opublikowano: 21-01-2015
POstsowiecka medialna latryna Mirosław Kokoszkiewicz
Wystarczył krótki okres urzędowania
w Brukseli „króla Europy” Donalda Tuska,
żeby mógł się on
przekonać jak bardzo różni się świat medialny nawet w tej
zdegenerowanej lewacko liberalnej Europie od tego w PRL-bis. Nie da
się ukryć, że nie ma on tam dobrej prasy i panicznie unika
dziennikarzy. Co prawda Angela załatwiła mu dobrze płatną fuchę,
ale niestety nie dało się wraz z Tuskiem wyekspediować tam jego
dziennikarskich pluszaków. Jakiż dyskomfort musi dziś
odczuwać
wyhodowany i dojrzewający w nadwiślańskiej medialnej cieplarni
szkodnik i próżniak skoro wokół jego osoby nie
roi się już od
różnych śliniących się do niego wazeliniarzy
Kraśków, Tadli,
Lewickich, Knapików, Lisów, Żakowskich,
Piaseckich,
Kolend-Zaleskich i „Stokrotek”.
W Polsce mógł być spokojny i wyluzowany gdyż dziennikarscy lokaje władzy przypominają modele samolotów latających na uwięzi. Co prawda latają i wydają różne odgłosy naśladujące pracę silników, ale ich zasięg i pułap jest ściśle ograniczony do długości linki trzymanej w dłoniach różnych pryncypałów i oficerów prowadzących.
Jakże Tusk musi dzisiaj
zazdrościć
gajowemu Komorowskiemu, który pozostał w tych swoich
medialnych
reżimowych pieleszach spokojny i bezpieczny. To co ostatnio
towarzyszyło sądowej rozprawie zorganizowanej na życzenie sułtana
w jego pałacu przekroczyło już wszelkie granice braku
przyzwoitości, uczciwości i praworządności. Wszelkie hamulce od dawna
zawodzą, więc na zaaranżowaną salę sądową wpuszczono
tylko pałacowych dziennikarskich eunuchów zaś nie pozwolono
wejść
TV Republika, czyli jedynej telewizji, która gotowa była
wszystko
na żywo transmitować. Ciekawe, w którym to poważnym państwie
media z premedytacją odpuściłyby taki kąsek, czyli jawne
przesłuchanie przez sąd urzędującej głowy państwa? Za to już
nazajutrz kamery poszły w ruch i cała Polska jak długa i szeroka
mogła oglądać wuja Bronka otoczonego wianuszkiem dzieciaków
i
malującego wraz z nimi choinkowe ozdoby. Nie wiem dlaczego, ale na
ten widok przed oczami stanęło mi przed oczami stare prasowe
zdjęcie agenta NKWD Bolesława Bieruta trzymającego na rękach małą
sarenkę. Czyżby Bronek dlatego zgolił wąsy, żeby nie kojarzyć
się z tym stalinowskim pachołkiem?
W dniu przesłuchania Komorowskiego wybuchła znienacka sałatkowa afera z posłanką Pawłowicz w roli głównej, którą kultury i dobrych manier postanowił uczyć wychowanek i pupilek komucha Jerzego Urbana, niejaki Andrzej Rozenek. Fakt, Rozenek to prawdziwy światowiec, który dostąpił nawet zaszczytu napicia się wódki z Putinem na jego prywatnej daczy w Soczi. Także wyraźnie widać, że i na poletku obyczajowym mamy wyraźną ciągłość z PRL, a dobrych manier i ogłady nadal uczą Polaków spadkobiercy tych, którzy przybyli na naszą ziemię wprost z azjatyckich Dzikich Pól obuci w walonki i odziani w kufajki.
Wszyscy z politycznej prawej strony słusznie odnotowali, że historia z konsumpcją sałatki posłużyła salonowi do przykrycia kłopotliwej sprawy uwikłanego w „aferę marszałkową” prezydenta. Jednak już tylko nieliczni zauważyli, że termin rozprawy zaplanowany był drobiazgowo dużo wcześniej i tak, aby mieć pewność, że tego dnia na sto procent wydarzy się coś co skupi uwagę nie tylko polskich, ale i światowych mediów. Wybrano bowiem moment dorocznej konferencji prasowej Władimira Putina, na którą wydano aż 1200 akredytacji dla dziennikarzy z całego świata.
Tylko wyjątkowy głupiec i
naiwniak
może twierdzić, że to wszystko czysty przypadek i zbieg
okoliczności. Na bank zorganizowana została gorąca linia między
kancelarią prezydenta i jakimś kolejnym rozgrzanym sędzią
Milewskim, który ma gdzieś niezawisłość hołdując zasadzie,
ze
pies który dobrze aportuje zawsze może liczyć na jakiś
smakołyk
otrzymany od swojego pana i właściciela.
Państwo
polskie nie tyle gnije ile już
zgniło, a smród tego rozkładu rozchodzi się od Tatr po
Bałtyk.
Problem jednak w tym, że spora część moich rodaków już do
tego
fetoru przywykła i najwyraźniej on już zupełnie im nie
przeszkadza. Przyzwyczaili się żyć w tym smrodzie, wychowywać w
jego otoczeniu własne dzieci i dbać tylko o to, żeby starczyło na
„europejskie życie”, czyli kiełbasę z Biedronki i
brykiety do
grilla. Miejmy nadzieję, że determinacja tych, którzy maja
już
dość tego odoru postsowieckiej latryny zwycięży i pogonimy w
końcu tę okrągłostołowa hołotę. Tu już nie ma czym oddychać,
a wokół coraz wyraźniej czuć przepocone onuce
komuchów i
skrzypienie styropianu, na którym pokazówkę
odstawiali tak zwani
doradcy „Solidarności”, czyli kolaboranci najęci do
roli
„konstruktywnych opozycjonistów”.
Mirosław Kokoszkiewicz
ARTYKUŁY
- do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać
na adres: |
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.