opublikowano: 26-12-2012
Atak policyjno-sądowy na Bogdana
Goczyńskiego, twórcę
Obywatelskiego Sądu Przysięgłych.
Pamiętajmy w Święta Bożego Narodzenia o więźniu systemu Bogdanie Goczyńskim. A także pamiętajmy o nim po Świętach.
Sąd
Obywatelski miał wkrótce przeprowadzić swoją pierwszą rozprawę.
Niestety ten harmonogram pracy uległ rozbiciu.
Nie rozpoczniemy bez Bogdana
Goczyńskiego, inicjatywodawcy i głównego organizatora Sądu.
Przypomnijmy, co się stało
W poniedziałek 17 grudnia został zatrzymany przez Policję na terenie Sądu
dla Warszawy Śródmieścia Bogdan Goczyński. Dopiero po kilku dniach udało
się ustalić przyczyny zatrzymania. Pisałam o tym tutaj
i tutaj.
Goczyński został prywatnie oskarżony przez byłą żonę o zniesławienie.
Art. 212 w kodeksie karnym jest wysoce kontrowersyjny – o jego usunięcie z
prawa karnego lub zmianę w postaci usunięcia kary pozbawienia wolności za
pomówienie od dawna występuje opinia publiczna, a ostatnio też Fundacja
Helsińska (zob. kampania społeczna „Wykreśl
212 kk”) i RPO (skarga konstytucyjna z 22 listopada 2012 roku). Mimo to
sądy stosują w tych sprawach nadal najpoważniejsze sankcje karne.
Ich ofiarą stał się także Bogdan Goczyński. 26 października br. Sąd w
Tarnowskich Górach, który prowadzi postępowanie z prywatnego oskarżenia
mediator sądowej B. Gaworek-Goczyńskiej przeciwko B. Goczyńskiemu, wydał
Postanowienie o aresztowaniu go na 2 miesiące. Powodem ma być niestawianie
się przez oskarżonego na rozprawy. Pomijając fakt, czy Goczyński otrzymywał
wezwania na rozprawy, czy też nie, widocznym jest niestosowanie się przez Sąd
do zasady ultima ratio, nakazującej w pierwszej kolejności przymusowo
doprowadzić oskarżonego do Sądu, a dopiero, gdyby to okazało się niemożliwe,
pozwalającej zastosować areszt.
W przypadku Bogdana Goczyńskiego nie ma mowy o jakichkolwiek trudnościach w
przymusowym doprowadzeniu go. Goczyński stale przebywa w swoim domu pod
znanym Policji i Sądowi adresem. Ewentualne oświadczenia Policji o tym, że
jest inaczej, są nieprawdą. O tym, że Policja doskonale wie, co robi Goczyński,
świadczy m.in. fakt zatrzymania go na terenie Sądu podczas licytacji należącego
do niego mieszkania z wniosku egzekucyjnego jego eks-małżonki.
To już trzecie wątpliwe uwięzienie Bogdana Goczyńskiego. Wszystkie mają
związek z postępowaniami inicjowanymi przez byłą żonę Goczyńskiego.
Goczyński ofiarą błędnego prawa i sądów eskalujących
konflikty rodzinne
Bogdan Goczyński został blogerem i dziennikarzem obywatelskim, badającym
przypadki błędnego funkcjonowania sądownictwa rodzinnego i karnego,
zainspirowany własnymi negatywnymi doświadczeniami. Jest on
m.in. autorem skargi konstytucyjnej, w której domagał się przywrócenia ławników
do sądów, gdyż - w jego ocenie - polscy sędziowie zawodowi orzekają
nierzadko mylnie lub nierzetelnie.
Goczyński jest inżynierem. Przez prawie 20 lat mieszkał w Australii,
dorobił się i w latach 90-tych powrócił do Polski, wtedy też poznał swą
żonę, a na świat przyszły 2 córeczki-bliźniaczki. Zakochany w rodzinie,
starając się zapewnić jej jak najwyższy standard życia, ponownie wyjechał
do pracy zagranicę. Podczas wyjazdu w 2005 r. dowiedział się, że żona
prawdopodobnie związała się z azjatycką sektą i że dzieci wraz z
matką opuściły dom. Zrezygnował wówczas z pracy, wrócił do Polski i próbował
wyjaśnić sytuację. Od tego czasu rozpoczęła się jego gehenna.
Żona, mediator sądowa, pracująca dla sądów rodzinnych, postanowiła wnieść
o rozwód i alimenty. Doszło do rozwodu, a Sąd zasądził świadczenia na
7-letnie dzieci w absurdalnej wysokości 7 tys. złotych na miesiąc, mimo że
B. Goczyński już wówczas nie pracował. Postanowienie wydała znana z
innych nierzetelnych orzeczeń sędzia Dorota Kącka z Sądu Okręgowego w
Warszawie. Bogdan Goczyński przedstawił dowody, iż sędzia fałszowała
protokoły i wydała arbitralne postanowienie o alimentach bez weryfikacji
sytuacji materialnej ojca, ani też nie przeprowadziła rozprawy w kwestii
opieki nad dziećmi, utrudniała też składanie zażalenia, nie przesyłając
go do sądu apelacyjnego, co zostało sprostowane dopiero po 8 miesiącach, po
interwencji Ministerstwa Sprawiedliwości. Nic to jednak nie pomogło, błędnych
postanowień zdaje się nie zmieniono.
Także, mimo prawomocnych orzeczeń sądowych, ustalających kontakty z córkami,
Bogdan Goczyński nie mógł ich już zobaczyć - warszawskie i śląskie sądy
nie reagowały na informacje o łamaniu prawa przez byłą żonę, mimo że o
nadużyciach były wielokrotnie informowane wszystkie stosowne instytucje w
Polsce.
Goczyński został dwukrotnie oskarżony o przemoc domową, co budziło i
budzi ogromne wątpliwości. W obu postępowaniach został skazany, mimo
przedstawienia dowodów niewinności, w tym okazania wyników badania
wariograficznego potwierdzającego jego prawdomówność. Badanie wariografem
zostało wykonane przez najlepszego polskiego specjalistę w tym zakresie
Dariusza Jeżewskiego, pracującego m.in. dla struktur kierowniczych Policji,
ABW, etc. Warto wspomnieć, że w obu procesach świadkowie oskarżenia odmówili
poddania się badaniu wariografem.
Pierwszy z wyroków (wydany przez Sąd w Tarnowskich Górach sygn. II K
856/07) miał związek z sytuacją, gdy Goczyński po wielu latach uniemożliwiania
kontaktów, chciał zobaczyć swoje córki. Miał się wówczas dopuścić
przemocy na teściowej. Wyrok określał karę w postaci 6 miesięcy
pozbawienia wolności w zawieszeniu. Wyrok został odwieszony zaocznie za
rzekomy brak kontaktów z kuratorem. Zwraca uwagę, że odwieszenie wyroku 6
miesięcy pozbawienia wolności było nieobligatoryjne (Art. 75 § 2 Kodeksu
karnego), zależało od uznania
sądu i wyraźnie było w tym przypadku widoczne naruszenie konstytucyjnej
zasady proporcjonalności.
W związku z drugim wyrokiem (Sądu Rejonowego w Pruszkowie) Bogdan Goczyński wniósł skargę konstytucyjną(sygn. akt TS 180/10), w której domagał się stwierdzenia, iż skład sądu, który wydał wyrok, był nienależycie obsadzony, gdyż Sąd orzekał w składzie jednoosobowym bez udziału ławników, czyli niezgodnie z Konstytucją, która w Art. 182 statuuje udział obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Negatywne doświadczenia Bogdana Goczyńskiego z funkcjonowaniem polskiego
wymiaru sprawiedliwości, spowodowały, że zaczął on interesować się
szerzej jego ustrojem i zasadami działania.
Goczyński stał się jednym z najlepszych obywatelskich dziennikarzy, zajmujących
się tą problematyką. Publikował na wielu portalach. Stał się
zwolennikiem wprowadzenia ławy przysięgłych do polskiego sądownictwa.
Uczestniczył w licznych konferencjach, obserwował prace sejmowe, zabierał głos
jako uczestnik podczas publicznych wysłuchań w Sejmie m.in. 11 stycznia 2011
r. (wysłuchanie
publiczne 11 stycznia 2011r. w sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka
w sprawie rządowego projektu zmiany ustawy Prawo o ustroju sądów
powszechnych - druk nr 3655).
Trzykrotne pozbawienie wolności w postępowaniach na wniosek eks-żony
Czy w Polsce można więzić ludzi z błahych i niewiarygodnych powodów?
Okazuje się, że to powszechne zjawisko.
W sierpniu 2011 roku odwieszono Goczyńskiemu – jak wyżej podano – wyrok
6 miesięcy więzienia z powodu rzekomego niekontaktowania się z kuratorem.
Po ponad 3 miesiącach uzyskał warunkowe przedterminowe zwolnienie.
Jego gehenna nie skończyła się jednak. W lipcu br. został aresztowany. Jak
wyjaśniało wówczas Biuro Prasowe Sądu Okręgowego w Warszawie: „Przesłanką
do zastosowania tymczasowego aresztowania było to, iż w ocenie sądu oskarżony
ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości. Bogdan G. jest oskarżony o czyn
z art. 209 § 1 kodeksu karnego, a więc uporczywe uchylanie się od obowiązku
płacenia alimentów na rzecz osób najbliższych”.
Zapytałam Rzecznika Prasowego Sądu Okręgowego w Warszawie, na czym
konkretnie miało polegać „ukrywanie się Goczyńskiego przed wymiarem
sprawiedliwości”, jeżeli systematycznie spotyka się on z kuratorem, i
dlaczego wydano nakaz aresztowania go, skoro Policja mogła go
ewentualnie doprowadzić na rozprawę, gdyby się nie zgłaszał.
Udzielona odpowiedź była ogólna i asekuracyjna: „Sąd (Rejonowy dla
Warszawy Woli – dopisek mój) poinformował, iż powody tymczasowego
aresztowania wynikają z postanowienia o zastosowaniu tymczasowego
aresztowania z dnia 30 maja 2012 r. oraz dokumentacji związanej z wzywaniem
oskarżonego na rozprawy. Oskarżony Bogdan G. był wzywany przez policję,
podjęto też próby przymusowego doprowadzenia”.
To wyjaśnienie było nieprzekonywujące. Skoro Policja potrafiła odnaleźć
Goczyńskiego w domu w celu tymczasowego aresztowania, to zupełnie
niewiarygodne było, że nie miała możliwości przymusowo doprowadzić go do
Sądu. Goczyński nie ukrywał się, był wielokrotnie obecny w wielu
miejscach publicznych, odbywał publiczne prelekcje – ostatnio w Klubie
Inteligencji Polskiej w dniu 25 czerwca.
Równie dziwna była kwestia postępowania „o uporczywe niepłacenie alimentów”,
z powodu którego miała toczyć się sprawa przed Sądem Rejonowym dla
Warszawy Woli pod sygn. III K 1309/07.
Jak wynika z sygnatury, akt oskarżenia został wniesiony w 2007 r. Zapytałam
warszawskiego Rzecznika Prasowego co działo się w tej sprawie przez okres
prawie 5 lat.
Odpowiedzi były zdumiewające. Okazuje się, że Sąd Rejonowy dla Warszawy
Woli miał poważne wątpliwości, związane z oskarżeniem. Biuro Prasowe Sądu
Okręgowego podało, że: „w dniu 10 czerwca 2010 r. wydano
postanowienie o umorzeniu postępowania, które zostało następnie uchylone
przez Sąd Okręgowy w Warszawie, potem było wydane postanowienie o zwrocie
sprawy do prokuratora w dniu 13 grudnia 2010 r., także uchylone przez Sąd
Okręgowy”.
Rodzi się zatem pytanie, komu tak bardzo zależy, aby Bogdan Goczyński
odpowiadał karnie za niepłacenie alimentów, mimo wątpliwości związanych
z tą sprawą? Kto naciska na Sąd Okręgowy w Warszawie?
Przypomnijmy, że Goczyńskiemu zasądzono obowiązek alimentacyjny w kwocie
7.000 złotych miesięcznie na 2 córki w wieku obecnie około 13 lat, mimo że
Bogdan Goczyński po powrocie z zagranicy pozostaje bez pracy i jest poważnie
chory, a kwota alimentów jest ustalona wbrew prawu, w tym wbrew logice,
uzasadnionym potrzebom dzieci i realiom gospodarczym w Polsce.
Goczyński opuścił areszt dopiero 25 lipca na pierwszej rozprawie „alimentacyjnej”.
A teraz sytuacja powtarza się. Ponownie wątpliwe postępowanie z wniosku żony (prywatny akt oskarżenia o zniesławienie) i nieprawdziwe wyjaśnienia Policji, że nie można odnaleźć Goczyńskiego, co zaskutkowało aresztem na Wigilię. Komu tak bardzo zależy na tym, by Goczyński systematycznie był więziony?
Jeszcze jedna bulwersująca sprawa, to ta, że wbrew stanowisku ETPCz Goczyński ma przebywać w areszcie co najmniej do 28 stycznia (termin rozprawy o pomówienie). Zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, każdy tymczasowo aresztowany z powodu niestawienia się na wezwania do sądu, powinien być niezwłocznie doprowadzony do sądu na mocy wymogu określonego w art. 5 ust. 3 Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (por. wyrok czwartej Izby Trybunału z dnia 11 lipca 2006 r., skarga nr 2192/03 w sprawie Harkmann przeciwko Estonii), w celu wyjaśnienia przyczyn niestawiennictwa.
Jak widać Sąd w Tarnowskich Górach nie zamierza zastosować się do tego wymogu, podobnie jak to czyniły sądy warszawskie w lipcu br.
Spory majątkowe między eks-małżonkami prawdziwym powodem więzienia ludzi
Bogdan Goczyński od dawna podnosi, że motywem represji karnych wobec niego jest chęć przejęcia całego jego majątku przez byłą żonę-mediatorkę sądową.
Goczyński po przyjściu na świat córek z oszczędności poczynionych
podczas pracy zagranicą zbudował dom i zakupił obu córkom mieszkania.
Zasądzenie mu wysokich alimentów, których nie jest w stanie płacić z
powodu braku pracy w Polsce, uwikłania we wszczynane przez eks-żonę procesy
sądowe i ciężkiej choroby, ma służyć do spieniężenia tych
mieszkań, a być może i domu. Korzyści odniesie wyłącznie była małżonka,
dysponentka tych środków finansowych - nie pozostających w żadnej relacji
do bieżących, uzasadnionych potrzeb dzieci - oraz liczni prawnicy (adwokaci,
komornicy, rzeczoznawcy, etc), a także nabywcy mieszkań, kupujący je
„korzystnie” na licytacji.
Co to ma wspólnego z dobrem dzieci? Proces karne o tzw. uporczywe nie wywiązywanie
się z obowiązku alimentacyjnego, o pomówienia, etc., to działania
sprzeczne z interesami majątkowymi dzieci. Niezrozumiałe jest, dlaczego państwo
nie zachęca do porozumienia miedzy rozwiedzionymi małżonkami w tych
sprawach, a odwrotnie, eskaluje konflikt i doprowadza do coraz większych
negatywnych emocji.
Sąd Przysięgłych lekarstwem na choroby polskiego wymiaru sprawiedliwości. Pamiętajmy o Bogdanie Goczyńskim w więzieniu
Bogdan Goczyński od dawna jest przekonany, że polskie sądownictwo nie jest w stanie chronić interesów rodzin, w tym dzieci, i prawidłowo orzekać w sprawach konfliktów małżeńskich.
Od wielu lat postuluje wprowadzenie w Polsce systemu ław przysięgłych.
Po skardze konstytucyjnej, złożonej do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie niedopuszczalności orzekania w sprawach karnych bez udziału czynnika społecznego, odrzuconej przez TK wyłącznie z powodów formalnych, Goczyński zainicjował powołanie Sądów Obywatelskich.
Utworzyliśmy ten Sąd aktem założycielskim z 27 lutego br.
Przygotowywaliśmy się już do przeprowadzenia pierwszej rozprawy., gdy aresztowano Bogdana Goczyńskiego. To nie tylko akt nieuzasadnionej przemocy wobec niego osobiście, to też akt agresji wobec Sądu Obywatelskiego.
Pamiętajmy o Bogdanie Goczyńskim w więzieniu.
Przebywa on w tej chwili w areszcie na Mokotowie: ul. Rakowiecka 37, 02-521
Warszawa, tel. 22 640 80 00.
Konfederacja Blogerów wysłała życzenia świąteczne Bogdanowi Goczyńskiemu
na adres:
as_warszawa_mokotow@sw.gov.pl
Nie wiemy, czy zostaną mu doręczone. Goczyński jest aresztowany, a więc
przekazywanie mu poczty odbywa się za zgodą Sądu w Tarnowskich Górach. Może
wyślą ten e-mail do akceptacji do Tarnowskich Gór, a może wyrzucą do
kosza.
Na pewno natomiast można wspomóc Goczyńskiego wpłatami pieniężnymi na
zakupy w kantynie więziennej.
Sposób
wypełnienia przelewu jest następujący:
Odbiorca: Areszt Śledczy, Warszawa, ul. Rakowiecka 37
Konto NBP O/W-wa Nr 80101010100401941391200000
Tytuł wpłaty: dla Bogdana Goczyńskiego, syna Zenona.
Nawet gdyby Goczyńskiego przeniesiono do innego aresztu, pieniądze powędrują za nim.
Niech Bogdan Goczyński w więzieniu, pozbawiony normalnych kontaktów ze
światem, odczuwa naszą z nim solidarność.
za: http://rebeliantka.nowyekran.pl/post/83999,czy-atak-policyjno-sadowy-tylko-na-tworce-obywatelskiego-sadu-przysieglych-czy-takze-na-sad
Smród polskich sądów, czyli zabić niepokornych

Bogdan Goczyński ma za sobą pierwszą noc w zamknięciu. Wydając nakaz aresztowania i list gończy za Goczyńskim Sąd w Tarnowskich Górach złamał prawo. Podobnie, jak zatrzymujący go policjanci – informuje sędzia Mariusz Lewiński. I dodaje: To śmierdzi
To było złamanie prawa przez sędziogo i Prezesa Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach, Krzysztofa Kubata nawet bez użycia białych rękawiczek. Po prostu czują się bezkarni i mają w nosie i Konstytucję, i prawo obowiązaujące – przepraszam, nieobowiązujące – w Polsce.
Jak nam powiedział, po dokładnym sprawdzeniu sprawy, zawodowy sędzia ppłk Mariusz Lewiński, sprawa Bogdana Goczyńskiego była załatwiona w taki sposób, aby go zniszczyć. Ta sprawa śmierdzi.
- Art. 22 paragraf 1 kodeksu karnego wykonawczego mówi, że o terminie i celu posiedzenia zawiadamia sie prokuratora, skazanego oraz jego obrońcę lub pełnomocnika. Te warunki nie zostały spełnione - wyjaśnia. - Art. 23 paragraf 1 kkw mówi zaś, że sąd moze zarządzić sprowadzenie skazanego na posiedzenie sądu. Dlaczego nie skorzystano z tej instytucji? Bo przeciez list gończy wysłano dlatego że się ukrywał. Dlaczego najpierw nie sprowadzono na posiedzenie sadu a aresztowano w celu osadzenia w ZK do odbycia zarządzonej kary? I dalej - art. 23 paragraf 2 kkw informuje, że sąd może zlecic przesłuchanie skazanego sądowi wezwanemu. Tej mozliwości także nie wykorzystano. Dlaczego? Art. 38 kkw daje możliwość uczestnictwa organizacji społecznych i osób godnych zaufania w wykonywaniu kary. Zgodnie z art. 178 paragraf 2 kkw, przed wydaniem postanowienia w przedmiocie zarządzenia wykonania zawieszonej kary sąd powinien wysłuchac skazanego lub jego obroncę. Dlaczego sąd tego nie uczynił? Konieczne bedzie uzyskanie protokołu z posiedzenia sadu, który zarzadził wykonanie kary.
Bogdan Goczyński skutecznie zaczął budować alternatywny system sądownictwa w Polsce. Na ile bali się go bezkarni sędziowie, którzy – a takich przypadków ujawniamy coraz więcej – sami nagminnie łamią prawo? Odpowiedź można było zobaczyć podczas licytacji mieszkania Bogdana Goczyńskiego. Mieszkania w Warszawie wycenionego przez komornika Ryszarda Moryca i jego biegłych na kwotę 175 tys. złotych! Tak niska wycena zwróciłaby uwagę sądu nawet w niewielkim mieście na Ścianie Wschodniej Polski, gdzie ceny nieruchmości są najniższe w kraju. Warszawscy sędziowie w magiczny sposób „oślepli”.
Podobnie jak minister sprawiedliwości i – pożal się Boże – rzecznik praw obywatelskich.
Więzień Systemu - reportaż o Bogdanie Goczyńskim
Więcej tekstów Bogdana:
Komentowanie nie jest już możliwe.