opublikowano: 26-10-2010
CUI BONO? - czyli kto na smoleńskiej tragedii skorzysta...
Gdy w starożytnym Rzymie nie wiadomo kto, coś nabroił,
pytano „cui bono?”, czyli, kto na tym skorzystał? I na podstawie odpowiedzi
na to proste pytanie, identyfikowano sprawcę. Tak się bowiem składa, że
wydarzenia których ludzkość doświadcza, tylko nieliczne mają charakter
dopustu bożego, zaś pozostałe noszą ślady ludzkiej ingerencji. Wszędzie
bowiem tam, gdzie człowiek może, pomaga losowi licząc na pożytek dla siebie.
W
drodze na uroczystości w Lesie Katyńskim, na lotnisku wojskowym koło Smoleńska
[odległym od Lasu Katyńskiego kilkanaście kilometrów], rozbił się podczas
lądowania, samolot Tu 154 z Prezydentem Polski - Lechem Kaczyńskim i towarzyszącymi
mu 96 osobami na pokładzie (w tym z b. prezydentem na uchodźstwie R.
Kaczorowskim). Z katastrofy nikt nie ocalał. Uroczystości, na które udawała
się prezydencka delegacja, zorganizowane zostały w 70-tą rocznicę, barbarzyńskiego
wymordowania polskich oficerów, mających status jeńca wojennego, strzałem w
tył głowy, przez bolszewicko-stalinowskich siepaczy, właśnie w tzw. Kozich Górach
(dziś Las Katyński).
Sprawa
zaczęła się po 17 września 1939 r., kiedy to Armia Czerwona wkroczyła na
Kresy Wschodnie II Rzeczypospolitej. Mimo rozkazu Naczelnego Wodza - Rydza-Śmigłego
o zaniechanie zbrojnych starć z bolszewikami, część jednostek polskich, do
których nie dotarł rozkaz, stawiała zażarty opór najeźdźcom ze wschodu.
Ostatecznie do niewoli sowieckiej trafiło kilkaset tysięcy polskich żołnierzy.
Z tego - kilkadziesiąt tysięcy oficerów zawodowych oraz oficerów rezerwy,
rekrutujących się spośród inteligencji. Część oficerów a nawet całe
bataliony łącznie z szeregowcami, bolszewicy rozstrzeliwali na miejscu,
natomiast pozostałych oficerów rozmieszczono m.in. w trzech obozach: Kozielsk
- ok. 4,500 oficerów, Starobielsk - ok. 3,700 oficerów i Ostaszkowo - ok.
6,300 oficerów i policjantów.
5
marca 1940 r. Ławrientij Beria (Żyd) - Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych
ZSRR, skierował do Józefa Stalina notatkę nr 794/B (794/Б),
w której napisał, że polscy jeńcy wojenni, stanowią „zdeklarowanych i nie
rokujących nadziei poprawy wrogów władzy radzieckiej”, stwierdził też że
NKWD ZSRR, uważa za uzasadnione: rozstrzelanie 14,7 tys. jeńców i 11 tys. więźniów,
bez wzywania skazanych, bez przedstawiania zarzutów, bez decyzji o zakończeniu
śledztwa i aktu oskarżenia.
Notatka
posiada cztery zatwierdzające podpisy: Stalina, Woroszyłowa, Mołotowa i
Mikojana, oraz dopiski: Kalinin - za, Kaganowicz - za. Warto zauważyć że spośród
wyżej wymienionych, jest tylko jeden narodowości rosyjskiej. Trudno więc nam
Polakom zrozumieć, dlaczego współczesna Rosja nie potrafi odciąć się od
obcoplemieńców dokonujących haniebnych czynów na rachunek narodu
rosyjskiego.
Jeńców
rozstrzeliwano od 3 kwietnia do maja 1940 roku właśnie w Lesie Katyńskim (z
obozu w Kozielsku), w Miednoje k/Tweru (z obozu w Ostaszkowie) i w Piatichatkach
na przedmieściach Charkowa (z obozu w Starobielsku). W sumie strzałem w
potylicę, skrępowanych niekiedy drutem kolczastym jeńców, zamordowano 14,436
Polaków a dodatkowo w ukraińskiej Bykowni i białoruskich Kuropatach 8,646 jeńców.
Razem zbiry Berii, wymordowali 28 tysięcy 899 jeńców wojennych.
Natychmiast
po katastrofie na przeklętej Ziemi Smoleńskiej, podniosły się sugestie
jakoby „maczali w tym paluchy” Rosjanie. Osobiście uważam to za wręcz
niemożliwe. Prezydent Kaczyński znany z fobii antyrosyjskiej, to co miał
Rosji „krwi napsuć”, już to zrobił i więcej niczego poza deklaracjami
nie był w stanie jej zaszkodzić. W wendettę, która nie przynosi korzyści
nikt rozsądny „nie będzie się pakował”. Rosja niczego na śmierci Kaczyńskiego
nie zyskała a w dodatku rozbił się samolot „made in USSR” i to na ruskim
lotnisku wojskowym i mało tego, i w pobliżu miejsca, którego Rosjanie wolą
nie wymawiać głośno - chodzi o Katyń. Zarówno Putin jak i Miedwiediew nie są
samobiczownikami.
Katastrofę
w Gibraltarze gdzie pozbyliśmy się niewygodnego W. Brytanii i USA - gen
Sikorskiego, który upominając się o prawdę w sprawie Katynia, zagrażał
sojuszowi antyhitlerowskiemu ze Stalinem, więc musiał zginąć z rąk
sojuszników. Winę za Katyń, Stalin zrzucił na Niemców a Churchill i
Roosvelt, znali prawdę ale klaskali Stalinowi.
Generalnie,
Lech Kaczyński [choć wielokrotnie go krytykowałem] i towarzyszące mu osoby,
oddały życie za prawdę o Katyniu, podobnie jak gen Sikorski. Prawda o Katyniu
widocznie wymaga ofiar. Właśnie kolejne ofiary życia, zostały złożone. To
prawda, że część z tych, którzy zginęli miało inne intencje, liczyli na
wykorzystaniu blasku pomordowanych dla podniesienia własnych walorów. Ale
niech ich Bóg osądza, kiedy stanęli w szeregu ofiar Katynia. Dziś świat, za
sprawą ofiary tych, którzy polegli w drodze do spełnienia obowiązków
Polaka, powtarza nieznane słowo, Katyń. Niektórzy pytają: co tam było w tym
Katyniu, że tylu chciało tam być 10 kwietnia 2010 roku. Spadkobiercom NKWD,
trudno będzie pokrywać milczeniem ową okrutną zbrodnię sprzed 70 lat. Myślę
że za sprawą drugiej tragedii katyńskiej, dotrze
do świadomości nowych pokoleń Polaków prawda i związane z nią uczucia o
pierwszej tragedii katyńskiej.
No więc jak to było?
Zdarzenie losowe czy zdarzenie ufryzowane na losowe? Piszę te słowa w 12
godzin po katastrofie, nie znam szczegółów ani ustaleń ekspertów. Posłużę
się więć logiką i własnym, choć niewielkim doświadczeniem szybowcowym.
Samolot
Tu 154, leciwa konstrukcja ale utrzymująca się w powietrzu o własnych siłach,
słuchająca sterów, po niedawnym remoncie, wyposażona w nowoczesną aparaturę
nawigacyjną. Nie ma do czego się przyczepić... W 36 Specjalnym Pułku
Lotnictwa Transportowego, służą najlepsi piloci. Pilot? Podobno w stopniu
kapitana, co nie znaczy, że gorszy od pilota wyższego stopniem. Nie jest
jasne, czy miał i kogoś (zapewne takowy był) za drugiego pilota.
Lotnisko
docelowe to lotnisko wojskowe na zachód od Smoleńska. Wydaje się, że urządzenia
naprowadzające lotniska, nie były kompatybilne z aparaturą Tupolewa lub były
z „epoki brązu”. Z relacji TV wynika, że lotnisko w Smoleńsku dysponowało
jedynie systemem radiolatarni naprowadzających. W każdym razie brak
informacji, czy samolot był prowadzony przez obsługę naziemną, czyli nie był
prowadzony. Kiedy 50 lat temu lądowałem szybowcem w rzęsistym deszczu, udało
mi się. Ale Tupolew to nie szybowiec, który na hamulcach „śmiga” 60 km/h.
No w razie „draki”, Tupolew może dodać gazu i pójść na następny krąg,
co podobno uczynił, i powtórzyć podejście. Myślę, że samolot korzystał z
radiolatarni wskazujących kierunek pasa lądowania.
Ze
skrawków informacji wiadomo, że naziemna obsługa lotniska z uwagi na niski pułap
mgły, odradzała załodze lądowanie. Proszę zwrócić uwagę na tryb
informacji negatywnej - odradzanie. Rosjanie byli „pod ścianą”. Warunki
pogodowe były fatalne i gdyby kategorycznie zakazali lądowania, podniósłby
się na cały świat „raban”, jak to Rosjanie uniemożliwili prezydentowi
Kaczyńskiemu, udział w uroczystości w Katyniu. Nie przeszkodzili i wyszło
jak wyszło.
Ale
żeby lądować bez dobrej widoczności ziemi, to już fanfaronada. Myślę, że
pilot po otrzymaniu propozycji lądowania w Mińsku lub w Moskwie, konsultował
decyzję z Prezydentem (lub jego pełnomocnikami) i odczytał radę rosyjskich służb
naziemnych, jako próbę wykluczenia prezydenta Kaczyńskiego z uroczystości
katyńskich. Prezydent (lub jego sztabowcy), mając niewiele czasu na dotarcie
do miejsca uroczystości (a z Mińska lub z Moskwy, Prezydent Kaczyński, zdążyłby
do Katynia na kolację lub na gaszenie świec), zapewne zdecydował się na lądowanie,
nawet w skrajnie trudnych warunkach.
Relacje
naocznych świadków wskazują, że Tupolew krążył [wykonując dwa podejścia
do lądowania], leciał nisko, za nisko i to jeszcze ze zwisem na lewe skrzydło,
powodującym zapewne dodatkową utratę wysokości. Ten niski lot wskazuje, że
pilot nie miał precyzyjnej informacji o swej wysokości a ziemię musiał
widzieć we mgle słabo. Sytuację pogarszał fakt, że pułap mgły nad
lotniskiem mógł być wyższy niż nad podmokłym terenem na podejściu. Poza
tym mgła deformuje obraz i utrudnia ocenę wizualną wysokości.
Oddzielnym
zagadnieniem ale bardzo istotnym jest, wykorzystanie wskazań wysokościomierzy.
Wskazanie wysokościomierza barometrycznego i radiowego, muszą być podobne i
to upoważnia do uznania ich za wiarygodne. Wysokościomierz barometryczny uwzględnia
standardowe ciśnienie atmosferyczne na poziomie pasa startowego oraz aktualne
ciśnienie barometryczne. Przyjęcie, że lądowisko leży np. 10 m niżej nad
poziomem morza niż w rzeczywistości, kończy się lądowaniem 10 m poniżej
poziomu gleby. Podobnie z pomiarem aktualnego ciśnienia atmosferycznego, pomyłka
in minus kończy się dla pilota tak samo. Tak że wskazania wysokościomierzy
[radiowego też] jest w rękach ludzi to i o pomyłkę lub dywersję łatwo.
Zwis
na na lewe skrzydło na wysokości kilkunastu metrów, świadczyć może albo o
kłopotach technicznych albo o tym, że pilot korygował oś lotu przez
zastosowanie tzw. ślizgu (trawersu). Po uzyskaniu danych z bliższej
radiolatarni prowadzącej, lub być może z oceny wizualnej, pilot po prostu
zobaczył, że leci obok ale równolegle do pasa startowego i mógł zastosować
właśnie ten zakazany manewr. Doświadczeni piloci wbrew przepisom, na lżejszych
aparatach niekiedy decydują się na taką ryzykowną korektę osi lądowania.
Ryzykowną, bo wykonywaną na małej wysokości i połączoną ze znaczną utratą
wysokości.
Wszystkie
te domniemane możliwości ostatniej fazy lotu Tupolewa, mają piętno działalności
człowieka. Tylko którego? Finalny wykonawca zadania, będzie niezwykle trudny
do wskazania.
Tajemnicą
pozostaje klucz, zastosowany w doborze osób towarzyszących Prezydentowi Kaczyńskiemu
w ostatniej drodze. Bo skład wydaje się być nie przypadkowy. Podobno ktoś
dzwonił do różnych osób, proponując miejsce w samolocie Prezydenta. Tak
przynajmniej było w przypadku dyrektora Muzeum Powstania Warszawskiego - Ołdakowskiego,
który z propozycji nie skorzystał.
Działające
w Polsce obce agentury, mają duże możliwości działania, jako że polskie służby
specjalne zajęte są wewnętrzną walką polityczną i na obserwowanie obcych
nie mają czasu. Tak więc, „starsi i mądrzejsi”, mogli obawiać się
reelekcji L. Kaczyńskiego, który być może niezbyt sumiennie przykładał się
do wykonania powierzonego mu zadania. Ale to tylko gdybanie, natomiast pierwszym
i najbardziej obdarowanym beneficjentem katastrofy w Smoleńsku okazuje się być
Platforma Obywatelska.
Wraz
ze śmiercią Lecha Kaczyńskiego ubywa kandydatowi PO na prezydenta -
Komorowskiemu, groźny konkurent. Sondaże ostatnio, choć mało wiarygodne
wskazywały rosnące szanse Kaczyńskiego i malejące Komorowskiego. Katastrofa
Tupolewa w Smoleńsku rozwiązała problem konkurencji do godności Prezydenta
RP i to ze skutkiem natychmiastowym. Obowiązki Prezydenta spadły Komorowskiemu
na talerz żydowskim zwyczajem, jako manna z nieba.
Pełniący
obowiązki Prezydenta RP - Bronisław (Bronisława - ojca Ojczyzny, już mieliśmy),
bez oporów podpisze ustawę o Instytucie Pamięci Narodowej „wysmażoną”
przez PO w obawie przed zawartością teczek. PO nie musi trudzić się
wywalaniem prof. Kurtyki z kierowania IPN-em, zginął w Smoleńsku. Rzecznik
Praw Obywatelskich - Janusz Kochanowski zapowiedział, że zaskarży w/w ustawę
do Trybunału Konstytucyjnego ale już nie uda mu się tego dokonać - zginął
w Smoleńsku.
Od
pewnego czasu trwała „szarpanina” o zawłaszczenie zysku NBP, przez rząd
Tuska dla załatania budżetu roztrwonionego przez różnych „specjalistów”
od wydawania cudzych pieniędzy z PO. Sprzeciwiał się temu Prezes NBP -
Skrzypek. Już nie sprzeciwia się, leży w trumnie moskiewskiego prosektorium.
Skok PO „na kasę” zakończył się pomyślnie. Może zastąpi go mocą
decyzji Komorowskiego jakiś Chlebowski. Poza tym, podejmowane ostatnio decyzje
Prezesa NBP miały też negatywny wydźwięk „sił globalistycznych”.
Nagle
pojawiły się wakaty na najważniejszych stanowiskach w WP. Co za okazja, by
obsadzić te stanowiska przez „swego” prezydenta - swojakami. Odszedł do
historii będący „solą w oku” PO, pos Wasserman, trzon ideologiczny PiS -
Gosiewski, Gęsicka, Natali-Świat. Odeszła będąca „zadrą” pod
paznokciem Wałęsy - A. Walentynowicz. Ubył w wiadomy sposób inny konkurent
do prezydenckiego fotela i głosów lewicowego elektoratu - Szmajdziński.
Dodano do nich kilku peryferyjnych polityków z innych opcji (dla wzmocnienia
teorii przypadku). Odsunięty został też do przeszłości niestrudzony
poszukiwacz polskich grobów i kości na „nieludzkiej ziemi” - A. Przewoźnik.
Nareszcie będzie można mianować na miejsce szefa PKOL - Nurowskiego, jakiegoś
miłośnika sportu - Drzewieckiego.
Główny
konkurent PO do „koryta” - PiS, został osłabiony personalnie i wcale nie
jest pewne, że w najbliższym czasie odbuduje swój potencjał intelektualny.
Przyjdą nowi ale to jeszcze niczego nie gwarantuje. Wybory prezydenckie w
czerwcu a PiS w rozsypce. Upatruję w tym jednak szansy na wzmocnienie pozycji
politycznej małych ugrupowań katolicko-narodowych, jako, że życie nie znosi
próżni.
Jeśli
PO skusi się łatwym łupem, może (i oby) udławić się zbyt dużym kęsem,
co oznaczałoby przyznanie się, że „wymodliła” katastrofę Tu 154 (jak to
pisze pan Michalkiewicz – rozwiedka wie komu służyć).
Mityczny król
Frygii - Midas, opływający w bogactwa, otrzymał od bożka Dionizosa, moc
zamieniania w złoto wszystkiego czego dotknie. Zachłanność jednak zgubiła
owego króla, bo jedzenie także zamieniało się w złoto. Oby PO, doświadczyła
podobnych „dobrodziejstw”.
Cezary
Rozwadowski Wa-wa, 10-04-2010
- KATYŃ TRWA ! MARSZ MILCZENIA w hołdzie pomordowanym w roku 1940 i obecnie …
- To mógł być zamach. Największe wątpliwości. Zbiór materiałów i hipotez związanych z katastrofą prezydenckiego samolotu w Smoleńsku. Filip Stankiewicz
OJCZYZNA TONIE W ŁZACH... WYRAZY ŻALU BÓLU I ROZPACZY...
- POLSKI NAPOLEON - LECH KACZYŃSKI - MAŁY CIAŁEM LECZ DUŻY UMYSŁEM - CUDA POWSTANIA IV RP - 7616 dni i koniec III RP ?
Tematy w dziale dla
inteligentnych:
ARTYKUŁY - do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam
sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY
PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe www.aferyprawa.com redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.