opublikowano: 26-10-2010
POZNAJ PREZYDENTA EUROPY - Herman Van Rompuy. Zapamiętaj to nazwisko.
Jest
to pierwszy Prezydent Unii Europejskiej, która to Unia wraz
z ratyfikacją Traktatu Lizbońskiego przez
wszystkie 27 państw członkowskich na początku listopada 2009 przekształcona
została w rzeczywiste Stany Zjednoczone
Europy. Ten prezydent Europy
nie został wybrany - został mianowany
na tajnym spotkaniu
głów rządów 27 państw-członków UE.
Wybrali takiego, jakimi są oni sami. Herman Van Rompuy był premierem
Belgii. Znałem go, kiedy dopiero z trudnością rozpoczynał swoją
karierę polityczną.
Ażeby
zrozumieć, kim jest Herman Van Rompuy, powinniście wiedzieć coś o Belgii, małym
kraju w Zachodniej Europie,
to właśnie prototyp Unii Europejskiej. Belgowie nie istnieją jako naród. Belgia jest sztucznym państwem, stworzonym przez „mocarstwa” europejskie w 1830 r. jako polityczny kompromis
i eksperyment. Kraj ten liczy 4 mln
Francuzów, zamieszkujących Walonię - południową część, i 6 mln Holendrów...
mieszkających we Flandrii - północnej części kraju. Belgijscy
Holendrzy, nazywani Flamandami woleli w swoim
czasie pozostać częścią Holandii, którą byli do 1830, podczas gdy
belgijscy Francuzi chcieliby przyłączyć się do Francji. Mimo to i jedni i
drudzy zostali zmuszeni zamieszkać razem w jednym państwie.
Belgowie
nie lubią swojego państwa. Gardzą nim. Mówią, że ono nic nie
reprezentuje. Nie ma tam żadnych patriotów, ponieważ nikt nie jest gotów umierać za flagę, która niczego
nie reprezentuje. Ponieważ Belgia nie
reprezentuje niczego. Zasiedlona jest,
można powiedzieć, międzynarodową zbieraniną.
Belgię uwielbiają ideologowie wielokulturowości. Mówią oni, że bez
patriotyzmu nie będzie wojen, a świat przez to
stanie się lepszy. Jak śpiewał John Lennon: “Wyobraź sobie że nie ma
państw, to nie takie trudne, żadnego zabijania i umierania za
coś, i żadnej religii też“.
W
1957 r. belgijscy politycy byli ojcami chrzestnymi Unii Europejskiej.
Ich celem było przekształcenie całej Europy w jedną Wielką Belgię, tak, ażeby wojny między narodami nie były
już więcej możliwe, a wszystkie narody Europy miałyby zostać
wcielone w ramy jednego sztucznie stworzonego superpaństwa
europejskiego.
Bliższe
przyjrzenie się Belgii, temu prototypowi Europy, pozwala
zauważyć, że temu krajowi brakuje czegoś więcej, niż
tylko patriotyzmu. Brakuje mu także demokracji, brakuje szacunku
dla rządów prawa, brakuje moralności politycznej. W
1985 flamandzki filozof Lode Claes (1913-1997), w swej książce
“Nieobecność moralności” przekonywał, że bez tożsamości i poczucia
autentycznej przynależności narodowej nie może też być ani
demokracji, ani moralności.
Jednym
z tych, na których teza Lode Claes’a wywarła głęboki wpływ był młody
polityk nazwiskiem Herman Van Rompuy. W połowie lat 1980-tych. Van Rompuy,
konserwatywny katolik
urodzony w 1947, był aktywistą sekcji młodzieżowej Partii
Chrześcijańskich Demokratów. Pisał on wtedy książki i
artykuły na temat znaczenia tradycyjnych wartości, roli religii,
ochrony życia nienarodzonych, chrześcijańskich korzeni Europy i o potrzebie
ich zachowania. Niedemokratyczna i amoralna
natura polityków belgijskich odrzuciła go, co wprowadziło go w stan
swego rodzaju kryzysu. Lode Claes tuż przed swoim przejściem na emeryturę,
zaproponował Hermanowi, żeby ten został jego następcą - jako redaktor naczelny
pisma Trends, belgijskiego tygodnika
ekonomiczno-finansowego. W tych też okolicznościach
zawarłem znajomość z Hermanem.
Pewnego dnia zaprosił mnie na lunch, ażeby zapytać, czy nie przyłączyłbym
się do niego, gdyby ewentualnie przyjął
ofertę pracy dziennikarskiej. Odpowiedziałem
twierdząco. Mówił mi, że zastanawia się nad porzuceniem polityki i nie jest
zdecydowany, który kierunek życia zawodowego powinien obrać.
Nie
jestem pewny, co stało się potem. Być może coś z tego,
co mówił, dotarło do przywódców partii chadeckiej, że Herman,
błyskotliwy ekonomista i intelektualista rozważa porzucenie polityki, być może
złożono mu ofertę nie do odrzucenia. Tak czy inaczej, Herman pozostał
w polityce. Został senatorem i członkiem rządu jako młody minister. W 1988 został przywódcą
flamandzkich chrześcijańskich demokratów.
Nasze
drogi krzyżowały się od czasu do czasu aż do 1990, kiedy belgijski
parlament uchwalał bardzo liberalną ustawę
aborcyjną. Belgijski król Baudouin
[1930-1993], gorliwy katolik, który ubolewał
bardzo, że nie może mieć ze swoją żoną dzieci, powiedział swoim
przyjaciołom, że “abdykuje, a nie podpisze tej ustawy”. Belgijscy
politycy, przekonani, że król blefuje, nie
chcieli dopuścić, żeby Belgowie dowiedzieli się
o zastrzeżeniach króla wobec tej ustawy. Pisałem na ten temat
na łamach The Wall Street Journal w rezultacie czego
otrzymałem naganę ze strony gazety
dla której pracowałem - po telefonie od belgijskiego premiera, chrześcijańskiego
demokraty do mojego wydawcy, nota
bene byłego rzecznika tego premiera. Nie wolno mi już było więcej pisać na temat spraw belgijskich w pismach zagranicznych.
W
kwietniu 1990 król rzeczywiście abdykował z powodu ustawy aborcyjnej, a Partia Chrześcijańskich Demokratów,
kierowana przez Hermana Van Rompuy, który
zawsze nosił się dumnie, że jest dobrym katolikiem, zatwierdziła
ustawę przez kolegium ministrów - według
procedury przewidzianej w belgijskiej konstytucji - na wypadek, kiedy nie
ma króla. Wtedy przegłosowano przywrócenie
króla na tron następnego dnia. Opisałem
całą tę sprawę w krytycznym artykule zamieszczonym w The Wall Street Journal, w konsekwencji czego
zostałem zwolniony z pracy przez moją gazetę za “ubolewania godne
prowadzenie”. Kilka tygodni później spotkałem Hermana na ślubie
naszego wspólnego przyjaciela. Podszedłem
do niego na pogawędkę. Widziałem,
że czuł się bardzo niezręcznie -
unikał kontaktu wzrokowego i przerwał rozmowę przy pierwszej lepszej
okazji. Od tamtego czasu więcej ze sobą nie rozmawialiśmy.
Polityczna
kariera Hermana toczyła się dalej. Został ministrem
finansów rządu belgijskiego
i wicepremierem, potem przewodniczącym
Izby Reprezentantów i ostatecznie
premierem. Nadal publikował swoje inteligentne intelektualne książki, ale
zamiast bronić koncepcji dobra, broni koncepcji “mniejszego zła”. I zaczął
też pisać haiku.
Dwa
lata temu Belgia stanęła w obliczu najgłębszego politycznego kryzysu w
swej historii. Kraj był na krawędzi załamania w następstwie orzeczenia Sądu
Najwyższego z 2003 roku, że istniejący
okręg wyborczy Bruksela-Halle-Vilvoorde (BHV),
obejmujący dwujęzyczną Brukselę i otaczające ją niderlandzkojęzyczne
otoczenie Halle-Vilvoorde,
jest niezgodne z belgijską konstytucją i że parlament powinien znaleźć
sposób naprawienia tego stanu rzeczy. Orzeczenie to było rezultatem
skargi, że okręg BHV jest niezgodny z
konstytucją, gdyż powinien być on podzielony na dwujęzyczny okręg
wyborczy: Bruksela i niderlandzkojęzyczny okręg wyborczy Halle-Vilvoorde.
Skarga ta została wniesiona przez flamandzkiego mieszkańca
okręgu Halle-Vilvoorde Hermana
Van Rompuy.
W
2003 chrześcijańscy demokraci nie znaleźli się u steru rządów i
Herman stał się przywódcą
opozycji. Jego skarga konstytucyjna miała w swej intencji spowodować
problemy polityczne rządu liberałów, który uchylił się od przeprowadzenia
podziału okręgu BHV, ponieważ partie frankofońskie w rządzie
belgijskim odmówiły uznania orzeczenia belgijskiego Sądu Najwyższego.
Flamandzcy chrześcijańscy demokraci poszli
więc do wyborów w 2007 ze swoim głównym hasłem wyborczym, że jeśli
uzyskają władzę, doprowadzą do podziału
okręgu BHV. Herman prowadził kampanię pod tym
kątem i jego partia wygrała wybory i stała się najsilniejszą partią
flamandzką w parlamencie.
Kryzys
polityczny w Belgii ciągnął się od czerwca do grudnia 2007, ponieważ okazało
się rzeczą niemożliwą powołanie rządu składającego
się
z dostatecznej
liczby ministrów niderlandzkojęzycznych
[Flamandów] i frankofońskich [Walonów]. Flamandowie domagali się, żeby BHV
był podzielony tak, jak nakazał Sąd Najwyższy, Walonowie natomiast odmawiali
zastosowania się do tego werdyktu. Ostatecznie flamandzcy chrześcijańscy
demokraci dali za wygraną, sprzeniewierzyli się obietnicy wyborczej, jaką składali
swoim wyborcom i zgodzili się przystąpić do rządu bez podziału okręgu
BHV. Co gorsza, nowy rząd miał teraz więcej ministrów walońskich, niż
flamandzkich i nie miał poparcia większości
flamandzkiej w parlamencie, pomimo iż Flamandowie stanowią 60 proc.
ludności Belgii.
Herman
został przewodniczącym parlamentu. Pełniąc tę funkcję nie mógł
dopuścić by parlament i znajdująca się tam większość flamandzka
zagłosowała za ustawą o podziale BHV.
Dopuszczał się w tym celu wszelkiego rodzaju chwytów.
Pewnego dnia okazało się, że zamki w drzwiach wejściowych do sali
posiedzeń zostały wymienione, tak iż parlament
nie mógł zebrać się w celu przeprowadzenia głosowania w tej sprawie.
Kiedy indziej przez cały tydzień Herman nie
pojawiał się w swoim biurze tylko dlatego, by uniknąć otwarcia listu,
domagającego się wniesienia sprawy pod
obrady.
W
grudniu 2008 r., kiedy belgijski premier zmuszony był poddać
się do dymisji w obliczu skandalu finansowego, Herman został nowym
przywódcą rządu, w którym przeważali ministrowie
frankofońscy i który nie jest reprezentatywny dla większości
flamandziej kraju. Podczas ostatnich 11 miesięcy Herman z wielką zręcznością
unikał jakiegokolwiek parlamentarnego głosowania w sprawie BHV, przeciągając
w nieskończoność sytuację, którą Sąd
Najwyższy, w odpowiedzi na wniesioną przez tegoż samego
Hermana skargę w 2003 r., uznał za sprzeczną z belgijską konstytucją.
Obecnie
Herman doszedł do przewodnictwa Europie. Podobnie jak Belgia,
tak i Unia Europejska jest niedemokratyczną
instytucją która potrzebuje przebiegłych liderów, którzy
są zdolni odrzucić wszystko, co kiedykolwiek głosili i którzy wiedzą, jak
się narzuca narodowi
decyzje wbrew woli narodu.
Mniejsza o demokrację, moralność i rządy prawa, nasi „mędrcy”
wiedzą już, co jest dla nas dobre, lepiej niż my sami. Herman jest właśnie
jednym z tych naszych „mędrców”. Przebył
długą drogę od czasu, kiedy był zdegustowany polityką
w belgijskim stylu. Herman jest jak przebiegły czarownik z Władcy pierścieni Tolkiena, Sarumana, który przeszedł
na stronę przeciwnika. Kiedyś rzeczywiście było dla niego ważne to, co i dla nas. Ale nie trwało to długo. Teraz
wybudował sobie wysoką wieżę, z której to
sprawuje nad nami wszystkimi swoją władzę.
Paul
Belien
Paul
Belien, Meet the President of Europe, The Brussels Journal, 2009-11-20
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.