opublikowano: 01-01-2011
motto
na dziś: Nie kradnij, rząd nie lubi konkurencji!
A więc stało się: w poszukiwaniu wolnych środków do zmarnowania rząd postanowił sięgnąć po nasze własne pieniądze (albo i nie nasze). Już niedługo -- jak tylko posłowie przegłosują, a prezydent podpisze (później może nawet będzie protestował) -- zamiast "obciążania systemu finansowego i generowania długu publicznego" będziemy mieli jeszcze większy zaszczyt wspierać ZUS.
Słowem: już niedługo składka na otwarte fundusze emerytalne zmniejszy się z 7,3% do 2,3%, zaś reszta... nie, reszta nie zostanie w naszej kieszeni -- reszta pójdzie na ratowanie systemu finansów publicznych, czyli do ZUS. Okazuje się zatem, nie po raz pierwszy, że łatwo w Polsce stać się dobroczyńcą i uratować kraj przed katastrofą finansową -- o tyle łatwo, że nie za swoje się ratuje -- znacznie trudniej być prorokiem we własnym kraju; nie udało się to premierowi Tuskowi, który półtora miesiąca temu mówił, że nie przewiduje "turbulencji ani radykalnych zmian" w kwestii OFE.
Próbuję się zastanawiać dlaczego ratowanie finansów publicznych tej naszej zielonej wyspy musi polegać prawie wyłącznie na zwiększaniu obciążeń, zaś cięcia ograniczone są takich banałów jak... wysokość zasiłku pogrzebowego. Równocześnie rząd dość starannie unika tematu likwidacji przywilejów różnych grup zawodowych, na które płacimy -- warto przypominać -- średnio po tysiaku na twarz rocznie. Aż tyle kosztuje nas zapewnienie komfortu fajnej emerytury rolnika, policjanta, żołnierza, sędziego czy górnika (przypomnijmy: grup, które "od zawsze" albo "bo tak" są poza systemem OFE); i tego akurat premier Tusk za bardzo zmieniać nie chce -- bo oczywiście łatwiej jest rąbnąć kasę milionów obywateli, niż podskoczyć hałaśliwej i mocno zinfiltrowanej przez związki zawodowe mniejszości.
A przecież oszczędności można szukać nie tylko ograniczając dokładanie kasy na przywileje górników i policji. Z roku na rok nasz budżet opiera się na totalnym przewalaniu mnóstwa kasy, począwszy od bzdur w rodzaju saloniku ministra Sikorskiego i zatrudniania żon dyplomatów na etatach, czy wyłączania ledwie co kupionych przez administrację terminali Blackberry -- na sprawach poważniejszych kończąc: rozpasany socjal, utrzymywanie zbędnych instytucji (w tym mój ukochany Urząd Transportu Kolejowego, który ledwie co pozwolił sobie zdyscyplinować przewoźników kolejowych, ale i np. CBA), finansowanie niepotrzebnych inwestycji w stadiony, służących tylko temu, by premier Tusk mógł sfotografować się z Platinim.
Reasumując: rząd zachowuje się jak Jessie James napadający na pociąg
przewożący cudze pieniądze. Zamiast zająć się trudnymi tematami -- choćby
zacząć od natychmiastowego skasowania możliwości przechodzenia 35-latków
na policyjne emerytury -- dobiera się do najłatwiejszych pieniędzy.
Chciałem uprzejmie uświadomić p.p. Rostowskiemu i Tuskowi, że udało mi się
przez ostatnie lata zgromadzić parę złotych na IKE. Więc jakby rząd chciał
jeszcze powalczyć troszkę z długiem publicznym, to przecież można uchwalić,
że te pieniądze mi się zabierze -- i pośle do ZUS. Albo do KRUS.
(Sporo pieniędzy marnuje się także na rachunkach bankowych, jak będzie
naprawdę kiepsko, to przecież "pomożecie? pomożemy...")
Tusk zrobił skok na kasę…
Eksperci ostrzegali Premiera, ale okazało się, że historyk jak zwykle jest mądrzejszy. To, co od kilku miesięcy zapowiadano stało się obecnie faktem. Rząd dobrał się do środków gromadzonych w OFE, czym potwierdził bankructwo Polski.
Obecna ekipa faktycznie pokazała gdzie ma Polaków. Ostatnie 3 lata rządów PO udowodniły nam to, że Donald Tusk jest jak Gierek, który obiecywał i zadłużał na potęgę nasz kraj. Jednak wtedy rosły osiedla mieszkaniowe, budowało się drogi, fabryki, itd. Obecnie pieniądze są marnotrawione w różnego rodzaju przystawkach budżetu państwa, które wysysają forsę podatników jak pijawki.
Oczywiście rząd jak zwykle zabrał się do roboty od dupy strony. Uczepił się, bowiem transferów do OFE, które tak naprawdę jak wyliczył prof. Leszek Balcerowicz stanowią tylko 1,6% PKB, gdy łączne wydatki w całych finansach publicznych stanowią w 2010 roku ok. 45% PKB. Czyli można śmiało powiedzieć, że obecna ekipa zrobiła przysłowiowy skok na kasę, bo o uzdrowieniu finansów publicznych nie można mówić w wyniku tej reformy.
Przecież tłumaczenie Premiera, że nie ma innego wyjścia, bo jest to uzdrawianie finansów państwa i sytemu emerytalnego to ewidentne kłamstwo. Zastanówmy się, chociaż przez chwilę. Kto nam zagwarantuje, że pieniądze zgromadzone na naszych indywidualnych kontach kiedyś nie wyparują z ZUS-u. Niebawem może się zmienić rząd, przyjdzie nowa ekipa i będzie miała nowy pomysł na reformę OFE, ale wtedy już naszej kasy nie będzie, bo my będziemy tylko posiadaczami wirtualnej forsy. Nawet nie chcę myśleć, co się stanie z przyszłymi emeryturami, które mogą okazać się tylko zapisem księgowym, bo pieniędzy w systemie tak de facto już nie będzie.
Wszyscy wiemy, że w tej reformie OFE chodzi o rozpaczliwe łatanie dziury, bo Polska zbliża się do pierwszego progu bezpieczeństwa na poziomie 55% PKB. Niektórzy eksperci uważają, że możemy ten próg przekroczyć już w 2011 roku, a wtedy wszystko się posypie jak w układance z domino.
Wydaje mi się, że obecne ruchu rządu spowodują już niebawem lawinę ucieczek inwestorów z Polski, bo stajemy się niewiarygodni. Obecne ograniczenie OFE może wywołać negatywne reakcje ze strony rynków finansowych. W tym roku mieliśmy już taką reakcję i można ją było obserwować niedawno na Węgrzech. Tusk wszystko to bagatelizuje, bo on wie, co robi jak onegdaj mówił w jednym z programów u Lisa.
Jakoś dziwnym trafem wydaje mi się, że Premier kolejny raz nas wykiwał jak swoich kumpli z boiska. Tyle, że pieniądze, którymi zadysponował rząd są forsą podatników. Obecna ekipa nie miała innego wyjścia skoro przespała czas na reformy, które trzeba było przeprowadzać sukcesywnie, by nie łapać się już brzytwy tonąc. Wszyscy wiemy, że straconego czasu nie da się nadrobić!
W Nowy Rok wchodzimy oszukani na VAT-cie, nabici w OFE, a Donald Tusk ze swoim ironicznym uśmieszkiem mówi nam – Polacy uwierzcie mi, przecież nic się nie stało…
Fiatowiec
Komentowanie nie jest już możliwe.