opublikowano: 26-10-2010
Komorowski dezinformuje. Błędy rządu PO. Polska zbankrutuje? Minął kolejny polski tydzień... Filip Stankiewicz
Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o Instytucie Pamięci
Narodowej, która zmienia zasady wyboru władz Instytutu i poszerza dostęp do
jego akt. Jak przyznał, jeśli Lech Kaczyński miałby coś naprzeciw tej
ustawie, to skierowałby ją do Trybunału Konstytucyjnego, a nie zrobił tego.
PiS oraz część środowisk naukowych proponowały, by skierować nowelizację
do Trybunału Konstytucyjnego. Taka, ich zdaniem, była wola zmarłego
prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
BRONISŁAW KOMOROWSKI MIJA SIĘ Z PRAWDĄ, PONIEWAŻ SENAT PRZYJĄŁ USTAWĘ W
CZWARTEK, A W SOBOTĘ RANO PREZYDENT LECH KACZYŃSKI JUŻ NIE ŻYŁ. W DODATKU
PREZYDENT WYDAŁ POLECENIE MINISTROWI DUDZIE PRZYGOTOWANIA WNIOSKU DO TRYBUNAŁU
KONSTYTUCYJNEGO. KOMOROWSKI POWINIEN PRZEPROSIĆ ZA TO OBYWATELI, NIE MOŻNA
TEGO TOLEROWAĆ W DEMOKRATYCZNYM PAŃSTWIE! Ale stała się rzecz równie
niebywała. Otóż odbyło się posiedzenie Komisji Hazardowej, na której miano
podjąć decyzje o terminie zakończenia jej prac. Posłowie debatowali,
debatowali i w czasie debaty dotarła do nich wiadomość, że Bronisław
Komorowski już ogłosił w Sejmie, ze Komisja zakończy prace do końca września
2010. Poseł Beata Kempa poirytowana zapytała więc posła Sekułę:... Panie
Przewodniczący to po co my w ogóle debatujemy? - skoro decyzja już jest i była
podjęta przed posiedzeniem komisji....Farsa
z Parlamentu i Parlamentarzystów, Farsa z Państwa Polskiego! Kpina z Polaków,
wyborców.... B. Komorowski ma nas wszystkich w wielkim "poważaniu"...
Cieszyliśmy się z tych mistrzostw w piłce nożnej jak dzieci. Co prawda z
biegiem czasu ambitne programy chudły, ale rząd zawsze podkreślał, że najważniejsze
trasy, czy to kolejowe, czy autostrady, będą gotowe praktycznie w całości.
Tymczasem psuje się pięknie rysowana sieć dróg, które mają być przejezdne
przed Euro 2012. To, że nie będzie centralnego odcinka trasy A1 w
okolicach Łodzi, wiadomo od niedawna, bo w warunkach przetargu jako datę ukończenia
odcinka podano rok 2013. Tak naprawdę jednak dziura może być większa i sięgać
od Torunia aż po Pyrzowice. Wątpliwości dotyczą także końcówki trasy A4,
kluczowej, bo przed ukraińską granicą, czy budowanego aż przez cztery
konsorcja fragmentu A2 z Warszawy do Łodzi…Okazuje się, że kolejowe dziury
w infrastrukturalnej mapie mogą być jeszcze większe. Prawdopodobnie uda się
zrealizować ok. połowy zaplanowanych prac, a żaden z długich odcinków tras
nie zostanie ukończony w całości. Możemy więc zapomnieć o szybkich podróżach
pomiędzy stadionami. Miały być piękne dworce, skończy się na wysprzątaniu
i odmalowaniu starych. Fatalny to komunikat. Co gorsza, swój kamyczek do
biurokratycznego ogródka dorzuciła i Unia. Szkoda, bo mapa infrastrukturalnych
inwestycji na Euro 2012 wyglądała tak ładnie.
Czy
gigantyczny most na trasie autostrady A1 zagrozi zawaleniem, czy można go bez
obaw budować? Jeden z ekspertów w styczniu sugerował, że zlecony przez
GDDKiA projekt nie nadaje się do realizacji. Potem, gdy Dyrekcja zleciła mu
wartą blisko 350 tys. zł analizę, zmienił zdanie. Jak ustalił "DGP",
sprawą interesuje się NIK.
Kolejna odsłona polsko-polskiej wojny na kolei to jedna z zasług ministerstwa
Cezarego Grabarczyka. Od
ponad roku dwóch największych przewoźników, samorządowe Przewozy Regionalne
i państwowe PKP Intercity, zamiast tworzyć komplementarną ofertę, wyszarpuje
sobie z rąk coraz bardziej skołowanego pasażera, puszczając pociągi w
kilkuminutowych odstępach czasu, jakby to było metro. Jeżeli prawdą
jest, że na spotkaniu z kilkoma marszałkami Andrzej Wach, szef PKP SA, spółki
matki kolei, w zamian za usunięcie niewygodnego zarządu obiecywał rozłożenie
długów Przewozów Regionalnych na 2 – 3 lata, resort skompromituje się do
końca. Bo to by oznaczało, że rząd Tuska w ogóle nie panuje nad sytuacją,
a PKP to mimo upływu lat wciąż państwowe państwo w państwie.
Ponad
4 mln zł, bez przetargów, trafiło do dwóch informatycznych firm dzięki
decyzjom szefa MSWiA Jerzego Millera. Teraz podlegli mu urzędnicy piszą
rozporządzenie, dzięki któremu obie firmy staną się faworytami w wyścigu o
publiczne zamówienie warte minimum 300 mln zł. Gdy jesienią Miller został
ministrem, zawiesił funkcjonowanie rozporządzenia dotyczącego 112. To był
szok, było one tworzone w bólach przez 7 lat i obowiązywało zaledwie kilka
miesięcy. Odpowiedź MSWiA na zarzuty gazety niczego nie wyjaśnia.
Miało być tak łatwo. Wybucha afera hazardowa. Opozycja próbuje przykleić rząd
do szemranej branży automaciarzy. Ten chce się uwiarygodnić i pod hasłami
troski o dobro młodzieży i rodzin niszczonych przez nałóg hazardu pisze własny
scenariusz – wydaje wojnę automatom. Szykuje rygorystyczny projekt ustawy zakładający
likwidację salonów i punktów z jednorękimi bandytami. Ruszają zmasowane
kontrole. Nagle okazuje się, że automaty certyfikowane przez resort finansów
są nielegalne. Następują konfiskaty. Jacek Kapica ogłasza sukces. Cięcie.
Tutaj kończy się władza rządu. Co dalej? Komisja Europejska bada, czy ustawa
jest zgodna z unijnym prawem. Jeśli nie – grozi nam wysoka kara. Sądy
przyznają, że celnicy nie mieli prawa rekwirować automatów. Zanosi się na pół
miliarda złotych odszkodowania. I kto za to zapłaci? Jak u Piwowskiego:
„Pan, pani, społeczeństwo”.
Ale nie urzędnik, celnik, Jacek Kapica czy Donald Tusk.
Cieszę
się, że Jarosław Kaczyński zdecydował się kandydować. Inteligencja,
instynkt państwowy, wola i świadomość zadania to dobra kombinacja w
warunkach naszej, dryfującej bylejakości. Jego kandydowanie ma już zresztą
natychmiastowy, pozytywny efekt: konieczność wyłonienia nowego PiS-u.
Demokratyzacja partii, wzięcie odpowiedzialności przez młodsze pokolenie
polityków i merytoryczna specjalizacja są nieuchronne. A ławka jest długa i
imponująca. Kilka tylko nazwisk (z góry przepraszam za niewymienionych!).
Polityka zagraniczna: Kowal – kierunek wschodni, Szczerski z UJ – Unia,
Szymański – eurodeputowany, "Przegląd Międzynarodowy" –
globalizacja, Marek Cichocki – Niemcy. Gospodarka: Poncyljusz (poseł, przedsiębiorca,
radykalna deregulacja), Kluza – nadzór finansowy, I.Dąbrowski – SGH, Krupiński
– dziś Bank Światowy. Polityka społeczna: Kluzik-Rostkowska, Chłoń-Domińczak
(pomostówki, którymi chlubi się PO – to jej dzieło, rozpoczęte w rządzie
PiS-u). Korupcja: Ziobro, Kamiński (ten z CBA). Sprawy organizacyjne: Brudziński,
Jakubiak. Gdyby udało się jeszcze pozyskać na ekspertów Matyję (państwo,
konstytucja) i Rymszę (polityka społeczna) ten zespół byłby bliski ideału.
Świetnie wykształceni, większość była już wiceministrami i zna państwo.
A przy tym – choć młodzi – są wierni "Solidarności".
Nie jest łatwo prowadzić biznes w Polsce, wystarczy prześledzić losy Romana
Kluski czy porozmawiać z przedsiębiorcą prowadzącym niewielką firemkę. Ilość
papierkowej roboty, jakiej wymagają od niego urzędnicy, powoduje, że czas i
koszty przeznaczane na uzasadnienie funkcjonowania urzędów i urzędników są
kolosalne i stawiają nas pod tym względem w światowej czołówce. Co
gorsza, sytuacja wcale się nie poprawia, wręcz przeciwnie. W ubiegłym roku
uchwalono w Polsce 243 ustawy i ponad 1,4 tys. rozporządzeń. Część
z nich powiększyła pakiet ok. tysiąca aktów prawnych, które powinien znać
przedsiębiorca, żeby prowadzić biznes w zgodzie z prawem. Jak to się ma do
hasła głoszonego przez komisję Janusza Palikota – przyjazne państwo? Cóż
z tego, że wicepremier Waldemar Pawlak chwalił się projektem znoszącym
bariery jeszcze w listopadzie, skoro od tej pory nie zdołano go nawet przepchnąć
przez Komitet Stały Rady Ministrów.
Przepisy Unii Europejskiej dopuszczają obniżenie stawki podatku akcyzowego na
energię, płaconego przez energochłonny przemysł. W Polsce z tej możliwości
nie skorzystano. Brak takich rozwiązań w polskiej polityce fiskalnej generuje
znaczne różnice w kosztach produkcji, wywierając tym samym destrukcyjny wpływ
na pozycję konkurencyjną energochłonnych branż polskiego przemysłu.
Minimalne, wymagane Dyrektywą 2003/96/WE, stawki podatku akcyzowego wynoszą
0,5 euro za MWh dla firm i 1 euro za MWh dla pozostałych podmiotów. W Polsce
stawka akcyzy w wysokości 20 zł za MWh wielokrotnie przekracza stawki
minimalne. Spośród 27 krajów Unii Europejskiej 22 stosuje zdecydowanie niższe
stawki podatku akcyzowego, w tym 13 wynoszące od 3,2 do 0,5 euro za MWh, a
dziewięć poniżej 0,5 euro za MWh. Przedstawiciele Forum Odbiorców Energii
Elektrycznej i Gazu podkreślają, że przemysł energochłonny w Polsce nie może
już wyraźnie zwiększyć swojej efektywności energetycznej i zmniejszyć zużycie
energii, ponieważ już to zrobił.
-
Jeśli cena energii dla przedsiębiorstw energochłonnych w Polsce nie jest objęta
bonifikatami ze strony państwa, na co pozwalają przepisy UE, to doprowadzamy
do wykluczenia polskiego przemysłu z konkurencji z zagranicznymi podmiotami.
Forum nie domaga się żadnych wyjątkowych preferencji, chce tylko zapewnienia
takich warunków, jakie mają konkurencyjne przedsiębiorstwa w innych krajach
UE.
Ministerstwo Sprawiedliwości likwiduje sądy gospodarcze i przekształca je w
wydziały sądów powszechnych, argumentując, że postępowanie gospodarcze
niczym się nie różni od zwykłego postępowania cywilnego. Przedsiębiorcy
są przerażeni nie tyle likwidacją tych sądów (bo kiedy je wprowadzano też
nie byli tym zachwyceni) ile brakiem stabilności prawa. Apelują, by - zamiast
wciąż majstrować przy przepisach - przeprowadzić systemową reformę prawa.
Uzasadniają to podane przez "DGP" przykłady. Oto w ostatnich trzech
latach najważniejsze ustawy i kodeksy zmieniano kilkaset razy. I tak kodeks
postępowania cywilnego nowelizowano 37 razy. Kodeks postępowania karnego - 29
razy, a kodeks pracy - 13 razy. Sądy grodzkie powstały, by pójść do
likwidacji. Podobnie sądy 24-godzinne. Przykłady można mnożyć. Kartę
Nauczyciela od czasu jej uchwalenia w 1982 r. nowelizowano 60 razy, z czego
tylko w ub. roku 5 razy. Nawet sami doradcy podatkowi gubią się w zmianach
ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych, która od 2000 r. była
nowelizowana kilkadziesiąt razy.
Podległa
rządowi Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości nie tylko manipulowała
przy konkursie na fundusze z UE, ale opóźnia również wypłatę środków
firmom, które otrzymały dotację – przedsiębiorcy podejrzewają, że
celowo. Od jednej z beneficjentek zażądano poprawienia przelewu. Skrót
faktury VAT: „FV” – wpisała małymi literami, choć na fakturze było „FV”.
Tłumaczyła, że nie da się poprawić już wykonanego przelewu. Zażądano od
niej oświadczenia, ale nie podano, o czym ma oświadczyć. Jeszcze inny przedsiębiorca
dwadzieścia razy na wezwanie PARP dokonywał poprawek jednego wniosku o płatność
i nadal płatności nie otrzymał
Zarząd
Narodowego Banku Polskiego pod kierownictwem Piotra Wiesiołka podtrzymał
stanowisko sformułowane jeszcze za życia prezesa Sławomira Skrzypka, że
ponowne ubieganie się o udostępnienie przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy
elastycznej linii kredytowej jest niezasadne. Udostępniona Polsce w ubiegłym
roku linia kredytowa z MFW na 20,5 mld USD dzisiaj wygasa. Nie wykorzystaliśmy
tych środków; były one natomiast formą zabezpieczenia stabilności złotego
w okresie turbulencji na rynkach finansowych. O przyznanie linii zabiegał rząd,
ale z formalnym wnioskiem do MFW musiał wystąpić NBP. W tym roku rząd
ponownie zwrócił się do banku centralnego, aby wystąpił o zabezpieczenie
także na bieżący rok. Za samo pozostawienie pieniędzy do naszej dyspozycji
zapłaciliśmy w ubiegłym roku 188 mln USD prowizji. Kolejne koszty - spłaty
kredytu wraz z oprocentowaniem - ponosilibyśmy, gdyby doszło do wykorzystania
pieniędzy. "Aktualny stan rezerw dewizowych upoważnia do stwierdzenia, że
stanowią one wystarczający bufor bezpieczeństwa dla systemu bankowego w
Polsce. Dostęp do Elastycznej Linii Kredytowej Międzynarodowego Funduszu
Walutowego nie jest również uzasadniony makroekonomicznymi uwarunkowaniami
sytuacji gospodarczej w Polsce" - czytamy w komunikacie zarządu NBP.
Elastyczna linia kredytowa nie jest przeznaczona do tego, by łatać dziury w
budżecie. Nie powinna zastępować działań rządu na rzecz szybkiej
konsolidacji finansów publicznych - wyjaśnia prof. Andrzej Kaźmierczak, członek
RPP.
Ekspert
Robert Gwiazdowski o kryzysie w Grecji, reakcji polityków i inwestorów.
Poparcie
dla przyjęcia euro w Polsce spadło w ciągu roku o 13 %.
Przykład
jak niedemokratycznie prowadzi obrady B. Komorowski, niewygodne pytania,
niewygodna opozycja, można odnieść wrażenie, że Komorowski obrońca
demokracji zachowuje się jak dyktator.
Bloger: „Nie ukrywam , że to co pokazano jako nie pozbierane pozostałości
po katastrofie aż mną zatrzęsło !!Durny
Premierze, prokuraturo, Ministrze , Marszałku i inni "wiarygodni"
informatorzy o tym jak to dobrze współpracuje się z Rosyjskimi Komisjami.
JAK WAM NIE WSTYD !! JEŻELI TAK BARDZO JESTEŚCIE UFNI TO GDZIE WASZA KONTROLA
! OKŁAMUJECIE NAS BEZCZELNIE, NA CO LICZĄC ?! Jeżeli nie ma komu pojechać
tam i pozbierać wszystko, to poradzę wam co zrobić : POPROŚCIE HARCERZY, NIE
ODMÓWIĄ A I WSTYDU NASZEMU PAŃSTWU NA PEWNO NIE PRZYNIOSĄ! A JAK NIE MACIE
PIENIĘDZY TO PIERWSZY SIĘ DOŁOŻĘ ILE MOGĘ ! I MAM PEWNOŚĆ ŻE NIE BYŁBYM
SAM, TEN NARÓD NIE CAŁKIEM JESZCZE SPARSZYWIAŁ. W przeciwieństwie do was,
herosi pojednania! Hańba !”
Bloger: „Widzieliście
w Wiadomościach, co ludzie przywożą z miejsca katastrofy! Nawet paszport
Polaków tragicznie zmarłych. A Minister kopacz mówiła, że ziemia była
przesiewana przez Rosjan na głębokość 1 metra... Kłamczucha Jedna... to
nawet technicznie brzmiało fałszywie. A Cieć od Niemca mówi dziś, że
Tusko-Pustak-Strachliwy od kilku dni wiedział o tym, że miejsce tragedii jest
nie zabezpieczone i ludzie robią sobie wycieczki na poszukiwania rzeczy
tragicznie zmarłych. I co zrobił!!!! NIC. Dopiero jak przyjechali Polacy stamtąd
z rzeczami i zdjęciami podobno zareagował drogą dyplomatyczną. On zareagował
w sprawie Polski?. On! Ten, dla którego Polska to nienormalność. Ten, który
ze strachu przed Putinem dostaje pewnie chyba przysłowiowej obstrukcji lub
rozwolnienia. A Namiestnik zwany p.o. Prezydentem? Co zrobił? W momencie, kiedy
ludzie sobie chodzili i bezcześcili miejsce śmierci On grał w sztuce/ komedii
tragicznej pt.: "Wywiad w TVN" Z A. Werner...”
Jest rzeczą
szczególną, że wydarzenia w Smoleńsku urosły niemalże do rozmiaru
powojennego pojednania. Podczas gdy to co działo i dzieje się w związku z
tą tragedią, tak na płaszczyźnie relacji Polacy - Rosjanie, jak i na
szczeblu relacji oficjalnych, niczym wyjątkowym nie jest. Dość przypomnieć
sobie niedawną katastrofę polskiego autokaru w Grenoble gdzie odzew zwykłych
Francuzów i władz Francji, ich współczucie i wola pomocy w niczym nie były
gorsze od tego co widzieliśmy w Rosji. Uporczywość urabiania nas w pojednanie
- jakbyśmy jakiegoś potrzebowali. W uznanie wyjątkowej życzliwości - jak
gdyby w takich okolicznościach mogła się ona przydarzyć tylko wielkiemu
narodowi rosyjskiemu. W końcu w coś najbardziej parszywego - w odroczoną wdzięczność
za rzekome "wyzwolenie". Cały ciąg zdarzeń jaki obserwujemy budzi
najgorsze podejrzenia ale jest zarazem wyjątkowo klarownym sygnałem
ostrzegawczym. Patrzmy i zapamiętujmy, kto i jakimi metodami wpycha nas sobie w
ramiona. Cel będzie można ocenić później. „Chytrość moskiewskich
intryg, mocniejsza niż broń, gubiła zawsze Polaków samymi Polakami.”
Tadeusz Kościuszko Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej do Komisyi
Porządkowych wszystkich ziem i powiatów, 7 maja 1794, obóz pod Połańcem.
Jest już jasne, że Rosjanie prowadzą w Polsce własną, niezwykle skuteczną
politykę i wspierają jeden z obozów politycznych i jednego z kandydatów.
Drugi obóz polityczny zaś od dawna skutecznie zwalczają. A politycy
pierwszego, wspieranego przez Rosję obozu, nie tylko nie próbują walczyć z
tym mieszaniem się Rosji w nasze sprawy, ale wręcz się z tego cieszą. Przykład
pierwszy z brzegu: zaproszenie Donalda Tuska do Katynia, by ośmieszyć (przy
pomocy usłużnych mediów) Lecha Kaczyńskiego. To przecież prezydent jako
pierwszy zaczął organizować wizytę w Katyniu, jednak Putin zdecydował się
zrobić wrzutkę i usunąć go z oficjalnych obchodów, tak by za ojca zbliżenia
katyńskiego uznać Tuska... I by prezydent wyszedł na "oszołoma",
który tylko do tej historii wraca i ze staruszkami lata, podczas gdy jego
adwersarze, to i przyklęknąć potrafią i z przywódcami porozmawiać. Przykład
drugi, o którym dziś szeroko informuje "Fakt" (ale wcześniej nie był
on nieznany) - to dość obrzydliwe potraktowanie Jarosława Kaczyńskiego w
drodze do Smoleńska, tak by jako pierwszy mógł tam przybyć premier Donald
Tusk. Polska strona rewanżuje się zaś Rosjanom, jak tylko potrafi (nie
twierdzę, że powodem jest chęć zdrady, a raczej, że robi to kierując się
własnym, partyjnym, krótkoterminowym interesem). Rzecznik prasowy rządu Paweł
Graś (a także wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski) bez większej żenady
opowiadają, że międzynarodowa komisja byłaby obrazą dla Rosjan, bo dowodziłaby
braku zaufania (nie wyjaśniają jednak przy tym, dlaczego Polacy mieliby
Kremlowi ufać), i strofują dziennikarzy, którzy chcą i potrafią zadawać
niewygodne dla Rosjan (i polskich władz także) pytania. Strona polska
rezygnuje też z możliwości zbadania sprawy katastrofy w Smoleńsku i godzi się
na to, by Rosjanie mogli z dowodami i materiałami robić dokładnie to, co chcą.
A wszystko w imię "pojednania", które - już na pierwszy rzut oka -
wygląda jak wasalizacji i rezygnacja z własnych interesów w zamian za kilka
symbolicznych gestów. Oczywiście polski model wasalizacji wygląda inaczej niż
ukraiński. Jesteśmy w NATO i UE, więc wojsk rosyjskich tu (przynajmniej na
razie) nie będzie. Ale nie zmienia to faktu, że Putinowi i Miedwiediewowi
udaje się odbudowywać strefę swoich wpływów, i już bez większego skrępowania
kształtować politykę nie tylko na Ukrainie (przypomnijmy, że Wiktora
Juszczenkę próbowano otruć), ale również w Polsce (tu bardziej subtelnymi,
jak się na razie zdaje, sposobami), ale także w Polsce. A media i minstreamowi
politycy obserwują ten spektakl z zainteresowaniem i nieustannie wzywają do głosowania
tak, by było to na rękę Rosji. Tak, by nikt już nie przeszkadzał jej w
budowaniu także w Polsce rosyjskiej strefy wpływów. Głównym
zagrożeniem pozostaje zaś dla nich IV Rzeczpospolita, "demony
patriotyzmu", "histeria nacjonalizmu" czy już zupełnie wprost
Jarosław Kaczyński... Znacząca część Polaków "kupuje" zaś tę
narrację i w sondażach twierdzi, że głosować będzie na Bronisława
Komorowskiego, czyli tak by było to na rękę Rosji... A postępowe media
zacierają ręce. Oby przedwcześnie!
Austriacka
policja oskarżyła pomocnika Władimira Putina Ramzana Kadyrowa pełniącego
funkcję prezydenta Czeczenii o zabójstwo w Austrii Umara Israilova w 2008
roku. Raport ze śledztwa liczy 214 stron. Wielu innych Czeczenów zostało
porwanych z Austrii oraz innych Państw Europy - w tym prawdopodobnie z Polski -
przez komando wysłane przez władze podległe Rosji.
Oświetlenie
na lotnisku jest istotnym czynnikiem wpływającym na bezpieczne lądowanie.
- Przechwytując wzrokowo światła, pilot dolatuje do progu pasa - tłumaczy
Pietrzak. Z bardzo dużym prawdopodobieństwem możemy jednak powiedzieć, że
pierwszy rząd świateł nie działał. Wielce prawdopodobne, że nie działały
też dwa kolejne rzędy świateł. Przez kilka dni po katastrofie obserwowaliśmy
działanie świateł - w trakcie, gdy paliły się pozostałe światła, trzy
pierwsze rzędy nie działały.- To jest istotne, że światła muszą się świecić.
Na takim prostym lotnisku światła to jest obowiązek. Zezwala się, żeby ileś
procent nie działało, ale to jest około 5-10 maksymalnie procent. Nie może
być tak, że nie działają poszczególne sektory. One pokazują pilotowi jak
lecieć, gdzie jest pas - podkreśla były dowódca specpułku.
Oto
kto i jakie korzyści odniósł z katastrofy pod Smoleńskiem. Oczywiście to
nie jest nawet cień dowodu, natomiast warto o tym wiedzieć.
Czy informacja na
tym zrzucie ekranu z wp.pl jest autentyczna? Według niej autor filmu został
przesłuchany przez prokuraturę i powiedział, że widział ludzi ocalałych z
katastrofy. Jeśli tak to strona ta została skasowana z wp.pl. To oczywiście
mogło być spowodowane głupim żartem, ale wątpliwości rozwiałoby jedynie
odtajnienie całości zeznań tego człowieka.
Rosja sięgnęła po
Europę Środkowo-Wschodnią i jej walka o panowanie energetyczne w regionie
zamienia się w zwykły podbój, nie zawsze środkami pokojowymi. Polska nie
tylko utraciła elitę władzy, ale została też z rządem, którego premier
niedawno jeszcze przekonywał, że nie potrzebujemy armii (bo nikt krajowi nie
zagraża), marszałek Sejmu głosował za utrzymaniem ostatniej posowieckiej służby
w III RP, minister spraw zagranicznych przeżywa poważne problemy emocjonalne,
a minister obrony zamiast zapobiegać lotniczym katastrofom, dba o to, by nie
zostawiały one dużych urazów psychicznych. Ci ludzie muszą odejść, bo
nawet ostatnie wydarzenia pokazują, że nie są w stanie się zmienić. Fatalne
rządy PO spowodowały powstanie w naszym regionie ogromnej próżni politycznej
zagrażającej nie tylko suwerenności Polski, ale i pokojowi w Europie.
Prokuratorzy
zaczynają korzystać z niezależności, którą dało im ustawowe
odpolitycznienie. Buntują się przeciwko swoim szefom, odrzucając ich
kandydatury do Krajowej Rady Prokuratorów. Swoje głosy oddali na śledczych
spoza obecnych układów.
Jan
Rokita o Lechu Kaczyńskim. Nowa patriotyczna legenda. Publicysta udowadnia
dlaczego tragicznie zmarły prezydent zjednoczy zdecydowaną większość Polaków.
http://www.youtube.com/watch?v=BJDhTKEWSaA&NR=1
W Tbilisi jest już
ulica Lecha Kaczyńskiego. Wkrótce jeden z placów w kurorcie Batumi
otrzyma imię Marii Kaczyńskiej. Na uroczystość nadania nowej nazwy ulicy w
centrum gruzińskiej stolicy przybyli przedstawiciele mieszkającej w Gruzji
Polonii, lokalni politycy i mieszkańcy Tbilisi. Wcześniej prezydent Gruzji
Micheil Saakaszwili polecił nadać pośmiertnie Lechowi Kaczyńskiemu tytuł i
order Narodowego Bohatera Gruzji, najwyższe gruzińskie odznaczenie państwowe.
Ulica im. Lecha Kaczyńskiego jest też na Ukrainie w Odessie. Z podobną
inicjatywą wystąpiły również władze stolicy Litwy.
Podsycanie
lęku przed braćmi Kaczyńskimi było od lat głównym zadaniem propagandystów
III RP. Realizowanym jako strategia przejęcia, utrzymania i sprawowania władzy.
Intensyfikacja lęku, zastosowana jako forma manipulacji, okazała się
niezwykle skuteczna, umożliwiając sterowanie nastrojami społecznymi, a następnie
podporządkowanie decyzji wyborczych interesom wąskiej grupy beneficjantów. Na
tym lęku zbudowano „pozycję startową” Platformy Obywatelskiej, wmawiając
społeczeństwu, że wybór Tuska i spółki uchroni Polaków przed straszliwą
katastrofą „kaczyzmu”. Po wyborach 2007 r. natychmiast powierzono mediom
zadanie utrzymywania społeczeństwa w poczuciu zagrożenia recydywą rządów
PiS, koncentrując się jednocześnie na tworzeniu negatywnego obrazu
prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Ten prosty zabieg socjotechniczny, oparty na
manipulacji właściwej systemowi totalitarnemu, musiał okazać się efektywny
w społeczeństwie uzależnionym od przekazu telewizyjnego i powszechnego,
bezkrytycznego przyjmowania dziennikarskich relacji. W połączeniu z
dziennikarską autocenzurą i przemilczaniem wiadomości nieprzystających do
normy sprawił, że do świadomości Polaków nie mogła przedostać się żadna
informacja ukazująca prawdziwy obraz Lecha i Jarosława Kaczyńskich. Trudno o
bardziej wyrazisty dowód ciągłości systemowej III RP z okresem PRL jak właśnie
wieloletnia kampania propagandowa skierowana przeciwko prezydentowi i prezesowi
PiS. Znajdujemy w niej wszystkie elementy propagandy komunistycznej, w tym
podstawową i najmocniej eksploatowaną kategorię „wroga” – z powodzeniem
stosowaną również w Putinowskiej Rosji.
Państwa
członkowskie strefy euro i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zdecydowały w
niedzielę o udzieleniu pomocy dla Grecji. 110 mld euro zasili kasę tego kraju
w ramach trzyletniego programu. Hellada musi jednak wprowadzić szereg
drastycznych cięć. Grecy muszą podnieść podatki (m.in. VAT z 21 do 23
proc., akcyza na paliwa, wyroby tytoniowe i alkohol o 10 proc.), znieść 13. i
14. pensję w budżetówce, 13. i 14. emeryturę. Niezbędne są inne cięcia w
sferze wydatków państwa - zamrożenie płac i rent oraz emerytur w najbliższych
trzech latach. W 3 lata kraj musi zaoszczędzić 30 mld euro. Do 2014 roku
Grecja musi mieć deficyt budżetowy na poziomie nie wyższym niż 3 proc. PKB
(teraz - 13,6 proc. PKB). Grecja okłamywała całą Europę przed wstąpieniem
do strefy euro i już po wejściu do niej, przekazując nieprawdziwe dane odnośnie
do stanu gospodarki. Rząd Tuska również ukrywa prawie połowę deficytu budżetowego
(planuje 52 mld z 97 mld – obie liczby mogą się zmienić o kilka miliardów).
Zbliżamy się do sytuacji Grecji, czy też dostaniemy pomoc, a jeśli tak to
czy na równie złych warunkach czy może jeszcze gorszych?
Nie sam wybór
prezesa, czyli oddanie go pod pełną kontrolę niezlustrowanych środowisk i
partii rządzącej, jest w ustawie o IPN podpisanej przez Komorowskiego
najbardziej niepokojący. Prawdziwe przerażenie – nie przesadzam -
powinny bowiem budzić wprowadzone nią zmiany w dostępie do dokumentów SB i
wykorzystywaniu informacji w nich zawartych. O ile więc stara ustawa nie dawała
wglądu do wytworzonych przez siebie dokumentów i donosów funkcjonariuszom i
tajnym współpracownikom SB, po wejściu w życie tej właśnie podpisanej każdy
z nich będzie mógł otrzymać kopie wszystkiego co w ramach swojej
bezpieczniackiej kariery zgromadził lub wytworzył. W ręce funkcjonariuszy i
tajnych współpracowników SB trafią więc ich wszystkie raporty o osobach
przez nich inwigilowanych, wszystkie zgromadzone na nich haki, kompromitujące
informacje, czy zwykłe plotki. Wszystko co na swoje ofiary mieli. A dzięki
Platformie i Komorowskiemu, z tych dokumentów i donosów nie zostaną nawet
usunięte nazwiska osób trzecich, wszystko do wglądu. Ludzie, którzy przez
lata zajmowali się łamaniem innym życia i brali za to pieniądze, dzisiaj
dostaną z powrotem do ręki to co im wtedy do tego łamania życia służyło.
Wszystkie donosy i plotki, każdą kompromitującą ich ofiarę informację -
prawdziwą lub nie. Jakiż użytek można z tego dzisiaj zrobić, nawet nie próbuję
sobie wyobrażać.
Choć tak wiele się dzieje, odnotujmy to drobne wydarzenie − prokuratura
w Lublinie cichutko umorzyła śledztwo przeciwko CBA. Okazało się, że działaniom
agenta Tomka przeciwko Beacie Cielebąk-Sawickiej nic się nie da zarzucić.
Nikt oczywiście nie przeprosi za wylane kubły pomyj, nie odszczeka i nie
przyzna, że cały ten rechot był zupełnie nie pri czom − to wiadomo
ponad wszelką wątpliwość, bo które to już takie śledztwo, którego wszczęcie
było wielkim, „przełamującym” niusem, szeroko komentowanym, powtarzanym,
międlonym w publicystycznych dyskusjach TVN-ów i TOK FM-ów, kabaretach i
talk-showach, a potem cichutko zdechło z braku faktów? Z pamięci nie policzę.
Może ktoś zada sobie ten trud i sporządzi taką listę; nie mam wątpliwości,
że będzie długa. Niech w takim razie, oprócz kolejnych umorzeń, weźmie też
pod uwagę artykuł o transplantologii w „Gościu Niedzielnym”. Największe
wrażenie robi wykres liczby dokonanych przeszczepów w kolejnych latach. Jeden
rzut oka wystarcza, by szczęka opadła − okazuje się, że zawał
polskiej transplantologii zaczął się na rok, a właściwie dwa lata przed sławną
wypowiedzią Ziobry o Doktorze G., a właśnie krótko po tej wypowiedzi
sytuacja zaczęła się wreszcie poprawiać. Takie są fakty. A przecież
wszyscy słyszeliśmy nie dziesiątki, nie setki, ale tysiące razy, że to
Ziobro swoim „nieodpowiedzialnym” atakiem na zasłużonego lekarza spowodował…
A to kolejna GW-prawda była. Tylko kto zdoła podejść do każdego z Polaków
z osobna i każdemu z osobna wytłumaczyć, że coś, co wbito mu w głowę, w
istocie nigdy nie miało miejsca? Że Lech Kaczyński nigdy nie nazwał Boruca
„borubarem” − bo naprawdę powiedział „Boruc bardzo się starał”,
a tylko jakiś GW-niarz z akredytacją czy to nie dosłyszał, czy też zupełnie
bezczelnie zmyślił brednię, którą potem inni podobni mu powtarzali potem
tysiące razy. Znajomy wrócił z dalekiego kraju. W tym dalekim kraju usłyszał
od krajowca, co też ów krajowiec wie o Polsce. „A, tak… Ten prezydent, co
się rozbił w samolocie, to ten jakiś fanatyk religijny, co wierzył, że
manifestacje przeciwko niemu organizuje szatan?” Krajowcowi pomylili się
bracia, ale sam „fakt” chyba jeszcze pamiętamy. Kto nie pamięta, przypomnę
− Jarosław Kaczyński zacytował wiersz Kornela Ujejskiego „Chorał”,
skądinąd należący do lektur obowiązkowych, umieszczony w podręczniku dla
szkół średnich i mocno zapisany w polskiej historii. I ten cytat −
„inni szatani byli tu czynni” − bandy „dziennikarzy” z okolic
salonu kolportowały pod takimi właśnie tytułami: „Kaczyński wierzy w
Szatana!” „Premier: protesty pielęgniarek organizował… Szatan!” etc. A
potem sensacja ta szła przez cały świat, z powołaniem na źródła polskie i
okraszona wypowiedziami miejscowych GW-autorytetów, że, hm, tak, czy Kaczyński
naprawdę wierzy w Szatana nie mogę wyrokować, ale to rzeczywiście psychopata
i fanatyk zdolny do wszystkiego najgorszego. Czuję się znowu, jak w latach
dzieciństwa w PRL − czego człowiek nie tknie, czym się bliżej nie
zainteresuje, okazuje się, że nieprawda, wszystko było zupełnie inaczej. Z
ta jedną różnicą, że moje dzieciństwo przypadło na czasy peerelu późnego,
kiedy już świadomość, że komuniści kłamią zawsze i w każdej sprawie, była
dość powszechna, i ludzie nie wierzyli nawet wtedy, gdy oficjalna
propaganda przypadkiem powiedziała prawdę. Dzisiejsza Polska wydaje się
raczej na etapie wczesnego Gomułki − większość ludzi wciąż bezmyślnie
łyka propagandę, jak gęś karmę. Czy
tragedia smoleńska będzie momentem otrzeźwienia, jakim wtedy stało się
wspólne przeżywanie Millenium?
Piloci mający wiele godzin nalotów na Tu-154 postanowili zabrać głos po tym,
jak premier Donald Tusk publicznie wykluczył możliwość awarii remontowanej w
rosyjskiej Samarze sowieckiej konstrukcji. Jak twierdzą, przebieg zdarzeń na
lotnisku w Smoleńsku wskazuje na poważne uszkodzenie maszyny. Do tej pory, ze
względu na dobro śledztwa, milczeli. Czarę goryczy przelały jednak coraz
bardziej natarczywe i w żaden sposób nieudokumentowane próby obarczania
odpowiedzialnością za katastrofę prezydenckiego samolotu z 10 kwietnia na
lotnisku w Smoleńsku mjr. Arkadiusza Protasiuka. Podobnie jak rodziny katyńskie
piloci zwracają uwagę, że na pogrzeb kapitana w Grodzisku Mazowieckim nie
raczył się pofatygować żaden z członków rządu. To niechlubny precedens w
historii lotnictwa. Relacje świadków wskazują też, że pilot Tu-154M przed
upadkiem próbował jeszcze podejść do góry - bezskutecznie - co także może
wskazywać na utratę kontroli nad samolotem. W ocenie pilotów, od chwili kiedy
Tu-154M znalazł się na wysokości ok. 200 m, z samolotem działy się dziwne
rzeczy i wygląda to tak, jak gdyby samolot nie był już pilotowany, a po
prostu spadał. Zdaniem lotników, ogólnie Tu-154 był stosunkowo dobrym
samolotem, miał jednak kilka czułych punktów. Dlatego warto przyjrzeć się
katastrofom, jakim ulegały te maszyny. Wiele z nich było właśnie efektem
awarii drugiego silnika, który następnie niszczył instalację hydrauliczną
odpowiadającą za sterownie samolotem. Skoro tak, to dlaczego wersja awarii
maszyny została tak szybko odrzucona na boczny tor przez rosyjskich śledczych?
Przecież pierwsze dość kategoryczne zapewnienia, że samolot był sprawy,
pojawiły się już dzień po katastrofie. Czy
może to być związane z faktem, że rozbity samolot niedawno przechodził
remont generalny w zakładach rosyjskiego producenta? Czy wówczas coś mogło
zostać przeoczone?
Niepublikowany dotąd
fragment wywiadu ze zmarłym tragicznie pod Smoleńskiem Aleksandrem Szczygłą.
Były szef BBN mówi w nim o zaniechaniach gabinetu Donalda Tuska w kwestii
kupna nowych rządowych samolotów. Według słów ministra Szczygły: - po
przejęciu MON od Radosława Sikorskiego stwierdził nieprawidłowości w
przetargu na nowe samoloty rządowe - w ciągu 3 miesięcy rozpisał nowy
przetarg- w ciągu 4 miesięcy były zatwierdzone warunki techniczne na samoloty
średnie - w ciągu 8 miesięcy byłyby zatwierdzone na duże samoloty. Gdyby
minister Klich zachował tempo pracy ministra Szczygły, to przetargi na średnie
i duże maszyny powinny być już rozpisane do października 2008 r. Aleksander
Szczygło mówi też o tym, że Embraery, które minister Bogdan Klich chciał
wyleasingować od LOT, nie mają "specjalnych zabezpieczeń przed atakami
lub rakietami".
Rosjanie chcieli, żebym podpisała oświadczenie, że mogą spalić
rzeczy ojca. Rosyjska psycholog powiedziała mi, że są to strzępy ubrania
pobrudzone krwią, benzyną i błotem i właściwie nic z nich nie zostało.
Zgodziłam się. Tymczasem
wśród rzeczy ojca, które mi potem oddano, były prawie niezniszczone
blankiety biletów LOT, różaniec, harmonogram pobytu w Katyniu, telefon komórkowy,
który nie był uszkodzony i działał. Jeżeli ubranie było kompletnie
zniszczone, to gdzie był telefon i dlaczego ocalał? – z Małgorzatą
Wassermann, córką posła PiS, byłego ministra-koordynatora ds. służb
specjalnych, rozmawia Dorota Kania.
Na lotnisku w Smoleńsku na prezydenta czekało dwóch oficerów BOR, którzy
dotarli na miejsce wcześniej. Funkcjonariusze mieli zająć się jedynie
bezpiecznym rozlokowaniem prezydenta i pozostałych pasażerów w samochodach,
które miały ich zawieźć na miejsce uroczystości. W pozostałych kwestiach
ochrona prezydenta Kaczyńskiego i całej delegacji podlegać już miała
rosyjskim służbom. Jednak będący na miejscu polscy dziennikarze zaznaczali,
że ta również nie była wystarczająca. Nie tylko prezydent nie miał
odpowiedniej ochrony na czas lotu i pobytu w Rosji. Zabrakło bowiem także żandarmerii,
która w takich przypadkach powinna - osobno - czuwać nad bezpieczeństwem
generałów i dowódców wojsk. Tymczasem
jak powiedział szef BOR gen. Janicki, żadna ochrona dowódców z nimi nie
leciała. Dlaczego?
Czy to WSI
były przyczyną katastrofy w Smoleńsku? Samolot z dziennikarzami
wystartował do Smoleńska bardzo wcześnie, bo już o 5.30 ale tuż przed
startem dokonano zmiany JAKa-40 na inny. Według niepotwierdzonych informacji na
pokładzie JAKa mieli znaleźć się polscy generałowie, którzy przy zmianie
samolotu z nieznanych powodów zostali poproszeni o rezygnację z lotu i o dołączenie
do grupy pasażerów Tupolewa… Dlaczego w ostatniej chwili dokonano zmiany
samolotu? Nie znamy przyczyn. Nie wiemy również, czy z dziennikarzami mieli
początkowo lecieć wszyscy generałowie, czy tylko część delegacji sił
zbrojnych. Przy tej okazji warto sobie zadać kluczowe na tym etapie pytanie,
dlaczego delegacja sił zbrojnych nie uczestniczyła w „oficjalnych”
obchodach 3 dni wcześniej? Czyżby między najwyższymi polskimi dowódcami a
polskim rządem istniał jakiś poważny konflikt? Być może nieobecność
generalicji u boku Tuska w Katyniu była właśnie manifestacją niezadowolenia
dowódców. Incydent z gen. Skrzypczakiem, krytyka ze strony gen. Petelickiego
to tylko nieliczne przykłady niezadowolenia z polityki MON. Dodajmy, że
niezadowolenia całkowicie uzasadnionego. Do tego wszystkiego dochodzi
niespodziewanie szybka odbudowa wpływów rozwiązanych w czasie rządów PiS
Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI). Likwidator WSI, Antoni Macierewicz,
powiedział w swoim wywiadzie prasowym: „Platforma chce rehabilitować WSI,
flirtuje z Rosją, a ja wiem zbyt wiele o układach, nieprawidłowościach,
przestępstwach ludzi, których PO przywraca do władzy w służbach. ”Ten
szybki powrót do usług skompromitowanych i bezwzględnych ludzi z WSI nie
spotkał się jednak z uznaniem wojskowych. Indywidualne motywy niezadowolenia są
z pewnością zróżnicowane ale faktem jest to, że resort min. Klicha,
zatrudniający m.in. byłego szefa WSI na stanowisku szefa kadr, jest w klinczu
z generalicją… a raczej był. To właśnie w tych kręgach należy szukać
architektów zamachu, którego celem była eliminacja elity polskiego wojska
blokującej reaktywację tej mrocznej służby.
Profesor Antoni Dudek przedstawia najważniejsze
działania i sukcesy Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bardzo ważny i rzeczowy
artykuł.
Dyletantyzm czy celowe zaniedbania są na porządku dziennym w naszych służbach.
Oto na pogrzebie gen. Gągora na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie zgromadziła się
generalicja i oficjele, nie było żadnej ochrony. Pewien oficer NATO tak to
skomentował: „Macie szczęście,
że mimo waszego większego zaangażowania w Afganistanie niż hiszpańskie, nie
zainteresowali się wami dotąd terroryści, bo moglibyście stracić na tym
cmentarzu resztę generałów oraz ministra obrony i szefa BBN”.
Czy
prokuratura wojskowa będzie zdeterminowana, aby rzetelnie wyjaśnić katastrofę
w Smoleńsku? Naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski który kieruje
tym śledztwem miał na pieńku z prezydentem Lechem Kaczyńskim, który nie
podpisał jego nominacji generalskiej. Równie ważne są powody takiej decyzji
prezydenta, jak poważne i jakiej natury były zastrzeżenia Lecha Kaczyńskiego
wobec prokuratora Parulskiego?
Szef
MON Bogdan Klich wiedział o zaproszeniu najwyższych dowódców do Katynia. Kancelaria
Prezydenta wysłała pismo 17 marca. Dwa dni później trafiło ono do Bogdana
Klicha. Władysław Stasiak informuje w nim szefa MON, że prezydent zamierza
zaprosić do Katynia najważniejszych dowódców naszej armii. "Zgoda, zwłaszcza,
że ja też się wybieram" - podpisano B. Klich. Potem MON wysłało do
generałów pismo z "z uprzejmą prośbą o realizację". Nosi datę
23 marca i jest podpisane przez zastępcę dyrektora sekretariatu Ministra
Obrony Narodowej płk Piotra Nideckiego. Konstytucjonaliści sądzą, że
minister miał pole manewru. - Mógł poprosić o spotkanie z prezydentem, na którym
zgłosiłby swoje wątpliwości, bo w czasie pokoju to właśnie on kieruje całokształtem
działalności sił zbrojnych - przekonuje dr Marcin Wiszowaty. Postawę szefa
MON skrytykował gen. Gromosław Czempiński. „Minister Klich wiedział, że
poszczególni dowódcy dostali od prezydenta zaproszenie, ale nie wiedział, że
oni będą lecieć? Tu nie chodzi o to, czy minister Klich wyraziłby zgodę czy
nie, bo trudno wyobrazić sobie, żeby powiedział: "nie weźmiecie udziału".
Ale powinien wiedzieć, że oni zaakceptowali zaproszenie i będą lecieć.
Powinien zainteresować się, zapytać: „a jak lecicie”? I wtedy może
odezwałby się jakiś dzwonek alarmowy, że wszyscy polecą jednym
samolotem" - powiedział generał.
Jacek
Sasin z kancelarii prezydenta twierdzi, że MON miało pełną wiedzę na temat
szczegółów transportu polskiej delegacji do Katynia 10 kwietnia. Wcześniej
szef MON Bogdan Klich zapewniał, że zgodził się na udział najwyższych dowódców
w uroczystościach w Katyniu, ale nie wiedział, że polecą jednym samolotem.
Kancelaria prezydenta wysłała listy osób z podziałem na samoloty do podległego
MON dowództwa sił powietrznych i do 36. pułku. - Te instytucje musiały
wiedzieć, że dziennikarze lecą jakiem, a cała delegacja w tym wszyscy dowódcy
- tupolewem - twierdził Sasin. Dlatego twierdzenia Bogdana Klicha są dla niego
absolutnie niezrozumiałe.
-
To próba przekształcenia Sejmu w sejm niemy. To nie ma nic wspólnego z
szacunkiem dla ofiar. Szacunek dla ofiar to wyjaśnienie tego, co się stało -
komentuje Antoni Macierewicz wystąpienie Donalda Tuska przed posłami oraz
uniemożliwienie posłom opozycji zadawania pytań ministrowi Klichowi.
Na pytanie w sondzie fakt.pl „Czy
wierzysz, że przyczyną katastrofy był zamach?”, przy ponad 1800 głosujących
72% odpowiedziało twierdząco, a 28% zaprzeczyło.
Mnie
to, że czarne skrzynki naszego samolotu badają Rosjanie, nie napawa
zadowoleniem. Mało tego, Rosjanie podobno mają nam dać tylko spisane przez
siebie zapisy, stenogramy z taśm, ale samych czarnych skrzynek nam nie oddadzą.
Przecież to jest polska własność! Każdy kawałek, każda część tego
samolotu została kupiona przez nas. Jak można nam nie oddać naszej własności?
Jak to możliwe, że nasi prokuratorzy muszą występować do Rosjan o
przekazanie nam zapisów? To godzi w nasz honor, godzi w suwerenność narodową.
Ale to, co mnie najbardziej przeraża i dlaczego napisałem mój list otwarty do
premiera, to fakt, że nasze władze akceptują to bez żadnych protestów. Mało
tego, jeszcze się do Rosjan przymilają. Pomysł na ustanowienie komisji złożonej
z niezależnych zagranicznych ekspertów wziął się z tego, że nie ufam ani
Rosjanom, ani – przykro to powiedzieć – polskim śledczym. Rosją rządzi
były agent KGB, członek klanu czekistów. Jego ojciec był w NKWD, a dziadek
był kucharzem Lenina. Przecież nikt nie każe rządowi Tuska iść z Rosją na
noże. Nikt im nie każe, żeby zagrozili, że jeżeli nie dostaniemy czarnych
skrzynek, to wysadzimy w powietrze mauzoleum Lenina. Chodzi po prostu o
zdecydowane wystąpienie w obronie naszej racji stanu. Niestety, w postawie tego
rządu widzę nastawienie PRL-owskie. Obawę przed zrobieniem przykrości, narażeniem
się Wielkiemu Bratu. Rosjanie powinni powiedzieć: zginął wasz przywódca, wy
tę sprawę wyjaśnijcie. To oni powinni pomagać przy naszym śledztwie, a nie
odwrotnie. W ten sposób pokazaliby, że mają czyste intencje i wokół całej
sprawy nie byłoby żadnych niedomówień. Gdyby tak zrobili, prorosyjska
euforia, jaką można zaobserwować w polskich mediach i wśród polskich
polityków, byłaby rzeczywiście uzasadniona. Gdyby żył prezydent Kaczyński,
nigdy nie pozwoliłby na coś takiego, co teraz obserwujemy.
Filip
Stankiewicz
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.