opublikowano: 26-10-2010
OCIEPLENIE – NAJWIĘKSZY SZWINDEL NASZYCH CZASÓW
Żeby
była jasność: popieram ochronę środowiska.
W moim hrabstwie [po angielsku county - count
to hrabia, a Ameryka z anglosaskiej tradycji się wywodzi] w Bergen,
uchodzę za wojującego ekologa, zaś moja ostatnia walka
o okoliczne
drzewa trafiła na łamy amerykańskich
gazet - pisze publicysta.
„Ocieplenie
groźniejsze od bomby atomowej” - straszy pani
Marta Śmigrowska i Koalicja Klimatyczna w opublikowanym
w internecie liście do redakcji „Rzeczpospolitej”. Podobnie straszą w
Ameryce ekolodzy [jak napisałem niedawno
w artykule „Globalne
ocieplenie czy globalna ściema”]
pokazując
nam białe
niedźwiedzie taplające
się w topniejących
lodowcach
Alaski, zaś drugą ręką przepychają w Kongresie
ustawę, „która doprowadzi do cichej
ingerencji rządu w każdą dziedzinę życia obywateli”.
Strategia
strachu, jedna z cech liberalnego myślenia, jest
dziś w modzie i służy przewalaniu interesów politycznego lobby,
interesów,
których niezastraszone
społeczeństwo inaczej by nie przyjęło. List polskich ekologów niestety
potwierdza
sprzężenie relacji ekologia - liberalne myślenie, sprzężenie dla obu stron korzystne ale dla społeczeństwa równie
niebezpieczne, co emisja zanieczyszczeń dla środowiska.
Strategia
strachu jest w politycznej modzie na obu półkulach.
W
Ameryce
to najważniejszy sposób działania administracji
Baracka Obamy. Czy pamiętamy: „cała gospodarka się zawali jeśli nie
wpompujemy pieniędzy społeczeństwa w ratowanie
upadających banków” (Timothy Geithner - Sekretarz Skarbu). Nie starcza mi miejsca ani siły by pisać
tu o mrocznych interesach firm i sieci
politycznych i nacyjnych powiązań,
że wspomnę choćby firmę Goldman Sachs, której przedstawiciele krążyli jak
sępy wokół naszych (społeczeństwa) pieniędzy
i je, rzecz jasna, od Obamy dostali.
Czy
pamiętamy, jak szefowie koncernów samochodowych
z Detroit straszyli na przesłuchaniach w
Kongresie: jeśli nie dacie pieniędzy na ratowanie motoryzacji, przemysł
samochodowy upadnie? Pieniędzy - w zasadzie
- nie dano. Przemysł nie upadł.
A
inne straszaki: „nuklearna zima” za Reagana? Y2K za Clintona? Katastrofa
Maltuzjańska XVIII wieku? I co? Nic.
Mnie
nie chodzi o to, droga Pani Marto, czy sto lat temu
lodowce topniały wolniej niż teraz i czy misie pływają dziś po
Arktyce zamiast chodzić po krach. Możemy się licytować danymi
preparowanymi dla potrzeb poparcia argumentów jednej
czy drugiej strony w nieskończoność. W Ameryce ekologiczne
lobby wspierają liberalne media, których czołowy reprezentant, New York Times udostępnia łamy takim zwolennikom
klimatycznej ustawy, jak noblista Paul Krugman. Biuro Budżetu Kongresu oblicza, że wprowadzenie ustawy
klimatycznej będzie kosztowało amerykańską rodzinę 175 dolarów, ale już analizy The Heritage Foundation szacują te
same wydatki na 2 979 dolarów.
Istotny
jest tu mechanizm zjawiska w którym chodzi o kontrolę i kasę społeczeństwa,
któremu przedstawia się apokaliptyczną wizję
zagłady świata, posługując się badaniem modelowym majstrowanym na
zlecenie polityków w uniwersyteckich laboratoriach.
Naukowcy
chcą być ważni. Oczywiście! Przecież za to biorą
pieniądze a ekologia to jedna z nielicznych współcześnie dziedzin, których
przedstawiciel w warunkach kryzysu, nie traci pracy na rzecz murarza, którego
potrzebuje właśnie walący się bez remontu dom.
Mój
artykuł „Globalne ocieplenie czy globalna ściema”
traktuje o największym szwindlu współczesnej
historii dokonywanym w imię ochrony
środowiska, w którym społeczeństwom przystawia się spluwę do głowy
i mówi: „jak nie dacie na środowisko to palniecie sobie w głowę...”. To
ja już, droga Pani Marto, wolę umrzeć od
atomu.
Żeby
była jasność: popieram
ochronę
środowiska. W moim
hrabstwie (po angielsku: county - count to
hrabia, a Ameryka z anglosaskiej tradycji się wywodzi) w Bergen, uchodzę
za wojującego ekologa, zaś moja ostatnia
walka o okoliczne drzewa trafiła na
łamy amerykańskich gazet [okładka dziennika Suburbanite, lato ub. Roku].
Martwi też mnie, że z czasów dzieciństwa
pamiętam śnieg w dniu Święta Zmarłych w Polsce,
a dziś na początku listopada nad Wisłą pada najwyżej
deszcz. Ale wiem także, że od 20 lat nie było w Nowym Jorku
tak zimnego lata jak teraz, kiedy domu nie musi chłodzić klimatyzator.
Mimo
to rząd Obamy nie zmusi mnie do malowania dachu
mojego domu na biało, żebym redukował
efekt cieplarniany czy
do rezygnacji z Cadillacka
Escalade
pożerającego
galon benzyny na 12
mil [czyli ok 20
litrów na 100
km]
-
choćby
dlatego,
że koleżanka po kraksie Mini Coopera przed miesiącem, do dziś nie wyszła ze
szpitala. Sam zaś - proszę mi wybaczyć -
bardziej sobie cenię moje zdrowie niż żywot najpiękniejszego nawet włochatego
misia na Alasce. Choć oczywiście tego misia chciałbym uratować. Najpierw
jednak wolałbym zobaczyć czołowego propagatora straszaka globalnego
ocieplenia, Ala Gora jak
rezygnuje z przelotu swoim odrzutowcem,
który emituje kilkaset razy więcej spalin
do atmosfery, niż mój SUV-przestępca.
„Walka
o ustawę klimatyczną jest walką o charakter Ameryki,
która z kraju wolnego wyboru i wolnorynkowej samoregulacji emisji zanieczyszczeń zamieni się w kraj sterowany
instrukcjami polityków w Waszyngtonie, w którym o osobistych wyborach
obywateli decyduje rząd” - napisałem w
swoim artykule.
Co
na to polscy ekolodzy? Że w Ameryce biją Murzynów
i... No prawie: „Jakie mogą być
„osobiste wybory” obywateli krajów Trzeciego
Świata (martwi się pani Śmigrowska) już teraz
wyjątkowo mocno dotkniętych zmianami klimatu? Być może,
w obliczu nasilających się klęsk żywiołowych i
niemożności zaspokojenia podstawowych
potrzeb,
mieszkańcy
krajów rozwijających się „osobiście
wybiorą” migrację do krajów rozwiniętych - USA, Europy, w tym Polski”.
Pani
Marto, proszę się nie martwić wyborami mieszkańców
Krajów Trzeciego
świata
bo
to
jest ich problem
nie
nasz
-
czy
mieszkańcy Boliwii czy Meksyku mają dwie lewe ręce?
- czy ich mózgi są inaczej ustawione od
przedstawicieli cywilizacji zachodniej? Co im przeszkadza w realizacji
Mexican Dream czy Peruvian Dream i dlaczego jest on tak odmienny od amerykańskiego?
Straszy pani, że przyjdą nam pod dom, głodni z nieekologicznym piecykiem? Czy
mamy się dać zastraszyć złodziejowi oddając mu profilaktycznie co miesiąc portfel, żeby nas nie okradał?
W
Ameryce nie oddaje się złodziejom portfeli, zaś dla amatorów
łatwego chleba przecież budujemy graniczny mur. Tu bierze się sprawy w
swoje ręce! zaś potrzebującym pomocy
pomaga się, jak śpiewał Paul Simon, „by pomogli sobie samym”. Ale kłopot z lewicowymi ekologami jest właśnie taki,
że chcą narzucić swą wolę ludziom, którzy nie tylko, że nawet
o ich istnieniu nie wiedzą, co niekoniecznie tej pomocy oczekują. Proszę
pójść do domu ubogiego mieszkańca Peru, zacząć mu zmieniać piecyk na
elektryczną grzałkę, i zobaczyć jak na to zareaguje.
Prezydent
George Bush nie podpisał protokołu z Kyoto dlatego,
że kraje rozwinięte nie będą w stanie dokonać planowanych redukcji
emisji zanieczyszczeń bez udziału Krajów
Trzeciego świata, co potwierdzono także na konferencji pod patronatem Narodów Zjednoczonych [UNFCCC]
w
Poznaniu w grudniu 2008 r. Trzeci świat zaś nie robi nic w tej sprawie, bo ma
inne, egzystencjalne, problemy na głowie.
Z
tych powodów jednakże Trzeci Świat nie może dyktować warunków
w jakich funkcjonować będzie największa gospodarka
świata. Takie jest stanowisko Ameryki. To dlatego protokoły z Kyoto Ameryka wrzuciła do kosza i chwała jej
za to. Amerykanie wcale nie są w tym myśleniu odosobnieni.
Minister
środowiska Indii oświadczył Hilary Clinton w czasie
ostatniego szczytu G8, że Indie nie przyjmą limitów zanieczyszczeń bo
ograniczy to ich wzrost gospodarczy. Na podobnej zasadzie okoniem stoją
ekologom Chiny, bo Mr. Ping Pong w Pingliang ma głęboko w nosie, czy mu komin
dymi, czy nie, byleby wypiekał się chleb.
Ale
nasi ekolodzy w swym liście do redakcji znów wykazują
się liberalnym myśleniem opartym o koncepcję strachu: białe niedźwiedzie
maszerują już teraz ramię w ramię z
biednymi z Krajów Trzeciego świata. Zobaczmy zatem, kto jeszcze maszeruje w
tym „ekologicznym”
pochodzie...
W
liście polskich ekologów czytamy: „Ostatecznie wątpliwości pana Kolonki
rozwiać powinien raport „Reducing
U.S. Greenhouse Gas Emissions” firmy
McKinsey - jednej z najważniejszych firm doradczych świata, gdzie stwierdzono,
że stabilizacja stężenia gazów
cieplarnianych...”. Gadu, gadu...
Mnie
wystarczy nazwa firmy. Mc Kinsey kojarzy
się w Ameryce nieodparcie ze
skompromitowanym Enronem, firmą którą
„specjaliści” Mc Kinsey'a oskubali z milionów dolarów w zamian za rady, które doprowadziły do jednego z największych
bankructw w historii Ameryki. Cytowany przez polską Koalicję Klimatyczną
ekspert, firma Mc Kinsey, zatrudniała takich „ekspertów” jak były
szef Enronu Jeff Skilling, który znał się
na ekologii o tyle, że miał brata meteorologa i zawsze przepowiadał pogodę
akuratnie czytając ją z ruchu chmur.
Proszę sprawdzić u źródeł - w więzieniu federalnym w Colorado,
gdzie ów wasz „ekspert” odsiaduje karę
24 i pół roku pozbawienia wolności za całoksztalt swej działaności.
Firma
Mc Kinsey znana jest także z nowej strategii
systemu ubezpieczeniowego, wdrażanej w
Ameryce poczynając
od lat 80-tych.
Chodzi
o zaniżanie wartości odszkodowań
oparte na strategii 3 razy 0: opóźniania,
odmawiania i obrony wypłat.
Z
tego powodu firma widnieje wśród oskarżonych
przez
ofiary huraganu Katrina, który nb. polscy ekolodzy tak
skwapliwie
cytują w swym liście jako efekt globalnego
ocieplenia.
Przykro mi, ale cytowane w liście polskich ekologów kataklizmy klimatyczne ostatnich lat (Huragan Katrina) mają w
istocie tyle wspólnego z postępującym ociepleniem co trąba powietrzna
z tubą.
W
książce „Odkrywanie Ameryki” piszę o jednej z pierwszych
europejskich kolonii w Ameryce,
Jamestown, którą w 1609 nazwano „Kostnicą”
z powodu suszy, która dziesiątkowała kolonistów, a co skwapliwie
opisał w swych dziennikach kapitan John
Smith, „w którym indiańska piękność Pocahontas
kochać się miała”. Zapis w pamiętnikach
Smitha przesunąłby zatem zjawisko suszy o kilka wieków wstecz, psując
szyki polskim ekologom, ukazującym współczesne
nam kataklizmy jako wynik zmian klimatu.
Jako
dziecko pamiętam także na lekcji religii Księgę Rodzaju
z opisem potopu... no, wtedy lało solidnie przez 40 dni i nocy. Zjawisko
potwierdzone w różnych tradycjach religijnych udokumentowałoby fenomen
powodzi kilka tysiącleci wcześniej niż cytowany w liście ekologów kataklizm
huraganu Katrina. A dr William Gray największy
bodajże ekspert od huraganów wyliczył,
że mieliśmy więcej huraganów w pierwszej połowie XX wieku niż w ciągu
ostatnich 50 lat.
W
pochodzie świadków ocieplenia zestawionych przez naszych
ekologów
maszerują też wojskowi,
ściślej:
[istotna
różnica]
emerytowani wojskowi, jak cytowany w liście generał Tony
Zinni, który jak podają ekolodzy w liście, ostrzegał, że „już wkrótce
poniesiemy militarne koszty zmian klimatu. Będą
straty w ludziach”. Wojskowi pamiętają, że globalne oziębienie
odpowiada za uratowanie ludzkości w kształcie w jakim
ją znamy, gdyż to surowa zima właśnie zatrzymała trzy armie nacierające na Rosję: szwedzką w 1708, napoleońską - 1812,
hitlerowską - 1941.
Wszyscy
ale nie Zinni.
Może
dlatego, że wojskowym już nie jest. Były szef US Central Command od lat nie
utrzymuje się z rządowych pieniędzy,
a z pieniędzy prywatnych biznesów. W czasie, gdy w
kwietniu 2007 przygotowywano
35-stronicowy
raport
emerytowanych
wojskowych, Zinni miał już przygotowany kontrakt z DynCorp, gdzie od lipca
2007 r. rozpoczął pracę.
Czym
zajmuje się DynCorp? Między innymi kontraktami
dla wojska w Iraku - 95% zleceń otrzymuje od
rządu [w tym kontrakt
na 1 mld dolarów za szkolenie irackich
policjantów]. Jakie jeszcze kontrakty
otrzymuje ta firma? Och, na przykład
kontrakt na pomoc ofiarom huraganu Katrina. Śmiechu
warte? Podobnie, jak opinia innego emerytowanego
wojskowego „eksperta” z cytowanego
raportu, byłego Generała Paula Kerna,
który straszy (ojej, znowu?) „zwiększeniem imigracji z Meksyku w wyniku
kurczenia się zasobów wodnych kraju z powodu
suszy”. O rany! A ja zawsze myślałem, że za bałagan imigracyjny z
Meksykiem odpowiada „huragan Bill” (Clinton)...
W
2001 r. wspomniany DynCorp byłego generała Zinna, obecnie zwolennika ochrony
środowiska, oskarżony został przez ekwadorskich
farmerów o zniszczenie środowiska i pól utrzymujących 10 tys. ludzi w
wyniku nieprawidłowego stosowania herbycidów, niszczących środowisko w
rejonie przygranicznym. Przyjrzyjmy się
jeszcze - któż zasiada w zarządzie firmy Dyncorp, gdzie pracuje były
generał Zinn? Znamy tam kogoś? Od 1988 do
97 roku pierwsze skrzypce grał tam Herbert
(Pug) Winokur. Zaraz, zaraz... czy to
nie ten sam Winokur, który zajmował się finansami wspomnianego już Enronu?
Idźmy
dalej tym tropem... gdzie jeszcze pojawia się ten kolega
byłego generała, a dzisiejszego zwolennika ochrony środowiska,
obywatela Zinna? Okaże się wtedy, że Winokur jest także szefem Capricorn
Investment Group. Brzmi znajomo? Nic
dziwnego. Jak pisałem w moim artykule „Globalne ocieplenie czy
globalna ściema”, fundusz Capricorn Investment w ekskluzywnym Greenwich w
Connecticut założył tworca Ebay, Jeff Skoll partner inwestycyjny naszego ulubieńca od ochrony środowiska,
Ala
Gora.
To
Skoll
sfinansował filmowe „arcydzieło” byłego wiceprezydenta pt.
„Niewygodna Prawda”, a w którym to
funduszu sam Al Gore zainwestował 35 milionów dolarów, dorabiając się dziś
fortuny szacowanej przez Fast Company
na100 milionów dolarów.
Koalicja
rozsądku
Mógłbym
długo opisywać korporacyjne macki powiązań
ekologów i zwolenników zielonego lobby ze światem twardego,
bezwzględnego biznesu, przy których machinacje rodziny Soprano wyglądają jak
bajki dla dzieci.
Dlatego
tym bardziej robi mi się smutno, kiedy prawdziwe
ludzkie zaangażowanie w ochronę przyrody polskich ekologów (i wielu
innych na świecie) zostaje wykorzystane przez
grupę grających w golfa,
wyposażonych w czarne karty kredytowe
cwaniaków, mających wystarczająco dużo tupetu
i środków, ażeby dyktować nam, zwykłym ludziom pielęgnującym drzewa w ogródku,
jak mamy żyć.
Ludzie
ci chcą nas skłócić i zastraszyć,
forsując swoje wersje ustaw klimatycznych
zanim połapiemy się, że tak naprawdę stoimy po tej samej stronie, po stronie
przyrody i naszej
planety. Tymczasem jest jak w piosence Leonarda Cohena: „W Nowym Yorku jest
zimno. Poza tym, w porządku”.
Rzeczpospolita”
http://www.rp.pl/artykul/2,342269_Ocieplenie___najwiekszy_szwindel_naszych_czasow_.html
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
zdzichu
Komentowanie nie jest już możliwe.