opublikowano: 20-07-2011
Strefa euro na beczce dynamitu, czyli upadek skorumpowanej Unii Europejskiej to tylko kwestia czasu.
Polski minister finansów J.V. Rostowski wygadał się, stwierdzając,
że „strefę euro czekają jeszcze poważne turbulencje, ostrzejsze nawet niż
te, które już poznaliśmy”. Zapomniał tylko dodać, że turbulencje czekają
też naszą rzekomo „zieloną wyspę” i polskiego złotego.
Stress-testy banków europejskich okazały się kolejnym picem na wodę. Ten
egzamin o wyjątkowo niskich wymogach: 5 proc. poziom aktywów, nieuwzględnienie
w nich możliwości bankructwa, któregoś z krajów strefy euro, np. Grecji –
czynią go całkowicie niewiarygodnym. Jeszcze większą „lipą” wydaje się
fakt, że testy pozytywnie przeszły np. banki
portugalskie i irlandzkie, z których pięć ostatnio otrzymało od agencji
Moody’s rating śmieciowy. Irlandzki rząd wpompował już w tamtejsze banki
ponad 40 mld euro pomocy i to nie koniec. O hiszpańskich bankach, zwłaszcza
tych regionalnych – cajas - lepiej nie mówić, złych długów mają na ok.
150 mld euro. I co najmniej tyle pomocy będą potrzebować.
16 banków europejskich ledwo, ledwo przeszło stress-testy, ale mają w swych
szafach trupy w postaci obligacji krajów PIIGS, czyli Portugalii, Irlandii, Włoch,
Grecji i Hiszpanii (jest ich łącznie ok. 900 mld euro). Mimo to min. J.V.
Rostowski, którego chyba trzymają się żarty, stwierdza: „banki
europejskie są solidne, a banki polskie bardzo solidne” - choć przecież
polskich banków poza połową PKO BP czy BOŚ praktycznie już nie ma, a
polskie banki-córki europejskich banków są winne swym zagranicznym centralom
aż 105 mld zł.
Ciekawe też, czy „mamuśki” nie wcisnęły „córkom” w Polsce śmieciowych
obligacji krajów PIIGS. Na dodatek Bloomberg podał, że polski złoty, jak i
waluty rynków wschodzących, są najbardziej narażone na osłabienie z powodu
problemów finansowych UE i strefy euro.
Europejski kryzys wchodzi w stan krytyczny. Bankructwo grozi już nie tylko
Grecji, ale coraz bardziej Irlandii, perspektywicznie też Hiszpanii, Portugalii
czy nawet Włochom. Frank szwajcarski w okolicach 3,70–3,80 to niezbyt odległa
przyszłość. Istnieje coraz więcej dowodów na to, że Polska kroczy grecką
drogą w rytmie argentyńskiego tanga. Kreatywna księgowość się rozwija,
„patenty’ doskonale przetestowane w Grecji – tzw. swapy walutowe - dziś
kwitną nad Wisłą, w latach 2009–2011 mogą to być kwoty rzędu ok. 20 mld
euro wymienione na złote, by ukryć prawdziwe problemy. Stąd też być może
wcześniejszy termin wyborów parlamentarnych w Polsce.
Irlandia w żaden sposób nie będzie w stanie w ciągu 3 lat oddać 85 mld euro
pomocy, Grecja już w sierpniu będzie potrzebować kolejne 16 mld euro.
Europejskie banki na restrukturyzacji tylko długów Grecji mogą stracić aż
ok. 15 mld euro.
Nic dziwnego, że uncja złota kosztuje już blisko 1600 dol. Niewykluczone, że
do końca roku zbliży się do poziomu nienotowanego w historii, czyli 2 tys.
dol. Pytanie tylko, kto i kiedy podpali ostatecznie ten europejski lont. Jesień
pokaże, że stan finansów publicznych w Polsce to prawdziwa beczka dynamitu.
Janusz Szewczyk
Autor
jest głównym ekonomistą SKOK
WIĘCEJ O BANKOWYCH PRZEKRĘTACH:
Tematy
w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Komentowanie nie jest już możliwe.