opublikowano: 26-10-2010
PATRIOTYCZNY
RUCH POLSKI
NR. 169
1. VI. 2007 r.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
NOWY JORK,
CHICAGO, TORONTO, BERLIN, WARSZAWA
Drodzy Czytelnicy i Sympatycy!,
W naszym biuletynie zamieszczamy teksty różnych
autorów, tak „z pierwszej ręki” jak i przedruki, traktujące o
najistotniejszych problemach Polski i Świata.
Kluczem doboru publikowanych treści, nie jest zgodność poglądów Autorów
publikacji z poglądami redakcji lecz decyduje imperatyw ważnością
tematu. Poglądy prezentowane przez Autorów tekstów, nie zawsze
podzielamy. Uznając jednak że wszelka wymiana poglądów i wiedzy, jest pożyteczna
dla życia publicznego - prezentujemy nawet kontrowersyjne opinie,
pozostawiając naszym czytelnikom ich osąd.
Redakcja
W
numerze: 1) Wiadomości; 2) Powstrzymać antypolską ofensywę; 3) Koalicja w
cieniu Blidy; 4) Polska refleksja wielkopiątkowa, część II; 5) Demokracja,
ale jaka?; 6) Polska a Unia Europejska, część I; 7) Duma i siła; 8) Dalsza
konsolidacja mediów w rękach żydowskich; 9) Przymierze nowoczesnej teologii
z filozofią, część I; 10) Syjonizm - przymusowe samobójstwo dla Żydów,
część I; 11) Czy Izrael szpieguje USA?, część II; 12) Degeneracja
ustroju demokratycznego;
A jeśli idzie o
autostrady,
to warto przypomnieć, iż za jedną roczną
składkę, jaką Polska wpłaca do Unii Europejskiej, można zbudować
500 km autostrady. Gdyby zatem pieniądze,
jakie rząd na tę
składkę konfiskuje
polskim podatnikom,
przeznaczył
na udziały
w prywatnych
konsorcjach
budowy autostrad, to po dwóch pełnych
latach mogliby sfinansować 1,000 km autostrad, bez niczyjej łaski i bez pisania
upokarzających próśb.
Z
komentarza pt. Nędza filozofii w
tygodniku „Gazeta Polska” (3.V.2007)
#
# #
Archiwum Mitrochina
Wasilij Mitrochin był archiwistą KGB. Archiwistą z dość
nietypowym, by nie rzec śmiertelnie niebezpiecznym, hobby. Przez kilkadziesiąt lat Wasilij robił odpisy najbardziej tajnych
dokumentów na świecie i jakby nigdy nic zakopywał je w słoikach na
działce. W 1984 r. przeszedł na emeryturę. W
1992 zgłosił się do ambasady USA z propozycją przekazania zbiorów.
Amerykanie go zignorowali. W kolejnej ambasadzie,
tym razem brytyjskiej, znalazł więcej zrozumienia. Koledzy Jamesa Bonda
ewakuowali go z rodziną do Wielkiej Brytanii. Christopher Andrew, na podstawie
dokumentów Mitrochina, opisał w drugim tomie „Archiwum...” pracę operacyjną
KGB w trzecim świecie. Przez 670 stron czytelnik
poznaje kulisy najnowszej historii państw Ameryki Łacińskiej,
Bliskiego Wschodu, Azji i Afryki...
Oto
polskie wątki w „Archiwum Mitrochina”.
W nocy z 12 na 13 lutego 1972 roku
agenci KGB włamali się do paryskiej
kwatery głównej Światowego Kongresu Żydów
by wykraść listy adresowe. W trakcie akcji czekiści
zdobyli również dokumenty
dotyczące finansowania przez żydów książek o (rzekomym) antysemityzmie w
Polsce. Co jest niewątpliwie jednym z wielu dowodów na długoletnią antypolską
działalność żydów na zachodzie. W „Archiwum”, można również
dowiedzieć się że nieliczni żydowscy przywódcy
Solidarności budzili nieproporcjonalne zainteresowanie KGB. Niestety nie
jest Polskim czytelnikom dane poznać nazwisk owych nielicznych, żydowskich
przywódców Solidarności.
Pomimo że dokumenty Mitrochina dotyczą tylko lat do roku 1984, stają się
dziś niezwykle aktualne.
Napisał Jan Bodakowski - 11 kwietnia 2007 (www.wortualnapolonia.com)
#
# #
Murzyńscy
rapowcy będą "walczyli z antysemityzmem"
Połączone
siły środowisk żydowskich i murzyńskich zapowiedziały "zwalczanie
antysemityzmu" wykorzystując do tego
celu gwiazdy muzyki rap. Począwszy od stycznia 2007 r. w telewizji
amerykańskiej, a nieco później w Europie i Ameryce
Południowej rozpocznie się seria reklamowych spotów, w których murzyński
raper Jay-Z i hiphopowiec Russell Simmons będą używali sloganów pytając
się widzów: "Co jest ważne [What's hot]? Respektowanie ludzi. Co
nie jest? [What's not hot?]. Nienawiść
ludzi ze względu ich kolor skóry czy
religię." Po czym gwiazdorzy będą "wyjaśniali" widzom, że
"Antysemityzm jest dłuższym wyrazem zastępującym określenie
rasim".
Koncern medialny Time/Warner przeznaczył już na
ten cel 10 milionów dolarów. Jak wyjaśnia rabin Marc Schneier
- współorganizator akcji, a celem jej jest
zwrócenie uwagi na pozytywne aspekty relacji pomiędzy różnymi rasami
i grupami etnicznymi. Jest ona "szczególnie
ważna dla Żydów". "Nie możemy
walczyć samotnie", mówi rabin Schneir. - "Nie jesteśmy w
stanie tego zrobić. A te spoty reklamowe właśnie o tym zaświadczają". Akcja
będzie zaprezentowana na paryskim spotkaniu dyrektorów Światowego
Kongresu Żydów gdzie przedstawiciele lokalnych społeczności żydowskich
w poszczególnych krajach będą poproszeni o wprowadzenie reklam na rynki tych
krajów.
KOMENTARZ
BIBUŁY: Reputacja Izraela i syjonistycznych
działaczy różnych organizacji żydowskich na świecie, osiąga dna po
tym, jak świat otrzymuje codzienną dawkę nienawiści i autentycznego rasizmu
- w wykonaniu wojsk izraelskich. Wobec
takiego stanu rzeczy, siły te próbują pozyskać zwolenników do walki
ze zwykłą, naturalną reakcją ludzi na dokonywaną przemoc. Jak do tej pory,
w sposób dość skuteczny zablokowano wszelką krytykę Izraela, korzystając z
retoryki "walki z antysemityzmem". Kiedy omawiasz przestępczość w
Izraelu, kiedy mówisz np. o tamtejszym przemycie narkotyków, gdy wskazujesz na
rasistowskie prawo obowiązujące w Izraelu, jesteś
nazwany
"antysemitą".
Nie liczą
się fakty,
bowiem obowiązuje zakaz
jakiejkolwiek krytyki Izraela i jego polityki, a zakaz krytyki automatycznie
przechodzi również na każdego
członka społeczności
żydowskiej.
Pomimo
tego, pomimo praktyczego zakazu otwartej krytyki, narasta bunt i naturalna niechęć
do tych, co kneblują usta. Teraz, aby zwiększyć efekt knebla, próbuje się
dokonać połączenia z siłami murzyńskimi i w ten sposób wykorzystać inny
"nietykalny" temat - temat identyfikacji rasowej. Połączenie dwóch
tematów tabu, czyli tematu żydowskiego i
zagadnienia rasy, staje się mieszanką z którą jeszcze trudniej będzie
o rzeczową otwartą debatę. Nieważne stają się fakty, iż współcześni członkowie
społeczności określającej się jako Żydzi mogą w ogóle nie być semitami,
nieważna jest jaskrawa nieprawdziwość
przesłania, iż "Antysemityzm jest dłuższym wyrazem zastępującym
określenie rasizm", gdyż żydowskość jest szerszym pojęciem wykraczającym
daleko poza określenie rasy (a nawet często rasy nie dotyczącym) – a liczy
się tylko efekt "zagłuszenia" przeciwnika.
Nie, nie chodzi o walkę z autentyczną chorobą (i przypomnijmy
- grzechem!) jaką może być prawdziwy antysemityzm zdefiniowany
jako bezwarunkowa nienawiść do przedstawiciela
rasy semickiej, chodzi
po
prostu o walkę z wszelką krytyką wszystkiego co żydowskie. Nie można np.
wskazywać na fakt, iż większość
środków masowego przekazu, włączając
w to gazety, wydawnictwa książkowe, stacje telewizyjne i
radiowe, producentów filmowych - a jest to niezaprzeczalny fakt - jest w
rękach rodzin żydowskich, co oczywiście rodzi określone skutki. Nie można mówić,
że świat finansowy zdominowany
jest przez rodziny
żydowskie.
Nie
wolno
wskazywać
na polityczne
lobby proizraelskie skutecznie
ulokowane w Stanach
Zjednoczonych, pomimo, iż sam b. premier Ariel
Sharon powiedział iż Ameryka jest w
naszych rękach. Nie wolno
oczywiście krytykować poczynań Izraela, który przez
kilkadziesiąt lat swego istnienia nie potrafił ułożyć sobie
pokojowych stosunków ze swymi sąsiadami i dokonuje ekspansji
terytorialnej, łamiąc przy tym podstawowe prawa człowieka, za co został kilkadziesiąt razy potępiony przez - zwykle
przymykające
oko
na drobne
incydenty
- Forum
ONZ. Nie, nie można o tym wszystkim mówić
bo otrzymuje
się automatycznie łatkę
"antysemity". Teraz, przy wykorzystaniu zakazanej tematyki stosunków
rasowych, dojdzie do tego łatka "rasisty". Paranoja połączyła się
z absurdem.
L. M. - Waszyngton DC
#
# #
"Przyjaciele Izraela"
żądają od Papieża odrzucenia "wszelkich śladów
antysemityzmu w sztuce i tradycji katolickiej"
Działająca we Włoszech organizacja
"Przyjaciele Izraela" wysłała list
do Papieża Benedykta XVI z żądaniem usunięcia ze wszystkich religijnych dzieł
sztuki oraz katolickiej tradycji i obrządków tych elementów, które "cały
czas zawierają ślady antysemityzmu".
Nieznana nikomu organizacja The Roman Association of Friends of Israel, będąca prawdopodobnie włoskim oddziałem międzynarodowej
żydowskiej organizacji lobbystycznej Association of Friends of Israel, która z kolei działa najprawdopodobniej w zasięgu potężnej
żydowskiej organizacji lobbystycznej „The American Israel Public Affairs Committee” (AIPAC), zażądała od Papieża "silnego i przejrzystego sygnału"
pokazującego, iż nie będzie on tolerował żadnych pozostałości
lub nawrotu w jakiejkolwiek formie, antysemityzmu
pod jakąkolwiek
postacią,
czy to
w sztuce religijnej czy w tradycjach
kościelnych. "Fakt, że tego rodzaju
[antysemicka] kultura
trwa i żyje w parafiach, jest dla nas bardzo niepokojące
i alarmujące" - piszą "Przyjaciele Izraela" w liście ujawnionym
w czwartek, 18 stycznia br. agencji Reuters.
Jako przykład podano stare dzieło sztuki XVI-wiecznego mistrza
Paolo Uccello przechowywane w kościele w Orvieto. Dzieło znane pod nazwą
Cud
Sprofanowanej Hostii pokazuje Żydówkę, która w XI w. wykradła z kościoła
w Trani Świętą Hostię, a gdy próbowała ją sprofanować, wydarzył się
cud: Hostia przemieniła się w prawdziwe ciało i krew i zaczęła
wypływać z niej. Za kradzież i profanację, Żydówkę powieszono, a
tradycja ta przypominana jest w kościele w Trani
każdego roku w okresie Wielkiego Tygodnia. "Fakt, że ten
malunek jest wystawiony w kościele jest tak obraźliwy" - skarży
się Anna Borioni, prezydent organizacji "Przyjaciele Izraela" - "że zdecydowaliśmy się napisać bezpośrednio
do Papieża, z pominięciem księży czy biskupów". Obraz mistrza
Uccello jest "symbolem tego, że zarzewie nietolerancji i nienawiści
tli się pod popiołami, co do których, po Holokauście, była nadzieja, że są
już definitywnie wygaszone. Tylko Papież
może coś zrobić, by zatrzymać tego rodzaju rzeczy od nieustannego
pojawiania się" - nawołuje Anna Borioni, która podaje się za katoliczkę.
KOMENTARZ BIBUŁY: Kościół katolicki tradycyjne
wznosił modlitwy o nawrócenie Żydów,
jednak po Soborze Watykańskim II, Żydzi
- odwieczni wrogowie Chrystusa i Jego Kościoła, ci którzy ani na jotę
nie zmienili się w przeciągu dwóch tysiącleci,
a wręcz przeciwnie: utwierdzili się w swej uporczywości
- mają się nagle
stać "naszymi
starszymi
braćmi w Wierze". W tym
też celu kolejni posoborowi papieże sprzeniewierzają
się Tradycji i Nauce Kościoła, organizując i tworząc klimat do różnego rodzaju międzyreligijnych spotkań,
z których wynika tylko jedno: erozji ulega katolicyzm, a w siłę wzrasta
pobiblijny judaizm. Ta obłędna droga ma swoje konsekwencje w postaci
destrukcji Kościoła i wspomaganiu Antychrysta.
Tak, Kościół zawsze nauczał,
ostrzegał i zabraniał rasowej nienawiści,
szczególnie w stosunku do żydów, jednak równocześnie zawsze rozróżniał
i podkreślał konieczność nienawiści do
grzechu. Ktokolwiek, w swej ślepocie duchowej, jednostkowo czy grupowo odrzuca Słowo Boże, odrzucając swoje
zbawienie i wpływając swoim zgubnym przykładem na innych, sam stawia się
obok i wyklucza się ze społeczności.
(bibula.com)
#
# #
Brytyjscy lekarzy wzywają do bojkotu Izraelskiego Stowarzyszenia
Medycznego
Grupa
ponad 130 lekarzy brytyjskich wezwała do bojkotu
Izraelskiego Stowarzyszenia Medycznego (Israel Medical
Association - IMA) i do wyrzucenia go ze Światowego Stowarzyszenia
Medycznego.
W liście opublikowanym w brytyjskim The Guardian,
podpisanym przez doktorów i profesorów, m.in. Derek Summerfield, Colin Green,
Ghada Karmi, David Halpin, Pauline Cutting, padają
najostrzejsze słowa potępienia pod adresem stowarzyszenia
izraelskiego, których członkowie "Odmówili zaprotestowania przeciwko przestępstwom wojennym", których
dopuszcza
się armia
izraelska. "Nieustanne naruszenia
etyki medycznej towarzyszą okupacji przez Izrael" - przypominają
lekarze brytyjscy. Izraelskie Siły Zbrojne "systematycznie
łamały konwencje genewskie gwarantujące osobom cywilnym
nieskrępowany dostęp do usług medycznych oraz łamały immunitet dla służb medycznych". Lekarze brytyjscy
wskazują również iż "Izrael zniszczył
spójność palestyńskiego systemu podstawowej opieki zdrowotnej."
"Osiemnaście palestyńskich organizacji medycznych
wezwało swoich kolegów lekarzy, pielęganiarek
i innych zawodów medycznej profesji na całym świecie, do rozpatrzenia
członkostwa izraelskiej organizacji IMA w strukturach międzynarodowej
społeczności medycznej. Wzywamy do bojkotu Izraelskiego Stowarzyszenia
Medycznego i do wyrzucenia go z Światowego Stowarzyszenia Medycznego. Mamy w
historii precendes w podobnej sprawie: wyrzucenie Medycznego Stowarzyszenia Południowej
Afryki w epoce apartheidu. Bojkot jest etycznym i moralnym obowiązkiem w czasie
gdy konwencjonalne metody zawodzą".
Lekarze brytyjscy są kolejną grupą która
dołączyła do wezwań o bojkot Izraela,
prowadzącego barbarzyńską politykę i stosującego
terrorystyczne metody.
Przedtem wezwał do tego samego m.in.
Związek Nauczycieli i największy brytyjski związek zawodowy
dziennikarzy.
(bibula.com)
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Krzysztof
Jasiński
POWSTRZYMAĆ ANTYPOLSKĄ OFENSYWĘ
Trwa zainicjowana w Stanach Zjednoczonych międzynarodowa kampania wsparcia dla Polski, w związku z wrogą
wobec naszego kraju rezolucją Parlamentu Europejskiego w sprawie tzw homofobii. Katolicki Instytut Praw Człowieka i
Rodziny
z USA zamierza
w czwartek
10.V.07 przekazać polskim
władzom petycję zaadresowaną do przewodniczącego Parlamentu
Europejskiego HansaGerta Pötteringa "Homoseksualne ręce precz od
Polski", pod którą podpisało się już dziesięć tysięcy osób z całego świata. Podczas kampanii na rzecz
przystąpienia Polski do Unii Europejskiej zapewniano nas,
że sprawy moralności i wychowania będą leżały w wyłącznej
kompetencji polskich władz. Dziś kolejne posunięcia wspólnotowych instytucji
dobitnie pokazują, że tylnymi drzwiami usiłuje
się narzucić nam zarówno permisywną moralność, jak i jedną wizję
europejskiej historii. Wsparcie dla Polski w obliczu coraz silniejszych
ataków ze strony instytucji europejskich przychodzi dziś zza oceanu.
Pod petycją wystosowaną przez amerykański Katolicki Instytut Praw Człowieka i Rodziny (CFHRI) podpisali się ludzie z całego
świata, ze Stanów Zjednoczonych, z Ameryki Łacińskiej, Afryki, Azji i
oczywiście z Europy. - Polska jest kluczowym
czynnikiem zmiany skrajnie liberalnego w sprawach obyczajowych kursu UE. To nie jest wewnętrzna sprawa Unii.
To szkodzi
tradycyjnemu
rozumieniu
ludzkiej
seksualności na całym świecie. Więc
pokazujemy, że macie przyjaciół na całym świecie - powiedział w rozmowie z
"Naszym Dziennikiem" Austin Ruse, prezes CFHRI.
- To stary trik lewicy: wmówić konserwatystom, że są izolowani. Dlatego
chcę wam powiedzieć - Polska nie jest izolowana i powinna pozostać silna w
tych sprawach – dodał Ruse. Zdaniem
europosła Konrada Szymańskiego (PiS) z frakcji Unia na Rzecz Europy
Narodów (UnrEN), inicjatywa CFHRI to kolejny
krok w mobilizowaniu sił które stoją na stanowisku
tradycyjnej moralności. To bardzo
ważne, ponieważ nasi oponenci
od dawna działają w ten sposób: przez
sieci organizacji pozarządowych. Natomiast po naszej stronie bardzo często
te działania ograniczają się do perspektywy narodowej, co jest błędem,
ponieważ dziś decyzje w tych sprawach są podejmowane nie tylko na poziomie europejskim,
ale także w ONZ - zauważa Szymański. Eurodeputowany
Bogusław Rogalski (UnrEN) wskazuje, że PE jest obecnie zakładnikiem lobby homoseksualnego. - Gdy wskaże ono choćby
cień podejrzenia, rozpoczyna się polowanie na czarownice, czyli na
takie państwa jak Polska – stwierdza Rogalski. W ostatnich tygodniach nasz
kraj stał się obiektem zmasowanej międzynarodowej
kampanii skierowanej przeciw fundamentalnym dla zdrowego społeczeństwa wartościom.
Rezolucja PE w sprawie homofobii, wyroki Trybunału w Strasburgu w sprawie
Alicji Tysiąc i zakazu parady równości ulicami Warszawy - to najważniejsze
jej przejawy. Zaledwie w sobotę Konferencja Ministrów Edukacji Rady Europy próbowała
przeforsować zgodę krajów członkowskich na stworzenie jednego wspólnego
podręcznika historii w którym
brakuje m.in. informacji, że II wojna światowa rozpoczęła się agresją
Niemiec na Polskę. Na takie rozwiązanie nie zgodziła się Polska.
Polska nie poparła deklaracji Konferencji, gdzie
m.in. zaleca się prowadzenie edukacji w duchu tzw. multikulturalizmu [wszystkie propozycje
kulturowocywilizacyjne są tak samo
dobre], jak i redukowania religii do nieistotnego zjawiska społecznego. - Nie
możemy zgodzić się na rozszerzanie działań Rady Europy na tematy, które do
tej pory były wewnętrzną sprawą krajów należących do niej. Nie możemy się
zgodzić na mieszanie się w sprawy nauczania historii
i religii - stwierdził obecny na sesji minister edukacji narodowej Roman
Giertych. Jego zdaniem, jeśli zgodzimy się na wizję historii, jaka została przedstawiona w tym podręczniku,
to konsekwencje tego możemy ponosić przez wiele lat.
Jak widać, petycja amerykańskiego instytutu
pojawia się w chwili, kiedy Polska staje się
obiektem natarczywych prób ograniczania
naszej suwerenności
w obszarze wychowania i
moralności. - Europoseł z Polski bardzo dziękuje za to, że w USA
doczekaliśmy się też wsparcia działań, które w przyszłości
zabezpieczą nasze rodziny, dzieci przed nachalnym promowaniem homoseksualizmu w
szkołach - wskazuje poseł Bogusław Rogalski. Poseł Konrad Szymański sądzi,
że nawet lepiej się stało, iż homoseksualne lobby podjęło swe
działania przeciw Polsce już teraz. - Ta rezolucja pokazuje, co mogłoby się
stać, gdyby UE poszerzyła swoje kompetencje w tych delikatnych dziedzinach
obyczajowych. To najsilniejszy argument w ręku tych, którzy się
sprzeciwiają poszerzeniu kompetencji UE - dodaje poseł.
Wszystkie wysiłki europejskiej lewicy (europejskiego żydostwa,
jest to bliższe prawdy - PRP) noszą znamiona swoistej "świętej
wojny", która polega na tym, że tam, gdzie funkcjonują zasady "oświecone",
sytuacja ma nie ulegać zmianie (lub być utrwalana), zaś społeczności wyznające
tradycyjne zasady muszą się zgadzać na narzucane z zewnątrz
"postępowe standardy". (...)
Nasz Dziennik
(7 maja 2007)
------------------------------------------------------------------------------------------------
Cezary Rozwadowski 8 maja 2007
KOALICJA W
CIENIU BLIDY
Właśnie
„stuknął roczek” trwania koalicji
PiS-Samoobrona-LPR. Koalicja ma się dobrze, można powiedzieć iż
„dotarła się” i nie zgrzyta tak jak na początku; wroga
opozycja, jak zwykle szczeka i pluje
emanując ze swych cuchnących trzewi ustami różnych
Olejniczaków, Tusków, Kaliszów czy Niesiołowskich, lawę ogólnikowych
epitetów a raczej wyzwisk. Coraz bardziej widać że ani PO ani SLD w zasadzie nie może
‘ugryźć’ koalicji rządzącej mimo koncentrycznych
ataków.
Niczego nie wskórała odmowa złożenia oświadczenia lustracyjnego przez Geremka a także
Mazowieckiego, jak też pożądana wielce jego rezygnacja z członkostwa w
kapitule Orderu Orła Białego. W ramach protestu wobec lustracji,
zamierza zrezygnować z tego członkostwa także obrzezany „Polak” - Bartoszewski. Co prawda w tej kapitule
pozostał tylko A. Gwiazda, który w odpływie
potencjału intelektualnego poparł
ekologów GW w Dolinie Rospudy. Być może, że obecny Prezydent uzupełni skład
kapituły Polakami a nie Żydami – czas najwyższy!.
Nie rzucił
rządu polskiego na kolana
wyrok Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, zarzucający
Polsce dyskryminację pederastów. Nagłośniona przez media odmowa podpisania przez min
Giertycha deklaracji końcowej
22 Sesji Stałej
Konferencji Ministrów Edukacji Rady Europy. A rząd PiS-SamoobronaLPR, trwa jakby nigdy nic.
Szczególnie ta ostatnia informacja jest warta skomentowania.
Chodzi o wspólny dla Europy podręcznik
historii czyli napisanie historii na nowo, pod
dyktando żydoliberałów i masonów. Jak
wiadomo każdy naród kreował swoją historię sam i tylko on może ją opisać.
Tym bardziej że najczęściej historia każdego, rodziła się w
opozycji do sąsiednich narodów. A teraz
ci najbardziej winni tragicznych losów całych państw
i narodów, czynią „podchody” abyśmy pozwolili
napisać naszą historię, ręką byłych wrogów czyli w praktyce abyśmy my
Polacy zapomnieli o swej historii. Znów choć krótkotrwały ale głośny
wrzask podnieśli „eurojełopy” i żydowskie popłuczyny.
A koalicja rządząca - trwa. I mimo że osobiście
nie widzę rzucających
się w oczy sukcesów ale kilka ich jest. Jednak
te właśnie sukcesiki, choć cząstkowe, każą mi życzyć tej koalicji „trzech”, dalszego trwania. Nawet wplątywanie
się w awanturę wojenną amerykańskich
syjonistów, mogę jakoś przeboleć. Gdyby rządziła PO czy
SLD, byłoby to samo (to przecież oni wysłali nasze WP do Iraku). Muszę przeboleć i partaczenie poszczególnych, niezbędnych
dla Polski przedsięwzięć, rozpoczynanie ważnych działań z orkiestrą a kończenie
po cichu w połowie „rozbabranych”. Muszę „póki
co” przeboleć „oskubywanie” najsłabszych
ekonomicznie warstw społeczeństwa na rzecz budżetu czyli na rzecz luksusu rządzenia (ale
to pewnie skończy się wyborczym krachem, wyborców
pozyskać trudno ale stracić bezpowrotnie - łatwo).
Najbardziej jednak doskwiera mi niesolidność
„koalicyjnej trójki”, szczególnie niesolidność
PiS. Niedotrzymywanie terminów, niepunktualność zapowiadanych na cały świat
przedsięwzięć
- sygnalizują to co następuje później. Niechlujność i nieprecyzyjność rządowych
projektów ustaw, wymuszające robione
„na kolanie” nowelizacje, które i tak niczego na lepsze nie zmieniają. Ot
chociażby nie poparty sankcjami, obowiązek stawiania się oraz zeznawania,
przed sejmową komisją śledczą. A Oleksy odmówił i co? I nic, czeka
go kara porządkowa, pewnie ze sto złotych. I to właśnie
nazywa się
„bezchołowie” czyli nikt nic
nie musi. Gdyby Oleksego
zamiast
prosić, przyprowadzono przed oblicze komisji „z nosem przy podłodze”, reszta świadków stawiała by się na
wezwanie 15 min przed przesłuchaniem. Mój Brat mawiał: „lepszy bity niż
proszony”. Trudno odmówić mu racji.
Teraz PiS, bierze się za „deubekizację” czyli
odebranie przywilejów byłym kadrowym pracownikom Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej PRL. Treść propozycji
nie jest jeszcze publicznie znana ale boję się że znów
coś zostanie
„niedorobione” i skończy się na wielkim strachu UB-ków. Już
dziś lider SLD, Olejniczak zapowiada odwet za deubekizację. Pewnie wypróbowanym
zwyczajem „żydokomuchów”, kto nie będzie
należał do SLD nie dostanie pracy
[jak za PRL]. A może by tak koalicja rządząca już wzięła
odwet za zapowiadany odwet na koalicji? A nawet jeśli uda się odzyskać pieniądze z wysokich emerytur byłych UBków, to i tak nie zasilą
one funduszy emerytalnych a pójdą zapewne do budżetu i zostaną wydane na kancelarię Prezydenta albo na prowadzenie biur poselskich
(czego domaga się A. Lepper).
To znów minister kultury - Ujazdowski, proponuje likwidację pomników (symboli) zniewolenia przez ZSRR. To też niezbyt podoba się niektórym
[mnie też]. Kamienie są świadkami historii, nawet tej
przykrej dla nas i nie można
rozwalać wszystkiego,
co naszemu pokoleniu się nie podoba. Świat
nie przestanie istnieć
gdy nasze pokolenie wymrze, i nie chciałbym aby potomni oceniali nas jak
niszczycieli Biblioteki Aleksandryjskiej.
Może by tak obok pomników naszego upokorzenia, stawiać
pomniki naszej chwały (jeśli mamy czym chwalić się)
a później wycieczkom szkolnym pokazywać i jedne i drugie z odpowiednim
komentarzem. Obawiam się aby z tego nie wyszła
znów jakaś „szopa”. Jeśli mamy wywalać na śmieci pomniki
naszego upokorzenia
to dlaczegóżby nie zrównać z ziemią Cytadeli Warszawskiej, carskiej cerkwi obok pomnika „Czterech śpiących”, Huty im Lenina czy KL
Auschwitz. A jeszcze mogę podpowiedzieć Urbańskiemu, że w pewnej miejscowości
stoją obeliski ku czci żołnierzy z I wojny światowej
i rosyjskich i niemieckich.
Ale wszystko to dzieje się w cieniu rozdmuchanego
przez wrogą
opozycję i jej media do problemu nr 1 samobójczej śmierci Barbary Blidy, byłej posłanki SLD i byłej
minister budownictwa. Akt ten
stał się sygnałem do ataku na dokonującej zatrzymania B. Blidy - Agencji
Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), min. Wassermana, min. Ziobrę i całego rządu.
Zażądano nawet z powodu tego samobójstwa, powołania nadzwyczajnej sejmowej
komisji śledczej jakby to miało jakieś znaczenie dla kraju.
Nie wdając się w mniej lub bardziej przekonywujące
argumenty obrony funkcjonariuszy państwa,
należy przytoczyć kilka faktów związanych ze śmiercią B. Blidy.
Fakt
1. Zatrzymanie B. Blidy o godzinie 6 rano odbywało się równocześnie z kilkunastoma innymi zatrzymaniami
osób zamieszanych w „aferę węglową” (dla uniemożliwienia komunikacji między
zatrzymanymi).
Fakt
2. Prokuratura zamierzała denatce postawić zarzuty wręczania łapówek (pośrednictwo w ich wręczaniu)
oraz przyjęcia łapówki w wysokości ok. 500 tys zł.
Fakt
3. W momencie zatrzymania, denatka
poprosiła o możliwość skorzystania z łazienki po wejściu do której zraniła się śmiertelnie z własnej broni (ekspertyza śladów prochu, wykluczyła udział w tym czynie osób trzecich).
Fakt
4. Nie jest znane miejsce
przechowywania broni oraz przyczynę że była ona załadowana i odbezpieczona. Ładowanie broni (charakterystyczny trzask) nie mógłby
ujść uwagi
funkcjonariuszce ABW, towarzyszącej denatce przez uchylone drzwi.
Fakt
5. Strzału nie słyszeli
funkcjonariusze ABW, dokonujący przeszukania (poszukiwane dokumenty
odnaleziono tego samego dnia po południu), słyszał go natomiast mający problemy ze słuchem, mąż denatki.
Fakt 6. W wywiadzie dla Rzeczpospolitej mąż B. Blidy, przyznał
że groziła ona samobójstwem „jeśli po nią przyjdą”. Przyszli, ale mąż
ani tego nikomu nie powiedział ani nie zapobiegł wejściu denatki do łazienki.
Fakt 7.
Nim upłynęła doba od śmierci B.
Blidy, jej mąż ustami swego pełnomocnika mec Leszka Piotrowskiego,
zapowiedział żądania od ABW
wielomilionowego odszkodowania za samobójstwo jego żony (to dopiero tupet).
Fakt
8. Mec Piotrowski znów zapowiada zaskarżenie do sądu prokuratury która rzekomo nie udostępnia mu
żądanych dokumentów. Mecenas daje tym
samym do zrozumienia że jest stroną
w sprawie. Jest bowiem oczywistym że swoją wiedzą o niejawnych informacjach
podzieli się z kim trzeba i wykorzysta dla ukrycia prawdy, sam nie informując
nikogo co zamierza.
Wniosek
1. Człowiek który nie ma nic na
sumieniu nie popełnia samobójstwa z powodu fałszywego oskarżenia.
Wniosek
2. Mąż denatki był zainteresowany
spełnieniem groźby samobójczej
przez B. Blidę i nie usiłował temu zapobiec.
Wniosek
3. Samobójstwu mafiozy, nie zapobiegłoby ani FBI ani KGB.
Wniosek
4. Samobójstwo B. Blidy jest „na
rękę” mocodawcom i „żołnierzom” mafii węglowej. Już siedzi b.
SLD-owski minister Szarawarski.
A koalicja mimo ataków wrogiej opozycji oraz
widocznych potknięć i lekceważenia wyborców, jakoś trwa.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
W zamieszczonym poniżej artykule ks. profesora Czesława
Bartnika - ze względu na obszerny materiał i ograniczoną pojemność
biuletynu - redakcja dokonała skrótów.
POLSKA REFLEKSJA WIELKOPIĄTKOWA
CZĘŚĆ
II (ostatnia)
Nie
rozumiemy, dlaczego tuż po brutalnej nagonce na duchowieństwo rozwija się coraz szerzej nagonka na świat lekarski.
Podli ludzie zaczynają wykorzystywać jakieś błędy w prawie i w
praktyce służby zdrowia. Nagle ożyła obsesja na
punkcie nie tylko łapówek przyjmowanych przez lekarzy, ale i atakowanie
ich rzekomej niekompetencji zawodowej lub błędów.
Jeśli lekarz nie chce zrobić operacji bez łapówki,
to jest przestępstwo. Ale zdarzają się często zwykli szantażyści i ludzie
"szurnięci", jakich jest w dzisiejszej cywilizacji coraz więcej.
Zdarzają się idioci, którzy uważają, że danie
kwiatów lekarzowi po udanej operacji to łapówka, a cóż dopiero mówić
o koniaku. Nawet gdy zdarzają się inne podarunki,
to nie można zakuwać lekarza publicznie w kajdanki bo to jest również
przestępstwo
władzy
wobec
społeczeństwa.
Lekarze przestają robić operacje lub w ogóle leczyć. Coraz więcej ich
ucieka za granicę. A szpitale pustoszeją. Coraz
więcej ludzi nieleczonych umiera. Jak tak może być? Czy
władze nie wiedzą, co to jest szantaż dla zysku, nieraz ogromnego?
Szkoda, że nie pytają o doświadczenie nas, księży,
którzy bywamy często bez winy szantażowani przez jakąś idiotkę.
Wystarczy, że się ksiądz do niej uśmiechnął lub przy "Pan z
wami" popatrzył w jej stronę, i już "molestuje". Za dużo jest
wśród decydentów ludzi młodych, bez doświadczenia, a przekonanych, że są
wszystkowiedzący. Nasze społeczeństwo
rujnowane przez amoralny komunizm i teraz przez nihilistyczny liberalizm,
robi się coraz bardziej zwilczałe i pieniackie. Wystarczy popatrzeć na SLD i
PO. Sama nienawiść oraz żądza władzy i pieniędzy. A w Europejskim
Trybunale Praw Człowieka leży już prawie 2 tysiące spraw z powództwa
Polaków w sumie na 6 miliardów złotych, które
zapłaci Polska. Liberalizm odbiera zmysł moralny. Ja myślę, że np.
taki pan Jan Kulczyk, gdyby był hospitalizowany - daj mu, Boże, sto lat
zdrowia! - to powinien dać 100 tys. zł na szpital i na personel.
Ponadto władze państwowe nie mogą wystawiać całego
naszego życia prywatnego i publicznego na żer dziennikarzy, którzy zarobkują
na ludzkim nieszczęściu i na sensacjach bez dowodu, we wszystkim wydają
wyroki, nieodwołalne i nieomylne. Tak nie może
być. Robi się dżungla. Tak dłużej nie można żyć w Polsce. Robi się
jeden wspólny łagier, gdzie dziennikarze, często nieobiektywni, są strażnikami
i dozorcami. Praktyka rządów dziennikarskich przyszła do nas z niskiej
subkultury amerykańskiej. Naszą tradycją są rozwaga, mądrość, życzliwość
i prawda. W najgorszej sytuacji są u nas katolicy, poza Medium Toruńskim, mocno
zwalczanym przez różne męty, nie mamy mediów ogólnopolskich i mocnych. My
nie pozwolilibyśmy na stwarzanie atmosfery
szczucia, zastraszania, mordowania medialnego, szerzenia nienawiści i
niszczenia duchowego Polski. Rzeczywiście, może być coś z prawdy w tym, że
inżynierowie nowej Europy chcą sprowadzić liczebność Polaków tylko do 16
milionów. Chyba i służba zdrowia idzie po tej linii. W każdym razie musi
przyjść silna, porządkująca ingerencja władzy, gdyż dziś cała sytuacja
niezadowolenia idzie na konto
panów Kaczyńskich oraz PiS, no i częściowo na całą koalicję.
A my postawiliśmy na ten rząd i na tę koalicję jako wyjątkową szansę
dla Polski.
Wydaje się, że władze na wszystkich szczeblach nie mają
kadr. Dzieje się tak zwłaszcza na szczeblu centralnym. Wszyscy wszystkiego się dopiero uczą. W niektórych sprawach nie
są wykorzystywani wybitni uczeni, profesorowie i eksperci katoliccy (zdanie T.
Gerstenkorna, A. de Latoura, J.R. Nowaka). Bierze się często ludzi
przypadkowych lub tylko znajomych. Wprawdzie typowi profesorowie bywają nieżyciowi,
wąskoaspektowi, szkoda im czasu na praktykę, ale ogólnie są mądrzy,
etyczni i logiczni. Nie można zaś patrzeć na tak wielu nieudaczników lub
oszołomów występujących w telewizji. Telewizja lubi takich brać, bo oni
normalnego człowieka drażnią i jest atrakcja. Biorą takich dyżurnych
co to na wszystkim się znają i wszystko wiedzą nieomylnie. I tacy wywodzą się
zwykle z tradycji marksistowskich, a dziś liberalnych. Obawiam się, że
i ośrodek prezydencki, i rządowy nie nawiązują kontaktów z uczonymi katolickimi,
naprawdę biegłymi w naukach społecznych, prawnych, politycznych i
gospodarczych.
Zorientowałem się w tej chwili, że na Wielkanoc nie mówiłem
o rzeczach pozytywnych. Ale miało to być rozmyślanie wielkopiątkowe
o grzechach i ich odkupieniu. Zresztą, gdy się wydobędziemy z większego
zła, wtedy dopiero Polska naprawdę zmartwychwstanie.
Ksiądz prof. Czesław
Bartnik Nasz Dziennik, 7 kwietnia 2007
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Cezary Rozwadowski – 29
kwietnia 2007
DEMOKRACJA - ALE JAKA?
Słowo „demokracja” zawiera w sobie pozytywne
skojarzenia - upchnięte przez lata propagandy w nas jak w worku. Wiadomo
że demokracja
to „władza ludu” a lud
rządząc sam
sobie
krzywdy nie wyrządzi, tak rozumuje
lud i wyrządza
sobie krzywdę bo demokracja, jeśli
nie jest wypełniona demokratyczną treścią
jest tylko
pustym sloganem.
Niestety wszystkie
siły współczesnych demokracji,
wykorzystywane są nie
w celu służby „ludowi” a w celu utwierdzenia „ludu”, jakoby samo
słowo „demokracja” rozwiązywało wszystkie jego problemy.
„Demokracja” - hasło, które jako zwykłe narzędzie, podniesiono
do rangi bóstwa. Dzisiejsi „obrońcy demokracji” są gotowi uśmiercić każdego, kto odważy się nie stosować zasad
ich zdegenerowanej demokracji. A z demokracją jest jak
z istotą ludzką, może być biały lub czarny, zły lub dobry, życzliwy
lub wrogi, prawdomówny lub łgarz, uczciwy lub oszust. Nie pytajmy więc czy
ktoś jest istotą ludzką, którą mamy obowiązek tolerować, pytajmy jaką
jest istotą. I dokładnie jest tak samo z demokracją, nie pytajmy czy jest to demokracja,
pytajmy jaka to demokracja, której odcieni jest mnóstwo a w tym i te które
są pustym dźwiękiem (jak np. demokracja ludowa).
Ludzkość ma
do czynienia z demokracją już 2,5 tysiąca lat a w tym czasie
przewinęło się przez „ziemski padół” tysiące
a może i setki tysięcy różnych tęgich głów, lecz żaden z nich nie
spisał reguł demokracji. Dlaczego? No bo nie miał kto
tego zrobić, lud nie mógł tego zrobić bo nie miał czasu, zajęty
staraniem o utrzymanie się przy życiu, natomiast rządzący
„demokraci”, nie byli zainteresowani formułowaniem zasad, które musieliby
respektować. I tak zostało do dziś, demokracja
oznacza amatorszczyznę, prowizorkę, improwizację „robioną” przez
tych których ona do władzy wyniosła a którzy zasady demokracji ustalają na
kolanie dla doraźnych potrzeb.
Gdy patrzę na nasz system polityczny który umownie
nazywa się demokracją, wydaje mi się, że
po to by spełniał on kryteria
demokracji, należałoby sporo zmienić (co oczywiście wymaga rewolucji
ale bez gwarancji że ona to zmieni). Dla
zmian pozostaje droga wymuszania na elitach politycznych, pod groźbą klęski
wyborczej, cząstkowych zmian w stronę demokracji, przy oczywistym ich wściekłym
oporze.
Gdybym był Harry Poterem, przy pomocy
czarodziejskiej sztuczki, natychmiast
we wszystkich sitwokracjach, dokonałbym
radykalnych zmian najpierw w społeczeństwach, aby zaczęli widzieć sprawy
publiczne takimi jakie one są a nie jakie im wmawiają tym zainteresowani. W
drugim etapie oświeciłbym wszystkich matołów, ze społecznych dołów, że ich
los osobisty
zależy głównie od stanu
spraw
publicznych, aby nie grzeszyli więcej
mówiąc „...a
mnie to wszystko jedno kto rządzi ...”.
W trzecim etapie, nocą z soboty na niedzielę (to najlepszy czas na zmiany,
kiedy „narodek śpi pijany”), naniósłbym
następujące zmiany we wszystkich egzemplarzach aktów normatywnych:
- Wykreśliłbym wszystkie wzmianki o krajowych listach wyborczych. Cóż to
za demokracja gdy wyborcy głosują a wyborów
dokonują szajki partyjne, umieszczając na listach zwycięzców osoby które
nigdy w bezpośrednim głosowaniu mandatu nie uzyskałyby. Wmawiane wyborcom
bajki o rozdrobnieniu Sejmu,
uniemożliwiającym rządzenie jest problemem
rządzących a nie wyborców, po to są wybierani aby umieli rządzić.
Za to, polepszyłaby się reprezentatywność władzy ustawodawczej;
- Wykreśliłbym wszelkie ślady o innych metodach
przeliczania głosów wyborczych na mandaty (d’Hondta, Sainte - Lague’a),
preferujące w mniejszym lub większym stopniu kliki partyjne. Wprowadziłbym
obowiązek przeliczania głosów na mandaty w sposób bezpośredni - mandaty
uzyskiwaliby kandydaci, którzy otrzymali
największą ilość głosów. Później dopiero, przyznawaliby się oni
do przynależności partyjnej;
- Uwolniłbym ordynacje wyborcze od potrzeby sztucznego
ustalania „progów wyborczych” (które straciłyby rację bytu),
stanowiących idealny materiał do manipulowania demokracją;
- Zapisałbym wymóg, dopuszczenie kandydatów do
startu w wyborach pod
warunkiem pełnego ujawnienia i upublicznienia wszystkich danych o sobie,
w tym o jego stanie rodzinnym, narodowości, wyznaniu, poglądach w sprawach moralności,
i poglądów politycznych i posiadanym majątku;
- Zapisałbym także wymóg, dopuszczenie kandydatów
do startu w wyborach, pod warunkiem pełnego
ujawnienia i upublicznienia zaświadczenia o poczytalności, wyniku testu
IQ* i ogólnego stanu zdrowia (kierowca który
może zabić 1-2 osoby, musi przejść
badania a polityk, który może uśmiercić tysiące, jest zwolniony od
tego);
- Umieściłbym w konstytucjach zapis o
obligatoryjnym rozpisywaniu ogólnokrajowego referendum na wniosek 100
tysięcy obywateli lub 100 parlamentarzystów,
uchwały Sejmu, Senatu lub na wniosek Prezydenta. A wnioskodawcy przyznałbym
prawo sformułowania pytania referendalnego. Referenda mogłyby zawierać
pytania innych wnioskodawców i mogłyby odbywać się dwa razy w roku. Przy oszczędnościowym
trybie przeprowadzenia, koszty referendów byłyby mniejsze niż koszty
nieodpowiedzialnych polityków;
- Decyzje
w sprawie dysponowania
majątkiem narodowym, zawierania sojuszy wojskowych i
politycznych, ingerencji w sprawy wewnętrzne innych państw, wstępowania w stan wojny
itp. decyzje skutkujące przyszłościowo poza czas kadencji, przypisałbym
obligatoryjnie Narodowi do rozstrzygnięcia w referendach;
- Wykreśliłbym zapisy dające przywileje jednym
obywatelom odmawiające ich innym, takich jak immunitety
parlamentarzystów (z wyjątkiem, zapewnienia ochrony z tytułu słów
wypowiedzianych w parlamencie), immunitety sędziów i prokuratorów. Pojęcie
samochodu służbowego, telefonu służbowego, diet, prawa korzystania ze
specjalnej opieki zdrowotnej, ośrodków
wypoczynkowych,
podróży zagranicznych z funduszów organów państwa i innych. Oczywiście wyjątek
stanowiłyby np. pojazdy jako narzędzie wykonywania obowiązków jak w
policji i wojsku. Poseł może jeździć własnym pojazdem lub publicznymi środkami
lokomocji.
- Zlikwidowałbym formację ochrony rządu
(u nas BOR) zaś
ochronę osobistą, na zlecenie sądu realizowałaby policja. Rządzący
winni tak sprawować swą funkcję aby nie bać się rządzonych i mieć
taką ochronę jaką zapewniają wszystkim
obywatelom. W konstytucjach umieściłbym zapis o obligatoryjnym godzinnym
spacerze prezydenta, premiera i ministrów, pieszo bez żadnej ochrony
raz w roku przez centrum stolicy, po trasie liczącej minimum 4 km;
- Zapisałbym możliwość odwołania w ogólnokrajowym
referendum
prezydenta,
premiera,
ministrów,
sędziów trybunałów,
RPO, prezesa NBP oraz
każdego
funkcjonariusza
władz
centralnych a w referendach terenowych
funkcjonariuszy terenowych, tak mianowanych jak i z wyboru;
- Zapewniłbym wszystkim obywatelom wolność słowa
ale i surowe sankcje w trybie przyspieszonym
za jej nadużycie (głoszenie
nieprawdy). Sankcje obejmowałyby tak autorów kłamstwa, jak i
publikatora, który takie kłamstwo rozpowszechnia;
- Koncesję na działalność medialną zapewniłbym tylko tym
środkom masowego przekazu, które zobowiążą się do przekazywania
informacji prawdziwych, zapewnią, że nie będą szkalowały
Polski, narodu polskiego i nie będą godziły w jego interesy a także
zobowiążą się do uwidoczniania w swych czołówkach rzeczywistego właściciela
medium.
- Zapisałbym w konstytucjach bezpośrednią
odpowiedzialność państwa za zdrowie i życie
obywateli, zaopatrzenie emerytalno-rentowe oraz ich kształcenie, bez możliwości
scedowania tego obowiązku na inne podmioty;
- W miejsce Rzecznika Interesu Publicznego, ustanowiłbym instytucję -
Rzecznika Obywateli Poszkodowanych i Skrzywdzonych w Rzeczypospolitej.
Instytucji tej poza tropieniem skarg
konstytucyjnych, przypisałbym przyjmowanie skarg
obywateli oraz instrumenty prawne do naprawy szkód i krzywd
spowodowanych nie tylko przez organa państwa ale też przez inne osoby prawne;
- Wpisałbym jako jedną z racji istnienia państwa
jego bezpośrednią odpowiedzialność za obronność, porządek
publiczny i bezpieczeństwo obywateli
i ich mienia, bez możliwości scedowania tych obowiązków na inne podmioty;
- Umieściłbym w kodeksach karnym i wykroczeń
sankcje,
będące tamą do traktowania przez obywateli swobód demokratycznych jako
przyzwolenie na swawolę i samowolę;
- Zobowiązałbym organy państwa do informowania obywateli polskich o
zamiarze ich inwigilowania lub podsłuchiwania;
- Wykreśliłbym
z kodeksów instytucje przedawnienia przestępstw (przestępstwo
pozostaje przestępstwem jeśli nawet pokrzywdzeni nie żyją)
i uchylenia aresztu za kaucją (czyli podziału obywateli na „równych i równiejszych”);
- Usunąłbym z kodeksów kategorię tajemnicy
handlowej, będącej parawanem dla nadużyć i oszustw;
- Zakazałbym pod wysoką karą uprawiania lobbingu
(czyli legalizacji poplecznictwa, korupcji uprzywilejowania
bogatych prawem podporządkowywania sobie prawa kosztem większości;
- Rozszerzyłbym uprawnienia Najwyższej Izby
Kontroli do sprawdzania
wszystkich podmiotów na obszarze kraju, bez względu na tytuł własności;
- Określiłbym górną granicę bogacenia się, które
jest najprostszą drogą do prywatyzacji demokracji czyli jej unicestwienia.
Nadmiar pieniądza jest źródłem władzy a chęć posiadania ich nadmiaru
demoralizuje.
- Określiłbym precyzyjnie obowiązki i uprawnienia
opozycji.
- Dokonałbym jeszcze kilkudziesięciu, a nawet i kilkuset zmian
typu „likwidacja odpraw pieniężnych dla funkcjonariuszy wyboru, itp.
Oczywiście nie
roszczę sobie prawa do tych wymienionych zmian, albo traktowania powyższego
katalogu, jako prawdy objawionej. Pełną listę niezbędnych zmian, może jedynie dać suma pomysłów na demokrację wszystkich demokratycznie
rządzonych w przeciwieństwie do „demokratycznie rządzących”, którzy by
to „spaprali” po swojemu. A może znajdzie się jakiś „niepospolitak” wśród
„pospolitaków”, który spisze na kamiennych tablicach (chodzi o analogię
do trwałości zapisu Dekalogu), „katechizm demokracji”.
Oj dzisiejszym demokratom, zadających ludziom śmierć „w
imię demokracji”, byłoby łyso gdyby jakiś uznany autorytet „z
ludu”, obnażył ich „czyny i rozmowy” jako antydemokratyczne.
*-IQ współczynnik inteligencji
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Prof. Jerzy R. Nowak
POLSKA
A UNIA EUROPEJSKA
CZĘŚĆ I
Problem
stosunków z Unią Europejską staje się coraz bardziej kluczowy dla przyszłości
Polski. Stąd tak ważne jest spoglądanie na nie w sposób obiektywny i rzeczowy,
bez propagandowych upiększeń którymi częstuje nas przeważająca większość
mediów. A ostatnie propozycje UE w sprawie
bezpośrednich dopłat dla rolników wyraźnie pokazały jak Unia chce realizować
swoje interesy wobec krajów kandydujących. Jest to prawdziwie alarmowy
sygnał dla Polaków, ażeby wreszcie przestali żyć iluzjami na temat
rzekomego unijnego eldorado. A także, aby
zaczęli postrzegać stosunki z Unią według jedynego uzasadnionego
kryterium - rachunku zysków i strat. Tak jak
to robią Czesi, Węgrzy i Słowacy.
Aby ułatwić przyszłe dyskusje wokół jakże trudnych
dylematów dotyczących stosunków Polski i UE proponuję uważne
przeanalizowanie postawionych przeze mnie 21 pytań pod adresem bezkrytycznych euroentuzjastów. Daję w tym kontekście
również 21 moich odpowiedzi z nadzieją, że mogą one się przysłużyć do
sprowokowania dalszych dyskusji na ten
temat. I to zarówno na łamach "Naszego Dziennika", jak i na różnych
innych forach dyskusji wokół UE. Stawiając
te pytania i odpowiedzi, nie ukrywam swego zaniepokojenia
dotychczasowym stanem naszych negocjacji z UE. Obawiam się bowiem, że w tym kontekście aż nadto prawdziwe jest
stwierdzenie Jerzego Kropiwnickiego, b. min. rządu Buzka. Już parę lat
temu w jednym z wywiadów na temat stosunków
Polski
z Unią
Europejską
powiedział:
Znaleźliśmy się
w takiej sytuacji jak łatwowierna dziewczyna w przedwojennych
romansach, która, dając przed ślubem to co powinna dać po ślubie, straciła
zainteresowanie partnera. Prezentowane
w moim tekście dane faktograficzne świadomie oparłem w głównej mierze na
informacjach podawanych w książkach
polskich autorów prounijnych w tekstach zachodnich
ekonomistów, publikacjach Gazety
Wyborczej, Rzeczpospolitej czy
Trybuny. Utrudni to próby podważania
wynikających z nich szokujących wniosków poprzez dezawuowanie ich jako
rzekomo tendencyjnych uogólnień prawicowych
eurosceptyków.
Warto w publicznych
debatach
przytoczyć prounijnym panegirystom bardzo niewygodne dla nich dane,
zamieszczane w najbliższych im ideowo mediach.
1. Czy prawdą jest że w ciągu kilkunastu lat po 1989
r. biedna Polska faktycznie "obdarowała"
kraje Unii Europejskiej
jednostronnymi
korzyściami
w sferze
gospodarczej?
- Zrobiliśmy to na wiele sposobów. Przede wszystkim
poprzez
oszukańczą "prywatyzację” ze
szkodą dla
Polski, tj. sprzedaż za bezcen
zagranicznym biznesmenom jakże wielu cennych polskich przedsiębiorstw. Nie słuchano
ostrzeżeń wybitnych zagranicznych ekonomistów,
wypowiadanych już na początku tego tak fatalnego dla Polski procederu.
Przypomnę, że jeden z najwybitniejszych ekonomistów amerykańskich John Kenneth Galbraith już w 1991 r. ostrzegał
na łamach wrocławskiej ‘Odry’
[nr 2 z 1991 r.] przed
wyprzedażą przemysłu w ręce zagraniczne, mówiąc: "Jestem za
inwestycjami zagranicznymi. Ale niedawno spotkałem
kogoś, kto właśnie wrócił z Polski i kto ma nadzieję, że w ciągu
4-5 lat znaczna część przemysłu polskiego zostanie
przejęta przez Niemców i Amerykanów [czytaj, Żydów z Niemiec i USA -
PRP]. Uważam to za nadzwyczaj głupie. Polski
przemysł musi być własnością Polaków i być zarządzany przez Polaków". Galbraith krytycznie oceniał również
naiwną wiarę w Polsce w różnych, masowo
odwiedzających nasz kraj, doradców z
Zachodu, twierdząc, że "tacy doradcy potrafiliby
doprowadzić do bankructwa nawet Stany Zjednoczone". Podobne ostrzeżenia
przed wyprzedażą przedsiębiorstw polskich
w ręce zagraniczne wypowiadał
laureat Nagrody
Nobla w dziedzinie ekonomii prof. Milton Friedman w wywiadzie
dla miesięcznika "Res Publica" (nr 10 z 1990 r.). Friedman
powiedział tam
m.in.: "Kolejna
sprawa
dotyczy
wysuwanych często sugestii, aby sprzedać przedsiębiorstwa
cudzoziemcom. Ponieważ, nie wydaje się, by rząd polski sprzedać
mógł Polakom Stocznię Gdańską, huty i inne wielkie przedsiębiorstwa
po realnych cenach, ludzie powiadają, żeby sprzedać je cudzoziemcom. Uważam,
że byłby to błąd. Po pierwsze, moglibyście
je sprzedać tylko po bardzo niskich cenach, niemal za nic. Kto by na tym
skorzystał...? Głównie cudzoziemcy, nie Polacy. Po drugie, sytuacja, w której duża część podstawowych środków produkcji danego kraju
znajduje się w rękach cudzoziemców, jest na dłuższą metę
politycznie nie do zaakceptowania. Pamiętajcie jedno: cudzoziemcy nie będą
inwestować w Polsce po to, by pomóc Polsce, lecz po to, by pomóc sobie.
Cudzoziemcy powinni mieć pełną swobodę
inwestowania w Polsce, ale tylko wtedy, gdy będzie to w interesie Polski
(...)". Już w 1992 roku były dyrektor PWN Adam Bromberg, emigrant z 1968
r., od dziesięcioleci przebywający na
Zachodzie, ostrzegał: "Aniśmy się nie spostrzegli i któryś tam
rok z kolei POMAGAMY Zachodowi". Nader
wymowne w tym kontekście były oceny wypowiadane ku zaskoczeniu
publicysty z "Gazety Wyborczej" (nr
z 4 stycznia 2000 r.) przez udzielającego mu wywiadu Macieja
Olexa-Szczytowskiego wchodzącego w skład
grupy Dresdner Bank, drugiej co do wielkości kapitału niemieckiej
instytucji finansowej, odpowiedzialnej za współpracę z największymi
klientami na terenie Europy Środkowej i
Wschodniej. Stwierdził on wprost, że przez nazbyt pochopnie prowadzone
prywatyzacje, podarowaliśmy zagranicznym inwestorom "od pięciu do siedmiu
miliardów dolarów". (Liczni ekonomiści, w tym profesor Kazimierz Poznański,
oceniają że podarowaliśmy Zachodowi wielokrotnie większą sumę). Na
próżno główny ekspert ekonomiczny "Gazety
Wyborczej" Witold Gadomski próbował przekonać rozmówcę z
Dresdner Bank, że w ogóle nie istnieje coś takiego
jak "kapitał narodowy", tożsamość narodowa, etc. OlexSzczytowski z
Dresdner Bank, a więc "Europejczyk", cierpliwie tłumaczył
ekspertowi "Wyborczej" jak dziecku, że trzeba stawiać przede wszystkim na polskie, dobrze prosperujące firmy,
że nie każda sprzedaż polskich firm inwestorom zagranicznym się opłaca, choćby nawet czasowo łatała luki w budżecie.
Według Olexa-Szczytowskiego - "Nie wszyscy inwestorzy
są zainteresowani rozwojem w Polsce technologii i
nowoczesnej produkcji”. Wielu z nich kupuje polskie przedsiębiorstwa
tylko po to, by uzyskać dostęp do rynku. A na dłuższą metę działa to
niekorzystnie na strukturę polskiej gospodarki, choćby przyczyniając się do
powstawania deficytowego bilansu handlowego (...) nie jest także prawdą, że
nie mamy innego wyjścia jak tylko sprzedawać kluczowe firmy
inwestorom zagranicznym
którzy
przejmą
nad nimi
całkowitą
kontrolę [...]. W kraju o rozmiarach
Polski, znacząca część dużych, prężnych
firm powinna mieć narodową tożsamość.
Te firmy powinny mieć tu swoją centralę i polski zarząd. Prawie wszystkie
firmy inwestujące globalnie mają narodową... tożsamość. Blisko centrali, w
rodzinnym kraju wydaje się więcej na rozwój
produkcji, inwestuje w najnowsze technologie, stwarza się więcej miejsc
pracy, tworzy się większą wartość dodatkową, płaci się więcej podatków
niż na peryferiach (...). Inwestor zagraniczny często, wbrew
pozorom, nie udoskonala polskiej firmy, podnosząc ją do najwyższego poziomu światowego. Polska firma po przejęciu
przez takiego inwestora traci wpływ na swój rozwój. Nigdy też nie będzie
mogła inwestować za granicą i eksportować
z Polski do własnych spółek zależnych. Ze stu największych polskich firm
przeszło 40% zysku netto jest własnością
zagranicznych
inwestorów strategicznych.
Jeśli uwzględnić
wielkie firmy przeznaczone na sprzedaż takim inwestorom (np. Telekomunikację
Polską), to szybko proporcje te osiągną 75%. W ten sposób stajemy się
gospodarką peryferyjną. Znaczący wpływ na wzrost gospodarczy ma narodowe
morale gospodarcze (...). Dobrze prosperujące firmy dadzą Polakom zaufanie we
własne siły, zachęcą największe talenty
do pozostania w kraju. Historia gospodarcza nie zna kraju o średnich
rozmiarach i 40-milionowej ludności, tak szybko zdominowanego przez
strategicznych inwestorów zagranicznych.
Owszem, kraje małe jak Estonia czy nawet Węgry lub Czechy, mogą sobie na to
pozwolić. Te kraje świadomie - jak Węgry - wybrały rolę podwykonawców.
Ale Polska jest na to zbyt dużym krajem. Możemy
podjąć z zagranicznymi koncernami
skuteczną konkurencję (...). Firmy były sprzedawane głównie
inwestorom zagranicznym po to, by zasilić budżet. Nie brano w wielu wypadkach
pod uwagę miejsca firmy czy całej branży w
gospodarce, w międzynarodowym podziale pracy (...). Czy należało
sprzedać inwestorom
zagranicznym wszystkie cementownie
i znaczące firmy z branży spożywczej?
(...) Dominacja kapitału zagranicznego branżowego
w bankach kraju wielkości Polski budzi niepokój
[...]. Niektóre polskie firmy a nawet całe branże, mogą mieć problemy z uzyskaniem kredytu. Np. przemysł
rolnospożywczy, samorządy, małe firmy, sektor tzw. hightech, firmy dokonujące restrukturyzacji, wielkie projekty
inwestycyjne, np. autostrady. Problem polega na tym, że w
banku, który jest w gruncie rzeczy tylko oddziałem banku zagranicznego,
decyzje dotyczące większych projektów podejmowane są poza granicami,
często bez właściwego rozeznania sytuacji". Prawdziwie druzgocący dla
Polski okazał się ujemny bilans w wymianie handlowej z UE, szczególnie
fatalny w sferze wymiany produktów rolnych. Pomimo że szumnie zapowiadano, iż
porozumienie z UE dotyczące okresu
poprzedzającego wejście do Unii miało faworyzować Polskę, to faktycznie,
jak akcentował wiceminister rolnictwa Jerzy Plewa, eksport polskich
produktów rolnych w latach 1990-99 wzrósł tylko o 1/5, podczas gdy eksport UE
do Polski zwiększył się o ok. 600%. Stało się tak dzięki ciągłemu
subsydiowaniu eksportu unijnych produktów do Polski w warunkach, gdy polskie
rolnictwo zostało bez pomocy i ochrony. Znamienna w tym kontekście była
wypowiedź Mariana Brzóski, wicedyrektora biura europejskiego FAO (Światowej
Organizacji Żywności) i sekretarza Europejskiej
Komisji Rolnej, a w latach 1993-97 dyrektora departamentu
integracji europejskiej w Ministerstwie Rolnictwa.
W wywiadzie dla "Gazety
Wyborczej" z 7 lutego 2002 Brzóska powiedział:
"Myśmy już Unii dali prezent, degradując rolnictwo
przez ostatnich 12 lat - 2 mln hektarów wypadło z uprawy, mamy o 3 mln krów
mniej, 3 razy mniej bydła opasowego, 12 razy mniej owiec (...). W tej
chwili kraje Unii transferują z Polski około 4
mld euro zysków rocznie od kilku lat. Coroczna
pomoc Unii to kilkaset milionów euro".
Największym prezentem danym przez Polskę Unii Europejskiej jest to,
że poprzez skrajne otwarcie się na eksport z UE doprowadziliśmy do
ogromnej nadwyżki eksportu do Polski nad importem.
W efekcie w Unii Europejskiej powstało około 1,5 miliona
dodatkowych miejsc pracy, a Polska straciła ich tyle samo.
Nasz Dziennik
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Andrzej
Kumor
DUMA I SIŁA
Benjamin Netanjahu, przywódca Likudu i były premier Izraela, wypowiedział
kiedyś godne uwagi słowa: "Musicie zwiększyć
poparcie dla państwa Izrael, musicie też stać się przywódcami
i jako Żydzi podnieść czoło. Musimy być dumni z naszej przeszłości,
aby ufnie patrzeć w przyszłość".
Smutno mi że dzisiaj nie słyszę polskich przywódców
politycznych wypowiadających się w podobnym tonie. Coraz częściej
tzw. społeczność międzynarodowa czy środki przekazu o dużym zasięgu każą
się nam, Polakom, tłumaczyć z obrony
interesu narodowego, zniekształcają naszą przeszłość, każą
przepraszać za domniemane winy poprzednich pokoleń.
My mamy dokonywać rachunku sumienia, tymczasem
nasi oskarżyciele zazwyczaj wbrew oczywistym faktom stwierdzają:
"Nie mamy sobie nic do zarzucenia".
Historia każdego narodu ulega mniejszej lub większej
mitologizacji. Jest to zjawisko konieczne dla rozwoju
narodowej siły, dla przenoszenia w przyszłe pokolenia narodowej tożsamości.
Mitologizacji służy beletryzacja. Do dzisiaj najważniejszymi
polskimi opowieściami "tożsamościowymi" są Sienkiewiczowskie "Ogniem i mieczem", "Potop" i
"Pan Wołodyjowski".
Trylogia nauczyła miliony Polaków wspaniałego patriotyzmu; milionom te opowieści, nie do końca zgodne z
historycznymi ustaleniami, kładły w głowy piękno, potęgę i wartości
tkwiące w polskim imperium siedemnastego wieku; kazały
się zastanowić, dlaczego je straciliśmy i co robić, by je
odzyskać. Tymczasem obecnie raczej skłania się nas do demitologizacji,
rozbiera na czworo włos wzywając do przepraszania za cudze winy, wypłaty
odszkodowań, ekspiacji i pokutowania.
Odchodzą ostatni bohaterowie dawnych czasów, a my stajemy w obliczu
nikczemnego rewizjonizmu; nowej politycznie
poprawnej oceny naszej historii, której celem jest duchowe rozbrojenie
polskiego narodu; pozbawienie nas efektywnych narzędzi troski o własne
interesy, ba, nawet umożliwienie dokonania konkretnych zmian politycznych i społecznych.
Postuluje się więc zmianę samej polskiej idei narodowej w imię fałszywej wielokulturowości. Polska
- jak niewiele europejskich państw - ma w swej duszy wielkie doświadczenie różnorodności kulturowej. Nasza Ojczyzna
wyrosła z wielości kultur. Tymczasem to, co dzisiaj się lansuje to
postulat rezygnacji z polskiej kultury, i z chrześcijańskiej cywilizacji, na
rzecz dziwnego postmodernistycznego zlepiszcza; kulturowego konglomeratu, w którym
główną zasadą jest brak zasad, a główną wartością tolerowanie
cudzych wartości.
Ta samobójcza
idea lansowana
jest pod hasłami "zróżnicowania i akceptacji" przez zdrajców
i głupców w kraju, który niegdyś słynął "jednością w różnorodności",
którego starożytna potęga wyrastała z morza pomniejszych kultur. Jaka różnica?
- Otóż my te kultury asymilowaliśmy
i nad nimi panowaliśmy. Ludzie tych kultur - poza wyjątkami - wcześniej czy później,
stawali się polskimi patriotami,
zakorzeniali się w polskim
krajobrazie
duchowym
tworząc szczególne miejsce, gdzie żyło
się jak u Pana Boga za piecem, gdzie spichlerze pękały w szwach, a
wolność uderzała ludziom do głowy. To była
nasza Rzecz Wspólna - Res Publica, państwo będące przedmiotem zazdrości narodów Europy. To
także przed tamtymi pokoleniami jesteśmy
dzisiaj odpowiedzialni za Polskę. Tamtą siłę można odbudować.
Oczywiście nie w starych ramach i nie starymi metodami. Dzisiaj formułą
polityczną pozwalającą na odrodzenie środkowoeuropejskiego organizmu
politycznego zdolnego odeprzeć nacisk
Niemiec i parcie Rosji jest konfederacja narodów Polski, Ukrainy, Białorusi,
Litwy, Łotwy, Estonii, a może też Węgier
i Rumunii. Patrzmy daleko, patrzmy na 50 lat naprzód. Do tego konieczne
jest zdefiniowanie polskiego interesu narodowego i czytelne wskazanie bezpośrednich
zagrożeń. Ten zamysł będą torpedowali tradycyjni wrogowie. W imię
odpowiedzialności za "starożytną" Polskę musimy
odbudować polskie elity odtworzyć
ducha narodu. Tego nie robi się słowami, lecz konkretną pracą –
tworzeniem polskiego kapitału, budową więzi gospodarczych, organizowaniem
siły politycznej, indywidualnym bogaceniem się i przekuwaniem tego bogactwa w zdolność działania wspólnoty
(proszę popatrzeć, jak to czyni p. Jan Kobylański w Ameryce Południowej).
Potrzebne nam odnowienie polskiej solidarności
i braterstwa w Polsce i na całym świecie, we wszystkich polskich
koloniach. Jest to wielkie marzenie. Dlatego nie możemy sobie dać kalać
przeszłości, nie możemy pozwolić, aby nasze dzieci nie były dumne z Polski,
aby czyjaś mitologia budowała obcą siłę - naszym kosztem. Niektórym może
wydawać się, że to walka z wiatrakami, że jesteśmy słabi, skłóceni i
porozbijani. Tymczasem do tego wielkiego dzieła wystarczy polubić siebie, polubić
rodaków, pokochać polską historię i niczym czip wszczepić tę miłość
naszym dzieciom. Jest to wielki skarb, który musimy dalej przekazać, a
którego depozytariuszami, chcąc nie chcąc, staliśmy się, jako spadkobiercy
tysiącletniej Polski. („Goniec”
- Mississauga, Kanada (17 marca 2007)
-------------------------------------------------------------------------------------------------
DALSZA
KONSOLIDACJA MEDIÓW
W
RĘKACH ŻYDOWSKICH
Postępująca
konsolidacja rynku medialnego na świecie pokazuje wyraźnie, że poszczególne
nitki zbiegają się najczęściej w rękach zaledwie kilku właścicieli. Uważnych
obserwatorów nie powinno również zdziwić, że są to z reguły ręce właścicieli
żydowskich. Ostatnia megatransakcja na rynku amerykańskim potwierdza ten
znany, choć skrzętnie ukrywany stan faktyczny.
Dyskusja
na te tematy jest zakazana we wszelkich mediach
głównego nurtu z wyjątkiem dyspensy dawanej niskonakładowym pismom żydowskim
bądź wybranym dziennikarzom, nie splamionym jeszcze mianem "samonienawidzącego
się żyda" czy "żydowskiego antysemity". Jednym z tych, którzy posiadają patent koszerności na wspominanie o tym
temacie jest Alex Bremman, znany żydowski dziennikarz piszący do brytyjskiego
dziennika The Daily Mail oraz do wydawanego
w Londynie najstarszego pisma
żydowskiego The Jewish Chronicle.
W kwietniu br zamieścił on artykuł
Trwająca przez wiele lat na rynku wydawnictw prasowych
pewnego rodzaju rywalizacja pomiędzy
protestanckimi założycielami i właścicielami pism, a ich żydowskimi odpowiednikami
- zostaje w końcu przerwana. Jeśli takie pisma jak The New York Times, The Washington Post mogą
chwalić się swoimi żydowskimi korzeniami,
to firma Tribune Company, czyli właściciel dzienników Chicago
Tribune, Newsday, Baltimore Sun
czy Los Angeles Times, była poprzez swego założyciela
Roberta McCormick - konserwatywnego Amerykanina
z angielskim
rodowodem
- tego
zaprzeczeniem.
Niestety, czasy gdy żydowski
sklepikarz czy żydowska dama nie ośmielili
się wziąć do ręki wydawnictw McCormicka, dawno minęły.
Teraz obserwujemy kolejny etap rewolucji. 2 kwietnia br. dyrekcja Tribune
Company oznajmiła o sprzedaży koncernu
który przechodzi w ręce żydowskiego
multimiliardera
Sama Zell. Tribune Company, stary, założony w 1848 r., a dzisiaj
największy koncern multimedialny w Ameryce, skupiający 26 stacji telewizyjnych
i 16 największych dzienników, klub sportowy Chicago Cubs, firmy
dystrybucyjne i reklamowe - sprzedany za kwotę
ok. 13 miliardów dolarów, staje się kolejnym elementem dominacji i
wyraźnej nadreprezentacji żydowskich właścicieli amerykańskich mediów.
Koncern Tribune Company trafia więc w ręce Sama
Zell, syna emigranta z Polski - Berka Zielonki, gdyż ojciec po opuszczeniu
Polski na krótko przed wybuchem wojny, zmienił
imię i nazwisko po przybyciu do Stanów Zjednoczonych (zob.
tutaj
Dla
Zell-Zielonki liczy się biznes i jak sam oznajmia, nie czuje dziennikarstwa. Nabyte przy ostatniej transakcji pismo Los
Angeles Times, obok takich znanych dzienników, jak The Washington Post czy The New York Times,
kojarzone było dotychczas z solidnym warsztatem dziennikarskim - choć nie
zawsze pokrywa się to z obiektywnym, rzetelnym przekazywaniem faktów - i
istnieje niebezpieczeństwo, że może się
to diametralnie zmienić. Tym bardziej, że Zell-Zielonka rozważa
pozbycie się pisma kalifornijskiego innemu żydowskiemu
miliarderowi
Davidowi
Geffen [współzałożycielowi
wraz z żydowskim reżyserem Stevenem Spielbergiem i żydowskim producentem
filmowym Jeffreyem Katzenbergiem
jednej
z największej
firmy
przemysłu
filmowego
Dream-Works
Animation SKG - to skrót od
"Spielberg-Katzenberg-Geffen"], znanego z jednoznacznej postawy
ideologiczno-politycznej, na dodatek z
otwartego obnoszenia się swoimi preferencjami homoseksualnymi.
Alex
Bremman, autor artykułu konkluduje: "Zell i Geffen nie są właścicielami gazet o cechach tradycyjnego wydawcy,
ale obaj są doskonale znani ze swojej żydowskości i stanowiska
proIzraelskiego. Mogą oni przynieść ze sobą inne spojrzenie
na perspektywę
wydawniczą
uznawaną
przez
poprzednich, amerykańskich wydawców. [...] Zell twiedzi, że odda
sprawy dziennikarskie tym, którzy się na tym znają, jednak
właściciele pism zawsze mają trudności z odstawieniem rąk od
przynoszącego zyski przedsięwzięcia."
Przekazanie kolejnych wydawnictw amerykańskich w ręce
żydowskie, cementuje własność żydowską w najważniejszych
dziedzinach życia społecznego i zamyka przeciętnemu Amerykaninowi w
sposób skuteczny drogę do zdobycia rzetelnej informacji. Zamiast tego, w
jeszcze większym stopniu prowadzona będzie
kampania
prania mózgów
przez znanych
proizraelskich sympatyków i syjonistycznych ideologów dla których takie
pojęcia jak prawda, obiektywizm,
dociekanie do ustalenia faktów, są z
natury rzeczy zupełnie im obce. A bogate i szczycące się solidnością
amerykańskie dziennikarstwo z wieloma niekoniunkturalnymi dziennikarzami,
zmuszone będzie szukać innych dróg docierania do Czytelników z
rzetelnymi analizami i bieżącą, nie skażoną półprawdami informacją.
Lech Maziakowski, Washington, DC
-------------------------------------------------------------------------------------------------
PRZYMIERZE
NOWOCZESNEJ TEOLOGII Z
FILOZOFIĄ KU
OBALENIU RELIGII CHRYSTUSOWEJ
Przedstawiony poniżej w czterech odcinkach materiał, to dosłowny przedruk
dwudziestu stronic z dzieła „Kilka słów
o Masoneryj”
- Felicji Eger, Warszawa, Wydawnictwo "Kroniki rodzinnej",
1901; s. 73-94. Pisownia i sformułowania sprzed 100 lat, mimo intrygującej treści są dość trudne do przyswojenia,
stąd konieczność jego druku w czterech „porcjach”. Dla normalnego czytelnika nie wgłębionego w meandry historii, całość
tekstu byłaby zbyt nużąca. Dla poprawy percepcji niektóre
istotniejsze fragmenty zostały uwypuklone.
Decyzję o przedruku oryginalnego tekstu,
usprawiedliwia aktualność
podejmowanej 220 lat temu problematyki, która wyjątkowo koresponduje z
wydarzeniami w obszarze Kościoła
Katolickiego. Kościół Katolicki był i pozostaje nadal siłą z
którą muszą się liczyć najpotężniejsi tego świata, podczas gdy
rozdrobnione kościoły protestanckie, po prostu „nie mają głosu”.
Przy odrobinie wyobraźni, na dzisiejszej scenie
dziejów, można odnaleźć
opisywanych w tekście „teologów” (hierarchów kościoła otwartego)
i libertyńskich „filozofów”.
Drogi Czytelniku! Czytając przytoczone poniżej
opisy postaraj się przyrównać je do sytuacji aktualnej.
Dokument
z końca XVIII wieku wyjęty z
"Przeglądu
Katolickiego" Rocznik 1873
CZĘŚĆ
I
W 1787 r.
ukazała się we Włoszech niewielka książka pod
tytułem „Przymierze nowoczesnej teologii z filozofią ku obaleniu religii Chrystusowej”. Do obecnej chwili nie wiadomo,
kto jest autorem tego dzieła; że był to człowiek niepospolitego umysłu,
każdy przyznać musi, komu książka ta w ręce się dostała.
Niedawno przełożył
ją na język niemiecki biskup Paderborn, a
poprzednio jeszcze wyszło tłumaczenie francuskie.
W
krótkim wyciągu wziętym z HistorischPolitische Blätter (rok 1823, zeszyt 3)
postaramy się przedstawić treść tego wielce
pouczającego dziełka. Zwięzłość naszego sprawozdania
będzie odbiciem zwięzłości wykładu samego autora.
Pewien rodzaj
"filozofów", czytamy tam, już od dawna wszelkich środków nadaremnie próbował ku zaprowadzeniu ogólnej
religii "czysto ludzkiej". Niestrudzonym zabiegom, wokół szerzenia
"oświaty, religijnej wolnomyślności i powszechnego
braterstwa" zawsze stawała
na przeszkodzie surowa i w żadne układy z doktrynami nie wdająca się religia
Kościoła katolickiego. W walce z nią okazały się bezskuteczne nie tylko tak zwana nauka, lecz nawet podstęp i pochlebstwo, a do
użycia siły "filozofowie" nie chcieli się jeszcze uciekać z tego
niby powodu, że przywołanie siły na pomoc nie zgadza się z wzniosłymi
zasadami filozoficznej mądrości.
Lecz istniała już wtedy pewna szkoła teologiczna
która nie mogła
w żaden sposób pogodzić się z zasadami Kościoła Rzymskiego. Ale najwięcej nie przypadała do jej gustu niezmienność
nauki, odpychająca od siebie wszelkie wymagania
"ducha czasu". Owa szkoła teologiczna bowiem postawiła sobie za
cel przeprowadzić postępową reformę Kościoła, to jest jego dogmaty i urządzenia
tak przykroić aby w zupełności
odpowiadały "potrzebom duchowym epoki". Na
tak
przygotowanym
gruncie
miało
nastąpić połączenie wszystkich wyznań chrześcijańskich. Postępowe
zabiegi nie odnosiły wszakże pożądanego
skutku jakkolwiek nowoczesna szkoła
teologiczna, większymi rezultatami szczycić się mogła od owoców zebranych
przez całe zastępy "filozofów".
W
tym zakłopotaniu obu stron powstała myśl połączenia się ze sobą i wspólnego dla jednej sprawy działania. Na propozycję przymierza "filozofowie" chętnie
przystali. Widzieli oni wprawdzie że tym
sposobem naukę swoją na czas niejaki w poniżenie podają, lecz jasno i to
zrozumieli, że własnym siłom zostawieni niezbyt świetnych zdobyczy spodziewać
się mogą. "Teologom" uśmiechała się nadzieja prędszego urzeczywistnienia swoich idei przy pomocy ‘filozofów’ i
potężnego zastępu ich popleczników.
Rozpoczęto
więc układy
celem obmyślenia planu wspólnej kampanii. Pierwszy głos dano "teologom" jako tym, którzy
większymi triumfami niż "filozofowie" w walce przeciwko Kościołowi już się
odznaczyli. "Filozofowie" zaś w słusznym poczuciu niższości,
względem swoich "teologicznych mistrzów"
zgodzili się na odgrywanie roli wykonawców tego, co doświadczeńsi
zalecą.
I.
Zanim przystąpiono do dalszych rokowań, przyjęto za maksymę, której nigdy
spuszczać z uwagi nie mieli, żeby
prace ich nie były jawne.
Wszystkie bowiem zamachy na Kościół
dlatego się nie udawały, że ich kierownicy zawsze
występowali z podniesioną przyłbicą. Losy Wiklefa, Husa,
Kalwina przekonują o potrzebie
odmiennej
taktyki względem
Kościoła.
II.
Na jakie terytorium należy przenieść działania wojenne?
Odpowiedź: na terytorium samego Kościoła. My wszyscy,
głosi przywódca "teologów" [1787], nawet wy,
"filozofowie", którzy w nic nie wierzycie, musimy tak rozprawiać i taką
przybrać postawę, jakbyśmy mieli głęboką i niewzruszoną
wiarę w to wszystko, czego Kościół katolicki naucza. Niczym nie należy
zdradzać zamiaru zerwania z Kościołem.
"Pozostańmy na jego łonie, jakbyśmy dziećmi
jego byli. Kościół nie może nas od siebie wyłączyć: dla tym
skuteczniejszej zguby Kościoła trzymajmy
się go tak
jak oset trzyma się ciała, do którego się przyczepi. Podobnie
jak prawdziwi jego wyznawcy, ciągle powoływać się będziemy
na Pismo św. i tradycje, z jak największym namaszczeniem
i ujmującym serca ludzkie zapałem. Głęboko opłakiwać będziemy upadek
karności i wiary w Kościele. Rzeczą konieczną jest, abyśmy prześcigali
samych katolików w utyskiwaniach nad coraz groźniejszym zamieraniem
dobra w świecie, a to celem zamącenia w głowach ludziom, którzy w końcu nie
będą wiedzieli, czego się trzymać należy. Ponieważ w powszechnym
zamieszaniu walki obie wojujące strony używać będą jednakowej broni,
jednakowych oznak i chorągwi, niepodobieństwem więc stanie się odróżnić
przyjaciół od nieprzyjaciół. Burzyć tedy będziemy Kościół
własną jego bronią. Zniszczymy fundamenty, przekonywując
ludzi, że je tylko wzmacniamy.
Obalimy cały budynek, byleśmy nie przestali głosić, że nam jedynie o
naprawę chodzi. Powoli, jeden za drugim, przecinać będziemy
węzły wiążące katolików z Kościołem, lecz ani na chwilę nie
przestaniemy ich przekonywać, że pomimo to ciągle prawdziwymi są
katolikami".
Oznaczywszy
więc cel walki i terytorium, na którym zapasy toczyć się miały, zabrano się
do wypracowania szczegółowego planu. "Filozofowie", choć ufni w
przenikliwość swoich teologicznych kierowników, powątpiewać zaczęli o możności dopięcia zamierzonego celu, gdyż na sercu ich, niby
ciężki kamień, zaległa myśl o władzy papieskiej. Z godną pochwały
szczerością wypowiedzieli "teologom" troskę swoją pod tym
względem.
III. Przywódca
"teologów" ze zdumiewającym spokojem wysłuchał wątpliwości
"filozofów", niezmiernie się dziwiąc ich
naiwności. Zdaniem jego, właśnie pierwszy atak powinien być
wymierzony przeciwko władzy papieża, gdyż usunięcie tej przeszkody,
jakkolwiek bardzo trudne, decyduje wszakże o
losie kampanii. Jeżeli się uda ten cios skutecznie zadać, reszta pójdzie
bez trudności. Lecz przede wszystkim strzec się trzeba otwartej napaści!
Tylko o tym nie wspominać, że postanowiono obalić władzę papieską! W początkach należy zachowywać wszystkie pozory posłuszeństwa
względem papieża, później dopiero wystąpić z żądaniem
usunięcia nadużyć a następnie zbijać przesadzone pojęcia o jego
dostojeństwie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Henry Makow
- profesor literatury na Uniwersytecie w
Toronto jest żydowskiego
pochodzenia.
Jego
rodzice
byli
polskimi żydami, którzy przed
wojną przeszli na katolicyzm. Przeżyli okupację i po wojnie wyjechali do Izraela, gdzie powrócili
do judaizmu. A więc Henry Makow wychował się pod wpływem dwóch religii i ciągle
widzi w chrześcijaństwie olbrzymie wartości, których należy bronić".
Tłum. poniższego artykułu -
Stanisław Sas
“SYJONIZM
-
PRZYMUSOWE SAMOBÓJSTWO DLA ŻYDÓW”
CZĘŚĆ
I
25 listopada 1940 r. u wybrzeży Palestyny zginęło 252 żydowskich
uciekinierów z terenów Europy okupowanych przez nazistów w rezultacie
eksplozji i zatonięcia wiozącego ich statku “Patria”. Według oświadczenia
syjonistycznej organizacji Haganah, pasażerowie
popełnili zbiorowe samobójstwo jako wyraz protestu przeciwko decyzji rządu
brytyjskiego, zakazującego
im
zejścia na ląd. Wiele lat
później
okazało się, że organizacja ta wysadziła w powietrze “Patrie”,
kiedy otrzymano decyzje o skierowaniu statku z uciekinierami na brytyjską wyspę
Mauritius.
W 1958 r. w czasie obchodów rocznicy tego
tragicznego wydarzenia, b. premier Izraela Mosze Sharett oświadczył, że
“czasami trzeba poświęcić kilku, aby uratować wielu”.
Faktem jest, że w czasie Holocaustu oficjalna
polityka syjonistów uważała, że żydowskie życie nie ma
znaczenia, jeżeli nie jest poświęcone utworzeniu Izraela.
Yitzhak
Greenbaum szef Rescue Committee powiedział, że “jedna koza w Izraelu jest więcej
warta niż cała Diaspora”.
Rabbi Moshe Shonfeld oskarżył wręcz syjonistów o pośrednią i bezpośrednią
współpracę z nazistami w wymordowaniu żydów europejskich - w swojej książce
“Holocaust Victims Accuse” (1977). Rabbi
Shonfeld nazywa syjonistów “zbrodniarzami wojennymi”, którzy
uzurpowali sobie przywódctwo nad Żydami, a którzy zdradzili ich a po zagładzie
wykorzystali ich moralny kapitał. Shonfeld pisze: “Według syjonistów,
żydowska krew jest olejem niezbędnym do smarowania kół państwa żydowskiego,
co nie jest już przeszłością, ale nadal obowiązuje do dzisiaj”.
Polecam książki innych żydowskich autorów na ten temat:
Edwin Black “The Transfer Agreement”; Ben Hecht “Perfidy”;
M.J.Nurenberger “ The Scared and the Damned”; Joel Brand
“Satan and the Soul”; Chaim Lazar “Destruction and Rebellion”;
Rabbi Michael Dov Ber Weismandel “From the Depth”.
Uważam, że syjonizm na swoim szczycie nie jest właściwie ruchem żydowskim.
Według słów weterana izraelskiej polityki Eliezara Livneha “Dziedzictwo
syjonistyczne ma w sobie coś chorego”.
Szokujące
rewelacje z książki rabbiego Shonfelda:
- W czasie kiedy Żydzi europejscy znajdowali się w
śmiertelnym niebezpieczeństwie, syjonistyczni przywódcy w USA
rozmyślnie prowokowali Hitlera. Zaczęli już
w 1933 roku poprzez zainicjowanie światowego bojkotu towarów nazistowskich.
Dieter von Wissliczeny, adjutant Eichmanna, opowiadał Rabbiemu Stefanowi
Weissmandlowi, że Hitler wpadł w szał
kiedy dowiedział się, że w 1941 r. amerykański syjonista Rabbi
Stephen Wise “wypowiedział wojnę Niemcom” w imieniu
narodu żydowskiego. Hitler w swoim komentarzu na ten temat krzyknął:
“Teraz ich wykończę, teraz ich wykończę”.
W styczniu 1942 r. Hitler zwołał konferencję w Wannese, gdzie powstała
koncepcja “ostatecznego rozwiązania.”
- Rabbi Shonfeld stwierdza, że naziści wybierali
aktywistów syjonistycznych, aby kierowali Judenratami oraz pełnili
rolę kapo i policji żydowskiej. Naziści
znaleźli w nich służalczych i lojalnych wykonawców, którzy w dążeniu do władzy
i pieniędzy pomogli im poprowadzić żydowskie
masy ku zagładzie. Wielu z syjonistów było intelektualistami, którzy
okazali się być “okrutniejsi od nazistów”
utrzymując w sekrecie miejsca
przeznaczenia pociągów
wywożących Żydów
do obozów śmierci. W odróżnieniu od niewierzących syjonistów,
ortodoksyjni żydowscy rabini odmawiali współpracy z nazistami.
- Rabbi Shonfeld przytacza wiele przykładów sabotowania przez syjonistów prób organizowania oporu, wykupu lub pomocy.
Np. storpedowali wysiłki Władimira Żabotyńskiego, aby uzbroić Żydów
przed wojną. Wstrzymali program ortodoksyjnych żydów amerykańskich wysyłania
paczek żywnościowych do gett (gdzie śmiertelność wśród dzieci wynosiła 60%),
uważając, że narusza to bojkot. Udaremnili inicjatywę Parlamentu
Brytyjskiego, aby wysyłać uchodźców na
Mauritius żądając wywożenia ich do Palestyny. Zablokowali podobną
inicjatywę
w Kongresie
USA. W tym
samym
czasie ratowali
młodych syjonistów. Chaim Weizmann, przywódca syjonistyczny a później
pierwszy prezydent Izraela powiedział: Każdy
naród ma swoich poległych w walce za ojczyznę. Naszymi poległymi są ci, którzy cierpieli pod Hitlerem. Oni
byli moralnym i ekonomicznym pyłem w okrutnym świecie.
- Rabbi Weismandel ze Słowacji przemycił mapy Oświęcimia
i błagał przywódców żydowskich o wywieranie presji na Aliantów, aby
bombardowali krematoria i tory kolejowe. Przywódcy syjonistyczni odmówili,
ponieważ ich tajną polityką było
wyeliminowanie żydów niesyjonistów. Naziści zorientowali się że Alianci nie atakują pociągów wiozących Żydów
do obozów koncentracyjnych i w pobliżu umieszczali zakłady produkcyjne (por.
również William Perl “The Holocaust Conspiracy”.
Przytaczanie powyższych faktów nie ma na celu zdejmowania
odpowiedzialności z nazistów, ale Holocaustu można było uniknąć lub
przynajmniej zmniejszyć jego skutki gdyby przywództwo syjonistyczne działało
honorowo.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
CZY IZRAEL SZPIEGUJE USA?
Matka
wszystkich skandali
CZĘŚĆ
II (ostatnia) (Tłum.
Stanisław Sas)
1996. Według dokumentu służb wywiadowczych marynarki wojennej USA, Chiny
nabyły nowoczesną amerykańską technologię rakietową za pośrednictwem
Izraela, co w dramatyczny sposób
wzmocniło lotnictwo chińskie (Flight International, 3/13/96).
1997. Inżynier-mechanik zatrudniony w armii amerykańskiej David Tenenbaum przekazał wywiadowi izraelskiemu
tajne informacje o systemach rakietowych oraz pojazdach opancerzonych (New
York Times, 2/20/07).
1997. Washington Post powołuje się
na raport amerykańskiego kontrwywiadu, który
podsłuchał rozmowę telefoniczną dwóch
izraelskich dyplomatów, którzy omawiali możliwość dotarcia do tajnego listu
ówczesnego sekretarza stanu Warrena Christophera do palestyńskiego przywódcy
Yasira Arafata. Wymieniono wówczas głównego szpiega izraelskiego w USA
o pseudonimie “Mega”.
1997. Agenci izraelscy założyli podsłuch na
telefonie Moniki Lewinsky w Waszyngtonie i nagrywali jej
“seksowne” rozmowy z prezydentem
B.Clintonem. Ken Starr ujawnił, że Clinton ostrzegał Monikę, że ich rozmowy mogą być nagrywane i zakończył miłosną aferę. W
tym samym czasie odwołano pościg FBI za izraelskim agentem o pseudonimie “Mega”.
2001. Kontrwywiad amerykański wykrył, że ktoś śledzi komunikacje
pomiędzy agentami d/s narkotyków. Podejrzenie padło na dwie kampanie:
AMDOCS oraz Comverse Infosys, które to należały do obywateli izraelskich. AMDOCS
zbiera dane do wystawiania rachunków telefonicznych dla większości firm telefonicznych w USA i jest w stanie szczegółowo
ustalić kto z kim rozmawiał. Comverse Infosys produkuje
telefoniczne urządzenia podsłuchowe
używane
przez amerykańską
policję. Ponieważ połowa budżetu na badania i rozwój tej firmy pochodzi od rządu Izraela, padło podejrzenie,
że wywiad izraelski może się podłączać do systemu a nawet, że informacje uzyskane przez amerykańskich agentów mogą
przedostawać się do przemytników narkotyków. FBI wykryło w ten sposób
największą w historii USA, sieć szpiegowską prowadzoną przez Izrael. Połowa
szpiegów izraelskich została aresztowana po ataku terrorystycznym 9/11.
W tym dniu aresztowano również 5 obywateli Izraela, którzy tańczyli z
radości, patrząc na płonące wieże WTC. Byli pracownikami firmy
transportowej Urban Moving Systems. Mieli przy sobie po kilka paszportów i mnóstwo
gotówki. Dwóch z nich okazało się być agentami Mossadu. Według zeznań świadków,
widziano ich w Liberty Park jak obserwowali
WTC tuż przed atakiem terrorystycznym co sugerowało, że wiedzieli o tym co ma
nastąpić. Jednakże, po przesłuchaniu
zostali odesłani do Izraela. Właściciel wspomnianej firmy transportowej,
która służyła jako przykrywka dla działalności szpiegowskiej,
porzucił swój biznes i wyjechał do Izraela.
Władze USA natychmiast utajniły wszystkie
informacje uzyskane w rezultacie
przesłuchań agentów izraelskich oraz ich powiązania z wydarzeniami
9/11.
Część tych informacji wyciekła na zewnątrz i
została podana do publicznej wiadomości, przez Carla Camerona z Fox
News. Jednakże na wskutek interwencji różnych środowisk
żydowskich a głównie AIPAC, Fox News zdecydowały się usunąć te
informacje ze swojej strony internetowej. Na dwie
godziny przed atakiem na WTC izraelska firma Odigo, której
biura mieściły się dwie ulice od wież WTC, otrzymała ostrzeżenie
na Internecie. Menadżer biura skontaktował się natychmiast
z FBI, podając mu adres emailowy osoby, która wysłała ostrzeżenie,
ale FBI zignorowała ten ślad.
2001. FBI sprawdza 5 firm należących do obywteli izraelskich, zajmujących
się przeprowadzkami, podejrzanych o współpracę z wywiadem izraelskim.
2001. Zostaje aresztowany Irv Rubin z JDL,
który planował zamach bombowy. Umiera z niewyjaśnionych przyczyn przed złożeniem
zeznań.
2002. Według raportu DEA, z którego wynika, że grupa izraelskich
szpiegów, udających studentów, próbowała dostać się do biur rządowych.
2002. Policja zatrzymała podejrzaną ciężarówkę w pobliżu lotniczej
bazy wojskowej Whidbey Island w stanie Waszyngton,
w której znajdowało się dwóch obywateli izraelskich (jeden z nich
przebywał nielegalnie w USA). Początkowo uznano, że znaleziono w niej ślady
po materiałach wybuchowych, jednakże później
FBI oświadczyło, że urządzenie pomiarowe zostało wprowadzone w błąd
przez dym z papierosa. Eksperci wyśmiali to
wyjaśnienie. Obydwaj podejrzani zostali
przekazani władzom INS, które odesłały ich do Izraela.
2003. Wykryto, że Izrael wysyła “brygady śmierci”
do wykonywania wyroków na niewygodnych ludzi do
różnych państw, włączając w to USA. Niestety, władze amerykańskie
ignorują te fakty.
2003. Szef Policji w Coudcroft zatrzymuje podejrzaną
ciężarówkę w pobliżu miejscowej szkoły. Kierowcy są obywatelami
Izraela i mają nieważne paszporty. Po sprawdzeniu zawartości przewożonych paczek, kierowcy zostają oddani w
ręce władz imigracyjnych ale nigdy nie ujawniono co znaleziono w
paczkach.
2004. W pobliżu ośrodka nuklearnego w Tennessee
policja ściga podejrzany samochód, z którego
kierowca wyrzucił butelki z dziwną zawartością. Okazało się, że
kierowca jest obywatelem Izraela z podrobionym prawem jazdy. FBI odmawia
wszczęcia śledztwa a kierowca zostaje zwolniony.
2004. Dwóch obywateli Izraela próbuje dostać się
samochodem na teren bazy marynarki wojennej w Kings Bay, gdzie
znajduje się osiem łodzi podwodnych typu Trydent. W ciężarówce
znaleziono materiały wybuchowe.
Powróćmy jednak do wspomnianego powyżej skandalu związanego z działalnością AIPAC. FBI wyśledziło jak analityk
Pentagonu Larry Franklin, przekazywał tajne materiały dwóm członkom AIPAC, podejrzanym
o szpiegostwo na rzecz Izraela. AIPAC wynajęło znanego adwokata Nathana Levina, który ma bronić organizację. Levin stał się znany po
tym jak w 1978 r. wybronił izraelskiego szpiega Stephena Bryena.
Larry Franklin, pracował w biurze Pantagonu do spraw specjalnych
kierowanym przez Richarda Perle. W tym czasie
Perle, którego przyłapano w 1970, jak przekazywał tajne dokumenty do
Izraela, zajmował się opracowaniem dowodów,
że Irak posiada broń masowego rażenia, co miało być podstawą do podjęcia
decyzji o zaatakowaniu Iraku przez USA. Ponieważ nie znaleziono w Iraku
takiej broni, Perle zwalił całą winę na Georga Teneta za złą pracę
wywiadu. Wspomniane biuro Pentagonu współpracowało
na bieżąco z podobną jednostką znajdującą się w biurze Ariela Sharona.
Tak więc, w biurze, które dostarczyło fałszywych dowodów, które stały
się podstawą do zaatakowania Iraku było conajmniej
dwóch izraelskich szpiegów. Obywatele amerykańscy stali się ofiarą
mistyfikacji, która była podstawą do rozpoczęcia wojny.
Przeciek informacji o śledztwie prowadzonym przeciwko AIPAC do mediów 28
sierpnia 2004 r. był ostrzeżeniem dla innych szpiegów współpracujących z
Franklinem. I tym razem całej sprawie ukręcono
łeb. John Ashcroft polecił FBI by wstrzymała wszystkie aresztowania w
tej sprawie. Podobnie jak to było w przypadku Stephena Bryena i wstrzymaniu
poszukiwań izraelskiego szpiega “Mega”, również w tym
ostatnim skandalu szpiegowskim ślady prowadzą do najwyżej postawionych przedstawicieli władz amerykańskich, którzy
muszą ochraniać swoje własne sekrety, aby nie przedostały się do
publicznej wiadomości.
Organizacja, która znalazła się ostatnio w
centrum śledztwa w/s (afery szpiegowskiej – AIPAC), posiada olbrzymie
wpływy w Kongresie Stanów Zjednoczonych.
Poprzez swoich członków oraz afiliowanych
PAC, AIPAC steruje przepływem
olbrzymich pieniędzy przeznaczonych na kampanie wyborcze. Głównym kryterium poparcia dla kandydatów na senatorów
i kongresmenów jest ich poparcie dla Izraela. Np. w 2002 r. 76% budżetu na
kampanie wyborczą kandydata demokratów z Birmingham w Alabamie Artura Davisa
pochodziło od żydowskiej organizacji PAC spoza jego stanu, głównie z Nowego
Jorku. Zadajmy sobie teraz pytanie: o czyje interesy będzie dbał kongresmen,
który dostał się do Kongresu dzięki poparciu finansowemu AIPAC? Kiedy odpowiecie
sobie na to pytanie, zrozumiecie kto jest matką tych wszystkich
skandali.
Od dwóch lat FBI podejrzewało, że AIPAC zajmuje się szpiegowaniem na rzecz Izraela i od wielu lat ta organizacja kształtuje
Kongres USA w taki sposób, aby działał zgodnie z korzyścią dla
obcego rządu.
Pomyśl o miliardach dolarów amerykańskich
podatników płynących nieustannym strumieniem do Izraela w czasie
kiedy nie ma pieniędzy na szkoły i drogi i ciągle obcina się środki na inne
cele publiczne. Pomyśl o tym, kiedy widzisz naszych żołnierzy powracających
w trumnach z Iraku. Pomyśl dlaczego twój rząd nie chce słuchać milionów
swoich obywateli protestujących przeciwko
wojnie, którą rozpoczął w oparciu o kłamstwa.
www.israelispying.doc
-------------------------------------------------------------------------------------------------
DEGENERACJA USTROJU
DEMOKRATYCZNEGO
Polityka w USA jest wypadkową głównie czterech sił
polityczno-ekonomicznych. Siłami tymi są finansjera
kontrolująca banki i politykę monetarną, przemysł zbrojeniowy, który działa
jako kompleks wojskowo-przemysłowy - według definicji
prezydenta Eisenhowera, następnie przemysł energetyczny i „lobby
Izraela”. We wszystkich tych siłach ważną rolę
odgrywają Żydzi, którzy tradycyjnie radykalizują i destabilizują
państwa w których mieszkają, w celu kontroli ich polityki i ciągnięcia z nich korzyści materialnych i politycznych.
Pisze na ten temat profesor Kewin MacDonald w książce „Fenomen Żydowski? Ze
studiów nad etniczną aktywnością. (“Understanding
Jewish Influence: A Study in Ethnic Activism”).
Degeneracja demokracji amerykańskiej czyni z tego ustroju demokrację
fasadową, manipulowaną zakulisowo, a często
wręcz otwarcie, przy jednoczesnej kontroli mediów i szerzeniu
fałszywej propagandy przeciwko tak zwanym „teoriom
konspiracyjnym”
podczas gdy właśnie zakulisowe
manipulacje kierują dzisiejszą
polityką międzynarodową USA i innych
państw. Już w 1854 r., polityk brytyjski żydowskiego pochodzenia,
Benjamin Disraeli napisał, że sieć konspiracyjna
tajnych organizacji kierujących polityką w Europie, jest bez porównania
gęstsza niż sieć dróg i kolei.
Nic dziwnego że Chińczycy nie chcą imigracji
chrześcijańskiej, ponieważ
uważają oni Chrześcijan za „konie trojańskie Żydów”. A
przykładem kontroli mediów amerykańskich jest fakt
ukrywania przed społecznością zjawiska, które jest największą
rewelacją Azji z początkiem dwudziestego pierwszego
wieku a mianowicie - zawarcie bliskiego sojuszu wojskowego
i politycznego przez dwu odwiecznych rywali geopolitycznych
Chiny i Rosję. Dzieje się to z powodu nieodnowienia przez
neokonserwatywny rząd Busha traktatu rozbrojeniowego Start
II a tym samym uruchomienia wyścigu zbrojeń broni masowego rażenia na ziemi i
w przestrzeni kosmicznej.
Tarcza przeciwrakietowa USA, obejmująca peryferie
Rosji i Chin wyrzutniami i stacjami radarowymi od Polski do Taiwanu
ma na celu, według Putina, dokonanie szachmata arsenałowi rosyjskiemu,
który dziś jest w stanie w przeciągu pół
godziny zniszczyć Stany Zjednoczone, naturalnie za cenę
zniszczenia Rosji salwą z amerykańskich łodzi podwodnych. Tak więc
sprawdzalne i ściśle kontrolowane układy rozbrojeniowe są jedyną nadzieją
uniknięcia samobójstwa nuklearnego przez ludzkość.
Stare polskie przysłowie że „pocisk ma zawsze
przewagę nad pancerzem”
nadal jest słuszne, zwłaszcza
biorąc pod uwagę
daleko posuniętą technologię broni biologicznych które dobrze się
nadają do używania ich w tak zwanej strategii asymetrycznej, o której
niedawno mówił Putin w Monachium, na
konferencji dotyczącej bezpieczeństwa. Definicją strategii
asymetrytcznej jest jej anonimowość, po prostu nie pozostawia ona
„adresu zwrotnego nadawcy”.
Przykładem strategii asymetrycznej może być takie zjawisko jak masowy pomór
pszczół obecnie mający miejsce na terenie
USA. Nie ma
sposobu
dowiedzieć się z całą pewnością czy wirus zabijający pszczoły w USA jest
zjawiskiem naturalnym i przypadkowym,
czy też umyślnym atakiem na rolnictwo
Ameryki Pół. Tego rodzaju skutki może mieć asymetryczny atak za pomocą
wirusa przeciwko amerykańskiemu
kolosowi. Metoda asymetryczna polega na „przecinaniu ścięgien
Achillesa”
zagrażającemu
kolosowi
przez słabszych przeciwników.
Tymczasem połączenie zachłanności przemysłu
energetycznego USA z imperializmem Izraela doprowadziło do obecnej
zmiany (rzekomego) reżimu w Iraku, w którym według oceny badań John Hopkins
University, zginęło pod amerykańską okupacją ponad 600,000 tys. cywilów a
miliony ludzi straciły dach nad głową i uciekają do sąsiednich państw,
podczas gdy rząd marionetkowy w amerykańskiej
twierdzy-ambasadzie w Bagdadzie podpisuje układ o prywatyzacji zasobów
energetycznych Iraku na warunkach wyjątkowo niezwykle uprzywilejowanych dla
korporacji USA.
Świadectwem degeneracji demokracji w USA są kandydaci
na prezydenta w wyborach w 2008 r. Już prześcigują się oni w zapewnieniach,
że „Izrael ma prawo bronić się”, i że
„stopniowe przemieszczenia” wojsk USA w Iraku, dadzą możliwość
ataku na Iran i „zmiany reżimu...” w Teheranie.
Mówi o tym również, skąd innąd sympatyczny
mulat, syn białej matki (żydówki - PRP) i czarnego ojca, Barack Obama,
który jako kandydat na prezydenta również twardo występuje przeciwko
jakiemukolwiek kwestionowaniu Holocaustu i zapewnia że: „Kiedy Izrael jest
atakowany wszyscy musimy być po stronie Izraela”. Nic nie mówi on o
jakichkolwiek prawach do samoobrony Libańczyków lub Palestyńczyków, bo wie,
że w ten sposób nie można wygrać wyborów
na prezydenta USA i że w Ameryce nie można stawiać równania między
wartością życia Żydów i Arabów.
Dodatkowym dowodem degeneracji demokracji w USA są astronomiczne koszty, setek milionów dolarów wydawanych w
kampaniach wyborczych. Koszty te dają pole do popisu
bogatym Żydom, którzy uważają, że Iran zagraża Izraelowi i dlatego
musi być zniszczony.
Mówią o tym stanie rzeczy tacy politycy w USA jak
Wesley Clark i Matt Yglesias cytowani w dziale „Behind the
Headlines” (Antiwar.com) w artykule z 5 marca 2007, Justina Raimondo,
pod tytułem: „A Horse of a Different Color: Obama,
the Lobby, and the next war”, („Koń [Wyścigowy] Innej Maści: Obama,
Lobby [Izraela] i zbliżjąca się wojna [przeciwko Iranowi]”.
Jeden z architektów napadu na Irak, adwokat, obrońca wielkich aferzystów
żydowskich w USA, nazwiskiem Izrael ‘Scooter’
Libby, były szef biura wiceprezydenta Dicka Chenney’a, niedawno -
został uznany przez sąd współwinnym kłamstw
dotyczących broni masowego rażenia w Iraku. Był on jednym z głównych
prowokatorów ataku na Irak. Grozi mu kara 25
lat więzienia i fakt ten osłabia neokonserwatywny rząd Busha, zwłaszcza
jeżeli po przewodzie sądowym, Bush ułaskawi
Libby’ego. Tak uczynił prezydent Bill Clinton w ostatnich dniach
swojej kadencji, wobec aferzystów żydowskich,
takich jak zbiegły do Szwajcarii syjonista nazwiskiem Rich.
Degenerację amerykańskiej
demokracji widać przez ostatnie sto lat, kiedy polityka USA była pod kontrolą
czterech
sił ekonomiczno-politycznych wspomnianych na
początku tego tekstu. Siły te razem
zadecydowały o napadzie USA na Irak a obecnie chcą spowodować atak na bogaty
w paliwo Iran z potencjalnie jeszcze bardziej katastrofalnymi skutkami
dla Bliskiego Wschodu i dla świata.
Prof. Iwo Cyprian Pogonowski
-----------------------------------------------------------------------------
I PODOBNE TEMATY w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY
- tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo
Internetowe www.aferyprawa.com
Stowarzyszenia Ochrony Praw Obywatelskich Zespół redakcyjny: Zdzisław Raczkowski, Witold Ligezowski, Małgorzata Madziar, Krzysztof Maciąg, Zygfryd Wilk, Bogdan Goczyński, Zygmunt Jan Prusiński oraz wielu sympatyków SOPO |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.