opublikowano: 23-10-2011
Sądownictwo italskie i polskie – różnice Mirosław Naleziński, Gdynia
3 października 2011 sąd apelacyjny w Perugii/Perudżji* uniewinnił amerykańską studentkę Amandę Knox - nazwaną Aniołem Śmierci - oraz Itala Raffaele Sollecito, skazanych w pierwszej instancji za zamordowanie 1 listopada 2007 ich koleżanki, brytyjskiej studentki Meredith Kercher. Oboje nigdy nie przyznali się do zbrodni. Obrona argumentowała, że nie ma stuprocentowych dowodów ich winy, natomiast prokuratura zapewniała, że dowodami są badania DNA i domagała się dożywocia dla obojga.
W ostatnim słowie oboje oskarżeni zapewniali, że są niewinni. „Chcę powrócić do domu. Płacę swoim życiem za rzeczy, których nie zrobiłam” - mówiła 24-letnia Amanda, zaś 27-letni Raffaele zapewniał - „Nie wyrządziłem nikomu nic złego”.
Proces byłych narzeczonych wywołał ogromne zainteresowanie italskich, amerykańskich i brytyjskich mediów. Przed gmachem sądu, na ogłoszenie wyroku czekało przez kilkanaście godzin kilkuset reporterów. Ponieważ w sprawę zamieszana była Amerykanka i Ital, zaś ofiara pochodziła z Wielkiej Brytanii, przeto proces stał się rozgrywką międzynarodową, raczej niewiele mającą wspólnego ze sprawiedliwością. Italscy komentatorzy wyrażali zdumienie wielką mobilizacją amerykańskich mediów w obronie swej rodaczki, opartą głównie na emocjonalnych przesłankach. Z kolei rodzice zamordowanej studentki wyrazili oburzenie tym, że proces zamienił się w widowisko i apelowali do sędziów, aby w tym olbrzymim medialnym szumie pamiętali o ich córce.
Winna (po pierwszym procesie) Amanda Knox wydała w Italii książkę, w której zapewniała o swej niewinności, zaś w Stanach powstało wiele jej fanklubów. Wypuszczenie tej pary na wolność wywołało jednocześnie fale radości i oburzenia. Dla Amerykanów jest to zwycięstwo sprawiedliwości nad skostniałym europejskim systemem prawnym. Natomiast dla wielu obserwatorów, to oburzająca decyzja, będąca skutkiem nacisków władz USA i mediów. Nic zatem dziwnego, że przed sądem w Perugii/Perudżji* gromadziły się tłumy skandujące „hańba!”.
Do akcji ruszył też amerykański rząd i dyplomacja, która nieustannie monitorowała sprawę swej obywatelki. Media donosiły też o naciskach, którym mieli być poddawani sędziowie i prokuratorzy podczas procesu apelacyjnego. Przypomnijmy, że na Wyspach polski student został skazany na dożywocie za gwałt, mimo że były poważne wątpliwości dotyczące wiarygodności badań DNA. Można zadać pytanie – jaki wyrok otrzymałby w Wielkiej Brytanii nasz obywatel i jaki już u nas, po odesłaniu do Polski, gdyby w podobny sposób działały nasze dyplomatyczne służby? Albo inaczej – jaki wyrok otrzymałby nasz student, gdyby był Amerykaninem? Jednak nasz rząd jest bardziej szlachetny i wierzący w niezawisłe i sprawiedliwe sądy, zatem pozostawiły proces rodaka własnemu biegowi.
Nasze władze, w tym władza sądownicza, są święcie przekonane, że sądy mamy niezawisłe, procedury nieskazitelne i że żadnego wyroku nie można wzruszyć, kiedy minęły terminy apelacji (bo na przykład sąd nie raczył powiadomić wszystkich stron o terminie ogłoszenia wyroku i o jego wydaniu).
Sprawa wprawdzie znacznie mniej istotna, bowiem dotyczy tylko art. 212 Kk, ale na jej przykładzie można prześledzić kompromitację polskiego wymiaru sprawiedliwości. Otóż pewna polska intelektualistka produkowała się na portalu NaszaKlasa, wstawiając tam swoje mniej lub bardziej inteligentne teksty (jak zresztą wszyscy tam piszący), w tym dowcipy, które oceniłem jako seksistowskie i antygejowskie oraz – generalnie – jako przaśne. Do tego ta pani poszydziła sobie z przysięgi studenckiej i uznała, że woli dyskutować z młodzieżą (a język tej grupy społecznej na tym wątku był szczególnie wulgarny), niż ze mną. Jej prawo i wola. Jednak jako obywatelka doktoryzująca się na UG, autorka dzieła „Symfonia” oraz osoba prowadząca wykłady, powinna cokolwiek staranniej dobierać swoje wypowiedzi na forum NK. Także miałem prawo do takiej oceny, zwłaszcza że i jej oceny w stosunku do mnie nie były wzorem elegancji. Ponieważ pani sfałszowała mój podpis w komentarzu oraz publicznie i wielokrotnie oświadczała, że zarejestrowałem się na NK dodatkowo na dane dwóch innych osób, których nie znam i nie mam pojęcia kim są, przeto i ten wątek opisałem w internecie.
I tu znacznie akcja została przyspieszona przez pisarkę – skasowała swoje konto na NK (ale twórczość pozostała, wprawdzie osierocona, bowiem bez podpisów i wizerunku, choć z numerem profilu 224435), zakomunikowała, że udaje się do swojego prawnika, zażądała od adminów skasowania moich artykułów o niej na innym portalu (choć nie było podanych jej danych osobowych, jedynie ogólnikowo został przestawiony problem patologicznej młodzieży i sympatyzującej z nią pisarki).
No i rozpoczęła – wespół ze swoim mecenasem – walkę o jej, jak uważała, sponiewieraną godność (zwaną przez nich osobistą), choć podczas tworzenia na NK specjalnie nie przejmowała się ewentualną jej utratą. Pisarka jest przekonana do dzisiaj, że nikt na portalach nie ma prawa omawiać jej twórczości bez jej zgody, nawet bez podawania jej danych, choć sama w stosunku do mnie wypowiadała się całkowicie niepochlebnie i nie uważa tego dysonansu za hipokryzję, zaś posądzenie o hipokryzję uznała również za dobry powód do walki przed sądem.
Niektóre portale kasują moje teksty (albo ich po prostu nie zamieszczają) omawiające opisywaną pomyłkę sądową, bowiem pisarka przesyła idiotyczno-kuriozalny wyrok gdańskiego sądu oparty na jej konfabulacjach. A przypomnieć tu należy, że Amerykanka (uznana za winną, w pierwszej instancji!) wydała książkę, natomiast w Polsce – w podobnej sytuacji – nie można zamieszczać nawet artykułów (zatem o książce nie ma co marzyć). I to pokazuje różnice w dziedzinie wolności słowa w takich krajach jak Italia i Polska.
Tę różnicę dedykuję naszym wpływowym prawnikom, aby przeanalizowali ją na swoich owocnych naradach; łącznie z przypomnieniem, że brak pewnego dowodu (tu - na posiadanie dodatkowych kont) w cywilizowanych państwach uznawany jest za okoliczność sprzyjającą jednej ze stron i niech sobie przypomną – której. Polski sąd, zamiast skazać fałszerkę i pomówczynię, skazał wskazaną przez nią osobę na podstawie wymyślonych dowodów, co obciąża sumienie polskiego wymiaru sprawiedliwości.
Mirosław
Naleziński, Gdynia
Panie Prezesie, pozwalam sobie na porównanie polskiego i italskiego wymiaru sprawiedliwości w aspekcie fatalnie przeprowadzonego (szereg błędów i nieprzyjaznych działań) procesu IC 692/09, który odbył się w Pańskim Sądzie Okręgowym w Gdańsku dwa lata temu po zawale, po operacji (bajpasy) i podczas rehabilitacji. O wyroku mnie nie poinformowano, co uniemożliwiło mi wniesienie apelacji i jest typowo wredne zachowanie polskiej Temidy. Czy wyrok, będący pomyłką sądową, w końcu ktoś spróbuje naprawić?
Z poważaniem
Mirosław Naleziński
WIĘCEJ:
Komentowanie nie jest już możliwe.