opublikowano: 24-07-2013
Szacunek dla sędziego – nagroda czy obowiązek?
Każdy Polak płaci
za działalność
władzy sądowniczej 27
zł miesięcznie. Na 100 tys.
obywateli polskich przypada 27 sędziów,
Irlandczycy mają 3 na 100 tys.
populacji, a Amerykanie i Kanadyjczycy 6,5
sędziego.
Bezpośrednim
impulsem do napisania tej notki był tekst “O
szacunku, powadze i porządku słów kilka” na blogu sędziego “Sub iudice”.
Niezwykle pouczający i otwierający szeroko oczy tekst, postulujący bezwzględny szacunek dla sądów, sędziów czy władzy sądowniczej, który jakoby należy się tym instytucjom
czy osobom automatycznie, bez względu na ich pozytywne czy negatywne działania.
Najpierw
kilka słów dwóch różnych
zjawiskach określanych w tym tekście i komentarzach mianem “szacunku dla sądu”.
Jedno
zjawisko dotyczy zewnętrznej oprawy, formy, symboliki, tradycji czy ceremoniału na sali sądowej.
Ten szacunek wynika
z dobrego wychowania, savoir vivre czy kindersztuby uczestników postępowania sądowego. Tego
rodzaju szacunek oczywiście należy
się sądowi automatycznie od
wszystkich uczestników postępowania. Autor tekstu i część komentatorów (sędziowie)
twierdzą, że to publiczność i niezawodowi bywalcy sądów nie okazują tego
szacunku sądowi. To przesada, nie tylko podsądni, pozwani czy publiczność,
ale też zawodowi uczestnicy rozpraw
sądowych nierzadko świecą golizną, bawią się komórkami, czytają i wysyłają
SMS-y podczas rozprawy, przerywają wypowiedzi, pokrzykują,
czy ucinają sobie pogaduszki podczas słuchania świadków itp. I o ile naganne zachowanie obywateli w wielu sytuacjach można rozgrzeszyć czy
usprawiedliwić, takie zachowanie
zawodowych uczestników postępowania sądowego nie powinno mieć miejsca.
Oburzanie się na Kowalskiego, który
jest pierwszy raz w życiu w sądzie i nie wie jak się zachować jest
absurdalne. Bo niby skąd ma to wiedzieć wielu, czy być może nawet większość
Kowalskich. To są konsekwencje zaniedbań i zaniechań instytucji państwowych
i korporacji prawniczych. Ministerstwo Sprawiedliwości,
Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich czy Krajowa
Rada Sądownictwa, a także MEN nie wywiązują się z obowiązku edukowania, propagowania i
upowszechniania elementarnej wiedzy i kultury prawnej w społeczeństwie. Także
wszystkie korporacje prawnicze wpisały
sobie w swoje statuty działania edukacyjne w zakresie wiedzy i kultury prawnej
społeczeństwa. Ale na wpisach się skończyło.
Do tego trzeba wziąć pod uwagę
ogólny upadek kultury osobistej i dobrego zachowania, które
widać i słychać wszędzie. Od
parlamentarzystów, członków rządu i przedstawicieli mediów począwszy.
Tak więc brak tego rodzaju szacunku
w społeczeństwie jest kwestią
techniczną – dobry przykład elit przede wszystkim prawniczych i
edukacja społeczeństwa może je stosunkowo szybko, przynajmniej
częściowo skorygować.
Katastrofą narodową jest brak, a raczej przyczyny braku tego drugiego rodzaju szacunku – do działań i poczynań instytucji sądu i samych sędziów. Ten szacunek, zaufanie czy respekt zależy przede wszystkim od postawy moralnej i etycznej, oraz działań samych sędziów, a także władzy wykonawczej, ustawodawczej i wszechobecnych autorytetów prawniczych.
Autor
artykułu twierdzi: “…Dopatrują
się oni ( społeczeństwo? przypis red.) bowiem w szacunku do sądu jakiejś nagrody za właściwe
zachowanie sędziego, czy wydawanie wyroków zgodnych z oczekiwaniem społecznym.
Raz po raz napotykałem bowiem na stwierdzenie, iż to co się dzieje w sądach
- czyli "skandaliczne" (znaczy inne, niż komentator by chciał)
wyroki sprawia, że sędziowie na szacunek nie zasługują. No i oczywiście dopóki
sądy się nie zlustrują i nie zostaną poddane "kontroli społecznej"
(chyba pod postacią jakiegoś nowego wcielenia IRChy) to nie może być mowy o
szacunku dla sądów. Inaczej mówiąc sędziowie mają sobie na szacunek zasłużyć,
a jeśli wsłuchać się w vox populi to najlepiej poprzez szybkie i surowe
ukaranie każdego, o kim w gazetach napiszą, że coś złego komuś zrobił…” in a końcu
stawia tezę,
iż „...Powaga sądu, powaga władzy sądowniczej jest
wartością samą w sobie. Podważając ją podważa się sam fundament państwa
prawa, które nie może istnieć bez skutecznego wymiaru sprawiedliwości...”.
A w jednym z komentarzy inny sędzia
pisze:
“…Czytam,
czytam i czytam i jak ktoś wyżej napisał nie rozumiem. Nie
rozumiem o czym pisze większość
dyskutantów. Jakie zachowanie sędziego ? Jaki szacunek dla sędziego ? jakie
zachowanie protokolanta ? Szacunek dla Sądu jest jednym z przejawów szacunku
dla naszej państwowości i tyle. To naprawdę wystarczy. Jeżeli nie szanuje sądu
to nie szanuje prawa i państwa w imieniu którego orzeka. Czy jak hymn jest brzydko śpiewany to można
siedzieć ? Czy
jak flaga jest wypłowiała i postrzępiona to można na nią napluć lub spalić
? Kwestia szacunku do sądu, premiera czy prezydenta
to nie jest kwestia szacunku do osoby. I nie jest to w związku z tym kwestia braku kultury osobistej. To
kwestia braku poszanowania dla własnej państwowości i jej atrybutów w postaci władz państwowych. A to już jest o wiele większy
problem niż brak kultury. Gdy
strony na sali zachowują sie niewłaściwie zwykłem mawiać : "Nie
musicie państwo szanować mnie jako osoby. Macie
jednak bezwzględny obowiązek szanowania tego Sądu i Państwa które
reprezentuje. I tego będę od Państwa wymagał z całą stanowczością".
Co oczywiście nie zwalnia z obowiązku szanowania Sądu przez samego sędziego.
Tyle, że jedno nie ma z drugim nic wspólnego i
niczego nie usprawiedliwia…”
Moim zdaniem, obydwaj
sędziowie nie rozumieją swojej roli ustrojowej
w demokratycznym państwie prawa. Więcej, te wypowiedzi budzą strach. Uderza w
nich brak refleksji, arogancja, pycha, pogarda dla nas obywateli, manipulacja i
sofizmaty , a także oderwanie od realiów.
Przy tym sobie sędziowie nie mają sobie nic do zarzucenia.
Rację ma autor artykułu twierdząc, iż fundamentem państwa prawa jest sądownictwo.
Tyle tylko, że paradoksalnie, ci, którzy wymierzają sprawiedliwość w
naszym kraju, zbyt często sami przy okazji wymierzania sprawiedliwości naruszają
prawo. Być może to jest skuteczny wymiar, ale ze sprawiedliwością zbyt
często niewiele ma wspólnego. Stąd ta powaga władzy sądowniczej jest mocno
nadwątlona. Nie zgadzam się, że powaga sądu jest jakąś
abstrakcyjną wartością, niezależną od opinii o tym sądzie i od oceny jego
działań.
Autor artykułu ironizuje, iż nie ma
skandalicznie niesprawiedliwych wyroków, to tylko my społeczeństwo
podskakujemy jak wyrok nie po naszej myśli.
Zamiast z szacunkiem, grzecznie i z pokorą przyjmować każdy wyrok i
cicho siedzieć, my żądamy
bezczelnie lustracji sędziów i kontroli społecznej!
Drugi sędzia w komentarzu, porównuje szacunek i estymę dla symboli narodowych z
szacunkiem dla osób piastujących
stanowiska we władzach. No nie wiem…co ma piernik do wiatraka? Te symbole
narodowe przetrwały wieki i nie zawodzą społeczeństwa, bo niby jak?
Flaga, nawet brudna kuku nie zrobi, a np. sędzia może.
Ten sędzia w komentarzu, absurdalnie wymaga szacunku dla stanowiska
(sędziego, prezydenta czy premiera) abstrahując od konkretnych działań
osoby piastującej ten urząd, charakteru tej
osoby, czy wartości jakie reprezentuje. Na zdrowy chłopski rozum, ten urząd nie może istnieć, bez osoby sprawującej tenże
urząd. Jeżeli te „atrybuty w postaci władz państwowych“
to np. niemoralni krętacze, złodzieje, kłamcy, mordercy etc. działający li
tylko we własnym interesie, a naród olewający, jak wyobraża sobie sędzia to poszanowanie
„tych atrybutów“?
Nonsensem jest też więc wymaganie od Kowalskiego, aby szanował
sąd – jako jakąś abstrakcję, nie mająca żadnego związku z osobami
reprezentującymi i uosabiającymi ten sąd! Jeżeli sędzia reprezentujący ten
sąd jest np. ewidentnie stronniczy, zachowuje się po chamsku, jest
„niesprawiedliwy“ np. niedopuszczające dowodów stron, niedopuszczające
strony do głosu, podaje do protokołu ewidentnie „skrócone“ i „zniekształcone“
wypowiedzi stron, że nie wspomnę o rażących wcale nie
odosobnionych przypadkach łamania przez sędziów przepisów
prawa itd, itd, absurdem jest żądanie od Kowalskiego,
aby szanował ten „atrybut w postaci władzy sądowniczej“?! Za
co ma go szanować?
Sędzia uzasadnia żądanie bezwzględnego
“szacunku dla sądu”, tym że ten sąd reprezentuje “państwowość“! Ale przecież ta „państwowość“ też nie
jest jakimś bytem istniejącym sobie a muzom. Ta „państwowość“ spełniać
winna rolę służebną dla nas społeczeństwa i działać w naszym interesie.
W zamian my społeczeństwo dajemy tej „państwowości“ warunkowy kredyt
szacunku, zaufania i respektu. Gwarancją, że
„państwowość“ nie zmarnuje tego kredytu i nie zawiedzie nas są zapisy w
Konstytucji i przepisy prawa. Jest to więc swoista umowa.
W relatywnie normalnym
kraju, jeżeli jedna ze stron łamie
umowę, druga powinna mieć adekwatne narzędzia dochodzenia swoich praw.
Część „państwowości“ - sędziowie, wyposażeni są przez Konstytucję w dożywotnią władzę, są nieusuwalni, chroni ich immunitet i zasada niezawisłości. My - społeczeństwo pozbawieni jesteśmy jakichkolwiek narzędzi egzekwowania wywiązywania się władzy sądowniczej z obowiązków w stosunku do nas. Do tego, nie mamy też żadnego, nawet pośredniego wpływu na wybór tej władzy. Innymi słowy wychodzimy na tej umowie z władzą sędziowską jak Zabłocki na mydle.
Sędzia literalnie decyduje o życiu
innych ludzi. Od niego zależy czy oskarżony pójdzie siedzieć czy nie, czy w
życiu dzieci będą obecni obydwoje
rodzice, dziadkowie i rodzina z obydwu stron, czy renta lub emerytura
zostanie wyliczona sprawiedliwie i da się z niej wyżyć,
to on decyduje o zastosowaniu aresztu, o wysłaniu na badania
psychiatryczne, czy też utracie domu. biznesu i dorobku całego życia, a i często
dorobku paru pokoleń. Praktycznie nie ma znaczenia czy te decyzje są produktem
widzimisię, czy też rzetelności, bezstronności i niezawisłości sędziego,
czy zostały podjęte zgodnie z przepisami prawa czy rażąco
naruszając prawo. Sędzia nie ponosi żadnej odpowiedzialności za jakość
merytoryczną orzeczenia, zgodność z prawem
i przestrzeganie procedury.
Sędziowie i sądy
nie służą społeczeństwu,
są jego panami. Literalnie.
Te olbrzymie prerogatywy w zakresie ludzkich losów, KRS i Prezydent rozdają beztrosko - dożywotnio jak przysłowiowe bułki – nieukształtowanym życiowo młokosom, także ludziom małym duchem, którzy nie mają nawet elementarnych predyspozycji, stanu świadomości i doświadczenia życiowego do pełnienia tej szczególnej i jakże odpowiedzialnej roli, że nie wspomnę o limitach w wiedzy profesjonalnej.
Stąd takie poglądy jak przytoczone
wyżej z blogu “Sub iudice” są niestety reprezentatywne dla dużej części władzy sądowniczej,
a być może znacznej jej większości. To
przykład korupcji mentalnej i moralnej sędziów.
Sędziowie jeżeli w ogóle rozmawiają czy dyskutują na temat tragicznego
stanu Trzeciej Władzy, skandalicznego orzecznictwa, rażącego
łamania prawa prze tę władzę, korupcji etc. kreują nie mający nic
wspólnego z realiami matrix, alternatywną rzeczywistość, Lalaland. W
tym Lalaland sędziowie to kryształowe ofiary władzy wykonawczej (głównie
Ministerstwa Sprawiedliwości) i społeczeństwa. MS
ma zagrażać permanentnie niezawisłości
sędziowskiej, a społeczeństwo to en masse pieniacze i roszczeniowcy, niezadowoleni z orzeczeń nie po swojej myśli.
Niezwykle trafną definicję tej przypadłości przedstawia w pracy „Pamięć, historia,
zapomnienie”
Paul Ricour “…Manipulacja czyni pamięć wybiórczą i stwarza tym samym pewną
formę zapomnienia, zapatrzenia we własne cierpienie a niepomną na cierpienie
innych, nieustannie gotową do wskazywania winnych a niezdolną do najmniejszej
samokrytyki. Odepchnięcie
przeszłości niewygodnej w imię poprawy obrazu własnego czy wspólnoty, może
przerodzić się w obsesję…”
W tym sędziowskim Lalalandzie nie przestrzeganie prawa, a samo jego
istnienie gwarantuje obywatelom
istnienie państwa prawa. Tak jak teoretyczne atrybuty jakie winien posiadać
premier, prezydent czy sędzia, mają gwarantować, że w rzeczywistości
je posiadają.
To mi przypomina, iż podobno
najbardziej „humanitarną“ konstytucją, była konstytucja
stalinowska zwana Konstytucją Zwycięskiego Socjalizmu z 1936r. Czy miała ona
jakikolwiek znaczenie dla losu tych ca 50 milionów obywateli
CCCP, w tym ponad 250 tys Polaków wymordowanych przez współautora tej konstytucji tylko w latach
1937-1938?
Mam wrażenie, że władza sadownicza
już nie wymierza sprawiedliwości, a wykorzystuje te władzę do karania
społeczeństwa za jego „niesubordynację“ czyli
krytykę i brak szacunku.
Zaiste strach się bać.
Nie będę przytaczała tutaj dziesiątków
przykładów (bo na setki czy tysiące nie ma zwyczajnie miejsca) skandalicznych
orzeczeń, eufemistycznie zwanymi „błędami
i pomyłkami“ sędziów, aby uchronić dyskusję od argumentu, iż orzeczenie
skandaliczne to takie, które nie
spełniło oczekiwań moich czy społeczeństwa, lub że są to moje czy innych
„subiektywne odczucia i oceny“ i alternatywnie, że jestem laikiem, więc
nie jestem w stanie zrozumieć orzeczenia. W
zamian przytoczę cytaty z depesz
Ambasady USA do Waszyngtonu, znalezione na Wikileaks.
(…) w Polsce największą
słabością jest nieskuteczny - i żałośnie “zatkany”- system karny, a
sam system jest podejrzany o korupcję (…) a jedyną sankcją dostępną społeczeństwu są media, ponieważ “systemu” sąd nie skaże (...)
(…)72%
respondentów w sondażu z kwietnia 2009 r. wciąż wierzy, iż urzędnicy najwyższego
szczebla przyjmują łapówki, … i kontakty biznesowe sugerują, iż praktyka
jest mniej rozpowszechnione niż to było dziesięć lat temu, a największym
wyzwaniem jest korupcja związana z nepotyzm i konfliktem interesów (..).
(…) brak uczciwości wśród polskich prokuratorów i sędziow
- choć trudny do udowodnienia, to jednak korupcja jest powszechna. W Polsce, (sądownictwo to) relikt komunizmu… powolne postępowania sądowe, długie śledztwa
i długie areszty tymczasowe… niedoświadczeni entry-level sędziowie tworzą zwartą grupę, która
cieszy się niemal całkowitą bezkarnością i brakiem nadzoru(…)
(…)jest coraz bardziej oczywiste dla większości
Polaków, że reforma sądownictwa jest konieczna, aby Polska zostawiła prawne
dziedzictwo komunizmu za sobą(…)
(…)Postrzeganie
korupcji - opublikowane w kwietniu badania wykazały powszechną nieufność do
polskiego sądownictwa: 44 procent ankietowanych ma negatywną opinię, przede
wszystkim z powodu postrzeganej korupcji. Zdaniem ankietowanych, najbardziej skorumpowane grupy to
prokuratorzy (56 procent) …i sędziowie (50 proc.) Inne najczęstsze zarzuty to: skomplikowane procedury, nadmierna
biurokracja i opóźnienia, stronniczość
sądu i niesprawiedliwe orzeczenia.
Według
obiegowych opinii, celem sędziego jest awans (dosł. stać się na tyle ważnym),
aby sądzić “grubsze” sprawy i brać większe łapówki, jednak nie można
tych pogłosek obiektywnie potwierdzić. Według Grażyny Kopińskiej,
dyrektor Projektu Antykorupcyjnego w Fundacji Batorego, polska opinia publiczna
ma tendencję do kojarzenia każdej nieprawidłowości lub niedoboru w
systemie z korupcją. Ci, którzy
przegrywają sprawy sądowe często niesłusznie oskarżają sędziego lub
adwokata o korupcję. Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski
podkreśla, że korupcja nie jest największym problem sądownictwa, ale przyznaje, że w wielu przypadkach mogą istnieć wątpliwości co
bezstronności sędziów.
(UWAGA: Septel
zajmie się problemem korupcji) (…)
(…)Oprócz zbadania zarzutów dotyczących sprawy Olewnika, Czumę czeka zamieszanie w sądownictwie - w tym wiele lat zaległości – przepełnione więzienia, przestarzałe struktury administracyjne i korupcja.(…)
Komentowanie nie jest już możliwe.