opublikowano: 26-10-2010
Kursa - Podstawy wniesienia kasacji od wyroku „Sądu” Apelacyjnego w Krakowie z dnia 12.07.2006 cz.2
V.
Odnosząc się do zarzutów zawartych w apelacji obrońcy oskarżonego
podnieść należy co następuje:
1. W pierwszej kolejności zauważyć należy, że poszczególne z nich formułowane są w taki sposób, iż trudno ustosunkować się do nich wprost. Dotyczy to w szczególności tych, które dotyczą obrazy prawa procesowego. Zarzuty apelacji są sformułowane w ten sposób, iż nie można dokonać jasnego podziału, w której części dotyczą obrazy prawa materialnego, a w której części prawa procesowego, à trudno się temu dziwić, bo jest takie nagromadzenie błędów w moim „procesie” sądu Maczugi i Rzeszutowej, że właściwie trudno to wszystko dokładnie podzielić i sklasyfikować. Ja starałem się wypunktować wszystkie podstawowe błędy w mojej apelacji – cz. 1 (tej 234 stronnej), ale nie było to łatwe zadanie. Oczywiście prawdą jest, że wystąpienie błędów proceduralnych (errores in procedendo) – art. 438 pkt 2 kpk oraz błędu w ustaleniach faktycznych (error facti) – art. 438 pkt 3 kpk powoduje, że nie ma sensu mówić o obrazie prawa materialnego (art. 438 pkt 1 kpk). Niemniej wszystko jest w farsie mojego „procesu” tak pochrzanione, że faktycznie nie wiadomo, co należałoby wypunktować. Ponadto wszystkie błędy łączą się ze sobą – dając w konsekwencji totalny chaos. Ale podstawowy błąd jest jeden. To nie był żaden cywilizowany proces, tylko pokaz średniowiecznej inkwizycji, pokaz jak w Polsce‘2006 można dowolnie łamać prawo przez tych, którzy mają tego prawa przestrzegać, pilnować i egzekwować – przez sędziów.
albowiem
skarżący kwestionując opinię biegłych psychiatrów odnosi się do kwestii
obrazy prawa materialnego polegającego na nie przyjęciu przez Sąd Okręgowy,
że oskarżony działał w warunkach art. 31 § 1 kk.
W
pierwszej kolejności zostaną omówione te z nich, które dotyczą kwestii związanych
z obrazą prawa procesowego, a w dalszej części dotyczące poczytalności
sprawcy oraz oceny opinii sądowo-psychiatrycznych ( co należy do obrazy prawa
procesowego ale ma ścisły związek z zarzutami dotyczącymi poczytalności
sprawcy, a także oceną przypisanego oskarżonemu zamiaru umyślnego popełnienia
przestępstwa opisanego w pkt I - III aktu oskarżenia. Ponieważ zarzuty odnoszące
się do oceny stanu poczytalności oskarżonego oraz oceny wartości dowodowej
opinii sądowo-psychiatrycznych są ze sobą powiązane, dlatego też zastaną
omówione łącznie w osobnym rozdziale.
Apelacja
okazała się jedynie na tyle skuteczna, iż spowodowała zmianę zaskarżonego
wyroku przez przyjęcie, że oskarżony dopuścił się czynu przypisanego mu w
punkcie pierwszym zaskarżonego wyroku w warunkach ograniczonej
poczytalności w rozumieniu art. 31 § 2 kk.
1.
Za całkowicie nieprzekonywujący należy uznać zarzut obrazy art. 25 §1
kk.
Teza
jakoby oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej jest tak absurdalna,
dlatego nie wymaga ze strony Sądu Apelacyjnego szerokiej analizy.à
wszystko jest „absurdalne”, co dotyczy mojej obrony. Dlatego z uporem Maczugi
maniaka oddalano wszystkie
moje wnioski dowodowe. Uchylano wszystkie moje pytania mające wykazać, co się
faktycznie działo. Dla Dziubana to, że byłem atakowany przez R. jest
„absurdalne”, ale nie jest „absurdalne”, że człowiek przez 41 lat
uczciwego życia dochodzi do wszystkiego, do własnej rodziny z 2 małych dzieci
i tak „umyślnie” „planuje” zabójstwo innego człowieka w środku dnia, we własnym domu, z legalnie posiadanej broni, na tydzień przed
chrztem swojego drugiego dziecka. Nie jest dla Dziubana „absurdalne”, że osoba „o
bardzo wysokiej inteligencji” (czyli o bardzo wysokiej umiejętności
przewidywania konsekwencji swoich zachowań à vide Zimbardo’ PWN 2004 s. 559) popełnia
„przemyślane” i „zaplanowane”
przestępstwo, zagrożone maksymalną karą i to w sposób, który natychmiast
powoduje ujęcie osoby strzelającej. Że każdy umyślny, ale chociaż
minimalnie poczytalny przestępca stara się uniknąć kary, jeżeli już
zdecyduje się popełnić przestępstwo. Nie
jest dla Dziubana „absurdalne”, że osoba o „głęboko zaburzonej świadomości”
może ponad 41 lat przeżyć idealnie, a te wszystkie paskudne pomówienia
esbeka i Jadwigi – kompletnie nie trzymają się jakiejkolwiek logiki i
realiów. Nie jest dla Dziubana „absurdalne”, że Agnieszka – w sądzie
w 2003 roku, na wózku inwalidzkim powiedziała: „mieliśmy prawo do
nadbudowy” (!) czyli do MOJEGO WŁASNEGO
MIESZKANIA !!!
Z zebranego w sprawie materiału dowodowego nie wynika bowiem w żaden
sposób, że oddanie strzałów do pokrzywdzonych było wynikiem reakcji na
jakikolwiek zamach z ich strony na oskarżonego.
Rozważanie zachowania oskarżonego przez pryzmat działania w warunkach
przekroczonej obrony koniecznej opisanej wart. 25 § 2 kk bądź też usiłowanie
wykazania, że przekroczenie granic obrony koniecznej było wynikiem wzburzenia
usprawiedliwionego okolicznościami zamachu nie mają w tej sytuacji
jakichkolwiek logicznych przesłanek. Skoro brak było ze strony pokrzywdzonych
jakichkolwiek elementów bezpośredniego bezprawnego zamachu na oskarżonego to
brak jest podstaw do ustosunkowania się do twierdzeń w tym przedmiocie
zawartych w uzasadnieniu apelacji.à
w ten paskudny sposób prowadzono moją sprawę. Apriorycznie przyjęto tylko
wszystko, co mnie może obciążyć. Np.
zeznania Leszka Finowskiego k-765-767.
Z bardzo obszernego jego zeznania, że nigdy nie byłem konfliktowy, że
normalnie żyłem w moim domu (on kilka lat mieszkał w tym domu, gdy już
pojawiły się R. w Krakowie) wybrano tylko jedno. Że „podobno” kiedyś
wjechałem jakimś samochodem na drugi. Akurat
jest to jedyna informacja, którą L. Finowski
znał ze „słyszenia”, bo
nigdy nie był świadkiem takiego zdarzenia (nie było nigdy takiego epizodu),
natomiast całe jego zeznanie – ewidentnie wskazujące, że mam całkowicie
normalną osobowość – ominięto. Faktycznie brak jest jakiegokolwiek materiału
do „logicznego” uzasadnienia, że to
R. były agresorami, bo … sąd nie dopuścił, aby taki materiał się pojawił.
W
tej sytuacji brak było przesłanek do tego, aby Sąd Okręgowy w ogóle rozważał
zachowanie oskarżonego przez pryzmat art. 25 kk. Niewątpliwie skarżący ma
rację twierdząc, że interpretacja strony podmiotowej podejmowania obrony
koniecznej przed niektórymi atakami i zniewagami może być trudna, lecz w
sytuacji gdy brak w zachowaniu pokrzywdzonych jakichkolwiek znamion zamachu na
oskarżonego to dokonywanie dalszej analizy tego problemu należy uznać za
bezprzedmiotowe.à
to prawda, panie Dziuban. R. to były anioły. A wszystkie roszczenia –
ich absurdalne „wnioski” do sądu, wredne szkalowanie mnie u dzielnicowego Rajtara („uderzyłem R. w twarz z otwartej
ręki” - karta 256), nawet tak ewidentna i niczym nie sprowokowana fizyczny
agresja R. na mnie, gdy
jesienią 2000 sprzątałem swoje nowo kupione Audi A 6 – to wszystko jest
„bezprzedmiotowe”.
3.
Nie jest zasadny zarzut przyjęcia za udowodnioną tylko jednej z możliwych
wersji zajścia - w ocenie skarżącego niekorzystnej dla oskarżonego - mimo
istnienia innych wersji nie przedstawionych przez obronę.
Odnosząc się do powyższego zarzutu w pierwszej kolejności wskazać należy, że skarżący w zasadzie nie podaje jakie to inne wersje zdarzenia w dniu 27 września 2001 roku zostały przez obronę zaprezentowane. à przecież Maczuga nie pozwolił mi zeznawać w sądzie. „Skoro oskarżony nie zeznawał na pierwszej rozprawie, to już zeznawał nie będzie”. I nie zeznawałem. Ale wystarczyłoby, aby Dziuban przeczytał chociażby artykuł w „Polityce” – 30.10.2004, „Serce mocniejsze niż nerwy”, aby poznać „inną” wersję. Oczywiście „absurdalne” jest, aby jakaś polska sędzia i to do tego koleżanka Dziubana mogła sprzedać wyrok R. A to, że Marian S zeznał, że dzień przed rozprawą (26.09.2001) jego córka telefonowała do niego i mówiła, że „wszystko będzie po ich myśli”, to pewnie wynikało z wizyty R. u wróżki.
Andrzej
Kursa odnośnie samego przebiegu zdarzenia, które spowodowało śmierć
pokrzywdzonych Artura i Jana R. oraz ciężkie obrażenia ciała Agnieszki R.,
nie złożył żadnych w tym przedmiocie wyjaśnień, zasłaniając się niepamięcią.
à
to, co podaję, to „zasłanianie się” niepamięcią.
A jaki ma dowód Dziuban, Maczuga i moi wszyscy „biegli” od siedmiu
boleści, że faktycznie „zasłaniałem się” niepamięcią, a nie, że
faktycznie nie pamiętałem samej tragedii oraz tych kilkunastu (?) minut ją
poprzedzających.
W
żaden sposób nie kwestionował on w zasadzie przebiegu dokonanych przez Sąd
Okręgowy ustaleń. Rozbieżności
dotyczą w szczególności oceny tła konfliktu pomiędzy oskarżonym a rodziną
Rojszczaków. Andrzej Kursa usiłował wykazać, że to jego sąsiedzi byli
osobami agresywnymi, prowokującymi konflikty sąsiedzkie, a w konsekwencji
zamierzali pozbawić go mieszkania.
Stanowisko
Sądu Okręgowego, który nie dał wiary tym sugestiom jest w pełni przekonywujące.
Dokonane przez Sąd Instancji ustalenia dotyczące wzajemnychà
A.K. „usiłował wykazać”, tym
„sugestiom” – wszystko jest u mnie fałszem. Za to wszystko, co podają
chorzy z pazerności – esbek, oficer Milicji Obywatelskiej
z lat 1966-1985 to jest prawda.
relacji sąsiedzkich pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonymi są wolne od
jakiejkolwiek dowolności i nie naruszają zasady swobodnej oceny dowodów.
Wynika z nich w sposób jednoznaczny, że to oskarżony od dłuższego czasu prowokował sąsiedzkie konflikty, których źródłem problemy były wynikające z zamieszkiwania w jednym budynku. Ta postawa Andrzeja Kursy wynika przede wszystkim ze stwierdzonych u niego cech osobowości. à oczywiście jest to logiczne. Dla Dziubana. Bo osobowość ma się niezmienną od ok. 30 roku życia. Wtedy kończy się rozwój ludzkiego mózgu i osobowość jest wtedy trwałą cechą – uwidaczniającą się w różnych sytuacjach życiowych. Karta 725 – Tomasz L. – najbliższy przyjaciel R. zeznał, że od zamieszkanie 27.09.1994, do powrotu z USA (w marcu 1999 roku) „stosunki były wręcz bardzo dobre”. Czyli przez okres 4,5 lat wspólnego zamieszkiwania w jednym domu z Andrzejem Kursa w ocenie R. wszystko było w porządku. Wręcz „bardzo dobrze”. A po ich powrocie – przez 2,5 lata „nagle” się wszystko popsuło. Tylko, że osobowość jest niezmienna, panie Dziuban i niemożliwym jest, aby te „ustalenia” były prawdziwe.
Dokonana w tym przedmiocie ocena zeznań świadków opisujących
zachowanie oskarżonego w stosunku do rodziny R. nie budzi zastrzeżeń.
W szczególności dotyczy to zeznań Jadwigi, której wiedza w tym przedmiocie była najpełniejsza.à to oczywiście jest prawda. Szczególnie, że Jadwiga mieszkała w tym domu tylko rok przed tragedią i nigdy z nią nie rozmawiałem, uciekając od R., jak od zarazy. Ale „ma najpełniejszą wiedzę”. Np. o tym, że toczy się sprawa w sądzie o wpisanie MOJEGO mieszkania na MOJĄ rzecz, to syn jej nie mówił. Bo mogłaby się denerwować, ale już mniej denerwujące były „informacje” syna, że „zamierzałem wysadzić dom bombą” (k-576). Logiczne.
Należy dobitnie zaakcentować,
że brak jest jakichkolwiek podstaw do twierdzenia, że pokrzywdzeni zachowywali
się wobec oskarżonego agresywnie. Sugerowanie jakoby usiłowali oni wyzuć
oskarżonego z jego własności czy pozbawić mieszkania nie są poparte
przez oskarżonego jakimikolwiek dowodami. Jest to jedynie linia obrony
oskarżonego, który usiłuje wykazać, że był on w sporze sąsiedzkim stroną
pokrzywdzoną.à
To „jedynie linia obrony oskarżonego”.
Skorzystajmy jednak z Jadwigi, mającej „najpełniejszą wiedzę w tym
przedmiocie”. Karta 575: „Kursa poprzez nadbudowę II piętra uniemożliwił
nam wejście na strych…. W tym właśnie zakresie syn usiłował zmusić Kursę
do przywrócenia stanu poprzedniego”.
Szkoda, że Dziuban kompletnie nic nie podaje z konkretów. Hitler też
uważał, że ma prawa do Gdańska, że przeszkadzało mu, iż Gdańsk nie jest
w Rzeszy i też „usiłował zmusić Europę do przywrócenia stanu
poprzedniego”.
4.
Skarżący zarzuca, że Sąd Okręgowy nie ustosunkował się wszystkich
zebranych dowodów przemawiających za tezami obrony traktując je jako zbiór
wniosków wrażeń, które muszą być zinterpretowane niekorzystnie dla oskarżonego.
Polemika
z tym zarzutem jest o tyle utrudniona, że w uzasadnieniu apelacji powyższa
teza nie została rozwinięta. Nie jest więc dokładnie wiadomo, co miał na myśli
obrońca, formując ten zarzut. Wskazać należy, iż Sąd Okręgowy zasadnie
przyjął, że Andrzej Kursa usiłował obalić każdy z dowodów z zeznań świadków,
którzy przedstawili takie jego zachowania jakie mogły ukazać go w
niekorzystnym świetle.
Dlatego też autorów tych wypowiedzi usiłował za wszelką cenę zdyskredytować.
à
a jak powinna wyglądać moja „prawidłowa” obrona ?
Miałem tylko przytakiwać na wszystkie paskudne pomówienia i kłamstwa
? Bo taki jest „standard”
Dziubana ?
W zasadzie dotyczyło to wszystkich nie tylko świadków, co słusznie akcentuje Sąd Okręgowy na 82 stronie uzasadnienia, ale wszystkich osób, które wydawały w toku postępowania karnego decyzje jakich nie akceptował. Podnieść należy, iż Sąd Okręgowy w sposób nie budzący wątpliwości przyznał, że nie wszystkie opinie o oskarżonym wypowiadane przez świadków miały charakter negatywny. Wobec wielu osób zachowywał się on w sposób wręcz poprawny.à zachowywał się w sposób „wręcz poprawny”. To pisze bezstronny „sąd”. Ale pewnie było to dla mnie – osoby „głęboko zaburzonej” – bardzo trudne, a raczej niemożliwe zadanie. Żeby przez 41 lat życia „wręcz” poprawnie się zachowywać. W protokole rozprawy z 23.05.2006 na str. 19 czytamy: dr Danuta Hajdukiewicz … „Zwracam uwagę, że osoby z zaburzoną osobowością są w stanie przez pewien czas poprawnie funkcjonować w społeczeństwie, PRZEZ OKOŁO KILKUMIESIĘCZNY OKRES CZASU, jeśli mają motywację. Natomiast nie wytrzymują takie prawidłowego funkcjonowania przez dłuższy okres”. Opinia została w całości przyjęta przez S.A. No i jak tutaj należałoby wyjaśnić ten fenomen, że 4,5 roku Rojszczak żył z osobą „głęboko zaburzoną” w jednym domu i w ocenie najbliższego przyjaciela R. / Tomasza – „stosunki były wręcz bardzo dobre”. A jak by Dziuban wyjaśnił inny fenomen, że mieszkałem w Ulm przez 11 lat w tym samym mieszkaniu w domu z 14 innymi rodzinami i jakoś nigdy nie miałem jakiegokolwiek problemu, ani też ktokolwiek ze mną ? I to wszystko jest „logiczne”.
Nie oznacza to jednak, co słusznie
akcentuje Sąd Okręgowy, że w sporze z rodziną R. to on zachowywał się
agresywnie. Z tych też powodów Sąd I Instancji zasadnie odmówił
przeprowadzenia dowodu z przesłuchania szeregu świadków przede wszystkim z
grona krakowskich sędziów, których oskarżony znał i z którymi jak twierdzi
utrzymywał różnorakie kontakty towarzyskie. Wskazać należy, że w swoich
wnioskach dowodowych oskarżony w żaden sposób nie wykazał, aby te osoby
posiadały wiadomości dotyczące zdarzeń będących przedmiotem zarzutów
postawionych mu w akcie oskarżenia. à
innymi słowy miałem „wykazać” przed przesłuchaniem wnioskowanych przeze
mnie świadków, jaką oni posiadają wiedzę ?!
Po prostu jest to nieprawdopodobne, co wypisuje Dziuban. Zresztą skoro sąd
miał jakiekolwiek wątpliwości, o co mam zamiar pytać się wnioskowanych
przeze mnie świadków, to powinien o to zapytać. Tak po prostu.
Jako oskarżony jestem podmiotem niefachowym i jeżeli nieporęcznie
wnoszę o
przeprowadzenie jakiegoś dowodu, to sąd powinien mi w tym dopomóc.
A nie oddalać wszystkie moje wnioski apriorycznie.
Zresztą mam takie prawo zagwarantowane ustawami. Np. Europejska
Konwencja Praw Człowieka (czyli „Strasburg”) w art. 6 ust.
3 lit. d „gwarantuje mi prawo przesłuchania świadków oskarżenia
oraz żądania przesłuchania świadków obrony na takich samych warunkach jak
świadków oskarżenia”.Lege
non distinguente nec nostrum est distinguere,
panie Dziuban.
Podobna sytuacja ma miejsce
odnośnie wniosków o przesłuchanie kolejnych osób w postępowaniu odwoławczym.
Andrzej Kursa wnosił o przesłuchanie osób, związanych z obrotem nieruchomościami,
których adresów nie potrafił nawet dokładnie podać. à
bo jestem zupełnie sam, bez
pomocy, od 5 lat zamknięty w więzieniu. To
jak miałem się dowiedzieć o te adresy – panie Dziuban ???
Przesłuchanie KOLEJNYCH ŚWIADKÓW NA OKOLICZNOŚĆ CHARAKTERU OSKARŻONEGO
i jego zachowania w stosunku do nich NIE MA ZNACZENIA dla rozstrzygnięcia
sprawy. à
to jest
już kompletna bzdura !!! W
mojej sprawie „wszystko” wyjaśnia i uzasadnia moja rzekomo „głęboko
zaburzona osobowość” – czyli ten nieprawdopodobny wymysł Maczugi i jego
pytania do Bireckiej. Po
pierwsze, sąd „wie” z góry, że udowodnienie przeze mnie, iż to jest
kompletna brednia z tą „osobowością” „nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia”.
Dlaczego ???
Bo mój „wyrok” wydano przed jakimkolwiek procesem w brukowych
mediach ??? Dlaczego nie wolno mi
nawet wykazać „alibi” i udowodnić, że mam zupełnie normalną osobowość
? 2002.03.05 wyrok
SN
III KKN 547/00
LEX nr 53345…(uchybienia)
przeniknęły one do postępowania odwoławczego przez to, że ustalenia
faktyczne dokonane w pierwszej instancji zostały zaaprobowane w tym postępowaniu,
mimo że z powodu tych uchybień te ustalenia opierają się na niekompletnym
materiale dowodowym. Jest też oczywiste, że mają one charakter uchybień rażących,
Przewodniczący: SSN Ewa Gaberle. Sędziowie:
SN Andrzej Siuchniński (spraw.), Jacek Sobczak.Kasację od wyroku Sądu odwoławczego
wniósł obrońca skazanego Z., zarzucając rażące naruszenie art. 4 w zw. z
art. 170 § 1 i art. 366 § 1 kpk przez
oddalenie wniosków dowodowych zgłaszanych przez oskarżonego w pismach
procesowych oraz na rozprawach przed Sądem I instancji wbrew treści ww.
przepisów, co w konsekwencji doprowadziło do przedwczesnego wydania
orzeczenia merytorycznego w stosunku do skazanego oraz rażące naruszenie art.
6 kpk (…), co uniemożliwiło oskarżonemu podjęcie skutecznej obrony w postępowaniu
odwoławczym Sąd Najwyższy zważył, co następuje. Kasacja jest
zasadna. Bezspornym jest, że w trakcie przewodu sądowego przed Sądem I
instancji skazany składał wnioski dowodowe mające na celu wykazanie, iż nie
jest… (…) Trudno nie zgodzić się z wywodami autora kasacji, że
strona może składać wnioski dowodowe w każdym czasie, aż do zakończenia
przewodu sądowego. Składanie tych wniosków nie jest uzależnione od treści
wyjaśnień złożonych w sprawie, zatem oddalenie przedmiotowego wniosku
dowodowego było zupełnie bezpodstawne. Co gorsza, za podstawę prawną
oddalenia tego wniosku Sąd I instancji przyjął przepis art. 170 § 3 kpk
dopuszczający oddalenie wniosku dowodowego, jeżeli proponowany dowód jest
nieprzydatny do stwierdzenia danej okoliczności.Jest to oczywisty błąd, bo
przecież jasne jest, że zeznania świadków L. i C. były z całą pewnością
przydatne do stwierdzenia okoliczności, które zamierzał skazany wykazać, a
mianowicie, że (…) Jeżeli zaś tak, to nie było żadnych
podstaw do oddalenia jego wniosku dowodowego, a już z pewnością nie na
podstawie przepisu art. 170 § 1 pkt 3 kpk.
Nie ulega zatem wątpliwości, iż Sąd I instancji dopuścił się rażącego
uchybienia przepisom regulującym tok postępowania dowodowe à
w efekcie w moim „procesie” nie tylko „uznano” i przyjęto opinię
Gierowskiego –
zupełnie wyssaną z palca i niczym konkretnym nie udowodnioną (tzn. bez
podania aktualnie obowiązujących kryteriów diagnostycznych ICD-10), ale na
dodatek uniemożliwiono mi na jakąkolwiek obronę poprzez powołanie i przesłuchanie
świadków, którzy mnie blisko znali i jak najbardziej mogli się wypowiedzieć,
czy cechy – KONIECZNE – do diagnozy „nieprawidłowej osobowości”
u mnie występują.
Zaznaczyć w tym miejscu należy, że przedmiotem niniejszego procesu było
ustalenie czy Andrzej Kursa dopuścił się zarzucanych mu w akcie oskarżenia
czynów a nie analizowanie zachowania oskarżonego wobec znanych mu osób w
okresie kilku bądź kilkunastu ostatnich lat. Niewątpliwie ustalenie motywów,
które doprowadziły oskarżonego do tak drastycznego działania wobec
pokrzywdzonych było istotne, lecz przedmiotem tych ustaleń były stosunki pomiędzy
oskarżonym a rodziną R. A NIE CAŁOŚĆ JEGO RELACJI Z INNYMI OSOBAMI, Z KTÓRYMI
STYKAŁ SIĘ W RÓŻNYCH ETAPACH SWOJEGO ŻYCIA.
skoro „wszystko” uzasadnia i
wyjaśnia moja „Głęboko zaburzona osobowość”, a osobowość to trwała cecha dorosłego człowieka,
to przecież oczywistą linią obrony byłoby dowodzenie, że nie jest to prawda
( bo nie jest !). Proszę zwrócić
uwagę na to, co Dziuban napisał na str. 32 swojego uzasadnienia: cyt. „Za
tym, że stopień winy oskarżonego jest maksymalnie wysoki przemawia: sposób
działania, zemsta jako niski motyw, poprzednie postępowanie z sąsiadami,
ALE
ZWŁASZCZA CAŁE
JEGO ŻYCIE”.
!!! (à
s. 62 ) innymi słowy, gdy zamierzam udowodnić, że całe moje życie było
prawidłowe, to „relacja z osobami, z którymi stykałem się w różnych
etapach swojego życia – jest nieistotna,
ale za maksymalnie wysoką karą przemawia … zwłaszcza całe moje życie.
I taki kolejny głupek, jak Dziuban jest sędzią sądu apelacyjnego w Krakowie
! Po prostu brakuje mi słów, a później
znajduję epitety pod swoim adresem, że
obrażam „wszystkich”. A co należy powiedzieć w tej sytuacji ?! Że to
jest Einstein ?
5. Nie jest zasadny zarzut negatywnego ustosunkowania się do zeznań świadków,à powyżej wyjaśniałem, że z kilku stron zeznań np. L. Finowskiego, w których on powiadał, że żyłem zupełnie normalnie i bezkonfliktowo (a jest to policjant, obcy w stosunku do mnie, który mieszkał u mnie w domu kilka lat) wykorzystano tylko jeden fragment, że on ze słyszenia „wie”, że kiedyś najechałem na jakieś auto (tylko że tego sam nie widział, a w sądach nie wolno podawać nic z drugiej ręki/wiadomości „zasłyszanych”).
à
lekarz Joanna Sojka
udzielała mi pomocy (pogotowie ratunkowe) zaraz po tragedii. Opisywała, że
„ten pan był, jak galareta”, „po ciężkim szoku”, „cały się trząsł”, po
zastrzyku dożylnym z relanium dopiero „ten pan był w stanie mówić”.
I co z tych zeznań wynika ?
Nic. Bo mam
pomidor, pardon „zaburzoną osobowość” .
oraz
innych świadków złożonych w śledztwie na rozprawie, w których nawiązywali
oni do zachowania oskarżonego świadczących o braku z jego strony rozmyślnego
prowokowania zajść przed dniem 27 września 2001 roku.
W ocenie Sądu Apelacyjnego sytuacja taka w ogóle nie miał miejsca. Sąd Okręgowy dokonał analizy zeznań świadków w sposób rzetelny, a wyciągnięte z niej wnioski są zgodne z zasadami doświadczenia życiowego. à to jest stały refren w sądach drugiej instancji. Zawsze puste ogólniki i slogany. Tak, jak „biegli” „rozpoznają” nieprawidłową osobowość (u np. ryb wyrzuconych z morza na piasek), tak samo zawsze „sądy okręgowe analizują rzetelnie i zgodnie z zasadami doświadczenia życiowego”. I oczywiście „dowodzą” „z całokształtu”.
Wskazać
należy, że w ocenie zeznań tych świadków dotyczących charakteru oskarżonego
nie można dopatrzeć się dowolności. Tak jak już wskazano wyżej oskarżony
przywiązuje niewspółmierne znaczenie do kwestii oceny jego osobowości przez
świadków występujących w sprawie. Ocena ta przede wszystkim należała do
biegłych psychiatrów, a nie do świadków wymienionych wyżej. Sąd Okręgowy
nie kwestionował, że w stosunku do szeregu osób Andrzej Kursa zachowywał się
nienagannie. W kwestii analizy odpowiedzialności karnej oskarżonego problem
ten ma znaczenie drugorzędne niemniej ustalenia Sądu Okręgowego w tym
przedmiocie nie mogą być uznane za dowolne.à faktycznie do czasu „pojawienia się” u mnie tej
„zaburzonej osobowości” – czyli przepisania plagiatu z podręcznika
ICD-10 s. 117, który bez badania mnie wpisała Birecka, jako odpowiedz na
skrajnie tendencyjne pytanie Maczugi, to moja osobowość mnie nie interesowała. Uważałem że mam normalną osobowość, bo normalnie żyłem
41 lat, do czasu, aż nie pojawiły się w moim domu R.
Ponieważ w toku mojego „procesu” starano się (skutecznie) obrzucić
mnie tym błotem, to starałem się udowodnić, że to jest jakaś chora farsa,
a nie „ustalenia”. Głupio myślałem,
że „prawda obroni się sama”. Nie w
Polsce i nie w tych zdegenerowanych polskich „sądach”. „oskarżony przywiązuje
niewspółmierne znaczenie do kwestii oceny jego osobowości … W kwestii
analizy odpowiedzialności karnej oskarżonego problem ten ma znaczenie drugorzędne”
(!!!) Jeszcze raz przytoczę
Dziubana – 10 stron dalej, str. 32: cyt. „Za tym, że stopień winy oskarżonego jest maksymalnie
wysoki przemawia: sposób działania, zemsta jako niski motyw, poprzednie postępowanie
z sąsiadami, ale zwłaszcza całe jego
życie”.
!!! Przecież całe moje życie,
to jest właśnie wynik mojej osobowości !!!
6.
Skarżący sugeruje, iż sąd meriti nie ustosunkował się do zeznań świadków
"podnoszących istotne okoliczności mogące stanowić
jedną z wielu przyczyn załamania psychicznego i psychologicznego Andrzeja
Kursy", natomiast dał wiarę członkom rodziny pokrzywdzonych, które były
jakoby nacechowane stronniczością.
Odnosząc
się do tego zarzutu podnieść należy, iż żadne ujawnione dowody nie wskazują,
aby u oskarżonego wystąpiło załamanie psychiczne. à
lekarz Joanna Sojka też nie jest „żadnym ujawnionym dowodem”. Zeznania
policjantów, mojej siostry i szwagra, złożone 2 godziny po tragedii, też nie
są wiarygodne. Sędzia Jarosław Gaberle, który w dniu 28.09.2001 postanowił
o moim aresztowaniu też „nie jest ujawnionym dowodem”, gdy napisał
„roztrzęsiony, nie do końca kontroluje swoje zachowanie”.
Oczywiście jedyny dowód to esbek, z piekła rodem, kolega W. z U.J.
Gierowski i jego „legitymacja nr 1 towarzystwa do rekomendacji biegłych
psychologów”. Towarzystwa, które „ma poważny kryzys”. Finansowy.
Nie stwierdził tego żaden zespół biegłych
psychiatrów, którzy badali oskarżonego. à wszystkie poprzednie (trzy) zespoły biegłych oceniono jako
szmelc. Więc po co się sąd powołuje
na poprzednie zespoły ? Ilość
przechodzi Dziubanowi w jakość.
Brak jest również podstaw do twierdzenia, że zeznania członków
rodziny pokrzywdzonych były nacechowane zrozumiałą stronniczością. Sąd Okręgowy
dokonując oceny materiału dowodowego nie przekroczył granic swobodnej oceny
dowodów. Ma rację skarżący, że ocena zeznań osób najbliższych dla
pokrzywdzonych winna być dokonana z dużą dozą ostrożności, ale też nie
wykazał w żaden sposób, że Sąd Okręgowy tej ostrożności nie zachował.à
kolejne puste ogólniki. „Sąd” okręgowy nie potrafi nawet zgodnie z
kodeksem karnym napisać w swoim wyroku „art. 88 kk, tylko myli się, pisząc
art. 86 § 1 kk (vide – str. 69). Ale
poza tym to wszystko zrobił osioł Maczuga „doskonale”.
IV
1.
Obrońca zarzucając obrazę przepisów prawa materialnego oraz przepisów prawa
procesowego w pierwszej kolejności podważa treść pisemnych jak i ustnych
opinii sądowo psychiatrycznych oraz psychologicznych wydanych w sprawie. Skarżący
zarzuca, że sąd orzekający w sposób niepełny dokonał analizy opinii biegłych
psychiatrów, nie uwzględnił opinii biegłego psychologa Marka Pawlika oraz
nie dał wiary wyjaśnieniom, że w dniu 27 września 2001 roku działał on w
warunkach ostrej reakcji na stres.
Autor apelacji nie kwestionuje w zasadzie przebiegu zdarzenia z dnia 27
września 2001 roku eksponując okoliczność, że oskarżony nie popełnił
przypisanych mu czynów umyślnie. Zdaniem skarżącego wieloletni konflikt pomiędzy
oskarżonym a rodziną R. doprowadził do nawarstwiania się nieporozumień,
narastania psychicznej obawy, psychologicznego stresu.
Obrońca uważa, że oskarżony działał w warunkach
ostrej reakcji na stres, która faktycznie sprawiła, iż w chwili oddawania
strzałów był on niepoczytalny. Akcentuje, że wydane w tej sprawie opinie
biegłych psychiatrów są ze sobą sprzeczne.
à
Taka nazwa pojawiła się w dniu 30.09.2001, gdy dr Teleśnicki wpisał swoją
diagnozę, jako pierwszy lekarz psychiatra, który miał ze mną kontakt po
tragedii. Ja
dopiero przeczytałem ten wpis w marcu 2003 roku, gdy dostałem pierwszy raz
swoje akta do ręki. Wtedy ten wpis mi kompletnie nic nie mówił. A ma rację w
100 % obrońca, że opinie biegłych to szmelc.
Bo ci ludzie nie mają zielonego pojęcia o aktualnym stanie wiedzy o
ludzkim mózgu. Tylko od wielu lat
wypisują te same puste frazesy o „nieprawidłowej osobowości”, o tym, że
„nie był niepoczytalny, bo nie zachodził przypadek z art. 31 § 1 kk” i
przepisują wybrane na chybił trafił fragmenty z akt + dodają jakieś ogólniki
przepisane z książek psychologicznych. J.K.
Gierowski oraz Heitzman też mają archaiczną wiedzę, skoro cytują
„kryteria” z książki z 1968 roku !!!
(ksero tego antyku wniosłem do akt).
Wiedza o ludzkim mózgu 40
lat temu jest równie aktualna, jaki wiedza 40 lat temu
o budowie komputerów lub telefonów komórkowych.
Albo i jeszcze uboższa.
2.
Odnosząc się do powyższych zarzutów w pierwszej kolejności należy dokonać
oceny wydanej przez biegłych psychiatrów i psychologów opinii o stanie
zdrowia psychicznego oskarżonego wydanej w związku z postanowieniem Sądu
Apelacyjnego..
-------------------------------------------
Sąd Odwoławczy podzielił wnioski zawarte w tejże opinii uznając, iż jest
ona jasna i pełna. à jest „pełna i jasna”. Jak stara kopalnia, zamknięta w 1968 roku.
Tak samo jest „jasna i pełna”, jak poprzednie opinie.
Bo każda opinia, która będzie
bazowała na niepełnym materiale, zawsze będzie niepełna.
W doktrynie jak i w orzecznictwie Sądu Najwyższego
utrwalił się pogląd, że:
- opinia jest niepełna,
jeżeli nie wyjaśnia wszystkich kwestii, jakie zostały przedstawione biegłemu
w postanowieniu o dopuszczeniu dowodu z opinii biegłego bądź jeżeli nie
udziela odpowiedzi na wszystkie pytania szczegółowe, a więc nie obejmuje w całości
przedmiotu i zakresu ekspertyzy, określonych w takim postanowieniu - co do
istotnych okoliczności sprawy:àDziuban „przeoczył” jeszcze jedno kryterium niepełności à
a także, gdy opiera się na niepełnym materiale dowodowym !
-
opinia jest niejasna w szczególności wówczas, gdy przedstawione w niej
sprawozdanie z przeprowadzonych czynności i spostrzeżeń oraz wywiedzione z
nich wnioski nie spełniają wymogów czytelności i zrozumiałości z punktu
widzenia wiedzy, z zakresu której opinia została wydana albo takich samych
wymogów z punktu widzenia języka potocznego i języka prawniczego - co do
istotnych okoliczności sprawy. à
Dziuban „przeoczył” jeszcze jedno kryterium niejasności à
a także, gdy opiera się na przestarzałej wiedzy i jest wewnętrznie sprzeczna
Analizując
przedmiotową opinię wskazać należy, że została ona opracowana przez biegłych
psychiatrów i psychologów o uznanym autorytecie naukowym.à
a co to jest za kryterium, ten „autorytet” ???
Bo w Badawczych kryteriach diagnostycznych, czyli w tym, co dzisiaj jest
w Polsce obowiązujące – nie ma takiego kryterium !!!
Kto uznał ten „autorytet” ? Bo
dla Dziubana to autorytetem może być nawet Maczuga.
Dla mnie jednak nie jest żadnym autorytetem Gierowski i Heitzman, którzy
w swoich wieloletnich „opiniach” „rozpoznali” w „91,4 %
znacznie ograniczoną poczytalność” (Heitzman „Stres w etiologii…”,
2002 , s. 196 /teza 302), lub też to, co Heitzman napisał na okładce swojej
książki, jako motto: „sprawcą
agresywnego przestępstwa może stać się każdy, nie znający mechanizmów
stresu, wyzwalania agresji
i skutecznego sposobu zabezpieczania się przed nią. Nieuchronność
agresji zależy nie tyle od samego sprawcy, co od znalezienia się w szczególnej
sytuacji”. à Lecz w praktyce to „wszystko” tłumaczy „nieprawidłowa osobowość”.
Heitzman i Gierowski „rozpoznali” w „85,7 % zaburzenia osobowości”
u wszystkich badanych (Heitzman, ibid. s. 184) !!!
Czyli 9 osób na 10
zbadanych przez moich „biegłych” ma identyczną diagnozę, co ja !!! Zresztą
żyjąc na wolności to słyszałem o takich współczesnych autorytetach, jak
np. Skinner, Eysenck, Zimbardo, ale
nie o J. K. Gierowskim (słyszałem to nazwisko, ale tylko
o komunistycznym rektorze U.J. (1981-1987) – historyku żydowskim J. A.
Gierowskim.
Zawarte w niej wnioski odpowiadają na wszystkie pytania przedstawione
biegłym w postanowieniu o dopuszczeniu dowodu. Końcowe wnioski w opinii są
czytelne i zrozumiałe. Biegli na rozprawie odpowiedzieli na szereg pytań
zarówno ze strony sądu jak stron
postępowania dotyczących ich ewentualnych wątpliwości dotyczących szczegółowych
treści w niej zawartych
à
nieprawda !!! biegli nie odpowiedzieli na kompletnie żadne pytanie oskarżonego
!!!
dotyczących
zarówna stanu zdrowia psychicznego oskarżonego jak przebiegu procesów
motywacyjnych, związanych z popełnionymi przez niego czynami.
Pomimo, iż opinia ta została wydana bez przeprowadzenia (w odróżnieniu
od pozostałych opinii sądowo psychiatrycznych) obserwacji w zakładzie
leczniczym to jednak mając na uwadze okoliczność, że badanie trwało
przez 8 dni, w trakcie których oskarżony był doprowadzany do instytutu z
aresztu śledczego na wielogodzinne badania, co pozwoliło biegłym na pełne
zapoznanie się ze stanem zdrowia psychicznego Andrzeja Kursy jak również z
jego osobowością, to na tej podstawie nie można zarzucać, że jest ona niepełna.
à
a gdzie są wyniki i analiza np. rezonansu magnetycznego wykonywane w dniu
13.01.2006 w Instytucie, na zlecenie Heitzmana? Gdzie jest ich wynik opis układu
limbicznego (szczególnie hipokampa – strony lewej)? A wynik badania EEG
z 13.01.2006 ? A wyniki
laboratoryjne hormonów z dnia 13.01.2006 ?
Bo przecież te badania kazali wykonać biegli. Po co ? Gierowski miał ze mną
kontakt (i moją „osobowością”) przez dwa dni – wszystkiego może 10
godzin. Może zapytamy Gierowskiego
ile godzin (a może lat) zna się
z patronem R. – prof. Janem Woleńskim z tego samego instytutu, w którym
Woleński jest dyrektorem ?
3.
Powyższa opinia w swojej zasadniczej konkluzji, odmiennie od opinii biegłych
psychiatrów z Wrocławia i Jarosławia, przyjmuje, że oskarżony w chwili popełnienia
czynu opisanego w punkcie I wyroku miał zdolność pokierowania ograniczoną w
stopniu znacznym. Wskazać należy, że biegli w sposób przekonywujący wyjaśnili,
dlaczego doszli do tego rodzaju konkluzji jak i wskazał à
to prawda. Gierowski uzasadnił „przekonywująco”, że jest posiadaczem
„legitymacji nr 1 towarzystwa” do rekomendowania biegłych,
a Heitzman „zbadał setki” przypadków.
Czy może być coś bardziej przekonywującego dla krakowskiego sądu ? No może tylko Błasiakowa (Nowicka) byłaby w stanie wydać
jeszcze bardziej „przekonywującą” Dziubana opinię.
Tak, jak dawnej przekonała komornika Nowickiego do rozwodu.
dlaczego nie podzielili stanowiska pozostałych zespołów biegłych
psychiatrów odnośnie tego, że w stosunku do oskarżonego nie zachodzi
przypadek ograniczenia poczytalności, o którym mowa wart. 31 §2 kk.
W ocenie Sądu Apelacyjnego konkluzja zawarta na stronie 141 opinii, a poniżej przytoczona w całości jest w pełni przekonywująca. Biegli psychiatrzy stwierdzają co następuje: "Oskarżony wielokrotnie ujawniał tę szczególną, cechę swojej psychiki jaką była jego nieprawidłowa osobowość. Nie ona jednak w sposób indywidualny była przyczyną wybuchu agresji. Przyczyną było powiązanie nieprawidłowej osobowości ze stanem skrajnego stresu rozumianego jako stan psychofizjologiczny z objawami somatycznymi (a zatem w zakresie neurobiologicznym, regulacyjnym, metabolicznym)à tutaj dochodzimy do meritum !!! Profesor psychiatrii z Harvardu J. L. Herman (to jest światowy autorytet, panie Dziuban) w książce „Przemoc” s. 67 wyjaśniła, że „Osobowość nie ma znaczenia, gdy są druzgoczące wypadki” (np. utrata domu). Nawet Heitzman podał przykład (lub przepisał z innej książki) w swoim rozdziale „7.4. Reakcja na ciężki stres i zaburzenia adaptacyjne” („Psychiatria”, U&P 2002, s. 477): „Dla pewnych osób zniszczenie domu jest stresorem równoznacznym z zagrożeniem życia. Ponadto badania wykazują, że stresory spowodowane przez człowieka mają bardziej traumatyczny wpływ niż zdarzenia naturalne. Poszkodowani zwykle czują, że stresora stworzonego przez człowieka można było uniknąć.”Na tej samej stronie w rozdziale Heitzmana czytamy: „Badania morfometryczne mózgu wykonane za pomocą rezonansu magnetycznego (MR) wykazały, że pacjenci z PTSD mają mniejszą objętość hipokampu, zwłaszcza po stronie lewej”.W dniu 13.01.2006, na zlecenie Heitzmana wykonano u mnie to badanie MR. I gdzie jest jego wynik ? „Opinia jest pełna”. Inny światowy autorytet prof. Pervin Lawrence A. „Psychologia osobowości”, GWP 2002 wyjaśnia nam, że (s. 322).: „ RADZENIE SOBIE ZE STRESEM NIE MA NIC DO OSOBOWOŚCI ” „Badanie” osobowości normalnego człowieka umieszczonego w więzieniu, to zupełne nieporozumienie, bo „w radykalnie odmiennym środowisku człowiek może gwałtownie zmienić osobowość” (ibidem, s.185). Proszę zresztą samemu zobaczyć film (50 min. – na załączonej płycie CD) „Stanfordzki eksperyment więzienny” prof. Zimbardo (to też jest światowy autorytet, bo jego podręcznik „Psychologia i życie” jest dzisiaj podstawowym podręcznikiem do studiów psychologii).Oczywiście nie da się polemizować z ogólnikami. „Oskarżony wielokrotnie ujawniał tę szczególną, cechę swojej psychiki jaką była jego nieprawidłowa osobowość”. Można podważać konkretne fakty i konkretne dowody, a nie stek enigmatycznych ogólników. KPK komentarz, 2004, Bratoszewski, Gardocki i inni s.533 – art. 526/ teza 8.: „trzeba konkretnie podać w kasacji, których dowodów sąd nie uwzględnił (personalia świadków, nr kart). Nie wolno pisać enigmatycznie „sąd ocenił dowody dowolnie”, czy też „przekroczył granice swobody ocen”, bo są to „nic nie mówiące ogólniki”.Tym bardziej ta sama zasada odnosi się do uzasadnienia wyroku. Bo ja zostałem skazany na dożywocie za 36 stron samych pustych ogólników Dziubana i 150 stron pustych ogólników „opinii” Gierowskiego. Praktycznie całe uzasadnienie sądu apelacyjnego, to takie „nic nie mówiące ogólniki”. Jak i cała opinia „biegłych” inaczej – „autorytetu” kolegi Woleńskiego z U.J. – J.K. Gierowskiego i karierowicza J. Heitzmana (również z U.J.).Powracając do meritum, to prof. Pervin ma całkowitą rację, gdy stwierdza, że „radzenie sobie ze stresem nic nie ma do osobowości”. Osobowość jest w uproszczeniu mówiąc tym, czym objawia się ludzkie zachowanie, sterowane przez korę mózgową (korę nową). Te zachowania, które rozumiemy jako zachowania świadome, jako sterowane ludzką wolną wolą – mają swoją biologiczną lokalizację w korze mózgowej. W normalnych warunkach kora mózgowa sprawuje kontrolę nad zachowaniami, na które ma ona wpływ. W szczególności kora mózgowa (a konkretnie płaty czołowe) są w stanie wyhamować obronne – automatyczne reakcje układu limbicznego. Układ limbiczny odpowiada m.in. za zachowania obronne. Osobowość to wynik naszych genów (ok. 50 %) oraz wpływ naszego środowiska zewnętrznego (drugie 50 %), w okresie w którym kształtuje się nasz mózg. Mózg osiąga dojrzałość do ok. 20 roku życia, a przyjmuje się, że po 30 r. ż. nasza osobowość już nie ulega zmianom. (Pervin ibid. s. 201). Największy wpływ środowiska zewnętrznego na kształtowanie naszej osobowości ma miejsce u małego dziecka. Im dziecko staje się większe, tym wpływ ten liniowo maleje. Stres to są z kolei nieświadome i nie podlegające naszej wolnej woli reakcje mózgu(„w zakresie neurobiologicznym, regulacyjnym, metabolicznym”), które nie mają nic wspólnego z osobowością (czy też z intelektem). Są to takie (wtórne) reakcje, jak podniesienie ciśnienia krwi, zwiększenie częstotliwości pracy serca, pocenie się, czy też zmiana przewodnictwa elektrycznego ludzkiej skóry. W sytuacjach ekstremalnych „ludzki mózg zawodzi” (prof. Zimbardo, prof. Pervin, prof. Herman, prof. Ekman, prof. LeDoux, prof. Goleman prof. Strelau, prof. Lis – Turlejska, prof. Szelenberger).
Co to oznacza w przypadku ekstremalnego – ostrego stresu, to wyjaśnił prof. Goleman (bardzo przystępnie) w „Inteligencji Emocjonalnej”, 1997 oraz prof. LeDoux (bardziej naukowo) w „Mózgu Emocjonalnym” 2000. (I tak samo też dowodzi tragedia z 27.09.2001. Niestety.) Po prostu u zupełnie zdrowego i normalnego człowieka (u każdego z nas!) może powstać tak silna i nagła automatyczna reakcja układu limbicznego (nie podlegającego naszej wolnej woli i intelektowi), że na pewien krótki okres (do 30 minut) ten pierwotny układ przejmuje całkowicie lub częściowo kontrolę nad ludzkim zachowaniem. W tym krótkim okresie automatyczne wydzielenie w mózgu takich neuroprzekaźników, jak norepinefryna oraz endoopiaty powoduje wyłączenie częściowe lub całkowite intelektu. W pierwszym przypadku mamy art. 31 § 2 kk (ograniczoną poczytalność), a w drugim art. 31 § 1 kk (niepoczytalność). Mówimy wówczas, że „emocje górują nad intelektem”. Biologicznie poprawniejszym byłoby określenie, że nieświadomy układ limbiczny przejął kontrolę nad korą mózgową. Opisałem ten mechanizm w swojej broszurce „Mechanizm stresu” – w sposób tak przystępny dla przeciętnego czytelnika, jak tylko potrafiłem.
Reasumując:
Intelekt, uczucia, zachowania, wiedza nabyta i wrodzona, to są składniki
osobowości. Reakcje na stres – to są reakcje emocjonalne, automatyczne i
ludzka osobowość ma na
nie równie niewielki wpływ, jak na ciśnienie krwi, wydzielanie soków
trawiennych w żołądku, czy poziom cholesterolu we krwi.
jak i szczególnego stanu
psychicznego z zawężonym spostrzeganiem rzeczywistości, niemożnością
uruchomienia hamowania, niemożnością krytycznej analizy swego zachowania,
wybuchem agresji, pobudzenia psychicznego, motorycznego itp. Nie jednak sam fakt
stresu na skutek przeżytego, w subiektywnym odczuciu doznanego urazu
psychicznego był przyczyną agresji ale u kogo się ten stres ujawnił. à
motto z książki hipokryty Heitzmana: (
Heitzman „Stres w etiologii…”, 2002 ,
s. 196 /teza 302), + na okładce swojej książki): „sprawcą
agresywnego przestępstwa może stać się KAŻDY,
nie znający mechanizmów stresu, wyzwalania agresji
i skutecznego sposobu zabezpieczania się przed nią. Nieuchronność
agresji zależy nie tyle od samego sprawcy, co od znalezienia się w szczególnej
sytuacji”.
Innymi słowy sama osobowość, nie wyzwoliłaby takiego zachowania i
sama sytuacja traumy (przegranej) - również. Powstaje zatem pytanie czym była
u A. Kursy zdolność do pokierowania swoim postępowaniem? Była to zdolność
do dysponowania swoimi zasobami woli, które poddane były presji i osobowości,
i stresu. à
prof.
Pervin Lawrence A. „Psychologia osobowości”,
GWP 2002 (s. 322).: „ RADZENIE SOBIE
ZE STRESEM
NIE MA NIC
DO OSOBOWOŚCI ”
Naszym zdaniem zdolność ta została w znacznym stopniu ograniczona, co
przełożyło się w chwili czynu na upośledzenie w stopniu znacznym zdolności
do pokierowania swoim postępowaniem w rozumieniu art. 31 § 2 kk.
4.
W pełni przekonywające jest również zawarte w dalszej części opinii
stanowisko, odnośnie braku podstaw do przyjęcia, że oskarżony działał w
warunkach zniesionej poczytalności. Nie budzi wątpliwości twierdzenie biegłych,
że "kwestia określenia miejsca, punktu od którego zaczyna się
ograniczenie zdolności pokierowania od jej stanu nieznacznego do przekraczającego
znaczny a nie osiągającego stanu zniesienia zdolności pokierowania - nie jest
jednoznacznie możliwe. Można powiedzieć, że ocena poczytalności w zakresie
pokierowania postępowaniem jest niestabilną wskazówką na skali poczytalności
od jej zachowania do jej zniesienia. Nie ma określonego punktu, jednak jest
pewien przedział (część skali) znacznie ograniczonej zdolności do
pokierowania, w którym ta wskazówka się przemieszczała" .à
Albo więc są konkretne kryteria, które określają, czy osoba jest całkowicie
chwilowo niepoczytalna, czy też o znacznie
ograniczonej poczytalności, albo ich nie ma. Jeżeli nie można ustalić tej granicy, to należy zastosować
art. 5 § 2 kpk (nie dające się usunąć wątpliwości należy rozstrzygać na
korzyść oskarżonego). A jeżeli są konkretne kryteria, to trzeba je wyszczególnić i potwierdzić lub
wykluczyć dane rozpoznania.Prof. Daszkiewicz w swojej książce „Przestępstwa
z afektu w polskim prawie karnym” 1982 (kserokopię tej książki wniosłem do
akt) stwierdza, że znalezienie „linii demarkacyjnej” pomiędzy afektem
patologicznym i afektem fizjologicznym (czyli pomiędzy całkowitą
niepoczytalnością, a jej znacznym ograniczeniem – przyp. A.K.)
to „najtrudniejsze i najmniej opracowane zagadnienie” (s. 23).Na str.
25 prof. Daszkiewicz podaje konkretne 6 kryteriów, które przemawiają za przyjęciem
całkowitej niepoczytalności[1].
Analizując dowody najbardziej wiarygodne, jak zeznania z dnia tragedii
– kilka godzin po niej przez świadków, policjantów, lekarza pogotowia, to
spełniam wszystkie te kryteria, które wymieniła prof. Daszkiewicz !!!Niestety
moi „biegli” „odrzucili” niepoczytalność. Tylko nie podali żadnych
konkretnych kryteriów. Żadnych – tylko same puste ogólniki typu, nie był,
bo ma nieprawidłową osobowość. Sąd
Apelacyjny także uniemożliwił mi na zadanie pytań biegłym o konkretne ich
kryteria do ich diagnozy. Biegli
powiedzieli: „przy niepoczytalności są znane konkretne kryteria”.
Nie powiedzieli tylko, JAKIE
???
Powyższe
stanowisko spotkało się z krytyką ze strony oskarżyciela publicznego. W
ocenie Sądu Apelacyjnego negowanie przedstawionego wyżej poglądu jest
bezpodstawne. Psychiatria nie jest nauką ścisłą w związku z czym każda
opinia o stanie zdrowia psychicznego sprawcy musi zawierać elementy ocenne.
Bezsporne jest, że oceny te nie mogą być dowolne, a ich ramy wynikają zarówno
z aktualnego stanu wiedzy jak i doświadczenia zawodowego biegłych.à
nie „doświadczenie zawodowe biegłych” jest kryterium, a tylko spełnienie
lub nie „Badawczych kryteriów diagnostycznych” – aktualnie w Polsce obowiązujących,
czyli właśnie te konkretne kryteria z ICD-10.
Czasami „długie doświadczenie” w praktyce oznacza, że np.
Gierowski nauczył się psychologii (i opiniowania) z archaicznej książki z
1968 roku, dodatkowo uzupełniana nowszym nazewnictwem i jego „doświadczenie
zawodowe” jest równie nowoczesne, jak autostrada pod Wrocławiem, wybudowana
przez Hitlera, a następnie łatana w latach kolejnych. A w swoich (?)
publikacjach, to można wszystko przepisać (a dokładniej przetłumaczyć) z
prac innych osób.
W ocenie Sądu Apelacyjnego rozumowanie biegłych przedstawione wyżej
nie zawiera żadnych błędów w zakresie logicznej poprawności i z tego powodu
zasługuje na pełną akceptację. Za stanowiskiem biegłych sporządzających tę
opinię przemawia ich naukowy autorytet. W ocenie Sądu Apelacyjnego jest on
znacznie wyższy niż biegłych psychiatrów będących autorami poprzednich
opinii. Opinia biegłych z Warszawy zawiera bardzo szczegółową ocenę osobowości
Andrzeja Kursy i jest wolna od wewnętrznych sprzeczności.
à
tak właśnie wygląda taka 150 stronicowa opinia Gierowskiego dla kompletnego
laika, jakim jest Dziuban. Nie ma
żadnych konkretnych kryteriów, nie ma kompletnie nic, poza jakimiś ogólnikami
przepisanymi z różnych książek typu: „Tacy ludzie zachowują się tak lub
inaczej”. Ponadto wszystko,
co przepisali z akt biegli to tylko jakieś nieprawdopodobne kłamstwa i odwrócenie
sytuacji o 180o – co wymyślił esbek Szczygieł, a także jakieś
abstrakcyjne hipotezy i niczym nie udokumentowane domysły! Dla Dziubana nawet
tak ewidentne „wewnętrzne sprzeczności” jak np. wypowiedz dr Hajdukiewicz
o tym, że osoba o tak zaburzonej osobowości „co najwyżej kilka miesięcy może
funkcjonować poprawnie”, czy „rewelacje” Heitzmana
o „wykluczeniu” osobowości dyssocjalnej, ale „rozpoznaniu”
psychopatii – są niesprzeczne !!! I
to jest ta „elita” polskiego sądownictwa !!!
Po prostu słów brakuje. Jeżeli
ludzie nie chcą sobie zmarnować życia, to jest tylko jeden sposób na to.
Wyjechać jak najszybciej z tej Polski i nigdy tutaj już nie powrócić.
Wskazać w tym miejscu należy, że przy ocenie stanu zdrowia psychicznego oskarżonego Sąd Apelacyjny nie wziął pod uwagę opinii poprzednich, bo w jego ocenie nie zasługują one na akceptację. Opinia biegłych psychiatrów z Jarosławia (z przyczyn którymi kierował się Sąd Okręgowy) jak i opinia biegłych psychiatrów z Wrocławia z powodu braku opinii psychologicznej, której nie usunęła opinia biegłego Pawlika dopuszczona post factum sprawia, że Sąd Apelacyjny uznał je za z gruntu wadliwe i dlatego przy ocenie stanu zdrowia psychicznego Andrzeja Kursy nie brał ich pod uwagę. à co ciekawe, to wszyscy „widzą” u mnie „nieprawidłową osobowość”, której nie ma, ale nikt (ani „autorytety” Gierowski i Heitzman), ani Dziuban i jego koledzy z SA nie widzą najważniejszych wad poprzednich opinii – in concreto, że pod pierwszą opinią z Jarosławia podpisał się lek. Ferenc, który nie miał ze mną kontaktu na „3 miesięcznej obserwacji”, a „opinia z Wrocławia” to przepisany dosłownie plagiat ze str. 117 podręcznika ICD-10. (znowu jestem osobą o „wyjątkowej wprost arogancji”, podając fakty).à Opinie „są wadliwe” i dlatego SA „nie brał ich pod uwagę”. A dwie strony dalej pisze Dziuban (s.28 uzasadnienia): „Przekonywająca jest opinia również w tej części, gdzie w sposób jednoznaczny stwierdza, że oskarżony w chwili popełnienia morderstwa nie działał w stanie silnego wzburzenia. Podkreślić należy, że okoliczność ta została jednolicie przyjęta przez wszystkie zespoły biegłych psychiatrów”. Jak widać „wszystko” można użyć przez tak obiektywny i uczciwy sąd jak S.A. w Krakowie. Nawet coś, co jest „z gruntu wadliwe” może coś „podkreślić”.Na marginesie to oczywiście trudno oczekiwać dostrzeżenia wewnętrznych sprzeczności przez Dziubana i jego drużynę inteligentną inaczej, gdy sami piszą takie brednie. Nic dziwnego, że Unia Europejska przy wstępowaniu Polski zgłaszała, że „polski wymiar sprawiedliwości to największym problemem” („Newsweek” 27.10.2002, s. 18-20). Po 4 latach od tego artykułu z „największego problemu” zrobiło się gigantyczne szambo, niezawisłe od czegokolwiek i rujnujące Polskę w sposób nieprawdopodobny. (à „mafia sądowa”).à koszty wykonywania opinii w moim „procesie” I i II instancji stanowiły ok. 90 % całości kosztów. Jak wygląda płacenie za opinie w sądzie? Razem z wydaną opinią „biegli” wystawiają rachunek za swoją „pracę”. Prokurator lub sędzia ten rachunek zatwierdza i biegli otrzymują wynagrodzenie z pieniędzy skarbu państwa (czyli nas wszystkich). W wyroku sąd decyduje o tym, czy kosztami postępowania / wydanych opinii obciążyć oskarżonego, czy też pozostawić je jako koszty skarbu państwa. Oczywiście w moim „procesie” wszystkimi kosztami obciążono finalnie mnie.
„Opinia biegłych
psychiatrów z Jarosławia (z przyczyn którymi kierował się Sąd Okręgowy)
jak i opinia biegłych psychiatrów z Wrocławia z powodu braku opinii
psychologicznej, której nie usunęła opinia biegłego Pawlika dopuszczona post
factum sprawia, że Sąd Apelacyjny uznał je za z gruntu wadliwe i dlatego przy
ocenie stanu zdrowia psychicznego Andrzeja Kursy nie brał ich pod uwagę.”
„Nie brał ich pod uwagę”, ale za ten bezużyteczny szmelc obciążono mnie
kosztami: 25.507,58 zł (z czego ok. 90 % to koszty tych opiniopodobnych
bredni). Inaczej mówiąc za pierwszą
„opinię” z Jarosławia, która stanowiła 34 strony bezmyślnie, wyrywkowo
i z błędami przepisanego materiału z akt + 1 zadanie „fachowej analizy”
typu: „nie był niepoczytalny, bo nie wystąpił przypadek z art. 31 kk” –
podpisanej przez lek. Ferenca, którego na oczy nie widziałem podczas 3 miesięcznej
„obserwacji” oraz za „opinię z Wrocławia” czyli przepisany przez
lek. Birecką dosłowny plagiat ze str. 117 z podręcznika ICD-10 (jako
„wnioski z opinii”), które sąd uznał za „z gruntu wadliwe” ja zostaję
obciążony kosztem 25.ooo zł !!! Za drugą „opinię” Gierowskiego i
Heitzmana – przepisane na 150 stronach jakieś puste ogólniki typu „ludzie
zachowują się tak lub inaczej” i ich „diagnozę”, że „wszystkiemu”
jest winny pomidor pardon, moja „nieprawidłowa osobowość”
+ napisanie sto razy, że spełniam „wszystkie” kryteria z podręcznika
z 1968 roku (!!!) „biegli” otrzymali ponad 13.000 zł wynagrodzenia.
W efekcie II instancja, czyli w
90 % Gierowski + Heitzman kosztują 15.314,91 zł.
Pytanie tylko, kto za to płaci.
Oczywiście R. (poprzez prokuraturę a także „wyroki odszkodowawcze” – ponad 700.000 zł + odsetki) zabrali mi wszystko, co posiadałem. Jestem 6 lat w więzieniu z dożywociem, od 6 lat nie posiadam już kompletnie nic i nigdy tego nie zapłacę. W efekcie tą gigantyczną kwotę 25.507,58 zł + 15.314,91 zł = 40.822,49 zł zapłaci skarb państwa, czyli wszyscy Polacy.
40.822 zł zapłacicie wszyscy („skarb państwa”) za bezwartościowy szmelc + jakąś chorą farsę „procesu”. Jak widać warto jest zapłacić 2.300,- zł jednorazowej opłaty towarzystwu do rekomendowania biegłych i warto żyć później dobrze z sądami, i Heitzmanem, aby dorwać się później do tych gigantycznych haraczy, płaconych za nic. A dodatkowo jeszcze należy doliczyć „biegłym” gigantyczne łapówki, które nadal biorą, bo są w polskich realiach zupełnie bezpieczni. Za „z gruntu wadliwe” wydawanie opinii zawsze „biegli” dostają gigantyczne pieniądze. „W imieniu Rzeczpospolitej”. Witamy w PRL-u.
5.
Kolejną kwestią dotyczącą poczytalności jest uporczywe
twierdzenie oskarżonego, że w chwili oddawania strzałów do pokrzywdzonych
działał on w warunkach ostrej reakcji na stres. Zarówno apelacja jak i jego
pisemne oświadczenia pełne są cytatów z literatury psychiatrycznej, które w
opinii oskarżonego mają wskazywać, że w chwili czynu znalazł się on w
sytuacji stresowej która doprowadziła do zniesienie jego poczytalności.
Andrzej Kursa w sposób uporczywy podkreśla, że jego działanie jest wynikiem
zespołu ASD bądź PTSD.
Biegli
psychiatrzy tego rodzaju samodiagnozę wykluczyli stwierdzając, że w chwili
czynu nie ma podstaw by rozpoznać u oskarżonego zespół ASD bądź PTSD. Uważają,
że istnieją przesłanki do rozpoznania u oskarżonego ostrej reakcji na stres
po czynie jako specyficznego i krótkotrwałego zespołu objawów, jednak nie
spełniających w pełni kryteriów ASD. Stwierdzili również, że te kategorie
diagnostyczne z uwagi na ich brak bądź pojawienie się po czynie nie przekładają
się bezpośrednio na kryteria określenia poczytalności w chwili czynu. Biegli
akcentowali,à
moi biegli „wykluczyli” wszystko. Bo
mam … pomidor pardon, „głęboko zaburzoną osobowość”.
A jakie „kryteria” spełniam lub nie spełniam ? „Wszystkie”.
„Znajdują się wszystkie te jakie wymieniają znawcy tego zagadnienia,
przywołani (chyba z zaświatów – przyp. A.K.) w podręczniku „Psychiatria w
procesie karnym” K. Spett, A. Szymusik, R.M. Mowbray, W. Łuniewski, H.W.
Gruhle, J. Sikora i inni). Tą książkę
znalazł jeden życzliwy mi człowiek w antykwariacie i wniosłem jej kserokopię
do akt. Ta książka ma datę jej
wydania 1968 rok.
(!) (à
strona 139 opinii Gierowskiego i Heitzmana).W całej tej opinii nie znajdziemy
nawet jednego słowa o obowiązującej w Polsce klasyfikacji ICD-10 i nie ma w
opinii nawet rzetelnej analizy chociażby jednego kryterium z tej książki –
ICD-10 Badawcze kryteria diagnostyczne”.
(W 1968 roku nie było ICD-10) Tak w praktyce wygląda polski
„autorytet” – prof. z U.J. J.
K. Gierowski, którego wsadził na intratną synekurę na U.J. komunistyczny
rektor U.J. (z lat 1981 – 1987) J. A. Gierowski, oraz uczeń J.K. Gierowskiego
– doc. J. Heitzman. Jako
„swoje” prace publikują te dwa „autorytety” przepisane cudze książki
lub publikacje, natomiast w praktyce, to nie mają zielonego pojęcia o tym, co
opiniują.
że sprawcy z diagnozą ASD/PTSD - ujawniają głębokie poczucie winy. W sposób szczególny pojawiają się u tych sprawców mechanizmy obronne osobowości a w tym czynie dostrzegają oni raczej własne sprawcze mechanizmy agresji niż zewnętrzne okoliczności. Bezspornym jest, że oskarżony nigdy nie ujawnił jakiegokolwiek poczucia winy bądź żalu wobec ofiar. à znowu łże Dziuban jak pies. Bo inaczej nie da się tego nazwać. Proszę przeczytać wszystkie moje wypowiedzi, wszystkie moje protokoły w aktach, przez pierwszy rok od tragedii. A szczególnie to, co myślałem na samym początku. Lub moje wypowiedzi podane przez policjantów z dnia tragedii. Np. k-125 moje zeznanie z dnia 27.09.2001 : „ja żałuję że żyję”, k-134 z dnia 28.09.2001 „Ja bardzo żałuję, tego wszystkiego, że zniszczyłem życie R, a także swojej rodziny. Nigdy nie myślałem, że człowiek jest do czegoś takiego zdolny, że potrafi się aż tak wyłączyć z rzeczywistości i jakiejkolwiek kontroli. Oświadczam, iż żałuję, że kiedykolwiek się urodziłem. Z urzędu stwierdza się, iż podejrzany płacze.” (prokurator Grzegorz Pukal)k- 585 z dnia 17.01.2002 „Podejrzany zapytał o stan zdrowia Agnieszki i kiedy usłyszał, że jest sparaliżowana zaczął płakać” (prokurator Marta Pętkowska)
W pełni należy zgodzić się
z poglądem, że jednostronne obwinianie drugiej strony, stworzyło sytuacje
idealnego "ja" w osobie badanego i skrajnie negatywnych ocen ofiar
oraz wszystkich tych, którzy nie akceptują poglądu oskarżonego wyrażanego
pośrednio w twierdzeniu "że sami są sobie winni".à
Przez pierwszy rok od tragedii myślałem, że to ja jestem winny tragedii,
bo prawdopodobnie moja ręka trzymała mój pistolet.
I to było koszmarne poczucie winy.
Chociaż kompletnie nie rozumiałem, co takiego nieprawdopodobnego się
wydarzyło w tragicznym dniu. Trzykrotnie w pierwszym roku pobytu w więzieniu
usiłowałem popełnić samobójstwo. Jeden
raz prawie mi się to udało, bo już straciłem przytomność, niestety zapewne
musiałem się odruchowo rzucać i obudził się jeden ze współwięźniów, a
po nim reszta celi, którzy mnie odcięli i odratowali. Poczucie winy było dla
mnie nie do zniesienia. à
dopiero po otrzymaniu w 2003 roku dostępu do akt, gdy przeczytałem w aktach
diagnozę dr Teleśnickiego „ostra reakcja na stres”, gdy otrzymałem
wypowiedzi Rojszczaków oraz Szczygła, to zacząłem zdawać sobie sprawę, że
coś tutaj bardzo nie gra. A gdy Birecka poinformowała mnie w AS we Wrocławiu,
że „będzie mnie tak długo trzymać, aż nie zacznę z nią gadać” i wówczas
nastawiony na długi, i bezczynny okres udałem się do więziennej biblioteki,
a tam w dniu 11.08.2003 wypożyczyłem książkę
nr katalogowy 18984 „Przestępstwa z afektu…” to dopiero wtedy zacząłem
powoli rozumieć, co się stało.Pierwszą książkę opartą na najnowszej
wiedzy otrzymałem w dniu 14.05.2004 i była to wydana w 2004 roku książka
prof. Jana Strelau „osobowość a ekstremalny stres”.
Tam dopiero znalazłem ofertę wydawniczą GWP.PL i od czerwca 2004 –
przez 2 lata dzień i noc studiowałem psychologię i psychiatrię z najnowszych
podręczników. Dzisiaj znam dokładnie
ten automatyczny mechanizm działania mózgu w ekstremalnych sytuacjach, a kropkę
na „i” stanowiły książki, które otrzymałem w tym roku w więzieniu w Pińczowie
– prof. Golemana i prof. LeDoux o mechanizmie emocji.„Psychologia
emocji” Robert E. Franken, GWP,
Gdańsk 2005
s. 378: „trzeba brać
odpowiedzialność za to, na co ma się wpływ i nie czuć się odpowiedzialnym
za to, co wcale od nas nie zależy.”To nie ja
skonstruowałem ludzki mózg. Nie ja doprowadziłem do tragedii, nie ja chciałem
zabrać mieszkanie R, tylko on moje. Nie ja sprzedałem wyrok sądowy, tylko Błasiakowa.
A to, że w polskich sądach możliwe jest „udowodnienie” każdego kłamstwa
– za to też chyba nie jestem odpowiedzialny.
Zaakcentować
w tym miejscu należy, iż tego rodzaju postawa jest widoczna w zachowaniu oskarżonego
w stosunku do wszystkich uczestników procesu, którzy podejmują niekorzystne
dla niego decyzje. Stanowisko oskarżonego odnośnie tego, że działał on w
warunkach ostrego stresu nie może być uznane za pogląd naukowy, ale stanowi
uporczywie lansowaną linię obrony. à
„uporczywie lansowaną linię obrony. Wszystko,
co tylko podaję to jest obdarzane przez „bezstronnych”
sędziów – Maczugę, a teraz Dziubana, dodatkowymi, jednoznacznymi
przymiotnikami. Wymienię kilka określeń i przymiotników z uzasadnienia
wyroku Dziubana: „rzekomo” „sugerował”, „wyjątkowej wprost
arogancji”, „liczne ekscesy oskarżonego”, „zachowanie urągało
wszelkim dobrym obyczajom”, „przyjął swoistą linię postępowania polegającą
na obrażaniu”, „jakoby oskarżony działał”, „jest absurdalna”, „w
zasadzie nie podaje”, „zasłaniając się niepamięcią”, „usiłował
wykazać”, „nie dał wiary tym sugestiom”, „jest to jedynie linia obrony
oskarżonego”, „w zasadzie dotyczyło to wszystkich”, „wobec wielu osób
zachowywał się wręcz poprawnie”, „i z którymi jak twierdzi”,
„adresów nie potrafił nawet dokładnie podać”, „stanowi uporczywie
lansowaną linię obrony”, „w sposób wyjątkowo wybiórczy”, „jest oceną
jedynie słuszną”, „to jego wiedza jest wiedzą ułomną, bo jest wiedzą
samouka”, „jego oceny nie mogą być obiektywne” (ale już oceny Rojszczaków – są całkowicie obiektywne), „ta swoista
samoocena”, „oskarżony… musiał sobie zdawać sprawę, że…”
(!!! à1973.01.05 wyrok SN III KR 269/72
OSNKW 1973/5/60), „najwyższego stopnia społecznej szkodliwości czynu”,
„jego głębokiej demoralizacji”, „jego szczególne aspołeczne właściwości”,
„spowodowały niewyobrażalne wprost cierpienie”, „brak jest wszelkiej
refleksji”, „świadczący o najwyższym nasileniu złej woli”,
„akcentuje swoją nienawiść”, „oskarżony
kieruje się swoiście pojętym poczuciem sprawiedliwości”, „wyjątkowa
brutalność popełnionego przestępstwa”...
à
??
2002.07.03
wyrok s.apel. II AKa 28/02 KZS
2002/7-8/55 w
Krakowie Nie jest stosowne używanie w uzasadnieniu wyroku
skrajnych ocen w rodzaju "niesłychanie wysoki"
(stopień społecznej szkodliwości przestępstwa), "bezkompromisowy
sposób" (zadania śmierci), "w sposób okrutny (...) wręcz znęcał się" (nad
ofiarami), gdy nie przyjęto działania ze szczególnym okrucieństwem z pkt 1
§ 2 art. 148 k.k. itd. Te skrajne
oceny nie są stosowane, bo mogłoby to być uznane za wyraz emocjonalnego
stosunku sędziów do przedmiotu orzekania, zatem rodzić zastrzeżenia co do
ich bezstronności. Mogłyby też być przyjmowane jako swoiste
"wykazywanie" się sędziów przed opinią publiczności, podzielanie
wzburzenia społeczeństwa sądzonym przestępstwem, ZATEM ZA BRAK NIEZAWISŁOŚCI
SĘDZIÓW względem opinii społecznej. Ten ostatni zarzut znajdowałby
dodatkowe uzasadnienie w odwoływaniu się przy wymiarze kary do "społecznego
poczucia sprawiedliwości", kategorii niedawno jeszcze nieznanej bądź
odrzucanej przez niezawisłe sądy. à
Dziuban nie tylko wykazuje się przed brukowcami „Super – Ekspresem”,
„Faktem” i
TVN- em. Jest jeszcze jego koleżanka
z SA Błasiakowa (Nowicka). O Błasiakowej wspominał Dziuban w ustnym
uzasadnieniu wyroku, mówiąc coś o „bardzo poważnych groźbach” pod jej
adresem. Tylko, że ja jej (ani nikomu innemu) nigdy nie groziłem
(jedyne moje pismo do niej napisałem w wigilię 24.12.2001, ale nie ma tam
nawet jednego słowa groźby!).
Fakt,
że oskarżony przedstawił szereg pozycji literatury naukowej z zakresu
psychiatrii nie daje jakichkolwiek podstaw do przyjęcia, iż zawarte w niej
stwierdzenia odnoszą się do oceny jego osobowości. Podkreślić należy za Sądem
Okręgowym, że oskarżony cytuje literaturę naukową z zakresu psychiatrii w
sposób wyjątkowo wybiórczy, tak aby wykazać, że przeprowadzona przez niego
autodiagnoza jego stanu psychicznego w chwili czynu jest oceną jedynie słuszną.
Bezsporne jest, iż niemożliwe jest dokonania obiektywnej samooceny swojego
stanu zdrowia psychicznego oraz analizę swojej osobowości.
à
za to Dziuban praktycznie niczego nie cytuje. Nawet nie podaje w
„uzasadnieniu”
numerów kart. Jedynie cytuje swój „autorytet” – Gierowskiego. No
ale gdy Kali Dziuban cytuje coś
wyjątkowo wybiórczo, to „wszystko jest w porządku”.
Witamy w PRL. à
ciekawe, że „niemożliwa jest obiektywna samoocena”, skoro „podstawą”
badań Gierowskiego były testy, a te właśnie bazują na samoocenie.
Zresztą wbrew orzecznictwu S.A. w Krakowie mój S.A. w Krakowie odmówił
mi wglądu do moich testów. Udostępniono mi tylko jedną kartkę – test
„drzewa” Kocha. Zapewne reszta
„testów” i na ich podstawie ta
„diagnoza” „nieprawidłowej osobowości” była jeszcze większą lipą,
niż to „drzewo Kocha”.
Choć oskarżony jest niewątpliwie
człowiekiem inteligentnym i oczytanym w literaturze psychiatrycznej, to jego
wiedza jest wiedzą ułomną, bo jest wiedzą samouka, a wyrażając te oceny we
własnej sprawie, oskarżony jest z założenia nieobiektywny, przeto jego oceny
nie mogą być obiektywne. Ta problematyka jest domeną zastrzeżoną wyłącznie
dla biegłych psychiatrów co nie pozwala na jej ocenę przez pryzmat cytatów z
literatury fachowej, tak jak to czyni oskarżony w swoich oświadczeniach i co również
widoczne jest w uzasadnieniu apelacji. Również sąd pierwszej jak i drugiej
instancji nie jest władny dokonywać własnych ustaleń w przedmiocie oceny
stanu zdrowia psychicznego sprawcy w sytuacji gdy oceny te nie wynikają z treści
opinii sporządzonych przez biegłych psychiatrów. à
innymi słowy opinia biegłych nie podlega żadnej weryfikacji !!!
6.
Akceptując treść powyższej opinii brak jest podstaw do uwzględnienia
zarzutu zawartego w apelacji odnośnie obrazy przez Sąd Okręgowy art. 31 § 1
kk.
Okoliczność, że sprawca działa w warunkach zniesionej poczytalności
musi być ustalona przez biegłych lekarzy psychiatrów.
Brak jest podstaw prawnych do przyjęcia działania sprawcy w warunkach
zniesionej poczytalności w oparciu o własne ustalenia sądu, nie wynikające z
treści opinii sądowo-psychiatrycznych. Andrzej Kursa sam dokonał oceny swojej
poczytalności w chwili czynu i doszedł do przekonania, że była ona
zniesiona. Swoje stanowisko uzasadniał licznymi cytatami z literatury medycznej.
Tego rodzaju dywagacje zostały powtórzone w uzasadnieniu apelacji. W związku
z powyższym stwierdzić należy jeszcze raz podkreślić, iż ta swoista
samoocena stanu zdrowia psychicznego nie może stanowić jakiejkolwiek
przeciwwagi dla ustaleń poczynionych przez biegłych psychiatrów.à
Ja wskazywałem konkretne dowody (np. zeznania policjantów i świadków),
złożone w dniu tragedii kilka godzin po zdarzeniu. Oraz konkretne kryteria. I
nie jest to żadna samoocena, tylko podanie konkretnych faktów, konkretnych
zeznań z konkretnych kart w aktach
+ tez umocowanych w najnowszej literaturze akademickiej.
„Ocenę” miał zrobić właśnie sąd.
Zgodnie z literą art. 7 k.p.k. najważniejszego ze wszystkich. Ta
„ocena” nazywa się „wyrokowaniem”.
Wobec przyjęcia przez Sąd Apelacyjny, że opinia sporządzona w postępowaniu
odwoławczym jest jasna i pełna, brak jest przesłanek do powoływania
kolejnych biegłych. Nie przemawia za
tym w szczególności fakt, że biegli ci nie podzielili stanowisk wynikających
z wniosków zawartych w treści uprzednio sporządzonych opinii o stanie zdrowia
psychicznego oskarżonego. Z treści art. 201 kpk wynika, że w sytuacji
sprzeczności pomiędzy opiniami można powołać innych biegłych. Skoro Sąd
Apelacyjny zdecydował się na tego rodzaju postąpienie to znaczy, że przyjął,
iż między sporządzonymi wcześniej opiniami taka sprzeczność zachodzi i Sąd
Apelacyjny nie akceptuje zawartych w niej wniosków. W sytuacji gdy Sąd Odwoławczy
zaakceptował treść i wnioski zawarte w kolejnej opinii, to brak jest argumentów
przemawiających za powołaniem kolejnych biegłych w oparciu o fakt, że z
kolei strony nie podzielają wniosków w zawartych w tej opinii, bo są one dla
nich niekorzystne.
7.
Przekonywająca jest opinia również w tej części, gdzie w sposób
jednoznaczny stwierdza, że oskarżony w chwili popełnienia morderstwa nie działał
w stanie silnego wzburzenia. Podkreślić należy, że okoliczność ta została
jednolicie przyjęta przez wszystkie zespoły biegłych psychiatrów. à
Str. 26 uzasadnienia – powtórzę: „Sąd Apelacyjny uznał je (wszystkie
poprzednie opinie psychiatryczne) za z gruntu wadliwe i dlatego przy ocenie
stanu zdrowia psychicznego Andrzeja Kursy nie brał ich pod uwagę”.
Odmienne stanowisko w tym przedmiocie zaprezentował
incydentalnie jedynie psycholog Marek Pawlik. Odrzucenie tej ostatniej opinii
przez Sąd Okręgowy stanowi również osnowę zarzutów zawartych w apelacji. Dokonana
przez biegłych z Warszawy analiza, przeprowadzona na kartach
153-153 opinii pojęcia afektu jest à
A Wojciech Dziuban jest sędzią z Phenianu. „Biegli z Warszawy”, to znaczy
J. K. Gierowski – prof. z U.J. i wychowanek Gierowskiego - J. Heitzman, docent
z U.J. Obaj mieszkają w Krakowie. Pozostałe „biegłe”, całkowicie zależne
finansowo od zleceń Heitzmana, tylko na wszystko przytakiwały (to takie
odpowiedniki 3 ławników w S.O.)
zdaniem Sądu Apelacyjnego w pełni przekonywująca, albowiem została
dokonana przez pryzmat wiedzy medycznej biegłych jak i ocenę poglądów
doktryny prawa karnego i orzecznictwa Sądu Najwyższego. Mając na uwadze, że
afekt o którym mowa wart. 148 § 4 kk jest pojęciem częściowo z zakresu
psychiatrii jak i prawa karnego dokonanie takiej oceny było w pełni
uprawnione. Należy zaakceptować stanowisko zawarte w analizowanej opinii, iż
biegły psycholog Marek Pawlik w swojej opinii, zwłaszcza tej, złożonej na
rozprawie, przekroczył swoje kompetencje odnosząc się do kwestii poczytalności
oskarżonego. Biegły ten bowiem wypowiedział się co do kwestii poczytalności
oskarżonego do czego nie był w żaden sposób uprawniony.à
„biegły psycholog Marek Pawlik przekroczył kompetencje, do czego nie
był w żaden sposób uprawniony”. Ale biegły psycholog
J.K. Gierowski już nie przekroczył swoich kompetencji – wypowiadając się
na rozprawach w kwestii mojej poczytalności.
8.
Mając na uwadze treść powyższej opinii sądowo- psychiatrycznej brak jest
podstaw do kwestionowania stanowiska Sądu Okręgowego w przedmiocie dokonania
oceny zamiaru oskarżonego. Sąd I Instancji zasadnie przyjął, że sprawca
działał w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia Artura, Jana i Agnieszki.
Dokonana przez Sąd Okręgowy na stronie 123 i następne pisemnych motywów
zaskarżonego wyroku ocena prawna zachowania oskarżonego pomimo przyjęcia,
przez Sąd Apelacyjny, że działał on' w warunkach znacznie ograniczonej
zdolności pokierowania swoim postępowaniem pozostaje w dalszym ciągu
aktualna. Cytowane wyżej stwierdzenie zawarte w opinii sądowo
psychiatrycznej, że zdolność do dysponowania jego zasobami woli które były
poddane presji i osobowości, i stresu była powodem, iż jego zdolność
pokierowania swoim była u Andrzeja Kursy ograniczona stopniu znacznym nie ma
bezpośredniego przełożenia na kwestię zamiaru. Sąd Apelacyjny podziela
stanowisko, że Andrzej Kursa działał w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia
swoich ofiar. Jego postępowanie świadczy o tym, że działał z premedytacją.
Brak jest podstaw do przyjęcia, że sprawca działał w zamiarze nagłym.
Zamiar ten powstaje wtedy, gdy sprawca jest zaskoczony okolicznościami zewnętrznymi
na przykład zachowaniem innej osoby, postrzega, że grozi mu niebezpieczeństwo
i nie wystarcza mu czasu na racjonalną ocenę sytuacji, podejmuje więc decyzję
określonego zachowania, której być może by nie podjął, gdyby prawidłowo
to jest bez emocji mógł tak rozważyć okoliczności, by świadomość
bezprawności zachowania mogła prowadzić go do właściwej motywacji działania.à
Nie ma sensu polemizować z takim bełkotem. „Postępowanie świadczy o tym,
że działał z premedytacją”. A może tutaj sędzia Dziuban podzieli się z
nami swoją wiedzą i doświadczeniem życiowym.
Bo ja (w amerykańskich filmach) widziałem, jak wygląda morderstwo z
premedytacją. Zawsze podstawowym elementem tej „premedytacji” jest uniknięcie
przez sprawcą wykrycia, a tym samym
i kary. à„
premedytacja” (encyklopedia powszechna 2003) – łac. praemeditatio, czyli
„uprzednie zastanowienie się” – obmyślenie przed wykonaniem, opracowanie
planu jakiegoś działania, gł. czynu o charakterze negatywnym. Niestety Dziuban nie podaje nic konkretnego. Jaki to był
„plan”, jak miało wyglądać to „przemyślane” przestępstwo, aby
zapewne uniknąć wykrycia? (a dodatkowo podobno jestem osobą „o bardzo
wysokiej inteligencji”, czyli że potrafię bardzo dobrze przewidywać następstwa
czynów). à
oczywiście „nie dostrzeżono” chociażby ewidentnego objawu ostrej paniki,
gdy zacząłem mieć nagłe kłopoty z oddychaniem po usłyszeniu
szokującego wyroku Błasiakowej. Po
prostu szkoda nawet polemizować z Dziubanem.
Równie dobrze mógłbym polemizować z koniem.
Andrzej Kursa twierdzi, że
motywem który pchnął go do zabójstwa była treść ogłoszonego wyroku w
postępowaniu cywilnym. à
znowu Dziuban kłamie! Ja nigdy nie twierdziłem, że treść wyroku była
„motywem”. Bo motyw to jest
jakieś intelektualne działanie. Ja
twierdzę, że na skutek nagłego i całkowicie zaskakującego urazu
psychicznego rozpoczęła się u mnie automatycznie tak silna reakcja obronna układu
limbicznego, że zdołał on wyłączyć moje (na ogół sprawne) myślenie
rozumne, zanim mój intelekt zdołał wyhamować tą alarmową reakcję układu
limbicznego (ciała migdałowatego).
Ale sama treść wyroku była już tylko wyzwalaczem / impulsem (a nie żadnym
„motywem” !!!) tej reakcji, której zapoczątkowanie nastąpiło podczas
nieoczekiwanego ataku fizycznego R. na mnie jesienią 2000 roku, gdy sprzątałem
swoje nowo kupione Audi A6. Tylko,
że o tym kluczowym zdarzeniu nie ma nawet 1 słowa u „biegłych” i w moich
„sądach”. Dodatkowo podłożem całej tej tragedii był stan
zagrożenia, który latami wytworzył Rojszczak – specjalista od
„psychologii umysłu” i „intencjonalnych aktów psychicznych”. (à
vide: „Mechanizm stresu”) Nawet
nie ma wzmianki i innym możliwym podłożu, że do tragedii doszło 27.09.2001
– 2 tygodnie po nowojorskim ataku na W.T.C. (11.09.2001), gdy przez te dwa
tygodnie cały świat (i ja także) nie mógł oderwać oczu do tego strasznego
realu w TV.
Uważa, że wyrok ten był dla niego zaskakujący i wręcz pozbawił go,
jak twierdzi, prawa własności. To stanowisko jest w ocenie Sądu Apelacyjnego
absurdalne. Postanowienie Sądu Okręgowego w Krakowie w sprawie I Ca 744/01
uchylało do ponownego rozpoznania znaczną część zaskarżonego postanowienia
Sądu Rejonowego dla Krakowa-Śródmieścia w Krakowie, a jedynie wà
ten nieprawdopodobny wyrok Błasiakowej uniemożliwiał mi „jedynie”
wpisanie MOJEGO WŁASNEGO mieszkania do ksiąg wieczystych, mieszkania które
wybudowałem 11 lat wcześniej, na moją rzecz, a tym samym uniemożliwiał mi
„jedynie” wyprowadzenie się do innego domu i normalne życie z moją rodziną
– jak najdalej od tego przeklętego prześladowcy. Dopiero dzisiaj wiem, jak
beznadziejne, skorumpowane i dysfunkcyjne są polskie sądy. Ale do 27.09.2001
tego nie wiedziałem. Idąc do sądu w dniu 27.09.2001 nawet nie przyszło mi do
głowy, że Błasiakowa może sprzedać R. tak nieprawdopodobny wyrok i
11 lat po wybudowaniu MOJEGO WŁASNEGO MIESZKANIA znowu „jedynie” nie
będzie ono moje. Dzisiaj dopiero wiem, że z tej przeklętej Polski trzeba
uciekać i nigdy tutaj nie wracać, jeżeli nie chce się bezsensownie zrujnować
sobie życia jakimś chorym z pazerności i zawiści na nasze mienie i szambem
zwanym polskim wymiarem „sprawiedliwości”.
części dotyczącej stwierdzenia nabycia przez oskarżonego nieruchomości
przez zasiedzenia jego wniosek został oddalony. Oskarżony, który dysponuje
pewnym zasobem wiedzy prawniczej, musiał sobie zdawać sprawę, że powyższe
rozstrzygnięcia nie pozbawiało go własności mieszkania ani dorobku życia.
Oskarżonego nie interesowały motywy tego orzeczenia, bo po ogłoszeniu
sentencji postanowienia opuścił salę rozpraw. à
po pierwsze - do dnia tragedii, nie „dysponowałem
pewnym zasobem wiedzy prawniczej”, bo z wykształcenia jestem inżynierem.
Dopiero gdy zorientowałem się, że moi adwokaci – Patela + Kubicki
kompletnie nic nie robią w mojej (i w każdej innej) sprawie, to zacząłem się
samemu uczyć prawa karnego z książki, którą zostawił mi
w prezencie jeden więzień, wychodząc na wolność (w marcu 2003 roku).
Był to KPK komentarz, ABC 2002, Kryże, Niedzielak, Petryna i Wirzman.
Okazało się, że prawo karne jest bardzo ciekawe i logicznie napisane
(praktyka w sądach jest dokładnie odwrotna). à ja nie tyle „opuściłem”,
co wybiegłem z sali, bo zacząłem się dusić[2].
Tak człowiek jest dziwnie zbudowany, panie Dziuban, że „GDY
ZACZYNAMY MIEĆ TRUDNOŚCI Z ODDYCHANIEM, NIC INNEGO SIĘ NIE LICZY” („Zaburzenia
lękowe” Rachman Stanley GWP 2005, str. 102) à
Ponadto skrajna panika, skrajnie silna reakcja emocjonalna na zaskakujące nas
zdarzenie uniemożliwia spokojną i intelektualną analizę.
Dziuban opowiada takie brednie, jakby napisał, że gdy w teatrze wybuchła
panika, bo ktoś zawołał, że się pali i wszyscy zaczęli uciekać, ale wg
Dziubana jakaś jedna konkretna osoba „musiała sobie zdawać sprawę, że to
jest fałszywy alarm, ale nie interesowały jej fakty, po usłyszeniu okrzyku
„pali się” postanowiła opuścić salę”.
Zapewne dla Dziubana i Gierowskiego osoba tonąca, ma „głęboko
zaburzoną osobowość”. Na co niewątpliwie wskazuje jej zachowanie.
Podjęte przez niego w dalszym ciągu czynności wskazują, co słusznie akcentuje Sąd Okręgowy, na konsekwentne działanie zmierzające do pozbawienia życia pokrzywdzonych. Podzielić należy też ocenę, że oskarżony działał z zemsty na osobie pokrzywdzonych. Nie mógł on bowiem znieść tego, iż Sąd Okręgowy w Krakowie wydał dla pokrzywdzonych korzystne rozstrzygnięcie w postępowaniu odwoławczym. à Przecież ja byłem niepoczytalny !!! (biegli „zdiagnozowali art. 31 § 2 kk, ale powinno być faktycznie – art. 31 § 1 kk !!!). à a skąd Dziuban i Maczuga wymyślili, że „oskarżony działał z zemsty na osobie pokrzywdzonych. Nie mógł on bowiem „znieść tego”, iż Sąd Okręgowy…” ??? Bo powiedział to esbecki oficer Milicji Obywatelskiej z lat 1966 – 1985 ??? A gdzie jest jakikolwiek DOWÓD na takie „ustalenie” ??? Zamiast dowodów, mamy tylko jakieś wymysły, bezkrytycznie przyjęte przez wszystkich – i biegłych, i sąd w Krakowie.
VII.
1.
Konsekwencją zmiany zaskarżonego wyroku przez przyjęcie, że czynów
przypisanych w pkt I do III aktu oskarżenia Andrzej Kursa dopuścił się
w warunkach znacznie ograniczonej poczytalności jest konieczność rozważenia
kwestii zasadności wymierzonej mu za nie kary dożywotniego pozbawienia wolności.
W uzasadnieniu zaskarżonego wyroku Sąd Okręgowy we wstępnej części
swoich rozważań odnośnie wymierzonej oskarżonemu kary dożywotniego
pozbawienia wolności podkreśla pełną poczytalność Andrzeja Kursy. W
sytuacji opisanej wyżej zmiany wyroku argument ten upada. Bezspornym jest,
że działanie w warunkach ograniczonej poczytalności zmniejsza stopień winy będący
podstawową przesłankę wymiaru kary. Dlatego też niezbędne jest ponowne
rozważenie przez Sąd Apelacyjny kwestii rodzaju wymierzonej oskarżonemu kary.
2.
Kara dożywotniego pozbawienia wolności ma w swoim założeniu pełnić funkcję
izolacyjną i chronić społeczeństwo przed szczególnie niebezpiecznymi przestępcami,
sprawcami najcięższych zbrodni, którzy nie rokują żadnych szans na
resocjalizację.
W praktyce kara ta jest stosowana wobec wielokrotnych zabójców czy też
sprawców dopuszczających się zabójstw z wyjątkowym okrucieństwem. Kodeks
karny nie nadaje tej karze charakteru wyjątkowego ani też nie przewiduje żadnych
zasad jej orzekania. à
faktycznie w polskich chorych realiach to dożywocie nie jest „wyjątkową”
karą. Tylko „zwykłą”. Tak
samo to, co wyprawiają sądy w Polsce, to nie jest „wyjątkowe”, tylko już
„zwykłe” draństwo. Dlatego w Polsce mamy 6 razy więcej więźniów na
100.000 mieszkańców, niż w sąsiednich Niemczech. Za to w Rosji jest
podobnie, jak w Polsce.
Nie wyłącza w szczególności możliwości wymierzenia jej w sytuacji
działania sprawcy w warunkach ograniczonej poczytalności. Zaznaczyć jednak
należy, że zarówno w doktrynie prawa karnego jak i orzecznictwie Sądu Najwyższego
odnośnie zasad wymiaru kary najsurowszej (należy uznać, że wypracowane w
orzecznictwie kryteria wyjątkowości stosowania kary śmierci mogą mieć
odpowiednie zastosowanie, zwłaszcza zaś wymaganie najwyższego stopnia społecznej
szkodliwości popełnionego czynu i winy sprawcy, jego głębokiej
demoralizacji) przyjmuje się, że w razie stwierdzenia, iż sprawca działał
w warunkach znacznego ograniczenia poczytalności kary tej nie wymierza się.
Wskazać należy, że stanowisko doktryny jak i orzecznictwo Sądu Najwyższego
odnośnie braku podstaw do orzeczenia kary śmierci w stosunku do osób o
zmniejszonej poczytalności nie może odnosić się jednak w pełni do wypadku
orzeczenia kary dożywotniego pozbawienia wolności. Bezsporne jest, że
aczkolwiek obie te kary mają charakter eliminacyjny, to jednak różnice między
nimi są oczywiste. Wykonanie kary śmierci było czymś zupełnie innym niż
wymierzenie kary dożywotniego pozbawienia wolności. Z tych przyczyn działanie
sprawcy w warunkach znacznie ograniczonej poczytalności nie może stanowić
bezwzględnego zakazu orzekania wobec niego kary dożywotniego pozbawienia wolności.
3.
W ocenie Sądu Apelacyjnego, w realiach niniejszej sprawy brak było podstaw do
złagodzenia kary wymierzonej przez Sąd Okręgowy. Nie budzi wątpliwości
okoliczność, że dożywotnie pozbawienie wolności może być wymierzone
tylko w skrajnych przypadkach jeżeli zostanie ustalony maksymalny stopień społecznej
szkodliwości zbrodni, maksymalny stopień zawinienia sprawcy i jego
demoralizacji, wskazujący że nie nadaje się on do współżycia w społeczeństwie,
i tylko wtedy, gdy orzeczenie tej kary pozostaje w zgodzie ze społecznym
odczuciem sprawiedliwości / wyrok SN z dnia 1 czerwca 1977 roku, OSNPG
1977, Nr 10 poz.74/. Z kolei w orzeczeniu z dnia 13 lutego 1973 roku /OSNKW
1973, Nr.6 poz.74/ Sąd Najwyższy stwierdza, że obowiązkiem sądu jest
wyczerpujące rozważenie, dlaczego na poprawę sprawcy nie można liczyć i
dlaczego terminowa kara pozbawienia wolności nie odniesie skutku, a konieczna
jest długotrwała eliminacja ze społeczeństwa. Stosowanie dożywotniego
pozbawienia wolności jako kary najsurowszej może nastąpić jedynie w tych
wypadkach, w których brak w sprawie jakichkolwiek okoliczności łagodzących,
a ze względu na charakter sprawcy i jego szczególne aspołeczne właściwości
należy wnosić, że żadna kara oprócz dożywotniego pozbawienia wolności nie
zabezpieczy przed nim społeczeństwa.
à
żyłem 41 lat nienagannie, ukończyłem studia wyższe, nie piłem, nie paliłem,
założyłem rodzinę i małą własną firmę na południu Niemiec w zawodzie,
w którym ukończyłem studia. Do dnia tragedii nigdy w życiu nie popełniłem
przestępstwa, nigdy nikogo w życiu nie uderzyłem.
Żyłem idealnie „bezpiecznie” w społeczeństwie zarówno
niemieckim, jak i polskim, aż nie pojawił się w moim domu rodzinnym chory z
pazerności i zawiści na MOJE MIESZKANIE
. à
każde umyślne pozbawienie człowieka życia, to jest przecież
„maksymalny stopień społecznej szkodliwości”. Dlatego wymiar tej kary to
jest od lat 8 do dożywocia, u osób całkowicie poczytalnych. Oznacza
ten wyrok, że pozbawienie życia „przyszłości polskiej filozofii” – 33
letniego agresora na moje własne mieszkanie + jego ojca i jego żony, to jest
„maksymalny stopień szkodliwości”. Nawet gdy byłem w stanie „znacznie
ograniczonej poczytalności” (wtedy wyrok jest możliwy od 1/3 dolnej granicy,
czyli od 4 lat (broń palna)). Dla
odmiany ostatnio kierowca, który jechał za szybko
w Warszawie i zabił 5
osób oczekujących na przystanku autobusowym – otrzymał 5 lat.
Zapewne warszawiak nikogo ważnego nie przejechał.
S. zeznał w sądzie w 2003 roku: „No coś im się od niego (Kursy)
należało, bo byli znaną rodziną w
Krakowie”.
Przechodząc
do realiów niniejszego postępowania wskazać należy, iż stopień społecznej
szkodliwości popełnionych przez sprawcę czynów jest maksymalnie wysoki. Andrzej Kursa działał z motywacji zasługującej
na szczególne potępienie. Na skutek jego zbrodniczego działania dwie osoby
poniosły śmierć, natomiast Agnieszka doznała rozległych obrażeń ciała,
które spowodowały jej trwałe kalectwo, oraz niewyobrażalne wprost
cierpienie. Oskarżony dopuścił się przestępstwa chcąc zrealizować swój
zamiar zemsty na osobach swoich sąsiadów, którzy w sądzie usiłowali
dochodzić swoich racji.
à
R. wykańczały mnie w sposób wyjątkowo perfidny. „Sąd” czyli ta średniowieczna
inkwizycja uniemożliwiła mi na powołanie jakichkolwiek świadków lub nawet
na moją obecność przy zeznaniach mojej siostry. Po 2 latach comiesięcznych
„negocjacji” w celu wpisania MOJEGO MIESZKANIA na moją rzecz wniosłem do sądu
o wpis. A R. „dochodzili swoich racji” tak, że nie dało się już nawet
normalnie wejść do własnego rodzinnego domu. Chciałem powołać na świadka
adwokata Marka Kielana, który 2 lata prowadził te „negocjacje” z R. na moją
prośbę.Taki miałem ZAMIAR, żeby wpisać SWOJE WŁASNE MIESZKANIE na
swoją rzecz. A gdy R. zaczęły mnie już fizycznie atakować w ostatnim roku,
to MIAŁEM ZAMIAR WYPROWADZIĆ SIĘ OD TYCH WCIELONYCH
DIABŁÓW.
Pokrzywdzeni, wbrew temu co uparcie sugerował
oskarżony, w żaden sposób nie sprowokowali oskarżonego do tego rodzaju
reakcji. Andrzej Kursa realizował swój zamiar w sposób zaplanowany. !!!!!!!!!!!!!
à
a jaki był ten plan ??? Plan
czego ? Ucieczki po przestępstwie ? Plan zatarcia śladów ?
„Plan” zastrzelenia Agnieszki? Co
wówczas mogło mi „przeszkodzi” w skutecznym jej zastrzeleniu ?
„Plan” zastrzelenia Jana, którego według relacji Agnieszki nie
było na schodach w momencie, gdy oni wchodzili do domu, a ja schodziłem schodami do wyjścia i padły strzały !!!
Tak wygląda „plan” osoby o „bardzo wysokiej inteligencji” popełnienia
zabójstwa Jana, którego nie ma w miejscu, gdzie dochodzi do strzelaniny ?
Maczuga „rozważał” możliwość, że ja „dobijałem”
wszystkie ofiary.
Co prawda biegli z KGP wykluczyli taką opcję, a Agnieszka
„prawdopodobnie” nie została „dobita”, ale dla „sądu” wszystko
jest możliwe. Każdy – nawet skrajny idiotyzm.
4.
Następną kwestią wymagającą omówienia jest stopień zawinienia. Biorąc
pod uwagę przyjęcie działania oskarżonego w ramach znacznego ograniczenia
zdolności pokierowania swoim postępowaniem, wskazać należy że jest on w
dalszym ciągu na tyle wysoki, że przemawia za wymierzeniem mu kary
najsurowszej. Za tym, że stopień winy oskarżonego jest maksymalnie wysoki
przemawia: sposób działania, zemsta jako niski motyw, poprzednie postępowanie
z sąsiadami, ALE ZWŁASZCZA CAŁE JEGO ŻYCIE, gdy umacniał się narcystycznie w przekonaniu o swej wyższości i
uprawnieniu do przewagi nad innymi. W ten sposób oskarżony sam spowodował u
siebie taki stan osobowości, à
zapamiętałem jedną scenę z filmu „C.K. Dezerterzy”, gdy jeden
rekrut zawsze odpowiadał na każde pytanie „ich weiß nicht”. W końcu inny
żołnierz nie wytrzymał
i zawołał „Idiota, idiota, idiota !” à
osobowość to interakcja genów (ok. 50 %) i środowiska, w którym wychowuje
się w młodości człowiek
(drugie 50 %). Sam wybrałem sobie
geny. Sam wybrałem sobie rodzinę, w której się rozwijałem jako małe
dziecko. Zresztą trudno dyskutować z tak skrajnym głupkiem, jak
Dziuban, czy Maczuga. Tylko zapytam
o KONKRETNE DOWODY i KONKRETNE FAKTY
na poparcie tej rewolucyjnej tezy „zwłaszcza
całe jego życie, gdy umacniał się narcystycznie w przekonaniu o swej wyższości
i uprawnieniu do przewagi nad innymi”.
Jak widać po Maczudze znowu trafiłem na takiego samego zakompleksionego
oszołoma Dziubana, który ma do mnie pretensje, że
żyłem normalnie. Pozwolę sobie podać FAKTY
z mojego „całego życia” do dnia tragedii: 41
lat życia nigdy nie karany (do dnia tragedii), nigdy nie uciekł z domu, nigdy
nie wagarował, matura w Liceum nr
I w Krakowie (Nowodworskiego), olimpiada fizyczna, studia wyższe inżynierskie
w Polsce i w Niemczech, po studiach stypendium w Niemczech, znajomość kilku języków
obcych, od 11 lat żonaty, córeczka 6
lat i
niemowlak, żona – sędzia, rodzice oboje po wyższych studiach, dziadek
sędzia. Nasz
„wzorcowy” „psychopata”,
„paranoik” i „narcyz” i to o „głęboko zaburzonej osobowości”
nigdy w całym swoim życiu nic nie ukradł, nikogo nigdy nie oszukał, nigdy
nikogo przez całe życie nie uderzył. Członek Klubu Strzeleckiego „Bractwo
Kurkowe” w Krakowie, nie pije alkoholu, nigdy nie zażył narkotyków (nawet
nigdy w życiu nie palił papierosów), po uzyskaniu niemieckich uprawnień
budowlanych zakłada od podstaw własną firmę w Niemczech, którą prowadzi 10
lat (do dnia tragedii), hobby: praca, narciarstwo alpejskie, windsurfing, podróże
po świecie i dbanie o swoją rodzinę. W wieku 30 lat po odkupieniu praw do
nadbudowy i uzyskaniu wszystkich wymaganych prawem pozwoleń na budowę buduje w
1990 roku własne mieszkanie z własnej pracy w swoim rodzinnym domu w Krakowie
(nadbudowa 2 piętra). Takie było to moje „całe życie” panie Dziuban.
Nie jeździłem mercedesem klasy „S”, nie byłem myśliwym, jak sędzia
Tadeusz Wołek, nie budowałem sobie w Krakowie domu na 1.500 m2,
tylko zwykłe mieszkanie 4 pokojowe (cztero pokojowe) w moim rodzinnym
domu. W Ulm mieszkałem 11 lat w
wynajętym 3 pokojowym mieszkaniu (trzy pokoje), gdzie prowadziłem też swoją
własną małą firmę. Przez 10
lat utrzymywałem na tym samym małym poziomie (kilka/ kilkanaście
zatrudnionych osób) tę swoją małą firmę. Gdzie pan widzisz ten „narcyzm” panie Gierowski i panie
Dziuban? Że ukończyłem studia?
Że narysowałem „drzewko Kocha”? Że
nauczyłem się psychiatrii i prawa karnego w więzieniu ?
Że postanowiłem się bronić ? Więc
faktycznie zasadne jest wymierzenie mi dożywocia. Albo zesłanie na Sybir. Albo do Auschwitz. Bo tam właśnie trafiali
ludzie za „całe swoje życie”.
w którym bodziec
niekorzystnego wyroku w postępowaniu cywilnym, którego był stroną spowodował
znaczne trudności pokierowania swoim postępowaniem, bo zabójstwo sąsiadów
było dla niego odpowiednim i słusznym rozwiązaniem trudności.
à
a może tutaj chociaż jeden raz jakiś konkretny dowód na te „ustalenia”,
że „zabójstwo było dla mnie odpowiednim i słusznym rozwiązaniem”.
Wszystko to jakiś chory bełkot – bez jednego konkretnego dowodu !!!
Dziuban pisał o jakichś „standardach” sądowych, które ja „naruszam”.
Tylko, że takim standardem jest pisanie uzasadnienia wyroku i na każdą
tezę potrzeba podać konkretny dowód. (np. konkretny fragment zeznań,
cytat, czy nr karty). Ja sam, będący
oskarżonym mam przestrzegać „standardów”, ale Dziuban – „sędzia”
S.A. już nic nie musi. Całość „dowodów” dostarczył mu Gierowski
(„biegły z Warszawy”). à
a poza tym jest to jakiś chory – skrajnie nielogiczny bełkot !!!
„Bodziec” spowodował „znaczne trudności pokierowania postępowaniem”,
bo „zabójstwo było odpowiednim rozwiązaniem”. Ja nie rozumiem tego bełkotu
Dziubana.
Sam zawinił stan psychiki usposabiający go do
ograniczenia poczytalności. Winę
podwyższa również to, że był ze środowiska prawniczego, w którym powinności
miały szczególną rangę przed uprawnieniami, a odmienna hierarchia wartości,
wyznawana przez oskarżonego jest dla Sądu Apelacyjnego nie do przyjęcia.
Podnosi ją także to, że zareagował zbrodnią na cywilizowany sposób
rozstrzygania sporu, a to na orzeczenie niezawisłego Sądu, który go wysłuchał
i rozważył jego argumenty. Działanie
sprawcy w ramach znacznie ograniczonej zdolności pokierowania swoim postępowaniem
obniża w ocenie Sądu Apelacyjnego stopień zawinienia w sposób mniejszy niż
w sytuacji, gdy działa on w warunkach znacznego ograniczenia zdolności
rozpoznania znaczenia czynu. à
„podwyższa również to, że był ze środowiska prawniczego” – mój
ojciec był inżynierem, a matka mgr farmacji.
Z domu rodzinnego wyniosłem poszanowanie dla prawa i cudzej (+ swojej) własności. Gdy R. wprost powiedział mi jesienią 1997 roku, że „robił
mnie w chuja z tymi rozmowami o wpis mojego mieszkania na moją rzecz, a ponieważ
nie jest ono jeszcze wpisane do ksiąg wieczystych, to spróbuje mi to
mieszkanie odebrać, a najpierw mnie wykończy”, to wtedy wynająłem adwokata
(Andrzeja Kubasa) i poprosiłem o wniesienie sprawy do sądu, o wpisanie MOJEGO
MIESZKANIA NA MOJĄ RZECZ.
Wtedy jeszcze wierzyłem w polskie sądy. Taki byłem głupi. A ponadto,
to ładnie brzmi określenie Dziubana, że „niezawisły sąd, który go wysłuchał”.
Mówimy tutaj o 3 osobowym składzie sądu odwoławczego : Błasiakowej
(sprawozdawcy), Jamroga (przewodniczącego) i Makowskiego.
Tylko, że tajemnicą poliszynela w krakowskim sądzie jest to, że sędzia
Janusz Makowski jest głuchy,
a pomimo tego pracował jako sędzia !!!
Zresztą w dniu 27.09.2001 Błasiakowa była zupełnie sama, gdy ogłaszała
swój wyrok !!! Nie było ani
Jamroga – przewodniczącego składu (!), ani Makowskiego.à
szkoda, że Dziuban nie przeczytał pierwszej opinii z Jarosławia. Tam nie
wszystko jest błędne. Np. opinia
o tym, że mam zupełnie prawidłową hierarchię wartości, rozumiem wymagania
przestrzegania prawa i tym się kieruję. Ale
jeżeli Dziuban stawia taką tezę, to „standardem” sądowym jest podanie
konkretnych faktów
i konkretnych dowodów, to uzasadniających.
Bo powiedzieć to można wszystko. Tylko jeszcze trzeba to udowodnić –
szanowny panie Dziuban. A swoją drogą, to jakoś dziwnie brzmi opinia o
„odmiennej hierarchii wartości u osoby,
która ponad 41 lat żyła nienagannie.
5.
Biegli psychiatrzy stwierdzili, iż ograniczenie poczytalności wynikało przede
wszystkim ze szczególnej cechy jego psychiki jaką była nieprawidłowa osobowość.
à
na wszystkie pytania dajemy odpowiedz „pomidor” pardon, „nieprawidłowa
osobowość”.
W
swojej opinii zespół opiniujący uznał, że zdolność do pokierowania swoim
postępowaniem przejawiała się u oskarżonego zdolnością do dysponowania zasobami woli, które poddane były presji osobowości i stresu. Niewątpliwie
są to więc czynniki nad którymi oskarżony mógł zapanować. à
brak elementarnego pojęcia o mechanizmach stresu jest u biegłych i sądu wręcz
porażający !!! à powtórzę za prof. Pervin
Lawrence A. „Psychologia osobowości”, GWP
2002 (s. 322).: „
RADZENIE SOBIE
ZE STRESEM
NIE MA
NIC
DO OSOBOWOŚCI ” à
„niewątpliwie” to Dziuban i moi sądowi biegli inaczej potrafią
„zapanować” swoją osobowością nad innymi reakcjami na stres, np poceniem
się, regulacją ciśnienia krwi, lub częstotliwości pracy serca.
Dotyczy to w szczególności osobowości, którą niewątpliwie
można kształtować i która nie jest dana człowiekowi raz na zawsze.
à
właściwie to w moim procesie została utworzona zupełnie nowa dziedzina
nauki. Taka „Psychologia sądowa inaczej”.
Tak samo, jak w polskim sądzie skazuje się ludzi na bazie hipotez i pomówień,
tak i psychologia sądowa stoi na głowie.
Bo w normalnej psychologii współczesnej to uważa się, że maksymalnie
– do 30 roku życia – osobowość jest uformowana
à
po 30-ce osobowość jest sztywna (Pervin, ibid. s.201)W przeciwnym
wypadku nie byłoby „osobowości”, która jest z definicji niezmienna. Ale
wielu ludzi starało się „kształtować” osobowość dorosłych ludzi. Np.
Stalin za pomocą systemu gułagów.
Zdaniem Sądu Apelacyjnego sam fakt posiadania
nieprawidłowej, zaburzonej osobowości o cechach paranoicznych i
narcystycznych nie daje podstaw do złagodzenia wymierzonej mu kary. Biegli w
sposób jednoznaczny stwierdzili, że w chwili czynu nie doszło do zaburzenia
intelektu u oskarżonego, a jego zdolność rozpoznania znaczenia czynu była
zachowana.
Coś tutaj zupełnie nie trzyma się kupy.
Taki jestem bardzo inteligentny, że nawet nie docierało do mnie, że
trzymam w ręku słuchawkę, skąd zapewne słychać było głos mojej siostry. Powyższe okoliczności
wskazują jednoznacznie że stopień winy sprawcy, chociaż uległ obniżeniu,
to jednak nie w takim stopniu aby stanowił przesłankę złagodzenia
wymierzonej przez Sąd Okręgowy kary.
Jednym z ustawowych kryteriów, które Sąd bierze przy wymiarze kary
jest zachowanie się sprawcy po popełnieniu przestępstwa, a zwłaszcza
staranie o naprawienie szkody lub zadośćuczynienie w innej formie społecznemu
poczuciu sprawiedliwości.
à
oczywiście to prawda. Skoro „biegli” „jednoznacznie” stwierdzili, że w
chwili czynu nie doszło do zaburzenia intelektu u mnie, to widocznie jestem nie
„bardzo wysoce inteligentny”, ale wręcz „bardzo upośledzony umysłowo”.
Jedno albo drugie. Skoro „uznano”, że „normalnie” działał u mnie mój
intelekt w sytuacji bezpośrednio przed tragedią, którą opisała moja siostra
Anna Milewska (jej zeznanie z dnia 27.09.2001, kilka
godzin po tragedii – czyli najbardziej aktualne i szczegółowe !):karta -
60: „Znajdując się ciągle na terenie sądu ja sięgnęłam po swój telefon
komórkowy – o nr 602 399 630 i ja zadzwoniłam z niego z tego co pamiętam na
telefon domowy do mieszkania Andrzeja,
na nr 410 11 77 -Andrzej podniósł słuchawkę ale płakał, słychać
było, że jest roztrzęsiony, powiedział „halo” i
rozłączył się”.No to sprawdźmy moje zachowanie
po popełnieniu przestępstwa z protokołami: karta – 68 policjant Marek
Maziarz zeznaje w dniu 27.09.2001 – 3 godziny po tragedii: „mężczyzna, który
siedział na chodniku (Andrzej Kursa) oświadczył, że zastrzelił trzy osoby i
prosił by jak najszybciej wezwać pogotowie. Słowa te następnie powtórzył
kilkakrotnie tj. że zabił trzy osoby i że należy wezwać karetkę
pogotowia” (tak świetnie działał mój „bardzo wysoki” intelekt, panie
Dziuban). … Mężczyzna nie stawiał żadnych oporów. Ja zauważyłem, że mężczyzna
ten był bardzo zdenerwowany, … jego ciało drżało, był spocony. … Gdy był
w radiowozie jeszcze kilkakrotnie powtórzył,
że mamy natychmiast wezwać karetkę pogotowia.”
Karta – 73 policjant
Maciej Włodarczyk zeznaje w dniu 27.09.01– 3 godz. po tragedii: „w czasie
transportu Andrzej Kursa był spokojny, pytał się czy osoby żyją, czy żyje
dziewczyna, wcześniej jeszcze na miejscu niecierpliwił się odnośnie
przyjazdu karetki pogotowia”…” będąc przy radiowozie i przy Kurskim
(powinno być Kursie – A.K.) słyszałem jak pytał się czy ta kobieta którą
postrzelił żyje, następnie zaczął się szarpać, zachowywać nerwowo mówiąc
że lepiej aby on nie żył, coś mówił z czego wynikało że chce popełnić
samobójstwo, mówił aby zawieść go nad Wisłę,… powtarzał kilkakrotnie
„co ja zrobiłem”, że skrzywdził tyle osób.”
à
jest to zachowanie osoby w ciężkim afekcie w zamiarze nagłym, a nie z „premedytacją” !!!
Ale sędziowie są
niezawiśli i nieusuwalni. I taki głupek, jak Dziuban, czy też Maczuga jeszcze
długo będzie sądził. Witamy w
Polce.
Zaakcentować należy, że zachowanie Andrzeja Kursy w stosunku do osób
reprezentujących prawa pokrzywdzonych było wyjątkowo naganne.
W toku trwającego kilka lat procesu oskarżony wypowiadał szereg obraźliwych
sformułowań pod adresem oskarżycieli posiłkowych. à
np. obrażałem Mariana S. – oficera Milicji Obywatelskiej z lat 1966 –
1985, nazywając go oficerem Milicji Obywatelskiej. Tak samo obrażałem Jadwigę
R, gdy zgłaszałem, że ewidentnie kłamie.
Mnie też można było obrażać. Np. mówiąc o mnie obraźliwie, że
jestem inżynierem budowlanym. A teraz obrażę Dziubana, bo powiem, że pracuje
on jako sędzia.
U Andrzeja Kursa brak jest wszelkiej refleksji oraz uporczywe trwanie w
przekonaniu o słuszności postąpienia, co wynika z pretensji do denatów i ich
żyjących bliskich oraz innych uczestników konfliktu, nawet sędziów.
Aczkolwiek sprawcy tego rodzaju przestępstw rzadko kiedy wykazują czynny i
szczery żal z powodu popełnionych czynów, a niejednokrotnie zachowują się w
sposób mniej lub bardziej arogancki, to jednak tego rodzaju zachowanie jakie
zaprezentował Andrzej Kursa ma charakter wyjątkowo naganny, świadczący o
najwyższym nasileniu złej woli z jego strony. Oskarżony wbrew oczywistym
dowodom utrzymuje, że to on jest ofiarą a nie sprawcą tragedii, która miała
miejsce w dniu 27 września 2001 roku. à
„oczywiste dowody” to wymysły, których mi nie pozwolono w jakikolwiek
skuteczny sposób zweryfikować. A
faktycznie to nie ma żadnych dowodów na poparcie tezy, że to mnie atakowano,
a nie ja ich. „Nie ma” żadnych dowodów na poparcie tezy obrony, bo sąd
nie dopuścił do tego, aby jakikolwiek z tych dowodów został przeprowadzony
!!!
Pomimo, iż od tego zdarzenia upłynął okres prawie 5 lat, oskarżonego
nie stać na jakąkolwiek refleksję nad tym co się wówczas stało. à
tutaj też Dziuban kłamie. Od ponad 2 lat po kilkanaście godzin dziennie
studiuję
i analizuję mechanizmy działania ludzkiego mózgu w warunkach
ekstremalnego stresu, studiuję najnowsze podręczniki akademickie z zakresu
neurologii, sprawdzam akta mojej sprawy, a tym samym dzisiaj rozumiem, co się
wtedy stało i kto doprowadził do tragedii !!!
Ta „refleksja” to ponad 10.ooo godzin (słownie dziesięć tysięcy
godzin), które poświęciłem wyłącznie na analizowanie okoliczności
tragedii z 27.09.2001. Zamiast enigmatycznych „refleksji” staram się opisać
to, o czym nie ma pojęcia sąd krakowski i jego „biegli”. O tym, jak
niebezpiecznie jest wykańczać drugiego człowieka, aby mu zabrać jego
mieszkanie – jego mienie, bo nawet najspokojniejszy
i najbardziej kulturalny człowiek posiada w swoim mózg nieświadome
procesy obronne, które po ich aktywacji potrafią wyłączyć całkowicie
intelekt, a zaszczuta ofiara może stać się sprawcą tragedii.
Nie dla siebie piszę te
wszystkie swoje pisma. Bo ja już jestem trupem. Tylko aby może kiedyś komuś
innemu zaoszczędzić tego horroru z „procesem” rodem jak ze średniowiecza,
gdy ktoś kogoś będzie atakować, a późniejszy „sprawca” będzie siebie
bronił lub swojego mienia, a na koniec ofiara stanie się „przestępcą”, a
faktyczni agresorzy – staną się nagle „poszkodowanymi”.
Do samego końca procesu Andrzej Kursa akcentuje swoją nienawiść do osób
których pozbawił życia oraz do ich najbliższych. Ostatnim wyraźnym
przejawem tej postawy są treści zawarte w ostatnim słowie wygłoszonym przez
oskarżonego na rozprawie odwoławczej w dniu 12 lipca 2006 roku. à
I znowu nie ma żadnych konkretów. Dziuban
nie podał kompletnie nic na poparcie swoich tez. Ja staram się podawać
konkretne cytaty. A Dziuban na swój
„standard”.
Kolejną przesłanką wskazującą na to, iż na
poprawę oskarżonego nie można liczyć jest stanowisko biegłych psychiatrów.
Na rozprawie w dniu 3 lipca 2006 roku profesor Józef Gierowski stwierdził co
następuje :
"To jest człowiek niebezpieczny. Jeśli się
znajdzie znowu w sytuacji konfliktu, rozpamiętywania doznanych na rozprawie
krzywd, dotyczy to ogóle jego życia, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że
zachowa się w sposób agresywny, będzie się czuł upoważniony do wymierzania
sprawiedliwości na własną rękę. Jest człowiekiem u którego prawdopodobieństwo,
że swoje konflikty, potrzeby będzie rozwiązywał poprzez bezpośredni,
otwarty atak skierowany przeciwko innym ludziom, u których będzie dostrzegał
źródło wyolbrzymionej swojej krzywdy. Ten typ zaburzeń osobowości, który
rozpoznaliśmy jest jednoznacznie niekorzystnym czynnikiem
prognostycznym. To dotyczy wszystkich uczestników procesu".
Powyższe stwierdzenia Sąd Apelacyjny w pełni
akceptuje. Za ich uwzględnieniem przemawia całokształt zachowania oskarżonego
oraz treść wysyłanych przez niego do sądu oraz innych instytucji pism.
à
to, co pisałem w „Mafii sądowej” – ten „całokształt”, czyli
wszystko i nic. A co ja pisałem do
sądu i „innych instytucji” ? Pisma
oparte na orzecznictwie sądowym, na komentarzach do kodeksów, na konkretnej
analizie faktów i w oparciu o
konkretne cytaty z najnowszych podręczników akademickich.
à
chociaż faktycznie to w ten sposób mogę być „niebezpieczny” dla
„wszystkich uczestników”. Bo
mogę wykazać, że sędziowie łamią prawo i jego nie rozumieją, że biegli
piszą identyczne i bezwartościowe plagiaty, za olbrzymie pieniądze, że ten
cały system sądowy to jedno wielkie nieprawe szambo, przykryte togą sędziowską.
Z ich lektury wynika w sposób jednoznaczny, iż oskarżony
kieruje się swoiście pojętym poczuciem sprawiedliwości, nie widząc
jakiejkolwiek swojej winy. Oskarżonego nie stać na jakąkolwiek krytyczną
refleksję nad swoim postępowaniem. à
widzę swoją jedną winę. Byłem
głupi i naiwny. Zamiast żyć w Niemczech, jak w spokojnym i dostatnim raju, po
decyzji mojej żony o podjęciu pracy sędziego
Krakowie, zamiast rozstać się z moją zimną żoną i dalej szczęśliwie
mieszkać w Niemczech, ja byłem
tak głupi, aby żyć w Polsce. No to teraz mam tę swoją Polskę.
Jako okoliczność łagodzącą chcę wyjaśnić, że bardzo kochałem
swoją córeczkę i chciałem aby
ona miała nie tylko mamę – sędziego, ale też i miała ojca. Byłem głupi
i naiwny, gdy kochałem (dawnej) swoją ojczyznę – Polskę. Byłem głupi i
naiwny, gdy w 1997 roku wynająłem adwokata Kubasa i wniosłem do sądu o
wpisanie SWOJEGO WŁASNEGO MIESZKANIA NA SWOJĄ RZECZ.
Temu wszystkiemu czuję się dzisiaj winny. Za głupotę i naiwność trzeba ponosić konsekwencje. à
co do konfliktu o MOJE MIESZKANIE, to nie czuję się winny. Ani tej tragedii z
27.09.2001. Nie uważam, że R. „mieli prawo” do mojego mieszkania, że
mieli prawo do zrobienia mi z życia piekła, że Błasiakowa postąpiła prawidłowo
sprzedając za pośrednictwem
adwokata Masteja wyrok R. Najpierw
na wszystko się zgadzałem, co tylko R. robił. Na każde jego świństwa, na
każdą samowolę w domu, gdzie mieszkałem od
urodzenia - przymykałem oczy. Zapraszałem do siebie, przywoziłem im drobne
upominki z Niemiec (słodycze dla ich córki, kawę, markowe wina. Gdy pojawiły
się trudności z wpisaniem MOJEGO MIESZKANIA do ksiąg wieczystych – dwa lata
„negocjowałem”, najpierw sam, a później przez znajomego adwokata –
mojego kolegę z liceum Nowodworskiego – Marka Kieliana, bo ja przecież
nie znałem się na prawie. Adwokat Kielian co miesiąc na moją prośbę
przyjeżdżał do mnie i przy kanapkach ustalał szczegóły. A zawsze się
zgadzał i przed samym sfinalizowaniem ustaleń się „rozmyślał”. A gdy w
końcu adwokat Kielian powiedział mi, że te comiesięczne rozmowy nie mają
dalej żadnego sensu i gdy wtedy R. mi wprost oświadczył, jakie ma on plany co
do MOJEGO MIESZKANIA i do mnie, to całkowicie zmieniłem podejście do niego.
Wniosłem sprawę do sądu poprzez adwokata Kubasa i maksymalnie ograniczyłem
kontakty towarzyskie. Niemniej gdy nieoczekiwanie zaprosił mnie na jakieś jego
pożegnanie przed wyjazdem do USA w lutym 1998, to poszedłem do niego, naiwnie
sądząc, że po powrocie za rok wszystko się unormuje.
Ale za rok było już
tylko gorzej. W 2000 roku – latem sprowadził do Krakowa swoich rodziców –
takich samych, jak on sam z piekła rodem.
A gdy zostałem zaatakowany fizycznie przez R. i jego matkę, jesienią
2000 roku, gdy sprzątałem swoje nowo kupione Audi A6 – kiedy pierwszy raz w
życiu tak się denerwowałem i przeraziłem tym niespodziewanym atakiem na
mnie, że zacząłem się dusić, po czym zostawiłem otwarte auto i uciekłem
do swojego mieszkania – to wtedy postanowiłem natychmiast po wpisaniu mojego
mieszkania się wyprowadzić z domu. Cały
czas czekałem, czekałem i czekałem, aż ten beznadziejny krakowski sąd w końcu
wyda postanowienie, że MOJE MIESZKANIE JEST MOJE. I tylko unikałem R, jak ognia.
Nawet w sądzie, w tłumie ludzi uciekałem do tych prześladowców na
inne piętro, aby nie czekać koło nich na kolejną rozprawę.à
nie czuję się dzisiaj winny, panie Dziuban. To nie ja stworzyłem człowieka i
jego układ nerwowy. Z tych przyczyn nie można w jego zachowaniu dopatrzeć się
jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Nie można też przyjąć, że
dotychczasowa niekaralność oskarżonego mogłaby dać asumpt do obniżenia
wymierzonej mu kary.
Z cech charakteru sprawcy należy wnosić, że żadna inna kara niż kara
dożywotniego pozbawienia wolności nie jest w stanie zabezpieczyć przed nim
społeczeństwa. Brak jest podstaw do wysnucia prognozy, aby jakakolwiek inna
kara o charakterze nie eliminacyjnym mogła go zmienić. Skoro nie można go
zmienić to należy go poprzez karę dożywotniego pozbawienia wolności
odseparować od społeczeństwa.
6.
Stwierdzona przez biegłych psychiatrów negatywna prognoza odnośnie zachowania
oskarżonego w przyszłości à
sąd nie wnosił o wydanie „prognozy”. Tak samo żadna ustawa tego nie
przewiduje (np. art. 202 § 4 kpk). Ale
Gierowski wie, co trzeba pisać dla sądu. Za ponad 13.ooo zł „zdjął” całą
odpowiedzialność z S.A. za wyrok. Jesteście siebie nawzajem warci.
nie daje podstaw do zmiany wyroku w punkcie IV, odnośnie możliwości
skorzystania z warunkowego przedterminowego zwolnienia z odbycia kary dożywotniego
pozbawienia wolności przed upływem 35 lat.
Argumentacja w tym przedmiocie, zawarta w pisemnych motywach zaskarżonego
wyroku zasługuje na uwzględnienie. Przedstawiona wyżej opinia prof. Józefa
Gierowskiego stanowisko Sądu Okręgowego umacnia. Nie budzi wątpliwości fakt,
że wysoki stopień demoralizacji oskarżonego, wyjątkowa brutalność popełnionego
przestępstwa wywołująca potępienie społeczne wskazuje, iż
w sprawie zachodzi szczególnie uzasadniony wypadek przemawiający za
wyznaczeniem surowszego
ograniczenia do skorzystania przez skazanego z warunkowego zwolnienia na
zasadach surowszych niż przewidziane wart. 78 kk. à
praktycznie to Gierowski wydał na mnie wyrok (po 10 godzinach „rozmowy” ze
mną, razem z Heitzmanem i resztą moich „biegłych” – figurantów).
à
to kolejny absurd. „wyjątkowa brutalność” przy zabójstwie – to na czym
polega ?
Może ćwiartowałem zwłoki,
zgwałciłem Rojszczaka lub łamałem go kołem? Że w kompletnym szoku wystrzelałem na ślepo 2 magazynki? A
może istnieją zabójstwa „wyjątkowo delikatne”, panie Dziuban?
Jak można kogoś pozbawić życia „delikatnie”?
Np. podanie trutki na szczury,
aby umierał 2 dni, to jest „delikatnie”,
a zastrzelenie to „wyjątkowa brutalność”? A wykańczanie mnie
przez 7 lat, aby mi zabrać MOJE mieszkanie, to jest dla pana, panie Dziuban
„delikatne”, czy też „brutalne”? I znowu Dziuban rzuca epitetami i
przymiotnikami, nie podając kompletnie żadnych konkretów !!!
Jeden z komentarzy do kk podważa sens klasyfikacji zabójstwa z broni
palnej (od lat 12) przy klasyfikacji zabicia człowieka np. siekierą (od lat
8), podając, że o wiele bardziej „humanitarna” śmierć jest poprzez
zastrzelenie, niż przez ćwiartowanie siekierą.
Zresztą cała ta polemika nie ma sensu, bo to nie było żadne umyślne
zabójstwo, tylko działanie w obronie własnego mieszkania, własnego
spokojnego życia – czyli przekroczenie granic obrony koniecznej na skutek
ekstremalnego strachu i wzburzenia, a także chwilowa całkowita niepoczytalność
z powodu nagłego urazu psychicznego oraz biologicznych – automatycznych
reakcji normalnego człowieka w stanie ekstremalnego stresu i skrajnej paniki.
VIII.
Odrębnego
omówienia wymaga kwestia zarzutów dotyczących skazania oskarżonego za czyn
opisany punkcie IV aktu oskarżenia. l treści
apelacji wynika, że obrońca zaskarża wyrok w całości. Szczegółowa
analiza treści zarzutów nie wskazuje, aby autor apelacji kwestionował treść
rozstrzygnięcia Sądu Okręgowego za przestępstwo z art. 190 § 1 kk ani też
stawiał rozstrzygnięciu w tym przedmiocie zarzuty dotyczące obrazy przepisów
postępowania, bądź też błędu w ustaleniach faktycznych. W związku z tym
podnieść należy, że brak podstaw do kwestionowania rozstrzygnięcia Sądu
Okręgowego w tym zakresie. Ustalenia Sądu I instancji dotyczące przypisanie
oskarżonemu przestępstwa z art. 190 kk są przekonywujące.
à
to też jest jakaś nieprawdopodobna farsa !!!
Mnie groził Jan 29.1.2001.
ZARAZ PO TYM ZDARZENIU pojechałem na komisariat i to zgłosiłem.
W tym dniu przyjechałem z Ulm do domu w nocy z 28/29.1.01 i rano o 9.oo
już jest awantura, gdy wychodziłem z domu odprowadzić swoją 5 letnią córeczkę
do przedszkola !!! Ja już
miałem dość i od razu pojechałem autem z domu na komisariat !!! Dwa tygodnie później - 15 lutego 2001 – perfidne
zawiadomienie składa Jan R. O rzekomych groźbach !!! po 17 dniach –
miał czas na uzgodnienie działań z ojcem Agnieszki– esbeckim oficerem M.O.
Policjant przyszedł po moim zawiadomieniu w dniu 29.01.2001 w celu
ustalenia personaliów Jana R, bo ja nawet nie wiedziałem jak on ma na imię ).
Ja w końcu machnąłem ręką na te groźby, bo to było już po wyroku
Sądu Rejonowego w 2001 roku, że MOJE mieszkanie jest moje – ale to był
kolejny pretekst do nękania mnie. Oczywiście, że oni się zażalili na
postanowienie o umorzeniu. A
Maczuga za to, że mi R. groził – dodatkowo daje mi 1 rok więzienia !
To przecież jakaś nieprawdopodobna chora farsa. Sam akt oskarżenia
jest tożsamy z „udowodnieniem” winy w Polsce !
I dlatego polskie więzienia pękają w szwach od ludzi niewinnie skazanych „w imieniu
rzeczpospolitej”.
Sąd
Apelacyjny uzupełniając przewód sądowy zwrócił się do biegłych psychiatrów,
aby ocenili poczytalność oskarżonego odnośnie wszystkich czynów objętych
aktem oskarżenia. Pisemna opinia nie zawierała jednoznacznego
stanowiska w tym przedmiocie. Na
rozprawie biegli (strona 20 protokołu rozprawy z dnia 4 lipca 2006 roku)
stwierdzili, że ocena ograniczonej poczytalności zdolności kierowania swoim
postępowaniem dotyczy czynów z dnia 27 września 2001 roku, natomiast
nie dotyczy to czynu z pkt 4 zarzutu.
Strony nie kwestionowały stanowiska w tej sprawie i w ocenie Sądu Apelacyjnego
ustna konkluzja w tym przedmiocie zasługuje na uwzględnienie.
IX.
Z
opisanych wyżej powodów Sąd Apelacyjny
w oparciu o treść art.437 § 2 kpk zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, iż
przyjął że oskarżony czynów opisanych w punkcie I, II i III aktu oskarżenia
dopuścił się mając w sposób znaczny ograniczoną zdolność pokierowania
swoim postępowaniem w rozumieniu art.31 § 2 kk.
Z
uwagi na okoliczność, że czyny
opisanie w pkt. I - III aktu oskarżenia zostały popełnione przed dniem wejścia
w życie Ustawy z dnia 27 lipca 2005 r. o zmianie ustawy - Kodeks karny, ustawy
- Kodeks postępowania karnego i ustawy - Kodeks karny wykonawczy (Dz. U. z dnia
26 sierpnia 2005 r.), która zmieniła treść art. 148 § 2 kk to zgodnie z
regułą opisaną wart. 4 § 1 kk należało przyjąć, iż stosuje się do nich
pierwotna treść art. 148 §2 kk.
Ponadto
jako podstawę prawną wymierzenia oskarżonemu kary łącznej dożywotniego
pozbawienia wolności przyjął art. 88 kk, albowiem powołanie w zaskarżonym
wyroku jako podstawy wymierzenia tej kary art. 86 § 1 kk jest błędne.
à
Takiego miałem głupka w I instancji – Maczugę.
Braki w znajomości prawa i
procedury, a także swoje kompleksy odreagowuje Maczuga skrajną surowością
wyroków.Podobno Maczuga awansował już do sądu Dziubana. Zgodnie ze starą
zasadą, Maczuga wypłynął na wierzch…
Gratuluję. Będziecie się dobrze rozumieć. Jak rasowy czekista
z czekistą.
W sytuacji wymiaru kary łącznej, gdy jedną ze zbiegających się kar
jest kara 25 lat pozbawienia wolności lub kara dożywotniego pozbawienia wolności
jest art. 88kk.
W
pozostałej części uznając zaskarżony wyrok za słuszny Sąd Apelacyjny
utrzymał go w mocy.
Na
zasadzie art. 634 kpk Sąd Apelacyjny zasądził od oskarżonego na rzecz Skarbu
Państwa koszty procesu za postępowanie odwoławcze. Z uwagi na okoliczność,
że w chwili wydawania wyroku nie był znana pełna wysokość wydatków
poniesionych w toku postępowania odwoławczego ich wysokość zostanie ustalona
w drodze odrębnego postanowienia.
Na
zasadzie art. 29 ust. 1 ustawy Prawo o adwokaturze, Sąd Apelacyjny zasądził
na rzecz obrońcy z urzędu oskarżonego adwokata Romualda Kowalskiego kwotę
1.760 złotych tytułem nie opłaconej obrony z urzędu w postępowaniu odwoławczym.
Z uwagi na znaczny nakład pracy obrońcy Sąd Apelacyjny w oparciu o § 19 ustęp
1 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w
sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa
kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu zwiększył
wynagrodzenie do wysokości 150 % stawki minimalnej.
-------------------------------------------
koniec uzasadnienia wyroku
S.A
Postscriptum.
więzienie w Pińczowie, dnia 28.10.2006
Skoro uznano mnie za osobę o „bardzo wysokim intelekcie”, to pozwolę
sobie na finalny komentarz do tego fragmentu uzasadnienia, obrazującego osobowość
i sposób spostrzegania świata przez sędziego apelacyjnego Wojciecha Dziubana
w roku 2006, 53 lata po śmierci
Stalina:
Za tym, że stopień winy oskarżonego jest
maksymalnie wysoki przemawia zwłaszcza całe jego życie, gdy umacniał się
narcystycznie w przekonaniu
o swej wyższości i uprawnieniu do przewagi nad innymi. W ten sposób
oskarżony sam spowodował u siebie taki stan osobowości. Niewątpliwie są to
więc czynniki nad którymi oskarżony mógł zapanować. Dotyczy to w szczególności osobowości, którą niewątpliwie można
kształtować i która nie
jest dana człowiekowi raz na zawsze.”
Nie jestem zachwycony polityką Prawa i Sprawiedliwości braci Kaczyńskich.
Ale w jednym punkcie popieram dzisiaj ich starania z całego serca. I z
całego swojego rozumu + doświadczenia, jakie mi dała dekada życia i pracy w
normalnym kraju, którego nie zrujnowała komuna, w południowych Niemczech.
PiS ma rację w kwestii realnej dekomunizacji i faktycznego rozliczenia
komunistów z ich 50 lat rujnowania Polski.
Same formalne zastąpienie nazwy z PRL-u na RP niczego nie zmieniło.
I faktycznie lepiej jest usunąć nowotwór późno, niż wcale.
Niestety nie da się dzisiaj chodzić z Mojżeszem i całym polskim narodem
przez 40 lat po pustyni, aby osobowość homo sovieticusów sama wymarła śmiercią
naturalną.
Nadal ci sami ludzie z „awansu społecznego” – czyli dawni działacze
ZSMP, oderwani siłą od pługa członkowie PZPR-u, ludzie, których
komunistyczny chory system „wartości” wyniósł do władzy na zasadzie
selekcji negatywnej, praktycznie nadal decydują o tym, jaka jest dzisiaj
Polska.
Ta mafia nadal posiada osobowość, sposób myślenia, postawę moralną,
polityczną i społeczną, która została im wdrukowana w mózgi przez
komunistyczny system totalitarny. Nawet toga sędziowska nie jest w stanie przesłonić
słomy wystającej z butów. Osobowość jest niezmienna, panie Dziuban.
Tak, jak pan ujawnił swoją osobowość w moim wyroku, tak samo
zaprezentował się Maczuga (vide à
apelacja - 3 cz. -17.06.2005 - uzasadnienie Maczugi.doc).
Dlatego mamy dzisiaj takich sędziów – komunistycznych oszołomów,
jak Dziuban, dlatego w polskich sądach sam akt oskarżenia i jakiekolwiek pomówienia
są w praktyce jednoznaczne z „udowodnieniem” winy + skazaniem człowieka.
Bo tak dawniej działał bolszewicki wymiar sprawiedliwości. I Dziuban się w
tym chorym systemie zdołał wykształcić. Dlatego jakakolwiek obrona przed
zarzutami, próba weryfikacji fałszywych zeznań, kłamliwych „opinii” biegłych,
jest oceniana dzisiaj zawsze tak samo, jak ją oceniano za czasów
najciemniejszego stalinizmu! Że jest to przejaw „głębokiej demoralizacji”
i „obrażania” sądów. Im większa
miernota siedzi w todze, tym bardziej jest „obrażona” jakimkolwiek „podważaniem”
jej autorytetu.
To, że ponad 41 lat żyłem uczciwie, że urodziłem się w
„inteligenckiej” rodzinie inżyniera
i farmaceutki, że ukończyłem studia, założyłem rodzinę, wybudowałem
sobie w rodzinnym domu własne
mieszkanie, że pracowałem w wyuczonym zawodzie inżyniera, że nigdy nikogo w
całym życiu nie uderzyłem, że nigdy nie byłem karany, nic nigdy nikomu nie
ukradłem, że nie spożywałem alkoholu (w polskich realiach faktycznie jestem
nietypowy), że do 38 roku życia miałem w swoim miejscu zamieszkania, gdzie
mieszkałem od urodzenia, opinię „nienaganną” (karta w aktach nr 706) - że
to jest dla sędziego Dziubana, człowieka o osobowości czekisty,
„maksymalnie wysoki stopień winy”. Że
ucząc się w więzieniu prawa karnego + najnowszej psychiatrii od 2003 roku,
aby się móc realnie bronić: „umacniałem się narcystycznie w przekonaniu o
swej wyższości i
uprawnieniu do przewagi nad innymi”, bo prosiłem „sąd”, aby prowadził mój
proces zgodnie z prawem.
Nie znam Dziubana, ale sądzę że jego życiorys znacznie odbiega od
mojego, lecz za to niewiele różni się od biografii „awansu społecznego”
esbeckiego oficera– ojca Agnieszki i teścia.
Z zeznań S. w sądzie w 2003 roku, z jego świadectw pracy, (które on
wniósł przy okazji domagania się wypłacenia jemu dodatkowej kwoty 330.531,22
zł – karta w aktach nr 1058) + zapisów w aktach wynika, że: Marian S urodził
się w we wsi Ponik. Po wojsku poszedł do pracy do Milicji Obywatelskiej. Jako
milicjant zrobił studia prawnicze na Wyższej Szkole przy KC PZPR.
W Milicji Obywatelskiej pracował w latach 1966 – 1985, jak sam zeznał
„jako samodzielny kierownik samodzielnych jednostek”. Na moje pytanie –
jakich, odmówił odpowiedzi. Po
skazaniu kolegów z jego pracy za zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki,
uciekł na „wcześniejszą emeryturę”. Podał, że wtedy „nie miał
jeszcze pełnej emerytury”. Gdy zapytałem się go, dlaczego w takim wypadku
odszedł z Milicji – odpowiedział: „Takie były czasy.” (całość
rozprawy jest nagrana na kasetach audio, a protokół odbiega od przebiegu
rozprawy).
Przez 15 lat emeryt milicyjny nie pracował. Zatrudnił się ponownie w
2000 roku jako komornik w Urzędzie Skarbowym w Gorzowie Wlkp. Z jego świadectwa
pracy i listy płac, które on sam wniósł do sądu (karta w aktach 1059 i
1060) wynika, że w 2001 roku „pracował” dokładnie 3 pierwsze miesiące.
Od 01.04.2001 był już tylko „chory” przez 9 miesięcy.
Mając pensję 1.034,30 zł miesięcznie, będąc „zdrowym” tylko w
styczniu, lutym i w marcu 2001, pobrał za
rok 2001 wynagrodzenie + premie +
chorobowe w łącznej wysokości 50.617,08
zł (na co składały się w szczególności: 3.378,91 zł pensji,
18.906,92 zł
„premii” i
28.195,16 zł „chorobowego”,
a równocześnie pobierał emeryturę (!) jako wysokiej rangi emerytowany oficer
Milicji Obywatelskiej. Mając tak wysokie chorobowe i będąc od 5 miesięcy
„chory” przebywał z córką i zięciem w Niemczech latem 2001 roku na
„corocznych wakacjach, jak zwykle” (z jego zeznań).
Jestem przekonany, że podobny życiorys „awansu społecznego” +
dyspozycyjnego członkowstwa w PZPR mają: sędzia apelacyjny Wojciech Dziuban,
jego koledzy w krakowskim „Sądzie”
Apelacyjnym, pochodzący z Suchej Beskidzkiej „niewierzący filozof prawa, były
członek PZPR” dyrektor Instytutu Filozofii U.J. o długich rękach prof. Jan
Woleński, jego kolega z tamtego „minionego” okresu J. K. Gierowski –
prof. prawa i psychologii, „biegły”
sądowy, „autorytet” dla Dziubana i wielu innych dzisiejszych decydentów.
Tak, jak dawniej (?) autorytetem dla tych wszystkich bolszewików był Marks,
Engels i Lenin, a wzorcem praktycznego działania wymiaru „sprawiedliwości”
był Stalin.
Nowe „kadry” dzisiaj w sądach obsadzają takie właśnie apelacyjne
Dziubany. To starsi sędziowie z czasów realnego komunizmu decydują jakiego
„dyspozycyjnego” aplikanta
(i z jakiej „rodziny”) przyjąć do sądu i kogo awansować wyżej.
Dlatego do sądu apelacyjnego trafia zakompleksiony oszołom Maczuga –
nie rozumiejący prawa, ale za to będący równie surowym w wydawaniu wyroków
i „niezawodny” w skazywaniu ludzi,
jak dawniejsze trybunały ludowe w stalinowskim wymiarze „sprawiedliwości”. Maczuga, również zapewne posiada w sądzie ciocię
lub wujka z „awansu społecznego”[3].
Zgodnie ze sprawdzoną w komunizmie zasadą, że zawsze … wypływało na
wierzch, nadal polityka kadrowa w „wymiarze sprawiedliwości” nie uległa
zmianie. I zgodnie z zasadą
selekcji negatywnej polskie „niezawisłe” sądy, z „immunitetami”, z dożywotnim
stanowiskiem sędziego – stają się z roku na rok coraz gorsze.
Nikt nie przeprowadził dekomunizacji wśród sędziów, profesorów
filozofii, psychologii czy też prawa[4].
czy dlatego byli w PZPR, bo wyznają bolszewickie zasady życia, uznają
bolszewickie „prawo” do cudzej własności, czy też poszli do partii i
sprzedali swoją duszę komunistom za 30 srebrników + synekurę sędziego
(dyrektora, profesora, czy sądowego „biegłego” w przepisywaniu bezwartościowych
plagiatów).
Dlatego tylko mnie dzisiaj szokują wypowiedzi córki esbeckiego oficera
M.O. – Agnieszki, która w sądzie w 2003 roku zeznała, że „mieli prawo do
MOJEGO MIESZKANIA”, oświadczenia Szczygła, że „remontując w 1994 roku
mieszkanie córki „nie zauważył” wykonanej w 1990 roku nadbudowy II piętra”,
czy też wpisywane do „opinii biegłych” ewidentnie fałszywe
„stwierdzenia” mojej żony, że „chciał zabić”, „planował dużo
wcześniej”, „zrozumiała, że trzeba ich zabić”. W „opinii”
Gierowskiego i Heitzmana za ponad
13.000 zł jest to dziesięciokrotnie przytaczane jako „dowód” na moją
„nieprawidłową osobowość” (strony opinii: 10, 56, 59, 60, 62, 69, 70,
120, 121, 149), chociaż w aktach – w jej jedynych zeznaniach (ze śledztwa,
bo w sądzie żona skorzystała
z prawa do odmowy zeznań) na karcie 118 jest zaprotokołowana jedyna
odpowiedz mojej żony na zadane jej pytanie: „Nigdy nie mówił, że ich np.
pozabija, jak i ja nie odniosłam takiego wrażenia, że on to może zrobić”.
I tyle. Ale jak widać nadal kłamstwo jest dla „sądu” Dziubana
„autorytetem”. Tak, jak i wymysły esbeka Szczygła, to jedyne „fakty”.
Ewidentne kłamstwa, „prawo” do cudzej własności, sprzedawanie
wyroków przez koleżankę Dziubana z jego sądu
(Hanna Błasiak – dzisiaj Nowicka), to wszystko jest dla mentalnego
bolszewika - „sędziego” Dziubana – „w porządku”.
Dla odmiany, moje prawo do obrony, powoływanie się na ustawy, na
opublikowane wyroki Sądu Najwyższego, czy też samego krakowskiego S.A. (które
w moim „procesie” krakowski S.A. odrzucał), powoływanie się na konkretne
cytaty z najnowszych podręczników akademickich i zeznania policjantów,
cytowanie świadków z mojego procesu, podkreślanie całkowicie jednoznacznych
wypowiedzi np. lekarza z pogotowia, udzielającego mi pomocy w dniu tragedii, które
ewidentnie wskazywały na moje skrajnie silne załamanie się nerwowe w dniu
krytycznym, pokazywanie bezspornych i skandalicznych błędów „biegłych”, jak przepisanie
plagiatu z książki, jako „wnioski z opinii” lub podpisanie „opinii” przez „biegłego”,
który nie miał ze mną kontaktu, czy
wreszcie wykazywanie przeze mnie w „opinii” Gierowskiego i Heitzmana
na ewidentne sprzeczności wewnętrzne, na wydanie ich „opinii” w
oparciu o antykwaryczny podręcznik
z 1968 roku, że to wszystko „świadczy” o mojej „głębokiej
demoralizacji”, o „głęboko zaburzonej osobowości”[5].
Że „całe moje życie” „uzasadnia” skazanie mnie na karę śmierci
na raty. Tak, jak dawniej „skazywano” na taką śmierć na raty, wysyłając
na Sybir ludzi, którzy mieli złe „całe swoje życie” – „kułaków”,
inteligencję, inżynierów, uczonych, profesorów, którzy do czegoś sami
doszli, a nie poprzez partyjny „awans społeczny”.
Za to, że broniłem 7 lat swojego własnego mienia, swojego własnego
mieszkania, swojej własnej rodziny przed chorą z agresji, pazerności i zawiści
rodziną R. aż w końcu się załamałem i straciłem kontakt ze światem na
skutek stresu i szoku psychicznego. Bo
prawo, jest prawem, ale sądy są „niezawisłe”. Art. 25 § 3 k.k.: „Sąd
odstępuje od wymierzenia kary, jeżeli przekroczenie granic obrony koniecznej
było wynikiem strachu lub wzburzenia usprawiedliwionych okolicznościami
zamachu”.
Ale przecież żadnego zamachu na moje mieszkanie nie było. Bo R. „miały
prawo” do MOJEGO WŁASNEGO MIESZKANIA. A teraz „sąd” ma prawo mnie skazać.
„Ale zwłaszcza za
całe moje życie.”
PRL nadal żyje. Więc
przeklinam tę całą bolszewicką Polskę.
Andrzej Kursa.
[1] Daszkiewicz, 25/33- a. p. à
6 cech à
1.-nagły początek, gwałtowność, niewspółmierność,
2.- burzliwy przebieg + niszczenie rzeczy, 3.-wybitne objawy
wegetatywne, 4.-krótki okres trwania,
5.-silne znużenie, 6.- całkowita niepamięć – też niepamięć
wsteczna (
klasyfikacja wg Łuniewskiego )
[2]
„Zaburzenia lękowe” Rachman
Stanley GWP 2005 :
94/47 - epizod paniki trwa przeciętnie 10 – 20
minut. Po
nim pozostaje lęk i
wyczerpanie. …- przykłady
nieoczekiwanej paniki ( błędna
interpretacja ): „… nagle zaczęłam mieć kłopoty z oddychaniem...
oblałam się potem.”
96/50- epizod paniki trwa przeciętnie 5 – 20 minut
( ale, wydaje się nieskończenie długi !!! ). „Nie potrafię jasno myśleć” „wrażenie prawdziwego i
nieuchronnego niebezpieczeństwa”,
Szybkie bicie serca, pocenie się, skrócenie oddechu, trzęsienie
się, „zaraz się uduszę”
97/51- po panice 30 min do kilku godzin:
przestraszenie, roztrzęsienie, zmęczenie nawet wyczerpanie
W PANICE: „CZUJĘ SIĘ JAK W PUŁAPCE”, DOMINUJĄCA JEST MYŚL
UCIECZKI. à
PROWADZI DO
IRRACJONALNYCH ZACHOWAŃ – NP. DO
WYBIEGANIA NA OŚLEP Z BUDYNKU lub zbyt szybkiej
jazdy samochodem (
!!!!!!! )
/52-
w większości przypadków można wyodrębnić jakiś poważny stres na krótko
przed pierwszym napadem paniki 102/54-
spontaniczna panika ß
fałszywy alarm uduszenia się (Klein, 1993): „mózgowy układ
monitorujący
niebezpieczeństwo uduszenia się błędnie sygnalizuje brak
powietrza, niepotrzebnie uruchamiając wykształcony
„przeciwuduszeniowy system alarmowy”.
Ma on biologiczny charakter i polega na analizie % CO2
oraz
poziomu mleczanu sodu
w mózgu. GDY ZACZYNAMY
MIEĆ TRUDNOŚCI Z ODDYCHANIEM,
NIC INNEGO SIĘ NIE LICZY.
/55- alarm uduszeniowy może wywołać psychologiczny sygnał „pomieszczenie BEZ WYJŚCIA” ! ( „zatrzasnął mnie w klatce z tym skurw…” - A.K. zeznania o 27.9.2001 )
[3] Moja rodzina Kursów pochodzi z ubogich rolników z Gdowa pod Krakowem. Mój dziadek Jan Kursa przed wojną wykształcił się na prawnika (był przedwojennym sędzią). Ale moi rodzice nigdy nie byli w PZPR, podczas wojny walczyli oboje w Armii Krajowej, a po wojnie ojciec był inżynierem konstruktorem w biurze projektów, matka była magistrem farmacji i pracowała w aptece całe swoje życie. Rodzice moi żyli skromnie, lecz przynajmniej nigdy nie sprzedali swojej duszy komunistom za 30 srebrników i za „awans społeczny”.
[4] Zdaję sobie też z tego sprawę, że pisząc to pismo, przesądzam też i wyrok Sądu Najwyższego w mojej sprawie, ale jest mi to już zupełnie obojętnym. I tak już całe moje życie zamordował ten zdegenerowany polski system bolszewicki. I niczego już nie zmieni żaden wyrok, żadnego sądu.
[5]
Taka jest teoria :
wyrok SN
z 1999.05.14 V KKN 714/98
Prok. i Pr. 2000/4/8 (Lex
39821):
„Jest jednocześnie
dobrym prawem obrony oskarżonego mnożenie, a nawet wyolbrzymianie na każdym
etapie postępowania takich faktów i ich ocen, które pozwalają na powątpiewanie
w jego winę, pod warunkiem wszakże nieprzeinaczania faktów (lojalności
wobec faktów).” A praktyka jest
dokładnie odwrotna. W praktyce jakakolwiek obrona tylko prowadzi do podwyższenia
wyroku. Dlatego w polskich aresztach śledczych każdy wie, że tak, czy
siak zostanie skazany i jedyną możliwością otrzymania niższego (niż
najwyższy) wyroku jest przyznanie się na pierwszej rozprawie do wszystkich
zarzutów. Nawet nieprawdziwych. I nawet wbrew oczywistym faktom, czy
posiadaniu ewidentnego alibi. Bo
każda obrona to tylko „denerwowanie”
i „obrażanie” sądu. pardon „
Wysokiego Sądu”.
Suplement
do kasacji Sądu Najwyższego w dniu 31.05.2007 IV
KK 85/07
mgr inż.
Andrzej Kursa
Zakład Karny
ul. Konarskiego 2
33-100 Tarnów
Obrona konieczna – art. 25 kk. Andrzej Kursa oskarżony o morderstwa z naruszeniem prawa.
MAFIA
W TOGACH - PROCEDURA KARNA PO POLSKU - wspomnienia z pobytu w więzieniu
Andrzeja Kursa. Jak zostaje się sędzią w Polsce, biegli i inne psy sądowe,
prawda o więzieniach i aresztantach.
MOWA KOŃCOWA OSKARŻONEGO - ANDRZEJ KURSA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński i sympatycy SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.