Obręcz
powoli się zaciska. Najpierw rządząca nam miłościwie Partia Miłości
pousuwała wszystkich niewygodnych dziennikarzy z publicznej telewizji. Swoje
programy stracili Ziemkiewicz, Pospieszalski, Anita Gargas, Wildstein. A były
to programy – jak „Antysalon” Ziemkiewicza niezwykle popularne, cieszące
się milionową publicznością. Miały jednak jedna –z punktu widzenia
premiera i jego ekipy – wadę. Prowadzący je dziennikarze dopuszczali do głosu
opinie ludzi krytycznych wobec Donalda i jego ferajny. To właśnie u
Pospieszalskiego, Ziemkiewicza czy Gargas mogliśmy się – my widzowie –
dowiedzieć szerzej o aferach i powiązaniu aferzystów z rządzącymi, o
fatalnym funkcjonowaniu prokuratury i ewidentnych błędach w śledztwie smoleńskim,
o rozroście biurokracji i upartyjnianiu państwa i o wielu tematach, w świetle
których radosny obraz Donalda – Dobrego – Wujka stawał przed widzami w
zupełnie innym świetle.
Ta krytyka oczywiście musiała drażnić ekipę rządzącą więc zamiast na nią odpowiadać i się tłumaczyć Partia Miłości rządząca zieloną wyspa wybrała inne, łatwiejsze rozwiązanie. Po prostu powywalała niewygodnych dziennikarzy z telewizji i polikwidowała ich programy. W publicznej TV zostały same lizusy żyjący z uprawiania pro-rządowej propagandy.
Ba, ale została jeszcze niszowa telewizja ojca Rydzyka, która co prawda nie ma zbyt wielkiej oglądalności, ale zawsze któremuś tam widzowi palec na pilocie się może omsknąć i przeskoczy na „Trwam”, a tam zobaczy wywalonego z TVP Ziemkiewicza no i „cały pogrzeb na nic”.
Tu na wysokości zadania stanął Dworzak –szef Krajowej Rady Kontrolowania Telewizji i Radiofonii i najbezczelniej w świecie odmówił przyznania telewizji Trwam miejsca na tzw. multipleksie czyli wykluczył tego nadawcę z możliwości dotarcia do widzów za pomocą naziemnego przekazu cyfrowego.
Na
tym akcja czyszczenia mediów się nie skończyła. Niewygodni dziennikarze
schronili się w dzienniku „Rzeczpospolita” i zaczęli wydawać tygodnik
„Uważam Rze”. Tygodnik odniósł nadspodziewany sukces, wkrótce
wyprzedził wszystkie „Wprosty”, „Polityki” i „Newsweeki” i zajął
pierwsze miejsce wśród tzw. tygodników opinii. I znów Ziemkiewicz,
Mazurek, Zalewski, Feussete, Gociek czy Świetlik – mogli bezkarnie nabijać
się z rządu, pokazywać absurdy, stawiać niewygodne pytania. No i
powiedzcie sami – Szanowni Czytelnicy – czy rząd mógł tolerować takie
sianie zamętu? Wszak wiadomo, że partia nasza ma jedynie słuszną linię i
każde szkodnictwo powinno być surowo wytępione. Tak też sie stało.
W ubiegłym roku udziały w spółce wydającej „Rzeczpospolitą” i „Uważam Rze” kupił niejaki Grzegorz Hajdarowicz – człowiek nie (bardzo) wiadomo skąd. Najpierw za pożyczone od Leszka Czarneckiego 60 mln odkupił od brytyjskiej firmy udziały w „Rzeczpospolitej”. Z kolei rząd sprzedał mu resztę udziałów na krechę, rozkładając na raty płatności i tak Hajdarowicz stał się panem i władcą ostatniego bastionu niezależnej prasy w III RP. Fakt, że kredytu udzielił Czarnecki (były agent Służby Bezpieczeństwa, a obecnie oligarcha) a także i to, że Hajdarowicz jest osobistym znajomym ministra Grasia zapewne nie zostanie nagłośniony przez Tomasza Lisa.
Po co właściciel plantacji w Brazylii kupuje ostatnie dwa niezależne tytuły dowiedzieliśmy się właśnie w ostatnich dniach. Najpierw czystki dotknęły „Rzeczpospolitą” – w tym znakomitego dziennikarza śledczego, odkrywcę afery hazardowej – Cezarego Gmyza. A w ub. tygodniu został rozpędzony cały zespół tygodnika „Uważam Rze” – „kury znoszącej złote jajka”.
W ten sposób Tusk i jego ferajna zadbali, żeby przekaz informacji dla durnego społeczeństwa był spójny. Tylko dobre wiadomości.
Komunistyczny przywódca Gomułka mawiał, że miejsce opozycji jest w więzieniu. W III RP masowo jeszcze nie wsadzają, dziennikarzom co prawda pozabierali ich gazety, ale przecież zawsze mogą się wypowiadać w internecie, na fejsbuku.
Nie narzekajcie, zatem malkontenci! Mogło być gorzej! Mogli przecież jeszcze powyrywać paznokcie!
Komentowanie nie jest już możliwe.