Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 26-10-2010

AFERY PRAWA MIROSŁAW NALEZIŃSKI BŁĘDY I WPADKI KACZKI DZIENNIKARSKIE W GAZETACH I TVP TVN POLSAT

Medialne wpadki - kwietniowy cykl krytyczny Mirosława Nalezińskiego...

www.mirnal.neostrada.pl  

1 Kwietnia 2006 - to nie dowcip - złodzieje w mundurach na Helu
Złodziejska afera w jednostce Marynarki Wojennej na Helu. Oskarżonych jest
dziesięciu wojskowych i cywilów. Straty szacowane są na przeszło 2 mln zł.
Akt oskarżenia wysłała do sądu Okręgowa Prokuratura Wojskowa w
Poznaniu. Przestępcy w mundurach fałszowali dokumenty, dzięki czemu
całkowicie sprawne technicznie elementy okrętów były uznawane za zużyte i
wysyłane na złom. W rzeczywistości trafiały do zaprzyjaźnionych prywatnych
firm, które handlowały z wojskiem. Efekt? Marynarka Wojenna kupowała po raz
drugi swój sprzęt jako nowy. Kradziono w ten sposób niemal wszystko - od
pomp paliwowych po potężny podzespół silnika okrętowego. Działo się to w
latach 1999-2002, a oskarżeni tworzyli sprawnie działającą szajkę powiązaną
zależnościami służbowymi, towarzyskimi i finansowymi. Wszyscy przyznali się
do winy.
- Czuli się naprawdę pewnie, jeśli coś było zbyt trudne do wymontowania,
zostawiali to na okręcie, a transakcję przeprowadzali wyłącznie na
papierze - opowiada ppłk Waldemar Praszczyk, rzecznik prasowy poznańskiej
prokuratury. - Ten mechanizm udało się rozpracować dzięki uczestnikom
przestępstwa, którzy stali najniżej w tej hierarchii. Zrozumieli, że
najwięcej ryzykują i najmniej na tym zarabiają.
Szefem "helskiego gangu" był oficer ze ścisłego kierownictwa Marynarki
Wojennej, który obecnie przebywa w areszcie.
Przestępczy proceder według tego samego schematu prowadzono również w innych
jednostkach MW. Łączne straty mogą sięgać 15-20 mln zł. W czerwcu 2004 r.
poznańscy prokuratorzy oskarżyli 18 osób, kilka z nich już skazano na kary
pozbawienia wolności i degradację do stopnia szeregowego. W połowie tego
roku do sądu ma trafić kolejny akt oskarżenia, dotyczący kilku wysokich
rangą oficerów z dowództwa MW.

Stałe błędy ortograficzne - Rzeczpospolita (4 kwietnia 2006)
    Zachodniopomorskie na billboardach - tytuł notatki o turystyce. Po polsku raczej na bilbordach. To niejedyny region Polski, który prowadzi kampanię promocyjną. Skoro piszemy - (oni) niejedyni oraz nieostatni, to pewnie i niepierwsi, niedrudzy, niesetni, niemilionowi itp. (choć - nasi olimpijscy reprezentanci byli nie ósmi/óśmi, ale szóści). Poloniści uważają, że nie ma słów czwarci, piąci itd., a z drugiej strony twierdzą, że jeśli ktoś napisze jakiekolwiek słowo, to ono... istnieje. Co zrobią autorzy słowników, jeśli jednak dokładniej wsłuchają się w wolę ludu (zwłaszcza sportowego) mawiającego piętnasty, piętnasta, piętnaste oraz... piętnaści?
    "Playboy" inaczej. Amerykański miesięcznik zamierza uruchomić w Wielkiej Brytanii pierwszą wersję dla gejów, bowiem uważa ten rynek za znaczący.
    Do czego posuną się biznesmeni, aby zarobić? Przed niektórymi świętami wiele zwierząt w zoo pytało - kiedy wreszcie będą pisma dla zoofilów (czyli dla osób lubiących zwierzaczki... inaczej)?
    Przewoźnik z Dubaju potwierdził odroczenie bezterminowo zamówienia u Airbusa na 20 samolotów A340-600. Linia chciałaby poczekać na poprawioną i bardziej ekonomiczną wersję tego samolotu. Wartość zamówienia to ok. 4,2 mld dolarów. 
    Pewnie - te gorsze i droższe w eksploatacji trafią do biedniejszych linii. Może nawet dostana opusty. A podana wartość nieaktualnej transakcji zapewne będzie podwyższona, wszak samoloty będą lepsze, zatem i droższe... Jeśli gorsze i tańsze aeroplany trafią do Polski to zostanie to uznane za dobry interes, ale kiedy prywatni kierowcy starają się o samochody, których ceny leżą w ich zasięgu, to rząd stara się rzucać kłody pod nogi i koła. A jaka jest różnica pomiędzy dubajskimi a polskimi liniami lotniczymi (w aspekcie dysponowania finansami)? Czyż nie podobna do różnicy pomiędzy niemieckimi a polskimi kierowcami?
    Adidas zarobi na Mundialu - niemiecka grupa założyła, że sprzeda ponad 10 mln piłek.
    Skądinąd wiemy, że na zawody (raczej pozasportowe, ale w najstarszej dyscyplinie) ściągają tłumy młodzieży damskiej. Trzeba uważać na organicznego adidasa, bo jest słabo widoczny.
    Na adresie można zarobić. Za trzy dni setki tysięcy firm i mieszkańców Unii mogą przypuścić szturm na Europejski Rejestr Domen Internetowych. Będą się oni ubiegać o zarejestrowanie europejskiego adresu z rozszerzeniem .eu. Część z nich wykupi adres, aby później odsprzedać go z dużym zyskiem.
    Już pewnie fachowcy wymyślają stosowne adresy, zaś bogate firmy zainwestują, aby być jeszcze bogatsze. Może dziennikarze coś wymyślą i zarobią? Może rząd zaproponuje lekarzom i pielęgniarkom wykupienie i zrobienie interesu życia? Bo większość z nich jeszcze przez wiele lat będzie klepać polska biedę, chyba że będą pracować ponad 8 godzin dziennie albo będą brać w łapę. Ale bogobojny rząd chyba nie zaakceptuje owych rozwiązań, natomiast eksport medycznego personelu obniży żywotność rodaków przywiązanych do polskiej ziemi, co grozi dosłownym (a nazbyt wczesnym z nią) kontaktem. 
   Czarny totek. Największe gwiazdy angielskiego futbolu obstawiają u bukmacherów wyniki meczów. Nieraz są to zakłady na setki tysięcy funtów. Nie ma gwarancji wygranej, ale szansa na nią jest wiele razy większa, niż w przypadku innych graczy. Przepisy angielskiej federacji zabraniają piłkarzom gry w totka albo przekazywania informacji, które mogą mieć wpływ na wyniki meczów. Zawodnicy nic sobie jednak nie robią z zakazu.
    Jak widać, przestrzeganie prawa jest przywilejem biedaków, średniaków, a (ogólnie) łajz wszelakich. Inteligentni a bogaci ludzie mają w nosie prawo i pomnażają swe bogactwa kosztem także wymienionych nieudaczników życiowych. A w kościołach widać ich zwykle na pierwszej linii - pewnie w dwójnasób muszą się modlić za grzechy, a w czwórnasób wrzucać na tacę.
    Od lat media podają, że takiemu to, a takiemu ważniakowi postawiono zarzut niegospodarności, na czym Państwo straciło miliony, a jemu grozi parę lat paki. Puste śmiechy biorą, ponieważ póki co - nikt jeszcze nie poszedł do pudła z takiego powodu. Ceniony przez wielu minister Ziobro, energiczny i odważny prawnik, stoi przed ciężką próbą - jakoś nie może zabrać się do znanej a kompromitującej sprawy zbierania datków na ratowanie stoczniowej kolebki Solidarności.
    Do incydentu z Kubańczykami doszło na początku lutego w stolicy Meksyku w hotelu Sheraton. Podczas konferowania Kubańczyków z Amerykanami przyszedł dyrektor i kazał im się zbierać. Dyrektor hotelu jedynie wypełnił polecenie amerykańskiego Departamentu Skarbu, a ten zaś działał zgodnie z ustawą, która zakazuje amerykańskim firmom i ich zagranicznym filiom robienia jakichkolwiek interesów z Kubą.
    - Sheraton w Meksyku jest filią amerykańskiej firmy, podlega więc prawu amerykańskiemu - tłumaczył rzecznik Departamentu Stanu. - W naszym kraju stosujemy prawo meksykańskie i żadne inne - odpowiedział mu szef dyplomacji meksykańskiej. I postraszył, że dyskryminacja jest karalna.
    Jak to? Przedstawiciel USA, państwa szczycącego się najlepszą konstytucją, najlepszym prawodawstwem i jego najlepszymi wykładniami, twierdzi, że amerykański budynek na obcej ziemi podlega amerykańskiej jurysdykcji? To teraz nasz rząd powinien sprawdzić wszystkie budynki będące własnością państwa ze Statuą Wolności - któremu prawu one podlegają. I - powołując się na meksykański precedens - wyraźnie należy dopisywać stosowną uwagę na ten temat, wszak wielu Amerykanów żyje w przekonaniu, że od stanowienia prawa w świecie, to są właśnie oni...
    Leszek Balcerowicz, prezes NBP, został członkiem Grupy Autorytetów Instytutu Finansów Międzynarodowych. Wybrano wybitnych przedstawicieli świata finansów.
    Zatem mowa jest o osobach, nie instytucjach, czyli grupa zawiera szereg autorytetów (osób), więc trzy osoby w grupie, to trzej czołowi autoryteci. Ale słowniki nie mają tego słowa, choć Google sporządzają listę ponad 12 tysięcy wystąpień tego słowa w naszym języku. Może pora wpisać do słowników? Nie można dopuścić do sytuacji, kiedy powstanie klub Polscy Autoryteci, a słowniki będą w szczerym polu... Każde niepotoczne hasło oznaczające osobę rodzaju męskiego, powinno mieć uznaną męskoosobową wersję. Co na to poloniści?
    A teraz pora na tytułowe błędy. 12 stycznia zamieściłem wykaz błędów popełnionych w dodatku Ekonomia i Rynek. Redakcja obiecała zająć się sprawą. Zobaczmy - co w ciągu niemal trzech miesięcy zmieniono w ważnej gazecie po wytknięciu błędów.
    W tabeli kursów czytamy - dolar amerykański, australijski, kanadyjski, dolar hong kong. Skoro przymiotniki, to hongkoński (nie podoba się, to pretensje do polonistów, ale w tabelce ma być poprawnie, a nazwy państw pisujemy od wielkich liter, choć nazwy mniejszych obszarów administracyjnych od liter równie mniejszych). Prezes NBP jest autorytetem, jednak nie od języka polskiego i nie musi sprawdzać swoich tabel...
    W tabeli kursów USD i EUR umieszczono nazwy szeregu państw, ale pominięto Jugosławię. W końcu zauważono, że nie ma takiego państwa... A może i nie zauważono, bowiem nie wymieniono Serbii i Czarnogóry, zatem nic pewnego - poczekamy do kolejnego wydania...
    Po staremu tabelkę podzielono na dwie części - "w nowych krajach członkowskich UE" oraz "w Europie Wschodniej". Ten drugi wykaz oparto na podziale politycznym Europy jeszcze z czasów "żelaznej kurtyny", czyli sprzed kilkunastu lat. Po kiego stosuje się takie podziały? W obu przypadkach wymieniono nazwy państw, ich waluty oraz wartości tych walut w dolarach i w europach. Zatem pytam ponownie - kto wpadł na pomysł trwania przy takim podziale Europy? Równie dobrze można byłoby podzielić tabelkę na dwa sektory - "kraje należące do NATO" i "kraje nienależące do NATO" i wówczas przynajmniej byłoby przynajmniej logicznie, choć nadal bezsensownie. Podział proponowany w tabelce jest nielogiczny - są nowe kraje UE, które leżą w Europie Wschodniej, zatem oba zbiory mają części wspólne. A może to pojęcie zostało zmodyfikowane? Gdyby nauczyciele swoich uczniów wpisywali do dziennikach w dwóch grupach - "uczniowie rasy białej" oraz "pozostali uczniowie", to rozpętałaby się burza. Kiedy do autorów tabelki trafi, że państwa powinny być wymieniane wg alfabetu niezależnie od przynależności wg niejasnych kryteriów.
   W tabelkach umieszczono opisy jednostek stosując trzy sposoby: bez nawiasów - szt., tys. zł, %; w nawiasach - (szt.), (tys. zł), (%) oraz z przyimkiem w - w proc., w tys. zł, w zł, w PLN. Proponuję ujednolicić zapis jednostek - najładniej (jednostka) albo nawet [jednostka]. Nic nie zmieniono przez niemal 3 miesiące - to samo mamy w omawianym numerze.
    Pod wykresami napisano - kurs min. oraz kurs maks., ale w tabelkach - min. oraz max. Proponuję ujednolicić w kierunku "bardziej polskim" (podobnie faks, nie fax). W dalszym ciągu ta niekonsekwencja. W jednej z tabelek mamy zarówno maks. jak i max.
    No i rodzynki dla łowcy błędów - przeliczenie wg. kursu dolara w NBP oraz wg. raportów jednostkowych, czyli szkolne błędy z "nadmierną" kropką. To już jest sabotaż językowy - nie po to tracę wzrok czytając małe literki, aby (nie)odpowiedzialne osoby miały w nosie obowiązujące wykładnie. Jak określić zachowanie redakcji - zwracam uwagę na błąd ortograficzny, a ludziska po maturze sobie bimbają?
    Dodatkowo - dlaczego stosuje się dziwne skracanie? I tak - roczne maksim. oraz roczne minim. Miejsca sporo, zaś oszczędności po jednym znaku? Bezsens!
    Przy okazji - gazeta stosuje dziwną, lecz irytującą zasadę. Widać wprawdzie akapity, jednak z wyjątkiem pierwszego nibyakapitu (bo go... nie ma). Skąd przywędrowała ta kiepska maniera? Jeszcze żeby to był polski wynalazek, ale przywlokło się toto z innych krajów i bezkrytycznie przyjęło... W dalszym ciągu bez zmian. Pewnie to już zostanie, bo jak ktoś przyjął pewne dziwactwo, to trudno się z tego wyleczyć.
    Za trud przeczytania gazety z 12 stycznia i wynotowania błędów zawartych w jednym numerze, szanowna Redakcja nawet nie podziękowała, że o uznaniu nie wspomnę. Żeby choć poprawiono skandaliczne błędy. Obecna praca to także społeczna - jak za młodu. Ale jestem zaprawiony w świadczeniu niechcianych usług. Może zarejestruję firmę pod nazwą Świadczenie Usług Niechcianych?
Kasablanka i Bordo - Onet (17 kwietnia 2006)
    Z miłym zdziwieniem dostrzegłem informację Kasablanka od 899.00 zł. Tym milej, że w dziale Jak tanio latać na wakacje, a więc w dziedzinie biletów lotniczych, w której panują skostniałe (bo praktyczne) zwyczaje stosowania nazw oryginalnych albo już dawno spolszczonych. Ostatnio lansowany jest pogląd, że skoro niepolskie nazwy nie zdążyły się przeistoczyć w bardziej polskie słowa, to niech tak pozostanie. A tu - Kasablanka! Brawo! Na ile to świadoma decyzja, która wyjdzie obronną ręką, a na ile wybryk językowy, który zostanie poprawiony, kiedy tylko szef wróci ze świątecznego urlopu?
    Teorię błędu niestety podpiera kolejna oferta (tuż pod Kasablanka) - Hong Kong od 1,919.00 zł, natomiast klikając na tę nazwę widzimy... Hongkong. Google notują na polskich stronach tysiąc razy więcej Casablanca niż Kasablanka, zatem jest sporo do zrobienia. Nawet są firmy o tej spolszczonej nazwie, chyba że nie nawiązują do słynnego miasta (lub filmu), lecz do pani Blanki ceniącej kasę...
    Póki co proponuję rozszerzyć gamę "miejskich" spolszczeń - Bordeaux/Bordo, Canberra /Kanbera, Caracas/Karakas, Cardiff/Kardyf, Houston/Hiuston, La Valletta/Waleta, Quebec/Kebek, Vaduz/Waducja (stolica księstwa Liechtenstein/Lichtensztajn), Vancouver/Wankuwer, Wellington/Welington [welington] oraz Dublin [dublin].

Nowy *Dziennik* z usterkami - Dziennik (pierwszy numer, 18 kwietnia 2006)
    Są różne dzienniki. A tu ktoś dziennikowi wymyślił najprostszą nazwę - Dziennik, zatem zapewne nie było nigdy gazety o takiej (polskiej) nazwie.
    Przepraszam, że przepraszam - pisze stały felietonista "Dziennika" Maciej Rybiński. Jak można być stałym już w pierwszym numerze?
    Czy w wolnym kraju nie można grać w domino i w karty  w niedzielę? Większość powie "nie ma takiego kraju"! Okazuje się, że w USA, a konkretnie - W Alabamie za złamanie prawa grozi grzywna w wysokości od 10 tys. do 100 tys. dolarów albo więzienie. Zabronione jest również przyklejanie sztucznych wąsów, które mogłyby kogoś rozśmieszyć w kościele.
    I nie wiadomo, czy prawodawcy już w XIX w. przewidzieli takie grzywny (a były one wiele razy dotkliwsze niż dzisiaj, bowiem 10 dolców to była spora suma), czy obecnie jest to zrewaloryzowana kara? Czy gdyby ktoś złośliwie zagrał łamiąc prawo, to rzeczywiście musiałby zapłacić owe horrendalne pieniądze? I nikt by nie zaprotestował w najwolniejszym państwie świata? Przepis z wąsami jest do obejścia - można przyklejać, ale po powrocie z kościoła albo zastosować naturalne wąsy (nie sztuczne...).
    Dlaczego na górze Żar w Beski- dzie Małym auta same toczą się pod górkę? Taki tytuł notki. Ciekawy także i przeniesieniem -dzie do niższego wiersza, bowiem w tytułach to wielka rzadkość. A zjawisko?
    Można to wytłumaczyć dwojako - złudzeniem optycznym oraz zaburzeniem pola grawitacyjnego.
    No tak, ale w dalszym ciągu nie wytłumaczono zjawiska, a mamy trzecie tysiąclecie i od niemal półwiecza latamy w kosmos...
    Na 15. stronie jakaś awaria w trzech nadtytułach - CBŚ PRZEJęłO NARKOTYKI   KLEJNOTY WRÓCA [ogonek nad A zamiast Ą] DO MIASTA  *   WIELKANOC PRAWOSłAWNYCH. W ostatniej notatce dość powszechny błąd - "lepiej napisać od wielkiej litery, niż zostać posądzonym o nieposzanowanie spraw niezbyt doczesnych" - Wielkanoc już za nami, tymczasem do święta Zmartwychwstania Pańskiego przygotowują się wyznawcy Kościołów obrządku wschodniego. Gdyby jeden konkretny, to i owszem - Kościół, ale tutaj kościołów. Podobnie - Morze Białe i Morze Czarne, jednak rybacy obu mórz (nie Mórz). Katolicy świętują w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni Księżyca. Dobrze, że nie księżyca, bowiem w artykule o Bransonie czytamy - Gdyby mu nie przeszkodziła zła pogoda, miałby wielką szansę na okrążenie, jako pierwszy człowiek, ziemi balonem. I nasza poczciwa Ziemia została zrobiona w balona - powinno być od wielkiej litery...
    W internecie można kupić najtaniej. Wystarczy sięgnąć po porównywarkę. Taki przydługawy tytuł wprowadza nas  w świat nowych możliwości internetu (słusznie, że nie Internet). Gazeta w tabelce porównała 5 poszukiwanych a nowoczesnych artykułów - 4 to witryny, zaś piąta - Media Markt. Wbrew sloganowi - jest jednak dla idiotów (przynajmniej w aspekcie owych towarów), bowiem wszystkie porównywane ceny okazały się najwyższe właśnie w MM.
    Autora artykułu przedstawiono - dziennikarz działu ekonomia. Ostatni wyraz powinien być wyróżniony (kursywa, pogrubienie albo w cudzysłowie) albo dziennikarz Działu Ekonomicznego (uwaga dotyczy również szeregu innych działów).
    Trochę więc o ekonomii. Mówiono nam, że kapitalizm ze swą konkurencyjnością spowoduje obniżkę cen wszelakich. A tu czytamy - Benzyna mogłaby być tańsza w Polsce o 30 gr, dzięki czemu właściciel auta zaoszczędziłby 700 zł rocznie. Nie jest tak, bo mamy zbyt dużo stacji benzynowych. Na istniejące przypada zbyt mało samochodów, by mogły obniżyć marże.
    No i co nam po nowym ustroju? Nastawiano stacji, wszyscy chcą zarobić, jednak każda obsługuje średnio dwa razy mniej aut niż w Niemczech, to i właściciele doliczają sobie wyższe marże. Skoro postawili interes to muszą. Gdyby choć pozamykano parę stacji dla postrachu z powodu fałszerstw paliwa, ale władza ludu jest zbyt łaskawa dla wybrańców ludu. No to będziemy nadal płacić zbyt wysoką marżę...
    Drugi wątek - czy znane są przypadki, że pracownicy (i ich związki zawodowe) chcą wprowadzać nowoczesne maszyny nie obawiając się redukcji etatów? Zwykle ludzie pracy niszczyli takie nowinki techniczne, bo wydajność wzrastała, ceny towarów malały i zwalniano część pracowników. Ale nie w Poczcie Polskiej.
    Dzięki nowym urządzeniom (za 800 mln zł) moglibyśmy być szybsi - zżyma się przewodniczący pocztowej "Solidarności". - Większość listów wciąż sortuje się ręcznie, co wydłuża czas ich dostarczania.
    Czyżby związki nie obawiały się zwolnień? A może podrożeją znaczki pocztowe i korespondenci (coraz ich mniej) pokryją dodatkowe koszta? Takie działanie jest charakterystyczne dla państwowej strefy budżetowej, bowiem prywaciarz rozumuje - kupię koparkę i zwolnię 10 panów od łopat, ale tylko wówczas, kiedy mi się to opłaci. Są pewnie kraje, w których nie ma sensu taka zamiana, bo cena usługi wzrośnie, a ponadto  9 ludzi będzie bezrobotnych.
    Tańsze rejestrowanie. Decyzja obniżenia opłaty za wydanie karty pojazdu rejestrowanego po raz pierwszy w Polsce - zamiast 500 zł wyniesie 75 zł. Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego, tak wysoka opłata była ukrytym podatkiem wprowadzonym niezgodnie z prawem. Teraz należy zwrócić nadpłacone pieniądze kierowcom.
    Jednak szereg telestacji wyjaśniało - nie będzie automatycznego zwracania nadpłat. Każdy poszkodowany będzie musiał nękać odpowiednie organa stosownymi podaniami i znaczkami skarbowymi, zaprzątać prawnikom głowy, które aż pękają od ważniejszych spraw oraz czekać w pokorze miesiącami na zwrot. Takie działanie jest charakterystyczne dla państwa rządzonego niedbale i mającego swych obywateli mniej więcej tam, gdzie obywatele mają władze. W bogatszych i mądrzejszych społeczeństwach jest podobnie, jednak z tą subtelną różnicą, że państwo znacznie bardziej szanuje swój ludek, choć jest równie niepoważane przezeń.
    Uśmiech Mona Lizy - tytuł równie frapujący, co sama postać. Słowniki (np. Ortograficzny słownik języka polskiego, przewodniczący RJP - prof. A. Markowski, Wilga 2001) podają Mona Lisa, choć Google o połowę więcej notują w spolszczonej formie - Mona Liza. Czy słownikowi poloniści wezmą to pod uwagę?
    Wok (czyt. łok) to błyskawiczna chińszczyzna na okrągło. Tradycyjny wok wykonany jest z kutego żelaza, ma półokrągły kształt i dwoje metalowych uszu. Raczej powinniśmy czytać wok (wg słowa pisanego), zwłaszcza że pewien telemarket oferował owe naczynia już pod spolszczoną nazwą. W innych miejscach gazeta zamieściła wyrazy kamping oraz pikap (i dobrze, choć wspomniany słownik woli kemping, nie wiedzieć dlaczego, wszak podobne słowa to kampus oraz kampania; ma natomiast pikap, ale nie zna wyrazu wok).
    Władze ChRL zamierzają obdarować mieszkańców Tybetu ogromnym pomnikiem Mao Zedonga. Ważący 35 t i mierzący 12 m monument zostanie wzniesiony... Masę i ciężar (zwany także wagą) określamy m.in. w tonach. Masę legalnie, zaś ciężar niezupełnie, ale to tylko ciekawostka. W obu przypadkach można napisać 35 ton, jednak jeśli piszemy tylko t, to wyłącznie o masie, natomiast w przypadku ciężaru powinno być 35 T. Oczywiście, humaniści nie wychwytują takich subtelności...
    Tuż poniżej sporządzono zestawienie największych imperiów - wg powierzchni. Jedynie w przypadku imperium brytyjskiego (opisanego - nie wiedzieć dlaczego - od wielkiej litery; hiszpańskie już od... małej) podano prawidłowo jednostki powierzchni (km kw.); w pozostałych czterech przykładach zaproponowano nowe spojrzenie na sprawę (kmkw. - łącznie...).
    W kontrowersyjny sposób opisano cenę nowego dziennika o frapującej nazwie Dziennik. Kto przeforsował niepolską pisownię liczby 1.50 zamiast 1,50?  Co o tym sądzą poloniści? Zwykle ich opinie są raczej łagodne w stosunku do mediów - nie chcą się narażać, zatem nie wypowiedzą się. Tak jest wygodniej. Należy redakcję pochwalić za wyraz faks umieszczony w stopce, bowiem wiele gazet drukuje niepolskie fax. Jak wszyscy, przed emajlowym * adresem stawiają e-mail, co jest zbędne (wszak przed kodem pocztowym nikt już nie wstawia słów kod pocztowy - to jest oczywiste). Ale pierwsze koty za płoty - życzmy redakcji sukcesów, także na niwie językowej...
    * - propozycja 

    Komiczne polskie prawo - Dziennik (pierwszy numer, 18 kwietnia 2006)
    3 pytania do rzecznika prokuratury prowadzącej śledztwo przeciwko Dochnalowi -
    Czy Dochnal może wesprzeć fundację niosącą pomoc byłym więźniom?
    Prawo nie zakazuje tymczasowo aresztowanym takiej działalności. Czy przekaże na to pieniądze, to już jego sprawa.
    Nie sądzi pan, że gdy nazwisko Dochnala pojawi się w kontekście dobroczynności, zyska on w oczach opinii publicznej?
    Za opinię społeczną się nie wypowiadam. To dla nas nieistotne.
    Zawsze podziwiałem spokój wipów i ich rzeczników (tak państwowych, jak i kościelnych) - jako zwykły i czujący obywatele mogliby powiedzieć coś po ludzku, ale nie po to są notablami, aby wypowiadać się jak cała tłuszcza, która w swej masie ma jednak mądrość odbiegającą często od wymądrzania się ważniaków. Po prostu - opinia społeczna jest nieistotna w systemie demokratycznym! Machina prawna będzie czynić swoją powinność niezależnie od stanowiska społecznego - mojego, Twojego i paru milionów Polaków. O to walczyliśmy?
    A czy sąd może potraktować taką działalność jako okoliczność łagodzącą?
    Prokuratura jest od oskarżania i zbierania dowodów, a nie oceniania, czy ktoś jest dobrym lub złym człowiekiem. Jeśli fundacja działa legalnie, my nic przeciwko niej nie mamy.
    Za komuny żaden podsądny nie wymyśliłby takiej fundacji, bo zaraz wpadłby klawisz i wybił mu pałą takie dziwne pomysły. Pomysły, które by ośmieszyły Temidę oraz naraziłyby na niepotrzebne dyskusje ludek pragnący pracować w spokoju i dla światowego pokoju. Teraz, w demokracji, każdy posiadacz szmalu (nie zawsze wiadomego pochodzenia, ale z powodu domniemania niewinności - nie można wejść mu na konto) może założyć dowolną fundację, pod szczytnym hasłem, nawet jeśli całkowicie ośmieszy cały wymiar sprawiedliwości. I pewnie po to powstała, ale tego nikt nie udowodni, nawet jeśli twórcy pomysłu będą tarzać się ze śmiechu w celach. Mrożek i Kafka zostali całkowicie porażeni tą informacją i chętnie  zaserwowaliby (drugi z nieba) Dochnalowi mrożoną kawkę...
    Oczywiście, rzecznik nie odpowiada za prawo w naszym dziwnym państwie - on interpretuje je, bo jeśli nie on to zrobi, to prawnik aresztowanego z tym wyjdzie do narodu i przedstawi szlachetny pomysł swojego klienta. Należy poprawić prawo, aby aresztowany obywatel nie mógł ośmieszać mnie i mojej Ojczyzny. Jeśli ktoś przekazuje pieniądze na fundację, w szczególności o wielce szlachetnej idei pomocy byłym więźniom, to niesie przesłanie (w podtekście), że wspierający nie jest złym człowiekiem, że siedzi raczej niesłusznie, a na pewno zaskarbi sobie sympatię wielu rodaków z obu stron krat. No bo - jak to? Taki dobry człowiek nie może być zepsuty do szczętu. Może nie jest winny, a jeśli nawet, to mógł się nawrócić na lepszą drogę. W końcu każdy z nas był pod wrażeniem pana Kmicica/Babinicza. A jeśli może zakładać fundacje to i może wystartować do wysokich stanowisk. I wielu zdezorientowanych rodaków na niego postawi!
    Jak wyglądają nasi byli polityczni więźniowie (w szczególności czytający ów wywiad), którzy siedzieli za wolną i demokratyczną Polskę w znacznie gorszych warunkach niż faceci zawdzięczający ich walce swe luksusy i przywileje w nowej Polsce? I po co komu taki wywiad? A jeśli okaże się, że wprawdzie obdarowani dostali pieniądze zgodnie z obowiązującym prawem, ale wspaniałomyślny fundator wszedł w ich posiadanie w niezupełnie prawnie godny sposób? Będą zwracać fundę?

    "Dziennik" z kropką - Dziennik (29 kwietnia 2006)
    Nowy dziennik o nazwie Dziennik reklamuje się na bilbordach, taksówkach, w reklamach telewizyjnych i prasowych jako gazeta o cenie 1,50 zł, jednak na wyrobie widnieje cena 1.50 zł. Czy w końcu wrodzona chęć respektowania (przez dziennikarzy) zasad języka polskiego, spowoduje korektę owego błędnego zapisu? Kiedy? Po Życiu z kropką mamy Dziennik z kropką...
    Czy redakcja potrafi poprawnie pisać tego typu liczby? Owszem, na pierwszej stronie, w artykule Łapówka za stołki napisano Za 1,5 mln zł z państwowej kasy miał ocalić ich posady. Zatem w odległości 17 cm, na pierwszej stronie, mamy dwa warianty tej samej liczby - 1.50 i 1,50, z których pierwsza jest pisana codziennie z błędem. Dlaczego wszyscy żyją w zagrożeniu Ustawy o języku polskim, zaś dziennikarze są od pewnych (choćby symbolicznych) dolegliwości zwolnieni? Bo sklepikarz nie podskoczy Radzie Języka Polskiego, a prasa może?
    A przy okazji wspomnianego artykułu - opisano przypadek pewnego b. działacza Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, który otrzymał odszkodowanie (część) 600 tys. zł. Działacze partyjni i obecny szef Poczty są zdumieni i przyznają, że to skandal. To od kiedy będziemy budować III+I RP?
    A to nie wszystko - Jak to się stało, że pocztowcy, którzy wcześniej nie chcieli mu dać 100 tys. zaległej pensji, nagle zgodzili się przelać na jego konto 1,5 mln zł? - Takie odszkodowanie wcale nie jest za duże - upiera się były szef Poczty.
    To ile trzeba zarabiać, aby wydać takie cyniczne oświadczenie? Z czyich pieniędzy idą kwoty na owe odszkodowania i pensje?
    A z drugiej strony media są pełnawe próśb ciężko chorych dzieci o kilka tysięcy złotych na ratowanie życia. O take RP walczylim?
    27 osób, czyli cała załoga i wszyscy pasażerowie, zginęli w katastrofie promu na jeziorze Wiktorii. Będę cynikiem - na Jeziorze Wiktorii! Gdyby Wiktoria była patronem planu miasta, a nie mapy, to (o dziwny polski języku!) mielibyśmy (i owszem): plac Wiktorii, rondo Wiktorii oraz nabrzeże Wiktorii. Ale nazwy większych obiektów geograficznych (w tym jezior) podlegają odmiennym zasadom. Dlaczego? To tajemnica legalizatorów naszych słowników. Najczęściej twierdzą, że logika nie obowiązuje w języku, zatem robią wszystko, aby totalny brak logiki zademonstrować również w przypadkach, kiedy mogliby jednak pomyśleć cokolwiek rozsądniej. Pewnie nigdy nie dojdzie do porozumienia na linii poloniści-matematycy (z winy tych pierwszych)...
    Dwadzieścia tysięcy funtów nagrody za donos na szefa. Każdy Brytyjczyk, który poinformuje, że jego pracodawca używa nielegalnego oprogramowania, dostanie nagrodę 20 tys. funtów. W zeszłym roku dzięki takim donosom otwarto 420 postępowań. Takich radykalnych metod nie zamierzają na razie wprowadzać u nas.
    Może istotnie warto wyjechać do Brytów (i pewnie do Irlandów) w gości? Popracować, pouczyć się języka i na pożegnanie donieść na chlebodawcę? Podczas okupacji nieliczni Polacy też brali kasę za donosy. Usługi tego typu znane są od tysiącleci. Bodaj najbardziej znana (przypowieść o srebrnikach) jest ostatnio energicznie podważana.
    Bułgaria wpuszcza marines na swoje lotniska i poligon. Ma stacjonować ok. 2,5 tys. marines. Słowniki słownikami, ale Polacy powinni pisać po polsku, chyba że są poważne z tym kłopoty, jednak tu ich nie widzę. Zatem - wśród tysiąca marinesów (komandosów) były trzy marineski (komandoski), przybył jeden marines (komandos), mówili o amerykańskich marinesach (komandosach). Można? Można, ale trzeba chcieć! Górnicy do kopalń, malarze do sztalug, poloniści do słowników. Niech każdy tworzy nową Polskę na miarę swoich możliwości! A pułap tej miary należy podnosić!
    Drugim stałym redakcyjnym błędem jest pisownia w rodzaju dziennikarz działu polityka. Jednak dziennikarz działu Polityka albo krótko - zamiast trzech wyrazów, tylko jeden - POLITYKA. 

Wulgaria - blaski i cienie
    Toruń ma nową ikonę popkultury! Nie jest nią już ojciec Rydzyk, lecz bezrobotny Jan K. - Cygan z toruńskiej Starówki. Wszystko zaczęło się od wulgarnego wywiadu, jakiego udzielił internetowej telewizji. - Angora (2 kwietnia 2006). 
    Jaka to ikona, skoro z jakichś powodów nie podano nazwiska? Ale przynajmniej zasugerowano niezawodną metodę na popularność - zacząć trzeba od soczystych wulgaryzmów, to i sława przyjdzie. Zatem - cóż miała do powiedzenia owa ikona?
    - Kurwa! Wielka mi straż! Za darmo pieniądze biorą. Moje pieniądze z renty! Kurwy jebane! I tak powiem! Połowę tych służb ochroniarskich bym zwolnił w pizdu! Połowę policji! I straż miejską wyjebał! - klnie wściekły Cygan.
    - Jestem bardzo wylewny - śmieje się. - Bo mnie boli ! 500 zł renty za 35 lat pracy?! Oszukali mnie! Banda złodziei polskich, decydentów! Mam 3 złote na godzinę! To śmiech na sali! A te dykty, kurwy ciężkie!
    Jedni mają go za pijaczka, inni chcą go na prezydenta. Po kulturze naszych polityków, ale nie tylko naszych, wszak debata (cóż za eleganckie określenie włoskiego wyborczego cyrku) z udziałem Prodiego i Berlusconiego pokazała, że u nas to mamy jeszcze salony. Występuje pod nikiem Cygan, co nie przydaje małemu, ale dzielnemu narodowi chwały. Jak nas by postrzegano, gdyby w USA podobnie menelską karierę robił (choćby nawet) rodowity Amerykanin (Indianin) albo zamierzchle* przybyły tam Irland* lub później przyjezdny Ital* pod ksywą Polacco? Żaden z nas nie byłby zachwycony, ale cóż (legalnie) można zrobić?
    W tymże numerze, znany felietonista i coraz mniej znany polityk, Janusz Korwin-Mikke, mimo swej ekscentryczności, jest bardziej delikatny - W kraju socjal d***kratycznym ludzie głosują nad systemem gospodarczym. Zbędna spacja przed ekspresywną d, ale jakież bogactwo domysłu. A co delikatnie zasłonięte, to wzbudza większą ciekawość i przy tym jest moralniejsze, niż wszystko co na wierzchu. Na tym wszakże polega zasadnicza różnica pomiędzy czasopismami Playboy a Cats.
    A przy okazji - czy powinna być cenzura w aspekcie wulgaryzmów? Mówią, że powinna, ale często pod pretekstem cytatów przemycane są słowne bezeceństwa wszelakie. Wówczas autor broni się - to nie ja powiedziałem, ja tylko usłyszałem i udokumentowałem. O, czyni z siebie niemal Kolberga, który nie tworzył, ale zbierał pomniki polszczyzny śpiewanej. A twórca Unii Polityki Realnej jako autor felietonu zastosował gwiazdkę, bo podlega ograniczeniom, zaś cytacz* (nie czytacz, ten od czytania, tamten od cytowania) zwykle nie podlega takowym...
    Czy istnieje wulgaryzm zawoalowany? Na innej stronie czytamy dowcip -
    Młody mąż wręcza z dumą swojej świeżo poślubionej małżonce pierwszą wypłatę. Kobieta przelicza banknoty i wzdycha: - Pobory też masz małe...
    Do którejś klasy szkoły podstawowej mogą uczniowie nie zrozumieć o co chodzi w tym dowcipie, jednak wiek pojmowalności tego typu żartów ciągle się obniża. Niektórzy uznają to za wulgaryzm, inni nie. Ale na lekcji religii nie jest wskazany, choć na lekcji ekonomii lub anatomii - do przyjęcia, ale powyżej gimnazjum. Szereg przykładowych wyrażeń należałoby przedstawić rodzicom, i oni - stawiając plusy i minusy - określiliby granice, które zależałyby od ich wychowania, wykształcenia, wieku, miejscowości, w których przeprowadzano by badania. W ten sposób powstałaby mapa przyzwoitości (zwana tak przez jednych) albo zaściankowości (zwana przez innych).
    13 kwietnia Poradnia Językowa PWN odpowiedziała na pytanie, które zostało internetowo rozesłane -
    Serdecznie proszę Państwa o pomoc w rozwianiu wątpliwości nt. wulgaryzmu użytego na administrowanym przeze mnie forum dyskusyjnym. Sprawa dotyczy zwrotu zrobic loda. Jako administrator upomniałem użytkownika z powodu użycia zwrotu zrobic loda, gdyż jest on moim zdaniem wulgarny. Proszę o potwierdzenie, czy zrobic loda (w znaczeniu seksualnym) jest zwrotem wulgarnym.
    Coś słabo wybiła się czcionka ć... Oto odpowiedź profesora z Poradni.
    Słownik seksualizmów polskich J. Lewinsona notuje słowo lody w znaczeniu 'stosunek oralno-genitalny' i określa je jako grubiańskie. Nie jest to więc może wulgaryzm, ale na pewno wyraz, który do łagodnych nie należy (łagodnie mówiąc). Usunięcie czyjegoś postu z forum dyskusyjnego lub upomnienie internauty może zależeć nie tylko od tego, czy użyte przez niego słowo jest wulgarne, ale też od tego, czy narusza obyczaje panujące wśród dyskutantów. Decyzja należy do administratora.
    Każdy z polonistów pewnie by nieco inaczej odpowiedział na pytanie, zwłaszcza że nie dotyczy ono ściśle języka, lecz moralności. Ten polonista uznał, że nie jest to wulgaryzm, ale wielu innych fachowców uznałoby omawianego loda za wyrażenie o "większej szkodliwości społecznej" niż zwyczajne słowo dupa, które już chyba nikogo nie bulwersuje, a jednak uznawane jest za wulgarne. A gdyby temat loda pociągnąć w kierunku druta i to ciągnionego bynajmniej nie w walcowniach (bo tam obocznie jest drutu)? Byłoby to mniej czy bardziej wulgarne?
    Jadąc autobusem, chodząc ulicami, jesteśmy mimowolnymi słuchaczami obcych wynurzeń - wzrasta częstość wychwytywanych wulgaryzmów, ale odczuwanie ich jako naganne raczej ma tendencje malejące (z powodu osłuchania). Co kiedyś było nie do przyjęcia, obecnie jest akceptowalne i akceptowane. Media (głownie telewizja) w swych programach epatują nas przaśnymi (żeby tylko!) dowcipami, historyjkami i wymianami zdań, a my (częściowo oburzeni) oglądamy te spektakle (bijące rekordy oglądalności) z pewnym wyczekiwaniem - czym oni nas jeszcze są w stanie zaskoczyć? I zaskakują, choćby wmawianiem, że zajebisty to już niemal parlamentarne słowo, a na pewno internetowo powszechne (Google - parę milionów łącznie z deklinacjami i rodzajami). Rozmaite komisje czatują - od czasu do czasu wymierzane są jakieś kary (ale na ile ściągane po odwoławczych trybach?). Jeśli jednak decyzję pozostawiamy administratorowi, to już zakładamy ewentualne zastosowanie cenzury. Więcej - dobierając administratora, stosujemy mniej lub bardziej ostrą cenzurę, bowiem wiemy, jakich zachowań możemy spodziewać się po "naszym człowieku", którego powołaliśmy po "zapoznaniu się z jego kwalifikacjami". Jednocześnie jesteśmy poza zarzutem, że to my jesteśmy cenzorem. Inni za nas stąpają po kruchym lodzie, nim ewentualnie go zrobią (w omawianej przenośni). Tak czy owak - cenzura jest konieczna i w końcu dojdziemy do takiego wniosku po latach walki z "ludowym" słownym szlabanem... Skandynawi*, którzy dzierżyli palmę pierwszeństwa w legalnym szerzeniu świerszczyków i innych bezeceństw, teraz robią woltę i być może zabronią także robić lody (cokolwiek by to nie znaczyło) przed obiektywem.
    Istnieją słowa, które w znaczeniu dosłownym są bardziej makabryczne, niż w przenośni i - z dwojga złego - lepsze są w wykonaniu wulgarnym (np. przerżnąć). I co ciekawe - nauczyciel szybciej opowie młodszej dziatwie wojenną a koszmarną historię z użyciem piły tartacznej, niż pokojową, ale z przenośnym użyciem traka (za to mógłby wylecieć z pracy, a na pewno długo tłumaczyłby się w kuratorium, gdyby w tornistrze ktoś miał magnetofon). Bo te pierwsze mieszczą się w ramach (albo modniej - wpisują się w ramy) opowieści znanych z filmów "niemal od dziecka", zaś te drugie są wprawdzie w świadomości wielu uczniów, jednak program szkolny ich nie przewiduje.
    Kiedyś dziennikarze sami pisali listy do redakcji i chętnie je cytowali w swych gazetach. Sztuczki znane od początku klasycznej prasy i takiejże poczty. Teraz, w dobie internetu, mogą pisywać emajle* z dowolnie wulgarnym tekstem i z dowolnymi tezami, które podpiszą jakimkolwiek nikiem* (tylko nie nick, ale nik!; może w końcu nasłać kontrolę NIK na zwolenników nicka?). Zamieszczą dowolnie obsceniczny tekst na zasadach cytatu i cóż im zrobimy? Czy jest to oszustwo ścigane prawem, czy jest tylko moralnie naganne? Przypominają lekarzy, którzy świadomie zarażą pacjenta, a potem go leczą, aby zyskać sławę w przypadku powodzenia kuracji. Miejmy nadzieję, że takich "lekarzy" jest znacznie mniej, niż owych "dziennikarzy".
    W innym artykule - Czas dziewic poruszone są rozterki polskich panienek, które autor streszcza zacytowanym emajlem* 16-latki - Czasami mam dość. Zrobię to przed ślubem - będę puszczalska; nie zrobię - będę cnotką niewydymką.
    Oto jak mało znany wyraz, w kontekście staje się zrozumiały, w zasadzie nie jest wulgarny, choć jako całe wyrażenie jest bardziej wyuzdany niż typowe a przaśne - uważaj, bo wleję ci parę pasów na gołą dupę! Subtelność nieznanego słowa, poprzez nawiązanie do niewinnych wyrazów typu dymka (cebulka), dymarki (stare piece hutnicze), które jednak (może częściowo niesłusznie, ale kto to tak dokładnie wie) nawiązują do dymania, które to słowo odnosi się głównie do wszystkich bodaj stworzeń tworzących pary (parzących się), w przeciwieństwie do dmuchania, które zawsze można sprowadzić do dosłownego a niewinnego znaczenia...
    Tuż poniżej tego artykułu jest niewielka notka - Czystość w cenie. Skoro nawiązuje do poprzedniej myśli, zatem wiadomo, że nie będzie o jakości alkoholu czy paliwa, takoż o transparentności naszych urzędników.
    Amerykańskie Towarzystwo Chirurgii Plastycznej podało, że w ostatnich pięciu latach trzykrotnie wzrosła liczba zabiegów odnawiania dziewictwa. Dziewictwo odzyskują nie tylko młode, niezamężne dziewczyny, ale też stateczne małżonki, które chcą zrobić prezent mężowi. Moda na rewirginalizację dotarła już do Polski. - Nie jest to skomplikowany zabieg, wykonują go już polscy ginekolodzy - stwierdza dr Wiesław Ślósarz, seksuolog i psycholog.
    Aby poczynać sobie w dziedzinie waginalizacji należy być złotą rączką, czyli ślusarzem (od biozamku), plastykiem i lekarzem w jednej osobie. Ongiś nieznane słowo rewitalizacja, teraz ma ponad pół miliona odniesień (Google). Jest to (Wikipedia) - działanie skupione na zdegradowanym obiekcie, którego celem jest przywrócenie jego pierwotnego stanu i funkcji, bądź też znalezienie dla niego nowego zastosowania i doprowadzenie do stanu, w którym obiekt ten staje się wartościowy i funkcjonalny. Ale również (www.sjp.pwn.pl) - przywrócenie ludziom starym sprawności fizycznej, sił witalnych.
    Słowo rewirginalizacja jest w powijakach, ponieważ polskie Google nie notują w ogóle tego hasła, zaś wersja angielska, którą można sobie stworzyć na podstawie polskiej nazwy, ma jedynie kilka odwołań... Można zaryzykować, że jest to odmiana rewitalizacji, ale w odniesieniu do problemu medyczno-zabytkowego.
    Jedyna korzyść z tego słowa to przypomnienie, że amerykański stan o oryginalnej nazwie Virginia [wirdżińja] po spolszczeniu piszemy Wirginia, zaś czytamy "po polsku" [wirgińja], podobnie jak nazwę tytoniu (wirginia) i imię żeńskie (Wirginia) oraz instrument muzyczny (wirginał). Angielka Virginia Woolf oraz Polka Wirginia Wilk - ich imiona i nazwiska będą czytane według zasad charakterystycznych dla obu narodowych języków.
    W starożytności ludziska pędzili napoje i organizowali bachanalia. Teraz, po rewirginalizacji będą mogli sobie czas wolny przeznaczyć na waginalia* (ku czci odrestaurowanych paninych sedn*). Po zalegalizowaniu marszów równości, także analia* maści wszelakiej nam się namnożą, choć oczywiście nic z tego się nie pocznie. Pojedyncze wulgarium* bywa zabawne, ale masa zalewających nas wulgariów*, to jednak przesada.
    Świetną ilustracją gry słownej (w aspekcie wulgarności) był dowcip (Szymon Majewski Show, 17 kwietnia 2006) - Gdzie Agata Młynarska spędzi wakacje? Na Krecie. Jeśli nie wiemy, że p. Jarosław Kret (znany prezenter pogody) i p. Agata miewają się ku sobie, to w dialogu nie dopatrzymy się żartu, jeśli jednak wiemy, to możemy ów dowcip uznać tyle za świetny, co jednak za wulgarnawy... Podobnie kapitalny kabaret Ani Mru-Mru w skeczu Otwarcie hipermarketu (wykonanie - niebracia M. Wójcikowie), kiedy jeden z nich (jako sprawozdawca) przekazuje nam informacje o półkach z nabiałem, drugi (jako mim) zagląda sobie w spodnie. Okazuje się, że scenka ta bywa wycinana podczas niektórych występów (cenzura?!). Tak czy owak - wulgarność bywa zabawna i jeśli jest przekazywana delikatnie a domyślnie (inteligentnie), to zyskuje przychylność nawet zagorzałych przeciwników przyziemnych a zbyt powszechnych wulgariów*.
    PS  W centrum Gdyni, tuż przed wejściem do szkoły, postawiono wielki bilbord, na którym leży śliczna panienka w stroju minimalistycznym, czyli w samej bieliźnie. Wielgachna panna (parometrowej długości, choć i owszem - proporcjonalna) plażowo reklamuje wyroby firmy Triumph. Decydenci (dyrekcja szkoły, kuratorium, władze miasta?) słusznie rozumują - uczennice bez tej reklamy wiedzą co ubierać, zaś ich koledzy znają owe stroje (choćby z internetu, w którym można podziwiać nie tylko takie kawałki fatałaszków, ale i całe połacie ludzkich skór), a zarobić na wystawie (ekshibicji) swoje można...

* - promowane słownictwo (nie wulgarne, ale dla polonistów raczej nie do przyjęcia)  

  Głos Szczeciński, 28 kwietnia 2006 

Giną młodzi

Wtorkowy wypadek na ulicy Szczecińskiej w Stargardzie jest trzecim od początku roku w naszym powiecie, w którym były ofiary śmiertelne. W tych trzech wypadkach zginęły cztery osoby. W dwóch kierowcami byli młodzi ludzie, którzy od niedawna mieli prawo jazdy.

Wtorek, 25 kwietnia, okazał się tragiczny dla 19-latka ze Stargardu Marcina W. Chłopak kierował osobowym bmw, jadąc między ulicą Moniuszki a rondem 15 Południk wypadł z drogi i uderzył w przydrożną reklamę. Zginął na miejscu. Razem z nim jechało jeszcze dwoje młodych ludzi. 22-letni Adrian S., do późnego wieczora w środę, kiedy oddawaliśmy ten „Głos Stargardzki” do druku, walczył o życie w szczecińskim szpitalu. 19-letnia mieszkanka Pyrzyc trafiła do szpitala w Stargardzie. Miała uraz kręgosłupa, głowy, klatki piersiowej.

Wtorkowa tragedia była drugą w tym roku z udziałem młodego kierowcy. W styczniu na drodze krajowej nr 10, między Stargardem a Suchaniem, fiat uno zjechał na przeciwległy pas ruchu wprost pod nadjeżdżającego TIR-a. Zginął 19-letni kierowca, mieszkaniec Szczecina i jego 45-letnia matka. Nie mieli żadnych szans w zderzeniu z ciężarowym pojazdem.

- Młodzi ludzie często myślą, że posiadanie kilka miesięcy prawa jazdy powoduje, że są doświadczonymi kierowcami - mówi Adam Dąbrowski, naczelnik sekcji ruchu drogowego stargardzkiej policji. - Nic bardziej błędnego. Trzeba ładnych kilka lat jeździć, żeby nazwać siebie doświadczonym kierowcą. I młodzi ludzie muszą o tym pamiętać. Policjanci apelują o rozwagę, o takie właśnie podejście do tematu jazdy samochodem, jednak nie zawsze te apele pomagają.

Policja apeluje także do rodziców młodych kierowców, żeby baczniej obserwowali poczynania swoich dzieci za kierownicą.

- Rodzice cieszą się, że ich pociechy mają prawo jazdy, że zdały egzamin, ale zapominają, że ci młodzi kierowcy tak naprawdę nie mają jeszcze umiejętności doświadczonego kierowcy - uważa Adam Dąbrowski. - Wydanie pieniędzy na egzamin, na zakup auta zobowiązuje rodziców do przyglądania się dzieciom jako kierowcom. Rodzice muszą śledzić zachowanie tych młodych ludzi za kierownicą.

W przypadku wtorkowego wypadku, o którym pisaliśmy w „Głosie” w środę i czwartek, najprawdopodobniej do tragedii przyczyniła się nadmierna prędkość. W tym miejscu ulicy Szczecińskiej obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h.

- Nie możemy powiedzieć, z jaką prędkością jechał kierowca, bo tego nie wiemy - mówi naczelnik stargardzkiej drogówki. - Ale patrząc na siłę uderzenia w przydrożną reklamę i to, że auto przestawiło potężny betonowy blok, na którym umieszczona była reklama, wygląda na to, że to była za duża prędkość.

Od początku roku do końca marca na drogach powiatu stargardzkiego wydarzyło się 11 wypadków. Wszystkie spowodowane były przez kierowców osobowych samochodów.

- A główną ich przyczyną było niedostosowanie prędkości, co tożsame było z nadmierną prędkością - mówi Adam Dąbrowski. - Właśnie nadmierna prędkość była przyczyną ośmiu z tych jedenastu wypadków.

Spory udział w wypadkach drogowych mają młodzi kierowcy.

- Brak doświadczenia za kierownicą powoduje, że ci młodzi ludzie nie potrafią zachować się w trudnych, niespodziewanych sytuacjach - uważa naczelnik drogówki. - A doświadczenia nabiera się jeżdżąc samochodem przez lata, a nie kilka miesięcy. Dlatego tak ważna jest rozwaga na drodze i pohamowanie chęci przyciśnięcia pedału gazu w aucie.

AKTUALNOŚCI MARCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI

AKTUALNOŚCI LUTOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI

AKTUALNOŚCI STYCZNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI

i przechodzimy na 2005r
AKTUALNOŚCI GRUDNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI LISTOPADOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI PAŹDZIERNIKOWY MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI WRZEŚNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI SIERPNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI CZERWCOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI MAJOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGI
AKTUALNOŚCI KWIETNIOWE MIROSŁAWA NALEZIŃSKIEGO

 ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia
i wiele innych w kolejnych działach wydawnictwa:
   SĄDY   PROKURATURA  ADWOKATURA
 POLITYKA  PRAWO  INTERWENCJE - sprawy czytelników

"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe 
www.aferyprawa.com  
Redaktor Naczelny:
mgr inż.  ZDZISŁAW RACZKOWSKI

    uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: Z.Raczkowski@aferyprawa.com 
Dziękuję za przysłane teksty opinie i informacje. 

WSZYSTKICH SĘDZIÓW INFORMUJĘ ŻE PROWADZENIE STRON PUBLICYSTYCZNYCH
JEST W ZGODZIE z  Art. 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ 
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane.
ponadto Art. 31.3
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
 

zdzichu