opublikowano: 26-10-2010
Chylin - w wypadku ginie pasażer - cz.4. Sędzia Małgorzata Lewandowska Myczka - f
ałszowanie faktów przez Sąd Rejonowy w Płocku
Zapoznaliśmy wcześniej czytelników z tragicznym wypadkiem samochodowy w miejscowości Chylin - w wypadku ginie pasażer - cz.1- bezmyślność płockiej prokurator Joanny Świętkowiak.
W kolejnej części 2 - Sąd Rejonowy w Płocku - mataczy Iwona Wiśniewska - Bartoszewska...
Fałszowanie
faktów w trzecim procesie w Sądzie Rejonowym w Płocku VII Wydział Karny
w
dniach od 17 sierpnia do 15 września 2004 roku
Sygn.akt VII K 25/04
Sędzia Małgorzata Lewandowska Myczka na podstawie wciąż tego samego aktu oskarżenia fałszującego fakty, ukarała Zdzisława Kaźmierczaka wyrokiem z dnia 15 września 2004roku realnie grzywną 1500 zł za nieprawidłową technikę jazdy kierowcy.
Wyrok
nie ma żadnego związku przyczynowo skutkowego z zabójstwem mojego Syna.
Sprawa trafiła do Sądu z oskarżenia publicznego tylko dlatego, że został
zabity człowiek, a realna kara-grzywna 1500
zł orzeczona została za to, że kierowca „zastosował nieprawidłową technikę jazdy” .Takie przewinienie karane jest
mandatem policyjnym. Nie ma także żadnego związku przyczynowo skutkowego ze
spustoszeniem jakiego kierowca dokonał w drzewostanie, z kompletnym rozbiciem
samochodu i z ciężkim okaleczeniem
pasażera. Opisane skutki mają związek z szaleńczą prędkością samochodu
rozwijaną przez kierowcę.
Fałsze i manipulacje w tekście wyroku, z dnia 15 września 2004 roku są dosłowną kopią, plagiatem wyroku wydanego w 2003 roku przez sędziego Jacka Lisiaka dlatego jego treści nie przytaczam.
Solidarnie jako
trzecia sędzia potwierdziła uczestnictwo rowerzysty w wypadku wbrew dowodom
materialnym i mimo dwukrotnych zastrzeżeń sądu odwoławczego. Kłamliwe
odpowiedzi oskarżonego, udzielone wspaniałomyślnie w drodze wyjątku jedynie
na pytania nowego obrońcy po trzech latach odmowy zeznań, uznała za dowody
materialne. I o zgrozo w imieniu Rzeczypospolitej zastosowała hańbiącą
wymiar sprawiedliwości procedurę wrobienia w nieistniejącego rowerzystę
nieletniego Bogu ducha winnego chłopca.
Trzeci wyrok sędzia
wsparła nowymi trzema charakterystycznymi dla tego sądu dowodami:
1)wiarygodnym zeznaniem świadka Franciszka W, sąsiada
oskarżonego kierowcy, który słyszał
na jarmarku w Wyszogrodzie rozmowę
nieznanych mu kobiet, trzy lata po wypadku, a dwa tygodnie przed tym trzecim z
rzędu procesem, że owym rowerzystą który spowodował
wypadek, jest nieletni Mariusz
W.
2)kłamliwym zeznaniem nieletniego Mariusza W. , którego sędzia
uznała rowerzystą i równocześnie kłamcą
bez żadnego dowodu materialnego
3)kłamliwym zeznaniem, złożonym na życzenie obrońcy pod
przyrzeczeniem, matki Mariusza
W. Magdaleny W.
Widząc,
że są świadkowie równi i równiejsi zażądałem ponownego przesłuchania świadków
Bogdana M. i Władysława M. pod
przysięgą co natychmiast wywołało
oburzenie sędzi i obrońcy oraz oddalenie wniosku.
Sędzia Małgorzata
Lewandowska Myczka zignorowała moje twierdzenia, że proces toczy się na
podstawie aktu oskarżenia fałszującego okoliczności i przyczyny zabójstwa w
których wskazałem konkretne sfałszowane dokumenty i ich autorów. Uznała je
za karalne obrażanie Sądu.
Manipulowała dowodami. Nierówno traktowała strony.
Zablokowała moje pytania do świadków i biegłego zmierzające do ujawnienia
faktów, zmieniała sens moich wypowiedzi na bezsens podczas ich dyktowania
protokolantkom.
Za
najważniejsze dowody na podparcie wyroku uznała odpowiedzi zabójcy na pytania
obrońcy i zeznania podstawionych już trzech świadków którzy tylko słyszeli
to co świadczyli i żaden nie potrafił wskazać nazwiska kobiet od której
posiadł wiadomość. Tego
trzeciego powołała w ekspresowym tempie.
Uzasadnienie wyroku przez
sędzię jest kuriozalną w formie, ale urzędową, obroną zabójcy.
Bez dowodowy, lecz bardzo szczegółowy przebieg wypadku sprzed trzech lat opisała
sędzia Małgorzata Lewandowska
Myczka. W uzasadnieniu wyroku z dnia 15 września 2004 roku. Przytaczam dwa
fragmenty z tego uzasadnienia
wyroku.
Pierwszy
fragment ze strony 1-ej cytuję: „Nagle
z za samochodu jadącego w kierunku
Warszawy,z bocznej drogi dochodzącej do trasy nr.62
na pas ruchu którym poruszał się
Volkswagen Passat wyjechał rowerzysta, przejeżdżając z lewej strony na prawą
patrząc w kierunku Płocka. Był nim mieszkający w Kupisach Podgórzu Mariusz
W. .wówczas dziewięcioletni wnuczek Genowefy M. , który wybrał się tego
dnia do niej do Chylina. Przejazd rowerem z lewej na prawą stronę trasy nr 62
był ostatnim etapem drogi jaki musiał pokonać. Widząc to, Zdzisław K. zjechał
na lewy-przeciwny pas ruchu do swojego kierunku jazdy w celu ominięcia
rowerzysty, co pozwoliło mu uniknąć uderzenia w niego.
Następnie
zbyt gwałtownie- przy rozwijanej prędkości co najmniej 113-117 km/h- wykonał
manewr skrętu w prawo w celu powrotu na prawy pas ruchu przeznaczony dla jego
kierunku jazdy. Na skutek tego stracił panowanie nad samochodem, którego koła
straciły przyczepność i pojazd wpadł w boczny poślizg. W wyniku tego zjechał
do prawej krawędzi jezdni,”
Drugi
fragment ze strony 15-ej i 16-ej: „W
ocenie Sądu niewątpliwym jest w świetle analizy i logicznej oceny materiału
dowodowego w sprawie, że oskarżony zmuszony został do zmiany pasa ruchu właśnie
przez rowerzystę, którym był
Mariusz W. jadący do swojej babci Genowefy M, mieszkającej przy barze w
Chylinie.
Mariusz W.. przesłuchany w charakterze świadka wprawdzie nie przyznał się do
tego, jednak analiza jego zeznań, także zeznań jego matki Magdaleny W.
i w/w Genowefy M. ,
potwierdzona pośrednio przez zeznania Franciszka W., wskazuje
na to, że to właśnie Mariusz W. wyjechał na jezdnię pod samochód kierowany
przez oskarżonego. Świadek
samodzielnie pokonywał odcinki drogi podobne dzielącego Kupise, w którym
mieszkał od baru babci Genowefy M. Jeździł przecież na ryby. Tam też podróż
trwała około 7-10 minut. W prawdzie aby wjechać na posesję babci należało
pokonać asfaltową ruchliwą trasę relacji Płock –Warszawa, ale 23 sierpnia
2001 r. Mariusz W. wybrał się do niej wieczorem przed godziną 19:00, kiedy
ruch był niewielki. Po dojechaniu do tej drogi świadek zaczekał, aż
przejedzie samochód poruszający się w kierunku Warszawy, po czym nie rozglądając
się dostatecznie czy po prawym pasie nie poruszają się pojazdy, zaraz po
przejechaniu w/w samochodu Mariusz W. wyjechał zza niego z zamiarem
przejechania jezdni z lewej strony na prawą. Dopiero będąc przy osi jezdni
zobaczył jadący z dużą prędkością samochód osobowy, którym był Passat
kierowany przez oskarżonego. Przemknął przed nim, zmuszając kierowcę
samochodu do zmiany pasa ruchu na lewy, aby nie doszło do uderzenia Mariusza W.
Po przejechaniu jezdni świadek
pojechał dalej. Możliwe, że pojechał do babci jak zamierzał, ale bardziej
prawdopodobne jest w ocenie Sądu, że chłopiec był tak przestraszony, że wrócił
do domu w Kupisach Podgórzu. Tam nic nikomu nie powiedział, obawiając się
reakcji matki, która prawdopodobnie nic nie wiedziała o wyprawie syna.Kiedy
Mariusz W. był już w domu usłyszał
jadącą na sygnale karetkę pogotowia, która umilkła koło Genowefy M. Słyszała
to również Magdalena W,. i z
obawy lub ciekawości, że coś się stało koło baru i domu jej matki pojechała
tam na rowerze. Zabrała ze sobą Mariusza . Na miejscu zobaczyli skutki wypadku
komunikacyjnego. Zgromadzeni tam ludzie mówili „to sprawa Mariuszka”
(bardzo podobnie brzmi do „Januszka”). Wówczas zarówno Magdalena W. jak
i Genowefa M. pytały Mariusza czy
to nie on był rowerzystą, który wyjechał na drogę kierowcy Passata. Niezależnie
od tego czy chłopiec się przyznał , w nocy bał się spać z obawy przed
konsekwencjami. Sąd nie przyjął wersji opartej na zeznaniach Franciszka W.
jakoby Mariusz W. . jechał do baru, aby odwiedzić swoją matkę, która
miała tam pomagać tego dnia, ponieważ ani Michał B. , ani Grzegorz S. nie
wspomnieli o obecności Magdaleny
W. w barze, czy też na posesji
Genowefy M., a także na miejscu zdarzenia.”
Tym
tekstem, bajka o podsłuchanych rozmowach o Januszku, puszczona
w obieg dowodowy, przez właściwego dla tego procesu świadka Bogdana
M., dnia 16 listopada 2001 roku, po zatoczeniu trzyletniego kręgu, wróciła na
tę samą salę sądową w postaci bajki o Mariuszku.
Prawdziwego
rowerzystę wskazał sądowi już nowy obrońca zabójcy Jarosław Pardyka
podczas pierwszego pojawienia się w Sądzie dnia 17 sierpnia 2004 roku i
zarekomendował trzeciego w tym procesie świadka ze słyszenia który sam się
zgłosił do niego, aby świadczyć. Dnia 31 sierpnia 2004 roku
pojawił się w Sądzie ów ś w i a d e k Franciszek W. tym razem sąsiad oskarżonego).
Co prawda oświadczył, że nie wie skąd się tu wziął, wyparł się znajomości
obrońcy i zabójcy, ale potwierdził, że tym nie szukanym przez organa ścigania
rowerzystą jest ostatecznie nie Januszek, nie Jaś, lecz Mariusz W.,(karty 851v
i 852).
Dla
uprawdopodobnienia tej szytej grubymi nićmi mistyfikacji dnia 17 sierpnia 2004
roku został po raz kolejny świadek Bogdan M. Na pytanie nowego obrońcy oskarżonego
czy dobrze słyszał imię Januszek, Bogdan M. już nie był tego pewien i dopuścił,
że mogło być to imię zbliżone.
Uzasadnienie wyroku, tak jak przebieg przewodu sądowego odzwierciedlony w
protokołach z rozpraw pisanych pod dyktando sędzi, jest nadmiarem przeinaczeń,
pobożnych życzeń i po prostu nie prawdy. Na to moje twierdzenie przytoczę
kilka przykładów.
Strona 1,15,16.Szczegółowy opis przebiegu wypadku to wytwór
fantazji, nie poparty żadnym dowodem materialnym. Nawet
obrońca oskarżonego, inicjator opowiadania z jarmarku w Wyszogrodzie oświadczył
dnia 15 września 2004 roku (karta 886)
cyt: „Wątek rowerzysty jest w tej sprawie wprawdzie drugorzędny, ale
wykluczyć go nie można. Nie twierdzę, że był nim świadek M. Wiśniewski,
tylko twierdzę ,że mógł nim być”
Strona 2 cyt: „W
czasie wypadku z przeciwka nie nadjeżdżały żadne samochody”.
Strona 1.cyt „Nagle zza samochodu jadącego
w kierunku Warszawy….wyjechał rowerzysta”
Strona 3 cyt. „Sąd
dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonego, ponieważ są logiczne
i
konsekwentne” Fakty
żaden policjant telefonu nie pożyczał , nie on zatamował krwotok.
Strona 6 cyt.
„Sąd dał wiarę zeznaniom Bogdana M. i Władysława M.”
Strona11 cyt .„świadek Franciszek
W…..Sąd nie znalazł podstaw aby zakwestionować wiarygodność zeznań”
Strony 8 do 11. Niewiarygodne dla sędzi były zeznania Magdaleny W i jej syna na rozprawie
już dwunastoletniego Mariusza.
Te kilka cytatów
z uzasadnienia wyroku świadczy o tendencyjności stroniczości i braku staranności
dokumentacyjnej sędzi. Po prostu kompromituje Sąd jako organ konstytucyjny.
Kontynuacja
farsy dowodowej w dniach od 17 sierpnia 15 września 2004 roku
Po przedstawieniu
aktu oskarżenia przez prokuratora Krzysztofa Świętkowiaka
dnia 17 sierpnia 2004 roku, poprosiłem Sąd o głos przeciwny, gdyż akt
oskarżenia opracowany przez prokurator Joannę Świętkowiak fałszuje
okoliczności i przyczyny zabójstwa mojego Syna. Sędzia odpowiedziała nie
teraz – w swoim czasie. Dopiero dnia 15 września 2004 roku po zamknięciu
przewodu sądowego sędzia udzieliła mi głosu. Wówczas dowiedziałem się, że
nie mogę odczytać przygotowanej na piśmie precyzyjnej 13 stronicowej
wypowiedzi sumującej stanowisko strony pokrzywdzonej w procesie. Mało tego,
prawem kaduka nie chciała przyjąć tego końcowego pisemnego oświadczenia do
protokołu.
Moje końcowe pisemne oświadczenie zostało przyjęte do akt, dopiero po moim
proteście. Pierwotnie sędzia oświadczyła, że przewód jest zamknięty i
swoje oświadczenie mam złożyć w Biurze Podawczym Sądu.
Dopiero
na moje żądanie wpisania tej decyzji sędzi do protokołu rozprawy, oświadczenie
zostało przyjęte do akt i zignorowane jako niegodne nawet stosunkowania się w
uzasadnieniu wyroku.
Dnia 17 sierpnia 2004 roku kierowca zademonstrował swoją chęć współpracy z Sądem w dziele ustalenia prawdy, ale tylko na pytanie obrońcy, opowiedział z własnej nieprzymuszonej woli, jako oskarżony, a więc miarodajnie, okoliczności i przyczyny zdarzenia. Trzy lata po zabójstwie oświadczył przed Sądem, że był rowerzysta i manewr obronny wokół niego, że zatamował krwotok, że z jego telefonu dzwonili policjanci z Wyszogrodu. Sędzia realizując zmowę dowodową, uznała te opowieści za fakty i uwzględniła w wyroku oraz w uzasadnieniu wyroku. W rzeczywistości zaaprobowała kłamstwa( wystarczy porównać ze sobą wszystkie jego zeznania). Ani jednym słowem sędzia nie odniosła się do najważniejszej, bo spontanicznej wypowiedzi oskarżonego natychmiast po wyjściu z samochodu. Oto relacja naocznego świadka wg Gazety Wyborczej z 24 sierpnia 2001 r (karta312) Cytuję.„-„Kierowca wysiadł sam, nie potrzebował pomocy. Powiedział tylko przecież nie jechałem szybko. Jego ubranie pochlapane było krwią” -
wówczas nie powiedział o rowerzyście dlatego, że zapomniał, ale dlatego, że przed telefonicznym porozumieniem się z chroniącym go policjantem i przyszłym świadkiem Bogdanem M. sam jeszcze o rowerzyście nie wiedział.Po tych wypowiedziach oskarżonego, zeznawał jako świadek Wawrzyniec Wawrzyński dowódca dwuosobowego zespołu policjantów z Wyszogrodu .Czyli jeden z tych policjantów którym rzekomo Z Kaźmierczak pożyczał swój telefon komórkowy. Nieprzypadkowo, ani sędzia ani prokurator Krzysztof Świętkowiak, nie zadali temu świadkowi prostego pytania czy korzystał z telefonu kierowcy. To pytanie nie padło również ze strony sędzi i kolejnej prokurator dnia 31 sierpnia 2004 roku, kiedy zeznania składał drugi z w/w zespołu policjantów z Wyszogrodu Bogdan Jankowski. To pytanie zadałem dopiero ja wiedząc z lektury protokołu, że wyjaśnienie tego problemu nie interesuje Sądu i Prokuratury. Dowody przeczące wypowiedziom oskarżonego znajdują się na kartach 72,141, 317, 851.
Trzeci wyrok tak
jak dwa poprzednie jest oparty na sfałszowanych okolicznościach i przyczynach
zabójstwa mojego Syna, zawartych w akcie oskarżenia. W tej wersji nie uznaje
już wirtualnego rowerzystę Januszka za sprawcę. Po trzech latach nie szukania
Januszka mimo, że tego domagałem się kilkakrotnie, na owego
rowerzystę w pokrętnych okolicznościach
został wytypowany żywy chłopiec dwunastoletni w dniu rozprawy Mariusz W. Można
by rzec nowy obrońca dokonał rewelacyjnego odkrycia i dostarczył niezbitych
dowodów sędzi Małgorzacie
Lewandowskiej Myczka która jako trzecia z tego VII Wydziału Karnego uznała,
że był rowerzysta i manewr obronny kierowcy wokół niego. Nie ważne, że
niema w żadnym dokumencie z dnia zabójstwa śladów omijania
tego, wymyślonego w tym dniu przez zabójcę i jego kolegów rowerzysty,
którego rzekomo w rozpędzonym samochodzie zabójca omijał. Nie ważne, że w
dwóch opiniach drogowych i kilkugodzinnych wyjaśnieniach przed dwojgiem sędziów,
biegły sądowy Piotr Żbikowski
nie dał się na namówić na potwierdzenie rowerzysty i manewru obronnego. Nie
ważne, że owego rowerzysty nie widzieli wspomniani już dwaj świadkowie
naoczni. Tego cudu procesowego dokonał sąsiad
zabójcy, świadek Franciszek W. w monologu zaprezentowanym przed Sądem
dnia 31 sierpnia 2004 roku. Chociaż sam nie wiedział dlaczego i z czyjej
inspiracji został wezwany. Za przyzwoleniem Sądu
przebił niewiarygodnością nawet świadka Bogdana M. opowiadającego swoją
bajkę o Januszku tylko starszemu sierżantowi Policji.
Nie było
dociekliwych pytań do świadków kolegów i sąsiada zabójcy,
nie spełniających kryteriów świadków obiektywnych, bo ujawniłyby
wszystkie przekręty w tym
procesie.
W zamian z zażenowaniem
obserwowałem krzyżowe pytania do dwunastoletniego Mariusza W., wrabianego w
dniach 19 i 31 sierpnia 2004 roku, pytaniami sędzi i obrońcy na rzekomego
rowerzystę, sprawcę wypadku, zamiast dotychczasowego Januszka czy Jasia. Męczenie
chłopca psychologiem straszenie go przez obrońcę zasięganiem opinii
o nim w szkole, doprowadziło do tego, że chłopiec chodził zastraszony
po korytarzu sądowym i płakał.. To wszystko
działo się z pogwałceniem praw dziecka w Sądzie Rzeczypospolitej, bez
żadnych realnych podstaw, bo nie ma ani jednego śladu, ani żadnego innego
dowodu materialnego, że był rowerzysta. Aż tak cynicznego spektaklu na sali sądowej
dotąd nie było.
W tym miejscu
wyraziłem swoje oburzenie i protest, że w procesie o zabójstwo mojego Syna
,na podstawie wirtualnego niecnego inscenizowanego pomówienia, podczas w/w
zeznań, i w uzasadnieniu wyroku sędzia złamała Konwencję Praw Dziecka Dz.U.
z dnia 23 grudnia 1991 r. art.3.p1,
art.12.p1 i 2, art.37, art.40 p1 i 2.b I
To wszystko odbyło
się na podstawie drugiej bajki napisanej na użytek tego procesu, tym razem
trzy lata po zabójstwie Zdzisława
Ptaka, wyrecytowanej przez świadka Franciszka W. , który rzekomo sam się zgłosił
ze swymi bardzo szczegółowymi rewelacjami, rzekomo zasłyszanymi na jarmarku w
Wyszogrodzie pod koniec lipca 2004 roku, akurat dwa tygodnie przed rozpoczęciem
trzeciego przewodu sądowego.
S
p o s ó b p o w o ł a n i a
i t r e ś ć
z e z n a ń świadka
Franciszka W, jest powtórką z
historii z dnia 15.11.2001r.(karta 72) kiedy poprzedni obrońca po dwumiesięcznej
przerwie w dowodach, uratował prokurator Joannę Świętkowiak i dostarczył świadka
Bogdana M. Ten z kolei błyskawicznie bo w przesłuchaniu 16.11.2001 (karta 73)
zapowiedział następnego Władysława Marona. Obaj byli później wychwalani
przez wszystkich troje sędziów VII Wydziału Karnego Sądu Rejonowego w Płocku
za rzetelność. Z tej wypróbowanej
metody f a b r y k o w
a n i a dowodów bez żadnych zahamowań skorzystała sędzia Małgorzata
Lewandowska Myczka i wpisała się jako trzecia z sędziów do kontynuowanej w
tym procesie zmowy dowodowej.
Faktyczny wkład
tego świadka do rozstrzygnięcia sprawy to ciąg dalszy robienia wody z mózgu
poszkodowanym zgodnie z trzyletnią tradycją VII Wydziału Karnego Sądu
Rejonowego Płocku..
Konfrontując tryb powołania świadka Franciszka W. z
jego wypowiedzią dnia 31 sierpnia 2004 roku, zastanawiałem się co ja robię
na tej sali w której nie toczył się przewód sądowy lecz kpiny z prawa.
Zamiast realizmu obiektywizmu i zdrowego rozsądku zaprezentowana została
na sali sądowej kolejna farsa dowodowa Nie w Sądzie i nie w sprawie o zabójstwo
powinny być realizowane takie cwaniackie popisy procesowe.
Oryginalnym przykładem dociekliwości w ustalaniu prawdy materialnej była próba
obrońcy, przy akceptacji prokuratora Krzysztofa Świętkowiaka,
wprowadzenia do procesu żonę
skarżonego jako kolejnego świadka który nic nie widział (karta 812)
Najnowsze przykłady tego współdziałania są w protokołach z
przewodu sądowego zakończonego
zaskarżonym wyrokiem z dnia 15 września 2004 roku.
Spodziewałem się
takiego spektaklu i dlatego wnosiłem w apelacji z dnia 26 sierpnia 2003 roku do
Sądu Okręgowego w Płocku o
konkretny wyrok i nie zwracanie sprawy do ponownego rozpatrzenia. Gdy jednak to
się stało, złożyłem wniosek o wyłączenie VII wydziału Karnego Sądu
Rejonowego w Płocku. Wniosek został załatwiony odmownie , gdyż w tym
wydziale jest wielu sędziów
W wyniku
oddalenia Przez Sąd Rejonowy tego wniosku o wyłączenie VII Wydziału Karnego
z rozpoznawania sprawy, wdrożona została w Sądzie Rejonowym procedura wyłonienia
sędzi tego wydziału do prowadzenia przewodu w 2004 roku. Z analizy dokumentów
z tą procedurą związanych (karty:707do712,715, 761) wynika, że
sędzia Iwona Wiśniewska Bartoszewska, autorka pierwszego wyroku-grzywny
w tym procesie, aktualna przewodnicząca VII Wydziału Karnego Sądu Rejonowego
w Płocku, poza konkursem wyznaczyła do prowadzenia tej edycji procesu sędzię
Małgorzatę Lewandowską Myczkę. Wyznaczona sędzia zaufania nie zawiodła, szybko
ustaliła bez dowodów sprawcę, opisała bardzo szczegółowo przebieg
zdarzenia z 23 sierpnia 2001 roku
.
Sam
wyrok powielony dosłownie po raz drugi jest bezdowodową specyfikacją
sprzeczności.
Oto argumenty. Konstrukcja zwrotu „zastosował
nieprawidłową technikę jazdy”, została oparta na obliczeniach prędkości
minimalnych, a nie rzeczywistych .W/g tego rozumowania prędkość
61,5 km/h uderzenia w pierwsze drzewo decydowała o rozmiarach
zniszczenia samochodu , spustoszenia drzewostanu i w wyniku o urwaniu ręki pasażera.
Jeśli tak to ta prędkość także umożliwiała opanowane prowadzenie
samochodu po miękkim podłożu na odcinku 35 metrów i uniknięcia wypadku w ogóle.
Efekty uderzenia i świadkowie potwierdzają, że prędkość rzeczywista była
dużo, dużo większa. Przy prędkości 113-117 km/h znaczenia pierwszego śladu
znoszenia samochodu na asfalcie, kierowca rozpoczął tę
nieprawidłową technikę jazdy. Ale również przyczyną tej
nieprawidłowej techniki jazdy był rowerzysta.(gdyby go nie było, nie
było by nieprawidłowej techniki jazdy).Na
rowerzystę nie ma żadnego dowodu materialnego. Z kolei nieumyślnie
nikt zdrowy fizycznie i sprawny umysłowo nie przekracza dopuszczalnych prędkości.
Kolejne przykłady manipulowania dowodami w dniach
od 17 sierpnia do 15 września 2004 rokuOświadczenie
kierowcy, że pożyczył telefon komórkowy policjantom, było decydującym
dowodem, że to policjanci rozmawiali miedzy sobą. Różnice czasowe pomiędzy
rozmowami telefonicznymi z telefonu kierowcy, a przyjazdem na miejsce wypadku
pierwszych policjantów z Wyszogrodu Wawrzyńca Wawrzyńskigo i Bogdana
Jankowskiego nie były godne uwagi. Również bez znaczenia było pierwsze
zeznanie W. Wawrzyńskego, że nie pamiętał gdzie był kierowca, gdy
przyjechali na miejsce wypadku. Nieistotne także okazało się zeznanie
B. Jankowskiego ,że nie pożyczał telefonu od kierowcy.
Pierwsze oświadczenie kierowcy złożone po trzech latach, że podwiązał rękę
krawatem, było decydującym dowodem dla sędzi, że to on reanimował
natychmiast swoją ofiarę. Wielokrotne zeznania świadków naocznych ,że to
oni zatamowali krwotok nie stanowiły żadnej przeciwwagi w
tej ocenie.
Wymowny
dla tego procesu jest szczegółowy opis sędzi jak rowerzysta Mariusz
zmusił kierowcę do zastosowania nieprawidłowej techniki jazdy. Ten
opis został
skonstruowany na podstawie niewiarygodnych zeznań dwojga osób,
dwunastoletniego chłopca Mariusza i jego matki Magdaleny W., a wsparty pośrednio
zeznaniem świadka Franciszka W. sąsiada zabójcy.
Ale przecież matka Mariusza składała zeznania pod przysięgą powtarzaną za
sędzią. Sędzia wydała na podstawie
tych niewiarygodnych zeznań wyrok. Czy zapomniała
o konsekwencjach prawnych za złamanie przysięgi w zeznaniach wspierających
wyrok? Czy uznanie tych zeznań za niewiarygodne jest pozbawione dowodów i
podstaw prawnych. Myślę, że właśnie dlatego obrońca odżegnał się w
mowie końcowej od utożsamiania Mariusza z wirtualnym rowerzystą, na przekór
sędzi , co z kolei jest ewenementem w tym procesie.
Wymowne również
w udowadnianiu rowerzysty jest niezauważenie przez sędzię, moich zarzutów
sfałszowania okoliczności zabójstwa w akcie oskarżenia przez prokurator
Joannę Świętkowiak, wspólnie z biegłym Wenantym Lewandowskim, w których
wymieniłem sfałszowane dokumenty znajdujące się w aktach sądowych.
Konsekwentne niedostrzeganie rozbieżności w zeznaniach o podsłuchanych
rozmowach kolegów zabójcy Bogdana M. i Wladysława M., a także w kolejnych
opowiadaniach Władysława M. , w których każdorazowo bezskutecznie, informował
innego policjanta o podsłuchanej rozmowie o Jasiu (Januszku). I wreszcie
ignorowanie zeznań świadków naocznych stwierdzających, że
ludzie zaczęli gromadzić się dopiero po kilkunastu minutach od
zaistnienia wypadku i to wcale nie miejscowe kobiety, które podsłuchali dwaj
koledzy zabójcy .
Czytelna jest w
tym procesie współpraca w podstawianiu właściwych świadków, na których można
polegać w realizacji postawionych celów. Tylko świadków pracujących uchem,
bo naoczni nie widzieli tego co pasowało dla osiągnięcia celu ustalonego 23
sierpnia 2001 roku. Świadka Bogdana M. powołała prokurator Joanna Świętkowiak
w momencie przestoju w śledztwie na wniosek obrońcy Marka Szczygielskiego który
pojawił się w odpowiednim momencie. Świadka Władysława M. powołała sędzia
Iwona Wiśniewska Bartoszewska z własnej woli, ale po anonsie obrońcy Marka
Szczygielskiego z okresu śledztwa, bo właściwych świadków musi być co
najmniej dwóch.
Świadka Franciszka W. powołała sędzia
Małgorzata Lewandowska Myczka na
wniosek już nowego obrońcy
Jarosława Pardyki, przy moim sprzeciwie Nowy obrońca
pojawił się w procesie dnia
14 lipca 2004
roku, a już dnia 19 sierpnia 2004 roku
oświadczył, że ma świadka który sam się zgłosił bo wie, że rowerzystą
który spowodował wypadek 23 sierpnia 2001 roku jest Mariusz W.
Właśnie
zeznania świadka Franciszka W. (karta 851v,852),sąsiada oskarżonego z miejsca
zamieszkania, złożone 31 sierpnia 2004 roku, w porównaniu z wyrokiem i jego
uzasadnieniem, obnażyły do końca jak prymitywne chwyty i metody rządziły
tym przewodem sądowym zakończonym zaskarżanym wyrokiem.
Pięć miesięcy
trwało odmowne załatwienie ostatniego mojego wniosku
z dnia 18 marca 2004 roku o dowody z Zakładu Energetycznego Płock i
akta prokuratorskie sygnowane Ds.2169/02,
mające na celu dalsze obnażanie fałszerskiej zmowy.
Prokuratorskie akta sygnowane Ds.2169/02 zawierają dokumenty zgromadzone
w ramach załatwiania mojej skargi na funkcjonariuszy publicznych zaangażowanych
w tym procesie. Są tam pisma władz administracyjnych i „dowody”
zgromadzone podczas śledztwa prowadzonego przez Prokuraturę Rejonową w Mławie.
Śledztwo to zostało wszczęte z inicjatywy Prokuratury Okręgowej w Płocku, a
potem umorzone. W/g tego „śledztwa” funkcjonariusze publiczni zaangażowani
w procesie o zabójstwo mojego Syna w Chylinie, których oskarżałem , załatwili
wszystko jak trzeba .
Ta decyzja odmowna jest kontynuacją blokowania dowodów od dnia zabójstwa.
Władysław Ptak - Skrzywdzony, upokorzony ale nie dający się zastraszyć, wciąż walczący o rzetelność wyroków sądowych...
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.