opublikowano: 26-10-2010
Pytania do przyszłych europosłów - Waldemar Korczyński
Oglądałem przed chwilą kolejny występ naszych
„gadających głów” w jakimś programie publicystycznym. Każda dowodziła,
że to jej właśnie kumple mają pomysł na poprawę sytuacji Polaków poprzez
zwiększenie naszego kawałka unijnego tortu. Gadała też, że to oni właśnie
są tymi najbardziej moralnymi i godnymi zaufania wyborców. Myślę, że coś
podobnego bredzą swym wyborcom kandydaci na europosłów z pozostałych krajów
Unii. Sondaże pokazują, że polscy wyborcy w szczerość tych zapewnień za
bardzo nie wierzą, bo na wybory się raczej nie wybierają. Namaszczeni przez
swe partie „reprezentanci narodu” (dokładniej to chyba 13% narodu) wybrani
jednak zostaną i kolejny raz uczynią nam tyle samo dobrego. Czy to się da
zmienić? Problem jest równie stary jak demokracja, którą już w starożytnej
Grecji nazwano „rządami hien nad osłami”. A chodzi o to, że owe hieny
kontroli zewnętrznej nie podlegają i „na co dzień” kontrolują się same.
Wybierać się jeszcze same nie mogą, ale wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Jak społeczeństwo totalnie wybory oleje i liczba aktywnych wyborców równa będzie
liczbie kandydatów, to cel zostanie osiągnięty. W obowiązującym dziś
paradygmacie sprawowania władzy nie ma, niestety, recepty na poprawę. Nawet
100% frekwencja wyborcza niczego nie poprawi. Nie poprawi też niczego wybranie
– gdyby nawet było to możliwe – ludzi najbardziej nawet uczciwych i
kompetentnych. Po krótkim czasie posiadana władza ich zdemoralizuje. Ten
„eksperyment” powtarzano wielokrotnie. Zarówno „in vitro” w
uniwersytetach („więźniowie” i „strażnicy”), jak i w naturze, na
wielu społecznościach. Rozwiązań idealnych nie ma, ale może warto spróbować
zminimalizować możliwości psucia się elit poprzez rezygnację z iluzji, iż
potrafią one oczyszczać się same. Dzisiejsze elity, to ludzie uwikłani w
skomplikowany system powiązań, uzależnień i Bóg jeden wie czego jeszcze.
System ten, wbrew pozorom i zapewnieniom samych elit funkcjonuje jako całość
i zazwyczaj broni każdego ze swych członków, bo jego „wyłuskanie”
postawić może innych członków elity w niekorzystnej sytuacji. Dla ratowania
twarzy (i tyłka) poświęca się niekiedy jakieś jednostki. Najlepiej
nuworyszy lub takich, którzy wpadli na pomysł ujawniać elitowe przekręty. O
tym kogo poświecić decydują, poprzez wyspecjalizowane instytucje społeczne
(prasa, urzędy, wymiar sprawiedliwości, itp.) same elity. I to należałoby
zmienić. Chodzi o wypracowanie jakiejś formy bezpośredniego
kontrolowania elit przez społeczeństwo. Dziś skuteczną (tzn. skutkującą
usunięciem z elity, jeśli jest to ocena negatywna) oceną postępowania członka
elity zajmuje się sąd, czyli cześć elity. Ocena ta w praktyce nie jest
prawie nigdy uzasadniana w taki sposób, by normalny człowiek był to w stanie
zrozumieć. Co więcej nie jest to ocena możliwa do jakiegokolwiek obiektywnego
sprawdzenia, bo nie jest sformalizowana. Dotyczy to nie tylko Polski. Ja usiłowałem
zadać dwóm kandydatom na europosłów pytanie czy zamierzają coś z tym zrobić.
Nie udało mi się, bo dyskusja panów kandydatów się nie odbyła. Jednemu
jednak pytanie wręczyłem. Przekazałem je też kilku innym osobom. Efektów
nie znam. Niżej załączam moje pytanie. Może ktoś z Państwa przekaże je
swoim kandydatom? Tak naprawdę, to jest to również pytanie o to, po co się
taki kandydat do Europarlamentu wybiera. Zamieszczony konkretny przykład
funkcjonowania proponowanego rozwiązania jest, oczywiście, bardzo lokalny.
Podejrzewam, iż potrafią Państwo z łatwością skonstruować „na to samo
kopyto” równie lokalny przykład z własnego regionu. Ciekawe byłyby – może
równie lokalne – odpowiedzi.
A oto moje pytanie.
Teza Społeczeństwo nie
ma zaufania do elit, ani do sposobu ich wyłaniania i funkcjonowania. Elity
utraciły – BEZPOWROTNIE – zdolność samooczyszczania i pozostają poza
kontrolą wybierającego je społeczeństwa. Zamiast bezsensownie naprawiać
elity poprzez próby poprawy działania ich mechanizmów samooczyszczających
(samorządy korporacyjne np. Krajowa Rada Sądownicza, Komisje Etyki Poselskiej
itp.) należy wypracować mechanizmy permanentnej i skutecznej kontroli elit
przez społeczeństwo BEZ POŚREDNICTWA KORPORACJI I SĄDÓW POWSZECHNYCH. Te
ostatnie powinny jednak karać za nieprawidłowości w funkcjonowaniu
wspomnianej wyżej kontroli.
PYTANIE 1. Czy widzi Pan
potrzebę zmiany obecnego sposobu funkcjonowania elit wybieralnych? Chodzi o
urealnienie zasady demokracji tj. „rządów ludu”, który to lud ma o
elitach zdanie fatalne (por. np. badania stopnia zaufania do instytucji
„zaufania społecznego”, np. wymiaru sprawiedliwości).
Poszerzenie i uzasadnienie. Obecny paradygmat funkcjonowania elit wybieranych (parlament, samorządy, wybieralne funkcje kierownicze w instytucjach państwowych) oraz elit z mianowania (wojewodowie, sędziowie, prokuratorzy i inni funkcjonariusze państwowi) zakłada w zasadzie pełną autonomię tych elit w okresie kadencji. Mówimy o realiach, więc proszę nie przywoływać ani instytucji nadzoru (np. premiera nad wojewodami) ani samorządów korporacyjnych (np. sędziowskich). Powoduje to m.in.
- coraz większą alienację elit
- petryfikację relacji należenia do elity; tzw. karuzela stanowisk, z której się nie spada. Ludzie zmieniają tylko miejsca w elitach, ale z nich nie wypadają. Walka o utrzymanie miejsca w elicie prowadzona jest wszelkimi dostępnymi metodami co stopniowo nadaje elitom charakter mafijny. Nie twierdzę, że elity to mafia, a tylko to, że istnieje poważne zagrożenie iż się nią staną (nb. jak daleko jesteśmy – według Pańskiej opinii – od państwa opisywanego przez Orwella?). W społeczeństwie powszechne jest odczucie swoistego spisku elit, które markują tylko walkę polityczną, a tak naprawdę tzw. twardy rdzeń wszystkich elit jest społeczeństwu nieznany i jest poza prawem. Ludzie maja niekiedy odczucie, iż są manipulowani przez stałe, zawsze „dobrze ustawione”, elity dbające o własny tylko interes.
- erozję normalnych funkcji Państwa, które staje się dla elit narzędziem utrzymywania swej – nie narodu, ale elit właśnie – władzy. Państwo przeradza się w organizację mafijną (Nie twierdzę, że już się przekształciło, ale jest chyba na dobrej drodze. Od wielu lat, niezależnie od aktualnie rządzącej opcji politycznej)
PYTANIE 2 (UZUPEŁNIAJĄCE) Czy
byłby Pan za urealnieniem zasady większej odpowiedzialności i mniejszej
ochrony prawnej elit? Można to uczynić poprzez przyjęcie zasady (por. opis niżej),
iż publiczne wykazanie ewidentnego naruszenia określonych przepisów powoduje
natychmiastową, automatyczną, bez konieczności żmudnych dochodzeń sądowych
utratę stanowiska i wszelkich przywilejów, w szczególności immunitetu (który
najlepiej byłoby zlikwidować), chyba, że obwiniony w rozsądnym terminie uzna
swój błąd i naprawi szkodę. Czy ma Pan zamiar coś takiego promować?
Poszerzenie i uzasadnienie.
Teoretycznie zasada ta funkcjonuje i wyraża się np. tym, że członkowie elit
są osobami publicznymi i podlegają mniejszej ochronie w zakresie tzw. dóbr
osobistych. Chodziłoby jednak o opracowanie listy niezależnych od siebie
(aby nie można było nimi manipulować) przepisów, których naruszenie automatycznie
wykluczałoby należenie do elity. Za egzekucję odpowiedzialny byłby „przełożony”,
np. marszałek Sejmu lub Senatu, minister, premier itp.. Na liście tej powinno
się znaleźć np. publiczne kłamstwo (z wyjątkiem obietnic wyborczych, które
na ogół nie są traktowane poważnie), wydawanie lub akceptowanie poleceń
naruszających prawo i zwykłe, ale ewidentne, naruszanie prawa. Publikujący
informację winien wykazać naruszenie prawa poprzez przeprowadzenie dowodu
formalnego (zminimalizuje to nadużycia) w oparciu o istniejące przepisy i
odpowiadałby karnie za jego poprawność. Obalenie tego dowodu byłoby możliwe
również tylko formalnie (standardowy sąd wykonać tego nie potrafi, więc
publikujący zarzut też jest chroniony) i byłoby obligatoryjnie upubliczniane.
Za poprawność odpowiadałby (też karnie) obalający zarzut. Chodzi o to, że
odczucie społeczne jest takie, iż prawo jest – nie tylko w Polsce –
„podzielone”; elity mają prawa, a reszta społeczeństwo obowiązki. Zmienić
się tego na dobre, oczywiście, nie da, ale można to trochę ograniczyć.
Przykłady działania
proponowanej zasady.
A (przykład konkretny). Kojarzony z PiS-em senator z woj. Świętokrzyskiego, Adam Massalski ma m.in. następujące osiągnięcia:
- Publicznie, na łamach prasy akceptował zakazaną art. 54 Konstytucji RP cenzurę prewencyjną (por. artykuł „Milcz adiunkcie”, Gazeta Wyborcza, edycja kielecka, z dnia 4.02.2003)
- Jako rektor Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach oświadczył, iż Akademicki Ośrodek Kształcenia w Staszowie nie był częścią tej Akademii, mimo, iż wydał absolwentom tego ośrodka kilka tysięcy własnoręcznie podpisanych dyplomów. Jeśli ośrodek ten nie był częścią Akademii, to przekroczył w ten sposób swe uprawnienia. Jeśli ośrodek był częścią Akademii, to pan Massalski naraził Akademię na kilka milionów strat akceptując umowę, która 2/3 dochodów ośrodka pozostawiała w gestii dyrektora tego ośrodka oraz zarządu i burmistrza miasta Staszowa. W obu przypadkach popełnił przestępstwo. Nb. warto zwrócić uwagę na odpowiedź senatora Massalskiego (por. artykuł „A tak w ogóle wracając do pytań” we wspomnianych niżej „Kontratekstach”), gdzie explicite wskazał, iż w niektórych korporacjach nie ma zwyczaju przepraszania za wyrządzona krzywdę. To dobra ilustracja sposobu funkcjonowania elit.
Oba zarzuty podniesiono
publicznie (por. np. Magazyn Internetowy „Kontrateksty” lub portal „Afery
Prawa”, gdzie na hasło „Massalski” znaleźć można stosowne teksty) i
powiadomiono o tym zainteresowanego. Pan Massalski ani nie odniósł się do
tych publikacji, ani nie podjął żadnej próby wyjaśnienia sprawy i
naprawienia spowodowanych przez siebie (co najmniej przez zaniechanie) szkód.
Gdyby wymienione w pytaniu 2 zasady funkcjonowały nie byłby już senatorem.
B (przykład „ogólny”). Sędzia Sądu Najwyższego, któremu publicznie wykazano błąd formalny (np. logiczny), a który nie odniósł się do tego zarzutu i nie wykazał (również formalnie), że zarzut jest nieuprawniony, powinien natychmiast utracić uprawnienia sędziego. Nie powinno to dotyczyć sędziów niższych instancji, chyba, że błąd dotyczy orzeczenia, od którego nie można złożyć kasacji lub można wykazać, iż sędzia został o tym błędzie powiadomiony przed jego upublicznieniem.
Polecane linki:
Wybory
do Parlamentu Europejskiego dr Janusz B. Kępka
Następna rozprawa za dwa miesiące?... - Waldemar Korczyński - z cyklu patologii sądowych.
Protokolant pamięta? - z cyklu patologii sądowych...
Jak senator Adam Massalski Akademią Świętokrzycką w Kielcach zarządzał...
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.