opublikowano: 26-10-2010
RON
PAUL – PREZYDENT USA 2008?
- z cyklu fakty i mity o Amecyce...
Jest jednym z najbardziej konsekwentnych i poważnych polityków amerykańskich, pewnie też i światowych nie ulegającym żadnym
tzw. „lobby”. Jego dorobek, jak chodzi o głosowanie w Kongresie USA można porównać z
Thomasem
Jeffersonem czy Jamesem Madisonem. Jest jednym z najbardziej konsekwentnych
stronników Deklaracji Niepodległości i Konstytucji.
W ciągu 37 lat swej kariery politycznej, z których
aż 25 lat spędził w
Kongresie Stanów Zjednoczonych, nie splamił się ani jednym wystąpieniem, które miałoby charakter koniunkturalny czy
zdradzało ideały amerykańskiej
rewolucji. Od początku swej politycznej
kariery, to jest od 1970, był zwolennikiem pełnej odpowiedzialności fiskalnej
rządu. Nigdy, ani raz, nie głosował za podniesieniem podatków. Był
zawsze przeciwny uchwalaniu deficytu budżetowego.
Był przeciwnikiem podnoszenia wynagrodzeń dla kongresmanów.
Konsekwentnie głosował przeciwko ograniczeniom II Poprawki do
konstytucji, tej która zezwala
na posiadanie
broni
przez
obywateli. Był zawsze przeciwny
dodatkowym uprawnieniom dla władzy
wykonawczej, a zwłaszcza ustawom Patriot Act, narzuconym przez tzw. wojnę
z terroryzmem, w szczególności
sprzeciwiał
się inwazji
na Irak
[głosował
przeciwko wojnie]
czy powołaniu ministerstwa bezpieczeństwa publicznego (Homeland Security). Odkąd
tylko pojawił się problem z internetem,
jest zagorzałym przeciwnikiem jakiejkolwiek regulacji i opodatkowania
Internetu, a ostatnio także wprowadzenia dowodów osobistych.
Panie i Panowie, pozwólcie że Wam przedstawię
najciekawszą postać amerykańskiej polityki – polityka,
o jakim w Polsce, w Europie czy w Stanach
Zjednoczonych trudno nawet marzyć. Kandydata na fotel prezydenta Stanów
Zjednoczonych w wyborach 2008 roku, kongresmana Ronalda Paula. Chwała mieszkańcom 14 dystryktu kongresowego z Teksasu,
którzy z taką konsekwencją i determinacją, wbrew lewicowym trendom i
populistycznym nastrojom wybierają Paula na
strażnika swoich majątków i konstytucji, jednego, jedynego polityka
Stanów Zjednoczonych, który ani przez moment, nie
dał się ponieść fali poprawności politycznej, walki z nędzą, o
sprawiedliwość społeczną i innych lewackich... mód.
Ron Paul urodził się w 1935 roku w Pittsburgu, w stanie Pensylwania,
gdzie spędził dzieciństwo i młodość.
Tam kończył szkołę, później Gettysburg College, by ostatecznie poświęcić
się studiom medycznym na Duke University, które ukończył z wyróżnieniem. Jego późniejszą specjalnością stała
się ginekologia i położnictwo (w swojej karierze odebrał ponad 4,000 porodów), zaraz po studiach służył jednak w
siłach powietrznych, jako „latający chirurg”. W 1968 roku, wraz z żoną
Carol przenieśli się do Lake Jackson w Teksasie, gdzie mieszkają do dziś,
„radując się - jak piszą w jego dossier - rodziną, pięciorgiem dzieci i
17 wnukami”. Za namową przyjaciół, w
1970 r. wystartował do Kongresu i mimo swoich ortodoksyjnych poglądów:
ograniczony rząd, niskie podatki, likwidacja
zasiłków socjalnych i innych wynalazków toczącej się wtedy wojny z nędzą,
został wybrany z dość dużą przewagą głosów. Zawsze miałem szczęście -
powtarza odtąd senator Paul - do mądrego elektoratu.
Od pierwszych dni w Waszyngtonie dał się poznać jako człowiek
pryncypialny, uparty zwolennik zasad
jakie stały się fundamentem Stanów
Zjednoczonych. A trzeba pamiętać, że głoszenie ich w latach 1970-tych
czy w początkach 1980, było - nawet w
Ameryce - aktem cywilnej odwagi. Jak pamiętamy,
znacznie bardziej kompromisowy i łagodniejszy od
Paula, późniejszy prezydent
i przyjaciel senatora, Ronald
Reagan, przegrał w 1976 roku do Jimmy Cartera i to dość wyraźnie.
Nota bene, Ron Paul był jednym z czterech kongresmanów
republikańskich, którzy poparli wtedy kandydaturę Reagana na
prezydenta.
Pasją Rona Paula,
wtedy członka wpływowej Komisji Bankowej Kongresu Stanów Zjednoczonych, była
odpowiedzialna polityka fiskalna, a jej fundamentem silny pieniądz oparty na
standardzie złota. Tak proszę Państwa, Ron Paul jest jedynym politykiem, ba, jedynym znaczącym obywatelem USA,
który nie boi się, i co najważniejsze, nie wstydzi optować za „tym
przestarzałym i absurdalnym” rozwiązaniem, jakim jest powiązanie emisji
pieniądza z rezerwami złota. Siłą rzeczy musiał przez cały czas pozostać krytykiem banku
centralnego (Urzędu Rezerwy Federalnej), z postkeynesowskim atrybutem
interwencjonizmu, polityką proinflacyjną i pieniądzem papierowym. To
wystąpienia i artykuły Paula, zamieszczane
m.in. w pismach Instytutu Misesa, a zwłaszcza nieustanna krytyka obecnej
administracji i jej niefrasobliwych
wydatków budżetowych,
pozwoliły
Amerykanom
przypomnieć sobie zasady rządzące mocnym pieniądzem. Nie trudno
więc zrozumieć, dlaczego Paul bez przerwy sprzeciwia
się
wprowadzaniu
nowych,
czy
podnoszeniu starych, podatków. Jest przy tym
konsekwentnym konserwatystą twierdzącym, że nie można być jednocześnie
konserwatywnym fiskalnie, a socliberalnym
moralnie. Jest zwolennikiem wartości rodzinnych, przeciwnikiem małżeństw
homoseksualistów, aborcji, eutanazji i innych „nowoczesnych” rozwiązań
społecznych.
W 1984 r., czy to z powodu satysfakcji z wyboru Ronalda Reagana na prezydenta, czy może
rozczarowania nieradykalnymi reformami
fiskalnymi nowego rządu, Paul
dobrowolnie
zrezygnował z kariery politycznej i wrócił do medycyny. Odejście
to trwało 12 lat. W 1997 r. wraca do Kongresu, wybrany przez
elektorat czternastego dystryktu wyborczego z Teksasu. Jest aktualnie członkiem
Komisji Usług Finansowych
i Komisji
Spraw
Zagranicznych,
nie
ustając
w swej walce o ograniczony rząd, niższe
podatki, a przede wszystkim powrót do
korzeni republiki. „Nigdy w dziejach Stanów Zjednoczonych ‘kraj ten
nie potrzebował tak wytrwałego i konsekwentnego orędownika wartości” -
powiedział niedawno Lew Rockwell, prezes Instytutu Mizesa z Alabamy. Swoją drogą
pozazdrościć Ameryce takich wyborców. No cóż, może dopiero
przybysz
z republikańskiej Ameryki
musiał
uświadomić
konfederatom z Teksasu istnienie starych zasad? Nie ma
w Stanach
Zjednoczonych
człowieka, który taką upartością
i bezkompromisowością, bez względu na koniunkturę, własny interes, czy zwykły spokój - o nie walczył. Przyznają to
nawet, stojąc po przeciwnej stronie ideologicznej barykady, Bill i Hilary
Clintonowie. Od niemal stu lat żaden z amerykańskich kongresmanów nie
może się poszczycić takim dorobkiem. Paul
daje Ameryce przykład. Nie uczestniczy w lukratywnym programie
emerytalnym dla kongresmanów, każdego roku
przekazuje do Departamentu Skarbu niewykorzystane środki z kongresowego budżetu,
a przy tym jest jednym z najbardziej aktywnych polityków amerykańskich.
Nikt w Kongresie nie zgłasza tylu projektów ustaw, czy interpelacji.
Ten Republikanin z Teksasu jest upartym adwokatem wolnego handlu, nadrzędności
prywatnych kontraktów nad umowami zbiorowymi, swobody przepływu kapitału,
zwolennikiem zakazu ograniczania konkurencji, prawa własności
i wolności wyboru konsumenckiego. Ron Paul więc
nie tylko rozumie, ale i domaga się stosowania
zasad wolnego rynku. To on
niezmordowanie powtarza, że „siłę wolnego
rynku poznamy dopiero wtedy, gdy go wprowadzimy w życie”. Te słowa
stały się w Europie mantrą innego polityka o podobnej proweniencji, jakim
jest czeski prezydent Vaclav Klaus. Nota bene są przyjaciółmi. Każde jego
wystąpienie, każdy oddany głos jest poprzedzony skrupulatną
analizą zgodności z konstytucją. „Jest absolutnym wyjątkiem pośród
535 gangsterów, pośród których zasiada” - powiedział poprzedni Sekretarz
Skarbu, William Simon.
To co do tej pory napisałem, nawet dla znawców Ameryki brzmi jak bajka. Tym bardziej, że oto ten odszczepieniec, człowiek
nie z tej planety, polityk traktowany przez media głównego
nurtu protekcjonalnie, jako niegroźny dziwak stał się
zagrożeniem istniejącego porządku wojennego. 4 maja, po zorganizowanej
w Bibliotece Reagana w Simi Valley w
Kalifornii - debacie, mającej wyłonić republikańskiego kandydata na
prezydenta Stanów Zjednoczonych w wyborach 2008
roku, okazało się, że kongresman, Ron Paul, oceniony został najwyżej spośród
10, biorących w niej udział kandydatów. Otrzymał aż 43 procent głosów
poparcia, pokonując drugiego na mecie
Matta Romneya o 5 punktów procentowych. W ankiecie zorganizowanej przez
MSNBC, jedyną znaczniejszą instytucję medialną, jaka odnotowała sukces
Paula, spośród blisko 73 tysięcy ankietowanych, Ron Paul otrzymał najwyższe
poparcie (32 procent), przed Mattem Romneyem
[30 proc.] i Rudym
Giulianim [26 proc.], Mc Cain (21 proc.). Paul otrzymał też najniższy
ranking negatywny (wyraz dezaprobaty). Przeciwko niemu głosowało 29 proc. ankietowanych,
podczas
gdy przeciwko
Romneyowi
35 proc. a Giulianiemu aż 40
proc. To dobry znak, wskazujący że Amerykanom ortodoksja i pryncypialność
Rona Paula jednak odpowiada. Konkluzja ta tak mocno wstrząsnęła amerykańskimi
mediami, i establishmentem politycznym, że od początku
maja nabrali oni na temat Rona Paula wody w usta. O poparciu nie
informuje ani telewizja głównego nurtu, ani nawet Fox news. Nie pisze o nim
prasa, nie chwali się nim nawet machina kampanijna obozu Republikanów, którzy
przerazili się prawdopodobnie, że przyjdzie facet znikąd, też Ron i
też nie prawnik, który skończy ich zabawę w politykę i prosperitę jaką się
od lat nieskrępowanie cieszą i przypomni Ameryce źródła jej wielkości.
Jan M. Fijor (www.fijor.com)
Od
Polish Patriotic Discussion Club:
Kampania
wyborcza kongresmana, Rona Paula, jest wyłącznie wspierana przez tzw. Grupy
Woluntariuszy, „Meet up Groups”. Są to grupy wspierających, które
w każdym stanie USA z własnych funduszy popierają jego kandydaturę i są
aktywni w organizowaniu poparcia kampanii wyborczej. Nasz Klub chce zorganizować
polską grupę „meet up” pod nazwą: „Polish immigrants for Ron
Paul, 2008.
Wszystkie
zgłoszenia zainteresowanych prosimy kierować do Krzysztofa Nowaka: P.O. Box 1602, Cranford, NJ 07016 (tel: (908)-875-4179
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY
PRAWA" - Niezależne
Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.