opublikowano: 29-11-2010
Stawiam hipotezę, że wybory samorządowe mogły zostać sfałszowane - wygrywa PGN czyli Partia Głosów Nieważnych - Janusz Wojciechowski
Wskazuje na to zdumiewająca liczba prawie 2 milionów głosów
nieważnych. Niewykluczone, że ktoś je unieważniał już po głosowaniu.
1. Po wyborach samorządowych wszystkie partie się cieszą, jedne bardziej,
drugie mniej, cicho natomiast siedzi partia, której sukces jest najbardziej
zaskakujący i tajemniczy. Mam na myśli PGN - Partię Głosów Nieważnych,
która w wyborach samorządowych osiągnęła prawdziwy sukces.
W wyborach sejmików wojewódzkich wyborcy oddali prawie dwa miliony głosów
nieważnych, co stanowi ponad 12 procent osób biorących udział w głosowaniu.
2. W tych wyborach większość wyborców pozostałą w domu. Frekwencja
wyniosła czterdzieści kilka procent. A z tej mniejszości, która poszła
głosować, co ósmy nie potrafił zagłosować tak, aby jego głos był ważny.
To wielki sukces Partii Nieważnych Głosów.
I wielka klęska polskiej demokracji.
3. Ciekawie wygląda kwestia lokalizacji głosów nieważnych. W wielkich
miastach - w Warszawie, w Łodzi, w Krakowie było ich niewiele - ledwie
trzy- cztery procent. Ale w okręgach wyborczych poza wielkimi miastami, w
okręgach wiejskich, liczba takich głosów sięgała nierzadko dwudziestu
procent.
Tak było na przykład w okręgu płockim, na Mazowszu, gdzie gigantyczny
sukces odniósł PSL i marszałek Struzik, zdobywając prawie połowę głosów(ponad
48 procent).
Na drugim miejscu za PSL znalazła się w tym okręgu Partia Nieważnych Głosów
z imponującym wynikiem 19 procent wszystkich osób biorących udział w głosowaniu.
Dlaczego głosów nieważnych było aż tak wiele?
I dlaczego liczba głosów nieważnych była największa w okręgach
wiejskich, tam gdzie walka wyborcza toczyła się głównie między PSL i
PiS?
Dlaczego w Warszawie głosów nieważnych było 3-4 procent, a w okręgu płockim
aż 19 procent?
4. Słysze na to pytanie odpowiedź - system był skomplikowany, wyborcy nie
potrafili się w tym rozeznać, zwłaszcza na wsi. Do sejmików jest wielka
płachta z listami kandydatów, ludzie, zwłaszcza na wsi nie byli w stanie
się w tym rozeznać.
Odrzucam to wyjaśnienie. Owszem, część wyborców mogła mieć problem z
właściwym zagłosowaniem, bo do sejmiku rzeczywiście była płachta z
nazwiskami kandydatów. ale takich "nierozeznanych" wyborców mogło
być właśnie 3-4 procent. Tak jak w Warszawie.
Na wsi nie mogło być ich więcej.
kategorycznie odrzucam tezę, że wyborcy na wsi są głupsi od tych z
miasta i nie potrafią głosować. Są może średnio biorąc mniej wykształceni,
ale mechanizmy wyborcze nie są dla nich nieznane. Wręcz przeciwnie, na wsi
wybiera się częściej niż w mieście (np. wybór sołtysa) i ludzie wcale
się nie gubią w mechanizmach wyborczych.
Poza tym ci, którzy nie chcą albo nie potrafią głosować, zostają w
domu. Idą do wyborów zainteresowaniu i mający pewne społeczne
wyrobienie. Nie chcę mi się wierzyć, żeby co piąty z nich nie potrafił
prawidłowo oddać głosu!
5. Stawiam hipotezę (nie tezę, bo dowodów nie mam żadnych, ale hipotezę)
- ta wielka liczba głosów nieważnych może dowodzić, że wybory zostały
sfałszowane, a ofiarą fałszerstwa mogły być głosy oddane na Prawo i
Sprawiedliwość.
A oto moje argumenty:
6. W niedzielny wieczór wyborczy, tuż po 22,00 Telewizja Polska
pokazała wyniki sondażu, prowadzonego przez TNS OBOP pod lokalami
wyborczymi. Ludzi wychodzących z lokali wyborczych pytano - na jaką partię
pan czy pani głosowali?
Z odpowiedzi wynikało, że na PiS padło 27 procent głosów i że PiS
wygrał w 6 województwach - podkarpackim, lubelskim, podlaskim,
mazowieckim, świętokrzyskim i łódzkim.
Pomyślałem wtedy - PiS ma naprawdę 30 procent. Znane jest bowiem
zjawisko, że ludzie niechętnie przyznają się do głosowania na partię,
która jest atakowana za polityczna niepoprawność. Zwykle wyniki sondażowe
PiS-u były zaniżane.
Tym razem zdarzyło się odwrotnie. Sondaż podawał 27 procent, a wynik ogłoszony
przez PKW wynosi tylko 23 procent.
Odwrotnie z PSL - sondaż dawał im 13 procent, a końcowy wynik z PKW
przekroczył 16 procent.
Czy można przyjąć, że w sondażu ludzie nie chcieli przyznać się do głosowania
na PSL i wbrew prawdzie deklarowali głosowanie na PiS?
Teoretycznie jest to możliwe, ale praktycznie mało prawdopodobne.
Wyobrażam sobie raczej odwrotne deklaracje. Ludzie wychodzący z lokalu
wyborczego, w gminie rządzonej przez wójta z PSL, deklarowali raczej głosowanie
na PSL, podczas gdy w rzeczywistości oddali głos na PiS.
Co się zatem stało, że wynik sondażowy zmienił sie tak diametralnie po
kilku godzinach liczenia głosów?
7. Pewien wąsaty Gruzin nazwiskiem Dżugaszwili powiedział kiedyś, że nieważne
kto i jak głosuje, ważne kto i jak liczy głosy...
Według ordynacji głos jest nieważny wtedy, gdy zostaje czysty, to znaczy
wyborca nie wybrał nikogo, albo jeśli jest podwójny, to znaczy wyborca
wskazał więcej niz jednego kandydata.
Nie znam zawartości urn wyborczych i nie wiem, jaka była struktura owych głosów
nieważnych. Nie wiem, czy to były głównie czyste kartki wyborcze, czy też
oznaczone więcej niż jednym głosem.
W jednym i drugim przypadku spowodowanie nieważności wcześniej ważnego głosu
jest dziecinnie łatwe.
Można to zrobić usuwając i niszcząc kartkę z głosem, zastępując ją
czystą kartką, lub też można podczas liczenia głosów dostawić jeden
krzyżyk i w ten sposób unieważnić głos oddany na jednego kandydata.
Można to było zrobić tym łatwiej, że głosów do liczenia było mnóstwo
i trudno było wszystko i wszystkich mieć na oku. Słyszałem relacje członków
komisji wyborczych - liczenie głosów to było jedno wielkie zamieszanie.
8. Kto i po co miałby unieważniać głosy, zwłaszcza te do sejmików
wojewódzkich? Jaki miałby być motyw tej zbrodni?
Motyw jest prosty - zależność wójtów od władzy sejmikowej. Tam w
sejmikach są niemal wszystkie spływające do gmin pieniądze, zwłaszcza
te unijne i te z funduszu ochrony środowiska. Wójtowie marszałków województwa
po rękach całują, bo jak nie dostana pieniędzy, to ich nie ma. A marszałkowie
dają, komu chcą, po uważaniu. Kontrole NIK dowodzą, że na przykład w
podziale środków unijnych istnieje pełna dowolność. Zero zasad.
Można sobie zatem wyobrazić krótką rozmowę między marszałkiem i wójtem.
Marszałek województwa mówi do wójta - Stachu! Na co potrzebujesz pieniędzy
w swojej gminie? Na drogę, na szkołę? Dobrze, dostaniesz! Ale wiesz i
rozumiesz - ja tu muszę wygrać w twojej gminie. Ty mi masz na uszach
chodzić, ale wynik musi być!
I wójt chodzi na uszach, żeby marszałek był z jego gminy zadowolony. Bo
inaczej złotówki nie dostanie.
Marszałek Struzik z PSL jest wielki, to wiadomo, ale czy tylko jego wielkością
można tłumaczyć, że w okręgu płockim PSL dostało nagle 48 procent głosów
i zmiażdżyło konkurencję?
Ja myślę, że oprócz wielkości marszałka zadziałał tu wyścig wójtów
o to, który wójt dostarczy marszałkowi większego poparcia, żeby być łaskawie
zapamiętanym przy podziale kasy. I ścigało się wielu wójtów, nie tylko
tych z PSL.
9. Wójt ma w swoim ręku poważne instrumenty nacisku na ludzi. Zatrudnia,
zwalnia, mianuje, obsadza, rozdziela zasiłki, umarza podatki gminne.Może
dzięki temu wpływać na zachowania wyborcze ludzi.
Sprzątaczka w szkole i jej rodzina jest od niego zależna, bo zatrudnia ją
zależny od wójta dyrektor szkoły. Nie z miłości, ale z troski o własne
miejsce pracy sprzątaczka głosuje na wójta, gwaranta jej skromnej posady,
dla której zazwyczaj nie ma alternatywy.
Ta sprzątaczka i jej rodzina głosuje na dotychczasowego wójta, a na jego
życzenie w wyborach do sejmiku głosuje także na marszałka województwa,
którego wskazał wójt.
A w ostateczności w ruch może pójść i fałszowanie. które jak wspomniałem
jest dziecinnie łatwe. Ileż to roboty dostawić długopisem jeden krzyżyk
na płachcie.
W wielkich miastach pokusy fałszowania nie było. Pani Hanna
Gronkiewicz-Waltz nie jest zależna od marszałka Struzika. Ale na wsi wójt
na łasce marszałkowskiej wisi, a łaska marszałkowska na pstrym koniu jeździ.
I tam pokusa fałszerstwa jest wielka. Zrobić wszystko, żeby marszałek
wygrał, był zadowolony i nie zapomniał o nas przy dzieleniu kasy!
Resztę zrobi oddana kadra urzędu, mająca kontrolę nad komisją i
liczeniem głosów.
Czyje głosy mogłyby być unieważniane? Oczywiście głosy oddane na PiS.
Bo to PiS był i jest na wsi wielka konkurencja wyborczą dla PSL.
10. Chciałbym bardzo, żeby moja hipoteza była nietrafna, a podejrzenia fałszowania
wyborów okazały się niesłuszne.
Ale nawet jeśli fałszerstwa w większej skali nie było, jeśli te prawie
dwa miliony głosów nieważnych było wynikiem błędu głosujących ludzi,
to przecież i tak jest to klęska demokracji, klęska, którą trzeba niezwłocznie
zbadać i wyjaśnić.
Bo inaczej w następnych wyborach marszałek Struzik dostanie 90 procent głosów,
przy 40 procentach głosów nieważnych.
PS. Senator Grzegorz Wojciechowski ma dziś zadać w Senacie pytania, dotyczące
tej zdumiewającej liczby głosów nieważnych w wyborach do sejmików.
Po pierwsze - Z jakich przyczyn w wyborach do sejmików wojewódzkich była
tak wielka liczba głosów nieważnych - prawie dwa milionów głosów, ponad
12 procent osób uczestniczących w głosowaniu.
Po drugie - czym wytłumaczyć, że liczba głosów nieważnych była
niewielka w dużych miastach, a znaczna w okręgach poza wielkim miastami,
gdzie dochodziła nawet do dwudziestu procent?
Po trzecie - jak liczona jest frekwencja w wyborach samorządowych, zaskakujące
są bowiem różnice we frekwencji podawanej oddzielnie w wyborach do rad różnych
szczebli oraz w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast - w
sytuacji gdy każdy głosujący otrzymywał przecież tę samą liczbę kart
do głosowania i potwierdzał swój udział w głosowaniu jednym podpisem na
liście?
PS.
1. Jako matematyk muszę
zaprotestować - napisał do mnie komentator Major Bricks
na Salonie24.pl i przypomniał wyniki wyborów do Sejmiku
Mazowieckiego w okręgu nr 4 (płocki)
PSL - 49,32%
PO - 13,3%
PiS - 16,3%
SLD - 12,72%
pozostałe komitety - niecałe
9%.
Po czym dodał złośliwie ....I
znów wychodzi kolejna niekompetencja Pana Wojciechowskiego. Mówił,
że Partia Nieważnych Głosów zajęła drugie miejsce (19%) za
PSL, tymczasem wynik głosów na poszczególne partie jest
ustalany na podstawie WAŻNYCH głosów. Ale to jest chyba zbyt
skomplikowane jak na prostego sędziego z Rawy Mazowieckiej...
2. Nie, Panie Majorze, nie jest to zbyt skomplikowane na umysł
niegdyś prostego sędziego, a dziś prostego adwokata i w
dodatku nie z Warszawy, tylko jak najbardziej z Rawy
Mazowieckiej (chociaż sędzią apelacyjnym to ja byłem akurat w Warszawie).
Nie jest dla mnie zbyt skomplikowane dostrzeżenie, że w
rzeczonym okręgu płockim liczba głosów nieważnych znacznie
przewyższyła liczbę głosów oddanych na PO, liczbę głosów
na PiS i liczbę głosów oddanych na SLD.
I tylko PSL wygrał z Partią Nieważnych Głosów.
3. PSL wygrał zresztą nie tylko z Partią Nieważnych Głosów,
ale z wszystkimi innymi partiami.
Już mniejsza o to, że wygrał z PiS. Ale wasza wspaniała
Platforma Obywatelska? Partia Komorowskiego, Tuska i Schetyny
przegrywa na Ziemi Płockiej z partią Pawlaka i Struzika - i to
jak przegrywa?
13 do 49! Trzynaście procent do czterdziestu dziewięciu!
PSL zmiażdżyło w Płockiem Platformę, uzyskując od niej
nieomal cztery razy więcej głosów!
PSL, kolebiące się przed wyborami na 5-procentowym progu
rozwaliło 49 :13 Platformę, mającą wcześniej poparcie
50-procentowe!
4. Nie dziwi nic?
1. Trwa burza w sieci, wywołana moimi podejrzeniami, ze wybory
do sejmików mogły zostać sfałszowane.
Do moich podejrzeń odniósł się rzeczowo politolog dr Jarosław
Flis, który na Salonie 24.pl napisał tekst pt.
"Poszukiwacze zaginionej ćwiartki".
2. Dr Flis szukając wyjaśnienia dla prawie 2 milionów nieważnych
głosów, odrzuca hipotezę fałszerstwa, ale odrzuca też (za
co mu dziękuję) hipotezę, że ogromna liczba głosów nieważnych
wynikała z głupoty wyborców na wsi. Dziękuję, ze pan dr
Flis nie poszedł po tej linii myślenia, którą poszło wielu
komentatorów Inni tak to chcieli widzieć - w Warszawie 3
procent głosów nieważnych, na Ziemi Płockiej 19 procent -
znaczy ci z Płockiego są głupsi od tych z Warszawy.
Pan Flis w oparciu o wyniki swoich analiz sugeruje, że wyborcy
wiejscy po prostu "olali" wybory do sejmików, w
poczuci bezradności, że i tak nie mają wpływu na ich wynik.
Nie przekonuje mnie to wyjaśnienie.
3. Jarosław Flis szczęśliwym zbiegiem okoliczności stał się
posiadaczem danych, którymi ja nie dysponowałem - dostał jakiś
plik z danymi PKW i poznał strukturę głosów nieważnych.
Jest tam podobno 72 procent kartek czystych i 28 procent źle
skreślonych.
Nie wiem skąd te dane, bowiem komisje wyborcze głosy nieważne
liczą razem, bez wyszczególniania przyczyn nieważności.
Rozumiem, ze ktoś rozpakował worki z głosami nieważnymi i
policzył. Ale mniejsza o okoliczności - przyjmijmy, ze tak
jest, że 28 procent to głosy, źle skreślone. 28 procent z
1.744 tys. głosów nieważnych to jest około pół miliona głosów
źle skreślonych. Te pół miliona też mogło zasadniczo
zmienić wyniki wyborów.Mogło zaniżyć wynik PiS dokładnie o
4 punkty procentowe, dokładnie tyle, ile ubyło w stosunku do
wyników sondażu TNS OBOP.
4. Ciesząc się jeszcze raz, że dr Flis zabrał głos w tej
sprawie, proszę go o objaśnienie kilku zjawisk, z którymi
politolog powinien poradzić sobie lepiej niż polityk.
Po pierwsze - sondaż "exit pools" - 27 procent dla
PiS, 13 procent dla PSL. Po wyjęciu kart z urn - 23 procent dla
PiS i 16 dla PSL.
Jak wytłumaczyć fenomen, że ludzie głosujący na PSL po wyjściu
z lokalu prężyli pierś i mówili ankieterom, ze głosowali na
PiS? I działo się to w gminach, gdzie w większości rządzi
PSL?
Ja stawiam hipotezę, że ten fenomen to jest właśnie te pół
miliona nieważnych głosów "źle skreślonych". Albo
inaczej - pół miliona głosów "później skreślonych".
5. Po drugie - Jak p. dr Flis wytłumaczy eksplozję wyniku PSL
w okręgu płockim? 48 procent głosów na PSL przy 19
procentach głosów PSL.?
Wielkość marszałka Struzika, zaangażowanie wyborcze wielu
działaczy, nagły wzrost sympatii do PSL - to wszystko tłumaczy
wiele - ale czy aż 48 procent?
Chyba, ze są na tym świecie rzeczy, o których politologom się
politologom się nie śniło...
6. Przy okazji odpowiem moim krytykom.
Piszecie, że wskaźnik głosów nieważnych była podobna w
wyborach samorządowych 2002 i 2006 roku. To prawda, która nie
obala mojej hipotezy fałszerstw wyborczych, lecz tylko
rozszerza ja także na poprzednie wybory.
Nie ma przy tym żadnego znaczenia okoliczność, kto w tym
czasie rządził w Polsce, rzecz sprowadza się bowiem do układów
wojewódzko-gminnych.
7. Piszecie też, że fałszerstwa są niemożliwe, bo w
komisjach wyborczych są przedstawiciele różnych opcji. Moi
drodzy, to wy nie znacie takich gmin, które ja znam, gdzie nie
ma żadnej opcji, jest tylko opcja wójta. Ktoś chciał w
takiej gminie zorganizować spotkanie z europosłem z PiS-u, ale
w ostatnim dniu musiał je odwołać, bo wójt go sponiewierał.
Europoseł nawet nie protestował, żeby niefortunnego
organizatora nie narazić na dalsze szykany.
Ale wójt wielki w swojej gminie, jest "mały, tyci,
malusieńki" wobec marszałka województwa. Unijne pieniądze
nie są w Brukseli ani w Warszawie. Dla wójta one są w województwie
i siedzi na nich marszałek, a nawet kilku marszałków. Im wójt
musi się kłaniać, jak Broniewski rosyjskiej rewolucji - czapką
do ziemi, po polsku.
Żebyście państwo słyszeli przemówienia powitalne wójtów w
odniesieniu do wizytujących ich gminy marszałków województw.
- Nasz wspaniały dobroczyńca, nasz wybawca!
Jeśli trzeba pomóc marszałkowi w wyborach, wójt oczywiście
pomoże. W zbożnym celu, dla dobra gminy i jej mieszkańców,
żeby ją marszałek zachował we wdzięcznej pamięci. Bo jeśli
nie zachowa i nie da pieniędzy, to wójt stanie przed swoimi
mieszkańcami jako nieudacznik.
U mnie w Rawie nad stadionem miejskim długo wisiał dziękczynny
transparent, że stadion zmodernizowano dzięki osobistym
staraniom marszałka - tu imię i nazwisko dobrodzieja i łaskawcy,
który wszak nie własne pieniądze dawał.
8. Dziękuje wszystkim komentatorom, którzy w swoich wpisach
podali wiele przykładów możliwych nadużyć wyborczych, które
wskazują, ze moja hipoteza nie jest bezpodstawna.
Trzeba będzie zażądać zbadania tych 2 milionów nieważnych
głosów do sejmików i poznać ich przyczynę.
Reasumując - moje podejrzenia nie zostały obalone. Na
podejrzeniach nie można wszak poprzestać. Pracuję nad pomysłem,
co z tym dalej zrobić i napiszę o tym wkrótce.
Komentowanie nie jest już możliwe.