opublikowano: 04-12-2011
Zniesławiła, sfałszowała i poskarżyła się... Policji Mirosław Naleziński
Z dużym opóźnieniem reaguję na skrajnie nieobywatelską postawę trójmiejskiej pisarki, p. Magdaleny Chomuszko, która 6 marca 2009 w II Komisariacie Policji Gdańsk Śródmieście przy ulicy Piwnej złożyła Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa oraz wniosek o ściganie. Raz, że dopiero teraz mam czas na dokładne przestudiowanie doniesienia (choć nazwałby to jednak haniebnym donosem); dwa, że pisarka nadal łazi po sądach ze swoimi zwidami, a sądziłem, że w końcu zmądrzeje i przeprosi mnie za swoje przestępstwa, jednak widzę ze zdumieniem, że nadal trwa przy swoich chorych omamach i – co gorsza – Temida daje jej wiarę.
Tamże pisarka informuje o popełnieniu przez Mirosława Nalezińskiego przestępstwa z art. 212 Kk oraz zniewagi – art. 216 Kk i na podstawie art. 303 Kpk wnosi o wszczęcie i ściganie tego pana, czyli mnie – niżej podpisanego.
Ta pani na portalu NaszaKlasa sfałszowała podpis na moją szkodę oraz publicznie rozgłaszała, że mam dwa dodatkowe konta (na dane pp. AZ i JK), co jest wierutnym kłamstwem i zniesławieniem. Z zarzutu bycia przeze mnie panem AZ wycofała się, co jest przyznaniem się do połowy zniesławienia (jednak za to nie przeprosiła), nadal jednak tkwi w swoim maniakalnym uporze, że jestem p. JK. Uczepiła się tego przekonania, bowiem bez tego argumentu, upada jej teoria osadzona na właśnie tym fundamencie (ma nawet swój dedukcyjny dowód na to, że to ja jestem oszustem).
Opisałem tę sprawę oraz – przy okazji – inne jej przewiny, ale ta pani (w końcu, było nie było, wykładowczyni oraz doktorantka UG) udała się nie tylko na komisariat policji, ale także do dwóch gdańskich sądów, aby rozpętać sprawę cywilną i karną.
W piśmie złożonym w komisariacie poskarżyła się, że umieszczałem skopiowane i zmanipulowane wyrwane z kontekstu jej wypowiedzi. Ponadto zawiadamiała organa władzy, że atakowałem i szkalowałem jej dobre (a jest o tym święcie przekonana) imię. Na czym miałyby polegać owe manipulacje – trudno dociec. Według mnie żaden mój opis jej dokonań nie ma zarzucanej wady.
Pani podkreśliła w piśmie do policjantów – „Jestem autorką podręcznika […] wykorzystywanego na uczelniach […]. Jestem również wykładowcą […]. Obawiam się, że zniewagi kierowane pod moim adresem przez Mirosława Nalezińskiego mogą zburzyć mój wizerunek wykładowcy, przez co utraciłabym zaufanie i szacunek moich uczniów.[…]. Jak już zostało podniesione jestem osobą publiczną. Mój strach budzi myśl, że mogę być obiektem kpin i szykan […]. Wobec powyższego, wnoszę o ściganie Mirosława Nalezińskiego za zniesławienie i znieważenie mojej osoby i proszę o przeprowadzenie w niniejszej sprawie postępowania karnego”.
Jak widać, pani będąca osobą publiczną, kładzie wielki nacisk na ważkość swojej godności osobistej, jednak ma w nosie godność innych osób, a konkretnie moją oraz pp. AZ i JK, których pomówiła, że są mną. To przecież ona – jako pierwsza – publicznie poczęła kłamać i zniesławiła mnie, publikując swoje omamy, że mam dwa dodatkowe konta oraz pozwoliła sobie na sfałszowanie podpisu! Niestety, przymulona Temida do te pory nie sprawdziła tego najważniejszego wątku.
W dalszej kolejności pisarka dołącza wydruki swoich dowcipów, w tym o prysznicu w aspekcie gastrologicznych ekscesów i wyjaśnia policjantom, że żaden z nich nie jest wulgarny. Nie ma to jak wmawiać czytelnikom własnych tez, bo może by jednak uznali, że nieco mija się z prawdą (niektórzy mają talent wmawiania ludziom, że przesolona potrawa jest akurat). Co ciekawe, nie zarzucałem pisarce wpisywania wulgarnych żartów, jedynie pikantnych, jednakże mało dociekliwy sędzia od sprawy cywilnej samowolnie zamienił określenie „pikantny” na „wulgarny”, zatem powinien odpowiadać za sfałszowanie prawdy obiektywnej.
Łażenie po sądach i komendach z takimi sprawami jedynie świadczy o kłopotach pisarki z głową (zwidy, nadpobudliwość, nieznajomość języka polskiego), niekompetencji jej mecenasa oraz przekonanie, że Temida nie ma ważniejszych spraw.
Pani nie omieszkała powiadomić władzy, że ja ją wyśmiewam i z niej kpię. Chciałbym zauważyć, że wszystkie media czynią to codziennie - wystarczy poczytać ironiczne teksty w czasopismach lub obejrzeć kabarety w telewizji. Z osób publicznych - a za taką osóbkę chce pani uchodzić – robione są tam takie szopki, że moje docinki wobec pisarki, to jedynie michałki. Ignacy Krasicki napisał „Monachomachię” , w której kpił sobie z pewnych znanych mu współcześnie ludzi i miał nawet kłopoty z tego powodu, ale kiedy to było? Chciałbym jedynie wspomnieć, że jestem pod wrażeniem humoru Jarosława Haszka, który kpił sobie („Szwejk”) nie z jakichś trójmiejskich pisarek, ale z samego cesarza. Jeśli wykładowczyni dba o swą godność i boi się, że jej uczniowie nie będą jej szanować, to faktycznie ma problem, bowiem jej pikantne żarciki mógł przeczytać nie tylko każdy z jej uczniów, ale także rektor UG oraz kontrahenci podpisujący z nią umowy o książki. I to w wersji pełnej, nie zaś okrojonej z powodów edycyjnych. Wówczas nie dbała jakoś o swoje dobre imię i rozpuszczała jęzor na całego, ale kiedy to opisałem w ramach riposty po jej skandalu ze sfałszowaniem podpisu i zniesławieniem mnie, to nagle poszła po rozum do głowy – zaczęła się troszczyć o swoje (rzekomo) znakomite imię. Nie za późno, droga pani?
Należy oddać cześć antyinteligencji tej pani, bowiem zwyczajny obywatel przyłapany na wygłupach i na sfałszowaniu podpisu oraz na rozsiewaniu po internecie nieprawdy o czyichkolwiek dodatkowych kontach, przemilczałby sprawę i zależałoby mu na jak najszybszym uciszeniu sprawy. Doniesienie na komisariacie i dwie sprawy w sądach powodują, że sława pisarki jest coraz większa, jednak nie w branży księgowo-pisarskiej, a przecież nie o to jej chyba chodzi. Myślenie nie jest mocną stroną niektórych doktorantów UG. Sława pieniaczki, kłamczuchy i fałszerki będzie większa, niż sława księgowo-pisarska...
W uzupełnieniu Zawiadomienia o popełnienia przestępstwa, pisarka wraca do poruszanego już tematu – „Wykładowcy zatrudniani do prowadzenia szkoleń muszą oprócz wykształcenia, doświadczenia cieszyć się nieposzlakowaną reputacją. Publikacje p. Nalezińskiego poniżają mnie w opinii publicznej i narażają na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania przez mnie zawodu”.
A cóż ja za to mogę, że pisarka używała sobie w żarcikach o gastrologii, prawnikach bez jaj, pedałach, dziwkach w aspekcie Boga, sukach (kobietach!), poj****ych kretynach, królowej loda? I gdyby tylko na tym poprzestała, ale do tego sfałszowała podpis (przemęczony sędzia uznał to za omyłkę – to przykład stronniczości albo indolencji!) i pomówiła mnie, że miałem dwa lewe konta? Narozrabiała i ma do innych pretensje? No, mogłaby się już nie ośmieszać! A niby jej publikowanie rewelacji, że jestem oszustem (rzekomo mam dwa lewe konta), to nie narażają z kolei mojego dobrego imienia? Kto ma rozstrzygnąć, czyje imię jest lepsze? Umówmy się, że oba są jednakowo dobre, zatem obie strony powinny być osądzone według swoich przestępstw i to w kolejności ich popełniania. Niestety, polska Temida nie jest w stanie przeprowadzić poprawnego osądzenia obu zwaśnionych stron.
Co ciekawe, żaden sąd nie zwrócił się do admina NK, który ostatnio poinformował mnie, że posiada emajlowy adres p. JK oraz historię logowań, ale żaden pies z kulawą nogą, ani żaden sędzia o zdrowym kulasie, nie zwrócił się do admina o przekazanie tych danych. To prawdziwy skandal!
Wobec powyższego, ponownie a uroczyście oświadczam – nigdy na portalu NK nie miałem dodatkowych kont, zatem insynuacje, że miałem takowe podlegają odpowiedzialności karnej. Ponadto, co za tym idzie, skoro nie miałem konta na dane p. JK, to pisarka się nie omyliła, lecz popełniła przestępstwo fałszerstwa, zatem ślepa a niedomagająca polska Temida powinna stuknąć się w opaską przewiązaną łepetynę i zabrać w końcu za wymierzanie sprawiedliwości, nie zaś za mieszanie paragrafami wody, bo od tego nie stanie się ona ani słodsza, ani sprawiedliwsza. Trzeba być zwykłym waranem, aby uważać, że miałem te konta – to zaiste bezczelność, aby ponad tysiąc dni babrać się w swoim kłamstwie i fałszerstwie, przy czym nasza Temida nie może tego właściwie rozwiązać!
Oto przykład dowodzący nieumiejętności logicznego myślenia pisarki, która policjantom załączyła skopiowaną przez mnie wypowiedź pewnego studenta z NK, a wpisaną przez mnie na portalu Salon24. Oto jego tekst: „26,01,2009 23:55 Mireczku, zbawco i proroku, mentorze w jednej osobie. Powiem Ci szczerze, że wyzwalasz we mnie tyle negatywnych emocji, że ostatnio mój trening na siłowni był dwukrotnie dłuższy, mam nadzieję, że Cię nigdy nie spotkam w realu, bo bym Ci szczerze *łilodreipyzrp*! [wspak] RP”.
Pani w swej doktoranckiej (czyli ponadprzeciętnej) mądrości sugeruje policjantom, że stworzyłem kontekst jakoby była to jej wypowiedź. Cóż za absurdalna i zniesławiająca mnie opinia, a jednocześnie dowodząca kiepskiej logiki tej pani! Po pierwsze – notka jest podpisana RP, a to trudno pomylić z MCh. Po wtóre – z tekstu jednoznacznie wynika, że autor notki jest dżentelmenem, nie zaś damą, zatem – jak mniemam – trudno pomylić pisarkę z panem z siłowni. Czyżby pisarka miała policjantów za kompletnych niemotów? Ale gdyby poszła z tym do milicjantów w latach 50., to już bym co najmniej siedział w ciężkim areszcie.
Pod gastrologiczno-seksistowskim dowcipem wmawia funkcjonariuszom, że z kontekstu wynika, że jakobym opisywał jej męża. Owszem, pod kopią tego żarciku p. JK wpisał „hehe... gratuluję pani partnera i dobrego smaku: P”, co oznacza, że ta pani w chorobliwy sposób (i wówczas, i do dzisiaj) wierzy, że ja istotnie pisałem jako ten pan, co jest jednym wielkim zwidem w wykonaniu tej doktorantki (może doktoracik na temat zdrowia psychicznego użytkowników internetu byłby na czasie?). Mało tego, ta dama polskiej księgowości, w dalszym ciągu przedstawia po sądach swoją kretyńską teorię, dowodząc, że miałem konto na dane JK. To już prawdziwy obłęd - kto tej pani wyjaśni, że się myli i że pomawia niewinnego człowieka? Powtarzam zatem - każdy, kto uważa, że miałem konto na dodatkowe dane, to klasyczny polski młot, który powinien udać się do specjalistycznej kliniki albo przynajmniej zapisać się na podstawowy kurs detektywistyczny. Ta pani jest gotowa podeptać czyjąś godność, aby ratować własną, którą sama pokalała na portalu NK - to prawdziwa hipokryzja!
W piśmie uzupełniającym skierowanym do policji, pisarka popełnia ten sam błąd w pisowni mojego nazwiska, który popełniła podczas fałszerstwa na NK – Nalezińśki. Tamże wmawia funkcjonariuszom: „Przykro to powiedzieć, ale wszystkie teksty dotyczące mojej osoby, publikowane przez p. Nalezińskiego w Internecie mijają się z prawdą i nie mają nic wspólnego z rzetelnym dziennikarstwem. Niemalże każde zdanie niesie zmanipulowane i nieprawdziwe treści”.
O, to dopiero zniesławienie! Przecież wystarczy opublikować jej wypowiedzi i każdy może sobie wyrobić zdanie na temat (nie)rzetelności moich opisów – do tego nie trzeba być ani profesorem, ani sędzią, ani biegłym, wszak każdy Polak wie, co to przyzwoitość i co to jest wulgaryzm. Owszem, nie każdy musi wiedzieć, czy dany tekst jest seksistowski, czy nie, ale każdy ma prawo ocenić – według swoich subiektywnych odczuć – ten czy inny tekst, zatem żaden sąd nie powinien brać takich spraw na wokandę, bo jedynie się ośmiesza.
Jeśli ktoś, zwłaszcza osoba publiczna, zachowuje się przestępczo i niemoralnie, to każdy ma prawo to omówić, jeśli zaś do tego włóczy się po sądach, oskarżając niewinnego, to prawem atakowanego jest opisanie takich czynów w mediach, aby napiętnować winną i – przy okazji – Temidę, która nie radzi sobie w takich przypadkach.
Moim zdaniem, moje artykuły doskonale opisują niegodne zachowania pisarki, a ponadto – po wydaniu wyroku IC 692/09 przez Gdański Sąd Okręgowy - mamy przykład na całkowite odwrócenie ról powód-pozwany, co jest przykładem kolejnej pomyłki sądowej. Prawdopodobnie jest to największa afera w Polsce w dziedzinie internetowego zniesławiania. I ani Gdańsk, ani Warszawa nie chcą zbadać tej kompromitacji polskiego sądownictwa!
Pisarka była bardzo oburzona, kiedy p. JK wpisał przypowieść jej dedykowaną, uprzednio cytując fragment jej gastrologicznego żartu – „Zmarło się człowiekowi i zostawił żonę z tartakiem. Rad nie rad, kobiecina ogłosiła casting na kompetentnego zarządcę. Chętnych było sporo, ale żaden nie był tak idealny, jak tutejsze bożyszcze pani Magdy. Aż zjawił się ten jedyny i został poddany specjalistycznym testom, czy aby na pewno na drewnie się zna. Po zakryciu oczu, kobiecina dała do powąchania gałązkę 6-cio letniej brzozy. 6-cio letnia brzoza odgadł zapytany. Potem gałązkę 245-cio letniego dębu. 245-cio letni dąb odgadł ponownie. Więc na koniec kobiecina podrapała się po łonie i podała mu palce do powąchania. Zapytany wahał się chwilę: 16-nasto…, nie 17-nasto… (kobiecina w tym momencie aż pokraśniała)… 17-nastowieczny kuter rybacki odrzekł po namyśle :P
PS. A tutejsza królowa, to zamiast siedzieć na NK, to za jakąś pracę wziąć się nie myśli?”.
I ta księgowa kobiecina idzie na komendę oraz do dwóch sądów, twierdząc, że to mój wpis?! To jest doprawdy szczyt bezczelności i jest właśnie zniesławienie! Tyle że mnie! A ta tupeciara sama wytacza procesy o to przestępstwo i wzywa do poszanowania własnej godności?! No to już kolejny przejaw hipokryzji! I durnowata Temida nie ma sposobu, aby dojść prawdy i uznać, że to właśnie pisarka powinna ponieść karę? To jakaś kpina w żywe oczy! Posądzenie mnie, że mógłbym popełnić aż tyle błędów w tak krótkim tekście, to poważna obraza!
30 listopada 2011 media informują, że Polska przegrała kolejny proces w Strasburgu – pewien więzień nie dostał przepustki z więzienia na odwiedziny w szpitalu swej umierającej córki. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że Polska pogwałciła Europejską Konwencję Praw Człowieka i zasądził ponadto zadośćuczynienie (2000 E).
Ciekawe, co ten trybunał orzeknie, kiedy dowie się, że nie powiadomiono mnie o planowanym terminie wydania wyroku oraz o jego zapadnięciu oraz o kuriozalnej argumentacji (w państwie prawa!), że nie można apelować, bowiem minęły wszelkie terminy (a jak, szanowni togowcy, miały nie minąć, skoro nie przekazano informacji o zakończeniu procesu?). Polska to kraj o zbyt wielkiej liczbie spraw przypadającej na jednego sędziego oraz posiadający idiotyczne procedury, których nijak nie można zmienić (choćby ta o terminie apelacji w przypadku braku informacji o wyroku). Ponadto trybunał dowie się, że nie można w internecie omawiać publicznych tekstów różnej maści internautów i zorientuje się, w jaki sposób zarzut pikantności zostaje sfałszowany przez sędziego w kierunku wulgarności. Dowie się, że zwolnienie lekarskie musi być wypisane przez speclekarza sadowego, bo nie wystarcza dokument z kliniki i to nawet tuż po zawale i podczas pobytu w sanatorium. Przy okazji dowie się, że sędzia, który nie zna się na przestępstwach internetowych, ale - bez pomocy biegłego! - uznał dowód dedukcyjny pisarki za wiarygodny, zaś odrzucił oświadczenie pozwanego, że na portalu miał tylko jedno konto. Gdyby tę ostatnią sprawę sędzia uznał, to nie byłoby tej całej gdańskiej kompromitacji i pisarka odpowiadałaby za fałszerstwo oraz za zniesławienie. Niestety, przed świętami, niezawisłego i sprawiedliwego sędziego coś przekonało do tego, że to ja jestem przestępcą. I w ten sposób można z każdego rodaka zrobić winnego – wystarczy złożenie pozwu przez mniej lub bardziej nawiedzoną osobę, która ma do pomocy swojego prawnika i jesteś, Polaku, załatwiony przez mało kumatego sędziego, nawet jeśli miałeś całkiem czystą kartotekę (aż strach pomyśleć, co czeka obywatela w przypadku wcześniejszych zatargów z prawem)...
Mirosław
Naleziński
Zobacz: Przepraszam Panią Magdę
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.