opublikowano: 26-10-2010
Jałmużna za zlicytowaną firmę? Gerard Knosowski - samo życie, czyli jak żydowskie banki i sądy kasują polskie firmy - z cyklu patologie systemy sądownictwa.
Przed 12 laty Gerard Knosowski trafił do aresztu pod zarzutem wyłudzenia milionowego kredytu. Kiedy po ośmiu latach procesu karnego został prawomocnie uniewinniony, wystąpił o
odszkodowanie 32 mln zł za firmę we Wrzącej w gm. Trzcianka, którą stracił podczas rocznego – niesłusznego pobytu w areszcie.
Gerardowi Knosowskiemu zamiast tych pieniędzy przyznano tylko 24 tysiące złotych
- taka jałmużna za błędy urzędników państwowych, na których
wynagrodzenie płacił sam podatnik?!?!
Ten problem braku odpowiedzialności materialnej urzędników za błędy będzie
jeszcze wielokrotnie przedstawiany.
W tym procesie chciał, by Skarb Państwa zapłacił mu za zakłady, które zostały zlicytowane w czasie, gdy siedział w areszcie. Wartość firmy – przy uwzględnieniu 10-milionowego zadłużenia – oszacował właśnie na ponad 31 milionów złotych.
Sąd sam wniosek uznał za słuszny co do zasady - jednak nie był w stanie umysłowym
(sędziowie z reguły nie mają zielonego pojęcia o prowadzeniu firmy) - znaleźć
prostą logiczna relację pomiędzy związkiem aresztowania właściciela a
utratą wiarygodności i ogłoszeniem upadłości - czyli zlicytowaniem za
"psie pieniądze" jego zakładów.
Właśnie dla uświadomienia tego faktu przypomnę tu kolejny wpadek i
impotencję organów władzy - sprawę Kluski
i OPTIMUSA. Wyraźnie widzimy związek z aresztowaniem prezesa Kluski i
spadkiem wartości jego firmy. Tak to się dzieje w gospodarce - dla uświadomienia
"pomrocznych
umysłowo" sędziów i prokuratorów.
Sam przedsiębiorca nie krył rozgoryczenia tym ośmieszającym nasze sądownictwo
wyrokiem.
Potwierdza to tylko fakt nieznajomości przez sędziów realiów
gospodarczych i handlowych.
Kiedy za takie oszustwa i błędy będą materialnie odpowiadać własnym majątkiem
urzędnicy państwowi - sędziowie i prokuratorzy?!?!
Dzisiaj dla sędziów sądy często są ich prywatnymi dochodowymi firmami - bez
inwestowania, bez ryzyka, bez odpowiedzialności. Czy
minister Ziobro zrobi coś z tym "chlewem w sądach"?
Podczas gdy Knosowski siedział syndyk za 716 tys. zł sprzedał jeden z jego zakładów we Wrzącej w gm. Trzcianka
- Jerzemu Teichmannowi, małżonkowi pani Eufemii – ówczesnej ambasador Polski na Litwie.
W 1998 r. Teichmann odsprzedał zakład niemieckiemu koncernowi Henkel za 20 mln zł.
- Tu mamy dowód korupcji nie tylko komornika który na wniosek banku zlicytował
za darmo jego dorobek życia, ale i wszelkich państwowych urzędników zwanych
prokuratorami czy sędziami. W takich wypadkach zawsze rodzi się pytanie - skorumpowani
czy niedouczeni idioci pracują w sądach ? - na pewno panuje tam schizofrenia...
Samo coś tak abstrakcyjnego jak
jakieś "prawo bankowe" dało żydowskim bankom potężną broń przeciwko
polskim firmom – tzw.
bankowy tytuł egzekucyjny. Nie ma czegoś tak abstrakcyjnego w krajach
cywilizowanych i demokratycznych.
Posługując się tą bronią potrafią bez udowodnienia np. korupcji urzędników
bankowych bank może zażądać od firmy która ma np. atrakcyjna produkcję,
lub zajmuje atrakcyjny teren natychmiastowej spłaty kredytu. To rozwali
nawet dobrze prosperująca firmę, ponieważ większość firm kredytuje swą
działalność. Już bankom mało lichwiarskiego oprocentowania - zaczynają zabawiać
się w doprowadzaniem do upadłości firm i handlem ich towarami, wyposażeniem
i nieruchomościami.
Na
razie mało przedsiębiorców decyduje się na walki z bankami - niby jak, jak
wszystko mu zabrano?
Gerard Knosowski z Piły, właściciel jednego z największych zakładów budowlanych w
Wielkopolsce w 1998r utracił płynność finansową. Był to fatalny rok dla
budownictwa i kilku tysięcy firm które upadły - korupcja urzędników sięgnęła
himalajskich szczytów. Dla ratowania firmy szukał ratunku za granicą. I znalazł.
Jednak gdy już wyjeżdżał do Belgii, aby podpisać umowę z jedną z tamtejszych firm, zatrzymała go prokuratura i postawiła zarzut wyłudzenia 1,4 mln zł kredytów z czterech banków – Kredyt Banku, Banku Spółdzielczego w
Trzciance, BGŻ i Banku Morskiego. W areszcie Knosowski przesiedział nieco ponad rok. W tym czasie, bez jego wiedzy, komornik w oparciu o bankowy tytuł egzekucyjny sprzedał firmę Jerzemu Teichmannowi (mężowi ówczesnej ambasador Polski na Litwie) za 716 tys. zł. Tymczasem według Knosowskiego jego majątek wart był dużo więcej.
– Same nowoczesne zakłady budowlane i 7 ha gruntu działki budowlanej kosztowały blisko 50 mln zł – twierdzi. Dlaczego zatem komornik sprzedał je za ułamek wartości?
– Bo ktoś miał w tym interes – podejrzewa Knosowski. Tym bardziej że od Teichmanna zakład za 20 mln zł kupiła niemiecka firma
Henkel.
W tym czasie Gerard Knosowski wyszedł na wolność i wytoczył sprawę państwu, które go uwięziło. We wrześniu 2004 wygrał pierwszą sprawę i otrzymał ponad 100 tys. zł zadośćuczynienia za niesłuszny areszt. Wystąpił też o odszkodowanie za utracony majątek.
Czy będzie nadzieja, że problemem bankowych tytułów egzekucyjnych zajmą się wreszcie
politycy? Niektórzy już podkreślają konieczność ukrócenia samowolki banków.
– Chcemy całkowitej likwidacji tego przepisu – mówi Artur Zawisza z PiS.
Według niego tytuł ogranicza konstytucyjne prawo obywatela do sądu i jest rozwiązaniem krzywdzącym. – Największą jego wadą jest to, że zezwolenie sądu na egzekucję jest tylko formalnością. Nikt nie wgląda w sprawę, a banki wykorzystują to nagminnie – ocenia
Zawisza.
Co do faktu, że przepis o tytule egzekucyjnym jest nadmiernie stosowany, nie ma wątpliwości także Platforma Obywatelska, choć całkowitej likwidacji przepisu nie chce.
– Na pewno go zmienimy, ale nie skreślimy całkowicie, bo to spowodowałoby zwiększenie i tak wysokich kosztów kredytu – twierdzi Zbigniew Chlebowski z PO.
Ale żaden z tych pomysłów nie ma akceptacji bankowców – tak im
wygodniej...
Okazuje się, że nawet ci, którzy wzięli kredyt w banku i regularnie go spłacają, nie mają gwarancji, że do ich drzwi nie zapuka komornik. Najlepiej wiedzą o tym Zofia i Witold Sobaczyńscy z Zawiercia. W 1991 roku wzięli w PKO BP 15 tys. zł kredytu na rozbudowę domu. – Do 1999 roku spłaciliśmy wszystko zgodnie z umową – zapewnia Sobaczyński. Tymczasem w 2001 roku bank zaczął domagać się od nich zwrotu ponad 153 tys. zł. Od tego czasu pan Witold, jak sam mówi, nie odwoływał się chyba tylko do Boga.
– Wysyłałem pisma do Generalnego Inspektora Nadzoru Bankowego i do Rzecznika Praw Obywatelskich. Pozostały bez odpowiedzi. Najwyraźniej w tym kraju wierzy się tylko dużym i silnym instytucjom – mówi ze smutkiem.
O tym jaki to biznes dla mafii
komorniczo-sędziowskie widać to po ich majątkach. A dowodem są fakty
unikania składania oświadczeń i deklaracji podatkowych przez nich.
Sędzia w układzie z bankiem (nic nie sprawdzając) zleca egzekucje od upadających przedsiębiorstw
i dzieli się zyskiem z tej transakcji. Widzimy dzisiaj jak komornicy z nieważnych urzędników z dnia na dzień stali się
"grubymi rybami" - wręcz biznesmenami. W wielu rewirach pokazuje się wille, jakie wyrosły po upadku miejscowego biznesmena, który miał pecha.
Dziś Gerard Knosowski wstaje o 4 rano i bierze miotłę. Żeby było ładnie, jak ludzie wstaną. Pracy się nie wstydzi. Nawet wtedy, gdy był biznesmenem, nie chodził w białym kołnierzyku. Sprzątaniem osiedla dorabia do leków. Cukrzyca, nadciśnienie tętnicze, nerwica to skutek 12,5 miesiąca aresztu. Dobrze, że mieszkania w bloku nigdy nie wykupił, bo pewnie i to poszłoby pod komorniczy młotek.
Wypowiedzi:
Roman Sklepowicz - prezes Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Systemy Bankowe
W tej sprawie nie trzeba było niczego udowadniać. Firma niemiecka Henkel zdaniem syndyka kupiła to co jest „nic nie warte”, „zniszczone” i „zbankrutowane” za 15 milionów dolarów. A poza tym, kto komu powinien co udowadniać. A przecież to skarb państwa spowodował, że Pan Knosowski ma dziś 49 lat. Miał duży majątek. Dziś zostały tylko długi. On sam jest żebrakiem i sprząta klatki schodowe i osiedle. Kto go do tego doprowadzi? Instytucja wymiaru sprawiedliwości.
mecenas Marcin Jerzy Majewski - pełnomocnik poszkodowanego
Będziemy oczywiście składać apelację. Wyrok wpisuje się niestety w mentalność polskich sadów i sędziów. Nie może być tak aby wymiar sprawiedliwości doprowadzał człowieka do bankructwa. I nie ponosił za to żadnej odpowiedzialności.
Prokurator przedstawił opinię, że w świetle ówczesnych przepisów gospodarczych niemożliwe było postępowanie układowe z wierzycielami, które biznesmen mógłby wszcząć, gdyby przebywał na wolności. Pełnomocnik udowadniał, że trudno jest obecnie stwierdzić jednoznacznie, czy biznesmen uratowałby swoją firmę. Jednak został pozbawiony szansy wyprowadzenia przedsiębiorstwa z długów.
Gdy Gerard Knosowski w czerwcu 1994 roku szedł do aresztu, wszystkie jego kredyty sięgały 10 mln zł. Wartość majątku, którym były zabezpieczone, on sam oceniał na 26 mln zł. A mimo to kredyty wciąż nie są spłacone. Dopiero w 2001 r., po wieloletnim procesie, poznański sąd uniewinnił Knosowskiego. Za niewinność zapłacił jednak dorobkiem całego życia. Gdy siedział w areszcie, należący do niego zakład we Wrzącej (budynki i prawie 7 hektarów gruntów) – został sprzedany nawet poniżej kontrowersyjnej wyceny. Pieniędzy starczyło ledwie dla ZUS-u i urzędów skarbowych. Kupiony za 716 tys. zł zakład nabywca sprzedał później za 20,342 mln zł! Gerard Knosowski utrzymuje się obecne z zasiłku
przedemerytalnego i 400zł za sprzątanie...
Artykuły interwencyjne
i wiele innych w kolejnych działach wydawnictwa: SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia
Niezależne Czasopismo Internetowe "AFERY - KORUPCJA - BEZPRAWIE" Ogólnopolskiego Ruchu Praw Obywatelskich i Walki z Korupcją. prowadzi: (-) ZDZISŁAW RACZKOWSKI Dziękuję za przysłane teksty opinie i informacje. |
www.aferyprawa.com
|
WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE
PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
ponadto
Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i
praw.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.