opublikowano: 26-10-2010
Kto w Nadwiślańskim
Kraju może bezkarnie krytykować?
Czy
można ufać naszym niezawisłym sądom? Zwłaszcza najniższych instancyj?
U brzegów Wisły, nasz niezawisły a
jednoosobowy sąd, uznał winę dziennikarza, gdy ten opisał wyczyny pewnej,
coraz bardziej (za)wziętej, pisarki ujawniając jej inicjały. Pani
przekonywała sędziego, że ma tak charakterystyczne inicjały i zajmuje się
tak specyficzną działalnością (książki z dziedziny księgowości
komputerowej oraz wykłady na znanej nadmorskiej uczelni), że ujawnienie
nawet już tylko takich danych godzi w jej dobre (ba, ona jest przekonana, że
w świetne) imię, o którym jednak zapomniała, pomawiając człowieka o
posiadanie dodatkowego konta, z którego to rzekomo (pod innymi danymi
osobowymi) uporczywie i dość nieelegancko ją obrażał.
To na jakiej podstawie prawnej, pod
koniec lipca, media zamieściły artykuł pt. "Oszust nabiera ludzi na
zmarłą matkę i chorą siostrę", w którym opisano chłopaka o rzadkim
imieniu Ariel, który łkając przekonująco, wyłudza pieniądze, przy tym
opowiadając o swojej obłożnie chorej siostrze i o właśnie zmarłej matce
(zamiast chorej siostry ma zdrowego brata, zaś mama, dzięki Bogu, ma się
dobrze, choć jest rozżalona na synka z oczywistego powodu)? Ponieważ ów
Ariel mieszka w Goleniowie (co także podano), przeto jest łatwo
identyfikowalny, i co - można podać media o zniesławienie i naruszenie
dobrego imienia tego zagubionego chłopca? A może mec. Łokietkowski* zajmie
się jego godnością osobistą i wystąpi o zadośćuczynienie w wysokości
20 tys. zł (bo taką ofertę złożył dziennikarzowi w sprawie swojej
klientki)? Prawdopodobnie ani Ariel, ani nikt z mediów nie będzie ciągany
po sądach, w przeciwieństwie do dziennikarza, który opisał dziwne i godne
napiętnowania zachowanie pisarki, która przecież powinna we właściwy sposób
kształtować charakter nauczanych studentów.
Ale ten Ariel to choć skłamał i
oszukał! Zatem złamał prawo, lecz cóż można powiedzieć o następnym
przykładzie...
Cóż zatem można powiedzieć o
policji, o "Gazecie Wyborczej" i o jej dziennikarce? Kilka dni temu,
w artykule "Seks w komórce księdza" podano do powszechnej wiadomości,
wielce bulwersującą wiadomość - "Paweł L., wikary z parafii pod
wezwaniem Chrystusa Króla na Błoniu stał się przestępczym celem nie bez
powodu. Duchowny spotykał się z kobietami i uprawiał z nimi seks. - Najczęściej
w sutannie - ujawniają policjanci. - Na dodatek uwieczniał te chwile
aparatem fotograficznym i telefonami komórkowymi". Ten ksiądz, choć
postępował wielce nieetycznie, padł ofiarą szantażystów oraz... władzy
(policja, media), która go dokumentnie społeczeństwu zadenuncjowała!
Policja nie powinna przekazywać poufnych informacji mediom, choć oczywiście
media, uzyskując materiały (ale legalnie!), miałyby prawo opisać to
wydarzenie. A przecież formalnie nie jest przestępcą! Aby nie było juz żadnych
wątpliwości, to podano także nazwisko proboszcza owej parafii, który nic
nie wiedział o kłopotach swego wikarego. Jakie odszkodowanie powinien
otrzymać wikary za naruszenie jego godności osobistej? Są jakieś
propozycje? Ten przypadek powinien być
zbadany przez komisję etyki policyjnej i dziennikarskiej!
A pisarka o inicjałach MCh
(na znanym portalu NaszaFerajna* występowała pod pełnymi danymi osobowymi)
produkowała się w dziedzinie a to przaśnych dowcipów (cały osobny dział
jest tam określony jako najdowcipniejszy z wątków), a to poszydziła sobie
z przysięgi studenckiej, a to (jak wspomniano) pomówiła faceta o posiadanie
paru kont (bo momentami twierdziła, że miał aż... trzy), a to sfałszowała
komentarz** wpisując jedno nazwisko zamiast innego, automatycznie wstawianego
przez system podczas korzystania z opcji "cytuj". Po ujawnieniu
sprawy w internecie i skrytykowaniu, że wychowawczyni młodzieży jednak nie
przystoi taki sposób bycia, owa pani prawdopodobnie zarumieniła się,
skasowała swój wizerunek z portalu i udała się ze swoim... adwokatem na...
policję oraz do paru... sądów z żądaniem zadośćuczynienia (to przecież
kilka tysięcy europów!), przeprosin oraz zlikwidowania wszystkich artykułów
z przestrzeni internetowej, w których padają jej inicjały i inne dane, które
ona odczytuje jako aluzję do jej osoby (i słusznie, bo jednak powinna się
bardziej wstydzić, a mniej po sądach się włóczyć!).
Oczywiście, tego typu artykuły jak
ten, będą załączone do sądów, także w ramach apelacyj, aby ukazać
prawnikom (adwokatom i sędziom) stosowany w Polsce zakres podawanych wiadomości,
bowiem oni jakoś nie mają pojęcia, że dziennikarz ma prawo informować
opinię publiczną o bulwersujących czynach rozmaitych osób, w szczególności
kapłanów, pisarzy, nauczycieli, urzędników i polityków (p. prawo
prasowe).
Procesy z udziałem p. MCh najwyraźniej
zmierzają w kierunku Sądu Najwyższego i może okazać się, że dopiero ten
najważniejszy sąd uzna, że każdy ma prawo omówić dowolny tekst
dobrowolnie zamieszczony w internecie przez dowolną osobę, w szczególności,
jeśli krytykowana osoba pełni funkcje zaufania publicznego i powinna być
wzorem dla innych obywateli. Zamiast jednego niedoświadczonego sędziego,
sprawę powinna zaopiniować komisja etyki dziennikarskiej.
Wyobraźmy sobie, że zamiast owej
akademickiej nauczycielki, jej wszystkie teksty na NaszejFerajnie* byłyby
napisane przez biskupa; przecież afera (i komedia!) byłaby na całego, gdyby
udało mu się przekonać jakiegokolwiek adwokata, aby wespół ośmieszali się
po sądach, analizując te wszystkie wypowiedzi. Media nie pozostawiłyby
suchej nitki na nich i to nie tyle za szokujące teksty duchownego, ile za ich
głupotę i pieniactwo przed obliczem Temidy!
PS W kolejnym
interwencyjnym programie "Uwaga", nielegalnie (bez zgody
zainteresowanego) dokonano nagrań z udziałem prof. Lechosława Gapskiego*,
który w niedopuszczalny (podobno, wszak nie było jeszcze rozprawy - tak
twierdzą ortodoksi) sposób poddawał terapii swe pacjentki. Dziennikarze w
sposób niezupełnie etyczny nagrali profesora, ukazując to milionom Polaków.
Wśród widzów były tysiące prawników, w tym sędziowie nadwiślańskiego
sądu, także apelacyjnego i, jeśli nie są hipokrytami, to muszą jednaką
miarą mierzyć dziennikarstwo trójmiejskiego felietonisty i znanych mediów,
aby Czytelnik nie uznał, że to, co mogą przekazywać sławne media jest
zabronione mniejszym, na przykład portalowi AferyPrawa.com... Jeśli taki
fakt zostanie potwierdzony, to prokuratura otrzyma doniesienie o podejrzeniu
popełnienia przestępstwa przez sądy umiejscowione w mieście kojarzonym z
zapoczątkowaniem upadku komuny i z likwidacją cenzury.
* - dane zmienione
** - Fragment zeznań pisarki: "Jeśli chodzi o
zarzut fałszerstwa, który stawiał mi pozwany, to wziął się on stąd, że
ja wiedząc o tym, że pozwany na portalu NaszaFerajna* publikuje nie tylko
pod swoim nazwiskiem, ale także pod fikcyjnymi nazwiskami, m.in. Jacka Kawałka*;
którąś z jego wypowiedzi szczególnie dla mnie obraźliwą, która zamieścił
pod tym przybranym nazwiskiem, skopiowałam i zamieściłam na NaszejFerajnie*,
wpisując jego prawdziwe nazwisko. Ponieważ on do dzisiaj wypiera się tego,
aby pod nazwiskiem Kawałek* faktycznie publikował, twierdzi, że dopuściłam
się fałszerstwa. Tymczasem użytkownicy NaszejFerajny* są już od dłuższego
czasu przekonani, porównując styl i tematykę wypowiedzi, że Kawałek*, to
w rzeczywistości pozwany. Nie byłoby to jeszcze dowodem, jednak za którymś
razem, pozwany zalogował się jako Kawałek*, a z wypowiedzi wynikało, że
wypowiada się pozwany, gdyż odpowiedział na podziękowania za coś, co
zrobił właśnie pozwany. Mam wydruk tych wypowiedzi, z których
jednoznacznie wynika, że te dwa nazwiska, to w rzeczywistości jedna
osoba".
I tego typu paranoidalne zeznania (a
może to nowa Agatha Christie? a, to sorki!) nie powaliły niezawisłego sędziego?
Tak szybko i bezkrytycznie dał się przekonać do tej teorii? A może wierzy
w UFO i każdą oryginalną teorię "łyknie" bez dokładnego
sprawdzenia? A takich ciekawostek jest więcej! Powalający jest natomiast
komentarz sądu w tej sprawie - "Pozwany twierdził również, że powódka
dopuściła się w stosunku do niego fałszerstwa, błędnie podając treść
jego podpisu na forum. Poza okolicznościami wskazanymi powyżej warto jedynie
zwrócić uwagę, że to uchybienie powódki stanowiło jedynie jej omyłkę,
do czego sama się przyznała, i choćby z tego względu nie może uzasadniać
postawienia jej takiego zarzutu, jaki skierował przeciwko niej pozwany".
To prawdziwa perełka i ozdoba najnowszego podręcznika sądowej logiki!
Świadome działanie nazwano omyłką! Przecież Beria również stwierdził,
że popełniono oszybkę w stosunku do naszych wymordowanych oficerów - i co?
Cóż to zmienia? Przecież właśnie chodzi o to, że obie pomyłki spowodowały
konkretne następstwa. Gdyby nie owa "pomyłka" pisarki, to nie byłoby
bezsensownych procesów!
A takich ocen niezawiślaka w Kraju Wiślaka jest więcej!
Powyższy artykuł został zdjęty z portalu EIOBA po kilkunastu godzinach. Bez wyjaśnień.
Mirosław Naleziński,
Gdynia
www.mirnal.neostrada.pl
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.