opublikowano: 26-10-2010
Powódź. Dużą część winy ponosi rząd Tuska i koalicja PO-PSL
Zgromadzone poniżej informacje o działaniach koalicji PO-PSL, rządu
Donalda Tuska oraz służb podległych rządowi przed powodzią i w jej trakcie
wywołują przygnębiające wrażenie. Jest to pod względem działań
przeciwpowodziowych jeden z najgorszych okresów w historii Polski, jeśli nie
najgorszy. Niektóre działania rządu Donalda Tuska trudno moim zdaniem nawet
racjonalnie wytłumaczyć – proszę ocenić.
Rząd
Jarosława Kaczyńskiego w październiku 2007 roku przygotował pakiet projektów,
których realizacja pozwoliłaby Polsce radzić sobie z powodziami.
Inwestycje te miały być współfinansowane ze środków unijnych, a ich wartość
wynosiła w sumie prawie 6,5 miliarda złotych. Jedną z pierwszych
decyzji Elżbiety Bieńkowskiej, minister Rozwoju Regionalnego w rządzie
Donalda Tuska, było usunięcie wszystkich przeciwpowodziowych propozycji
PiS. "Gazeta Wyborcza" usiłuje bronić PO twierdząc, że na projekty
nie było pieniędzy w tamtym budżecie - ale to w żadnym stopniu nie
usprawiedliwia rządu Tuska czyli braku pieniędzy w kolejnych budżetach oraz
zaniechania prac nad dokończeniem tych projektów.
Oto pełna lista 24
usuniętych projektów:
W całym kraju działacze
lokalni nie godzą się z decyzją Ministerstwa Rozwoju Regionalnego rządu
Donalda Tuska odbierającą im unijne pieniądze. Politycy Prawa i
Sprawiedliwości mówią o wielkim nadużyciu.
– Jeszcze nie dotarło do mnie, że władze tego kraju mogły podjąć decyzję,
iż zbiornik retencyjny na Nysie jest nieistotną inwestycją – mówi
burmistrz miasta Jolanta Barska. W najbliższych dniach władze Nysy chcą się
spotkać z minister rozwoju regionalnego, by uzmysłowić jej, jak ważna dla
regionu jest ta budowa. – W przypadku przerwania zniszczonych wałów
zbiornika całe miasto znajdzie się 20 metrów pod wodą – alarmuje burmistrz
Nysy. Katastroficzne wizje snuje też Stanisław Pankiewicz, wójt gminy Jasło
i przewodniczący Związku Gmin Dorzecza Wisłoki. – Rząd chyba woli płacić
potężne pieniądze na zwalczanie skutków powodzi i dalej narażać mieszkańców
na niebezpieczeństwo, niż zapobiegać takim kryzysom – mówi rozgoryczony.
Walczy o dofinansowanie budowy zbiornika Kąty-Myscowa w Beskidzie Niskim.
Już
w sobotę Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wiedziało o realnym zagrożeniu
powodziowym. Mimo to, Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego pierwszy
raz zebrał się dopiero w środę późnym wieczorem. Fatalna organizacja i
działanie zespołu to efekt m.in. zmiany kierownictwa Rządowego Centrum
Bezpieczeństwa. Po wzbudzającym kontrowersje odsunięciu od kierowania tą
instytucją pełniącego obowiązki dyrektora Przemysława Guły, z RCB odeszło
11 specjalistów, którzy nie widzieli już sensu w pracy pod nowym
kierownictwem. W tej grupie byli między innymi specjaliści od zarządzania
kryzysowego, którzy koordynowali z powodzeniem wiele akcji.
W grudniu ubiegłego roku premier Donald Tusk odwołał nieoczekiwanie pełniącego
obowiązki dyrektora RCB Przemysława Gułę, jednego z najlepszych specjalistów
w kraju od zarządzania kryzysowego. Razem z nim odeszło z Centrum kilku
ekspertów zajmujących się zarządzaniem kryzysowym; pracownicy Biura
Monitorowania i Analizy Zagrożeń, szef Biura Ochrony Infrastruktury Krytycznej
i Planowania oraz doradca Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Miejsce
Przemysława Guły zajął Marcin Samsonowicz-Górski ze sztabu komendanta głównego
Straży Granicznej, który podczas pierwszego spotkania ze swoimi podwładnymi z
RCB stwierdził, że nie czuje się mocny w sprawach kryzysowych.– Ta decyzja
ma charakter administracyjny i będzie sprzyjała większej sprawności tej
instytucji – mówił w grudniu 2009 r. premier Donald Tusk. W podobnym tonie
wypowiadał się rzecznik rządu Paweł Graś: – Rządowe Centrum Bezpieczeństwa
funkcjonuje normalnie, wypełnia wszystkie swoje zadania, nie ma żadnego powodu
do paniki – mówił Graś.
Obecna powódź pokazała jednak, że RCB nie poradziło sobie z sytuacją.
Zdaniem specjalistów, gdyby reakcja w Centrum była natychmiastowa, rozmiar
tragedii byłby zdecydowanie mniejszy.
Dzień
przed początkiem powodzi w Polsce urzędnicy MSWiA uspokajali, że "wielka
woda" nam nie grozi. Hydrolog IMiGW dodawała, że "dojdzie jedynie do
lokalnych podtopień". - Nie mam do nikogo pretensji o to, że deszcz
był tak intensywny, że prognozy okazały się nietrafione – robił dobrą
minę do złej gry premier Donald Tusk. W niedzielę, 16 maja - pomimo, że na
rzekach na południu kraju niebezpiecznie podnosił się poziom wody, a pierwsze
budynki były już zalewane - z MSWiA płynął uspokajający komunikat. W
informacji rozesłanej wtedy do mediów czytamy, że "sytuacja
hydrologiczna w kraju jest stabilna". - W tym momencie nie występuje zagrożenie
powodziowe - uspokajała rzecznik prasowa resortu Małgorzata Woźniak i
informowała o niewielkich podtopieniach piwnic w województwach opolskim, małopolskim,
śląskim i podkarpackim. Teraz tłumaczy, że ta "uspokajająca"
informacja dotyczyła tylko koryt głównych polskich rzek, a te wtedy nie
wskazywały na stan alarmowy. Tymczasem szef MSWiA Jerzy Miller przyznał
dzisiaj, że już w niedzielę wiedział o tak poważnej sytuacji na rzekach.
Dlaczego więc nie dotarły do mediów? - Media na południu widziały, co się
dzieje - twierdził Miller, a pytany o uspokajające komunikaty płynące z
MSWiA zauważył, że nie dostaje informacji skierowanych do dziennikarzy. -
Akurat 16 maja byłem nad Rabą w Małopolsce i wiem co tam się działo. Gdy
przejeżdżałem mostem nad odnogą zbiornika retencyjnego w Dobczycach to sam
się przeraziłem, bo tak wysokiego stanu wody w tym zbiorniku, jak długo żyję
- nie widziałem - mówił.
Wyrazistą
miarą przegranej naszego państwa w walce z obecną powodzią jest choćby
liczba apartamentowców zbudowanych na wrocławskim Kozanowie, doszczętnie
zalanym w 1997 roku. Apartamentowców postawionych już po tamtej powodzi.
Minister w rządzie Donalda Tuska Zdrojewski jako prezydent Wrocławia zbudował
osiedle dla powodzian na terenach zalewowych, obecna powódź znowu ich zalała.
Opinie mieszkańców o Zdrojewskim i ówczesnych władzach Wrocławia związanych
obecnie z PO są jednoznaczne.
Grzegorz Schetyna zabrał się za szukanie winnych budowy domów na wrocławskim
polderze. Długo nie musi się rozglądać. Czołowy polityk Platformy
Obywatelskiej w emocjonalnym wystąpieniu w "Faktach po Faktach" na
TVN24 nazwał budowę bloków na Kozanowie "kompletnym szaleństwem" i
zapowiedział rozliczenie samorządowców za wzniesienie nowych domów na
terenie zalewowym po wielkiej powodzi 1997 roku. I bardzo dobrze, że Schetyna będzie
szukał winnych – bo to było szaleństwo. By znaleźć odpowiedzialnego za
skandaliczną decyzję Schetyna musi się udać… na Okęcie. Tam bowiem wyląduje
wracający z Chin minister kultury Bogdan Zdrojewski - a on może sporo wiedzieć
o domach na polderze. Zdrojewski był prezydentem Wrocławia do 2001 roku, gdy
zdobył gigantyczną ilość głosów w wyborach do Sejmu. Sukces odniósł głównie
dzięki pamięci wrocławian o jego zachowaniu podczas "powodzi tysiąclecia".
Jednakże to właśnie podczas urzędowania Zdrojewskiego, w 2000 roku, rozpoczęto
budowę mieszkań komunalnych na terenie Kozanowa. Umieszczono tam ludzi, których
domy (głównie kamienice w słynnym Trójkącie Bermudzkim) wyburzono po
powodzi. Tak
jest, powodzian z całego Wrocławia zgromadzono w domach wybudowanych na
polderze. I teraz właśnie ci, najbardziej poszkodowani w 1997 roku ludzie, znów
zostali ofiarami wodnego żywiołu. Bardzo dobrze więc, że Grzegorz
Schetyna zapowiedział rozprawę z winnymi tej bulwersującej sytuacji.
Pozostaje nam obserwować, jakie konsekwencje spotkają członków ekipy rządzącej
Wrocławiem dziesięć lat temu.
Bronisław Komorowski 18 maja napisał na twitterze: „Lokalne podtopienia, ale
sytuacja jest opanowana. Służby działają sprawnie”. Biorąc pod uwagę to
co wydarzyło się później mówienie o opanowaniu sytuacji wygląda jak tekst
ze skeczu Monty Pythona, ale już
tego dnia sytuacja na południu Polski była tragiczna co widać na zdjęciach
pod linkiem z rmf24.pl.
"W
zeszłym roku powódź, w tym roku powódź, więc pewnie ludzie są już
oswojeni, obyci z żywiołem" - raczył powiedzieć marszałek Bronisław
Komorowski, odwiedzając jedną z miejscowości dotkniętych przez
kataklizm. Komentując swój wyjazd, stwierdził: "Miałem
dziś przyjemność wizytowania terenów powodziowych". Przypomnę jego
mądrość, kiedy komentując powódź, powiedział, że woda ma to do siebie,
że najpierw wzbiera, a później płynie do Bałtyku. Im bardziej wsłuchujemy
się w takie słowa, tym bardziej jesteśmy osłupieni, jak w tych szczególnych
okolicznościach można mówić takie rzeczy. Być może jest to dobry
reprezentant drugiej czy trzeciej linii, ale w żadnym wypadku nie jest to
osoba, która kwalifikuje się na głowę państwa.
Jeśli Donald Tusk nie wyciągnie odpowiednich wniosków wobec osób
odpowiedzialnych za zaniedbania związane z powodzią, jego kadencja może się
skończyć nieoczekiwanie - przewiduje Andrzej Podgórski, ze Stowarzyszenia na
Rzecz Gospodarczego Rozwoju Dorzecza Odry "Teraz Odra". Ważne jest,
aby dokończyć zbiornik Świnna Poręba w okolicach Wadowic, którego budowę
rozpoczęto w latach 80., a przerwano w ubiegłym roku, bo zabrakło pieniędzy.
Wystąpienie posła Bronisława Komorowskiego po powodzi w 1997 roku – ostry
atak na rząd. Dziś ten sam Komorowski apeluje do opozycji o wstrzemięźliwość.
Hipokryzja. Fragment: „Państwo polskie poniosło klęskę, i to klęskę
bardzo dotkliwą. Powoływanie się na bohaterstwo i zasługi uczestników biorących
udział w akcji przeciwpowodziowej nie może przesłonić ujawnionej słabości
państwa. Żołnierze,
policja, strażacy, którzy z ogromnym poświęceniem biorą udział w tej
batalii, zgodnie ze starym porzekadłem żołnierskim mają prawo przynajmniej
do jednego - mają prawo być dobrze dowodzeni i mieć poczucie, że uczestniczą
w akcji sensownej, mającej choć cień szansy na sukces. Takiego przekonania ci
uczestnicy, wedle mojej wiedzy, nie mieli nawet prawa mieć.”
Powodzianie
masakrują premiera Tuska przed kamerami. Na jaw wychodzą zaniedbania nie
tylko przed powodzią, ale także w działaniach służb podległych rządowi w
trakcie powodzi.
Trzeba sobie powiedzieć, że były zgłaszane projekty inwestycji
przeciwpowodziowych (przez kluby Lewicy i PiS) przy ostatnim budżecie, dwa lata
temu. Poprawki dotyczyły zabezpieczeń terenów, które dziś są zalane - mówił
polityk PiS.
-
Jak widzę dziś premiera Tuska na terenach dotkniętych przez powódź, to
rozumiem bo on musi jeździć. Ale jak widzę marszałka, to przypominam: Bronisław
Komorowski przy każdej tej poprawce głosował przeciw - dodał Hofman.
Znany
muzyk Paweł Golec krytykuje rząd Tuska za zaniedbania przed powodzią. W 2008
roku region miał dostać 400 mln euro na budowę zbiorników, systemu
przeciwpowodziowego. Niestety, rząd się wycofał. Nie powinno było tak się
stać - wyznał Paweł Golec.
Powodzianie
narzekają na słabą organizację akcji w czasie powodzi przez władze.
Propozycje
PiS związane z powodzią. Trzeba niezwłocznie uchwalić także dobre prawo z
zakresu ochrony przeciwpowodziowej - do wykorzystania są m.in. projekty - w
liczbie 25 - przygotowane jeszcze przez b. minister polityki regionalnej Grażynę
Gęsicką, które dotyczyły m.in. regulacji dorzecza górnej Wisły aż do Płocka.
Obecna szefowa resortu Elżbieta Bieńkowska - mówiła posłanka Beata Kempa -
przesunęła do procedury konkursowej projekty zaplanowane wcześniej do
realizacji. PiS proponuje też nowelizację budżetu, podwojenie doraźnej
pomocy, a udział strażaków z jednostek OSP w akcji powodziowej powinien być
finansowany przez państwo - np. wydatki na paliwo.
Kąśliwa
instrukcja obsługi powodzi według Donalda Tuska. Po przeczytaniu tej
instrukcji na pewno nie pomożesz, ale przynajmniej zrobisz na powodzianach
dobre wrażenie.
Mamy klęskę żywiołową. Jednak wprowadzenie stanu klęski żywiołowej
trzeba zostawić na prawdziwe zagrożenia, których w Polsce nie brakuje:
wybuchy wulkanów, tsunami, cyklony, trzęsienia ziemi - pisze Igor Zalewski. A,
i nie wolno zapominać o morderczych atakach szarańczy oraz migracjach wielkich
stad dinozaurów, które przemieszczając się, niszczą wszystko na swej
drodze. No i meteoryty. Spadające
meteoryty niejednego polityka walnęły w głowę. Janusza Palikota walą
chyba nieustannie.
W starożytnych Chinach nadworny lekarz Cesarza dostawał pensję tylko wtedy,
gdy monarcha był zdrowy. Kiedy czuł się źle, lekarzowi wypłatę poborów
wstrzymywano, aż do wyzdrowienia. Wspomnienie tej starożytnej mądrości
towarzyszy mi, gdy widzę premiera, p.o. prezydenta i wszystkich ich niższej
rangi podkomendnych rozdeptujących wały przeciwpowodziowe, zaszczycających
rozmową miejscową ludność, obiecujących, że nikt nie zostanie bez pomocy,
że władza da, załatwi (już załatwiła, przyciągnęła do was kamery, więc
zostaniecie potraktowani nieco lepiej niż ci z okolic, do których władza i
kamery nie dotarły), i zwalających cała winę na samorządy, opozycję i żywioły.
Niektórzy − ci sami, oczywiście, którzy każde posunięcie rządu od
roku 2007 przyjmują z najwyższym zachwytem − twierdzą, że to dowód
sprawnego działania państwa. Absolutna nieprawda. Właśnie ta bieganina jest
dobitnym znakiem klęski państwa, którą, jak zwykle, władza tuszuje
propagandą. To tak właśnie, jak z tym lekarzem, który zasługuje na
wynagrodzenie wtedy, gdy jego podopieczny jest zdrowy. A kiedy pacjent jest
chory, żadne picerstwo lekarza, żadne jego pozy, miny, cudowania ani palenie
kadzideł nie zasługują na zaufanie. Liczy się wyłącznie efekt.
Rząd
Donalda Tuska ponosi winę za krzywdę wielu ludzi - pamiętajmy o tym i
przekazujmy prawdę.
Filip Stankiewicz
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.