opublikowano: 07-01-2013
Ostróda.
Trudne sprawy - Strażnik
aresztu śledczego za kratami
Odrzucona
miłość wyzwala w ludziach przeróżne reakcje. Pani M. postanowiła się zemścić
i „poszła na całość”. O tym, co potrafi zdziałać urażona kobieca
duma, jak może zniszczyć partnera, wykorzystując do tego znajomości w sądzie
– opowiada nam Robert Trębicki, były funkcjonariusz służby więziennej.
Pan Robert i pani Magda
poznali się w lipcu 2003 roku podczas koncertu disco polo w Ostródzie. On
mieszkał wtedy w Olsztynie, ona w Ostródzie.
-
Przyjechałem na koncert sam. Magda stała z boku. W pewnym momencie zawołała
mnie i podeszła – opowiada mężczyzna
– Tak się poznaliśmy. Ja miałem wtedy 27, a ona
23 lata.
Znajomość trwała rok i
dwa miesiące. Młodzi pokochali się i przypieczętowali swoją miłość ślubem,
który odbył się 24 września 2005 r. Zamieszkali w Olsztynie, w kawalerce
pana Roberta. Po jakimś czasie pani T. chciała przeprowadzić się do Ostródy.
Zdarzyło się nawet kilka kłótni.
-
Już podczas tych nieporozumień, teściowa straszyła mnie, że jeżeli będę
kłócił się z żoną, ona wykorzysta swoje znajomości w ostródzkim sądzie,
w którym, jak twierdziła, ma potężne układy. Ona jest tam kasjerką a jej
druga córka - kuratorem. Nie traktowałem tych pogróżek poważnie. Ot, takie
gadanie – myślałem sobie. Kupiliśmy
mieszkanie w Ostródzie i po ok. dwóch latach przeprowadziliśmy się tutaj – mówi pan Robert.
Kłótnie między małżonkami
narastały, ale, w ocenie mężczyzny, przez dłuższy czas nie było najgorzej.
Związek jednak powoli ulegał rozkładowi. W marcu 2011r. pan Robert postanowił
złożyć pozew rozwodowy do Sądu w Elblągu.
-
Ostatecznie nie zdążyłem tego zrobić
– opowiada – ponieważ
ok. 28 marca 2011r. dostałem trzy pozwy żony: o alimenty, o ustalenie kontaktów
z dzieckiem i podział majątku. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to,
że rozprawa miała odbyć się już 7 kwietnia, czyli za dziesięć dni.
Normalnie, czeka się ok. 2 – 4 miesięcy.
Szóstego kwietnia pan Trębicki
złożył pozew rozwodowy. W związku z tym, następnego dnia odbyła się tylko
jedna rozprawa, o rozdzielność majątkową.
-
Sędzia, który dostał tę sprawę
– mówi mężczyzna – powiedział, że nie poprowadzi jej, ponieważ
zna moją żonę i jej rodzinę. W związku z tym, sprawę przeniesiono do Elbląga
a stamtąd do sądu w Iławie. I tu zaczęły się „schody”. Teściowa i
szwagierka nachodziły mnie i
straszyły, że jeżeli nie wycofam pozwu rozwodowego, zniszczą mnie swoimi układami
w sądzie. Powiedziały, że na funkcjonariusza służby mundurowej najlepiej
jest wymyślić zarzut znęcania się nad żoną. Za
święty spokój i zachowanie pracy, czyli za nieskładanie pozwu o znęcanie się,
żona, szwagierka, teściowa i szwagier zaczęli żądać ode mnie
astronomicznych sum pieniędzy. Żona żądała w liście, który mam zachowany,
szesnastu tysięcy złotych. Teściowa ze szwagierką też żądały pieniędzy.
Mało tego. 19 listopada 2011r. przyjechał do mnie szwagier i
zażądał 12 tys.zł. za „święty spokój”. Ponieważ bałem się, że
stracę pracę, chciałem dać 9 tys.zł. Skonsultowałem to z adwokatem, który
poradził mi dać te pieniądze, bo może dadzą mi ten spokój. Po dwóch
godzinach spotkałem się ponownie ze szwagrem i okazało się, że stawka jest
już dużo wyższa. Żądał dla siostry ponad 60 tys.zł. Nie miałem takich
pieniędzy. Nawet gdybym miał, nie dałbym ich, bo nie czuję się na tyle
winny, żeby płacić za coś, czego nie zrobiłem.
Pan Robert pozwu nie wycofał.
Twierdzi, że nie znęcał się nigdy nad żoną i wierzył w obiektywizm Sądu.
Pierwsza sprawa rozwodowa odbyła się 31 maja 2011r.
-
Żona nie chciała dać mi rozwodu
– mówi mężczyzna – mówiła w sądzie, że żyjemy ze sobą nadal i
wszystko jest dobrze. Liczyła na to, że wycofam pozew. Magda kochała mnie i
twierdziła, że jeżeli spróbuję od niej odejść, ona mnie wszelkimi
sposobami zniszczy. Straszyła mnie mamą, siostrą i sędzią Robertem R., który
jest jej kolegą. Gdy byliśmy narzeczeństwem, przedstawiła mi tego pana jako
jej dobrego przyjaciela.
Do drugiej sprawy
rozwodowej doszło 5 lipca ub.r. Pan Trębicki dowiedział się, że żona
zgadza się już na rozwód.
-
Tak naprawdę, to go nie chciała –
mówi pan Robert – ale widziała, że ja się nie wycofam. Dlatego,
8 lipca zgłosiła na policję skargę o psychiczne znęcanie się nad nią.
Mnie powiedziała, że gdybym pracował w cywilu, nie robiłaby tego, ale, że
jestem strażnikiem w areszcie śledczym, to na pewno zwolnią mnie z pracy i to
będzie jej zemsta.
Z chwilą przesłania aktu
oskarżenia o znęcanie się nad żoną do Sądu Rejonowego w Ostródzie, w dniu
2 grudnia 2011r. pan Robert został zawieszony w pełnieniu dotychczasowych
obowiązków na okres jednego roku.
-
Sądziłem, że żona mówi o tych układach w sądzie tylko po to, żeby mnie
postraszyć – twierdzi pan Trębicki – Wierzyłem,
że sędzia oceni prawdę obiektywnie. Żona przedstawiła świadków; matkę,
siostrę i dwie przyjaciółki, które zeznały, że osobiście nie były świadkami
przestępstwa, ale wiedzą o tym ze słyszenia, od Magdy. Żona, żeby być
wiarygodną, poszła nawet ,chyba dwa razy, do psychoterapeutki tylko po to, żeby
dostać papierek świadczący o tym, że szukała pomocy. Ja miałem wystarczające
dowody na to, że żadnego znęcania się nie było. Na przykład: żona zgłosiła
skargę o znęcanie się nad nią ósmego lipca, a ja przedstawiłem sms-y od
niej, które otrzymywałem do końca czerwca , świadczące o wielkiej miłości
i seksie między nami. Poza tym, żona pisała o naszym małżeństwie, coś w
formie pamiętnika – listu, który przez przypadek przechwyciłem i dałem sądowi.
Miałem też swoich świadków. Sąd przesłuchał policjanta, który był u nas
na interwencji w sierpniu br. ( bo przy większej awanturze wzywaliśmy policję)
i przy którym, według oświadczenia żony, ubliżałem jej i byłem agresywny.
Policjant zeznał, że nic takiego nie miało miejsca a ja zachowywałem się
normalnie.
Pan Robert opowiada, że w
Elblągu wykonano badania psychologiczno-pedagogiczne jego, żony i córeczki,
które, jak mówi, potwierdziły, że tworzą zgodną i dobrą rodzinę. Mężczyzna
otrzymał też od swojego księdza opinię, według której bardziej wiarygodną
osobą w tym małżeństwie jest mąż.
Straszyli
mnie cały czas, że zamkną mnie do więzienia. Nawet moja sześcioletnia córeczka,
bawiąc się ze mną, powiedziała: „Tatusiu, ty otwierasz drzwi skazanym, a
jeszcze trochę, to tobie będą otwierali drzwi. Bo ciocia, babcia, wujek i
mama zamkną cię do więzienia”.
Sytuacja rozwijała się.
-
Dopóki się nie wyprowadziłem z domu, czyli do 27 czerwca, żyliśmy z żoną
jak normalne małżeństwo i udowodniłem to w sądzie. Nawet siostra Magdy nie
wiedziała o tym.
Żona pana Roberta została
również oskarżona za popełnienie przestępstwa;
-
Kiedyś, po jakiejś kłótni, gdy się kąpałem –
opowiada p. Trębicki – Magda
pchnęła mnie i przewróciłem się, uszkadzając kręgi szyjne. Na zwolnieniu
lekarskim byłem 79 dni.
Nagonka na pana Roberta
trwała, jak twierdzi, przez cały czas. Niejednokrotnie wzywany był na policję.
- Szwagierka, Dorota O. zgłaszała, że ja ją
straszę – mówi mężczyzna – Pierwsze
wezwanie dotyczyło jakiegoś listu, rzekomo pisanego przeze mnie. Powołano
grafologa, który, z tego co wiem, wykluczył moje autorstwo. Było to ponad rok
temu, więc gdyby stwierdzono moją winę, dawno zostałbym oskarżony. Dziewiątego
lutego 2012r. zostało przeprowadzone na policji w Ostródzie badanie mojego
DNA, żeby porównać ze śliną ze znaczka na kopercie. Ponieważ moja
szwagierka jest kuratorem, niejednokrotnie skazani, będący pod jej nadzorem,
wysyłali do niej listy z pogróżkami. Do tej pory nie ma przeciwko mnie
zarzutu w tej sprawie.
Pan Robert uważa, że w całej
tej sprawie, żona korzysta ze znajomości z sędzią Robertem R.;
-
Moja żona zawsze powoływała się na tego pana. Mówiła, że on załatwi dla
niej w prokuraturze wszystko. Gdy zgłosiłem napaść żony zakończoną urazem
kręgosłupa, pierwotnie prokuratura sprawę umorzyła. Magda śmiała mi się w
oczy twierdząc, że załatwił to jej kolega Robert. Ja tego nie wiem i tego
pana nie oskarżam. Powtarzam słowa żony. Napisaliśmy z adwokatami zażalenie.
Sąd w Ostródzie stwierdził, że zażalenie jest zasadne i sprawa trafiła do
ponownego rozpatrzenia. Prokuratura ponownie ją umorzyła. Mój adwokat napisał
subsydiarny akt oskarżenia i w styczniu br. sprawa się rozstrzygnie. W międzyczasie,
żona zgłaszała na policję różne skargi na mnie, np., że uszkodziłem jej
laptopa. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu. Natomiast wszystko, co
ja daję do sprawy, pani sędzia Marzena M. oddala. W czerwcu 2012r. żona zgłosiła
na policję i napisała do sądu, że ja rozwalam jej samochód, że jeżdżę
za nią, że ją nękam itd.
Na podstawie skarg pani T.
sąd zastosował wobec jej męża dozór policyjny. Raz w tygodniu pan Robert
meldował się na komendzie ostródzkiej policji.
-
Żona nadal pisała do sądu i policji
– wspomina p. Trębicki – Oskarżała mnie o demolowanie drzwi itp. Kilka
razy zgłaszała uprowadzenie przeze mnie własnego dziecka. Ponieważ
orzeczenie sądu w sprawie kontaktów z córką nie było jeszcze prawomocne,
brałem ją innego dnia, niż ustalił to sąd. Policjanci po każdym zgłoszeniu
żony dzwonili do mnie i pytali, czy z dzieckiem wszystko jest w porządku.
Nawet kiedyś zawiozłem małą na komendę, żeby pokazać, że nic jej nie
jest.
Dwunastego września br.
miała odbyć się sprawa w sądzie o znęcanie się pana Roberta nad żoną.
-
Dzień wcześniej przyjechałem do Ostródy po dziecko, ale żona nie chciała
mi go dać. Powiedziała: „Jutro jest sprawa i od jutra będziesz siedział w
areszcie” – opowiada p. Trębicki
– Nie wierzyłem
jej, ale tak się stało. Skąd wiedziała? Na rozprawie, pani sędzina
powiedziała, że podczas przerwy rozważy zastosowanie wobec mnie aresztu
tymczasowego. Powiem szczerze; wyszedłem z sali sądowej i ukrywałem się
przed policją przez tydzień. Ostatniego dnia byłem u rodziców, żona doniosła
o tym policji, która przyjechała ze strażą pożarną i wyciągnęli mnie
stamtąd.
Pierwszy dzień aresztu pan
Robert spędził w Iławie, a dalszy okres; od 19 września do 13 grudnia 2012r.
– w Elblągu. Ponownie zastosowano wobec niego dozór policyjny, który
realizuje w swoim miejscu zamieszkania, w Olsztynie.
-
Moja mama była tęgą osobą – mówi
– Teraz jest
chuda jak patyk, to z nerwów. Mam dwóch najlepszych adwokatów ostródzkich.
Wykazaliśmy w sądzie wszystkie kłamstwa żony. Co jest dziwne? Z reguły,
pierwszy wyrok za znęcanie się obejmuje karę w zawieszeniu. Natomiast na
mojej ostatniej sprawie, pan prokurator zażądał bezwarunkowego więzienia na
dziesięć miesięcy. I to po tym, gdy moi adwokaci wykazali nieprawdziwość
zarzutów. Oprócz sprawy za znęcanie się, toczy się druga, w sprawie
zniszczonej, rzekomo przeze mnie, matrycy laptopa. Obie prowadzi ta sama sędzina.
Gdy byłem w areszcie, próbowaliśmy wyłączyć ją i cały sąd ze względu
na znajomość z teściową, żoną i szwagierką. Żądał tego również
Prokurator Rejonowy Zdzisław Łukasiak. Wszyscy sędziowie uczciwie się wyłączyli.
Jedynie pani Marzena M. nie zrobiła tego. Gdy chcieliśmy wyłączyć panią M.
ze sprawy o uszkodzenie laptopa, nasz wniosek trafił do sędziego Roberta R. On
zdecydował, że ta pani ma prowadzić jednak tę sprawę. Mam to wszystko w
papierach. To potwierdza słowa mojej żony, że sędzia R. będzie namawiał
koleżankę M. do tego, żeby mnie „ugotować”. Nie mam wątpliwości, że
ci oboje sędziowie działają w porozumieniu na korzyść mojej żony a
wszystkim kieruje Dorota O., moja szwagierka. Przecież, jako kolega Magdy i jej
siostry, sędzia R. powinien wyłączyć się ze sprawy.
A ja naiwnie wierzyłem w sprawiedliwość sądu.
Pan Trąbicki przewiduje,
że sąd go jednak skaże.
-
Mowy końcowe adwokatów pokazały, kto kłamie, dowody też. Mimo to,
prokurator żąda dla mnie dziesięciu miesięcy pozbawienia wolności, bez możliwości
zawieszenia kary. Dopóki sprawę prowadzi pani M., innej decyzji się nie
spodziewam. Przecież moja żona, jej siostra i matka wciąż mi powtarzały, że
pan sędzia Robert R. ma układy w prokuraturze, że rządzi tam i zrobi tak,
jak chce Magda. To nieprawdopodobne, żeby takie rzeczy działy się w sądzie.
Przecież nie ma naocznych świadków tego, że niby znęcałem się nad żoną.
Ani sąsiedzi nie słyszeli, ani rodzina żony. Takie zeznania, że Magda im
opowiadała, nie stanowią dowodu. Słyszałem, że moja szwagierka, Dorota O. złożyła
na mnie doniesienie do prokuratury o jej nękanie. Dowodem są zdjęcia, gdy na
parkingu, położonym blisko jej domu, stawiałem samochód. A ja przyjeżdżałem
tam tylko do znajomych. Parking jest dla wszystkich chyba? Inny zarzut, to ten,
że dzwoniłem do niej, żeby odczepiła się od mojej rodziny i mojego dziecka.
Ona uznała to za nękanie. Pani Dorota O. wielokrotnie powoływała się na
znajomość z prezesem sądu. Mówiła, że chodziła z tym panem do szkoły i
że on jej pomoże. Szczerze mówiąc, wykluczam taką możliwość, bo wiem, że
prezes sądu jest człowiekiem uczciwym i nigdy by nie poszedł na takie układy.
Jestem pewny, że ten pan nie przyłożył ręki do tej sprawy. Podobnie jak
inni sędziowie. Założyłem sprawę przeciwko kurator Dorocie O. o to, że
„wyprowadzała” wszystkie informacje dotyczące moich spraw na zewnątrz. Żona
wiedziała o wszystkim na bieżąco bez zaglądania w akta. Nawet o wizycie
kuratorki, która miała za zadanie sprawdzić, w jakich warunkach żyje moje
dziecko, pani O. uprzedzała swoją siostrę. Prokuratura oddaliła moje
doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, ale sąd w Iławie uznał
moje zażalenie za zasadne i rozprawa się odbędzie.
Pan Robert twierdzi, że
jego małżeństwo rozpadło się nie tylko z winy żony. Poczuwa się do częściowej
odpowiedzialności za rozkład ich pożycia. Uważa jednak, że jego żonie
chodzi głównie o pieniądze. Z podziału majątku dostałby on bowiem ok. 60
tys.zł. plus ok. 30 tys.zł. odszkodowania za uszkodzony kręgosłup. Sprawa
rozwodowa odbędzie się dopiero po uprawomocnieniu się wyroków w sprawach
karnych, które mają oboje małżonkowie. Pan
Robert został bez pracy i środków do życia. Złożył wniosek o zmniejszenie
alimentów, bo nie jest w stanie płacić wcześniej zasądzonych. Chce mieć już
tylko spokój i widywać dziecko.
Nie jest naszym zadaniem
wszczynanie „śledztwa” w opisanej sprawie. Od tego są inne instytucje.
Prezentujemy powyższy materiał, za który pełną odpowiedzialność bierze
opowiadający tę historię, pan Robert Trębicki po to, aby zwrócić uwagę na
zło, które nas otacza. Często docierają do nas informacje o nieprawidłowościach
w pracy ostródzkiego wymiaru sprawiedliwości. Pan Robert pierwszy odważył się
o tym powiedzieć publicznie. Może historia ta wywoła u osób zainteresowanych
jakieś refleksje i spowoduje poprawienie jakości pracy najważniejszej
instytucji, która nie powinna rządzić się układami i znajomościami, lecz
przeciwnie, być przykładem praworządności.
My będziemy przyglądać się dalszym etapom tej sprawy.
Czytelnik
AP
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.