Imieniny:

AferyPrawa.com

Redaktor Zdzisław Raczkowski ujawnia niekompetencje funkcjonariuszy władzy...
http://Jooble.org
Najczęściej czytane:
Najczęściej komentowane:





Pogoda
Money.pl - Kliknij po więcej
10 marca 2023
Źródło: MeteoGroup
Polskie prawo czy polskie prawie! Barwy Bezprawia

opublikowano: 10-03-2015

Premier Matteo Renzi wydał wojnę dotychczas „bezkarnej sędziowskiej kaście”. Włoscy sędziowie będą ponosić osobistą odpowiedzialność za błędy w sztuce. 

Ryzykują połowę rocznych poborów – pisze publicysta Piotr Kowalczuk.

Ustawa, która jeszcze nie zakończyła ścieżki legislacyjnej, przewiduje, że każdy, kto czuje się pokrzywdzony przez wymiar sprawiedliwości, może zaskarżyć państwo. Przedtem niby też tak było, ale ustawa likwiduje filtr w sądach okręgowych, czyli specjalny organ, który decydował o zasadności skarg, wyrzucając je zazwyczaj do kosza. Poza tym na państwie, gdy zmuszone zostanie do wypłacania odszkodowań lub innych form zadośćuczynienia, ma spocząć obowiązek ścigania sędziów winnych pomyłki. Kara nie może przekraczać połowy rocznych poborów netto. Chodzi jednak tylko o bardzo poważne zaniedbania, rażące lekceważenie obowiązków i naturalnie przypadki prześladowania oskarżonych przez prokuratorów i sędziów. Nowością jest to, że ustawa przewiduje karanie sędziów również za błędną interpretację przepisów prawa.

Funkcjonariusze Temidy już podnieśli larum, że to zamach na niezależność wymiaru sprawiedliwości. Szczególnie protestują przeciw karaniu za błędną interpretację przepisów. Argumentują, że ze strachu przed karą staną się bezdusznymi biurokratami i będą ferować wyroki nie tyle sprawiedliwe, ile dla nich bezpieczne. Straszą też wizją postępowań przeciw sędziom tak masowych, że paraliżujących funkcjonowanie aparatu sądowniczego. Wskazują ponadto, że oskarżeni będą mogli szantażować sędziów. Gdy te zastrzeżenia w popularnym telewizyjnym programie publicystycznym wysunął wiceprzewodniczący Naczelnej Rady Sędziowskiej, uczestnicy dyskusji, w tym prawnicy, parsknęli śmiechem i zawyrokowali, że kasta sędziowska strzeże swoich nie do pomyślenia gdzie indziej przywilejów, rozstając się przy tym z rozumem.

Numer znaleziony w notesie

Izba Deputowanych przegłosowała ustawę w związku ze sprawą, o której we Włoszech mówi się od ponad 30 lat. W 1983 r. pośród błysku fleszy i w obecności kamer został aresztowany jeden z najbardziej znanych dziennikarzy telewizyjnych Enzo Tortora. Zarzucono mu związki z neapolitańską kamorrą i handel narkotykami. Powodem zakrojonego na szeroką skalę śledztwa, a potem aresztowania, był zapis w notesie znalezionym w domu kamorysty. Przy nazwisku „Tortora" był numer telefonu, chociaż nie należał on do dziennikarza. Związki Tortory z kamorrą potwierdziło kilku odsiadujących wyroki gangsterów. Na podstawie tak wątłego materiału dowodowego dziennikarz wylądował na siedem miesięcy w areszcie, a dalsze pięć ze względu na zły stan zdrowia (rak płuc) spędził w areszcie domowym. W tym czasie dzięki grafologom wyszło na jaw, że gangster zapisał w notesie „Tortona", a nie „Tortora". Rzuciło to na śledczych słuszne podejrzenia, że wpływali na zeznania świadków koronnych, bo za wszelką cenę chcieli odnieść procesowy sukces, i to w głośnej sprawie, którą żyła cała Italia. Wybuchł skandal. Oburzali się nawet dziennikarze, którzy przedtem uczestniczyli w medialnym linczu Tortory. Partia Radykalna wciągnęła dziennikarza na swoją listę wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Tortora został wybrany i znalazł się pod ochroną immunitetu. Tymczasem sąd i śledczy uparcie, choć nie bez arogancji, szli swoją drogą. We wrześniu 1985 r. dziennikarz został w pierwszej instancji skazany na dziesięć lat więzienia. Prokurator podczas procesu rzucił obrońcy Tortory: „Pana klient został wybrany do PE głosami kamorry". Tortora nazwał te słowa haniebnymi i natychmiast został dodatkowo oskarżony o obrazę prokuratorskiego majestatu. Europosłowie jednogłośnie odrzucili wniosek włoskiego sądu o cofnięcie mu immunitetu, a jednocześnie oskarżyli włoski wymiar sprawiedliwości o uporczywe prześladowanie dziennikarza. Ale Tortora uniósł się honorem i sam zrezygnował z immunitetu. Na proces apelacyjny czekał na wolności i rok później został całkowicie uniewinniony. Kamoryści, którzy złożyli fałszywe zeznania w zamian za obietnicę redukcji odsiadywanej kary, dostali dodatkowe wyroki.

W 1988 r. z inicjatywy Partii Radykalnej rozpisano referendum, w którym pytano Włochów, czy domagają się, by sędziowie osobiście odpowiadali za popełnione błędy w sztuce. Do urn poszło 65 proc. dorosłych Włochów i 80 proc. z nich głosowało „tak". Wkrótce potem Tortora zmarł, a lekarze są zgodni, że gdyby nie aresztowanie i procesy, żyłby dłużej. Efektem referendum była ustawa, która okazała się bublem prawnym. Zgodnie z jej literą o tym, czy w sprawie sędziowskich błędów można procedować, decyduje specjalny organ sądu rejonowego. Korporacyjna solidarność spowodowała, że w ciągu ostatnich 26 lat takich spraw było niecałe 400, choć zdaniem znawców przedmiotu włoscy sędziowie wydają rocznie kilkaset rażąco błędnych orzeczeń. Konsekwencje poniosło zaledwie pięciu sędziów i prokuratorów. Nawiasem mówiąc, sędziowie, którzy skazali Tortorę na dziesięć lat więzienia, nie ponieśli nawet dyscyplinarnych konsekwencji (podobnie jak prokuratorzy) i zrobili piękne kariery. Jeden został nawet członkiem Naczelnej Rady Sędziowskiej.

O zmianę tych praktyk bił się Berlusconi od lipca 1994 r., gdy otrzymał zawiadomienie z prokuratury, że toczy się przeciw niemu śledztwo w związku z oskarżeniami o związki z mafią. Co więcej, wręczono mu je publicznie, po uprzednim zawiadomieniu mediów, gdy jako premier przewodniczył szczytowi G7 w Neapolu poświęconemu walce ze zorganizowaną przestępczością. Już niebawem okazało się, że oskarżenia były dęte, więc śledztwo zarzucono. Było jasne, że politycznie motywowany wymiar sprawiedliwości chciał skompromitować Berlusconiego w oczach świata, co się zresztą doskonale udało. Naturalnie nikt za tę szytą grubymi nićmi polityczną prowokację nie poniósł żadnej odpowiedzialności. Nad sędziami w ramach walki z Berlusconim parasol polityczny otworzyła włoska lewica, więc sytuacja nie uległa żadnej zmianie.

Włochom na pożarcie

Przegłosowanie w Izbie Deputowanych 24 lutego ustawy o osobistej odpowiedzialności sędziów za błędy w sztuce było możliwe tylko dlatego, że teraz Włochami rządzi lewicowy premier Matteo Renzi, szef potężnej Partii Demokratycznej, a Berlusconi, choć wciąż jest traumą i obsesją włoskich lewicowców, nie stanowi już poważnego zagrożenia politycznego. Poza tym uzdrowienia chorej sytuacji, w której ofiara włoskiego wymiaru sprawiedliwości ma ogromne trudności z otrzymaniem odszkodowania, a winni temu sędziowie pozostają bezkarni, domaga się pod groźbą 50 mln euro grzywny Komisja Europejska.

Wielu włoskich komentatorów i analityków sygnałów płynących z „Palazzo" – wirtualnego, mitycznego i tajemniczego Pałacu, w którym zdaniem Włochów elity decydują o losach ojczyzny – przekonuje, że premier Renzi postanowił położyć kres nadmiernym wpływom i ambicjom politycznym aroganckiej trzeciej władzy. Przypominają, że w grudniu 2014 r. premier najpierw rzucił sędziów Włochom na pożarcie, podkreślając, że mają aż 45 dni urlopu, a potem zredukował im wakacje do czterech tygodni. Sędziowie grozili strajkiem, ale usłyszeli groźny pomruk niezadowolenia ludu i w porę się opamiętali.

Włoski wymiar sprawiedliwości stał się potężną siłą polityczną w 1992 r., gdy wybuchł ogromny skandal korupcyjny, bo wydało się, że wszystkie partie polityczne (poza neofaszystami) przez lata żyły z łapówek przedsiębiorców płaconych w zamian za zlecenia publiczne. Runęła potężna chadecja i socjaliści, a premier Bettino Craxi schronił się w Tunezji. Ruszyło słynne śledztwo „Czyste ręce", a prokuratorzy i sędziowie, wykorzystując gniew narodu, zmusili parlament do przyznania im specjalnych uprawnień. Ponad 1300 osób skazano, ale blisko 500 dzięki specjalnym uprawnieniom aresztowano na długie miesiące bez powodu. Było kilkadziesiąt samobójstw. Sankcje dziwnym trafem ominęły komunistów, a Włochy stały się republiką prokuratorską. Kierujący śledztwami sędzia Francesco Saverio Borelli powiedział, że jeśli prezydent się o to zwróci, trzecia władza, czyli wymiar sprawiedliwości, może przejąć rządy. Prokurator Antonio di Pietro założył własną partię (Włochy Wartości) i został ministrem. Dziś sędzia Pietro Grasso jest przewodniczącym Izby Deputowanych, a sędzia Luigi de Magistris burmistrzem Neapolu. Podobnych przykładów jest kilkadziesiąt.

Popularniejszy jest tylko futbol

Co niesłychane, Stowarzyszenie Sędziów, które deleguje do Centralnej Rady Sędziowskiej 2/3 członków, dzieli się na cztery polityczne frakcje. Najmocniejszą są lewicowi Demokratyczni Sędziowie. Wydają swoje pismo, w którym recenzują poczynania rządu albo solidaryzują się z Palestyńczykami. Kilku z nich z rozbrajającą szczerością przyznało, że w wielu przypadkach na ferowane przez nich wyroki wpływ miały ich poglądy polityczne. Od lat w Italii mówi się o „partii sędziów" i „czerwonych togach".

Poza tym wielu prokuratorów i sędziów to gwiazdy włoskich mediów. Ściganie osób powszechnie znanych zapewnia stałą obecność w studiach telewizyjnych i w prasie, co bardzo ułatwia transfer do polityki. Jak pokazała praktyka, w wielu przypadkach był to jedyny powód prześladowania niewinnych celebrytów. Na podstawie wydumanych zarzutów do celi trafił m.in. Wiktor Emanuel, były następca tronu Włoch, oskarżony o czerpanie zysków z prostytucji i nielegalnego hazardu (właśnie dostał 45 tys. euro odszkodowania). Kilka miesięcy temu o korupcyjne praktyki oskarżony został ojciec premiera, a trzy tygodnie temu bankier, ojciec pani minister ds. reform konstytucyjnych Marii Eleny Boschi. Z tych wszystkich powodów, zdaniem licznych zwolenników teorii spiskowej, premier Renzi wydał wojnę rozpychającej się łokciami kaście sędziów, a ustawa o ich osobistej odpowiedzialności za błędy to zaledwie pierwsza bitwa.

Włosi wspierają premiera w tej wojnie, bo mają wiele powodów. Mimo że wymiar sprawiedliwości kosztuje każdego z nich ponad 50,3 euro rocznie (włoscy sędziowie zarabiają najlepiej w Unii), a więc o 5 euro więcej niż Niemca, a o 13 euro więcej niż średnia w UE, muszą najdłużej w Unii czekać na wyroki. Proces w pierwszej instancji trwa statystycznie 470 dni, przed sądem apelacyjnym 1060 dni, a na ostateczny wyrok kasacji trzeba czekać dalsze 1105 dni. W tej chwili włoskie sądy mają do rozpatrzenia aż 5 mln zaległych spraw. W wielu z nich winni nie zostaną skazani, bo sprawy się przedawnią. Choć jednocześnie trzeba przyznać, że ciąganie się po sądach to we Włoszech sport ustępujący popularnością jedynie futbolowi. Entuzjaści ustawy i cały włoski internet zacierają ręce, że wreszcie, po latach, dobrano się do skóry bezkarnej, aroganckiej, rozpolitykowanej i leniwej sędziowskiej kaście.

Autor jest wieloletnim korespondentem „Rzeczpospolitej" w Rzymie i Watykan

Polecam sprawy poruszane w działach:
 SĄDY   PROKURATURA  ADWOKATURA
 POLITYKA  PRAWO  INTERWENCJE - sprawy czytelników  

"AFERY PRAWA" 
 
Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com
  redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA

    uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: afery@poczta.fm  - Polska
aferyprawa@gmail.com 
Dziękujemy za przysłane teksty opinie i informacje. 

WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.

Komentarze internautów:

Komentowanie nie jest już możliwe.

~gosc
17-03-2015 / 12:28
Re Johann !!! Skad,uciekles...,potrzebujesz niezwlocznej fachowej pomocy.
~j 23
16-03-2015 / 08:33
fakty.interia.pl/raport-wybory-prezydenckie-2015/sondaze/news-sondaz ten portal reprezentuje niemieckie interesy które są sprzeczne z polskimi
~obserwator
11-03-2015 / 08:41
W Polsce tak samo te święte togowe krowy udające bożków powinny odpowiadać osobiście za wypisywane w orzeczeniach pierdoły ponadto powinni być poddane selekcji, badaniom psychiatrycznym i zobowiązani do uzupełnienia wiedzy i wyspecjalizowaniu się w ścisłych kierunkach co pozwoliłoby im na wydawanie kompetentnych wyroków a nie wypisywaniu głupot...
~Johann
11-03-2015 / 08:37
niemiec bogaty mądry ratować mała biedna polska non stop 1300 Jahr. Kupić 2O17 ziemia odra - wisła. dobre geszeft tania praca człowiek każdy urzędnik kochać sakwa, chiny drogo pracować. Polska fachowiec nie uciekać na wyspa czekać na niemca. Apel na polska urzędnik zatrzymać obywatela uciekać nie na wyspa. Polska urzędnik słuchać niemiec mówić.