. Rzecznik ABW, pani Koniecpolska - Wróblewska, podczas świątecznego spotkania z dziennikarzami w listopadzie 2008 r., zasugerowała mu, iż jeżeli przestanie pisać o sprawie Wojciecha Sumlińskiego, będzie otrzymywał informacje od ABW o innych sprawach, a dodatkowo dostanie w prezencie pióro marki „Pelikan”(sic!)
Wracając do aktualnej afery, konferencję prasową zwołał też Prokurator Generalny Andrzej Seremet. Naczelny szeryf nie miał żadnych wątpliwości, że akcja prokuratury i ABW była zgodna z prawem, a naczelnemu „Wprost“ nikt żadnego kuku nie robił, chociaż nagrania sporządzonego przez ABW jeszcze nie analizowano. Pan Seremet twierdził też, iż oryginalne nośniki są niezbędne do ustalenia, kto nagrał nielegalnie rozmowę. Zakładając, że nagrywacz i informator „Wprost“ to jedna osoba, tym samym PG potencjalnie sankcjonuje łamanie prawa - tajemnicy dziennikarskiej. Ale rzecznik prokuratury warszawskiej, mówiła odwrotnie - zapewniała solennie, że zamiar taki nie przyszedł prokuratorom do głowy. To się nazywa niezależność, od rozumu też. Pozostaje pytanie po co prokuratorom warszawskim nagranie, jeżeli nie jest ich zamiarem - badając je – ustalenie tożsamości informatora/nagrywacza?
Sprawdzanie nagrań pod względem autentycznosci i ewentualnych manipulacji chyba nie wchodzi w grę, ponieważ podsłuchani nie kwestionują autentyczności nagrania. Prezes Belka wydaje się pamięta tę rozmowę doskonale – zauważył nawet, że w transkrypcji nie uwzględniono użytego przez niego w jakimś momencie angielskiego zwrotu. Fe, to faktycznie faux pas.
I jeszcze o nośniku. Nie rozumiem założenia i PG i niezależnej od niego prokuratury prowadzącej śledztwo, że Sylwester Latkowski czy ktokolwiek inny w redakcji „Wprost“ dysponuje takowymi. A może nagrywacz zrobił 3 albo 50 kopii i jedną z nich dał tygodnikowi?
A w ogóle dlaczego organy ścigania a priori uznały, że to nie któryś z 3 uczestników rozmowy nagrywał?
Determinacja ABW i prokuratury wskazuje na jakieś inne, niekoniecznie cne cele, jak na przykład taka wredna spekulacja - uniemożliwienie publikacji reszty nagrań...wredna, ale w momencie, kiedy prokuratorzy mieliby w ręku dowód przestępstwa – oryginalny nośnik nagrania, to natychmiast udaliby się do sądu o zablokowanie publikacji i zgodnie z przepisamni prawa dostaliby taki zakaz. Czy na to liczyli, dość naiwnie chyba, udając się do redakcji? Czy ta wizyta miała inne niecne cele?
Pomimo, że afera nagraniowa rozwija się dynamicznie i dzisiejsze wydarzenia - raport ministra Biernackiego, następna konferencja prasowa A.Seremeta, niesprawdzone informacje o ew. wiedzy kogoś w redakcji „Wprost” o nagrywaniu...i kompletny chaos w centrach rządzicieli, nie zmienia niczego w aktualności moich powyżej przedstawionych refleksji. Słuchając częsci konferencji widocznie roztrzęsionego PG, pierwsze o czym pomyślałam - „bezprawie na kimkolwiek jest bezprawiem na wszystkich“ Martin Luther King. I z taką sytuacją mamy do czynienia dzisiaj. A oburzenie A. Seremeta na raport min. Biernackiego – cóż ja wierzę w karmę, what goes around comes around, a motywowanie polityczne...któż to mówi?
Ponieważ
nagrani
panowie – Sienkiewicz
i Belka i o Smoleńsk zahaczyli:
B.S - Co ma wspólnego Rostowski ze Smoleńskiem?
M.B - No nic, ale ma Tusk. I w związku z tym, że Tusk ma te problemy…
B.S - Ma problem, budżet (...)
abstrahujac
od kwestii, co miał na myśli
prezes Belka, to a propos “nośników” Do
złapania nagrywacza są
niezbędne – zgodnie z oświadczeniem Prokuratora Generalnego
RP –
wnikliwie przeanalizowane oryginały. Do wnikliwej analizy
zapisów
ze skrzynek rządowego Tupolewa – zgodnie z oświadczeniem
tegoż
samego Prokuratora Generalnego RP - wystarczające były dostarczone
łaskawie przez Rosjan cyfrowe kopie
i
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wojciech_Sumliński
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.