opublikowano: 17-11-2013
Radek Sikorski - kolejny minister Tuska do skasowania?
Ja, Sikorski... opracował Krzysztof Baliński
Sojusznikiem Niemców w reinterpretacji przeszłości Polski są środowiska żydowskie
(szczególnie te mające problemy z udziałem swoich matek i swoich ojców w
komunistycznych zbrodniach na Polakach), demonstrujące brak lojalności wobec
państwa, a niekiedy wręcz negatywny stosunek do Polski.
Żenada, obciach, badziewie to jedno z ważnych zjawisk w
polityce.
Gdy polityk staje się „obciachowy”, gdy „zabija się go śmiechem”,
oznacza to koniec jego marzeń o wielkości. Dobry wizerunek Radka Sikorskiego
był do tej pory jego największym kapitałem. Starannie kreowany przez media,
które doskonale wiedzą nie tylko o czym i jak pisać, lecz także o czym i jak
nie pisać (często odnieść można przy tym wrażenie, jakby istniał i działał
dawny Wydział Prasy KC PZPR). W PRL-u podawano nam do wierzenia, że polskie
społeczeństwo największym zaufaniem darzy wojsko i milicję.
Dziś czytamy, że Sikorski cieszy się zaufaniem 41 proc. Polaków. Co się na ów wizerunek składa? Wg mediów, głów-nie amerykańska żona i dom w Chobielinie, o którego wystrój zadbała przede wszystkim ona i w którym wszystko – od łazienki z brytyjską armaturą do stawu przed domem – ma przypominać wiejskie rezydencje brytyjskiej arystokracji. Opowieść o Radku jest opowieścią o niej – wyjątkowej kobiecie, o ich wyjątkowym związku, o tym, że jest przystojny, dobrze ubrany i elokwentny – i że para ta zdobędzie kiedyś świat. Tak wysokie poparcie dla ministra włóżmy zatem między bajki, jakkolwiek zakładać można, że niskie nie jest.
Ostatnimi czasy źle się jednak dzieje z wizerunkiem Sikorskiego.
„Wataha”, o której „dorżnięciu” marzył, ma się coraz lepiej, a jego
wizerunek coraz gorzej. Raz po raz osuwa się w odmęty obciachu. Pierwszą
zauważalną wpadką medialną było wystąpienie w Sejmie w 70. rocznicę rzezi
wołyńskiej. Powiedzieć, że to wpadka, to nic nie powiedzieć. Tu można mówić
o całej serii wpadek. Sikorski mówił tam rzeczy zdumiewające i kompletne
bzdurne. I to na rożnych poziomach. Mimo że zrobił wiele, by w imię
pozornych korzyści politycznych nie po-wiedzieć prawdy o ludobójstwie, i tak
musiał przełknąć gorzką pigułę. Żeby tylko wymienić: obrzucenie jajami
głowy państwa w Łucku i uchwałę radnych Lwowa, domagającą się usunięcia
„polskiej, okupacyjnej symboliki wojskowej na terenie Cmentarza Łyczakowskiego”.
W tej sprawie Sikorski – kreator półprawd i prze-
milczeń – miał także przeciwko sobie niemal całą polską opinię publiczną.
Każdy, kto ma choćby minimalne pojęcie o polityce zagranicznej (albo minimalną
zdolność logicznego myślenia), wie doskonale, że nic takiego, jak „czystka
etniczna o znamionach ludobójstwa” nie istnieje. Bo czystki etniczne są ludobójstwem,
jak je opisał polsko-żydowski prawnik Rafał Lemkin, którego imię nosi główna
sala konferencyjna MSZ (nazwana tak przez polsko-żydowskiego ministra Daniela
Rotfelda). Tę wiedzę wykorzystano podczas procesów norymberskich do potępienia
ludobójstwa Żydów, ale kresowych Polaków już nie.
Narodowa katastrofa
Polski sierpień i polski wrzesień powinny przypominać nam, ale i światu nie
tylko o największych czynach Polaków, ale także o małości tych, którzy ich
bohaterstwo pomniejszają, szydzą lub o nim zapominają. Tylko nieliczni
ministrowie gabinetu Tuska oddali hołd warszawskim powstańcom. 1 Sierpnia w
godzinie „W” z kombatantami pod pomnikiem Gloria Victis nie było
Sikorskiego, choć przebywał w stolicy. W przeddzień obchodów na swój sposób
„namawiał” do ich uczczenia. Przebojem portali społecznościowych stał się
jego wpis na Twitterze poświęcony książce „Obłęd’44”: „Decyzje
przywódców nosiły znamiona szaleń-stwa […] harakiri po polsku”. Za to w
tym samym dniu, w 70. rocznicę wybuchu powstania w żydowskim obozie zagłady w
Treblince spotkał się z ostatnim żyją-cym uczestnikiem buntu – Samuelem
Willenbergiem, z którym rozmawiał o… antysemityzmie. Zastanawiające, że w
roku ubiegłym pamięć o Powstaniu przywoływał z podobną żarliwością,
opluwając je na Twitterze epitetem „narodowa katastrofa”. Lista nieobecnych
była skandaliczna. Za nią i za te słowa Sikorski powinien był przeprosić.
Być może bał się, tak jak jego patron Bartoszewski reakcji obcego mentalnie
i moralnie „motłochu” przywożonego autokarami z rejestracją toruńską.
Nawet jeśli ktoś nie ma wewnętrznej potrzeby uczestniczenia w patriotycznych
obchodach, a Sikorski do nich niewątpliwie należy, to winien to uczynić, choćby
z uwagi na swą ministerialną powinność promowania polityki historycznej państwa.
W kontekście rocznicy Powstania Warszawskiego i fundamentalnego problemu polityki historycznej państwa odnosi się wrażenie, że niektórzy politycy są mentalnymi spadkobiercami funkcjonariuszy propagandy Bieruta, nastawionej na deprecjonowanie wszystkiego, co polskie. Formy propagandy z biegiem lat zmieniły się, ale jej istota pozostała taka sama – niszczenie tradycji, jej upodlenie, negowanie wszelkiej normalności. Mentalny antenat Sikorskiego, szef PKWN Osóbka-Morawski w dniu wybuchu Powstania polskich patriotów sprowadził do kliki sanacyjnej, która „z brudnych pobudek żądzy władzy nad narodem dała hasło do przedwczesnej i nieuzgodnionej z sojusznikami walki powstańczej”. Inny, gen. Wiktor Grosz, vel Izaak Medres, AK nazywał „zaplutymi karłami reakcji”. Swoją drogą namnożyło się nam w rządzie historyków po Oksfordzie, specjalistów od „polskich katastrof narodowych”, specjalistów od rezygnacji z jakiegokolwiek oporu, podporządkowania się woli obcych i „spokoju nad Wisłą”. Rocznice Po-wstania Warszawskiego pewnie niedługo zostaną zakazane ze względu na ich prowokacyjny i jątrzący charakter. Tak praktycznie stało się już z 95. rocznicą od-zyskania niepodległości. Sikorski z Tuskiem postanowili bowiem przekazać Pola-kom, że i ono było „narodową katastrofą”, a polskość „nienormalnością” i 11 listopada zwołać w Warszawie światowy szczyt klimatyczny, wraz z jego wymogami bezpieczeństwa, a tym samym ograniczeniami dla marszu niepodległości.
Kompleks parobka
Także prasa niemiecka pouczała Polaków, w jaki sposób mają obchodzić swe
święta, publikując długi katalog połajanek, okraszony sławnymi „złotymi
myślami” naszej dyplomatycznej hołoty o „motłochu” i „narodowej
katastrofie”. Niemcy bacznie przyglądając się rozwojowi sytuacji w naszym
kraju, bo i dla nich, tak jak dla Tuska, polskość to nienormalność,
wykorzystują każdą możliwość, aby pokazać, gdzie jest nasze miejsce. I
pokazali… serialem „Nasze matki, nasi ojcowie”. Pomysł oplucia Polski i
Polaków w niemieckiej telewizji wziął się z bierności sekundującego im w
tym polskiego MSZ. Miał też cele szersze – krzewienie ostatecznej,
kanonicznej niemieckiej wersji historii: Ofiarami wojny byli Apple-baumowie,
sprawcami – podludzie Kowalscy i gdzieś daleko w tle bezimienni na-ziści.
Dlaczego Sikorski milczał? Bo też miał udział w tym filmie i w tym kłamstwie?
Dlaczego nie nazwał go po imieniu, ale reagował z pozycji dyplomatycznego karła,
zginającego kark w imię jakiegoś kompromisu, a być może intratnego
stanowiska? Co powinien był zrobić? Powinien przekazać, że uważa film za
anty-polski, naruszający relacje polsko-niemieckie i żądać przeprosin.
Stało się inaczej. Nie uczynił w tej sprawie nic.
Wydelegował jedynie do Niemców swego ambasadora w Berlinie, wpisując nas tym
samym w stereotyp „robotnika przymu-sowego”. Jakoby w zamian, jakoby w
formie rekompensaty Telewizja ZDF wy-emitowała przed północą półgodzinny
film dokumentalny o Polsce pod niemiecką okupacją. Wg „Gazety Wyborczej”
(tu akurat najbardziej wiarygodnej) film mówi głównie o Żydach w okupowanej
Polsce, pokazuje akcję Żegoty, ale z drugiej strony, dla zachowania właściwych
proporcji, wspomina o szmalcownikach oraz o pogromie w Jedwabnem. „GW”
postulowała przy tym kupienie filmu i pokazanie go w polskiej TV, gdyż
„przyda się dziennikarzom niepokornym jako odtrutka na ich antyniemieckie
fobie”. „Dzięki dyskusji wywołanej emisją serialu za-równo w
niemieckiej, jak i w polskiej telewizji udało się wyjaśnić ostatnie nieporozumienia
między naszymi zaprzyjaźnionymi krajami. Nie winimy żadnego narodu, w tym
narodu polskiego za holocaust” – łaskawie zapewnił ambasador Niemiec w
Warszawie Rudiger von Fritsch. Zaskakujące słowa niemieckiego dyplo-maty jak
dotąd nie doczekały się odpowiedzi Sikorskiego (nawet na Twitterze). A
powinien był zareagować! Choćby podziękować za miłe słowa Niemca, a nawet
przeprosić za błędną interpretację niemieckiego filmu!
Ochrona wizerunku Polski, jak i jego legalnej struktury, którą była w okresie
woj-ny AK należy do konstytucyjnych obowiązków państwa. Wobec bezczynności
polskiego MSZ i braku adekwatnych do sytuacji i skutecznych działań Polskie
Towarzystwo Historyczne w Niemczech zainicjowało akcję wystąpienia o stosowne
odszkodowanie za szkody wyrządzone żołnierzom AK. O partycypowanie w kosztach
sądowych zwróciło się z petycją do Sikorskiego. Towarzystwo namawia też
Sikorskiego do uczestnictwa w pozwie. Bez odzewu. W tym samym czasie MSZ zakupiło
28 foteli za kwotę 301 tysięcy złotych, tj. 13 tysięcy za sztukę, wydało
40 tys. dolarów na renowację grobowca wietnamskiego króla i drugie tyle jako
wkład w renowację inkaskich ruin w Ekwadorze!
Sojusznikiem Niemców w reinterpretacji przeszłości Polski są środowiska żydowskie
(szczególnie te mające problemy z udziałem swoich matek i swoich ojców w
komunistycznych zbrodniach na Polakach), demonstrujące brak lojalności wobec
państwa, a niekiedy wręcz negatywny stosunek do Polski. Jak wyglądają
„strategiczne” stosunki z Izraelem i Żydami, pokazała sejmowa ustawa o
zakazie uboju rytualnego. MSZ Izraela uznał ją za „jawny zamach na religijną
tradycję narodu żydowskiego, a szef Knesetu za pożałowania godną decyzję,
która odebrała podstawowe prawa mniejszości żydowskiej. I znowu nauka, jaka
płynie z tych oświadczeń, jest wyjątkowo smutna – ani izraelscy politycy,
ani tym bardziej środowiska żydowskie w świecie nie traktują Polski poważnie.
Bakałarz z Oksfordu.
Bolesnych uderzeń w naszą tożsamość nie trudno skojarzyć z głośnymi
ostatnio faktami, wskazującymi na coraz silniejsze uzależnienie od Rosji, na
proces rozkładu suwerenności państwowej – od wewnątrz i od zewnątrz. Państwowa
Komisja Wyborcza pobiera nauki w Moskwie i to w tym samym czasie, gdy doradca
Putina Alieksandr Dugin instruował: „Przeciwników Władimira Putina już nie
ma, a jeżeli jeszcze gdzieś tacy istnieją, to są to osoby chore psychicznie,
które trzeba zamykać we właściwym szpitalu”. Prawie równocześnie z
informacjami o polsko-rosyjskiej współpracy wyborczej „nasza” Służba
Kontrwywiadu Wojskowego podpisuje dokument o współdziałaniu z FSB, bezpośrednią
następczynią KGB, której szefem był obecny prezydent Rosji, a któremu służba
ta utorowała
drogę do władzy m.in. krwawymi zamachami na domy mieszkalne przypisywany-mi
Czeczenom oraz pogrążeniem kraju w chaosie i odsunięciem Jelcyna.
Posługujący się tytułem magistra w swoich notkach biograficznych szef MSZ
po-daje, że posiada dwa dyplomy ukończenia studiów na Oksfordzie: Bachelor of
Arts i Master of Arts. Tyle że otrzymanie tego drugiego, wg rzecznik Uniwersytetu,
nie jest równoważne z ukończeniem studiów wyższego stopnia. Każdy bakałarz
może o niego wystąpić w siedem lat po immatrykulacji. Za wydanie dyplomu
uczelnia pobiera niewielką opłatę w wysokości 10 funtów. W każdym cywilizowanym
kraju kłamstwo takie prowadziłoby do odejścia w niesławie z ministerialnego
stołka. W każdym, ale nie w Polsce. Z historii Sikorski szkolony jest przez własną
żonę, magister Anne Applebaum. Jej książka „Iron Curtain” (właśnie ukazała
się u nas pt. „Żelazna kurtyna. Miażdżenie Wschodniej Europy
1944–1956”), opisująca okres stalinowski w Polsce, fałszuje historię, między
innymi wybielając zbrodniczą rolę komunistów żydowskich w mordowaniu
polskich patriotów, takich jak Salomon Morel, o którym Applebaum pisze, że za
zbrodnie nie został skazany w Izraelu, gdyż popełnił je z zemsty za zbrodnie
na Żydach. Zemsta ma go też rozgrzeszać za zbrodnie na Polakach.
Bakałarz z Oksfordu nie wzbogaca natomiast swojej wiedzy lekturą „The
Econo-mist”, który nazwał dzisiejszą Rosję „państwem neo-KGB” i podał,
że odsetek funkcjonariuszy służb specjalnych w organach cywilnych FR wynosi
77 procent oraz że dzisiejszy reżim w Rosji został stworzony od podstaw przez
agentów KGB, kontrolujących kraj i traktujących go jak swój folwark. Polski
rząd jest obecnie najbardziej promoskiewskim rządem w Europie – mówi z
kolei rosyjski pisarz i dysydent Władimir Bukowski, twierdząc, że wynika to z
kompletnego niezrozumienia realiów geopolitycznych i istoty rosyjskiego reżimu.
Prawda jest jednak inna – z wdania się w grę z Putinem, spiskowania ze
starym oficerem KGB przeciwko własnemu prezydentowi nie ma już wyjścia i
trzeba brnąć dalej. Innym elementem tej gry było zarzucenie (może
przypomnienie?) Sikorskiemu przez rosyjskie media, że od 1984 r. był agentem
brytyjskiego wywiadu MI-6 i wykorzystywał »przykrywkę« dziennikarza dla wypełnienia
odpowiednich zadań służb wywiadowczych w Afganistanie.
Ja, narcyz
„Wataha, którą miał dorżnąć, ma się coraz lepiej, ale za to drzwi do międzynarodowej
kariery Sikorskiego przymknęły się na dobre. Dla Sikorskiego, który zawsze
uważał się za przebojowego polityka, nadającego się do wszystkich między-narodowych
fuch i który podporządkował politykę zagraniczną swoim osobistym ambicjom,
oznacza to poważny problem. „Der Spiegel” doniósł, że nie ma szans na
stanowisko sekretarza generalnego NATO, bo jest dla rządu USA zbyt niewygodny,
ma niespójne poglądy i zmienia je jak rękawiczki. Klęska była żałosna i
groteskowa. Co tu dużo mówić, Radek często przeżywać musi nocne lęki i moczenia.
Polska na arenie międzynarodowej jest państwem zwijającym się. Ograni-cza
aktywność na wielu polach. Nie jest miejscem promieniującym na zagranicę
nowymi koncepcjami, wizjami ładu europejskiego, a jej polityka zagraniczna kreowana
jest w rytmie gry między Berlinem a Moskwą. Trudno więc było zakładać, że
taki kandydat, z takiego kraju uzyska kredyt zaufania i poparcie Waszyngtonu.
Jest jednak inny czynnik, który ten upór tłumaczy – i w relacjach
medialnych, opisujących szefa MSZ, i w opowieściach jego współpracowników
pojawia się niepokojąco często wątek Sikorskiego niepoprawnego narcyza,
osobnika z rozdmuchanym ego, przeceniającego swoją pozycję i swoje możliwości.
Warto przy tych opiniach się zatrzymać, bo wyjaśniają zdumiewającą
nieporadność, z jaką kieruje ministerstwem, niechęć do ludzi krytycznych,
za to wielką miłość do oficerów sprowadzanych z MON, którzy pięknie
trzaskają obcasami. Oddajmy jednak Sikorskiemu sprawiedliwość. Wprawdzie w
Europie i Ameryce sprawy sknocił, wprawdzie wywiódł naszą dyplomację na
manowce, ale w TVN i „GW” jest zwycięzcą.
„Jeszcze jedno takie zwycięstwo i będę zgubiony” – tak właśnie Pyrrus
skomentował wynik jednej ze swych zwycięskich bitew z Rzymianami. Równie efektowne
sukcesy odnosi Sikorski, nieprzerwanie zapewniając, że „Polska ma dziś wyjątkowo
korzystną pozycję”, że z kraju Europy Wschodniej stała się „odpowiedzialnym
krajem Europy Północnej”. Realia i fakty prowadzą jednak do nieco innych
wniosków. Po 6 latach rządów „podziwianego” na całym świecie geniusza
dyplomacji nasz kraj jest bliżej katastrofy niż kiedykolwiek wcześniej. Konsekwencją
kapitulanckich, pełnych kompleksów i nieporadności zachowań jest praktyczna
likwidacja suwerennej polityki zagranicznej. Jego głośny „hołd berliński”
z listopada 2011 r. oznacza uznanie niemieckiej hegemonii na kontynencie i wizję
Europy federalnej, w której obecne państwa narodowe dysponowałyby autonomią
porównywalną z uprawnieniami stanów w USA. Doszło do całkowitego
ograniczenia wpływów naszego kraju na to, co się dzieje w sąsiedztwie.
Polska przestała być liderem regionu i rzecznikiem słabszych państw, ma złe
lub chłodne stosunki ze wszystkimi sąsiadami. Relacje z Rosją to bierne
przyglądanie się poszerzaniu jej strefy wpływów, bezsensowne podlizywanie się
Kremlowi, zgoda na ustępstwa, w tym upokarzające i wasalizujące stanowisko ws.
katastrofy smoleńskiej.
Szlachta jerozolimska
Sikorski przestał nagle opowiadać o pokrewieństwie z gen. Władysławem Sikorskim.
Po jednym z przyjęć w Chobielinie obecność portretu generała na ścianie
wyjaśniał w następujący sposób: „To jest brat dziadka”. Jeden z gości
nie wykazał się jednak zbyt dużym taktem i palnął: „A to ciekawe, bo
generał nie miał brata” i… portret zniknął ze ściany. Kiedy Anne
Applebaum otrzymała polskie obywatelstwo, jej internautowi fani zgodnie
postulowali, aby zmieniła nazwisko na bardziej nobilitujące – Jabłonowska.
Jednak elitarność jej rodziny nie ma długiej historii, jeszcze jej
pradziadkowie byli żydowskimi pachciarzami (dzierżawcami) na wschodnich
kresach Rzeczypospolitej. Stamtąd, na początku XX w., wyjechali do Ameryki w
poszukiwaniu dobrobytu. Prezydent Komorowski chwali się koneksjami z belgijskim
tronem. Tusk czyni niewybredne aluzje do „dość znaczące-go semantycznie”
nazwiska dyr. Majchra z MSW (chociaż jego własne po kaszubska znaczy tyle, co
kundel!). Minister Sienkiewicz nawiązuje do pokrewieństwa z pisarzem w prostej
linii. Można być spadkobiercą rodowych ideałów, a można też być
Sikorskim, Sienkiewiczem i nikim więcej, wyzywającym swoich oponentów od
psychonerwicy lub wydającym chamskie i kabotyńskie okrzyki pod adresem młodych
mieszkańców Białegostoku.
Dyplomacja przeprosin
Bardziej niepokojące niż sam incydent w Gdyni, gdzie doszło do bójki kibiców
z meksykańskimi marynarzami, wydaje się być zachowanie MSZ, które nie czekając
na wyniki policyjnego i prokuratorskiego śledztwa, za winnych uznało kibiców
i przeprosiło Meksykanów. Polski MSZ przeprosił także w specjalnym komunikacie
za banner „Litewski chamie klęknij przed polskim panem” wywieszony podczas
meczu Lecha Poznań z klubem litewskim, a prokuratura wszczęła śledztwo ws.
znieważenia narodu litewskiego. Swoją drogą, gdzie był tenże Sikorski, gdy
na Rossie sprofanowano grób matki Józefa Piłsudskiego, w którym spoczywa też
serce marszałka?
Co ciekawe, słowo „cham” uznał za dopuszczalne, gdy Wałęsa nazwał w ten
sposób urzędującego prezydenta RP. Nie przeszkadzały mu też wyzwiska
izraelskich kibiców „katolicka dziwka” pod adresem Agnieszki Radwańskiej.
Pomijając fakt, że nikt na świecie nie traktuje stadionowych przy-śpiewek i
transparentów tak poważnie, by czynić z nich przedmiot dyplomatycznych
dysput, w tej manii dyplomatycznych przeprosin kryje się jakaś dziwna,
przewrotna satysfakcja, a podkreślanie naszych przewinień na tle innych narodów
staje się celem samym w sobie.
Więcej:
Pomysł dla PO i Ministerstwa Finansów gdzie znaleźć oszczędności w kwocie 126mln zł - wypuścić aresztowanych za zadłużenia alimentacyjne - rządy Tuska w liczbach...
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.