opublikowano: 28-05-2013
Czym skorupka za młodu... czyli sędziowska mentalność...
z cyklu hity i mity III RP
Wczoraj dostałam wiadomość od właścicieli jednego z portali blogowiskowych
z informacją, iż b. sędzia Artur J. straszy portal konsekwencjami prawnymi i
żąda usunięcia swoich danych osobowych zawartych w moim tekście z
przed lat. Portal po otrzymaniu wniosku od sędziego usunął mój tekst.
O co chodziło w tymi danymi osobowymi? Kilka dobrych lat temu napisałam tekst
o bezprawiu Trzeciej Władzy i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności sędziów
– tak dyscyplinarnej jak i karnej za popełnione przestępstwa. Podałam
bulwersujące przykłady, m.in.. przykład sędziego SR Praga w Warszawie,
Artura J. Poniżej cytat, który oburzył sędziego J.
“Sędzia spowodował wypadek drogowy, w wyniku którego zginęła starsza
kobieta, a druga osoba odniosła ciężkie obrażenia. Wszczęto sprawę
dyscyplinarną, rzecznik dyscyplinarny żądał ukarania sędziego naganą
(sic!), Sąd Apelacyjny w Warszawie ( jako Sąd Dyscyplinarny) wymierzył sędziemu
karę złożenia z urzędu.
Postępowanie zostało zawieszone, ponieważ rozpoczęło się śledztwo i
proces karny. Sąd Okręgowy w Łodzi skazał sędziego Artura J. na karę 2 lat
więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 3 lata zakazu prowadzenia pojazdów
mechanicznych, jak również 4 tys. nawiązki dla pokrzywdzonego.(!) Po tym
wyroku, wznowiono postępowanie dyscyplinarne i sędzia A.J. wniósł odwołanie
od decyzji SA do Sądu Najwyższego, żądając uchylenia orzeczenia, ponownego
rozpoznania sprawy i złagodzenia kary, co pozwoliłoby mu na wykonywanie nadal
zawodu sędziego. O złagodzenie kary wystąpił również warszawski rzecznik
dyscyplinarny sędzia Przemysław Filipkowski - uważał, że kara usunięcia z
urzędu jest zbyt surowa (sic!).
SN utrzymał wyrok I instancji. Sędzia SN Jerzy Grubba podkreślił, że
wyroki sądów karnych są dla sądu dyscyplinarnego wiążące, co do ustalenia
winy a chociaż prawo nie zakazuje osobom karanym bycia sędzią, "...ale
dla nikogo nie może stanowić wątpliwości, że dopuszczenie się przestępstwa
jest najwyższym deliktem dyscyplinarnym, jaki można zarzucić sędziemu..."
– stwierdził Sędzia Grubba.
Interesująca jest informacja, że sędzią w Polsce może być osoba karana!
Wydawałoby się, że niekaralność jest niezbędnym kryterium
sprawowania władzy sędziowskiej! Tak przynajmniej dzieje się w
cywilizowanym świecie…”
To tyle w moim tekście o Arturze J.
Na marginesie - czapka z głowy sędziemu J.Grubby. Nie wszyscy jego koledzy w
SN mają takie radykalne poglądy co wymagań w kwestii morale kolegów sędziów.
A wracając do „wniosku“ – b. sędzia napisał “…zgłosiłem wniosek o
usunięcie moich danych osobowych, wskazując jednocześnie, iż ich publikacja
narusza moje prawa. Do chwili obecnej moje dane osobowe nie zostały usunięte.
W tej sytuacji dalsze publiczne udostępnianie moich danych odbieram jako
uporczywe, bezprawne naruszanie mojej prywatności…”
i dalej
(Opublikowanie danych) “…nastąpiło bez mojej wiedzy i zgody. Jest
to więc działanie bezprawne. Dane te w świetle art. 27 ust. 1 ustawy o
ochronie danych osobowych podlegają szczególnej ochronie, jako dane szczególnie
wrażliwe…”
Ups! Były sędzia bredzi. Czy wynika to z poziomu wiedzy prawniczej czy
alternatywnie z przyzwyczajenia zawodowego do poszanowania prawa? Nie wiem, ale
o jakiej prywatności prawi Artur J.? Po pierwsze w czasie, gdy pisałam ten
tekst Artur J. był osobą właśnie pozbawioną funkcji publicznej.
"..Osoby wykonujące funkcje publiczne - ze względu na swą pozycję i możliwość
oddziaływania zachowaniami, decyzjami, postawami, poglądami na sytuację
szerszych grup społecznych - muszą zaakceptować ryzyko wystawienia się na
surowszą ocenę opinii publicznej...” SK 43/05 12.05.2008
Po drugie został właśnie skazany prawomocnym wyrokiem za przestępstwo! Imię
i nazwisko skazanego przestępcy to są informacje publiczne, tak jak
publiczny jest wyrok sądu. Tak stoi w polskim prawie!
Stąd po trzecie; przepisy ustawy o ochronie danych osobowych nie obejmują
informacji publicznych, to chyba jasne i oczywiste jak słońce!
Na marginesie, abstrahując od faktu, że b. sędzia nie potrafi rozróżnić
prywatnych danych osobowych od informacji publicznej, zachodzę w głowę jakie
to dane „szczególnie wrażliwe“ podałam jakoby bezprawnie (bez zgody
na piśmie?!) według Artura J.? Podałam jego imię i nazwisko.
Natomiast katalog danych „ szczególnie wrażliwych“ jest dość długi, ale
z nazwiskiem i imieniem nie ma nic wspólnego. I tak czy samo nazwisko i imię
może być informacją o pochodzeniu rasowym i etnicznym sędziego? I czy możemy
po nazwisku poznać czyjeś przekonania filozoficzne i religijne? Albo może
przynależność wyznaniową, partyjną, czy związkową? Przy najlepszych chęciach
nie można z nazwiska uzyskać danych o kodzie genetycznym czy też danych życiu
seksualnym, ani danych o jego nałogach czy stanie zdrowia.
Czemu więc Artur J. tym właśnie artykułem straszył? Jedyne racjonalne wytłumaczenie
to chyba stare przyzwyczajenie do arogancji nietykalnych i tęsknota do tej
utraconej szczególnej ochrony.
Dalej w swoim liście do właściciela portalu b. sędzia pisze:
“…Co szczególnie istotne, opublikowane na w/w stronie informacje są już
nieaktualne, albowiem nastąpiło już zatarcie skazania. Z chwilą zatarcia
skazania uważa się je za niebyłe; wpis o skazaniu usuwa się z rejestru
skazanych (art. 106 Kodeksu karnego). Oznacza to, że z chwilą zatarcia
skazania następuje usunięcie wszelkich jego skutków – nie tylko w zakresie
prawa karnego ale, co należy szczególnie podkreślić – w sytuacji społeczno-zawodowej
skazanego. Nie budzi zatem wątpliwości, iż wskazana wyżej publikacja niweczy
skutki zatarcia skazania, a w konsekwencji również negatywnie oddziałuje na
normalne życie niżej podpisanego…”
Mój Boże! Artur J. żąda usunięcia tekstu z przed czterech lat, ponieważ
dzisiaj skazanie jest zatarte! Po pierwsze; zatarcie skazania wywołuje
skutki w sferze prawnej od chwili zatarcia i nie działa wstecz!
Po drugie; jak praktycznie wyglądałoby usuwanie w prasie, tv i necie
(tutaj w pierwszym i drugim obiegu) setek, jeśli nie tysięcy oryginalnych i
powielonych informacji i artykułów o przestępstwie Artura J.? To absurd i
utopia! Zastraszyć tym bełkotem prawnym można co najwyżej część mediów
drugiego obiegu. Media mainstream wyśmieją takie strachy na Lachy.
Po trzecie; nawet koledzy po fachu i autorytety prawne jak np. były I
Prezes SN Lech Gardocki stoją na stanowisku, iż „...nie ma powodu, by (…)
fakt skazania jakiejś osoby był pomijany, ponieważ zostało ono prawnie
zatarte. Podnoszenie publicznie faktu, że dana osoba była skazana, musi jedna
leżeć w uzasadnionym interesie społecznym, inaczej bowiem wchodzi w grę
odpowiedzialność za zniesławienie” [i]
Informowanie o procedurach dyscyplinarnych sędziów i o ich wyrokach skazujących,
nawet zatartych. moim zdaniem leży jak najbardziej w uzasadnionym interesie społecznym,
chociażby ze względu na niezwykłą rzadkość takich zdarzeń. To ja robiłam
za friko PR Trzeciej Władzy! Taka informacja publiczna leży przecież w
interesie samych sędziów, albowiem pokazuje, że jeżeli nawet sporadycznie,
to starają się oczyścić swoje szeregi z nieudaczników i pospolitych przestępców!
A Pani Magdalena Błaszczyk w swoim opracowaniu INSTYTUCJA ZATARCIA SKAZANIA
W POLSKIM PRAWIE KARNYM [ii] precyzuje doktrynę;
“… W sytuacji, kiedy informacja o fakcie skazania, które uległo już
zatarciu jest podnoszona publicznie – czyli może dotrzeć do nieoznaczonego
kręgu odbiorców (np. czytelników prasy, słuchaczy radia, przybyłych na
spotkanie wyborcze) albo do oznaczonej, większej liczby osób (np.
zgromadzonych na zebraniu wspólnoty mieszkaniowej bloku) – podający ją nie
popełnia przestępstwa zniesławienia, jeżeli „...publicznie podnosi lub
rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego
interesu” (art. 213 § 2 k.k.).
(...)
Stosując ten tok rozumowania, należałoby informowanie o skazaniu, które uległo
zatarciu, uznać za nieprawdę. W świetle prawa bowiem skazanie, które uległo
zatarciu, uważa się za niebyłe. Jednakże możliwość przyjęcia takiej
interpretacji musi rodzić wątpliwości. „Prawdziwość” jako znamię
kontratypu z art. 213 k.k. jest bowiem interpretowana dosłownie, literalnie.
„Prawdziwy” – to znaczy „odpowiadający rzeczywistości”. Literalna
wykładnia art. 213 k.k. jest uzasadniona ratio legis tego kontratypu,
czyli potrzebą prawa do krytyki…"
To całe wydarzenie zakończone wykasowaniem mojego tekstu pozostawiło niesmak.
Swoboda wyrażania pejoratywnych opinii o osobach publicznych i w sprawach
publicznych winna być niezbywalnym prawem obywatela. Taką swobodę
"reklamują" portale blogerskie. Taka swoboda lub jej brak jest
zasadniczym testem demokracji i wolnego społeczeństwa. Tym bardziej blogerzy, którzy
w dzisiejszej dobie Internetu obok dziennikarzy zawodowych pełnią funkcje
“strażników demokracji“, winni mieć prawo pisania o nieprawidłowościach
w działaniach władzy, businessu i instytucji pożytku publicznego, bez obawy
możliwości odpowiedzialności karnej, która bez wątpienia powstrzymuje od
takiej krytyki wielu, ze szkodą dla szeroko pojętego interesu społeczeństwa.
Zgodnie z wyrokiem TK SK 43/05, zawsze istnieje domniemanie, że dziennikarz
( czy to zawodowy czy bloger) działa w uzasadnionym interesie publicznym.
Stąd jestem zawiedziona łatwizną rozwiązania “problemu” przez właścicieli
portalu. Informacje podane w moim tekście były rzetelne i nie naruszyłam art.
213 kk, nie mówiąc o absurdalnym zarzucie naruszenia art. 27 ust 1 ustawy o
ochronie danych osobowych. Co z tego? Odpowiedzialność i rzetelność nie
wystarczyła.
Wystarczyło, że b. sędzia postraszył sądem ... i portal mnie olał?
Czy to nie atrofia misji portalu w udostępnianiu forum wolności słowa i
wypowiedzi tak wobec czytelników jak i wobec blogerów?
[i] L. Gardocki, Prawo karne, wyd. 11, Warszawa 2005, s. 206
[ii] [ii] STUDIA IURIDICA XLVI/2006, WPiA UW
Więcej:
Tematy w dziale dla inteligentnych:
ARTYKUŁY - tematy do przemyślenia z cyklu: POLITYKA - PIENIĄDZ - WŁADZA
Polecam sprawy poruszane w działach:
SĄDY
PROKURATURA
ADWOKATURA
POLITYKA
PRAWO
INTERWENCJE
- sprawy czytelników
"AFERY PRAWA" - Niezależne Czasopismo Internetowe redagowane jest przez dziennikarzy AP i sympatyków z całego świata których celem jest PRAWO, PRAWDA SPRAWIEDLIWOŚĆ DOSTĘP DO INFORMACJI ORAZ DOBRO CZŁOWIEKA |
uwagi i wnioski proszę wysyłać na adres: |
WSZYSTKICH INFORMUJĘ ŻE WOLNOŚĆ WYPOWIEDZI I SWOBODA
WYRAŻANIA SWOICH POGLĄDÓW JEST ZAGWARANTOWANA ART 54 KONSTYTUCJI
RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ.
Ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być
ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie
dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska,
zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób.
Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw.
1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz
pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2 - Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie
prasy są zakazane.
Komentowanie nie jest już możliwe.