opublikowano: 26-10-2010
NIEMILKNĄCE OKLASKI DLA PAJACA BARAK OBAMY - z cyklu fakty i mity o Ameryce
Dzisiaj
[02.24.09]
nasz Prezydent, Barak Obama, na którego głosowałem w wyborach
prezydenckich, wygłosił przemowę do połączonych izb Kongresu i Senatu Stanów
Zjednoczonych.
Przerywano mu oklaskami 56 razy. Scena przypominała mi nieco przemówienia Wodza Narodów byłego
ZSSR, kiedy to zebrani obawiali się przerwać klaskania w obawie
o swoje życie. Oczywiście dzisiaj entuzjazm" klakierów"
wynikał z ich obaw o przyszłość ich kariery politycznej. Senatorowie i Kongresmani wiedzieli, że na ich dłonie
skierowane są liczne kamery telewizyjne.
Prezydent mówił "mądrze i na temat" do tych
klakierów z Senatu
i Kongresu którzy są współwinni zawalenia
się amerykańskiej gospodarki. Inspirował ich i 300 milionów moich
współobywateli do działania. Podniecał wyobraźnię tworzeniem przez rząd, nowych miejsc pracy w dziedzinie
"zielonej,
odnawialnej energii", edukacji, internetu i ochrony zdrowia. Skarcił prezesów
banków za nadmierne zarobki w czasie kiedy ich banki
bankrutują. Tu zerwały się znowu niemilknące oklaski.
Posunął
się nawet tak daleko, że wypomniał społeczeństwu,
że przez lata żyło nad stan i kupowało domy na które
ich nie było stać. Prezydent zasadniczo nie kłamał w
tym
co mówił. Ominął się jedynie z prawdą nie mówiąc o najważniejszym.
Nie
wspomniał o wojnie w Afganistanie, jej kosztach i kiedy zamierza ją
"wygrać", a której powodów nikt nie potrafi
nam wytłumaczyć. Nie wspomniał o podstawach
dzisiejszego kryzysu ekonomicznego, wynikającego z zaciągania
długów. Wręcz przeciwnie, podobnie jak jego poprzednik, Prezydent G.W. Bush i
jego ekonomiczna świta, skoncentrował się na ganieniu banków za utrudnianie
w udzielaniu dalszych pożyczek i zachęcił obywateli aby się
zadłużali. Nie było w jego przemówieniu nagany dla tych co żyją
na kredyt, ani pochwały dla tych co oszczędzają.
Słuchając jego przemówienia miałem wrażenie, że
przedsiębiorstwa nie powinny mieć własnego kapitału obrotowego. Potwierdził rzecz od dawna wiadomą, że przywilej własności
kapitału należy do banków. Czyli,
"wara szczeniaku od kasy!". Nakazał przez sugestię, aby przedsiębiorstwa
i przedsiębiorcy pozostali w amerykańskim
neokapitalistycznym
systemie wyrobnikami banków. Bankierzy co prawda nie są banków właścicielami,
ale ich najemnymi pracownikami. Prawdziwi,
nominalni właściciele, czyli akcjonariusze są
tak rozdrobnieni, że nie mają żadnego wpływu na decyzje zarządów.
Prezesi banków są niczym innym niż nową
Nomenklaturą. Ta Nomenklatura zgarnia śmietankę
zarobków nie ponosząc żadnego ryzyka. Przenosi się z
jednego
banku do drugiego po zawaleniu się pierwszego, zgarniając, na odchodnym, na
otarcie łez, niesamowite, czasami kilkuset milionowe
sumy
dolarów. Czy nie przypomina to systemu komunistycznego z tym, że
w komunie dyrektorskie uposażenia i odprawy były w porównaniu z amerykańskimi
bardzo mizerne? W najgorszym wypadku zsyłano
nieudaczników na pozycje dyrektorów PGR-ów.
Przypatrując się amerykańskiemu systemowi neoekonomicznemu,
odartego przez narastający kryzys z wszelkich szat respektu i przyzwoitości,
przychodzi mi na myśl obawa, że komunizm
czyha na nas za rogiem. Przecież nas
uczono na wykładach marksizmu-leninizmu,
że końcowym
stadium kapitalizmu jest jego
koncentracja i monopolizacja, kiedy to drobne przedsiębiorstwa są pochłaniane przez
molochy. Dzisiaj te molochy są często kierowane przez najętych, dobrze opłacanych
durniów z dyplomami uniwersytetów
pierwszej ligi, którzy nie wiedzą nawet co ich
przedsiębiorstwa produkują (jeśli w ogóle coś produkują).
Mogę
współczuć memu Prezydentowi, że wziął sobie na barki
zadanie czyszczenia stajni Augiasza. Czy on rozumie
zadanie jakie przed nim stoi i czy mu podoła, wątpię.
Nie jestem
w
swym zwątpieniu odosobniony. Setki tysięcy
inwestorów giełdowych zareagowało tak jak ja, z powątpiewaniem na jego przemówienie.
Giełda [DIA] spadła o
kilkadziesiąt punktów i nie widać wyraźnej poprawy. Przypuszczam,
że niedługo spadnie do poziomu 50% swej szczytowej wartości
14 000 punktów, jaką miała w październiku 2007 roku.
Czy się na tym poziomie zatrzyma, czy też będzie spadać dalej do poziomu 6 000, a może do 5 000 punktów, niewiadomo? A może ją
zamkną i przejdziemy na handel wymienny? Moja babcia, chłopka z
okolic Janowa koło Częstochowy, mówiła, że przezorny człowiek winien zawsze trzymać
kury. Wedle niej, za cara Mikołaja II, jajko
utrzymywało swą wartość na poziomie jednej kopiejki i było dla niej
ważnym środkiem płatniczym.
Prezydent w swym przemówieniu
wspomniał, że problem nie zaczął się wczoraj ani przedwczoraj. Ja sobie dokładnie
przypominam kiedy to się stało. Był to rok 1984, kiedy to pierwszy raz w historii Ameryka doświadczyła
ujemnego bilansu w
handlu zagranicznym. Zaczęliśmy kupować więcej
niż sprzedawać i żyć za długi zaciągane początkowo u Japończyków a ostatnio
u Chińczyków. Kiedy tego nie starczyło zaczęliśmy kupować chińskie
produkty na karty kredytowe płacąc, albo coraz częściej nie płacąc,
lichwiarskie procenty.
Wyrosły całe pokolenia Amerykanów, które zostały
wychowane w przekonaniu, że dostatnie życie im się należy z racji
posiadania amerykańskiego obywatelstwa. Nic dziwnego, że tak trudno dostać to
obywatelstwo...
Teraz przychodzi czas na zderzenie z rzeczywistością,
z faktem, że Amerykanie nie wiele mają do zaoferowania a nawet sprzedania. No,
przepraszam, mogą komuś wydać wojnę, gdy
ten ktoś naiwnie zechce zażądać zwrotu swych pieniędzy, albo odmówi dalszych pożyczek. Możemy również
sprzedać przepis na naszą Przodującą Demokrację. Niestety ostatnio
lista klientów na Przodującą Demokrację wyraźnie się skróciła. Bezrobocie rośnie z dnia na dzień jak
i bankructwa właścicieli domów zadłużonych pożyczkami
hipotetycznymi.
Amerykanie mogą się jedynie pocieszyć, że zarazili
swoją
nonszalancją
ekonomiczną resztę świata kapitalistycznego a nawet
postkomunistycznych Chińczyków, Polaków i
Rosjan. Europejscy i azjatyccy neofici amerykańskiego modelu
neokapitalizmu, zadurzeni wzorami z Wall Street, padają jak kłody pod toporem nieubłaganego prawa, że "Z próżnego nie
nalejesz" i że "Prawa Wartości nie da się wydymać".
Co ja życzę Prezydentowi Obamie? Życzę, aby się zdobył na odwagę i powiedział rzecz oczywistą,
a bolesną,
że obywatel winien oszczędzać i składać pieniądze
do banku a nie
je z niego tylko pożyczać. A także, by przedsiębiorstwa pieniądze zarabiały i operowały własnym kapitałem
obrotowym. Dzisiejszy kryzys mimo rządowych wygibasów i trylionów dolarów wydrukowanych na jego ratowanie,
musi upaść.
Chodzi jedynie aby miał śmierć lekką i bez rozlewu krwi. Na jego gruzach, ci co przeżyją, zbudują może system
oparty na ideałach wartościach naszych dziadków i pradziadków.
Ja tu gadu, gadu a mój Prezydent już wychodzi. Ostatnia
Buźka, Buźka, Uściski dłoni, Autografy i znowu
niemilknące
oklaski!!!
Byle do wiosny, myślę sobie wyłączając telewizor i zakładając kufajkę.
Jan
Czekajewski - travelchile@manquehue.net
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.