opublikowano: 18-12-2010
Tyle można usłyszeć, przeczytać bądź zobaczyć w rozgłośniach radiowych, prasie i telewizji. Owszem, przytaczane są zarzuty, jakie postawiła Chodorkowskiemu prokuratura, lecz kontekst zawsze jest taki, by wyrobić wśród wszystkich przekonanie, że oto odważny i oddany rosyjski patriota i demokrata cierpi niesłusznie za swą miłość do społeczeństwa otwartego.
A jaka jest prawda o tym człowieku?
W czasach, kiedy polscy komuniści zaczynali budować swój prywatny kapitalizm podobny proces trwał i w ZSRR. To wtedy młody zastępca szefa Konsomołu, Michaił Chodorkowski rozpoczął swoją błyskotliwą karierę zaczynając od stanowiska dyrektora komercyjnego banku, późniejszego „Menatepu”. Gromadził tam za zgodą Gorbaczowa środki wysyłane przez kraje zachodnie na pomoc ofiarom Czarnobyla.
Za czasów Jelcyna był już wśród takich liczących się oligarchów jak Bieriezowski, Gusinski czy później Abramowicz (ten od Chelsea), którym za poparcie prezydent płacił majątkiem narodowym. Już w 2003 roku tygodnik Wprost usytuował Chodorkowskiego na pierwszym miejscu wśród najbogatszych Rosjan. Wiek około czterdziestki i żydowskie pochodzenie to cechy wspólne Bieriezowskiego, Gusińskiego, Abramowicza i Chodorkowskiego.
Nie raz to Gazeta Wyborcza wynosiła pod niebiosa tych ludzi za niezwykły talent i umiejętność poruszania się w świecie finansów. Zresztą podobne artykuły publikowała swego czasu na temat Bagsika i Gąsiorowskiego póki ci panowie nie zbiegli do Izraela.
Kiedy Putin rozpoczął wojnę z wymienionymi panami gazeta Michnika często w rozpaczliwy sposób alarmowała jak to w Rosji deptana jest demokracja.
Owszem, zjawisko złodziejstwa, czy niepłacenie podatków nie jest w Rosji czymś wyjątkowym i można by uwierzyć Putinowi w szczere intencje gdyby wojna, którą wydał aferzystom dotyczyła wszystkich bez wyjątku. Tu prezydent Rosji (ma rację GW) zachował się mało demokratycznie gdyż na odstrzał poszli głównie potencjalni rywale polityczni, a wszyscy inni geszefciarze, którzy uznali Putina jako samca „alfa” mogą do dzisiaj spać spokojnie.
Michaił Chodorkowski zapałał miłością do demokracji i społeczeństwa obywatelskiego dopiero w momencie, kiedy poczuł się zagrożony. Konflikt ten był bez wątpienia walką o wpływy i władzę dwóch oligarchii (mafii), państwowej z finansową. Chodorkowskiemu uderzyła w pewnym momencie do głowy woda sodowa i niezbyt dobrze odczytał z jakim to człowiekiem rozpoczął wojnę.
Związki Chodorkowskiego z mafią wśród Rosjan nie budzą wątpliwości. Nic się jakoś u nas nie mówi o zarzutach kryminalnych rozpatrywanych przez prokuraturę wobec ludzi Jukosu.
Wśród nich były takie jak morderstwa na dyrektorach dużych firm dokonane w 1998r. Szef wydziału służby bezpieczeństwa Jukosu, Aleksiej Piczugin był oskarżony o podłożenie bomby oraz zabójstwo.
9 lipca 2004 roku został zamordowany w Moskwie dziennikarz amerykańskiego czasopisma „Forbes”, Paweł Klebnikow. To on nazwał system panujący w Rosji „kleptokracją”. Terminem tym posłużył się by scharakteryzować grupę rosyjskich miliarderów żydowskiego pochodzenia i sposób zdobycia przez nich majątków. Klebnikow często obnażał działania i przeszłość Chodorkowskiego, Gusinskiego, Abramowicza czy Bieriezowskiego. To oni i podobni im panowie przejmowali za bezcen majątek ZSRR za udostępnione przez zachodnich bankierów środki.
Sam Chodorkowski przyznał, że jego 8 miliardowe udziały w Jukosie są własnością lorda Jacoba Rotschilda z Londynu.
Gdyby rzeczywiście sąd w Moskwie więził, a następnie skazał zupełnie niewinnego człowieka to protesty płynące z USA (głównie ze środowisk żydowskich) nie byłyby takie anemiczne, a premierzy i prezydenci Izraela nie dyskutowaliby spokojnie z Putinem i Miedwiediewem, kiedy to bojownik o wolność i demokrację przebywa w obozie pracy.
A cóż my widzieliśmy, co dnia podczas odczytywania poprzedniego wyroku przez moskiewski sąd?
Grupkę protestujących zwolenników Chodorkowskiego (głównie rosyjskich Żydów) i wstrząśniętego adwokata oskarżonego, Pana Amsterdama. Przedstawiane to było tak jakby cała Rosja była oburzona skazaniem niewinnego człowieka.
Prawda jest taka, że biedny naród rosyjski w olbrzymiej większości popiera Putina w walce ze złodziejami i aferzystami, choć nie zauważa, że walka ta jest dziwna, selektywna i nie obejmuje tych wszystkich, którzy zbudowali swoje fortuny w sposób przestępczy.
Może to, co stało się w Rosji przez te wszystkie lata od upadku ZSRR wcale nie jest takie egzotyczne jakby się niektórym Polakom wydawało, a różnica podstawowa to tylko olbrzymia skala złodziejstwa proporcjonalna do wielkości łupów?
Jeżeli już miałbym wybrać się w proteście pod rosyjską ambasadę to zapewne powodem tego nie byłby Michaił Chodorkowski. My Polacy mamy ku temu o wiele bardziej ważniejsze powody.
Cóż, może nie jestem zbyt poprawny politycznie i nie potrafię nawet zrozumieć szefa Parlamentu Europejskiego, Jerzego Buzka, który znalazł czas na spotkanie się z matką Chodorkowskiego, a napięty kalendarz uniemożliwił mu spotkanie się z rodzinami ofiar katastrofy smoleńskiej.
za http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=10483&Itemid=4
Komentowanie nie jest już możliwe.