opublikowano: 04-12-2011
ZAPRASZAMY
NA LUBELSKI PROCES
O ANTYSEMITYZM
Na głupotę nie ma siły. W Lublinie ciągnie się dalej proces sądowy o nawoływanie do nienawiści rasowej wobec Żydów. Żydowski Lublin zastrasza i narusza prawa Polaków.
Oskarżonym jest redaktor „Biuletynu Narodowego”,
Grzegorz Wysok. Miał on rzekomo nawoływać do...
i propagować
nienawiść do „strasznych braci w wierze” na łamach redagowanego i
wydawanego przez siebie w/w „Biuletynu”. Proces ten ciągnie się już od
paru lat i nie widać jego końca. Następna rozprawa ma się odbyć 19 grudnia
2011 roku.
Ponieważ sąd lubelski miał problem ze zlokalizowaniem
przestępstwa w czasopismach oskarżonego, wyznaczył to zadanie biegłemu w
naukowym czytaniu i interpretowaniu wyrazów lepszych i gorszych, oraz całych
zdań, dr hab. Konradowi Zielińskiemu z Wydziału Politologii UMCS w Lublinie.
Naukowiec ten podszedł do zadania z całą powagą i dokonał głębokiej
analizy kilku n-rów „Biuletynu Narodowego”, po czym wyciągnął konkluzje.
Z kolei analiza tych konkluzji wykazała, że naukowiec ten jest mniej biegły w
przedmiocie a bardziej przebiegły. Ale nie tylko to. Dr.
hab. K.Z. wykazał więcej: Po pierwsze, że tytuły naukowe nie dowodzą
sprawności umysłowej, a po drugie, że nie gwarantują uczciwości
intelektualnej.
Tak się składa, że jestem w posiadaniu 16 n-rów tegoż
„Biuletynu Narodowego” i „Opinii na temat wydawnictwa „Biuletyn
Narodowy” pod redakcją Grzegorza P. Wysoka”, opracowanej przez dr hab.
K.Zielińskiego z Wydziału Politologii – Zakładu Badań Etnicznych UMCS w
Lublinie. Numery wydawnictwa analizowałem kilka razy i nijak nie mogłem się
dopatrzyć podstaw do konkluzji wyciągniętych przez w/w naukowca lubelskiego z
UMCS. Pisze on na przykład, że – cytuję: „G.Wysok konsekwentnie nazywa
„Gazetę Wyborczą” – gazetą żydowską, co w zestawieniu z wyrażanymi
przezeń opiniami na temat społeczności żydowskiej czy o osobach pochodzenia
żydowskiego, w moim mniemaniu nosi znamiona upowszechniania antysemityzmu.
Nadto używa słów jawnie obraźliwych i szkalujących wyżej wspomniane
osoby i środowiska.”
Czytając te i inne mniemania owego naukowca, nie wiadomo na przykład na czym
polega zło informowania opinii publicznej, a zwłaszcza młodych ludzi, uczniów
szkół średnich i studentów zgodnie z prawdą, że „Gazeta Wyborcza” jest
gazetą żydowską, wydawaną w języku polskim –
dlatego, żeby Polacy mogli ją czytać – dla
Polaków w celu ich bałamucenia. Przecież dla każdego Polaka interesującego
się choćby trochę polityką polską jest
to znanym faktem. Być może naukowiec ten o tym nie wie, ale to jego problem.
W każdym bądź razie konkluzje, jakie tam wymyślił i
wyraził są tak przewrotne, naciągane, nakręcone i namotane, że gdy się je
czyta, to odnosi się wrażenie, że pisał je ogonem pudel redaktora „Gazety
Wyborczej”. Co prawda dr.hab. K.Zieliński zabezpiecza się sprytnie, na
wszelki wypadek zaznaczając parokroć: „w świetle mojej wiedzy”,
ale jak na naukowca światłość tej wiedzy jest bardzo kiepska, żeby nie
powiedzieć – bardzo przyciemniona. Naprawdę? – czy tylko na tę okoliczność?
Niezależnie od tego, uważam, że warto się pokusić na jej rozjaśnienie.
Zdaje się, że problemem, z którym boryka się sąd
lubelski jest nadwrażliwość, chorobliwe przeczulenie albo drażliwość Zydow
polskich. Dlatego na miejscu tu będzie przypomnienie, co pisał na ten temat
publicysta i pisarz PRL-owski, Antoni Słonimski, przynależący do tej samej
stadniny ideowej i „religijnej”, co Adam Michnik, który w pewnym okresie
(lat 1970-tych) sekretarzował Antoniemu S. Nie należy tu przeoczyć faktu, że
Antoni Słonimski był bożyszczem ówczesnej „warszawki”.
Mieszkali zresztą Berman,
Szechter, Różański, Romkowski, Brystygierowa it.p. KPP-owskie typy ludzkie,
niedaleko od siebie, to znaczy w tej samej dzielnicy warszawskiej i – jak to
nas poinformował swego czasu prof. Andrzej Mencwel z U.W. – w dzielnicy żydowskiej.
Antoni Słonimski napisał od serca artykuł w 1924 roku
pod tytułem „O drażliwości Żydów” i opublikował go na łamach
„Wiadomości Literackich” (nr 35 z dnia 31 sierpnia 1924 roku). Poniżej
cytuję kilka fragmentów.
„Naród wybrany oto rdzeń, ten tajemniczy znak
kabalistyczny, który porusza Golema żydostwa. Bardzo niewielu znam Żydów, którzy
nie mają głębokiego przeświadczenia o tej wyższości rasy żydowskiej.
Dlatego właśnie ten naród tak chętnie wszystko bagatelizujący nie lekceważy
najlżejszego zarzutu, najmniejszej krytyki. Drażliwość jest tak wielka, że
każde śmielsze wystąpienie staje się wprost niewybaczalne dla pisarza.
Wolno jest u nas pisać źle o kelnerach, Czechach,
Niemcach lub posłach sejmowych, mogą denerwować pisarzy tak doskonałe rzeczy
jak katedra Notre-Dame – można wytykać błędy kompozycyjne Michałowi Aniołowi,
ale nie wolno pisać źle i rozumnie o przeciw Żydom...
... Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy
i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający
na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata.
Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej
tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi
najsilniej nienawidzić...
... Nie wolno mi było, rysując obraz powojennego
pokolenia, pisać źle o Żydach,
ale nikt z Polaków nie obraził się, gdy pisałem o chamstwie i sklepikarstwie
Aryjczyków.
... Co drugi snob żydowski mówi teraz o starości swej
rasy. Żydzi zaczynają się uważać za śmietankę towarzyską nawet w
banalnym, wielkoświatowym pojęciu. Trudno mi więc wytłumaczyć Żydom, że
nie są tak niezwykli, że w sztuce niczego nie dokonali, że mają w sobie
tragiczną nieproduktywność, wobec której nieproduktywność słowiańska
jest mrzonką. W literaturze poza czarującym Heinem, piszącym po niemiecku,
kogóż ma literatura żydowska? Jakiego wielkiego muzyka wydał ten
najmuzykalniejszy naród?
Sztuk plastycznych nie mają zupełnie, a jeżeli
znajdzie się nawet w literaturze i muzyce parę nazwisk szlachetnych artystów
– nie należą oni do sztuki żydowskiej,
jak Conrad nie należy do literatury polskiej”.
(1).
Inną przyczyną nękania
G.Wysoka i dopatrywania się w „Biuletynie” treści antysemickich i
rasistowskich, może być ta, na którą zwrócił swego czasu uwagę na łamach
londyńskich „Wiadomości” i w swej później wydanej książce, pt. „Czas
teraźniejszy”, Adam Pragier, były poseł na Sejm II RP, senator,
a po II wojnie św. polityk emigracyjny i komentator polityczny.
Przypomniał tam historię żółtych łat, jakie nakazano w niektórych krajach
europejskich w średniowieczu nosić Zydom, żeby łatwiej było ich odróżnić
od miejscowych ludzi. Te żółte łaty rozniosły się potem we Włoszech i w
Niemczech, ale do Polski nie dotarły. W nowszych czasach ponownie wprowadził
ten nakaz A.Hitler. A.Pragier pisze w swej książce „Czas teraźniejszy”,
że dzisiaj – cytuję:
„Żydzi zresztą sami przypinają sobie żółte łaty.
W Ameryce wychodzi miesięcznik „Commentary”, wydawany przez jakiś poważny
komitet żydowski. Pismo jest doskonale redagowane, nie zajmuje się sprawami
religijnymi, ale społecznymi, organizacyjnymi, nie tylko żydowskimi, i ma także
wielu współpracowników nieżydowskich. Przed laty zdarzało mi się od czasu
do czasu otrzymywać to pismo. Przeczytałem tam kiedyś artykuł, który mnie
bardzo zainteresował. Autor (nazwiska nie pamiętam) przestrzegał przed
niebezpieczeństwem, jakie grozi Żydom amerykańskim, z przyczyny szczególnie
chytrych form antysemityzmu amerykańskiego. Ten antysemityzm jest mianowicie
– niedostrzegalny. Zdarza się co prawda, że Zydów nie przyjmują do jakiegoś
snobistycznego „cauntry club” w
zamożnych „suburbs” albo że im nie sprzedają niektórych domów, czy nie
wynajmują niektórych mieszkań. To wszystko. Innych objawów antysemityzmu nie
ma.
Następstwem tego jest to, że Żydzi amerykańscy
zaczynają uważać się za zwyczajnych ludzi,jak wszyscy. Mnożą się małżeństwa
„mieszane”, których w tej chwili jest około 10%. Wynika stąd, że Żydom
koniecznie potrzebny jest pewien stopień zagrożenia, by zachowała się
spoistość oraz by utrzymywali swoją „tożsamość” (identity). Jest to,
jak widać, niewidzialna żółta łata, którą Zydzi sami sobie przypinają.
Zydzi nie uważają się za jeden spośród wielu narodów świata, ale chcą
widzieć świat niejako dwubiegunowy, na jednym biegunie Żydzi, a na drugim
wszyscy inni ludzie – czyli goje. Między tymi gojami nie warto właściwie
rozróżniać, bo wszyscy są do siebie podobni – przez to właśnie, że nie
są Zydami. Hitleryzm i ludobójstwo niemieckie nauczyło Żydów, że jednak
jest różnica między Niemcami a
Szwedami czy Włochami, ale trwało to niezbyt długo i teraz dwubiegunowość
świata w pełni wróciła.” (2).
Moją uwagę zwrócił jeszcze inny moment w analizie tekstów
„Biuletynu Narodowego”, dokonanej przez lubelskiego naukowca z UMCS. Na
stronie 5 swego opracowania dr hab. K.Zieliński dopatruje się znamion przestępstwa
polegającego na tym, że G.Wysok może zaprzeczać istnieniu Holocaustu.
Ujął to w ten sposób: „Niepokój budzi stwierdzenie G.Wysoka w
przypisie, który jedyną analogię dla rzezi Polaków na Kresach dostrzega w
zagładzie Ormian w latach 1915 – 1918 przeprowadzonej przez Turków. Budzi to
mój niepokój o tyle, że historyk – G.Wysok zdaje się celowo pomijać
(zaprzeczać istnieniu?) Holokaustu, jakkolwiek nie wyraża tego dosłownie
(...)”.
No tak. Nie „wyraża
tego dosłownie”. Lubelski politolog naukowy dokonał – zdaje się –
epokowego odkrycia istnienia niezwykle chytrej formy negowania Holocaustu żydowskiego
w Polsce. Coś tak na wzór istnienia niebezpiecznej, bo niewidocznej, formy
antysemityzmu w USA. Oczywiście, K.Zieliński prezentuje tu, świadomie lub z
rozmysłem na szkodę Polaków swoją niewiedzę, kiedy sugeruje, że redaktor
„Biuletynu N.” źle czyni, dokonując analogii rzezi Polaków na Wołyniu,
której sprawcą byli Ukraińcy z zagładą Ormian przez Turków w latach 1915
– 1918. Niestety anolagia dokonana
przez G.Wysoka jest celna i logiczna. Z Holocaustem ma niewiele wspólnego, poza
tym, że w obu wypadkach mamy do czynienia z masowym ludobójstwem.
Zasadnicza i decydująca różnica między rzezią Polaków na Wołyniu, zagładą Ormian a Holocaustem polega na tym, że w zagładzie Polaków na Kresach i ludobójstwa dokonanego na Ormianach nie brali udziału ich pobratymcy. To znaczy, że Polacy nie współpracowali z Ukraińcami i nie pomagali im w mordowaniu Polaków. Podobnie ma się sprawa z Ormianami. W zagładzie Ormian przez Turków Ormianie nie współdziałali i nie pomagali Turkom w dokonaniu tego ludobójstwa. Tego zaś nie da się powiedzieć o Żydach i ich Holokauście w czasie II wojny św., o czym za chwilę.
Przypomnieć należy tutaj fakt, że Holocaust nie istniał
do roku 1967. Zaistniał dopiero po izraelsko-arabskiej wojnie, t.zw.
„sześciodniowej”, w czerwcu
1967 roku. W.J.C. (Swiatowy Kongres Żydów)
wydał wówczas polecenie głoszące, że „każdy Żyd w diasporze powinien
służyć interesom Izraela”. Dopiero po tych wydarzeniach pojawił się
termin „Holocaust” i rozpoczęto intensywną budowę przemysłu Holocaustu,
na co zwrócił uwagę amerykański profesor żydowskiego pochodzenia, Norman
Finkelstein, wykładając rzecz w książce pt. „The Holocaust Industry”, która
jest dostępna w większości bibliotek nie tylko europejskich. Do czasu wojny
czerwcowej w 67 r. Zydzi amerykańscy i w Izraelu siedzieli cicho, żeby nie
narażać się Amerykanom prowadzącym w okresie powojennym swoją politykę
wobec Niemiec.
Jak przebiegała zagłada Żydów przez Niemców, ukazała
w swej książce pt. „Eichman w Jerozolimie” Hannah Arendt,
zachodnioniemiecka filozof i publicystka pochodzenia żydowskiego. Warto tutaj
jeszcze raz zacytować wspomnianego wcześniej Adama Pragiera, który pisze w
tej sprawie – cytuję: „Klimat duchowy dzisiejszego Izraela różni się
znacznie od postawy Żydów w diasporze. Hannah Arendt w książce „Eichman in
Jerusalem” zauważa, że młodzi Izraelczycy, zwłaszcza tam urodzeni (tzw.
„sabra”), żadną miarą nie mogli pojąć, jak 6 milionów Zydów w Europie
mogło być zgładzonych przez Niemców, bez żadnej próby zorganizowanego
oporu. Hannah Arendt dodaje od siebie, że Zydzi europejscy nie tylko nie próbowali
zorganizowanego oporu, ale posłusznie spełniali nakazy Niemców zmierzające
do ich własnego wytępienia. „Judenraty” administrowały gettami z nakazu
Niemców i spełniały także ich polecenia wydawania Niemcom ludzi na zagładę.
Gdyby były umiały i chciały zorganizować już nie opór, ale bojkot zarządzeń
niemieckich i gdyby to działo się we wszystkich gettach naraz, tzw. „Endlosung”,
czyli ludobójstwo niemieckie, nie mogłoby przybrać takich rozmiarów. Z
przeprowadzonych badań wynika, że Niemcy użyli do „Endlosung” około 250
000 własnych ludzi. Ta niewielka stosunkowo liczba przy zagładzie 6 milionów
ludzi była możliwa tylko dlatego, że Zydzi sami spełniali mnóstwo czynności
administracyjnych nakazanych przez Niemców. Gdyby musieli je spełniać sami
Niemcy – pisze
Hannah Arendt – trzeba by było użyć do tego około 2 milionów Niemców,
na co nie było ich stać. Oczywiście Hannach Arendt została za to pomówiona
o antysemityzm i obszczekana w prasie żydowskiej, choć najmniej w samym
Izraelu.
Wiele się dziś mówi o powstaniu w getcie warszawskim.
Ale pamiętać trzeba, że w tym getcie było w szczytowym punkcie jego przepełnienia
około 400.000 ludzi. A gdy rozpoczęło się powstanie, pozostało przy życiu
już tylko około 40.000. W samym zaś
powstaniu brało udział nie więcej niż 700-1000 młodych ludzi, którzy stojąc
w obliczu śmierci, chcieli zginąć w walce, z bronią w ręku, a nie jako
bezradne ofiary. W getcie wileńskim było jeszcze gorzej. Był tam spisek
nielicznej grupy młodzieży, przygotowującej powstanie. Dowiedzieli się o tym
Niemcy i grożąc srogimi represjami wobec całego getta, zażądali wydania im
spiskowców. „Judenrat” uczynił to. Przywódca spisku Witenberg, gdy go
aresztowano i wpychano do samochodu, odebrał sobie życie przez połknięcie
kapsułki cyjankali.”
(3).
Tu chyba jasno widać różnicę
między Polakami, Ormianami a Żydami.
Żydzi współpracowali, często gorliwie, ze swoimi oprawcami w zagładzie
swoich pobratymców, czego nie da się powiedzieć o Ormianach i Polakach. A więc
analogia dokonana przez G.Wysoka jest właściwa i logiczna.
Pominięcie w tym kontekście Holocaustu było w pełni uzasadnione.
Władysław Gauza
Źródła, z których pochodzą cytaty:
1) Wiktor Tomir Drymmer, „Zagadnienie Żydowskie w Polsce w latach 1935-1939”, ZESZYTY HISTORYCZNE, Nr 13, str. 55 , Wyd. Instytut Literacki, Paryż 1968.
Oraz: „Nowe wstrząsy”, ZESZYTY EDUKACJI NARODOWEJ, Zeszyt 1, str.21-22, Wydawnictwo Społeczne KOS, Warszawa 1987.
2) Adam Pragier, „Czas teraźniejszy”, Wyd. POLSKA FUNDACJA KULTURALNA, Londyn 1975, str. 134.
3) Adam Pragier, jak wyżej, str. 126 –127.
Tak więc kolejny raz
przypominamy i zapraszamy na rozprawę w
poniedziałek, 19 grudnia 2011, o godz. 8.30, w sali XIV w Sądzie
Rejonowym Lublin-Zachód w Lublinie przy Krakowskim Przedmieściu 78.
Będzie kolejna rozprawa w procesie przeciwko Grzegorzowi Wysokowi
fałszywie oskarżonemu o znieważenie i nawoływanie do nienawiści wobec
narodu żydowskiego na łamach redagowanego i wydawanego przez siebie
czasopisma "Biuletyn Narodowy".
Wezwani są m. in. następujący świadkowie:
profesor Ryszard Bender,
red. Piotr Zychowicz z "Rzeczypospolitej",
prezes NOP Adam
Gmurczyk,
twórca "Telewizji Narodowej" Eugeniusz Sendecki,
6 radnych
miejskich
poprzedniej kadencji, a także powołany przez sąd jako biegły prof.
Ryszard Tokarski z UMCS.
Rozprawa jest jawna, wstęp wolny.
Więcej na: http://grzegorzwysok.blogspot.com
Na poprzedniej rozprawie w poniedziałek, 21 listopada 2011 zeznawało
4
świadków:
Zeznający jako pierwszy red. Stanisław Michalkiewicz powiedział, że
Grzegorz Wysok wiernie przedstawił w w swych publikacjach istotę myśli
prof. Feliksa Konecznego, zwracając uwagę na istnienie w świecie
konfliktu cywilizacji. Przypomniał, że określenie „Przemysł
Holocaustu”
zostało wprowadzone do obiegu przez prof. Normana Finkelsteina, który
jest narodowości żydowskiej, zaś termin „Chamy i Żydy” został po
raz
pierwszy użyty przez W. Jedlickiego jako określenie dwóch
zwalczających
się frakcji w PZPR. Podkreślił, że twórczość felietonowa
charakteryzuje
się subiektywizmem, uproszczeniem, a nawet złośliwością i teksty
Grzegorza Wysoka spełniają te kryteria. Przestrzegł przed próbami
ograniczenia wolności słowa pod pretekstem stosowania „politycznej
poprawności”. Red Michalkiewicz nie znalazł w publikacjach Grzegorza
Wysoka treści nawołujących do nienawiści i znieważających
jakikolwiek
naród.
Paweł Chojecki, pastor protestancki, redaktor naczelny pisma "Idź
Pod
Prąd" odbiera Grzegorza Wysoka jako osobę tolerancyjną, otwartą
na
dialog.
Nie waha się nazwać roszczeń wysuwanych wobec Polski jako
bezczelne i zuchwałe.
Senator RP Stanisław Gogacz nie dopatrzył się w publikacjach Grzegorza
Wysoka treści antysemickich i nawołujących do nienawiści.
Ryszard Milewski, były Przewodniczący Rady Ławniczej w Sądzie
Rejonowym w Lublinie wskazał, że akt oskarżenia wobec Grzegorza Wysoka
nie spełnia wymagań formalnych, nie wskazuje jakimi to słowami miałby
Grzegorz Wysok znieważać i nawoływać do nienawiści, czym utrudnia
oskarżonemu obronę.
Uznał za haniebne wykorzystywanie organów wymiaru
sprawiedliwości do walki z przeciwnikami politycznymi.
Stwierdził brak
jakiegokolwiek interesu społecznego ze strony państwa polskiego w
występowaniu w niniejszej sprawie.
Zdaniem świadka Grzegorz Wysok
powinien zostać uniewinniony.
Sąd zezwolił na rejestrowanie przebiegu z rozprawy za pomocą kamery.
Film będzie można niebawem obejrzeć na kanale YouTube.
WIĘCEJ
Polecamy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Sprawy tematyczne poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
|
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Komentowanie nie jest już możliwe.